Gdy była małą dziewczynką, wrzuciła do fontanny spełniającej marzenia grosik i zażyczyła sobie, by zostać ilustratorką. Ale dość szybko o tym zapomniała i zapragnęła zostać najpierw cyrkowcem, potem weterynarzem, a najchętniej uprawiać wszystkie ciekawe zawody świata i zmieniać je w zależności od potrzeb.
Ku zaskoczeniu wszystkich (a swoim chyba najbardziej) skończyła Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie i została ceramikiem. Pracowała jako inżynier od kontrolowania guzików w maszynach wytwarzających talerze.
Aż tu niespodziewanie fontanna spełniająca marzenia rozpatrzyła pozytywnie jej prośbę! Teraz z ogromną radością ilustruje książki dla dzieci i współpracuje ze „Świerszczykiem”. Mieszka w Dolinie Skotawy, w samym sercu lasu, wraz z mężem, dwoma synkami, trzema kotami, bernardynką, bokserem i trzema kurami. Wspólnie prowadzą pracownię „Z Innej Bajki”, w której powstają przedmioty z drewna ocalałego malowane naiwnie nieco.http://zinnejbajki.com/index.php; http://pracowniazinnejbajki.blogspot.com/
Dziwna to była książka, a raczej dziwne to były bajki. Chociaż może określenie dziwne zamieniłabym na inne, ponieważ inne nie znaczy gorsze. W tej książce znajdziemy 22 krótkie bajki o zwierzętach. Zwierzęta te nie mają nadzwyczajnych mocy, nie są magiczne, są zwyczajne, takie, jakimi widzimy je na co dzień. Niektóre z nich spotyka coś dobrego, niektóre stykają się z czymś złym, a u niektórych totalnie nic się nie dzieje. Część bajek nastraja pozytywnie, część negatywnie, a część zostawia nas obojętnymi. Czy przeczytałabym te bajki dzieciom? Myślę, że znalazłoby się takich tylko kilka. Tytuł książki mówi, ze są to bajki na sen, więc obawiałabym się o to, że zamiast spokojnego snu zaserwowałabym dziecku noc z koszmarami. Ale dorośli mogą śmiało czytać o każdej porze dnia i nocy. To, co mi się w tej książce bardzo podobało to ilustracje. Każda inna, każda wyjątkowa, każda przykuwająca wzrok i każda wykonana przez innego ilustratora. Myślę, że warto też wspomnieć o tym, że całkowity dochód ze sprzedaży książki zostanie przekazany na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
W książce Olszackiego przenosimy się w pełen uroku i barw świat zaczarowanej Bajkonii. Tu absolutnie wszystko jest możliwe i tu w chwili obecnej bardzo źle się dzieje. Smok porywa królewską córkę Nieradkę i żąda od króla Bożydara bardzo specyficznego okupu. Gustaw uwolni uwiezioną na szczycie góry królewnę za sto ton landrynek cytrynowych, zapewnienie ubezpieczenia medycznego i za zorganizowanie wczasów za granicą. Niestety król za nic w świecie nie chce oddać mu ukochanych landrynek!!! Czy istnieje zatem jakieś inne wyjście z tej beznadziejnej sytuacji? Bożydar ma zamiar znaleźć śmiałka, który za połowę królestwa i rzecz jasna rękę Nieradki uwolni jego córkę z rąk nieobliczalnego smoczyska. Cóż tu jednak począć, gdy jedyny rycerz z kart tej książki niejaki Mścisław zwyczajnie „daje nogę”, a znikąd pojawia się wredny chochlik drukarski, który tak manipuluje tekstem, że głowa pęka??? W końcu giermek Hipolit postania wziąć sprawy w swoje ręce i przejmuje rolę głównego bohatera tejże opowieści. Ale czy uda mu się pokonać uciążliwego chochlika, udobruchać smoka Gustawa, by uwolnił znudzoną do granic możliwości Nieradkę i ocalić landrynkowe królestwo Bajkonii? Doczytajcie proszę sami. Książka jest niezwykle zabawna, pouczająca, inteligentna, zwariowana, napisana z dużym pomysłem. Inna niż wszystkie dotąd wydane historie o groźnych smokach, dzielnych rycerzach i bezbronnych księżniczkach 😉 Szalenie polecam. Dobra zabawa gwarantowana.