-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać30
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Biblioteczka
2019-05-29
2018-08-02
2018-07-27
Tom Wolfe to człowiek, który był jednym z prekursorów Nowego Dziennikarstwa, czyli stylu publicystycznego polegającego na stosowaniu technik literackich w reportażach oraz esejach. Jego książka pt. Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos zaliczana jest do absolutnej klasyki amerykańskiego reportażu. Wydana w 1979 roku książka otrzymała nagrodę dla najlepszej publikacji non-fiction. U nas pierwotnie ukazała się w 1993 roku pod tytułem S-kadra. W czerwcu natomiast wydawnictwo Agora wypuściło wznowienie tej książki pod zmienionym tytułem Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos.
W książce przenosimy się w okres Zimnej Wojny, do lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, kiedy w USA wybuchła panika. Rosjanie wprowadzili na orbitę pierwszego sztucznego satelitę i Amerykanie uznali, że następnym krokiem ZSRR będzie zrzucanie z kosmosu bomb wodorowych. Wolfe opisuje nastroje panujące w tamtym czasie, desperacki wyścig kosmiczny przypominający starożytny, uświęcony pojedynek i olbrzymią propagandę, która temu wszystkiemu towarzyszyła. Przede wszystkim jednak skupia się na ludziach.
Alan Shepard to człowiek, który w ramach programu Merkury został pierwszym amerykańskim astronautą. Chuck Yeager jako pierwszy przekroczył barierę dźwięku. John Glenn to pierwszy Amerykanin, który został wysłany na orbitę Ziemi, po czym okrążył ją trzykrotnie. Joe Walker jako pierwszy osiągnął wysokość suborbitalną samolotem doświadczalnym... i wymieniać można by tak jeszcze trochę. W książce gości znaczne grono pilotów, którzy zapisali się na kartach historii, oraz astronautów, którzy rozpoczęli kosmiczny podbój. Wszyscy ci ludzie byli w czymś pierwsi, wszyscy przecierali gwiezdne szlaki, udowadniali, że niemożliwe nie istnieje. Wolfe opisuje więc nie tylko początki programów kosmicznych i powstanie NASA, lecz przede wszystkim mówi o pilotach, tych prawdziwych kowbojach, twardzielach, którzy mieli w sobie to tajemnicze coś definiujące mężczyznę z jajami. W swojej książce próbuje on odpowiedzieć na pytanie: kim byli ci ludzie, którzy codziennie ryzykowali życie oblatując samoloty eksperymentalne? Wiedząc, że w każdej chwili mogą zginąć nie ze swojej winy, lecz z winy wadliwej maszyny? Dlaczego pozwolili wystrzelić się w kosmos, podejmując z pozoru samobójczą misję (wszak nasze rakiety zawsze wybuchają)? Szaleńczy głód życia, adrenaliny i nieustanne ryzyko, codziennie pokonywanie granic i udowadnianie, że nie ma rzeczy niemożliwych, a wszystko to zgodnie z uświęconą wojskową tradycją Latania i Chlania, Chlania i Rajdowania i tak dalej — oto, co znajdziecie w tej książce.
Powiedzieć, że jest to męska lektura, to mało. Wolfe oddaje głos pilotom i astronautom, co sprawia, że wszystkie te wydarzenia widzimy z ich perspektywy, a opowiedziane są one ich językiem. Można wręcz odnieść wrażenie, że słyszymy opowieść jednego z tych asów przestworzy, który codziennie zagląda śmierci w oczy. I snuje on swoją historię na totalnym luzie, z prawdziwą nonszalancją, być może przy butelce czegoś mocniejszego w zadymionym pomieszczeniu, tylko mimochodem dając Ci znać, jaki z niego kozak — no bo przecież nie przystoi mu przechwalać się wprost. Styl narracji jest więc potoczny, swobodny, luzacki i bardzo dynamiczny, ze szczyptą ironii i sarkazmu, z dużą ilością krótkich zdań zakończonych wykrzyknikiem. Zdarzają się nudniejsze momenty, ale przez większość czasu książkę czyta się jak bardzo dobrą powieść — z tą różnicą, że ona naprawdę się wydarzyła.
Dziś taki sposób prowadzenia reportaży już nie zaskakuje, ale na tamte czasy było to bardzo nowatorskie rozwiązanie. Choćby z tego powodu warto po Najlepszych sięgnąć, jeśli interesuje Was ten typ literatury i książki, które miały na nią znaczący wpływ. Wolfe koncentruje się na wydarzeniach z codzienności swoich bohaterów, opisując detale do tego stopnia, że czytamy nawet o lewatywie. Autor poświęcił 7 lat na napisanie Najlepszych, przeprowadzając wywiady z astronautami, pilotami i ich żonami, co skutkuje bardzo rzetelnym materiałem. Jednak każdy medal ma swoją drugą stronę, więc Najlepsi to nie tylko opowieść o odwadze i szalonym pędzie na szczyt, lecz także o dramacie żon, które tylko czekały na wizytę Ponurego Przyjaciela Wdów i Sierot, i o tym, czego prawdziwy facet na głos nie powie.
To, co bardzo zwróciło moją uwagę w Najlepszych to odniesienia do powieści My Zamiatina, którą nie tak dawno miałam okazję czytać. Zawsze to miło natrafić na nawiązania do książki, którą się zna, zwłaszcza że autor tak trafnie tutaj tych odniesień używa, przedstawiając Rosjan jako wszechpotężny Integrał na czele z Głównym Konstruktorem. Oprócz tego mam teraz straszną pokusę zagrania jeszcze raz w Mass Effect, ponieważ bohater tej gry nosi nazwisko po pierwszym Amerykańskim astronaucie: Shepard. Może to nic, ale w moim przypadku to tylko rozbudza apetyt na więcej, bo kosmiczna tematyka kusi mnie teraz jeszcze mocniej i na pewno niedługo do niej wrócę. W tym miesiącu, i też od wydawnictwa Agora wyjdzie książka odsłaniająca kulisy lotu Polaka w kosmos, więc to tak jakby kontynuacja wątku, tylko z naszej, polskiej perspektywy. Warto mieć na uwadze.
Jeśli więc interesuje Was to, jak człowiek zaczął sięgać gwiazd, interesują Was pierwsze loty załogowe, lotnictwo i samoloty eksperymentalne, to jest to książka dla Was. To solidny i porządny materiał przedstawiony w ciekawy sposób, mówiący o jeszcze ciekawszych rzeczach: nie tylko o gwiezdnych podbojach, ale też przekraczaniu granic i udowadnianiu, że niemożliwe nie istnieje. I nie mogę nie skomentować tego, jak trafny tym razem wybrano tytuł, ponieważ Najlepsi naprawdę opowiadają o kowbojach. Tylko takich kosmicznych.
http://misieczytaniepodoba.blogspot.com
Tom Wolfe to człowiek, który był jednym z prekursorów Nowego Dziennikarstwa, czyli stylu publicystycznego polegającego na stosowaniu technik literackich w reportażach oraz esejach. Jego książka pt. Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos zaliczana jest do absolutnej klasyki amerykańskiego reportażu. Wydana w 1979 roku książka otrzymała nagrodę dla najlepszej publikacji...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-21
Tokio. Miasto, którego istotą jest zmiana, które poszukiwało i ciągle poszukuje własnej tożsamości, które garściami czerpie z kultury innych państw tworząc swoisty miszmasz, tak bardzo wsiąknięty w naturę Tokio, że w jakiś dziwny sposób do niego pasuje. A oto Tokio. Biografia, książka, która obrała sobie za cel przybliżenie nam historii tego miasta.
Stephen Manfield jest brytyjskim dziennikarzem i fotoreporterem, autorem licznych publikacji z gatunku literatury faktu. W Polsce jedna z jego książek została wydana po raz pierwszy nakładem wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w serii Mundus. Jak wiecie Japonia to kraj, o którym zawsze i wszędzie chętnie czytam. Tokio. Biografia jest pozycją, która prędzej czy później musiała mi wpaść w ręce. A na tle kilku innych książek, które miałam okazję już czytać, książka wypada naprawdę świetnie.
Autor nie przybliża Tokio dzisiejszego, lecz skupia się na przeszłości, zaznajamiając czytelnika z jakże bogatą i fascynującą historią tego miasta. A historia w przypadku Tokio nie jest trwała, lecz przejściowa. Edward Seidensticker, historyk i wybitny tłumacz japońskiej literatury napisał, że "konflikt pomiędzy tradycją a zmianą — cecha charakterystyczna europejskich miast — w znikomym stopniu dotyczy Tokio, gdzie zmiana jest tradycją". Miasto to położone na styku płyt tektonicznych, które wywołują katastrofalne w skutkach trzęsienia ziemi, wielokrotnie było zrównywane z ziemią. Pożary, tajfuny, powodzie, epidemie chorób, bombardowania podczas drugiej wojny światowej... po każdym upadku miasto niczym feniks powstało z popiołów, coraz bardziej się rozrastając, rozwijając i w końcu stając największą metropolią na świecie.
Tokio. Biografia to nie tylko historia samego Tokio, lecz jednocześnie sprint przez historię Japonii. Zaczynamy od położenia geologicznego, które jako jedyne w całym Tokio pozostaje rzeczą niezmienną. Stephen Mansfield opisuje losy Tokio od momentu, w którym miasto było jedynie nędzną, rybacką wioską przycupniętą pośród bagien. Obserwujemy, jak Ieyasu z wojowniczego klanu Tokugawa obejmuje Edo we władanie, by uczynić z niego centrum swojej władzy, a następnie stolicę całego kraju. Czytamy o okresie panowania rodu Tokugawa, o kolejnych okresach w historii Japonii, o wojnie, polityce i strategii, ale również o społeczeństwie danego okresu, wraz ze wszelkimi zmianami kulturowymi, jak i stylu architektonicznym samego Tokio. Autor przywołuje kupców i samurajów, roninów, kurtyzany czy aktorów teatru kabuki, tworząc barwny obraz społeczeństwa tamtych czasów. Skupia się zwłaszcza na tych najuboższych, pokazując skrajną nędzę i okropne warunki, z jakimi musieli sobie radzić, ale nie pomija ludzi stojących u władzy. Opisuje ciężki los kobiet, pracujących jako kurtyzany, walczących o swoje prawa, wyzyskiwanych w czasie rewolucji przemysłowej. Pisze o drugiej wojnie światowej i ignorowanych weteranach wojennych, będących świadectwem porażki. Słowem: tworzy obraz Tokio, które żyje i nie jest jedynie bezduszną maszyną.
Stephen Manfield pisze w sposób, który zwyczajnie chce się czytać. Tokio. Biografia to książka, która nie przedstawia jedynie suchych faktów, lecz jest też bardzo ładnie i przystępnie napisana, a przy tym przemyca mnóstwo ciekawostek. Bezboleśnie pozwala uporządkować swoją wiedzę o historii Tokio i trochę też o historii samej Japonii, a w przypadku, w którym nie wiemy nic, z łatwością można tę wiedzę przyswoić. Dla laików jest to książka idealna, ponieważ zachowuje doskonały balans pomiędzy suchymi faktami, a nie zanudzaniem czytelnika, a przy tym pozwala dowiedzieć się naprawdę wielu rzeczy. Na 200 stronach ciężko zmieścić tak obszerną historię jednego miasta, jednak autorowi się to udaje. Tokio. Biografia jest przepełniona faktami, ciekawostkami, a przy tym autor powołuje się na wielu innych autorów, budując ogromną bazę odnośników, jeśli tylko chcielibyśmy szukać dalej, zagłębiać się w historię samego miasta, jak i całej Japonii.
A po lekturze Tokio. Biografii mój głód wiedzy jest ogromny. Stephen Manfield wyłącznie rozbudził moją ciekawość, dając solidne podstawy do grzebania dalej, żałuję jednak, że sam tej ciekawości w pełni nie zaspokoił. Marzyłaby mi się książka dłuższa, bardziej szczegółowa, nie oznacza to jednak, że Tokio. Biografię oceniam źle. Wręcz przeciwnie, skoro sprawiła, że pragnę dowiedzieć się więcej, a przy tym dała mi porządną bazę i zapewniła kilka godzin fantastycznie spędzonego czasu, łącząc przyjemne z pożytecznym, a więc dając wiedzę i jednocześnie będąc pozycją niesamowicie wciągającą.
Tokio. Biografię oceniam też pozytywnie za obiektywizm i nieukazywanie Japonii jako tego kraju pełnego dziwnych rzeczy, których reszta świata nie zrozumie. Stephen Mansfield ukazuje fakty, trochę obdzierając Japonię z tej tajemniczej otoczki, dając do zrozumienia, że to kraj taki sam, jak każdy inny. Nie znajdziemy tutaj opisu hoteli kapsułkowych, automatów z bielizną, wszechobecnego kolorowego kiczu, czy tych wszystkich inny rzeczy, na które zwykle zwraca się uwagę w książkach obcokrajowców zafascynowanych Japonią. Autor skupia się na historii, opisując ją rzetelnie, wyjaśniając, że u podstaw japońskiej kultury leży konfucjanizm, etos samurajski, a także długi okres izolacji. Ostatni rozdział poświęcony jest przewidywaniom odnośnie do losów tego kraju w przyszłości.
Do lektury z czystym sumieniem zachęcam wszystkich zainteresowanych, zwłaszcza osoby niezaznajomione z historią miasta czy samej Japonii. Tokio. Biografia to świetna pozycja na początek przygody z tym krajem — nie nudzi, a jednocześnie jest bogata w fakty, ciekawostki i odniesienia. Polecam.
http://misieczytaniepodoba.blogspot.com/
Tokio. Miasto, którego istotą jest zmiana, które poszukiwało i ciągle poszukuje własnej tożsamości, które garściami czerpie z kultury innych państw tworząc swoisty miszmasz, tak bardzo wsiąknięty w naturę Tokio, że w jakiś dziwny sposób do niego pasuje. A oto Tokio. Biografia, książka, która obrała sobie za cel przybliżenie nam historii tego miasta.
Stephen Manfield jest...
Przed przeczytaniem tej książki o takich rzeczach jak zespół Aspergera czy synestezja wiedziałam bardzo niewiele. To jest też powód, dla którego zdecydowałam się sięgnąć po książkę Daniela Tammeta. Wiedzę najlepiej zdobywać u źródła, a któż lepiej mógłby mi o tym opowiedzieć jak nie osoba, która faktycznie tego doświadcza? No właśnie.
Urodziłem się pewnego błękitnego dnia to próba pokazania ludziom, którzy cierpią na te przypadłości, że mogą żyć normalnie. To też próba uświadomienia pozostałych, jak wygląda życie osób z zespołem Aspergera czy synestezją, i to próba niezwykle udana. Książka ma charakter bardzo osobisty, ponieważ Daniel Tammet w pamiętnikarski sposób opowiada nam o całym swoim życiu. Dowiemy się więc o tym, jak bardzo był wyalienowany w czasach swojego dzieciństwa, czego początkowo nie rozumiał, bo całym jego światem były liczby, jak ciężko było mu zrozumieć, że niektóre rzeczy, które robił, mogły denerwować innych, jak bardzo w jego życiu ważna jest rutyna i schemat... i wiele, wiele więcej.
Książka jest wyjątkowa z tego względu, że większość objaśnień o wyjątkowych umiejętnościach osób z zespołem Aspergera i synestezją opisywana jest z punktu widzenia osoby trzeciej. Niewiele jest relacji z pierwszej ręki. W Urodziłem się... Daniel pozwala nam wniknąć nie tylko w swój świat, ale też i umysł, wyjaśniając nam tak dokładnie, jak tylko potrafi swoje umiejętności. I zadziwia mnie to, jak doskonale wychodzi mu tłumaczenie, co i jak postrzega. W książce nie ma zbyt wielu naukowych wyjaśnień, a sam autor postarał się, by była ona jak najbardziej przystępna i by sięgnąć mógł po nią każdy. To w połączeniu z barwnym opisem życia, emocji i odczuć, jakie towarzyszyły Danielowi, daje naprawdę świetną, wartościową lekturę. Jest to niesamowita relacja, ponieważ pozwala nam zobaczyć, jak bardzo różni się nasze życie od życia osoby cierpiącej na zespół Aspergera, która jednocześnie jest sawantem i synestetą. Pozwala ją zrozumieć, spojrzeć na wszystko jego oczami, otwiera umysł i w pewien sposób uczy też tolerancyjności dla osób, które są w jakikolwiek sposób inne. Nie mogę wyjść z podziwu, jak wspaniale Daniel poradził sobie w świecie, który niczego mu nie ułatwiał. To też daje nadzieję i motywuje nawet osoby, które na żadne z tych przypadłości nie cierpią.
A co właściwie potrafi Daniel? Widzicie, może on dokonać obliczeń, których wynik można sprawdzić jedynie za pomocą komputera. Jest w stanie powiedzieć, w jaki dzień tygodnia urodził się jego rozmówca, poznając samą tylko datę. Przez synestezję widzi kolory, kształty i faktury liczb, dlatego data jego własnych urodzin jest niebieska i stąd tytuł tej książki. Dla Daniela środy zawsze są niebieskie. Nakręcono o nim film dokumentalny pt. Geniusz pamięci, który pokazuje, jak uczy się on języka islandzkiego w tydzień, po czym na żywo udziela w tym języku wywiadu. Daniel jest też osobą, która ustanowiła rekord w recytowaniu z pamięci liczby pi do 22 514 miejsc po przecinku. Przede wszystkim jednak jest on człowiekiem bardzo miłym, uprzejmym, delikatnym i łagodnym, niesamowicie empatycznym, co widać w całej tej książce.
Życie Daniela to jedno wielkie wyzwanie, ale nie poddaje się i cały czas idzie do przodu. Ujęło mnie to, ile wewnętrznej siły ma ten człowiek, ale też z jak ogromnym uczuciem wyraża się o swojej rodzinie, z jakim szacunkiem i powagą podchodzi zarówno do sfery uczuć, jak i do innych osób. To też nie przychodzi mu łatwo, ponieważ autyzm czasem utrudnia mu zrozumienie, jak inni ludzie mogą się czuć. Mimo tego stara się cały czas polepszać swoje umiejętności życia w społeczeństwie, uczyć się tego, co dla większości z nas jest naturalne. Imponuje mi ta determinacja.
Urodziłem się pewnego błękitnego dnia jest więc świetną okazją, żeby dowiedzieć się, jak pracuje umysł z zespołem Aspergera, a jednocześnie sawanta i synestety. A dzięki temu, że Daniel opowiada też o swoim życiu i trudnościach, które go spotykały, lektura niesamowicie wciąga, trochę też wzrusza i z pewnością pozwala nam poczuć ogromną sympatię do tak ciepłego człowieka, jakim jest Daniel. Polecam, jeśli interesuje Was taki temat.
misieczytaniepodoba.blogspot.com
Przed przeczytaniem tej książki o takich rzeczach jak zespół Aspergera czy synestezja wiedziałam bardzo niewiele. To jest też powód, dla którego zdecydowałam się sięgnąć po książkę Daniela Tammeta. Wiedzę najlepiej zdobywać u źródła, a któż lepiej mógłby mi o tym opowiedzieć jak nie osoba, która faktycznie tego doświadcza? No właśnie.
więcej Pokaż mimo toUrodziłem się pewnego błękitnego dnia...