-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2024-03-30
2023-07-02
2023-06-06
2022-09-15
2023-01-12
2022-02-10
2022-02-10
2021-12-20
Moje pierwsze spotkanie z wydawnictwem Pauza i Marie Aubert - a jakże udane! Taka malutka książeczka, tak niewiele stron, a tak wiele treści.
Z reguły nie jestem fanką takich mikropowieści i aż tak skondensowanej formy, bo lubię się zagłębić w te nowe literackie światy, ale w tym przypadku myślę, że objętość to tylko atut. To, co miało wybrzmieć, wybrzmiało tak, jak powinno.
Zachwyciła mnie ta kameralność i przede wszystkim brak dosłowności, to książka naszpikowana emocjami na wskroś. Podoba mi się, że autorka nie prowadzi czytelników za rączkę, tylko im samym każe łączyć pewne kropki, a przy tym pozostawia im sporo przestrzeni na własne interpretacje, na dociekanie i zrozumienie motywacji bohaterów. I choć tych postaci nie da się lubić, to jednak współczułam Idzie, tej małej dziewczynce zamkniętej w ciele dorosłej kobiety.
Naprawdę dobra rzecz o dysfunkcjach w rodzinie, w związku, w relacjach ogółem. Jednak da się pisać o niewidzialnej przemocy po ludzku, bez zbędnego ociekania patetyzmem albo ckliwością.
[polecam gorąco audiobook, świetnie się słuchało[
Moje pierwsze spotkanie z wydawnictwem Pauza i Marie Aubert - a jakże udane! Taka malutka książeczka, tak niewiele stron, a tak wiele treści.
Z reguły nie jestem fanką takich mikropowieści i aż tak skondensowanej formy, bo lubię się zagłębić w te nowe literackie światy, ale w tym przypadku myślę, że objętość to tylko atut. To, co miało wybrzmieć, wybrzmiało tak, jak...
2023-02-19
Moja druga Bohman i lekkie rozczarowanie (choć nie tak duże, bo zawczasu rzuciłam okiem na recenzję i wiedziałam, czego się spodziewać).
Cóż, trudno przyznać, że ta książka się autorce udała. Z drugiej strony "O zmierzchu" nie wymęczyło mnie aż tak (jak mogłoby), bo nie doczytywalam jej w bólach i męce. Ot, historia, o której nie do końca wiadomo, dokąd zmierza i co chce przedstawić. Ale do strawienia. Zjadliwa taka.
"O zmierzchu" w moim odczuciu gdzieś się po drodze rozmywa, zatraca się sens, staje się coraz bardziej nijakie i takie płaskie... Nie do końca też wiem, czy bohaterka miała taka być, czy na którymś etapie się po prostu autorce rozjechała, bo te sprzeczności w jej osobie są dosyć zastanawiające. Trochę też mam poczucie, że fabularnie ta książka zmierza donikąd. Za to dużo tu waty słownej, trochę pompatycznych wstawek i dywagacji o sztuce (w czym ja się nie odnajduję, nie będę ukrywać).
Dziwną mam relację z Bohman, bo nawet jeśli coś mi w jej pisaniu zgrzyta, to i tak mam ochotę na kolejne lektury jej autorstwa. I nie inaczej jest w przypadku tej książki. Nie żegnam się jeszcze z autorką.
Moja druga Bohman i lekkie rozczarowanie (choć nie tak duże, bo zawczasu rzuciłam okiem na recenzję i wiedziałam, czego się spodziewać).
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCóż, trudno przyznać, że ta książka się autorce udała. Z drugiej strony "O zmierzchu" nie wymęczyło mnie aż tak (jak mogłoby), bo nie doczytywalam jej w bólach i męce. Ot, historia, o której nie do końca wiadomo, dokąd zmierza i co chce...