-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać297
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński18
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2016-11-26
2016-10-20
opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/10/43-agata-przybyek-bez-ciebie.html
Agata Przybyłek w swojej książce porusza temat tabu jakim jest przemoc domowa. Nie oszukujmy się, w naszym społeczeństwie nadal za mało mówi się o tym zjawisku. Przemoc domowa została zepchnięta do szarego kąta, jako coś wstydliwego, o czym się raczej nie mówi. Jednak autorka wychodzi naprzeciw tendencjom społecznym opisując historię Katarzyny – ofiary przemocy domowej.
Pomimo tego, że „Bez Ciebie” dotyczy historii Kasi, to autorka przybliżyła nam historie pozostałych bohaterów czyli Colina, Lucy oraz Alana. Dzięki zastosowanym retrospekcjom mamy możliwość poznania trochę bliżej momentów z różnych etapów życia bohaterów, które ich najbardziej ukształtowały. Jak możecie się domyślać, również te historie nie będą należeć do tych najprzyjemniejszych.
Historia Katarzyny bez wątpienia szokuje czytelnika, sprawia, że zaczynamy zastanawiać się nad postrzeganą rolą kobiety i mężczyzny w małżeństwie, ale również w społeczeństwie. Katarzyna posiada bardzo zniekształcony obraz swojej roli jako kobiety i małżonki. Jest całkowicie posłuszna mężowi, stosuje się do jego zakazów oraz bez zająknięcia przyjmuje jego nieuzasadnione kary. Tkwiąc w toksycznym związku Katarzyna nawet nie próbuje uciec z więzienia jakim jest dla niej małżeństwo, gdyż jako ofiara przemocy ma przeświadczenie, że sama jest nic nie warta i beznadziejna. Pomimo zła jakie wyrządza jej Colin, kobieta utwierdza się w przekonaniu, że nadal go kocha, mimo tego, że coraz dotkliwiej zaczyna być przez niego bita i poniewierana. Czytając fragmenty opisujące przemoc oraz później przemyślenia Katarzyny, włosy jeżyły mi się na rękach. Trudno było mi uwierzyć, że bohaterka cały czas usprawiedliwiała swojego męża, szukając winy w sobie samej.
Autorka w przekonujący sposób przedstawiła tok myślenia ofiar przemocy i ich zachowania, jak również cały proces wychodzenia z traumy. Książka podzielona jest na dwa etapy - cykl miesiąca miodowego i zespół stresu pourazowego. Dla niewtajemniczonych cyklem miesiąca miodowego nazywany jest etap, w którym po zazwyczaj silnej agresji, negatywne zachowanie agresora staje się wyciszone i nie dochodzi do aktów przemocy. Jednak zawsze po tym „lepszym okresie” nadchodzi fala przemocy najdotkliwszej, i tak też było w przypadku naszej bohaterki. Jednocześnie był to dla Katarzyny impuls, by znaleźć w sobie siłę na zmianę swojego życia. Przechodząc długą rekonwalescencję Katarzyna mogła liczyć na wsparcie młodego lekarza Alana, który pomagał kobiecie odnaleźć się w nowej rzeczywistości i walczyć z jej demonami.
Pomimo kilku momentów radosnych i szczęśliwych, książka Agaty Przybyłek raczej nie należy do powieści lekkich i przyjemnych, po które się sięga, by oderwać myśli od codziennych problemów. „Bez ciebie” to wzruszająca, emocjonująca i przerażająca opowieść o wielkiej woli życia, o odzyskaniu i utracie nadziei oraz o krzywdzie jaką kochana osoba może nam wyrządzić. Dawno już nie czytałam książki, która by wywołała we mnie tak skrajne emocje, poruszyła mnie całkowicie i zszokowała tak jak zrobiła to powieść Agaty Przybyłek. Dopełnieniem tego jest również zakończenie książki, które było dla mnie tak ogromnym zaskoczeniem połączonym z niedowierzaniem, że musiałam kilkakrotnie czytać to samo zdanie.
Podsumowując, sięgając po książkę Agaty Przybyłek musicie być przygotowani na pełną bólu zarówno fizycznego jak i psychicznego powieść, w której autorka pokazuje człowieka z możliwie najgorszej strony. Jest to książka, która zapadnie wam głęboko w pamięć na długi czas, pozostawiając po sobie poczucie niedowierzania i melancholii. Mimo, że chętniej sięgam po romanse, gdzie „happy end” jest nieodłącznym elementem tego gatunku, to książka Agaty Przybyłek wywarła na mnie pozytywne wrażenie pomimo szokującego zakończenia książki. „Bez Ciebie” to powieść, która powinna przypaść do gustu osobom szukającym w książkach wzruszenia oraz silnych emocjonalnych przeżyć. Polecam!
opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/10/43-agata-przybyek-bez-ciebie.html
Agata Przybyłek w swojej książce porusza temat tabu jakim jest przemoc domowa. Nie oszukujmy się, w naszym społeczeństwie nadal za mało mówi się o tym zjawisku. Przemoc domowa została zepchnięta do szarego kąta, jako coś wstydliwego, o czym się raczej nie mówi....
2016-10-14
Opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/10/42-mia-sheridan-bez-winy-smok-i-wiedzma.html
Sięgając po "Bez winy" miałam dość duże obawy czy książka zdobędzie moje serce tak samo jak poprzednia powieść autorki. Po sukcesie „Bez słów” Sheridan podniosła bardzo wysoko poprzeczkę… samej sobie. Byłam ciekawa czy historia Graysona i Kiry będzie choć w małym stopniu tak dobra jak opowieść o Archerze i Bree. Jednak już po przeczytanym pierwszego zdania książki wiedziałam, że autorka i tym razem mnie nie zawiedzie.
„Bez winy” to opowieść o mężczyźnie i kobiecie, o Smoku i Wiedźmie, o Graysonie i Kirze, którzy decydują się na zawarcie fikcyjnego małżeństwa. Ich plan jest o tyle szalony, że bohaterowie obiecują sobie, iż nic do siebie nie poczują, a ich związek ma być czystą relacją biznesową. Jak pewnie dobrze się domyślacie zbyt długo nie wytrwali w swoim postanowieniu, a wzajemna niechęć niepostrzeżenie przemienia się w prawdziwie głębokie uczucie. Najzabawniejszym elementem całej historii są potyczki słowne pomiędzy Kirą a Graysonem. Nie ma co kryć "kto się czubi ten się lubi", a bohaterowie powieści opanowali dokuczanie sobie nawzajem do perfekcji. Sceny gdzie Kira i Grayson robili sobie na złość, powodowały u mnie wybuchy śmiechu. Mogę śmiało stwierdzić, że właśnie poczucie humoru i lekkość z jaką napisana jest książka, są to cechy, które wyróżniają tą powieść od książki "Bez słów". Autorka potrafi nawet bardzo trudne historie przedstawić w sposób, który nie przytłacza czytelnika, a wręcz podnosi go na duchu i napawa optymistyczną energią. Za to między innymi cenię twórczość Mii Sheridan.
Zarówno Kira jak i Grayson doświadczyli w swoim życiu dużo cierpienia. Jednak ból, którego doznali w przeszłości ukształtował ich w zupełnie odmienny sposób. Kira to pełna życia, dziewczyna, która pomimo przeszkód napotykanych na swojej drodze stara się podchodzić do życia optymistycznie. Na pierwszy rzut oka może wydawać się wyniosłą, typową dziewczyną z dobrego domu, która ma wszystko czego zapragnie na wyciągnięcie ręki. Jednak pod tą maską kryje się zraniona i pragnąca miłości osoba, której marzeniem jest wydostanie się spod toksycznego wpływu jej ojca. Grayson jest całkowitym przeciwieństwem Kiry. Zamknięty w sobie, chłodny i czasami arogancki, wie, co to znaczy ból i cierpienie, a brak miłości w dzieciństwie oraz pewne wydarzenie z przeszłości pozostawiły w nim niezagojone rany. Mia Sheridan stworzyła realnych bohaterów, których nie sposób jest nie polubić a nawet pokochać. W każdej książce autorka pokazuje, że pomimo przeciwności losu pojawiających się na drodze bohaterów, znajdują oni w sobie siłę, by walczyć o miłość i szczęście. Pomimo wszystko.
Jestem oczarowana, po raz kolejny, talentem pisarskim Mii Sheridan, która tworzy historie pozbawione schematyczności tak często spotykanej w literaturze kobiecej. Każda historia posiada w sobie pewną głębie, pewną mądrość, którą czytelnik wnosi później do swojego życia. A jaką lekcję wyciągnęłam po lekturze "Bez winy"? Podejmuj ryzyko, walcz o swoje i nigdy się nie poddawaj.
Podsumowując, "Bez winy" to kolejna książka Mii Sheridan, którą powinniście przeczytać, bez dwóch zdań! Mia Sheridan stworzyła pełną subtelnej namiętności, emocjonującą i zapadającą głęboko w pamięć czytelnika powieść. Obiecuję Wam, że opowieść o Smoku i Wiedźmie wywoła na waszych twarzach uśmiech od ucha do ucha, rozgrzeje wasze serca, a nawet czasami będzie przyczyną kilku łez. Zdecydowanie jest to lektura idealna na chłodne jesienne wieczory. Polecam z całego serca!
Opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/10/42-mia-sheridan-bez-winy-smok-i-wiedzma.html
Sięgając po "Bez winy" miałam dość duże obawy czy książka zdobędzie moje serce tak samo jak poprzednia powieść autorki. Po sukcesie „Bez słów” Sheridan podniosła bardzo wysoko poprzeczkę… samej sobie. Byłam ciekawa czy historia Graysona i Kiry będzie...
2016-09-16
Opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/09/35-marcin-hybel-ballada-o-przestepcach.html#more
„Ballada o przestępcach” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością autora, dlatego kiedy nadarzyła się okazja, by poznać chociaż jedną jego książkę, nie wahałam się. Mimo to miałam pewne obawy, gdyż jest to powieść zupełnie odmienna od tych, po które zazwyczaj sięgam. Ale jak to kiedyś sobie obiecałam – warto poszerzać horyzonty. I tak ja, zagorzała fanka romansów, sięgnęłam po powieść przygodową. Jednak już na samym początku zostałam pozytywnie zaskoczona, akcja pędzi od pierwszej strony sprawiając, że moje wcześniejsze wątpliwości, co do wyboru lektury zostały rozwiane.
Historia Williama i Gilberta osadzona jest w realiach średniowiecznej Anglii. Jest to powieść przygodowa z tłem historycznym, a odniesienia autora do autentycznych wydarzeń z dziejów XIV wiecznej Anglii nadają tylko powieści realizmu i zwiększają głębie jej przekazu. Uwierzcie mi Marcin Hybel zadbał o każdy szczegół, stworzył pełną napięcia i zwrotów akcji powieść, która wciąga czytelnika i rozbudza jego wyobraźnię. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że już dawno nie czytałam książki, przy której tak dobrze bym się bawiła. Zdecydowanie lektura "Ballady o przestępcach" nie była marnowaniem czasu!
Książka napisana jest bardzo plastycznym, obrazowym językiem, nie zabrakło tu również słów zaczerpniętych rodem z zamierzchłych czasów, więc takie stwierdzenia jak „wżdy”, „tuszę”, „jegomość” nie są rzadkością w powieści. Jednak wyrażenia te nie zostały użyte przez autora w nadmiarze, dlatego też książka jest bardzo łatwa w odbiorze dla przeciętnego czytelnika. Bardzo dużym plusem powieści jest fabuła, która wciąga i zaskakuje na każdym kroku oraz trzyma w napięciu do ostatniej kartki. Były momenty, w których moje emocje sięgały zenitu. W książce nie zabrakło również tak uwielbianego przeze mnie wątku miłosnego, jednak został on zepchnięty na dalszy plan. Jednak w pewnym stopniu miłość Williama do córki jednego z łotrzyków ma znaczący wpływ na kolej jego losów.
Nie sądziłam, że spod pióra polskiego autora może wyjść, aż tak dobra powieść przygodowa, co więcej jest to opowieść o wielkiej woli przetrwania, o zemście, o cierpieniu i czyhającym na każdym kroku niebezpieczeństwie. Bowiem w świecie łotrzykowskich porachunków nikt nie może czuć się bezpiecznie, a sytuacja może zmienić się w każdej chwili na naszą niekorzyść. Również w ciekawy sposób zostali zaprezentowaniu bohaterowie powieści. Autor stworzył wyrazistych i pełnokrwistych bohaterów zarówno tych pierwszoplanowych jak i pobocznych. Bardzo przypadła mi do gustu kreacja Williama, który okazał się być łotrzykiem o w miarę dobrym sercu. Jak mało kto potrafił zlitować się nad drugim człowiekiem i pomóc w potrzebie. Sami przyznacie, że jak na rabusia są to niespotykane cechy. Jednak mimo to William posiadał swoją mroczną, wykształconą przez Gildię stronę - potrafił być również bezwzględny, pyszałkowaty i arogancki. Zarówno Gilbert jak i William okazali się być bardzo złożonymi postaciami. Życie w Gildii zmieniło i wykształciło ich charakter, niekoniecznie w tym pożądanym kierunku. Mimo, że po porwaniu trafiają do zupełnie obcego im świata pełnego przemocy i niebezpieczeństw, to dość szybko godzą się ze swoim losem, a Gildia Królewska staje się ich drugim domem. Autor tym samym potwierdził w swojej książce tezę, że człowiek nie jest z natury zły, tylko to środowisko go takim stwarza.
Podsumowując, „Ballada o przestępcach” jest pełną zwrotów akcji i trzymającą w napięciu opowieścią o sile przetrwania, miłości oraz walce na śmierć i życie. Powieść posiada wciągającą, pełną zaskakujących momentów fabułę, nietuzinkowych i wyrazistych bohaterów oraz ciekawe wątki poboczne. Całość jest idealna, nie tylko dla fanów gatunku, ale dla wszystkich tych, którzy chcą przeżyć przygodę i przenieść się do średniowiecznej Anglii, a przy tym dobrze się bawić. Polecam!
Opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/09/35-marcin-hybel-ballada-o-przestepcach.html#more
„Ballada o przestępcach” była moim pierwszym spotkaniem z twórczością autora, dlatego kiedy nadarzyła się okazja, by poznać chociaż jedną jego książkę, nie wahałam się. Mimo to miałam pewne obawy, gdyż jest to powieść zupełnie odmienna od tych,...
2016-09-10
Opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/09/33-brenna-yovanoff-wysnione-miejsca.html
Brenna Yovanoff w „Wyśnionych miejscach” przenosi czytelnika do skomplikowanego, nastoletniego świata, gdzie liczy się tylko popularność, uroda, władza oraz nieskazitelność pod każdym możliwym względem, a wszelkie odstępstwa od normy zasługują na pogardę otoczenia. Autorka nakreśla nam niezbyt optymistyczną wizję takiego życia, życia do którego główni bohaterowie czyli Marshall i Waverly mimo ogromnych starań nie potrafią się przystosować. Obydwoje są nadzwyczaj wrażliwymi, empatycznymi osobami, które aby zagłuszyć swoje uczucia i myśli stosują pewne mechanizmy obronne. Jednak jak się okazuje na dłuższą metę nie zdają one egzaminu i ich zawodzą. Dużym zaskoczeniem była dla mnie fabuła książki, nie sądziłam, że akcja potoczy się w taki sposób. Nie przypuszczałam również, że książka aż tak bardzo mnie wciągnie. Autorka skupiła się na wewnętrznych pragnieniach Marshalla i Waverly, które dochodziły do głosu dopiero wtedy, gdy obydwoje spotykali się ze sobą we śnie. Jest to zarazem piękne jak i tragiczne, gdyż na jawie ta dwójka nosząc swoje maski nigdy by się ze sobą nie spotkała i nie zamieniła ani jednego słowa. Marshall i Waverly na pierwszy rzut oka stanowią swoje całkowite przeciwieństwa. Ona popularna, piękna, z dobrymi ocenami. On niezbyt lubiany, typowy zły chłopiec, który nie przejmuje się szkołą i woli imprezy od prawdziwego życia. Jednak spotykając się ze sobą w snach Marshall i Waverly odkrywają, że łączy ich więcej niż mogli kiedykolwiek przypuszczać. Kiedy pokazują prawdziwych siebie, odsłaniają swoje pokiereszowane dusze okazuje się, że są dla siebie niezbędni i nie potrafią bez siebie żyć. Jednak czy to co było prawdziwe we śnie, jest równie prawdziwe na jawie?Brenna Yovanoff pomimo lekkiej fabuły porusza trudne tematy. Pokazuje, że w życiu codziennym każdy z nas nosi maski, które mają za zadanie pokazywać lepszą stronę naszej osobowości. Przez cały czas wystawieni jesteśmy na oceny innych, na każdym kroku ktoś wyrabia sobie na nasz temat opinie, a my nie mamy na to żadnego wpływu. Jedne osoby się tym nie przejmują i pozostają sobą, ale inne tak samo jak Waverly odgrywają jakąś rolę, podporządkowują się do wymagań otoczenia, stają się takimi osobami jakimi świat chce ich widzieć. Jak się okazuje na dłuższą metę takie życie nie staje się łatwiejsze. Im bardziej udajemy kogoś innego, tym bardziej zatracamy samych siebie. Podsumowując, książka „Wyśnione miejsca” okazała się najpiękniejszym snem na jawie, od którego ciężko było mi się oderwać. Autorka stworzyła piękną, wzruszającą powieść o niebanalnej, wciągającej fabule, zaskakujących zwrotach akcji oraz ciekawych, nieszablonowych bohaterach. Historia Waverly i Marshalla mimo że trochę nierzeczywista, to poruszyła mnie do głębi. "Wyśnione miejsca" polecam wszystkim miłośnikom gatunku NA, ale również osobom, które pragną przeżyć emocjonującą, pełną wzruszeń przygodę. Jednym słowem polecam!
Opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/09/33-brenna-yovanoff-wysnione-miejsca.html
Brenna Yovanoff w „Wyśnionych miejscach” przenosi czytelnika do skomplikowanego, nastoletniego świata, gdzie liczy się tylko popularność, uroda, władza oraz nieskazitelność pod każdym możliwym względem, a wszelkie odstępstwa od normy zasługują na...
opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/09/31-sc-stephens-bezmyslna.html
Historie oparte na trójkącie miłosnym są coraz popularniejszym wątkiem w literaturze kobiecej. Im więcej poznaje książek właśnie z taką fabułą, tym częściej zastanawiam się co sprawia, że jedne historie zapadają głęboko w pamięć, a inne wywołują niesmak i zażenowanie. Myślę, że w dużej mierze zależy to od tego w jaki sposób autor przedstawił bohaterów, a już szczególnie postać kobiecą, która w literaturze tego typu odgrywa ogromną rolę. W końcu to kobieta jest źródłem, głównym punktem trójkąta miłosnego i często to właśnie z jej perspektywy poznajemy całą historię. Jako czytelnicy bardzo krytycznie potrafimy ocenić postać literacką i wytknąć jej wszystkie błędy, a według mnie szczególnie krytycznie odnosimy się do bohaterek literackich, które uwikłane są w romans i zdradzają swojego partnera.
Po przeczytaniu książki S.C. Stephens bardzo trudno było mi stwierdzić czy pokochałam tą historię czy jej nienawidzę. Zazwyczaj nie mam z tym problemu. Jednak ta książka wywołała we mnie tak sprzeczne emocje, że jednoznaczne zaklasyfikowanie jej do jednej grupy jest niemożliwe.
Fabuła książki podąża za wiadomym schematem, jednak mimo to dużym zaskoczeniem (niekoniecznie pozytywnym) było dla mnie postępowanie głównej bohaterki. Kiera jak sama o sobie mówi jest naiwną i zakompleksioną dziewczyną, która podejmuje najważniejsze decyzje pod wpływem chwili niekoniecznie zastanawiając się nad ich konsekwencjami. Niestety to widać w jej lekkomyślnym zachowaniu, a tytuł powieści idealnie charakteryzuje główną bohaterkę. „Bezmyślna” w stu procentach odzwierciedla naturę Kiery, nigdy jeszcze nie czytałam książki, gdzie bohaterka postępowałaby w aż tak egoistyczny i perfidny sposób. Nie wiem w jaki sposób mam odbierać postać głównej bohaterki, czy zrobienie jej przysłowiowym czarnym charakterem było zabiegiem celowym autorki czy wyszło tak przypadkowo. Dla mnie zdecydowanie Kiera pozostawiła po sobie niezbyt dobre wrażenie. Co do pozostałych bohaterów to z całego serca było mi szkoda zarówno chłopaka Kiery, Danny’ego jak i Kellana, a zwłaszcza tego drugiego. Autorka przedstawiła nam obraz „złego chłopca” i gwiazdy rocka, który jednak po tą fasadą kryje najbardziej wrażliwe wnętrze jakie do tej pory poznałam u bohaterów męskich (może za wyjątkiem Archera z „Bez słów). Kellan w całej swojej otoczce podrywacza, kobieciarza, faceta, który nie przywiązuje większego znaczenia do imienia kobiety, z którą aktualnie się spotyka, ukrywa poranioną przeszłością duszę. Skrywa człowieka, który za wszelką cenę szuka miłości, zainteresowania, nie ważne czy to będzie na chwilę czy na zawsze. Kellan zdobył moje serce dobrocią, wrażliwością, szczerością, lojalnością, ale też tym jak pomimo wszystko traktował Kierę, nieważne ile bólu by mu zadała.
Zaletą powieści jest przede wszystkim plastyczny język. Autorka dość dobrze przedstawiła rozterki głównej bohaterki oraz emocje, które towarzyszą tak trudnej decyzji, przed którą stanęła Kiera. Książkę mimo jej sporej objętości przeczytałam w ekspresowym tempie, nie mogłam oderwać się od lektury. Za wszelką cenę musiałam poznać zakończenie tej historii. Zapewniam Was, ta opowieść wywoła w was wiele emocji i poruszy nieco wrażliwsze dusze. A jaką lekcję można wyciągnąć po lekturze „Bezmyślnej”? Nigdy, nigdy nie baw się w trójkąty, mają one ostre rogi i zawsze ktoś zostanie ze złamanym sercem. Myślę, że autorka odmalowała dość smutny obraz takiego związku. Związku, który rani, przez który się cierpi, a którego mimo wszystko nie jest się w stanie zakończyć. Czy coś tak dobrego jak miłość może być jednocześnie tak złe? Okazuje się, że tak.
opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/09/31-sc-stephens-bezmyslna.html
Historie oparte na trójkącie miłosnym są coraz popularniejszym wątkiem w literaturze kobiecej. Im więcej poznaje książek właśnie z taką fabułą, tym częściej zastanawiam się co sprawia, że jedne historie zapadają głęboko w pamięć, a inne wywołują niesmak i...
2016-09-01
Recenzja pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/09/30-kristy-bromberg-hard-beat-taniec-nad.html
Kristy Bromberg rozwija swój talent pisarski w zawrotnym tempie. Każda kolejna książka autorki jest lepsza od poprzedniej, a „Hard Beat” jest według mnie jak do tej pory jej najlepszym dziełem. Autorka tym razem zabiera nas w podróż do świata Tannera Thomasa (dla wtajemniczonych brata Rylee) próbującego zapomnieć o dotkliwej stracie, która go spotkała. Autorka bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie kreacją głównego bohatera. Tanner jest zupełnym przeciwieństwem mężczyzn, do których przywykłam w literaturze erotycznej. Nie jest opryskliwy, nie dominuje, jego język nie obfituje w wulgaryzmy, a jego przemyślenia są bardzo dojrzałe i głębokie. Nie jest to typowy playboy, tylko mężczyzna z krwi i kości, który u kobiet ceni coś więcej niż tylko ładny wygląd. Tanner jako korespondent wojenny ryzykuje życie każdego dnia, jednak „haj”, którego doświadcza za każdym razem gdy trafia na trop rekompensuje mu to ryzyko. Żyje chwilą, pędzi niczym błyskawica i wspina się po kolejnych szczeblach kariery dziennikarskiej, jednak jedno spotkanie z tajemniczą Beaux każe mu zwolnić, zatrzymać się i odetchnąć. Znajomość z początkowej wzajemnej niechęci powoli przeradza się w głębokie uczucie, pełne namiętności, pożądania, ale i mrocznych sekretów. Czy miłość w kraju ogarniętym wojną, gdzie każdy dzień może być ostatnim, jest możliwa? Kristy Bromberg udowadnia, że tak, jednak jest to miłość intensywniejsza, silniejsza, podszyta strachem i groźbą utraty tej bliskiej nam osoby. „Hard Beat” to całkiem nowa opowieść o miłości. Wszystko co zdarzyło się w książce było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Nie jest to kolejna wyświechtana historyjka o miłości, gdzie wszystko zmierza do takiego samego zakończenia. „Hard Beat” napisana jest plastycznym, łatwym w odbiorze językiem, gdzie zachowano równowagę pomiędzy dialogami a opisami. Autorka tym razem skupiła się bardziej na emocjonalnej części relacji damsko-męskich niż na scenach seksu pomiędzy bohaterami. Czytając niemal możemy poczuć tą silną, emocjonalną więź pomiędzy Tannerem i Beaux, możemy poczuć ten sam strach, tęsknotę, ale i wielką miłość. Tak jak wspomniałam sceny erotyczne w książce nie dominują. Autorka jednak przedstawiła je w bardzo subtelny, wyważony sposób, zupełnie inny niż w swoich poprzednich książkach. Było to dla mnie miłe zaskoczenie. Porównując „Hard Beat” z pozostałymi książkami serii Driven, muszę stwierdzić, że jest to chyba najbardziej dojrzała powieść tej autorki. Książka dotyka problemów związanych z utratą bliskiej osoby, niewyobrażalnej tęsknoty oraz sile i determinacji, by walczyć o tych, których się kocha. Podczas czytania doświadczyłam całej palety emocji. Czułam smutek, radość, wzruszenie, złość, podejrzliwość i ulgę. Każda kolejna kartka powieści wciągała mnie coraz głębiej w historię Tannera i Beaux sprawiając, ze trudno było mi się oderwać od lektury.
Recenzja pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/09/30-kristy-bromberg-hard-beat-taniec-nad.html
Kristy Bromberg rozwija swój talent pisarski w zawrotnym tempie. Każda kolejna książka autorki jest lepsza od poprzedniej, a „Hard Beat” jest według mnie jak do tej pory jej najlepszym dziełem. Autorka tym razem zabiera nas w podróż do świata...
2016-08-27
Opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/08/29-k-n-haner-sny-morfeusza.html#more
„Sny Morfeusza” były moim pierwszym spotkaniem z twórczością K.N Haner. Nie spodziewałam się tego, że polska autorka zaskoczy mnie tak pozytywnie, tworząc pełnokrwisty erotyk, który wciąga czytelnika od pierwszej strony i nie pozwala oderwać się na długie godziny. Powieść K.N. Haner przenosi czytelnika w świat demonicznego Morfeusza, gdzie erotyczne sny stają się rzeczywistością, a ukryte głęboko pragnienia zostają zaspokojone. Jest to świat pełen mrocznych tajemnic, ognistego pożądania oraz namiętności, która rozpali zmysły każdego z was. Taka mieszanka uderza do głowy, pobudza wyobraźnię i sprawia, że masz ochotę na więcej.
Powieść pisana jest dość plastycznym, prostym w odbiorze językiem, w którym jednak nie brakuje wulgaryzmów, ale mimo to czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Fabuła „Snów Morfeusza” nie jest zaskakująca, jest to typowy erotyk, z dość schematyczną kolejnością zdarzeń. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to polskie „Pięćdziesiąt twarzy Greya” jednak w jak najlepszym wydaniu.
Na duży plus zasługują sceny erotyczne, które K.N Haner dopracowała w nawet najmniejszym szczególe. Autorka stanęła na wysokości zadania tworząc sceny, które pobudzają i rozpalają czytelnika do czerwoności. Szczerze mówiąc już dawno nie czytałam erotyku z tak dobrze skonstruowanymi scenami seksu, które działają na wyobraźnię. Namiętność i wzajemne pożądanie pomiędzy bohaterami jest niezaprzeczalne. Na pochwałę zasługuje również postać Adama/Morfeusza. Oczywiście jak możecie się spodziewać ma on w sobie wszystkie cechy typowe dla bohatera erotyku. Jest mega przystojny, bajecznie bogaty, pewny siebie, tajemniczy i dominujący, ale mimo, że postać ta jest bardzo schematyczna, to całokształt tworzy niezwykle intrygującą mieszankę. Podczas czytania książki najbardziej ciekawiła mnie podwójna natura Adama/Morfeusza oraz jego mroczna i tajemnicza przeszłość, która niestety w pierwszym tomie nie została czytelnikowi w pełni przybliżona. Jednak mój apetyt został skutecznie przez autorkę zaostrzony!
Podsumowując, „Sny Morfeusza” są przede wszystkim rozpalającą zmysły erotyczną podróżą w głąb ukrytych pragnień, gdzie bohaterowie przekraczają swoje granice, a każda kolejna kartka książki wciąga coraz głębiej w świat bezlitosnego Morfeusza. K. N Hanner spełniła wszystkie moje oczekiwania. Dostałam stuprocentową powieść erotyczną, mnóstwo gorących scen miłosnych oraz wciągającą fabułę, która nie pozwala oderwać się od czytania. Książkę polecam nie tylko fanom gatunku, ale wszystkim tym, którym brakuje mocnych wrażeń. Uwierzcie mi „Sny Morfeusza” wciągną Was w bardzo niebezpieczną grę, a wy bez wahania podejmiecie to wyzwanie!
Opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/08/29-k-n-haner-sny-morfeusza.html#more
„Sny Morfeusza” były moim pierwszym spotkaniem z twórczością K.N Haner. Nie spodziewałam się tego, że polska autorka zaskoczy mnie tak pozytywnie, tworząc pełnokrwisty erotyk, który wciąga czytelnika od pierwszej strony i nie pozwala oderwać się na długie...
Ta opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/08/25-anna-todd-after-bez-siebie-nie.html
Muszę powiedzieć, że na taką książkę czekałam od pierwszej części serii After! Po niezbyt zachwycających kolejnych częściach serii w końcu doczekałam się części czwartej, która okazała się być zupełnym przeciwieństwem części drugiej i trzeciej. Autorka pozytywnie mnie zaskoczyła, tym jak poprowadziła fabułę książki. Nie znajdziemy już tutaj nieprzerwanych kłótni i rozstań pomiędzy bohaterami. Fabuła została przez autorkę bardzo wzbogacona licznymi wątkami pobocznymi. Tym razem bohaterowie zachowują się inaczej niż do tego przywykłam po poprzednich częściach. Był to dla mnie szok, ale bardzo przyjemny. Również dużym zaskoczeniem było to jak potoczyły się losy bohaterów, nie sądziłam, że tak to wszystko będzie wyglądać. Liczyłam na proste i przewidywalne zakończenie. Jednak taki rozwój fabuły okazał się strzałem w dziesiątkę. Czułam podenerwowanie, wzruszenie, niecierpliwość, złość, radość, tym razem autorka stanęła na wysokości zadania i stworzyła wciągającą i zaskakującą opowieść. „After. Bez siebie nie przetrwamy” pokazuje podróż Tessy i Hardina w głąb samych siebie. Bohaterowie zaczynają dostrzegać swoje wady, stają się bardziej dojrzali, a ich zachowanie nie jest tak dziecinne jak w poprzednich częściach. „After. Bez siebie nie przetrwamy” jest ciekawym zakończeniem całej serii, które wnosi nieco światła w tą mroczną historię miłosną. Jeżeli byliście zawiedzeni poprzednimi częściami After, myślę, że akurat część czwarta przypadnie wam do gustu. Czytanie historii opisanej w After kosztowało mnie wiele nerwów, ale również wiele razy wywoływało na mojej twarzy uśmiech jak i łzy. Czy bym ponownie przeczytała całą serię? Całej na pewno nie! Ale chętnie sięgnęłabym jeszcze raz po część pierwszą. Mimo, że przez większą część historii Tessy i Hardina byłam zdenerwowana i wkurzona i odkładałam książkę to i tak coś mnie do tej serii ciągnęło.
Ta opinia pochodzi z mojego bloga --> http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/08/25-anna-todd-after-bez-siebie-nie.html
Muszę powiedzieć, że na taką książkę czekałam od pierwszej części serii After! Po niezbyt zachwycających kolejnych częściach serii w końcu doczekałam się części czwartej, która okazała się być zupełnym przeciwieństwem części drugiej i trzeciej. Autorka...
2016-07-09
Błąd jest drugą częścią serii Off-Campus od Elle Kennedy. Jednak nie jest to kontynuacja losów bohaterów z pierwszej części. Tym razem zagłębiamy się w historię znanego już Logana i Grace. Książka nadal utrzymana jest w takiej samej konwencji jak wcześniejsza część. Mamy tutaj narrację dwutorową z perspektywy obojga bohaterów. Nawet gdyby rozdziały nie były zatytułowane odpowiednim imieniem, to i tak nie byłoby problemu z rozróżnieniem z czyjej perspektywy jest pisany. W przypadku rozdziałów dotyczących Logana, Elle posłużyła się bardziej wulgarnym językiem, który jednak nie jest przesadzony, a wszystko nie przekracza granicy dobrego smaku. Książka napisana jest prostym, a jednocześnie zabawnym językiem, dlatego też Błąd czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Jest to typowa lekka lektura, przy której czytelnik może się odprężyć i zrelaksować. Nie znajdziemy tutaj łamiących serce wydarzeń czy wciskających w fotel zwrotów akcji. Fabuła książki jest raczej spokojna. Bardzo podobała mi się kreacja głównych bohaterów. Chociaż muszę stwierdzić, że wolałam Grace przed przemianą. Jej niewinność, delikatność oraz gadulstwo gdy się denerwowała były ujmujące. Trochę mi tego brakowało w dalszej części książki. Szczerze mówiąc liczyłam na to, że przemiana z szarej myszki jaką była Grace na pewną siebie kobietę będzie bardziej spektakularna. Niestety zawiodłam się. Owa przemiana oprócz zmiany wyglądu i większego oporu wobec zalotów Logana, była kiepska. Zawiodłam się również warunkami jakie Grace postawiła Loganowi, a które miał spełnić, by się z nią umówić. Tutaj tez liczyłam na więcej, więcej trudu z jego strony, trudniejsze zadania, a przede wszystkim bardziej opisane przez autorkę. Natomiast postać Logana bardzo przypadła mi do gustu od pierwszej strony. Pod maską podrywacza i playboya znalazłam uczciwego, wrażliwego na krzywdę innych i odpowiedzialnego mężczyznę. Jego starania o Grace były urocze. Mimo paru niedociągnięć polubiłam głównych bohaterów, autorka stworzyła ich w sposób bardzo realistyczny, nieprzesadzony, dlatego też łatwiej jest czytelnikowi się z nimi utożsamiać. Podsumowując, Błąd mimo paru wad, jest książką, wartą przeczytania. Nie żałuję żadnej godziny spędzonej z nią na kolanach. Historia wciąga i pozostawia czytelnika zrelaksowanego i odprężonego, a to jest chyba najważniejsze. Znajdziecie tutaj prostą fabułę, która nie przytłacza czytelnika zawiłościami w życiu bohaterów, trochę zabawnych sytuacji, które was rozśmieszą, a przede wszystkim poznacie historię miłosną Grace i Logana. Książkę polecam wszystkim miłośnikom wcześniejszej części serii, ale również dla osób, które jeszcze nie miały szansy przeczytać żadnej książki autorki. Jeżeli szukacie książki idealnej na wakacje to Błąd zdecydowanie jest dobrym wyborem.
Błąd jest drugą częścią serii Off-Campus od Elle Kennedy. Jednak nie jest to kontynuacja losów bohaterów z pierwszej części. Tym razem zagłębiamy się w historię znanego już Logana i Grace. Książka nadal utrzymana jest w takiej samej konwencji jak wcześniejsza część. Mamy tutaj narrację dwutorową z perspektywy obojga bohaterów. Nawet gdyby rozdziały nie były zatytułowane...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-06-29
Było to moje drugie już spotkanie z książką Elle Kennedy. W świetle nadchodzącej w lipcu premiery kolejnej części serii ("Błąd"), postanowiłam odświeżyć sobie pamięć. Po raz kolejny zostałam jednocześnie przez autorkę rozbawiona śmiesznymi dialogami i sytuacjami jak również po raz kolejny wzruszyłam się poruszanymi w książce problemami. Jednak zapewniam Was Układ to nie książka, na której będziecie płakać i wylewać hektolitry łez, może pojedyńcze łzy się pojawią, ale na tym koniec. To co jest pewne to to, że książka rozbawi Was na całego. Mimo poruszanych trudnych tematów czytelnik nie jest nimi przytłoczony, tak naprawdę główną rolę w fabule odgrywa rodzące się uczucie pomiędzy bohaterami. Wzajemne przekomarzania się bohaterów oraz romantyczne chwile pomiędzy nimi tworzą niezwykły klimat książki. Autorka uświadamia nam, że z każdej sytuacji istnieje jakieś wyjście, demony z przeszłości zawsze będą miały wpływ na nasze życie, ale to my decydujemy w jakim stopniu. Nie na próżno na początku porównałam książkę do komedii romantycznej, według mnie Układ jest właśnie taką książką, która czasami nas rozbawi, a czasami wyciśnie parę łez ze wzruszenia. Układ z całego serca Wam polecam, jest to książka idealna na letnie wieczory.
Było to moje drugie już spotkanie z książką Elle Kennedy. W świetle nadchodzącej w lipcu premiery kolejnej części serii ("Błąd"), postanowiłam odświeżyć sobie pamięć. Po raz kolejny zostałam jednocześnie przez autorkę rozbawiona śmiesznymi dialogami i sytuacjami jak również po raz kolejny wzruszyłam się poruszanymi w książce problemami. Jednak zapewniam Was Układ to nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMyślę, że to jest najlepsza część serii Driven. Wszystko to co rozgrywa się w tej części to mozaika najrozmaitszych uczuć zaczynając od śmiechu, złości po łzy! Uwielbiam takie opowieści dlatego polecam książkę dla wszystkich wielbicieli tego gatunku.
Myślę, że to jest najlepsza część serii Driven. Wszystko to co rozgrywa się w tej części to mozaika najrozmaitszych uczuć zaczynając od śmiechu, złości po łzy! Uwielbiam takie opowieści dlatego polecam książkę dla wszystkich wielbicieli tego gatunku.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dzisiaj przychodzę do Was z książką, na którą czekałam od chwili gdy "pochłonęłam" trzy poprzednie tomy serii. Już na wstępie zaznaczę, że seria Driven jest bezsprzecznie jedną z moich ulubionych. Mimo to mam nadzieję, że uda mi się przedstawić w miarę obiektywną recenzję.
Seria Driven to debiut pisarski Kristy Bromberg. Co ciekawe autorka ową serię napisała pod wpływem impulsu, co zaowocowało bardzo dobrymi recenzjami w liczących się pismach jak i aprobatą wielu czytelniczek. Aktualnie seria Driven liczy aż osiem tomów, jednak nie wszystkie zostały wydane w Polsce. Raced. Ścigany uczuciem to czwarta część serii. Trzy poprzednie tomy czyli Driven, Fueled oraz Crashed napisane zostały z perspektywy głównej bohaterki - Rylee Thomas. Natomiast Raced przedstawia historię opowiedzianą z punktu widzenia Coltona Donavana.
Colton to typowy niegrzeczny chłopiec, który może mieć każdą kobietę - wystarczy że skinie palcem. Kierowca rajdowy, którego zbyt duża pewność siebie sprawia, że nie waha się przed przekraczaniem wszelkich granic. Jego motto życiowe brzmi "zakopać ból pod przyjemnością". Żyjąc w rozmyciu i nie zwracając uwagi na szczegóły, nie spodziewa się, że jedno spotkanie zmusi go do zwolnienia tempa. Rylee Thomas to piękna kobieta sukcesu z silną potrzebą kontroli. Po utracie bliskiej osoby żyje w odrętwieniu i żałobie. Spotkanie Coltona jest dla niej jak błysk światła w ciemności. Jednak obydwoje dźwigają bagaż traumatycznych doświadczeń, czy będą w stanie pokonać swoje ograniczenia by walczyć o miłość?
O ile we wcześniejszych częściach mogliśmy śledzić przemyślenia, uczucia i rozterki Rylee, o tyle Raced pozwala nam zajrzeć głębiej w skomplikowaną duszę Coltona. A uwierzcie mi jest bardzo skomplikowana! Colton już na samym początku znajomości toczy ciągłą walkę pomiędzy swoimi pragnieniami a zasadami, którymi kieruje się w życiu. Kristy Bromberg uchyla nam rąbka tajemnicy pozwalając czytelnikowi lepiej zrozumieć pokręconą logikę działania Coltona oraz spojrzeć na niego bardziej przychylnym okiem. Pomimo tego, że Colton zdobył kawałek mojego serca już po lekturze wcześniejszych części, to po Raced mogę śmiało stwierdzić, że go "wyściguję".
"Rylee może być taką kobietą jakiej zabroniłem sobie zdobywać. Że jest dziewczyną na zawsze, a ja jestem facetem na jedną noc"
Podczas czytania pozytywnie zaskoczyło mnie to, że autorka nie powieliła tradycyjnego schematu właściwego dla tego typu książek (czyli pisanych z perspektywy drugiego bohatera). Powieść podzielona została bowiem na sekcje, gdzie każda dotyczy jednej z trzech poprzednich części. Autorka zdecydowała się przedstawić z perspektywy Coltona tylko wybrane sceny, dzięki temu książka nie jest nudna i czyta się ją z zainteresowaniem. Nigdy nie wiadomo jaka scena będzie następna! Musze przyznać, że wszystkie moje ulubione rozdziały znalazły się w tej książce, z czego bardzo się cieszę. Dodatkowym plusem są komentarze autorki, umieszczone przed każdym rozdziałem wprowadzające czytelnika do sytuacji opisanej w danej scenie. Książka napisana jest lekkim stylem, który sprawia, ze czyta się ją bardzo przyjemnie, jak również nie nuży czytelnika powtarzalnością sformułowań. Oprócz scen gorącego romansu nie zabrakło w niej również tych bardziej zabawnych.
Mimo, że całą historię znałam na pamięć, poznanie jej z punktu widzenia Coltona było zupełnie nowym przeżyciem. Bromberg mistrzowsko zagłębiła się w zakamarki męskiego umysłu, chociaż jak sama wspomniała na wstępie książki, było to nie lada wyzwanie. Raced. Ścigany uczuciem to przede wszystkim opowieść o dwóch złamanych duszach, które dzięki sobie nawzajem odnajdują się na nowo. To historia o pokonywaniu swoich słabości, dawaniu drugich szans i o wielkiej miłości. Miłości tak potężnej, że jest w stanie pokonać wszystko, nawet demony przeszłości.
Podsumowując, Raced. Ścigany uczuciem to książka warta lektury, oczywiście pod warunkiem, że przeczytałeś już wcześniejsze części serii. Miłośnicy gatunku będą usatysfakcjonowani historią miłosną, gdzie od nadmiaru pożądania aż iskrzy. Jest to książka, która zabierze Cię w emocjonalną podróż i już na zawsze będzie miała specjalne miejsce w Twoim sercu.
Dzisiaj przychodzę do Was z książką, na którą czekałam od chwili gdy "pochłonęłam" trzy poprzednie tomy serii. Już na wstępie zaznaczę, że seria Driven jest bezsprzecznie jedną z moich ulubionych. Mimo to mam nadzieję, że uda mi się przedstawić w miarę obiektywną recenzję.
Seria Driven to debiut pisarski Kristy Bromberg. Co ciekawe autorka ową serię napisała pod wpływem...
Alayna Withers właśnie skończyła studia i planuje swoją karierę. Jako dobrze zapowiadająca się przyszła menedżerka klubu nocnego, Alayna ma tylko jedną zasadę: unikać mężczyzn, którzy wywołują w niej obsesyjną miłość. Co zrobi gdy niespodziewanie na jej horyzoncie pojawi się właśnie taki mężczyzna? Czy ulegnie pokusie?
Hudson Pierce jest typowym samcem alfa - silny, niezależny i piekielnie przystojny. Wszystko czego zapragnie ma na wyciągnięcie ręki. Gdy składa Alaynie propozycję nie do odrzucenia, nic już nie będzie takie samo. Każde z nich posiada mroczne tajemnice. Czy pożądanie jakie czują do siebie będzie w stanie zwyciężyć z demonami przeszłości?
Żelazna zasada Alayny zostaje wystawiona na próbę. Kiedy w klubie pojawia się ucieleśnienie jej wszystkich obsesji, udaje jej się nie ulec destrukcyjnym nawykom. Jednak czy na długo? Pokusa jest zbyt wielka. Nieświadoma tego, że przypadkowy klient to nikt inny jak Hudson Pierce - nowy właściciel klubu, dziewczyna stara się zapomnieć o mężczyźnie. Jednak ich ponowne spotkanie wywołuje w niej głęboko skrywane uczucia, z którymi nie potrafi już walczyć. Hudson Pierce jest mężczyzną sukcesu, który osiąga wszystko to co sobie zaplanuje. Jednak jego przyszłość skrywa pewne mroczne fakty, których woli nie ujawniać. Proponuje Alaynie nietypowy układ - w zamian za udawanie miłości jego życia, spłaci wszystkie jej długi. Czy fikcyjny związek ma szansę przekształcić się w coś prawdziwego i trwałego? Mam nadzieję, że tak!
Pokusa jest pierwszym tomem serii Uwikłani autorstwa Laurelin Paige. Książka już od pierwszych kartek wciąga czytelnika dobrze napisaną fabułą oraz lekkim stylem autorki. Jest to typowa powieść erotyczna, z kilkoma pikantnymi scenami, które na długo zostaną w waszej pamięci. Laurelin Paige potrafi dobrze grać na emocjach czytelnika, wzbudzając jednocześnie niepokój, podniecenie, radość czy smutek. Jest to jedna z tych powieści, które pobudzają zmysły, a czytając ma się ochotę tylko na więcej! Książkę jak najbardziej polecam, szczególnie dla wszystkich miłośników gatunku erotycznego.
Alayna Withers właśnie skończyła studia i planuje swoją karierę. Jako dobrze zapowiadająca się przyszła menedżerka klubu nocnego, Alayna ma tylko jedną zasadę: unikać mężczyzn, którzy wywołują w niej obsesyjną miłość. Co zrobi gdy niespodziewanie na jej horyzoncie pojawi się właśnie taki mężczyzna? Czy ulegnie pokusie?
Hudson Pierce jest typowym samcem alfa - silny,...
opinia pochodzi z mojego bloga -->http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/11/53-madeline-sheehan-niepokorna.html#more
„Niepokorna” jest pierwszym tomem cyklu Undeniable autorstwa Madeline Sheehan. Książka w całości burzy nasze wyobrażenie na temat miłości, bliskości czy związków. Autorka zrywa z typowym love story, z ckliwymi opowieściami o trzymaniu się za ręce i patrzeniu sobie głęboko w oczy. Zamiast tego stwarza zupełnie odmienny obraz miłości – toksycznej, zaborczej, nieidealnej, niebezpiecznej, namiętnej, i zdecydowanie nie takiej, której wypatrujemy z wytęsknieniem. „Niepokorna” przedstawia przykład romansu, którego chciałoby się za wszelką cenę uniknąć.
Głównym elementem fabuły jest relacja Evy i Dulce’a pokazana na przestrzeni kilkunastu lat. Bohaterów łączy nietypowa więź już od chwili poznania, gdy pięcioletnia Eva spotyka dwudziestoletniego Dulce’a. Stopniowo przez lata ich relacja ewoluuje od wzajemnego zaciekawienia poprzez pożądanie aż do miłości i nienawiści. Niestety muszę przyznać, że ciężko było mi polubić bohaterów tej powieści. Ich sposób bycia, zachowanie czy tok myślenia wywoływały we mnie negatywne odczucia. Nie potrafiłam zrozumieć łączącej ich relacji, ani tego co autorka chciała nią czytelnikom przekazać. Czy od dziś toksyczna miłość ma stać się nowym wzorem miłości, do którego się dąży? Również nie przemawia do mnie sytuacja, w której główny bohater jawnie nie szanuje swojej partnerki, obraża ją na każdym kroku czy zdradza na jej oczach. Deuce to egoista, który nie potrafi docenić miłości drugiej osoby, zapatrzony w siebie, obiecujący wiele a nie spełniający żadnej z obietnic. Natomiast postać Evy zrobiła mnie bardziej pozytywne wrażenie, pomimo wielu sytuacji skrajnych, odebrałam ją jako osobę lojalną, oddaną oraz zdolną do poświęceń. Chociaż w wielu momentach Eva zasługiwała na potępienie, na niektóre jej przewinienia przymykałam oko.
Nie ukrywam, że w gatunku erotycznym wiele razy można natknąć się na tak zarysowaną fabułę, zwłaszcza jeżeli chodzi o gatunek Dark Erotic. Jednak do tej pory trafiałam na tytuły, gdzie wszystko było wyważone, nie przekraczało pewnych granic. W książce Madeline Sheehan granice zostały przekroczone i niestety nie wróży to nic dobrego.
Autorka już na samym początku książki balansuje niebezpiecznie blisko granicy dobrego smaku, czasami ją niestety przekraczając, a tym samym wywołując na mojej twarzy grymas zniesmaczenia. Podczas czytania „Niepokornej” trafiłam na kilka zgrzytów, które skutecznie obniżały moją ocenę książki. Tym co najbardziej mnie zszokowało był moment, gdy trzydziestoletni bohater mówi o dwunastolatce „pociągająca” prawiąc komplementy dotyczące jej ciała. Chyba autorka trochę się zagalopowała i namalowała nam przed oczami dość dziwną scenę. Kolejnym zgrzytem były dialogi. Czasami miałam wrażenie, że wypowiadane przez bohaterów zdania czy zwroty nijak mi do nich nie pasują. Słowo „rety” czy „o żesz ty” wypowiadane przez umięśnionego szefa gangu motocyklowego trochę mi się gryzie z tym w jaki sposób wyobraziłam sobie jego postać.
Jednak pomimo kilku minusów, książka zaskakuje nieszablonową fabułą, trzymającymi w napięciu zwrotami akcji oraz scenami, które mrożą krew w żyłach. Autorka szokuje na każdym kroku, stawiając bohaterów w sytuacjach bez wyjścia, wyzwalając w czytelniku skrajne emocje. „Niepokorną” przeczytałam w zadziwiająco szybkim tempie, za wszelką cenę musiałam poznać zakończenie tej historii. Autorka w swojej powieści przekracza wszelkie granice, dlatego sięgając po „Niepokorną” musicie być przygotowani na jazdę bez trzymanki.
Podsumowując, „Niepokorna” to pełna sprzeczności historia o bezgranicznej miłości. Miłości, która rani, zmusza do poświęceń, a jednocześnie taka, której bohaterowie nie potrafią się wyrzec. Emocje podczas lektury zapewnione! Czytacie na własną odpowiedzialność!
opinia pochodzi z mojego bloga -->http://zaczytanabloguje.blogspot.com/2016/11/53-madeline-sheehan-niepokorna.html#more
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„Niepokorna” jest pierwszym tomem cyklu Undeniable autorstwa Madeline Sheehan. Książka w całości burzy nasze wyobrażenie na temat miłości, bliskości czy związków. Autorka zrywa z typowym love story, z ckliwymi opowieściami o trzymaniu się za ręce i...