Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać206
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Edward Herzbaum
1
7,1/10
Pisze książki: biografia, autobiografia, pamiętnik
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,1/10średnia ocena książek autora
11 przeczytało książki autora
23 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Między światami. Dziennik andersowca 1939-1945
Edward Herzbaum
7,1 z 11 ocen
34 czytelników 5 opinii
2016
Najnowsze opinie o książkach autora
Między światami. Dziennik andersowca 1939-1945 Edward Herzbaum
7,1
Masę różnych wspomnień i dzienników przeczytałem w ciągu ostatnich kilku lat ale te są wyjątkowe. O ile w początkowej części o pracy w radzieckich łagrach gdzieś pod Wołogdą jest jeszcze trochę faktów to potem praktycznie już ich nie ma. Pojawia się kilka nazwisk ale chyba tylko przypadkowo. Nazwy miejscowości tylko w nagłówkach zapisków. Wojna się toczy ale tak jakby nie miała wielkiego znaczenia. Cała reszta zapisków to faktycznie myśli i obserwacje młodego człowieka zawieszonego gdzieś między światami (tytuł dobrany fantastycznie!). I to między wieloma światami równocześnie. Autor nawet ich nie określa i nie nazywa, ale jak się to dziś czyta to można by je nawet mianować i definiować. Z tym, że ja, dziś, jestem mądrzejszy, bo wiem co było potem. A on, siedząc gdzieś pod namiotem, nie wiedział co będzie a nawet nie do końca wiedział co się działo w innych częściach Europy czy Świata. I miał w związku z tym wiele rozterek.
Bardzo nietypowy obraz jak na wspomnienia wojenne. Intrygujący i pokazujący inną perspektywę.
Między światami. Dziennik andersowca 1939-1945 Edward Herzbaum
7,1
Międzyświat.
Podobno każdy go ma. Czas pomiędzy przed i po. Stracony, bezproduktywny, jeśli nie destrukcyjny. Niektórzy nazywają go egzaminem z życia. Inny testem na człowieczeństwo. Często nie chce się o nim pamiętać. Wręcz pragnie się o nim zapomnieć. Czas na tyle jednak intensywnie emocjonalny, że niepozwalający na to. Zmuszający do wyrzucenia go z siebie. Czasami w postaci słowa. Czasami w pamiętniku. Dla siebie. Przede wszystkim dla własnego dobra i zdrowia psychicznego.
Dokładnie to uczynił autor tych zapisków.
Spisał historię niewoli „po to, by się pozbyć zmór – by napisać i zapomnieć (...) stworzyć jasny obraz pewnych rzeczy, od których zrozumienia i przetrwania zależy dalsze życie...” Swój międzyświat, obejmujący lata wczesnej młodości, a przypadające na okres wojny, utrwalał na tym, co miał pod ręką. Powstał dziennik „ze świstków, pokrytych gęsto wyblakłym, ledwo czytelnym, drobnym pismem, z notatek bazgranych jakimś szyfrem w kalendarzyku, przemycanych przez rewizje kartek, no i oczywiście z pamięci”, opisujący „okres za drutami”. Swoisty szlak andersowca od wybuchu II wojny światowej poprzez niewolę niemiecką, łagry, wstąpienie do armii Andersa aż do udziału w bitwie o Monte Cassino. Skrajnie wyczerpująca wędrówka z Polski przez ZSRR, Irak, Włochy, dzisiejszy Izrael do Wielkiej Brytanii.
Ale to nie był dziennik w potocznym rozumieniu tego słowa.
Gdyby nie opracowania tekstu dołączone do tej pozycji od Wydawcy i Normana Daviesa, trudno byłoby mi zorientować się, kim jest autor. Swój pierwszy wpis datowany na 20 lipca 1940 roku rozpoczął od jednoznacznego zdania dotyczącego jego tożsamości – „Gdybym zaczął od początku – kim jestem, jak i tak dalej – musiałbym poruszyć parę spraw, które właściwie wcale tu nie należą i o których dzisiaj nie mogę ani nie chcę myśleć”. Cofnął się więc w drugim wpisie, który faktycznie rozpoczął chronologię dziennika, do początku. Do klęski wrześniowej w 1939 roku, zapoczątkowując niesystematyczne wpisy, między którymi istniały nawet kilkumiesięczne przerwy. Dlatego do pojęcia „dziennik” koniecznie dopisałabym określenie „fragmentaryczny” lub „wybiórczy”. Same notatki dotyczyły danej chwili z rzadkimi retrospekcjami. Częściej bez wyjaśnień, dopowiedzeń lub uzupełnień skąd się autor wziął w danym momencie, czasie czy miejscu, a przede wszystkim – co działo się z nim w pominiętym międzyczasie? Musiałam domyślać się. Wyłapywać fakty schowane między zdaniami. Trudno doszukiwać się w nich jednak wielkiej polityki, ideologii czy ogólnych spojrzeń na sytuację militarną.
Był tylko człowiek i jego osobiste przemyślenia.
Skupiał się na prozaicznych czynnościach swojej egzystencji, towarzyszących mu ludziach i detalach otoczenia. Im cięższy okres przetrwania, tym bardziej dominujący styl obserwatora relacjonującego widzianą rzeczywistość. Tak było podczas pobytu w łagrze i w niewoli niemieckiej. Im większe poczucie bezpieczeństwa (jak na czas wojny oczywiście),tym silniejszy akcent skupienia się na własnych przeżyciach i doznaniach czerpanych z urody otaczającej go natury. Był uzdolniony plastycznie, więc dostrzegał czar przyrody i magiczny urok chwil. Zbierał i utrwalał wrażenia w akwarelach. Szkicował i rysował to, co czuł i widział. Pejzaże. Ludzi. Grę światła czy kolejny, „ dobry temat na szkic: odział posuwa się przez wioskę, ściany domów w jaskrawym słońcu, z pustymi, czarnymi cieniami. Kontrast jednakowych szarych postaci w mundurach z kolorowymi strojami tubylców, a z tyłu – szare zarysy gór. (...) Albo: kolumna ciężkich wozów jęczących z wysiłku (dają tu na gaz, bo wiedzą, że zakręt jest pod ostrzałem)”. Ale i to, co nim wstrząsało. Niemieckie, rozkładające się trupy, o których pisał – „Patrzyłem i nie chciałem zrozumieć, że tu, w słońcu, leżał człowiek i nie miał twarzy, a muchy siadały, że aż czarno”.
Te wspomnienia nie miały ukazać się.
Zostały odnalezione 40 lat po śmierci autora w starej walizce w jego domu w Surrey w Wielkiej Brytanii przez jego córkę, przechodząc długą drogę do wydania polskiego. I dobrze się zadziało. Dzięki szczerości i bezinteresowności spisywanych wspomnień przez autora mogłam prześledzić drogę zwykłego szeregowca, Polaka żydowskiego pochodzenia, łodzianina, nastolatka, a potem młodego mężczyzny, ale przede wszystkim człowieka, który – jak napisał Norman Davies – „więcej uwagi przywiązywał nie do tego, gdzie jest czy co robi – ale co czuje”. Dlatego mogłam wczuć się w jego położenie zagubionego chłopca. Zobaczyć coś dużo straszniejszego niż śmierć - „prawdziwą duszę ludzi, zdziczałą, zwierzęcą i piekielną, duszę ludzi wypraną z pokrywki kultury i cywilizacji”. Ujrzeć młode pokolenie tamtych czasów – „typ młodzieży współczesnej, zniszczonej przez wojnę”. Poznać proces rodzenia się refleksji nad sobą, „na gorąco”, pod wpływem konkretnych impulsów, w danej chwili. Zrozumieć ostatnie zdanie w ostatnim wpisie z 27 maja 1945 roku, które zanotował w wieku 24 lat – „niedługo będę stary – a przecież jeszcze nie zacząłem żyć”. Odpowiedzieć sobie na pytanie o skalę traumy ludzi, którzy przeżyli wojnę, a którą autor ujął w tym zdaniu – „jeśli się czegoś boję to nie śmierci, a życia. Boję się pierwszego dnia po wojnie.” I wreszcie nie móc odpowiedzieć sobie na pytania, które przewijały się w zapisach niezmiennie niczym stały, uporczywie nawracający wątek tego międzyświata – „Nie bardzo rozumiem , co się dzieje wokoło”? „Po co to wszystko? Po co ta cała wojna? Po co ja tu jestem? Na jaką cholerę tracę tu, w wojsku, nerwy i zdrowie? I zaraz za tym pytanie: gdzie jest moje miejsce?”
I tylko młodości chyba można przypisać wyniesienie z tej pożogi, bo „piekło” nie było dla niego właściwym określeniem tego, przez co przeszedł, wiary w miłość. Jedynego uczucia, które pozwoliło mu zacząć nowe życie po międzyświecie. Do takiego wniosku nie doprowadzi czytelnika żadne, nawet najlepiej napisane, opracowanie historyczne. To w tej różnicy tkwi siła i kryje się wartość publikacji świadków tamtych dramatycznych wydarzeń i serii, jak Świadectwa XX Wieku, umożliwiające zabranie im głosu.
Polecam całą serię, a wiem co mówię, bo ta pozycja to jej czwarty, znany mi tytuł, a w ogóle ósmy z kolei.
http://naostrzuksiazki.pl/