-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant11
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
"Marzyciele często mają rację. I to właśnie oni zmieniają świat, a nie ci, co chowają głowę w piasek".
Dom rodziny Bille to nie tylko tytułowe sekrety, które zbudowały cały klimat tej historii. To puste pokoje symbolizujące zmiany zachodzące w naszym życiu. To drugie szanse, które nie każdy ma odwagę odpowiednio wykorzystać. To także skomplikowane ludzkie relacje, których kwintesencję tak treściwie umie wyrazić słowem Agnieszka Janiszewska.
Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie autorka pracuje jako nauczycielka tego przedmiotu w liceum ogólnokształcącym. Zgodnie z nabytym wykształceniem, pasjonuje ją historia, lubi także podróże, w trakcie których zwiedza różnorodne zabytki. Mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości.
Mecenas Julian Bille oświadcza swoim dwóm dorosłym już córkom, że żeni się z Zuzanną, młodszą od siebie gosposią pracującą w jego domu, która od wielu lat uczestniczy w życiu rodziny. Róża i Urszula nie akceptują decyzji ojca, nie mogąc zrozumieć, dlaczego tata popełnia taki mezalians. Próbując dociec prawdy, kobiety krok po kroku odkrywają rodzinne sekrety, które rzucają nowe światło na chorobę ich zmarłej matki.
Już dwa pierwsze człony tytułu nowej dylogii Agnieszki Janiszewskiej zapowiadają nie lada gratkę dla miłośników powieści obyczajowych lubiących odkrywać rodzinne tajemnice zamaskowane w domach pozornie wyglądających na idealne. "Sekrety domu Bille" to bowiem dwutomowa opowieść o rodzinie ze wszelkimi jej dobrymi i złymi stronami, mająca w wielu aspektach uniwersalny charakter. Agnieszka Janiszewska kreśli portret członków familii Bille, kładąc głównie nacisk na emocje targające poszczególnymi bohaterami. Nie ucieka też od przeszłości mającej kolosalny wpływ na to, kim obecnie są oraz uwypukla często trudną relację matka-córka. Pomimo tego, że to powieść fabularnie dość kameralna to jednak w perspektywie psychologicznej i socjologicznej, niezwykle treściwa, co niewątpliwie stanowi jej atut.
Agnieszka Janiszewska snuje historię rodziny Bille, umiejętnie dozując czytelnikowi wiedzę, która może w końcu wyjaśnić wszelakie sekrety domu. Podczas lektury tej powieści towarzyszy więc intensywnie odczuwalne napięcie i swoisty apetyt na jak najszybsze poznanie wszystkich faktów. Warto przy tym dodać, że po zakończeniu pierwszego tomu wiadomo już coś niecoś na temat zmarłej Eweliny, wiadomo kim była Teresa Chęcińska, ale tak naprawdę, dopiero druga część przynosi odpowiedzi na najważniejsze pytania. I jak się okazuje fabuła dość mocno zaskakuje, bo tajemnic jest więcej, niż można się spodziewać.
"Sekrety domu Bille" to niewątpliwie życiowa opowieść o pokręconych ludzkich losach, która wywołuje sporo przemyśleń, a to cenimy najbardziej w wartościowej literaturze obyczajowej. Jedną z takowych refleksji, która zostanie ze mną na dłużej jest pytanie, która pada pod koniec pierwszego tomu dylogii, a mianowicie: "co my właściwie możemy wiedzieć o własnych rodzicach?". Ważnym punktem do rozważań staje się także siostrzana relacja, która na przykładzie dwóch zupełnie różnych bohaterek, jakimi są Róża i Urszula, pokazuje jak trudno czasami jest się porozumieć.
Od lektury nowej dylogii Agnieszki Janiszewskiej nie sposób się oderwać, nie poznając wszystkich tytułowych sekretów, a gwarantuję, że jest ich naprawdę sporo. Autorka zabierając czytelnika do domu rodziny Bille pokazuje, że każdy z nas posiada swoje tajemnice, a przeszłość zawsze wraca niczym bumerang. Poznając losy Juliana, jego córek, Zuzanny i Eweliny, miałam przeświadczenie, że rodzina Bille istnieje w rzeczywistości, a to chyba najlepsza rekomendacja, jaką mogą napisać o tej powieści.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Marzyciele często mają rację. I to właśnie oni zmieniają świat, a nie ci, co chowają głowę w piasek".
Dom rodziny Bille to nie tylko tytułowe sekrety, które zbudowały cały klimat tej historii. To puste pokoje symbolizujące zmiany zachodzące w naszym życiu. To drugie szanse, które nie każdy ma odwagę odpowiednio wykorzystać. To także skomplikowane ludzkie relacje, których...
"Marzyciele często mają rację. I to właśnie oni zmieniają świat, a nie ci, co chowają głowę w piasek".
Dom rodziny Bille to nie tylko tytułowe sekrety, które zbudowały cały klimat tej historii. To puste pokoje symbolizujące zmiany zachodzące w naszym życiu. To drugie szanse, które nie każdy ma odwagę odpowiednio wykorzystać. To także skomplikowane ludzkie relacje, których kwintesencję tak treściwie umie wyrazić słowem Agnieszka Janiszewska.
Agnieszka Janiszewska ukończyła historię na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie autorka pracuje jako nauczycielka tego przedmiotu w liceum ogólnokształcącym. Zgodnie z nabytym wykształceniem, pasjonuje ją historia, lubi także podróże, w trakcie których zwiedza różnorodne zabytki. Mieszka w jednej z podwarszawskich miejscowości.
Mecenas Julian Bille oświadcza swoim dwóm dorosłym już córkom, że żeni się z Zuzanną, młodszą od siebie gosposią pracującą w jego domu, która od wielu lat uczestniczy w życiu rodziny. Róża i Urszula nie akceptują decyzji ojca, nie mogąc zrozumieć, dlaczego tata popełnia taki mezalians. Próbując dociec prawdy, kobiety krok po kroku odkrywają rodzinne sekrety, które rzucają nowe światło na chorobę ich zmarłej matki.
Już dwa pierwsze człony tytułu nowej dylogii Agnieszki Janiszewskiej zapowiadają nie lada gratkę dla miłośników powieści obyczajowych lubiących odkrywać rodzinne tajemnice zamaskowane w domach pozornie wyglądających na idealne. "Sekrety domu Bille" to bowiem dwutomowa opowieść o rodzinie ze wszelkimi jej dobrymi i złymi stronami, mająca w wielu aspektach uniwersalny charakter. Agnieszka Janiszewska kreśli portret członków familii Bille, kładąc głównie nacisk na emocje targające poszczególnymi bohaterami. Nie ucieka też od przeszłości mającej kolosalny wpływ na to, kim obecnie są oraz uwypukla często trudną relację matka-córka. Pomimo tego, że to powieść fabularnie dość kameralna to jednak w perspektywie psychologicznej i socjologicznej, niezwykle treściwa, co niewątpliwie stanowi jej atut.
Agnieszka Janiszewska snuje historię rodziny Bille, umiejętnie dozując czytelnikowi wiedzę, która może w końcu wyjaśnić wszelakie sekrety domu. Podczas lektury tej powieści towarzyszy więc intensywnie odczuwalne napięcie i swoisty apetyt na jak najszybsze poznanie wszystkich faktów. Warto przy tym dodać, że po zakończeniu pierwszego tomu wiadomo już coś niecoś na temat zmarłej Eweliny, wiadomo kim była Teresa Chęcińska, ale tak naprawdę, dopiero druga część przynosi odpowiedzi na najważniejsze pytania. I jak się okazuje fabuła dość mocno zaskakuje, bo tajemnic jest więcej, niż można się spodziewać.
"Sekrety domu Bille" to niewątpliwie życiowa opowieść o pokręconych ludzkich losach, która wywołuje sporo przemyśleń, a to cenimy najbardziej w wartościowej literaturze obyczajowej. Jedną z takowych refleksji, która zostanie ze mną na dłużej jest pytanie, która pada pod koniec pierwszego tomu dylogii, a mianowicie: "co my właściwie możemy wiedzieć o własnych rodzicach?". Ważnym punktem do rozważań staje się także siostrzana relacja, która na przykładzie dwóch zupełnie różnych bohaterek, jakimi są Róża i Urszula, pokazuje jak trudno czasami jest się porozumieć.
Od lektury nowej dylogii Agnieszki Janiszewskiej nie sposób się oderwać, nie poznając wszystkich tytułowych sekretów, a gwarantuję, że jest ich naprawdę sporo. Autorka zabierając czytelnika do domu rodziny Bille pokazuje, że każdy z nas posiada swoje tajemnice, a przeszłość zawsze wraca niczym bumerang. Poznając losy Juliana, jego córek, Zuzanny i Eweliny, miałam przeświadczenie, że rodzina Bille istnieje w rzeczywistości, a to chyba najlepsza rekomendacja, jaką mogą napisać o tej powieści.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Marzyciele często mają rację. I to właśnie oni zmieniają świat, a nie ci, co chowają głowę w piasek".
Dom rodziny Bille to nie tylko tytułowe sekrety, które zbudowały cały klimat tej historii. To puste pokoje symbolizujące zmiany zachodzące w naszym życiu. To drugie szanse, które nie każdy ma odwagę odpowiednio wykorzystać. To także skomplikowane ludzkie relacje, których...
"Nie wystarczy nosić boskie imię, żeby być bogiem".
Już teraz wiem, że mityczna ambrozja, czyli najlepsze, co ma do zaoferowania Olimp, wygląda jak musli. Wiem już także, z jakich składników składa się boski romans. Otóż to potraktowana z przymrużeniem oka, mieszanka mitologii, erotyki i humoru. A takie romantasy to nie lada gratka dla wszystkich koneserów tego gatunku.
Małgorzata Lisińska od zawsze była uzależniona od czytania, o czym świadczy fakt, że w dzieciństwie, przynajmniej raz w tygodniu, biegała do biblioteki. Autorka ujarzmiła osobisty syndrom Scarlett O'Hara i teraz już wie, że najlepsze na "pomyślę o tym jutro" są książki. Zwłaszcza te lekkie, przyjemne i zabawne, czyli takie, jakie sama serwuje swoim czytelnikom.
Aneta zakochała się w swoim koledze z pracy, który pewnego dnia pokazuje je swoją prawdziwą twarz. Dwudziestopięciolatka przeżywa więc zawód miłosny i za namową przyjaciółki, odpowiada na ofertę pracy w międzynarodowej firmie o nazwie Olimp. Ku swojemu zdumieniu, niemal od ręki dostaje posadę asystentki prezesa. Jej Szef to Zeus, boski przystojniak, który pragnie zrzucić z siebie klątwę.
Tego w naszej rodzimej literaturze romansowo-erotycznej chyba jeszcze nie było. Połączenia boskiego pierwiastka z ludzkim, połączenia mitu i faktu, połączenia dwóch gorących serc z zupełnie inne bajki. Gosia Lisińska, inspirując się bogatą grecką mitologią splotła ze sobą to, co rzeczywiste z tym, co nadnaturalne. Jest więc fantasy z Zeusem, Herą i Posejdonem na czele, ale na pierwszym planie jest oczywiście romans, pełniący swoistą rolę silnika napędowego dla całej warstwy fabularnej tej książki. Romans dość niezwykły, bo uczucie łączące śmiertelniczkę z bogiem już z samej definicji zwiastuje szereg kłopotów, a to oznacza, że w tej historii sporo się dzieje.
Intrygującym okazuje się pomysł autorki na zawiązanie głównego wątku powieści wokół klątwy, z jaką musi zmagać się mityczny Zeus. Dzięki temu motywowi, Gosia Lisińska konstruuje fabułę, w której pierwszoplanową rolę pełnią barwni bohaterowie i relacje, jakie ich łączą. Nie sposób przy tym nie zwrócić uwagi na ukazaną w krzywym zwierciadle, skomplikowaną braterską więź Zeusa i Posejdona. Barwną postacią okazuje się także Hebe, córka Hery, która lubi sobie dosadnie zakląć. W trakcie lektury uśmiech na twarzy wywołują również rozmowy pomiędzy mitycznymi bohaterami oraz dialogi Anety ze swoją mamą.
"Wszystkie noce Zeusa" to pikantna opowieść o pewnej magicznej znajomości, która zapewniła mi kilka godzin dobrej rozrywki. Poznacie w niej nieco inne oblicze znanych wam mitologicznych postaci, wybierzecie się w niepowtarzalną podróż z Pegazem i przede wszystkim zasmakujecie boskiej ambrozji, również tej miłosnej. Gosia Lisińska, bawiąc się mitem, zaprasza do tej zabawy także was.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Nie wystarczy nosić boskie imię, żeby być bogiem".
Już teraz wiem, że mityczna ambrozja, czyli najlepsze, co ma do zaoferowania Olimp, wygląda jak musli. Wiem już także, z jakich składników składa się boski romans. Otóż to potraktowana z przymrużeniem oka, mieszanka mitologii, erotyki i humoru. A takie romantasy to nie lada gratka dla wszystkich koneserów tego...
"Nie o takich rzeczach się słyszy, człowiek to bestia przecież, szczególnie zdesperowany".
Tytuł nowego cyklu Darii Orlicz to "Piekło za rogiem", bo takowe rzeczywiście istnieje, rodząc się w ludzkiej duszy i powoli wypełzające na zewnątrz. I właśnie prawdziwe piekło znajdziecie na łamach najnowszej powieści autorki. Piekło, które przeraża, bo jest tak blisko, tuż obok, a czasami nawet w samych nas.
Daria Orlicz to pseudonim Katarzyny Misiołek, pisarki o wielu twarzach takich jak Olga Haber, czy Sonia Rosa. Autorka jest absolwentką Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. Kilka lat swojego życia spędziła w Rzymie, który jest jej szczególnie bliski, ale obecnie mieszka w Trójmieście. Interesuje się turystyką, psychologią, medycyną niekonwencjonalną i tarotem.
Ostródą wstrząsa przerażająca zbrodnia dokonana na autostopowiczce, której okaleczone zwłoki zostają znalezione na poligonie. Jakiś czas później, z miasteczka znika Jagoda, młoda dziewczyna, prowadząca popularny instragramowy profil. Starszy aspirant Adrian Rożek próbuje powiązać obydwie sprawy, a sytuacja komplikuje się, gdy do Ostródy przyjeżdża Lena "Osa" Osowska, znana youtuberka opowiadająca o kryminalnych zbrodniach. Atmosfera w miasteczku się zagęszcza, a morderca realizuje swój krwawy plan.
"Jedna z nas musi umrzeć" to mocna książka i chyba mogę zaryzykować stwierdzenie, że jedna z najbrutalniejszych w kryminalnym dorobku Darii Orlicz. Już bowiem jej pierwsze strony, zabierające czytelnika do Afryki, pokazujące makabryczne obrządki rytualne, tworzą bestialski obraz ciemnej natury człowieka. Realistyczne opisy w wykonaniu autorki mogą okazać się nie do przejścia dla osób wysoko wrażliwych, które w literaturze nigdy nie spotkały się z tego typu praktykami. Afryka staje się także niejako drugoplanowym bohaterem tej powieści, gdyż Daria Orlicz zabierając nas na Czarny Ląd, wspomina o pladze bezdomności wśród małoletnich, pokazując przy tym jak pełny kontrastów jest ten kontynent. Wszystko to zmusza do głębszej refleksji, ale przede wszystkim wywołuje ogromne poczucie strachu i trwogi w temacie tego, co dzieje się na naszym świecie.
Daria Orlicz, pokazując mroczną, głęboką skrywaną naturę człowieka, stosuje trafiony zabieg narracyjny, który wzmacnia odczuwalne bezpieczne zło, jakie czytelnik poznaje w zaciszu swojego domu. To rozdziały, w których do głosu dochodzi morderca, pokazując swoją perspektywę. Wejście w głowę tej postaci, poznanie jej myśli, w tym usprawiedliwienie dokonanych czynów, mrożą krew w żyłach. Warstwa ta także w przykuwający uwagę sposób, unaocznia, że właśnie piekło czai się tuż za rogiem, a sadystycznym psychopatą może być każdy, kogo znamy.
"Jedna z nas musi umrzeć" to po mistrzowsku skrojona intryga kryminalna, gdyż fabuła serwuje nam kilku podejrzanych i praktycznie do samego końca, ciężko zgadnąć, kto jest bestią w ludzkiej skórze. Autorka umiejętnie myli tropy, nakierowuje podejrzenia w stosunku do niewinnych, a w końcu, eksponuje dość nieprzewidywalne zakończenie. A to przecież cenimy w tego typu mrocznych thrillerach, budzących dreszcze na naszym ciele.
Daria Orlicz wspomina w fabule swojej książki, że całkiem niedawno szwedzcy naukowcy wyodrębnili pewien gen, którego obniżona aktywność może zwiększać w człowieku agresję. Wszystko więc wskazuje na to, że Lena "Osa" Osowska będzie miała co robić w kolejnych częściach tego dobrze zapowiadającego się cyklu. I to mnie bardzo cieszy!
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Nie o takich rzeczach się słyszy, człowiek to bestia przecież, szczególnie zdesperowany".
Tytuł nowego cyklu Darii Orlicz to "Piekło za rogiem", bo takowe rzeczywiście istnieje, rodząc się w ludzkiej duszy i powoli wypełzające na zewnątrz. I właśnie prawdziwe piekło znajdziecie na łamach najnowszej powieści autorki. Piekło, które przeraża, bo jest tak blisko, tuż obok, a...
"To wszystko jest jakoś podejrzane".
Jedną z epizodycznych bohaterek tej książki jest paraponera clavata, czyli mrówka występująca w Ameryce Południowej. Przez tubylców nazywana "mrówką pociskową", gdyż to owad, który za sprawą swojego użądlenia potrafi zadać najbardziej nieznośny ból, jaki występuje w świecie przyrody. Ból utrzymujący się nawet przez 24 godziny. I za takie smaczki wplatane w fabułę, uwielbiam twórczość Wojciecha Kulawskiego, który w swojej najnowszej powieści pokazał czytelnikom nieco inne oblicze.
Wojciech Kulawski to mieszkaniec Rzeszowa, który pisanie traktuje jak przygodę życia. Pracuje w korporacji w branży IT, tańczy Tango Argentyńskie, Bachatę i Kizombę. Autor zadebiutował dwoma opowiadaniami w antologii "Przedświt". Jest laureatem licznych nagród i wyróżnień w konkursach literackich. Lubi różnorodność, dlatego eksperymentuje z wieloma gatunkami.
Policjantka Marzena Gibała wraz ze swoją koleżanką Jadwigą Zając wyjeżdża na urlop na egzotyczne Baleary. Na miejscu, zupełnie niespodziewanie spotyka swoją dawną znajomą, Iwoną Strychalską i jej czarującego narzeczonego Benito Carrillo. Cała czwórka dobrze bawi się na egzotycznych wakacjach do czasu aż w trakcie rejsu jachtem na popularną imprezę w pianie, wyławiają z wody dwójkę rozbitków. Uwikłani w niebezpieczną grę, stają w obliczu nieprzewidywalnych wydarzeń.
Lubię poznawać nieco inne oblicze pisarskie znanych mi autorów. A "Humbug" to właśnie książka, która w pełnej krasie pokazuje, że Wojciech Kulawski potrafi czerpać pełnymi garściami z masy popkulturowych obrazów różnych dziedzin sztuki i inspirację tę przekuć na poprawną w formie i przede wszystkim mającą wymiar rozrywkowy, kryminalną historię. Przy tym wszystkim, umiejętnie zachowuje cząstkę tego, co w jego twórczości lubimy najbardziej, bo w fabułę wplata ciekawostki, jakie wpływają na jej atrakcyjność. Z tego też względu powieść ta zdecydowanie będzie mi się kojarzyła z pewnym ślimakiem mieszkającym w ciepłych morzach i oceanach raf koralowych oraz wspomnianą wcześniej jadowitą mrówką.
Wojciech Kulawski pod płaszczem kryminalnej intrygi, wciąga czytelnika w przerysowany świat przestępców, zbrodni i… zaskakujących romansów. Tym samym, ze sporą dawką humoru, nawiązuje do popularnych w ostatnich latach mafijnych klimatów. Tę hybrydę, będącą w pewnej części parodią znanych nam schematów stosowanych przez literatów i ludzi filmu, czyta się trochę z przymrużeniem oka. Nie zmienia to jednak faktu, że jej akcja pędzi z zawrotną prędkością, a zakończenie potrafi zaskoczyć swoim nieprzewidywalnym akcentem.
Najbardziej barwną i osobliwą bohaterką tej książki jest Jadwiga, której potencjał umysłowy i cielesny rozwija się ze strony na stronę. Wojciech Kulawski tworząc tę postać, zręcznie połączył absurd, groteskę i prześmiewcze wzorce, jakie w ostatnich latach spotykamy na łamach różnorakich książek.
"Humbug" to słowo, które w ostatnim czasie znowu staje się modne w naszym literackim świecie. Słowo świetnie wpisujące się w całą nieszablonową konwencję tego kryminału, który pokazuje, że Wojciech Kulawski posiada naprawdę spory dystans do własnej twórczości, wplatając w fabułę tej książki samego siebie. Z tego też względu, skończyłam czytać tę powieść z uśmiechem na twarzy i z pytaniem, czy grzyby psathyrelle speciale istnieją w rzeczywistości?
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"To wszystko jest jakoś podejrzane".
Jedną z epizodycznych bohaterek tej książki jest paraponera clavata, czyli mrówka występująca w Ameryce Południowej. Przez tubylców nazywana "mrówką pociskową", gdyż to owad, który za sprawą swojego użądlenia potrafi zadać najbardziej nieznośny ból, jaki występuje w świecie przyrody. Ból utrzymujący się nawet przez 24 godziny. I za...
"Hazard. Emocje i pieniądze… Odwieczna ludzka pasja".
Nocą wszystko nabiera zupełnie innego wymiaru. Podobnie jest z tym zbiorem reportaży, po lekturze którego, Rio de Janeiro, miejsce najbardziej znanego karnawału na świecie, zmienia swoje oblicze. W informacji turystycznej i folderach reklamowych z pewnością nie znajdziecie ukazanego w tej książce, niebezpiecznego kolorytu tego wielomilionowego miasta. I tylko jedno was nie zdziwi – potwierdzenie, że życie nie jest wyłącznie czarne ani białe.
Łukasz Czeszumski od wielu lat jako reporter, spotyka się z ludźmi i opowiada ich historie. Zadebiutował w 2015 r. książką pt. "Biały szlak. Reportaże ze świata wojny kokainowej". Mieszkał w wielu miejscach obu Ameryk, swoje teksty publikował w "Polityce", "Angorze" oraz magazynie "Focus". Najbardziej fascynuje go Rio de Janeiro.
"Rio, noc" to zbiór czternastu reportaży, do jakich materiały autor zbierał w listopadzie i grudniu 2022 roku. Teksty pokazują życie mieszkańców Rio de Janeiro, począwszy od dilera dostarczającego narkotyki różnej maści odbiorcom, a skończywszy na byłym oficerze BOPU, który stał się płatnym zabójcą. Nie brakuje także przekroczenia granic faweli, w której zginąć można na wiele sposobów i z najróżniejszych powodów.
Rio de Janeiro to pierwszoplanowy bohater najnowszej książki Łukasza Czeszumskiego, ale to właśnie ludzie ukazani na jej łamach, tworzą niepodrabialny klimat tego miejsca. Ludzie, z którymi reporter osobiście rozmawiał, o których słyszał i którzy stali się już legendami tego miasta. A trzeba przyznać, że poczet tych postaci jest niezwykle ciekawy i gdyby nie Łukasz Czeszumski, chyba nikt z nas nie miałby okazji poznania ich osobliwych losów. Jest Valmir, były policjant, który prowadził największe śledztwa i nigdy nie dał się skorumpować. Jest Luan, którego muzyka o zabijaniu policjantów zaprowadziła do więzienia. Jest Vanessa, dla której randka z pewnym profesorem stała się początkiem koszmaru. Jest jeszcze kilku innych bohaterów i perspektywa każdego z nich uczy polskiego czytelnika czegoś nowego, nie tylko o Rio, ale także o sobie, o wielowymiarowej ludzkiej naturze.
Cały zbiór "Rio, noc" to kopalnia mało znanych informacji o tej części świata, ale kilka reportaży zasługuje na szczególną uwagę. Dzięki "Zakazanym rytmom" dowiecie się, że w fawelach zwalcza się zakazaną muzykę, bo brazylijskie prawo zabrania rozpowszechniania utworów gloryfikujących zbrodnie. "Niezłomny" to historia kariery byłego policjanta, która przedstawia dość zatrważający wniosek mówiący o tym, że wśród przestępców jest o wiele więcej etyki, niż w wymiarze sprawiedliwości. "Ostatnia noc w Chapadao" wprowadza natomiast pewien dreszczyk zagrożenia, zabierając czytelnika do świata narkotykowych interesów i strzelanin z policją.
"Rio jest wspaniałe, ale potrafi też być piekłem". To zdanie jest idealnym podsumowaniem tego unikalnego zbioru reportaży, gdyż historie opisane na łamach tej książki pokazują polskiemu czytelnikowi dwoistą naturę miasta. Łukasz Czeszumski swoim najnowszym dziełem serwuje nam podróż na drugi kontynent, do świata i ludzi, którzy budzą wiele ambiwalentnych emocji. Warto skusić się na tę wycieczkę i zrozumieć dzięki niej, że "Życie pełne jest absurdów i okrucieństw, lecz wypełnia je przede wszystkim radość".
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Hazard. Emocje i pieniądze… Odwieczna ludzka pasja".
Nocą wszystko nabiera zupełnie innego wymiaru. Podobnie jest z tym zbiorem reportaży, po lekturze którego, Rio de Janeiro, miejsce najbardziej znanego karnawału na świecie, zmienia swoje oblicze. W informacji turystycznej i folderach reklamowych z pewnością nie znajdziecie ukazanego w tej książce, niebezpiecznego...
2023-12-08
"Mikołaja można teraz spotkać w każdym supermarkecie. A człowieka, który bezinteresownie jest w stanie poświęcić drugiemu cały wolny dzień, to ze świecą szukać".
Poznajcie osiem opowiadań przedstawiających historie niosące nadzieję, radość i wiarę w sens Bożego Narodzenia. Ich moc tkwi w różnorodności, która przecież tak mocno definiuje duchowy wymiar świąt. W tych opowieściach każdy znajdzie swoją gwiazdę, a jej literacki blask ogrzeje najbardziej zmarznięte serca.
"A na niebie blask od gwiazd" to zbiór opowiadań, których autorkami są Beata Agopsowicz, Renata Czerwińska, Daria Kaszubowska, Małgorzata Lis, Emilia Litwinko, Magdalena Mikutel, Natalia Przeździk i Katarzyna Targosz. Ich wspólnym elementem jest wątek Bożego Narodzenia.
Beata Agopsowicz zabiera nas do świata, w jakim trzeba funkcjonować po utracie bliskich nam osób. Renata Czerwińska przesuwa wskazówki zegara i funduje nam wędrówkę w przeszłość. Daria Kaszubowska zabiera nas na klimatyczne Kaszuby. Małgorzata Lis pisze o nielubieniu siebie. Emilia Litwinko zadaje mądre pytania. Magdalena Mikutel dotyka tematu autyzmu. Natalia Przeździk pisze o stracie męża, a Katarzyna Targosz zabiera nas do iście magicznego pensjonatu. Jak więc widać, opowiadania zawarte w tym zbiorze to mnogość wątków i motywów skąpanych w bożonarodzeniowym sosie, bez ulepszaczy i sztucznych konserwantów. Historie stworzone piórem wyżej wymienionych autorek to samo życie, które jak pokazuje ich fabuła, nie jest tylko czarne i białe, ale posiada wiele różnych barw i odcieni.
W całym zbiorze moją szczególną uwagę zwróciły cztery opowiadania. Małgorzata Lis w swojej opowieści, której jednym z bohaterów jest pies Ciapek, dotknęła tematu nielubienia siebie i oceniania innych, wywołując przy tym uśmiech na mojej twarzy. Najbardziej wzruszającym okazało się opowiadanie Magdaleny Mikutel pt. "Ciemność jej nie ogarnęła" dotykające tematu pewnego pogubienia w obliczu choroby dziecka. Moje zaciekawienie wzbudziła także propozycja Katarzyny Targosz pt. "Aniołowy Wierch" zabierająca czytelnika w góry, do nietuzinkowego pensjonatu. Uwagę zwraca także pomysł Renaty Czerwińskiej, która poprzez pewną wędrówkę w przeszłość, uśmiecha się do miłośników klimatów retro.
Warto podkreślić, że choć to tak różne Opowieści na Boże Narodzenie to jednak łączy je podana w lekkiej formie, refleksja o prawdziwej mocy świątecznego czasu. Czasu, który obecnie tak mocno przysłonięty został wszechobecną komercją, jaką symbolizuje, chociażby wyścig po największą choinkę i najwięcej potraw na stole. W opowiadaniach autorek odnaleźć można bowiem istotne przemyślenia i refleksje, które mówią o tym, co ważne i czym tak naprawdę jest wiara.
"A na niebie blask od gwiazd" da wam to wszystko, czego wasze serce potrzebuje (nie tylko) na święta. Pozwólcie sobie dzięki tym gwiazdkowym opowiadaniom na nowo odkryć magię grudniowego czasu.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Mikołaja można teraz spotkać w każdym supermarkecie. A człowieka, który bezinteresownie jest w stanie poświęcić drugiemu cały wolny dzień, to ze świecą szukać".
Poznajcie osiem opowiadań przedstawiających historie niosące nadzieję, radość i wiarę w sens Bożego Narodzenia. Ich moc tkwi w różnorodności, która przecież tak mocno definiuje duchowy wymiar świąt. W tych...
2023-11-13
"Czasami nie dostrzegamy, jak wiele od nas zależy, dopóki nie zaczniemy działać".
W trzeciej, finalnej odsłonie cyklu "Czarne Koty" jest decyzja i jest konsekwencja. A między jednym, a drugim tytułowy most, który łączy je niczym węzeł. Most, do którego musiał w końcu dojść Mins – bohater zapewniający czytelnikom w dwóch poprzednich tomach niezapomnianą przygodę. W ostatnim jest podobnie z tą różnicą, że miłośników tego uniwersum nie ominie także wzruszenie.
Edgar Hryniewicki, rocznik 2000 to student Wydziału Mechanicznego na Politechnice Białostockiej. Miłośnik książek, gier komputerowych i sportu, w tym piłki nożnej oraz jazdy na rowerze. Autor zadebiutował w 2020 r. pisaną od siedemnastego roku życia powieścią pt. "Czarne Koty”. W 2022 r. wydał jej kontynuację pt. "Ostatni goblin".
Mins ma już dosyć wyniszczającej wojny z Południem i pragnie jedynie wrócić do Thornis, by rozpocząć normalne życie u boku ukochanej Tulelii. Nie jest to jednak możliwe, dopóki istnieje organizacja Czarnych Kotów, przez którą wpakował się w nie lada tarapaty. Bohater korzysta więc z pomocy Gwalberta Gurdenca, dla którego zaczyna pracować. Pamiętając o swojej obietnicy danej ukochanej, stara się nie wracać do niechlubnej przeszłości.
Powrót do Thornis, czyli na rodzimą wyspę Minsa, na której dzieje się znaczna część akcji trzeciego tomu tego cyklu to przede wszystkim niełatwe rozliczenie z przeszłością głównego bohatera i decyzje, jakie naznaczą jego przyszłość. Edgar Hryniewicki wrzuca bowiem Minsa w wir kolejnych trudnych wydarzeń i wcale nie oszczędza swojego bohatera, dokładając mu coraz to nowsze wyzwania. W zasadzie to właśnie w finalnym tomie czytelnik obserwuje ewolucję charakteru tej postaci i jej spojrzenia na świat, których konsekwencją jest wyzierająca z Minsa dojrzałość i odpowiedzialność za popełnione błędy. Ta nowa twarz bohatera, którego losy śledzimy od pierwszego tomu czasami zaskakuje i potrafi wyzwolić swoistą niepewność dotyczącą podjętych decyzji.
Akcja "Po drugiej stronie mostu" toczy się wielotorowo, co niewątpliwie wpływa na podniesienie jej dynamiki. Autor, zapraszając nas po raz trzeci do swojego świetnie skrojonego uniwersum, dba o szczegóły topograficzne w fabule, zamieszcza na końcu mapki wykreowanego przez siebie świata, wplata soczyste opisy bitew, a do tego wszystkiego porusza tematy tak bliskie każdemu z nas. Są nimi moc przyjaźni, granice lojalności, nieunikniona śmierć, a także wiara w to, co się kocha. Mins musi poradzić sobie z wieloma przeciwnościami, bo przecież "Życie jest pełne zagadek i niepewności".
Wielu czytelników może poczuć zdziwienie poznając zakończenie losów Minsa, gdyż Edgar Hryniewicki przygotował dla niego mało przewidywalny scenariusz. Rewelacyjnym zabiegiem jest również końcowy rozdział książki, czyli Epilog, w którym autor zdradza dalsze perypetie innych bohaterów, w tym także przyjaciół protagonisty. Mowa tutaj w szczególności o Joimie, Menelaosie, Perthu, Elpedrze, Raghalcie, Nergu i Smelinku. To właśnie w tej części można poczuć pewną dozę wzruszenia i refleksji nad ludzkimi decyzjami oraz wynikającymi z nich nieodwracalnymi konsekwencjami.
"Po drugiej stronie mostu" to udane zakończenie całej trylogii, która przenosi czytelnika do fikcyjnego świata pełnego intryg, wojen, ale i prawdziwej przyjaźni oraz miłości. Niewątpliwie warto poznać całe uniwersum skrojone coraz lepszym piórem Edgara Hryniewickiego od pierwszego tomu cyklu, gdyż literacka przygoda z Minsem i Czarnymi Kotami oferuje mnóstwo wrażeń i zaskakujących wydarzeń, okraszonych refleksją nad złożonością ludzkiej natury.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Czasami nie dostrzegamy, jak wiele od nas zależy, dopóki nie zaczniemy działać".
W trzeciej, finalnej odsłonie cyklu "Czarne Koty" jest decyzja i jest konsekwencja. A między jednym, a drugim tytułowy most, który łączy je niczym węzeł. Most, do którego musiał w końcu dojść Mins – bohater zapewniający czytelnikom w dwóch poprzednich tomach niezapomnianą przygodę. W...
2023-11-06
"Można oczywiście podróżować w głąb siebie i podróżować fizycznie, ale jedno jest pewne: każda podróż poszerza naszą świadomość na tematy ważne dla nas samych i dla całego świata (…)".
To książka o podróży, ale nie tylko tej krajoznawczej, związanej z eksplorowaniem nowej kultury, ale chyba przede wszystkim o podróży dotykającej kondycji współczesnej ludzkości, która stoi przed wieloma wyzwaniami i problemami. Ta dwupłaszczyznowość skłania do głębokiej refleksji nad tym, gdzie obecnie jesteśmy i dokąd zmierzamy.
Anna Korzeniowska to poetka, podróżniczka i nauczycielka, absolwentka filologii germańskiej i dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Zadebiutowała w 2016 r. tomikiem poezji pt. "Łza czysta jak sumienie", a następnie wydała dwie książki podróżnicze: "Z plecakiem przez Indochiny" oraz "Maroko. Kraina Gnawy". Autorka podróżowała po Afryce, Azji, Ameryce Południowej i Australii. Obecnie mieszka i pracuje w Warszawie.
"Australia. Ścieżkami snu" to książka pokazująca miesięczną wyprawę autorki po Australii, jaką odbywała w towarzystwie swojego męża. Cała publikacja składa się z 29 rozdziałów obrazujących życie na tym kontynencie, począwszy od nocy w buszu, kontakcie z rdzennymi mieszkańcami Australii, a skończywszy na opisach Parku Narodowego Kakadu. Całość uzupełniają kolorowe zdjęcia.
Anna Korzeniowska w swojej najnowszej publikacji łączy w umiejętny sposób warstwę podróżniczą i światopoglądową, zabierając czytelnika do Australii. Do miejsc, w których odnaleźć można bogatą faunę i florę, ale przede wszystkim także człowieka z całą jego złożoną naturą. To bowiem książka hybryda, która z jednej strony odsłania przed nami egzotykę tego kontynentu, a z drugiej porusza niezwykle istotne tematy, jakie dotyczą całej ludzkości. Ów uniwersalizm w przekazie staje się więc jej bezcenną wartością poznawczą.
Czy wiedzieliście o tym, że w Australii krem przeciwsłoneczny to konieczność, gdyż nawet lekki wiatr może poważnie uszkodzić naszą skórę? Zainteresować was może także fakt, że piercing został najprawdopodobniej zapożyczony właśnie od Aborygenów. Zszokować natomiast stwierdzenie, że ogień i pożary w dżungli są pożyteczne, bo pełnią funkcję oczyszczającą, dającą początek nowej faunie i florze. Takich ciekawostek z różnych płaszczyzn życia Australijczyków jest w tej książce o wiele więcej, gdyż autorka zestawiła w niej swoje podróżnicze doświadczenia z tym, co zobaczyła i co ją zaskoczyło.
Podróż autorki staje się doskonałym pretekstem do głębokich rozważań dotyczących człowieka i jego skomplikowanej natury. Anna Korzeniowska poprzez trafiony zabieg pierwszoosobowej narracji opisuje to, co widzi i to, co czuje. Dzięki temu czytelnik wraz z autorką pochyla się nad walką tradycji z nowoczesnością, nad nadmierną eksploatacją środowiska naturalnego, czy też nad zniszczeniami naszej planety, jakie zostały dokonane przez wcześniejsze pokolenia. Widać tutaj odniesienia do filozofii kosmopolityzmu i jednocześnie idei egalitaryzmu.
"Australia. Ścieżkami snu" to książka, w której Anna Korzeniowska z dającą się wyczuć wrażliwością, łączy w sobie to, co materialne z tym, co duchowe. Tym samym, autorka serwuje czytelnikowi wielowymiarową podróż, której symbolem może być jedno z miejsc, jakie totalnie zachwyciło mnie podczas tej lektury. Jest nim cmentarz nad oceanem, gdzie czuć powiew oceanicznego wiatru i słychać szum fal. Miejsce łączące życie i śmierć. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam dotrzeć.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Można oczywiście podróżować w głąb siebie i podróżować fizycznie, ale jedno jest pewne: każda podróż poszerza naszą świadomość na tematy ważne dla nas samych i dla całego świata (…)".
To książka o podróży, ale nie tylko tej krajoznawczej, związanej z eksplorowaniem nowej kultury, ale chyba przede wszystkim o podróży dotykającej kondycji współczesnej ludzkości, która stoi...
2023-11-02
"Wolność traci na znaczeniu, gdy nie można sięgać po to, czego pragnie się najbardziej".
Pokusy mają to do siebie, że trudno im się oprzeć. Z Kubą Sobańskim jest podobnie. Kultowy seryjny morderca, znany jako Rzeźnik Niewiniątek, kusi każdą kolejną odsłoną swoich dalszych losów. Od 2014 r. towarzyszymy temu bohaterowi i jego zdewastowanej osobowości, poznając najciemniejsze zakamarki ludzkiej natury. Siódma część tej uwielbianej przez czytelników serii to kolejne fabularne zaskoczenia i przede wszystkim fascynujące żądze tkwiące w popapranych umysłach.
Adrian Bednarek, nazywany mistrzem psychothrillerów to urodzony w 1984 r., absolwent Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Autor od wielu lat fascynuje się tematyką kryminalną, w tym postaciami seryjnych morderców i II wojną światową. Jest także fanem żużlu. Zadebiutował w 2014 r. książką pt. "Pamiętnik diabła". Obecnie mieszka w Częstochowie wraz z żoną i synem.
Kuba Sobański stara się żyć normalnie, poświęcając cały wolny czas swojej dziewczynie Donie. Udany związek i pieniądze nie usypiają jednak morderczych zapędów, które ciągle pojawiają się w jego głowie. Życie Kuby komplikuje się jeszcze bardziej, gdy w Krakowie dochodzi do serii morderstw na brunetkach, których sprawcą jest Mim – mężczyzna w masce. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Dorian, kuzyn Dony, który zauważa wspólny mianownik pomiędzy tymi morderstwami a zabójstwami dokonywanymi przez Rzeźnika Niewiniątek.
Nie dziwię się, że seria o Kubie Sobańskim rozrosła się do takich rozmiarów. Jednakowoż przyznam, że obawiałam się trochę, iż przy okazji siódmej odsłony losów tego bohatera, Adrian Bednarek może nie udźwignąć tak trudnego, fabularnego wyzwania. Wyzwania pod postacią takiego pokierowania losami protagonisty, które będzie fundowało czytelnikowi szereg skrajnych emocji i przede wszystkim zaskoczeń, jakie napędzają całą tę niepowtarzalną historię. Na szczęście, moje wątpliwości szybko zostały rozwiane, gdyż ten powrót do raju Rzeźnika Niewiniątek to fabuła obfitująca w kilka niespodzianek, a przede wszystkim potwierdzająca ogrom mocy wyobraźni autora, potrafiącej serwować kompletnie nieprzewidywalne scenariusze.
"Pokusa diabła" to dzięki użytej przez autora pierwszoosobowej narracji bohatera, kolejne wejście w głowę psychopatycznego umysłu, który wydawałoby się, doskonale już znamy. Czy jednak oby na pewno? To kolejne ścieranie się ze sobą normalności i szaleństwa, obsesji i dewiacji oraz przede wszystkim uczuć sympatii i jednocześnie antypatii względem głównego bohatera. Wszystko to wywołuje bogaty rollercoaster emocji i oczekiwań, którego idealnym określeniem jest słowo często używane przez panią adwokat, czyli zmysłową Donę. Mówiąc wprost, ta książka jest "wyczesanie wciągająca".
Adrian Bednarek umiejętnie zaskakuje poczynaniami bohaterów tej części, gdyż trudno przewidzieć wydarzenia, jakie dzieją się za sprawą decyzji podejmowanych chociażby przez Donę czy też Doriana. W połowie książki wydaje się, że już wiemy, w jakim kierunku zmierzają dalsze losy Kuby, gdy nagle akcja skręca na zupełnie inną drogę. Drogę, na końcu której autor pozostawia sobie furtkę do powrotu w przyszłości do historii seryjnego mordercy z ludzką twarzą. Jestem przekonana, że za jakiś czas Kuba Sobański i jego demony znowu zagoszczą w głowie mistrza psychothrillerów i bardzo mnie to cieszy.
Nie opierajcie się tej pokusie, gdyż powrót do raju Rzeźnika Niewiniątek w swojej siódmej już odsłonie to prawie pięćset stron nietuzinkowej rozrywki z postacią, która w naszej czytelniczej przygodzie towarzyszy nam już kilka ładnych lat. Kuba Sobański nadal potrafi wprawić czytelnika w zdumienie!
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Wolność traci na znaczeniu, gdy nie można sięgać po to, czego pragnie się najbardziej".
Pokusy mają to do siebie, że trudno im się oprzeć. Z Kubą Sobańskim jest podobnie. Kultowy seryjny morderca, znany jako Rzeźnik Niewiniątek, kusi każdą kolejną odsłoną swoich dalszych losów. Od 2014 r. towarzyszymy temu bohaterowi i jego zdewastowanej osobowości, poznając...
2023-10-24
"Człowiek potrzebuje przeszłości, by budować na niej teraźniejszość, jak na solidnym fundamencie".
Gdyby nie ta dylogia, być może nigdy nie dowiedziałabym się, że sześćdziesiąt lat temu w dolinie Vajont miała miejsce katastrofa, która nieodwracalnie zabrała życie tak wielu istnień. Gdyby nie ta książka, pewnie do tej pory nie wiedziałabym, że można wytresować kurę. Takich gdyby jest o wiele więcej i z pewnością warto je odkryć podczas lektury "Księżyca nad Vajont".
Katarzyna Kielecka to mieszkanka Łodzi, pedagog specjalny i pracownik banku. Autorka od lat tworzy drobne formy literackie: wiersze, opowiadania, teksty piosenek i scenariusze przedstawień dla dzieci. Jest mamą dwójki dorastających muzyków. Zadebiutowała w 2019 r. powieścią pt. "Sedno życia".
Lata 60. XX wieku, Casso. Federico Lanza wiedzie ustabilizowane życie wraz ze swoją żoną, Polką Marianną i trojgiem dzieci. Mężczyzna pracuje przy budowie tamy, będąc przekonanym, że mieszkańcom doliny nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Łódź, obecnie. Karolina Cichońska zbyt dużo czasu poświęca swojej matce, zaniedbując tym samym męża i synów. Jej rodzina zaczyna się rozpadać. Tajemniczy list z Włoch staje się punktem zwrotnym w życiu bohaterów.
Podczas lektury dylogii Katarzyny Kieleckiej nastawcie się na FALĘ różnorodnych emocji i ECHO niosące ze sobą powiew tragedii, jakiej można było uniknąć. "Księżyc nad Vajont" to bowiem napisana z wielkim wyczuciem, historia o ludziach, jakich życiorysy naznaczył kapryśny los, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Dzięki tej książce dowiecie się o wielkiej katastrofie, jaka dotknęła Włochy w 1963 roku. Katastrofie, która naznaczyła kolejne pokolenia. Ale to nie ona jest głównym bohaterem tej historii, gdyż są nimi ludzie.
Katarzyna Kielecka grubą nicią łączy Polskę i Włochy, kiedyś i dziś. Autorka konstruując fabułę swojej powieści za pomocą przeplatania się ze sobą dwóch planów czasowych, buduje obraz rodziny ukazanej przez pryzmat skomplikowanych relacji matki z córką okraszonych motywem braku ojca. Widać to naocznie w ukazanych losach Marianny i jej córki Teresy, a także potem Teresy i jej córki Karoliny. "Księżyc nad Vajont" to zatem przede wszystkim powieść o rodzinie z jej dobrą i złą stroną. O trudnych wyborach, niedających się naprawić błędach, o wybaczeniu, jakie nigdy nie przychodzi łatwo i o nadziei, która zawsze umiera ostatnia.
Obydwie linie czasowe w równym stopniu wciągają intensywnością ludzkich losów, zaskakują obranymi przez autorkę decyzjami dotyczącymi chociażby uśmiercenia konkretnych bohaterów, ale także stają się iskrą zapalną do pojawienia się w naszej głowie refleksji na temat niezgłębionej ludzkiej natury i tego, aby nie osądzać po pozorach. W zasadzie każdy bohater tej powieści okazuje się być postacią niejednoznaczną, wśród których prym wiedzie oczywiście Teresa ze swoją introwertyczną osobowością.
"Księżyc nad Vajont" to historia, która w równym stopniu was przerazi, co zachwyci. Historia o tym, że pieniądze i polityka rządzą naszym światem, ale to my rządzimy naszymi sumieniami. Historia o matkach i ojcach, o ich córkach i synach, o rodzinie. Jest też Łódź z XX wieku, czyniąca tę książkę swoistą sentymentalną podróżą do przeszłości. To wielkie szczęście, że mogę patronować tak wybornym lekturom.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Człowiek potrzebuje przeszłości, by budować na niej teraźniejszość, jak na solidnym fundamencie".
Gdyby nie ta dylogia, być może nigdy nie dowiedziałabym się, że sześćdziesiąt lat temu w dolinie Vajont miała miejsce katastrofa, która nieodwracalnie zabrała życie tak wielu istnień. Gdyby nie ta książka, pewnie do tej pory nie wiedziałabym, że można wytresować kurę....
2023-10-24
"Człowiek potrzebuje przeszłości, by budować na niej teraźniejszość, jak na solidnym fundamencie".
Gdyby nie ta dylogia, być może nigdy nie dowiedziałabym się, że sześćdziesiąt lat temu w dolinie Vajont miała miejsce katastrofa, która nieodwracalnie zabrała życie tak wielu istnień. Gdyby nie ta książka, pewnie do tej pory nie wiedziałabym, że można wytresować kurę. Takich gdyby jest o wiele więcej i z pewnością warto je odkryć podczas lektury "Księżyca nad Vajont".
Katarzyna Kielecka to mieszkanka Łodzi, pedagog specjalny i pracownik banku. Autorka od lat tworzy drobne formy literackie: wiersze, opowiadania, teksty piosenek i scenariusze przedstawień dla dzieci. Jest mamą dwójki dorastających muzyków. Zadebiutowała w 2019 r. powieścią pt. "Sedno życia".
Lata 60. XX wieku, Casso. Federico Lanza wiedzie ustabilizowane życie wraz ze swoją żoną, Polką Marianną i trojgiem dzieci. Mężczyzna pracuje przy budowie tamy, będąc przekonanym, że mieszkańcom doliny nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Łódź, obecnie. Karolina Cichońska zbyt dużo czasu poświęca swojej matce, zaniedbując tym samym męża i synów. Jej rodzina zaczyna się rozpadać. Tajemniczy list z Włoch staje się punktem zwrotnym w życiu bohaterów.
Podczas lektury dylogii Katarzyny Kieleckiej nastawcie się na FALĘ różnorodnych emocji i ECHO niosące ze sobą powiew tragedii, jakiej można było uniknąć. "Księżyc nad Vajont" to bowiem napisana z wielkim wyczuciem, historia o ludziach, jakich życiorysy naznaczył kapryśny los, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Dzięki tej książce dowiecie się o wielkiej katastrofie, jaka dotknęła Włochy w 1963 roku. Katastrofie, która naznaczyła kolejne pokolenia. Ale to nie ona jest głównym bohaterem tej historii, gdyż są nimi ludzie.
Katarzyna Kielecka grubą nicią łączy Polskę i Włochy, kiedyś i dziś. Autorka konstruując fabułę swojej powieści za pomocą przeplatania się ze sobą dwóch planów czasowych, buduje obraz rodziny ukazanej przez pryzmat skomplikowanych relacji matki z córką okraszonych motywem braku ojca. Widać to naocznie w ukazanych losach Marianny i jej córki Teresy, a także potem Teresy i jej córki Karoliny. "Księżyc nad Vajont" to zatem przede wszystkim powieść o rodzinie z jej dobrą i złą stroną. O trudnych wyborach, niedających się naprawić błędach, o wybaczeniu, jakie nigdy nie przychodzi łatwo i o nadziei, która zawsze umiera ostatnia.
Obydwie linie czasowe w równym stopniu wciągają intensywnością ludzkich losów, zaskakują obranymi przez autorkę decyzjami dotyczącymi chociażby uśmiercenia konkretnych bohaterów, ale także stają się iskrą zapalną do pojawienia się w naszej głowie refleksji na temat niezgłębionej ludzkiej natury i tego, aby nie osądzać po pozorach. W zasadzie każdy bohater tej powieści okazuje się być postacią niejednoznaczną, wśród których prym wiedzie oczywiście Teresa ze swoją introwertyczną osobowością.
"Księżyc nad Vajont" to historia, która w równym stopniu was przerazi, co zachwyci. Historia o tym, że pieniądze i polityka rządzą naszym światem, ale to my rządzimy naszymi sumieniami. Historia o matkach i ojcach, o ich córkach i synach, o rodzinie. Jest też Łódź z XX wieku, czyniąca tę książkę swoistą sentymentalną podróżą do przeszłości. To wielkie szczęście, że mogę patronować tak wybornym lekturom.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Człowiek potrzebuje przeszłości, by budować na niej teraźniejszość, jak na solidnym fundamencie".
Gdyby nie ta dylogia, być może nigdy nie dowiedziałabym się, że sześćdziesiąt lat temu w dolinie Vajont miała miejsce katastrofa, która nieodwracalnie zabrała życie tak wielu istnień. Gdyby nie ta książka, pewnie do tej pory nie wiedziałabym, że można wytresować kurę....
2023-10-14
"A jeśli ktoś traci pragnienia za życia, to jest dalej człowiekiem czy już raczej nie?".
Humbug to dziwne słowo, które przyciąga swoją aurą tajemnicy, a w zestawieniu z mroczną okładką, nadaje tej książce niepowtarzalnego charakteru. Jest więc intrygujący tytuł, który w historii literatury był już modny, jest okładka zapowiadająca nam mroczną treść i jest opowieść o ludzkiej duszy, która w równym stopniu mieści w sobie dobro i zło. Co za połączenie!
Mateusz Jańta to mieszkaniec Wodzisławia Śląskiego, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, zajmujący się prawem rodzinnym i opiekuńczym. Do tej pory wydał zbiór opowiadań pt. "Nic nie jest oczywiste", tomik wierszy pt. "Szare nieba" oraz debiut powieściowy pt. "Krew motyli".
Rok 1882. Czternastoletni żydowski chłopiec mieszka z rodzicami i siostrą w Kłodzewie. W pewne zimowe popołudnie jego spokojne życie zmienia się na zawsze. Bohater wraz z bliskimi ucieka bowiem przed rosyjskim pogromem z rodzinnej wsi i dołącza do fali emigrantów, jaka przybywa do wiktoriańskiego Londynu. W nowej rzeczywistości, chłopiec poznaje najmroczniejsze zakamarki przeludnionych angielskich ulic, z których wyziera mrok, zepsucie i zgnilizna pochłaniająca każdy zakamarek czystej duszy.
Najnowsza książka Mateusza Jańty nikogo nie pozostawi obojętnym, gdyż to opowieść o tym, że każdy z nas pod wpływem określonych czynników, może zatracić tak cenny pierwiastek naszej egzystencji, jakim jest człowieczeństwo. Obraz wiktoriańskiego Londynu końca XIX wieku skrojony lekkim i plastycznym piórem autora to bowiem miejsce pełne ubóstwa, smrodu, zaśmieconej Tamizy i kopcących fabryk. A w tym wszystkim ludzie, którzy rzuceni w wir dziejowej niesprawiedliwości, muszą zwyczajnie przetrwać. Bo to właśnie książka o ludziach i o przetrwaniu, czasami za wszelką cenę.
Josef odsłania przed czytelnikiem nie tylko zgniliznę toczącą największą metropolią XIX-wiecznego globu, ale także i chyba przede wszystkim, zgniliznę toczącą ludzką duszę. Rozkład pochłaniający kawałek po kawałku, co bardzo mocno obrazuje kreacja protagonisty i towarzysząca mu pierwszoosobowa narracja. Dzięki temu trafionemu zabiegowi, czytelnik powoli zatraca się w zepsuciu, jakie otacza Josefa, a słowem kluczem do zrozumienia jego historii staje się obojętność.
Jest w tej książce kilka fragmentów, które pokazując ludzkie wykolejenie, wywołują namacalny ból. Dotyczy to głównie wątków związanych z dziećmi, które czasami wymuszają przerwę w lekturze, odłożenie jej na chwilę, by przetrawić ukazany obraz odczłowieczania. Mowa tutaj głównie o obrazie pracy w kopalni, z której dzieci czasami nie wracały, pozostając tam zagubione w ciemności, czy też o niebezpiecznej pomocy kominiarzom i przypadkach uduszeń. Dzięki tej książce szeroko pojęte słowo "mudlarks" nabiera także szerszego wydźwięku.
"Humbug" to nietuzinkowy dramat obyczajowy, którego lektura zapadanie w waszej pamięci na dłużej, gdyż nie jest to łatwa i przyjemna podróż. Najgorsze slumsy w dziejach to bowiem miejsce, w jakim nie chcielibyśmy się fizycznie znaleźć, a jednak w jakimś stopniu przyciąga nas złem wyzierającym wprost z ludzkiej duszy. Duszy, którą Mateusz Jańta poddał głębokiej autopsji, a to sztuka udająca się nielicznym.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"A jeśli ktoś traci pragnienia za życia, to jest dalej człowiekiem czy już raczej nie?".
Humbug to dziwne słowo, które przyciąga swoją aurą tajemnicy, a w zestawieniu z mroczną okładką, nadaje tej książce niepowtarzalnego charakteru. Jest więc intrygujący tytuł, który w historii literatury był już modny, jest okładka zapowiadająca nam mroczną treść i jest opowieść o...
"Historia zatoczyła koło".
Życiowe powroty bywają trudne i nieprzewidywalne, ale czasami także potrzebne. Literackie powroty do znanych nam bohaterów także niosą ze sobą pewną nutkę niepewności, bo przecież podczas poznawania ich losów, targają nami określone emocje, a pojawiające się oczekiwania budują w naszej głowie sugestywne obrazy. Ten powrót okazał się udany.
Agnieszka Panasiuk pochodzi z Białej Podlaskiej, jest z wykształcenia nauczycielką historii, ale zawodowo pracuje w administracji. Ze swoim miastem związała całe swoje życie, pasjonuje się ogrodnictwem i dobrym filmem. Wolny czas spędza w otoczeniu rodziny, jest laureatką konkursów literackich. Zadebiutowała w 2020 r. powieścią pt. "Podróże serc".
Marysia podejmuje decyzję o powrocie do Białej Podlaskiej. W swojej rodzinnej miejscowości musi zmierzyć się z przeszłością pod postacią spotkania z dawną miłością oraz otrzymania spadku po babci, jakim okazuje się stara leśniczówka. Bohaterka w miejscu, jakie pamięta z dzieciństwa, odnajduje pamiętnik Iny, łączniczki AK. Układając swoje życie na nowo, stara się także wszelkimi sposobami wyleczyć synka, ale los szykuje dla niej kolejne niespodzianki.
Agnieszka Panasiuk wprost z "Kamienicy" przenosi nas do klimatycznej "Leśniczówki", serwując czytelnikowi kolejne sekrety, które czekają na odkrycie. Sekrety wplecione zarówno w warstwę współczesną powieści, jak i tę historyczną, związaną z tajemniczym pamiętnikiem. Autorka w drugim tomie swojego cyklu powtórzyła bowiem schemat przeplatania się między sobą dwóch planów czasowych, które wiele łączy, więc zabieg ten po raz kolejny zabiera czytelnika w przeszłość, która wpływa na teraźniejszość.
"Leśniczówka" to w warstwie historycznej podróż do ciężkich czasów okupacji, która przynosi wiele cennych i mało znanych informacji. Mowa tutaj głównie o istnieniu obozu w Zofii Lesie, do którego trafiali włoscy i sowieccy jeńcy wojenni, o działalności podlaskich partyzantów skupionych w formacji "Zenona", czy też o akcji na pannie Łukasikównie. Elementy te przede wszystkim budują klimat tamtych trudnych czasów, a także pozwalają ocalić od zapomnienia tak ważne wydarzenia w historii regionu Białej Podlaskiej. To zatem bezcenne walory powieści stricte obyczajowej, która przestaje być tylko dobrym czytadłem, ale niesie ze sobą także konkretną wiedzę, jaką warto przyswoić.
Naznaczone trudnym dzieciństwem losy bohaterki drugiego tomu wywołują pełen wachlarz różnorakich emocji, gdyż autorka ukazując perypetie Marysi, dotyka tak wrażliwych tematów jak wielka miłość matki do swojego dziecka, walka z chorobą i poświęcenie, które nie zna granic. W tej płaszczyźnie Agnieszka Panasiuk położyła duży nacisk na emocjonalną stronę przeżyć protagonistki, co wywołuje szereg wzruszeń, ale także i zaskoczeń tym, co dzieje się w jej życiu. A my przecież lubimy być zaskakiwani i emocjonalnie dokarmiani.
"Leśniczówka" to książka, która pokazuje, że historia bardzo często zatacza koło, czego w pełni dowodzi prawdziwa fotografia będąca okładką tej powieści. To książka o tym, że nic nie jest czarno-białe i właśnie te pośrednie barwy stanowią o esencji naszego życia. Z chęcią odwiedziłabym powieściową leśniczówkę i pobuszowała na jej strychu, ale wiem, że już niebawem autorka zaprosi nas do "Chaty", czyli trzeciego tomu swojego cyklu.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Historia zatoczyła koło".
Życiowe powroty bywają trudne i nieprzewidywalne, ale czasami także potrzebne. Literackie powroty do znanych nam bohaterów także niosą ze sobą pewną nutkę niepewności, bo przecież podczas poznawania ich losów, targają nami określone emocje, a pojawiające się oczekiwania budują w naszej głowie sugestywne obrazy. Ten powrót okazał się...
"Nie zawsze i nie wszystko jest wyłącznie kwestią ceny".
Mikołaj Kopernik, zaginiona księga, wielkie pieniądze, pożądana wiedza i tajemnica skrywana przez wieki to elementy, z których można stworzyć wciągającą powieść. Aby jednak to wszystko ze sobą zagrało i dało w efekcie książkę, od której nie można się oderwać, trzeba jeszcze umiejętnie zakamuflować w fabule element zaskoczenia. Z tego faktu doskonale zdaje sobie sprawę Izabela Szylko, która zaprasza nas do lektury kontynuacji świetnie przyjętej książki pt. "Poszukiwacze siódmej księgi".
Nowym właścicielem rękopisu siódmej księgi De revolutionibus Mikołaja Kopernika staje się amerykański miliarder Victor McArsky, który zrobi wszystko, aby rozwiązać zagadkę tego manuskryptu. W tym celu próbuje odnaleźć Alicję, która jako jedyna może złamać szyfr. Dziewczyna jednak bardzo mocno stara się, aby prześladowca jej nie odnalazł, próbując jednocześnie dotrzeć do Stanów Zjednoczonych i spotkać z Jerzym Adamsem. Jak się okazuje to wyboista droga z wieloma niebezpieczeństwami.
"Tajemnica siódmej księgi" to fabularnie niemal same zaskoczenia. Takowym staje się bowiem przeniesienie przez autorkę akcji powieści na inny kontynent. W płaszczyźnie tej Izabela Szylko postawiła sobie wysoką poprzeczkę, gdyż zabiera czytelników do takich miejsc, jak małe miasteczko Tijuana znajdujące się na granicy Meksyku i USA, do Nowego Jorku, czy też do samej Kanady. Autorce udało się plastycznie i niezwykle realistycznie ukazać klimat tychże punktów na mapie podróży Alicji poprzez liczne szczegóły, jakie wplata w ich opisy, począwszy od serwowanego tam jedzenia, a skończywszy na wzmiance o zabytkowym rezerwuarze z łańcuszkiem w skromnym pensjonacie w Meksyku. Odczuwalny realizm sytuacyjny wzmocnił tym samym napięcie towarzyszące czytelnikowi w jego obserwacji podróży badaczki, będącej jak pokazują jej dalsze losy, bardzo ryzykownym przedsięwzięciem.
Towarzysząc Alicji w jej zmaganiach z potężnym przeciwnikiem, nie zapominamy o siódmej księdze, której tajemnica czeka na ujawnienie. Izabela Szylko z premedytacją dozuje nam spektakularny finał, rozbudzając w trakcie lektury apetyt niezwykle interesującymi rozmowami o obcych cywilizacjach, stałej kosmologicznej i teorii multiversum. I trzeba przyznać, że zawarte w nich tezy potrafią skutecznie pobudzić wyobraźnię czytelnika, wywołując tym samym rosnącą ciekawość w temacie myśli zawartej w "Septem Sidera". Dzięki temu zabiegowi, swoistym epickim przystawkom, tuż przed samym finałem powieści, emocje sięgają niemal zenitu.
Pierwsza część losów Alicji i Jerzego to w pełnym tego słowa znaczeniu przygoda, natomiast "Tajemnica siódmej księgi" to już bardziej sensacja okraszona treściwymi opisami miejsca poszczególnych wydarzeń, krótkimi rozdziałami i wplatanymi w fabułę cliffhangerami zawieszającymi akcję w ważnych momentach dla całej książki. Do tego wszystkiego należy także dodać zagadkę logiczną związaną z liczbą siedem, która staje się swoistą wisienką na torcie w całej sensacyjnej intrydze. Brakuje tylko jednego, a mianowicie Czesiuchny, która w pierwszej części, swoją nieszablonową osobowością zdobyła serca wielu czytelników.
Po lekturze tej przygodowo-sensacyjnej dylogii Izabeli Szylko nie sposób nie spojrzeć na naszego wielkiego astronoma z nieco innej perspektywy. Jeśli więc jesteście ciekawi, co Mikołaj Kopernik ukrył w zaginionej księdze i czy jest to coś rewolucyjnego, bardzo mocno zachęcam was do przeczytania obydwu tomów.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Nie zawsze i nie wszystko jest wyłącznie kwestią ceny".
Mikołaj Kopernik, zaginiona księga, wielkie pieniądze, pożądana wiedza i tajemnica skrywana przez wieki to elementy, z których można stworzyć wciągającą powieść. Aby jednak to wszystko ze sobą zagrało i dało w efekcie książkę, od której nie można się oderwać, trzeba jeszcze umiejętnie zakamuflować w fabule element...
2023-09-20
"Prosektorium to mój park narodowy".
Nietoperze to specyficzne zwierzęta, wymykające się jednoznacznym klasyfikacjom. Z jednej strony budzą bowiem strach, a z drugiej zaintrygowanie. Pozornie nie chcemy mieć z nimi wiele wspólnego, ale gdy niespodziewanie pojawią się w zasięgu naszego wzroku, z zafascynowaniem je obserwujemy. Podobnie jest z kryminałami oferującymi niecodzienne zbrodnie. W rzeczywistości nie chcemy się z nimi zetknąć, ale lubimy w domowym zaciszu poczuć "bezpieczne zło". "Turysta" to książka, która niewątpliwie spełnia tę funkcję, fundując czytelnikowi niezapomniane wrażenia.
Adam Widerski to z wykształcenia historyk, który pracuje zawodowo jako nauczyciel w dwóch łódzkich szkołach. Pasjonuje się sportem, w tym najbardziej piłką nożną. Uwielbia czytać kryminały, thrillery i horrory. Od 2018 r. prowadzi literackiego bloga o nazwie "Daj się złapać książce". Zadebiutował w 2019 r. powieścią pt. "Odwyk".
Turyści podczas zwiedzania jednej z jaskiń Ojcowskiego Parku Narodowego natrafiają na zwłoki młodej kobiety. Zbrodnia już na pierwszy rzut oka wydaje się okrutna, gdyż ciało denatki zostało upodobnione do nietoperza. Wśród owych turystów znajduje się Hektor Wist, lekarz medycyny sądowej, doskonale znający się z komendantem miejscowej policji, podinspektorem Tobiaszem Morawskim. Lekarz zostaje włączony w śledztwo, które już w pierwszych godzinach przynosi niecodzienne rewelacje.
Modus operandi zabójcy w szeroko rozumianej powieści kryminalnej to niezwykle istotny element ukazywanej historii, na którym w zasadzie opiera się cała fabuła. Z faktu tego z pewnością zdawał sobie sprawę Adam Widerski, wymyślając postać mordercy, który upodabnia swoje ofiary do nietoperzy. Sam pomysł na połączenie mrocznych jaskiń i ich mieszkańców, będących symbolem śmierci z końcem ludzkiego życia to genialna krzyżówka, wywołująca podczas lektury podskórny strach. Strach, który pogłębia się dzięki wplecionym przez autora do treści książki, dość szczegółowym i soczystym opisom sekcji zwłok, pokazującym skalę przygotowań do owych okrutnych inscenizacji.
"Turysta" to także duży ukłon autora w stronę jego wiernych czytelników, gdyż pierwszoplanowym bohaterem tej książki jest Hektor Wist. Ekscentryczny patolog, znany z fabuł wcześniejszych powieści Adama Widerskiego. Tak nietuzinkowa postać to idealny fundament do zbudowania wciągającej intrygi kryminalnej, która okraszona została przedstawieniem tajemniczej przeszłości lekarza, czyniącej go tym, kim jest obecnie. Warstwa ta została idealnie splątana z płaszczyzną zabójstw, co wywołuje w głowie czytelnika wiele wątpliwości i pytań. A takie nieoczywiste wątki to "crème de la crème" tej kryminalnej powieści.
Nie tylko przeszłość Wista spowija tajemnica, gdyż w "Turyście" zgrabnie przeplatają się ze sobą plany czasowe z życia mordercy. Owe retrospekcje, strona po stronie, budują w naszej głowie postać zabójcy, która w połączeniu ze specyficznym obrazem Ojcowskiego Parku Narodowego, tworzy odczuwalny klimat pełen mroku, strachu i siły przyrody, którą oprócz nietoperzy reprezentują jeszcze inne, równie symboliczne stworzenia, często wykorzystywane w szeroko pojętej popkulturze.
Adam Widerski w swojej najnowszej książce sprawnie połączył ze sobą okrutne zbrodnie, nieujarzmioną naturę człowieka, przeszłość mającą wpływ na teraźniejszość oraz przyrodę, przybliżając czytelnikom zagadnienie animizmu. Najważniejszym jednak jest fakt, iż autor umiejętnie poprowadził fabułę swojej powieści, dzięki czemu jej finał okazuje się jednym wielkim zaskoczeniem. A dla takich zwrotów akcji najchętniej czytamy kryminały.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Prosektorium to mój park narodowy".
Nietoperze to specyficzne zwierzęta, wymykające się jednoznacznym klasyfikacjom. Z jednej strony budzą bowiem strach, a z drugiej zaintrygowanie. Pozornie nie chcemy mieć z nimi wiele wspólnego, ale gdy niespodziewanie pojawią się w zasięgu naszego wzroku, z zafascynowaniem je obserwujemy. Podobnie jest z kryminałami oferującymi...
2023-09-17
"Sukces lub śmierć (…)".
Ta książka to jedno wielkie zaskoczenie. Zaskoczenie pojawiające się na dwóch płaszczyznach, bo nie dosyć, że Daniel Radziejewski powraca w zupełnie nowej, literackiej odsłonie to do tego serwuje nam historię z pogranicza dwóch światów. Przygotujcie się na mocne, mistyczne doznania podlane kryminalno-sensacyjnym sosem.
Daniel Radziejewski ukończył filologię angielską na UAM w Poznaniu, z zawodu jest nauczycielem języka angielskiego. Pasjonuje się podróżami, pisaniem i nauczaniem. Mieszkał w Irlandii, Arabii Saudyjskiej i Brazylii. Do tej pory wydał cztery powieści: "Metodyk", "Grzech Ojca", "Miasteczko Anterrey. Znamię" oraz "Dziecięcy kram". Interesuje go psychologia i ciemna strona natury człowieka.
Żona Feliksa Radziejewskiego znikła bez śladu. Gdy kobieta niespodziewanie odnajduje się w szpitalu, mężczyzna zabiera ją do ich domku w lesie. Tam, Feliks uruchamia stare kontakty, by jak najwięcej dowiedzieć się o człowieku nazywanym Ojcem, który jak twierdzi Czesia, stoi za jej porwaniem. Tymczasem, w otoczeniu Radziejewskich pojawia się nowy sąsiad o imieniu Mel, który niekonwencjonalnymi metodami uzdrawiania pomaga kobiecie dojść do siebie.
Nieoczywista i zagadkowa, a do tego pełna mistyki – taka jest najnowsza powieść Daniela Radziejewskiego, którą docenią odbiorcy złaknieni zaskoczeń, lubiący w fabule co chwilę odkrywać coś nowego, co przybliża do poznania jej wielkiej tajemnicy. Bez wątpienia powieść ta początkowo może wywoływać u czytelników znających poprzednie książki autora sporo konsternacji, ale w toku rozwoju jej akcji, zaczynają pojawiać się także pytania, a zagęszczający się, dość kameralny klimat ukazanych wydarzeń, generuje natłok różnych myśli. Mówiąc krótko, jeśli lubicie historie, których podtytułem mogłoby być słowo "zdziwienie" to "Ostatnie powitanie" jest dla was.
Trudno pisać o esencji najnowszej książki Daniela Radziejewskiego, gdyż każde słowo może zdradzić zamysł autora, a nawet mały spojler odebrać pełne spektrum emocji przy poznawaniu jej finału. Napiszę więc tylko, że to powieść tajemnica, z wydawałoby się dość sztampowymi wątkami, które z każdą kolejną stroną, nabierają zupełnie nowego wydźwięku. Tym samym podziwiam koncepcję autora na samo zawiązanie akcji i wplecenie w nią osobistych przeżyć, a także użyte przez niego nazewnictwo poszczególnych bohaterów tej dziwnej, ale jednocześnie na swój sposób, urzekającej historii.
Autor nie ukrywa, a czytelnik w trakcie lektury bardzo szybko zdaje sobie sprawę z tego, że powieść ta jest niezwykle osobistą w dorobku pisarza. Feliks i Czesława to bowiem jego rodzice, a sam Daniel Radziejewski przewija się w fabule jako dziecko. Dzięki takiej koncepcji fabularnej, czytelnik dowiaduje się o dwójach autora z geografii czy też o platonicznej miłości ówczesnego ośmiolatka do przewodniczki wycieczki. Warto także wspomnieć, że autor w książce puszcza swoiste oczko do swoich wiernych czytelników wplatając w jej fabułę tytuły wcześniej wydanych powieści. Wszystkie te elementy, zarówno autobiograficzne, jak i prozatorskie, wpływają na zupełnie niecodzienny odbiór "Ostatniego powitania".
Symboliczny tytuł najnowszej powieści Daniela Radziejewskiego wywołuje we mnie sporą dozę wzruszenia, bo gdy w niekonwencjonalny sposób łączą się ze sobą życie i śmierć, miłość i przyjaźń, oraz duchowość i cielesność, nie może zabraknąć silnych emocji. "Ostatnie powitanie" skłoni was do zadania sobie wielu pytań natury egzystencjalnej, zatrzyma na dłużej, a przede wszystkim zapewni nietuzinkową opowieść z osobliwym finałem. To doskonała propozycja czytelnicza na nadchodzącą jesień.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Sukces lub śmierć (…)".
Ta książka to jedno wielkie zaskoczenie. Zaskoczenie pojawiające się na dwóch płaszczyznach, bo nie dosyć, że Daniel Radziejewski powraca w zupełnie nowej, literackiej odsłonie to do tego serwuje nam historię z pogranicza dwóch światów. Przygotujcie się na mocne, mistyczne doznania podlane kryminalno-sensacyjnym sosem.
Daniel Radziejewski...
2023-09-06
"Dom pachniał zupełnie inaczej, niż zapamiętała".
Bardzo mocno doceniam książki, które przypominają mi o tym, co w życiu ważne. Które potrafią przenieść mnie w czasie i które przywołują wspomnienia ukryte gdzieś głęboko w mojej podświadomości. "Niedokończony list" niewątpliwie należy do tego typu powieści.
Ewa Szymańska to urodzona i wychowana na Podlasiu, mama dwóch dorosłych córek, która czyta od zawsze. Autorka interesuje się historią, przede wszystkim tą lokalną, która ma istotny wpływ na życie zwyczajnych ludzi. Domatorka, która lubi odpoczywać, popijając z mężem czerwone wino, uprawiając ogródek bądź słuchając muzyki. Zadebiutowała w 2019 r. książką pt. "Bo trzeba żyć. Apolonia".
Marta zupełnie niespodziewanie wraca do rodzinnej wsi. Kobieta całkiem niedawno pożegnała schorowaną matkę, a jej życie osobiste rozpadło się w drobny mak za sprawą zdrady męża i nadchodzącego rozwodu. W rodzinnym domu zamiast upragnionego spokoju, odnajduje tajemniczy i przede wszystkim niedokończony list, jaki zostawiła dla niej matka. Jego treść dotyczy pewnych wydarzeń z przeszłości, jakie miały wpływ na życie bohaterki.
Najnowsza powieść Ewy Szymańskiej z bezapelacyjnie przepiękną okładką to książka, której treści towarzyszy jedno główne słowo klucz. Jest nim wspomnienie. To bowiem właśnie obrazy z przeszłości dwóch bohaterek ukazanej historii, budują całą fabułę "Niedokończonego listu". Książki, w której teraźniejszość przeplata się z przeszłością, formując tkaninę życia pełną zależności pomiędzy tym, co było, a tym co jest i będzie. Autorka kreśląc losy Marty i jej matki, w pełni pokazuje, że na pojęcie naszej tożsamości składają się nie tylko relacje z najbliższymi, ale także widziane w dzieciństwie płatki śniegu na szybie, ogień w piecu kaflowym, czy też niepowtarzalny smak sękacza z wielu jaj.
"Niedokończony list" to powieść o relacjach między ludźmi, jakie czasami nie zawsze układają się tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Ewa Szymańska, budując bowiem kreacje charakterologiczne Marty i Elżbiety, oddaje w ręce czytelnika pogłębiony obraz ludzkiej natury, pełnej sprzeczności i wszechobecnych dylematów. Obydwie bohaterki muszą bowiem zmierzyć się z niespodziankami, jakie szykuje dla nich nieprzewidywalny los. Autorka poprzez zastosowanie trafionego zabiegu pod postacią ukazania dwóch linii czasowych, czyli współczesności i lat 80. XX wieku, dobitnie podkreśla, że każda decyzja ma swoje konsekwencje i staje się swoistym dziedzictwem przekazywanym kolejnym pokoleniom. W wątku ukazującym życie Elżbiety obok warstwy stricte obyczajowej, niewątpliwą wartością dodaną jest także ta historyczna, ukazująca rodzący się ruch "Solidarności" i konsekwencje jego powstania dla ówczesnych młodych ludzi.
Ewa Szymańska obok sportretowania skomplikowanej relacji matki z córką, dotyka także tematu mentalności ludzi zamieszkujących małe miejscowości. I jak pokazuje w swojej książce, obecnie obraz ten wcale tak bardzo nie różni się od tego, co było kiedyś. Wiejska społeczność powieściowego Grabowa to bowiem hermetyczne środowisko, w którym wszyscy chcą wiedzieć o sobie wszystko. To dość trafna wiwisekcja małomiasteczkowych zachowań, ujęta przez autorkę z widoczną wrażliwością.
Wielką siłą "Niedokończonego listu" jest jej nostalgiczny klimat, który namacalnie wpływa na czytelnika. Klimat, który budują przywoływane przez Martę wspomnienia oraz zapamiętane przez nią dźwięki i zapachy, o których opowiada. Dzięki temu wszystkiemu ta słodko-gorzka opowieść o pokręconych ludzkich losach, staje się niezwykle żywa, bo każdy z nas odnajdzie w niej cząstkę siebie.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Dom pachniał zupełnie inaczej, niż zapamiętała".
Bardzo mocno doceniam książki, które przypominają mi o tym, co w życiu ważne. Które potrafią przenieść mnie w czasie i które przywołują wspomnienia ukryte gdzieś głęboko w mojej podświadomości. "Niedokończony list" niewątpliwie należy do tego typu powieści.
Ewa Szymańska to urodzona i wychowana na Podlasiu, mama dwóch...
2023-09-03
"Kościół jest zawsze krok za światem, chociaż tak naprawdę powinien być krok, a może dwa przed nim".
Czy zamiłowanie do przeprowadzania amatorskich śledztw to kwestia wyłącznie osobistych zainteresowań, czy może to jednak w jakiejś części spuścizna genetyczna? Takie pytanie towarzyszyło mi podczas lektury kontynuacji "Szeptu węża", która uniosła ciężar sukcesu pierwszej części i zdecydowanie zaprzecza teorii występowania klątwy drugiego tomu. Mówiąc wprost, warto było czekać prawie rok na "Krwawe srebrniki".
Robert M. Rynkowski to urodzony w 1971 r. doktor teologii dogmatycznej, który swoje artykuły i recenzje publikował w wielu mediach, w tym między innymi w "Znaku", "Tygodniku Powszechnym", czy też "Nowych Książkach". Redaktor w Kancelarii Senatu RP, publicysta i autor książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Jacek Posadowski po niebezpiecznych wydarzeniach, jakie stały się jego udziałem, stara się prowadzić spokojne życie. Jak się jednak okazuje, nie na długo, gdyż w sąsiednim klasztorze umiera zaprzyjaźniony z nim zakonnik. Informatyk na prośbę przeora, podejmuje się więc poprowadzenia śledztwa, w którym pomaga mu niestrudzona córka Zosia. Kolejne dni poczynań detektywów amatorów odsłaniają głęboko skrywane tajemnice zakonu i powiązania sięgające najwyższych szczytów władz.
Wyobraźcie sobie ponure mury klasztoru umiejscowionego na suwalskiej prowincji, przechadzających po jego terenie tajemniczych zakonników i zagadkową śmierć jednego z członków tej wspólnoty. Toż to idealny fundament do zbudowania intrygującej fabuły powieści będącej hybrydą kryminału i sensacji. Robert M. Rynkowski, pisząc "Krwawe srebrniki" doskonale zdawał sobie z tego faktu sprawę, dlatego książka ta zdecydowanie ujmuje niepodrabialnym klimatem, podlanym literackim sosem, którego głównymi składnikami są tak ważne elementy naszej codzienności, jak religia, polityka, władza i historia, a nawet przyroda pod postacią pszczół.
Robert M. Rynkowski, idąc śladem "Szeptu węża", również w kontynuacji przemyca do fabuły ciekawostki, które mogą rozbudzić czytelniczy apetyt i jakie jednocześnie stanowią jej wartość dodaną. W tym przypadku mowa o przedstawionej historii Izydora, który został świętym, a także o istnieniu intrygującego kultu Izydora. I pomimo faktu, że w książce znajduje się więcej fikcji niż faktów to ich zgrabne połączenie pobudza wyobraźnię do snucia różnorodnych scenariuszy.
Nie byłoby wciągającej historii detektywów amatorów pod postacią Jacka i jego córki Zosi bez wątku religijnego. W płaszczyźnie tej dość mocno intryguje pytanie zadane przez autora, bo dotyka tematu samego Jezusa z Nazaretu i jak podpowiada tytuł, Judasza od srebrników. Robert M. Rynkowski pod płaszczem niespodziewanych snów z tłumaczem Arielem w roli głównej, jakie nawiedzają jednego z zakonników klasztoru izydorantów, kreśli alternatywny scenariusz znanych nam wydarzeń. A to skłania czytelnika do zastanowienia się nad tym, jaka może być prawda. Uwielbiam takie smaczki!
W fikcyjnym świecie Jacka, Zosi, ich domowoja i jak pokazuje fabula, również zupełnie nowego członka rodziny, stale mieszają się ze sobą religia, władza, służby i polityka będąca bagnem, pełnym intryg i zakulisowych działań. W kontekście tym finał śledztwa bohaterów i plot twist, jaki autor serwuje na samym końcu swojej książki, potwierdza jedynie, że w tej grze nigdy nie ma wygranych.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"Kościół jest zawsze krok za światem, chociaż tak naprawdę powinien być krok, a może dwa przed nim".
Czy zamiłowanie do przeprowadzania amatorskich śledztw to kwestia wyłącznie osobistych zainteresowań, czy może to jednak w jakiejś części spuścizna genetyczna? Takie pytanie towarzyszyło mi podczas lektury kontynuacji "Szeptu węża", która uniosła ciężar sukcesu pierwszej...
"To nie było nasze pokolenie, które o byle błahostce trąbi na fejsie".
Biała skrywa wiele sekretów, o czym zdążyliśmy się już przekonać czytając dwie poprzednie części tego cyklu. Sekretów dotykających głównych bohaterek, które walczą o swoje szczęście oraz sekretów dotyczących mało znanej historii. Te, które autorka zaserwowała czytelnikom w "Chacie" potrafią znowu mocno zaskoczyć.
Agnieszka Panasiuk pochodzi z Białej Podlaskiej, jest z wykształcenia nauczycielką historii, ale zawodowo pracuje w administracji. Ze swoim miastem związała całe swoje życie, pasjonuje się ogrodnictwem i dobrym filmem. Wolny czas spędza w otoczeniu rodziny, jest laureatką konkursów literackich. Zadebiutowała w 2020 r. powieścią pt. "Podróże serc".
Zuzanna świadomie wybrała codzienność singielki w Warszawie i jako wzięta architektka spełnia się w życiu zawodowym. Nieplanowany i przymusowy urlop od pracy pozwala jej podjąć decyzję o wyjeździe do Białej Podlaskiej. Będąc na miejscu postanawia zająć się przeniesieniem chaty swojej babci skrywającej echo dawnych pokoleń. Kobieta musi także zmierzyć się ze swoją przeszłością oraz z rozwijającym się w jej sercu uczuciem.
"Sekrety Białej" to cykl powieściowy, który uwielbiam za serwowane mi w fabule każdej części, mało znane wydarzenia historyczne, o jakich nigdy wcześniej nie miałam okazji czytać. I na tym właśnie polu "Chata" trzyma poziom swoich poprzedniczek, gdyż z treści książki po raz trzeci dowiaduję się czegoś nowego, co pogłębia moją wiedzę i pokazuje, jak wiele jeszcze przed nami do odkrycia. Sam pomysł połączenia teraźniejszości z przeszłością w skomplikowaną spiralę ludzkich losów uważam za niezwykle wartościowy tworzący wraz z gawędziarskim stylem autorki, unikatową literacką mozaikę.
Agnieszka Panasiuk w epickim stylu, za pomocą historycznych retrospekcji, tym razem pozwoliła mi poznać znaczenie słowa "bieżeństwo". Słowa, za którym kryje się wędrówka w przeszłość, do czasów I wojny światowej na Południowym Podlasiu, kiedy przymusowa ewakuacja głównie ludności prawosławnej w głąb Rosji naznaczyła losy tych ludzi już na zawsze. Autorka z niezwykłym wyczuciem i wrażliwością połączyła tytułową Chatę z owym wątkiem, dodając do tego wszystkiego zupełnie niespodziewanej metafizyczności, która wielu czytelników może zaskoczyć. To też dość znamienne, że to właśnie w przypadku Zuzanny, bohaterki twardo stąpającej po ziemi, postanowiła zastosować taki zabieg.
Trzecia przyjaciółka z Białej będąca główną bohaterką "Chaty" to chyba najmniej lubiana przeze mnie postać, dlatego też byłam bardzo ciekawa, jak Agnieszka Panasiuk pokieruje jej losami. I o ile w temacie samego zakończenia trudno spodziewać się innego, finalnego scenariusza, o tyle w płaszczyźnie psychologicznej, autorka potrafiła pokazać złożoność postawy Zuzanny, którą w końcu udało mi się zrozumieć. Tematyka traumy ukazana w powieści wyzwala bowiem sporo emocji, a o nie przecież w tego typu literaturze głównie chodzi.
Agnieszka Panasiuk, podobnie jak główna bohaterka "Chaty" wie, że dla laika detale nie stanowią żadnej różnicy, ale dla pisarza będącego architektem fikcyjnej rzeczywistości, znaczą bardzo wiele. W trzecim tomie cyklu "Sekrety Białej" odkrywanie owych detali staje się pouczającą lekturą, zarówno w kontekście historycznym, jak i obyczajowym.
https://www.subiektywnieoksiazkach.pl/
"To nie było nasze pokolenie, które o byle błahostce trąbi na fejsie".
więcej Pokaż mimo toBiała skrywa wiele sekretów, o czym zdążyliśmy się już przekonać czytając dwie poprzednie części tego cyklu. Sekretów dotykających głównych bohaterek, które walczą o swoje szczęście oraz sekretów dotyczących mało znanej historii. Te, które autorka zaserwowała czytelnikom w "Chacie" potrafią znowu...