rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Żałoba, kac książkowy, stan niebytu, zamyślenie, niedosyt....
Sama do końca nie wiem w jakim stanie pozostawiła mnie ta książka.
Na pewno w szoku. Co jakiś czas myślę sobie o jej zakończeniu i czuję, jak zapadam się sama w sobie.
Zaraz po skończeniu jej o jakiejś 3 w nocy, spotkałam się z moją przyjaciółką/współlokatorką na korytarzu w drodze do łazienki. Spytała mnie czy skończyłam i jak książka, a ja z przerażeniem na twarzy i niedowierzaniem odpowiedziałam jej, że nie wiem.
Bo taka jest prawda.
Jak o niej myślę, to ja po prostu nie wiem...
Była rewelacyjna, ale zakończenie (⁠〒⁠﹏⁠〒⁠)
Już nawet przestałam się zastanawiać czy mi się podobało czy nie. Wiem jedno: że mnie straumatyzowała i zostawiła w stanie ciężkiego szoku.
Cała książka, jak i trylogia są rewelacyjne. Podobały mi się postacie, ich motywy, historie czy rozwój na przestrzeni tych trzech tomów. Historia na pewno przemyślana, rozbudowana i ciekawa. Czytało się ją bardzo dobrze. Podobał mi się styl autorki i prowadzona narracja.
Najbardziej podobał mi się sposób w jaki zbudowany był świat oraz zasady działania ich mocy czy bóstw. Rewelacyjny i mój ulubiony wątek.
Myślę, że jest to pozycja warta uwagi.

Żałoba, kac książkowy, stan niebytu, zamyślenie, niedosyt....
Sama do końca nie wiem w jakim stanie pozostawiła mnie ta książka.
Na pewno w szoku. Co jakiś czas myślę sobie o jej zakończeniu i czuję, jak zapadam się sama w sobie.
Zaraz po skończeniu jej o jakiejś 3 w nocy, spotkałam się z moją przyjaciółką/współlokatorką na korytarzu w drodze do łazienki. Spytała mnie czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żałuję, że nie zabrałam się na napisanie recenzji zaraz po przeczytaniu tej części, bo teraz nie jestem już pewna, które wydarzenia były gdzie XD
W każdym razie cała seria jest nieziemska, a każda z części bardziej rewelacyjna od poprzedniej.
Wszystkich emocji, które towarzyszyły mi przy jej lekturze, nie da się nawet zliczyć.
Super poprowadzona narracja. Runin wciąż na tym etapie nie wiedziałam czy wspierać, czy negować, kochać czy nienawidzić, popierać czy nazwać szaloną.
Skoro sprawdzacie tą recenzję, to znak, że skończyliście właśnie pierwsza część i zastanawiacie się czy zabierać się za drugą czy sobie odpuścić, a ja wam powiem:
CO WY TU JESZCZE ROBICIE CZYTAJĄC OPINIE?! OCZYWIŚCIE, ŻE CZYTAĆ DRUGĄ CZĘŚĆ!!!

Żałuję, że nie zabrałam się na napisanie recenzji zaraz po przeczytaniu tej części, bo teraz nie jestem już pewna, które wydarzenia były gdzie XD
W każdym razie cała seria jest nieziemska, a każda z części bardziej rewelacyjna od poprzedniej.
Wszystkich emocji, które towarzyszyły mi przy jej lekturze, nie da się nawet zliczyć.
Super poprowadzona narracja. Runin wciąż na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia tak dobrze znana, przedstawiona jednak od zupełnie innej strony.
Czytało się ją niezwykle przyjemnie. Zaznaczone przeze mnie fragmenty czy wypowiedzi skutkowały przytłaczającą ilością poprzyklejanych wszędzie zakładek.
Podczas jej lektury wzruszałam się co kilka rozdziałów. Końcowe strony czytałam praktycznie chodząc po pokoju w kółko.
W przepiękny sposób pokazuje dojrzewające uczucie i wszystkie oblicza miłości.
Super pozycja dla fanów mitologii greckiej.

Historia tak dobrze znana, przedstawiona jednak od zupełnie innej strony.
Czytało się ją niezwykle przyjemnie. Zaznaczone przeze mnie fragmenty czy wypowiedzi skutkowały przytłaczającą ilością poprzyklejanych wszędzie zakładek.
Podczas jej lektury wzruszałam się co kilka rozdziałów. Końcowe strony czytałam praktycznie chodząc po pokoju w kółko.
W przepiękny sposób pokazuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sama nie wiem do końca, co o tej książce myśleć. Z jednej strony czytało mi się ją naprawdę przyjemnie, a fabuła nawet mnie wciągnęła i zainteresowała na tyle, że zapewne sięgnę po kolejne części popychana przez ciekawość.
Niestety pojawiły się też negatywy, które na tyle są dla mnie widoczne, że uprzykrzały mi lekturę.
1. Jeżeli nie lubisz pierwszoosobowej narracji, to prawdopodobnie rozwlekłe, długie, poruszające w kółko jeden i ten sam temat przemyślenia głównej bohaterki, które nie wnosiły zazwyczaj nic do fabuły, będą cię irytować.
2. Nie jestem fanką informacji wprost podanych czytelnikowi. Wolę, kiedy autor pozwala nam dowiedzieć się o świecie i bohaterach z fabuły i podczas rozwoju akcji w książce, a nie w pierwszym wewnętrznym monologu bohaterki.
3. Początek wydaje mi się bardzo amatorski.
4. I tak, jak w większości podobały mi się dialogi, tak czasami miałam wrażenie, że wróciłam na wattpada.
5. Ciągłe powtarzanie wcześniej podanych informacji lub kwestii. Czytelnicy nie mają mózgu wielkości fistaszka, będą w stanie zapamiętać informacje nawet na jakieś 100 stron, nie trzeba tego powtarzać 500 razy.
6.Niby ciągle się cos dzieje, ale miałam wrażenie, jakby w rzeczywistości nie działo się nic. Czasami miałam wrażenie, że postacie działają tam jak NPCty w starszych RPG.
7. Sama do końca nie byłam w stanie określić czy głowny love interest jest bardziej hot czy toxic i na ile mi to przeszkadza.
8. Na końcu dostałam tej samej dwubiegunówki, co głowni bohaterowie, bo naprawdę jeszcze nigdy nie skończyłam czytać książki bardziej confused i chyba tylko Poppy była bardziej nieogarnięta, w tym co się działa i czego chciała niż ja.
9.Niektóre elementy fabuły były tak oczywiste, że aż mi była przykro.
10. Ona się zachowuje jak dziecko z podstawówki.
11. Trochę zaczyna mi być przykro, że po raz 100 mamy niemalże tę samą postać. Czyli ładna, w jakiś sposób szlachetnie urodzona, z wyjątkowymi mocami, niby delikatna, ale morduje lepiej niż połowa armii.... troszkę mam już dość.
Jeżeli natomiast chodzi o fajne elementy to:
1. Mimo wszystko dialogi mi się podobały
2. Ogólnie początek mi się nie podobał, środek podobał, bo jakoś to wszystko prezentowało się lepiej i bardziej logicznie, koniec.... sama nie wiem
3. Podoba mi się jakby ogólny pomysł, niekoniecznie realizacja.
4. Feministyczny vibe (czasami)
5. obraz żałości jakim był Jericho

Ogólnie myślę, że fajnie jest to przeczytać jako taki odmóżdżacz, bo jest to fajna lekka lektura. Z pewnością nic nadzwyczajnego, ale wciąż polecam.

Sama nie wiem do końca, co o tej książce myśleć. Z jednej strony czytało mi się ją naprawdę przyjemnie, a fabuła nawet mnie wciągnęła i zainteresowała na tyle, że zapewne sięgnę po kolejne części popychana przez ciekawość.
Niestety pojawiły się też negatywy, które na tyle są dla mnie widoczne, że uprzykrzały mi lekturę.
1. Jeżeli nie lubisz pierwszoosobowej narracji, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciąż jestem pod wrażeniem faktu, że jest to debiut literacki w dodatku osoby w bardzo młodym wieku, gdyż autorka miała 21 lat, gdy książka została wydana.
Słyszałam o niej wiele pozytywnych opinii, jeszcze zanim zabrałam się do jej lektury. Mimo "przygotowania" na kawał dobrej książki, zostałam zaskoczona jak świetnie się prezentuje.
W mojej opinii: fabuła jest przeciekawa, super się ją czyta, humor- "mnie bawi", bohaterowie są naprawdę fajni (może nie znajdziemy tam bardzo rozbudowanych osobowościowo postaci, ale mimo tego prezentują się oni bardzo "przyjaźnie" jeżeli chodzi o ich odbiór).
Tempo wydarzeń jak najbardziej mi odpowiadało. Książka wydawała mi się prowadzona jednak w bardzo spokojny sposób, nie było dużo takich zaskakujących, szybkich wydarzeń. Mam jednak wrażenie, że jest ona jedynie taką rampą, dzięki której dalsze wydarzenia mogą nabrać pędu i wartkości.
Na opisach ludobójstwa aż się popłakałam, gdyż moim zdaniem dostajemy dużą dawkę naprawdę drastycznych wydarzeń. I tutaj znów ukłucie w kategoryzowanie książek w Polsce. Nie zawsze "dla młodzieży" obejmuje całą młodzież i powinny istnieć dokładniejsze podziały wiekowe niektórych książek. I oczywiście jak uważam, że w książce są poruszane tematu, o których powinno się mówić i o nich uświadamiać, tak wyznaję zasadę 'wszystko w swoim czasie', dlatego nie dałabym każdej osobie wliczającej się w "młodzież" książkę o narkotykach, gwałtach i ludobójstwie. Remember that....
Wydaje mi się, że spokojnie mogę powiedzieć, że będzie to dla mnie jedna z ulubionych pozycji i chylę czoła przed Kuang, sięgając po drugą część z serii.
Krótka piłka: czytajcie!

Wciąż jestem pod wrażeniem faktu, że jest to debiut literacki w dodatku osoby w bardzo młodym wieku, gdyż autorka miała 21 lat, gdy książka została wydana.
Słyszałam o niej wiele pozytywnych opinii, jeszcze zanim zabrałam się do jej lektury. Mimo "przygotowania" na kawał dobrej książki, zostałam zaskoczona jak świetnie się prezentuje.
W mojej opinii: fabuła jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czuć, że historie przedstawiane w książce w oryginale były sztuką. Czytając tę pozycję wyobrażałam sobie, że cała akcja dzieje się na scenie i tam właśnie pasuje ona najbardziej.
Jest to pozycja lekka, jeżeli chodzi o styl pisania. Charakteryzuje się znajomą prostotą, a zarazem wartościowymi historiami.
Rozumiem zarzut powtarzania tych samych kwestii, jak np. wszystkich zasad cofania się w czasie. Po pewnym razie robi się trochę irytujący fakt, że dostajemy to samo po raz kolejny.
Pomijając to, uważam ją za ciekawy zbiór opowiadań, który z ogromną chęcią zobaczyłabym na scenie.
Wydaje mi się, że logika czy konkretne wyjaśnianie danych kwestii, nie jest tutaj aż tak konieczne.
Nie przeszkadza to w jej odbiorze i zinterpretowaniu danych fragmentów.
Pozycja naprawdę przyjemna i urocza.

Czuć, że historie przedstawiane w książce w oryginale były sztuką. Czytając tę pozycję wyobrażałam sobie, że cała akcja dzieje się na scenie i tam właśnie pasuje ona najbardziej.
Jest to pozycja lekka, jeżeli chodzi o styl pisania. Charakteryzuje się znajomą prostotą, a zarazem wartościowymi historiami.
Rozumiem zarzut powtarzania tych samych kwestii, jak np. wszystkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowiadania są według mnie naprawdę ciężką formą literacką do stworzenia. Należy bowiem sprawić, aby czytelnik miał wrażenie, że mimo krótkiej formy, miał przed sobą całą, pełną historię. Wydawać by się mogło, że im krócej tym prościej, ale nic bardziej mylnego.
Opowiadania Ishiguro są w prosty sposób zabawne, lecz poruszające. Mimo iż przypominają dziecięcą zabawę, zawierają w sobie pewne prawdy o świecie czy subtelne przemyślenia.
Czyta się je naprawdę szybko i są moim zdaniem bardzo prosta rozrywką.
Kojarzą mi się z fragmentami rozmów zasłyszanymi na ulicy czy w kawiarni albo z przypadkowymi historiami ludzi poznanych w przypadkowym miejscu, którzy za cel wzięli sobie podzielenie się z nami swoim życiem.
Moim ulubionym opowiadaniem z pewnością pozostanie to o Reymondzie i jego dwójce dawnych przyjaciół. Płakałam ze śmiechu czytając je w samotności, a potem jeszcze raz do wtóru mojej przyjaciółce.
Mnie w magiczny sposób urzekły swoim prostym pięknem.

Opowiadania są według mnie naprawdę ciężką formą literacką do stworzenia. Należy bowiem sprawić, aby czytelnik miał wrażenie, że mimo krótkiej formy, miał przed sobą całą, pełną historię. Wydawać by się mogło, że im krócej tym prościej, ale nic bardziej mylnego.
Opowiadania Ishiguro są w prosty sposób zabawne, lecz poruszające. Mimo iż przypominają dziecięcą zabawę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kurcze...
Jestem naprawdę wielką fanką Hoover, jednak od samego początku nie byłam jakoś bardzo optymistycznie nastawiona do tej książki.
To co na pewno muszę oddać Colleen to fakt, że jak zawsze jej książki pisane są w przyjemny przystępny sposób. Zawsze łapały mnie one za najdelikatniejsze struny i wyszarpywały ze mnie całą gamę emocji. Jeżeli chodzi o pierwszą część tej dylogii dokładnie tak było. Zaczynając It ends with us nie spodziewałam się prawdziwego rollercoastera, który zapewniła nam w niej autorka. Bardzo ją przeżyłam i zawsze będzie należeć do książek, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie.
Jeżeli jednak chodzi o It starts with us to niestety ta część do mnie nie przemówiła.
Przez całą lekturę czekałam na "coś" i ostatecznie nie wydarzyło się nic. Jest ona bardzo spokojna i nie przeczę, że głównym bohaterom należało się to szczęśliwe zakończenie, jednak chyba wolałam, gdy pozostawało ono w domyśle zakończenia pierwszego tomu. Książka ta jest prosta i gładka (chyba takie mam wobec niej odczucia). Jest ładnym, szczęśliwym zwieńczeniem historii Atlasa i Lily i temu ani trochę nie przeczę. Moje pytanie brzmi jednak "Ale po co?"
Podsumuję to jakże trafnymi słowami mojej przyjaciółki:
"Ta książka była po to, żeby sprzedać nam Atlasa. Problem w tym, że ja nawet nie zamierzałam niczego kupować"
Myślę, że historia z pierwszego tomu poruszyła nas tak bardzo, bo Hoover sprawiła, że zakochaliśmy się w Ryle'u a potem doświadczyliśmy jego zdrady i rozczarowania nim równie mocno, jak Lily.
Ich historia pozostawiła niezapomniane emocje i wiele przemyśleń, i jak dla mnie (mimo iż doceniam jak rozwija się ona na końcu drugiej książki) mogła zakończyć się na samym pierwszym tomie.
Dla mnie za słodko, za gładko, zbyt idealnie.
Jeżeli pierwsza część była gorzką kawą, to ta jest łyżeczką cukru. Niestety bez kawy... A sam cukier mało kto lubi jeść.

Kurcze...
Jestem naprawdę wielką fanką Hoover, jednak od samego początku nie byłam jakoś bardzo optymistycznie nastawiona do tej książki.
To co na pewno muszę oddać Colleen to fakt, że jak zawsze jej książki pisane są w przyjemny przystępny sposób. Zawsze łapały mnie one za najdelikatniejsze struny i wyszarpywały ze mnie całą gamę emocji. Jeżeli chodzi o pierwszą część tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z pewnością nie jest to pozycja należąca do najlżejszych. Murakami ma również specyficzny styl pisania, który sam w sobie nie jest lekki w czytaniu, jednak z każdą stroną coraz łatwiej się do niego przyzwyczaić i oswoić z naturalną nienaturalnością jego książek.
Powieść ta jest ciekawa i podejmuje odważną próbę przedstawienia ludzkiej świadomości w sposób fizyczny, jako swego rodzaju przedstawienie czy obraz.
Opowiadana historia wciąga, gdy bardziej się w nią zagłębimy.
Warto przebrnąć kilka pierwszych stron, aby przyzwyczaić się do stylu narracji, a na końcu z pewnością nie będziemy zawiedzeni. Akcja wydaje się mimo swojej powagi płynąć jednak wolno, wciąż w niezmienionym rytmie. Mimo to jest na tyle ciekawa, że angażuje czytelnika w życie jej bohaterów.
Na pewno jedna z lepszych książek jakie czytałam. Z początku dziwna, lecz do samego końca intrygująca. Zaznaczone cytaty mam niemal na każdej stronie haha

Z pewnością nie jest to pozycja należąca do najlżejszych. Murakami ma również specyficzny styl pisania, który sam w sobie nie jest lekki w czytaniu, jednak z każdą stroną coraz łatwiej się do niego przyzwyczaić i oswoić z naturalną nienaturalnością jego książek.
Powieść ta jest ciekawa i podejmuje odważną próbę przedstawienia ludzkiej świadomości w sposób fizyczny, jako...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Murakami z pewnością nie należy do łatwych autorów. Mimo iż w trakcie czytania tej pozycji nachodziło mnie wiele przemyśleń, nie jestem pewna, czy wyciągnęłam z tej książki tyle, ile powinnam. Nie jest to jednak niczyja wina. Jako osoba dwudziestodwuletnia nie jestem w stanie odnieść się do wszystkich poruszanych wątków, mimo iż na swoim kącie mam już raczej dużą ilość przeczytanych książek.
Mimo iż nie byłam w stanie utożsamić się w odpowiednim stopniu ze wszystkimi wątkami i poprawnie je zinterpretować, na pewno mój odbiór tej pozycji nie jest tak całkiem błędny. Z chęcią wrócę do niego za parę lat, aby porównać zmieniające się punkty widzenia.
Czytając " Na południe od granicy, na zachód od słońca" zaczynamy dobitniej zdawać sobie sprawę z upływu czasu, z banalności naszego życia, rutyny, poczucia pustki i wyobcowania. Postać Hajime jest uosobieniem wszelkich obaw związanych z dojrzewaniem i przemijaniem. Obaw, że we własnym życiu będziemy się czuć jak intruz i nieustannie będziemy szukać w nim ideału, tylko po to, żeby przekonać się, że nigdy nie będziemy zaspokojeni. Hajime to rozterki i rozdarcia. Jest wyobcowany z własnego życia, otaczają go szarości i apatia, co udziela się również czytelnikom.
Murakami ma wyjątkowy styl pisania. Książka ta stanowi poetyckie rozważania na filozoficznych płaszczyznach. Proste, codzienne problemy ubiera w zgrabnie napisane zdania i płynnie prowadzone przemyślenia.
Minusem dla mnie są tutaj sceny erotyczne, które myślę, że jednak stylem, którym są opisywane wpasowują się w resztę książki. Zdają się być opisane rzeczowo i odarte z romantyzmu, czego przeciwieństwo spotykamy głównie w scenach erotycznych tworzonych przez kobiety.
Moja wewnętrzna feministka obumierała również na scenach mówiących o romansach, które jawnie są tutaj nie tyle akceptowalne co nawet zalecane.
Pozycja intrygująca, lecz przybijająca. Podkreśla nam przemijalność, zmiany, nieuchwytność i brak wyjątkowości wiedzionego życia. Czasami nie jest ono takie jakie byśmy chcieli. Każdy z nas bowiem marzy o konkretnych jego kształtach, co jednak, gdy okaże się, że nie jest ono tak idealne czy wyjątkowe? Bowiem w każdym scenariuszu jest szarości i pustka. Zawsze będziemy próbować dążyć do idealnego w naszych oczach obrazu, który jednak często jest zwykłą fatamorganą. Perfekcja to abstrakcja. Nic co ludzkie nie jest idealne, a człowiek nigdy nie będzie zaspokojony.

Murakami z pewnością nie należy do łatwych autorów. Mimo iż w trakcie czytania tej pozycji nachodziło mnie wiele przemyśleń, nie jestem pewna, czy wyciągnęłam z tej książki tyle, ile powinnam. Nie jest to jednak niczyja wina. Jako osoba dwudziestodwuletnia nie jestem w stanie odnieść się do wszystkich poruszanych wątków, mimo iż na swoim kącie mam już raczej dużą ilość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która z pewnością dostarczyła mi tego, czego od niej oczekiwałam, a nawet przerosła moje wymogi w niektórych kategoriach.
Sławić ją będę z pewnością pod względem stworzonych bohaterów ich tła i różnorodności. Podobało mi się, że tam każda nawet najmniejsza postać drugoplanowa była ważna i posiadała swoją własna historię. Nawet postacie, które pojawiały się na kartach powieści jedynie w wspomnieniach czy wypowiedziach innych było pięknie, dokładnie wykreowane i odgrywały swoją część zadania. Wszyscy bohaterowie są różnorodni, ciekawi i równie istotni dla całej fabuły, dzięki czemu przeskoki między nimi nie irytują
a tworzą ciekawa całość. Postacie są więc niezaprzeczalnie moim ulubionym i chyba najlepiej stworzonym elementem tejże książki.
Po drugie akcja i czas! Podoba mi się budowa tej serii. Z początku może się nam wydawać (jak z resztą było również w moim przypadku), że dzieje się za mało konkretów, a postaci jest tyle, że nie jesteśmy w stanie się w nich połapać. W rzeczywistości autorka na początku pierwszej części zgrabnie wprowadza nas w cały świat, dzięki czemu już płynnie i bez przystanków brniemy przez drugą część serii. Kunszt jest pozycji dostrzegamy w nieciągnącej się wiecznie fabule, która płynie zdawać by się mogło idealnym tempem dla czytelnika jak i bohaterów.
Książka jest zaskakująca. Niespodziewane obroty wydarzeń, sprytnie pomyślana fabuła i momenty zaskoczenia. Powieść ta jest po prostu pięknie utkaną pajęczyną intryg, kłamstw, wierzeń i przekonań.
Jedynym minusem dla mnie może być dość krótka akcja końcowa, zwieńczająca dwutomowe trudy bohaterów. Wydaje mi się, że nie zostało ono napisane dostatecznie obszernie i czytelnik ma wrażenie, że jednak coś mu umyka. Bitwa była emocjonująca, jednak gdyby była dłuższa nie zaszkodziłoby to książce i tempu fabuły w ani jednym procencie.
Podoba mi się jednak otwarte zakończenie, po którym równie dobrze mogłaby pojawić się kolejna część z serii. Dalsze losy bohaterów zdają się nam czekać z niecierpliwością w cieniu. Czytelnik chcąc nie chcąc po skończeniu książki, siłą rzeczy zastanawia się, co będzie dalej z Lothem, Sabran, Ead, Tane czy Niclaysem.
Resztę możemy sobie jednak tylko dopowiadać.

Książka, która z pewnością dostarczyła mi tego, czego od niej oczekiwałam, a nawet przerosła moje wymogi w niektórych kategoriach.
Sławić ją będę z pewnością pod względem stworzonych bohaterów ich tła i różnorodności. Podobało mi się, że tam każda nawet najmniejsza postać drugoplanowa była ważna i posiadała swoją własna historię. Nawet postacie, które pojawiały się na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki twoje imię. #1 Ranmaru Kotone, Makoto Shinkai
Ocena 7,7
twoje imię. #1 Ranmaru Kotone, Mak...

Na półkach:

Manga, która powstała w tym samym czasie co jej animacja, jest jej bardzo dokładną repliką, dzięki czemu każdy może wybrać swoją ulubioną formę tej historii. Piękna kreska i ciekawa, wyjątkowa fabuła.

Manga, która powstała w tym samym czasie co jej animacja, jest jej bardzo dokładną repliką, dzięki czemu każdy może wybrać swoją ulubioną formę tej historii. Piękna kreska i ciekawa, wyjątkowa fabuła.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem osobą, która raczej niechętnie wystawia krytyczne opinie i która stara się podchodzić do każdej czytanej książki optymistycznie, jednak pojawiają się takie przypadki, w których niestety trzeba złamać swoje przyzwyczajenie "bronienia" każdej literatury. Moi drodzy, mam zaszczyt przedstawić Wam wyjątek od reguły - "To nie ja, kochanie".
Długo wstrzymywałam się od wystawienia oceny, gdyż jakaś część mojego serca cierpiała na myśl o wystawieniu swojej pierwszej "jedyneczki" na LC. Niestety rozsądek i zimna ocena wzięły górę i oto jestem.
Plusów w tej książce raczej nie ma za wiele, dlatego pozwolicie, że skupię się na minusach.
1. Myślą tylko o ruchaniu
Będąc szczera, dla mnie ta książka to stworzenie sztucznej fabuły, sztucznego tła pod ruchanie. Bohaterowie nie robią tutaj praktycznie nic innego. Jakieś pozornie zwykłe codzienne aktywności przecinane są scenami erotycznymi co kilka stron. Nawet z początku, gdy do stosunku nie dochodzi, czytelnik i tak ma wrażenie jakby bohaterowie "zerżnęli się" już słownie albo myślowo. Obłuda wylewa się tutaj niemal z każdej strony, co wcale nie musiało mieć miejsca, aby ukazać wolny czy rozwiązły tryb życia klubu.
2. Pożądanie = wielka miłość
Przez całą książkę widzimy ten wielki upór i próby autorki przekonania nas, że to, co łączy Mae i Styxa jest wielką miłością. Uczuciem, które było w stanie przetrwać 15 lat rozłąki i opiera się na "czymś więcej", przeznaczeniu. Jednak w rzeczywistości zamiast wielkiej miłości, dostajemy związek opierający się praktycznie na samym ruchaniu (proszę wybaczyć, że akty seksualne w tej recenzji określam w taki sposób, ale patrząc na to, jak są przedstawiane w książce, "współżyciem" nie jestem w stanie tego nazwać, więc stosuję odpowiednie do okoliczności słownictwo).
Nawet sami bohaterowie nie są w stanie opisać swoich wzajemnych cech, które nie byłyby zewnętrzne i nie wiązałyby się z pożądaniem drugiej osoby. Autorka chciała, żeby wyszło z tego coś głębokiego, ale niestety okazuje się to zwykłą porażką i związkiem, w którym niczego oprócz pożądania nie ma.
3. Nudni bohaterowie.
Najbarwniejszą postacią w całej książce wydaje się Flame - masochista-psychopata okaleczający się nożami i potrafiący zmasakrować ciało ofiary i chciałabym powiedzieć, że żartuję, ale niestety nie mogę. Główni bohaterowie oprócz wyglądu nie posiadają praktycznie żadnej osobowości. Jedyne z ich cech charakterystycznych, które otrzymujemy to a) marszczenie nosa przez Mae oraz b) gra na gitarze Styxa. To według naszej autorki są wystarczająco rozbudowane postacie. Dziękuję, do widzenia.
4. Uprzedmiotowienie kobiet
Po przeczytaniu tej książki i zobaczeniu ocen na serwisie, łza w oku mi się zakręciła a mój załamany feminizm opuścił pokój. Drogie Panie.... Naprawdę podoba Wam się, kiedy mężczyzna traktuje Was jak przedmiot? Nie mówię już tutaj o fetyszach, bo co innego łóżkowe fantazje, a codzienne funkcjonowanie. Podejście do kobiet w tej książce jest poniżej wszelkiej krytyki i nie miałabym pretensji, gdyby było ono pokazywane jako gorszące i jako zły przykład. Niestety tutaj jest ono pożądanym zabiegiem, które nawet sprawia, że naszej głównej bohaterce "robi się mokro w spodniach". Styx nie podchodzi do Mae na ani jednej stronie tej książki, jak do drugiego człowieka, ale jak do przedmiotu, nota bene jego własności, gdyż Mae nie ma prawa należeć do nikogo innego, chociażby samej siebie. Hasła "ona jest moją własnością" "należy do mnie" padają tam w niezdrowej ilości, a uwierzcie mi, że można powiedzieć "jesteś mój/moja" w zdrowej relacji. Tutaj jednak zamiast romantycznego przynależenia do siebie nawzajem, mamy do czynienie z toksycznym uprzedmiotowieniem, a z tego co wiem niewolnictwo skończyło się w 1865, ale ja się tam przecież nie znam....
5. Bardzo wulgarne słownictwo
Ja rozumiem, że autorka chciała jak najlepiej oddać klimat jaki panuje w klubie, ale wydaje mi się, że można to było zrobić ograniczając ilość niepotrzebnych wulgaryzmów. Poza tym określenia typu cipka, sunia, suczka, dupa wobec kobiety, którą rzekomo kochasz nie wydają mi się zbytnio tego oddawać, a określenie "suka" jako "czułe słowo określające kobietę" jako wciąż mnie nie przekonuje, ale skoro już musiało się w książce znaleźć to nie musiało aż 96 razy..... tak..... liczyłam.
6. Hipokryzja i dwubiegunowość
Styx zdaje się mieć mieszane uczucia, jeżeli chodzi o pozostawienie Mae w klubie, jednak nie jest wobec nich aż tak stały. Z "nie może tu być, bo to nie jest dla niej dobre" w ciągu pół strony przechodzi do "jest moją własnością i zostaje tutaj". Poza tym bohaterowie wydają się być po rpstu głupi, gdyż powtarzane po kilka razy informacje zdają się w ani jednym procencie nie docierać zarówno do nich, jak i do samej autorki, gdyż mało które słowa mają potem odzwierciedlenie w działaniu.
7. Godne pożałowania dialogi i zdania
"podłożyłem dłonie pod jej dupcię i jęknąłem" "Podobało ci się, kiedy jadłem twoją mokrą cipkę?" "cipkę, która należy do Styxa", letnia noc była tak duszna i wilgotna, że nie dało się, kurwa, oddychać" "Zrzedła kretowi mina, kiedy to powiedział, ale potem znów, kurwa, stwardniała" "kiedy nie mogłem, kurwa, ustać o własnych siłach"
Zostawię to tak.... do własnej refleksji
8. Mały procent realnej fabuły
Ta książka byłaby lepsza, gdyby autorka poświęciła choć trochę uwagi czemuś innemu niż ruchanie, pod które ma się wrażenie, że została zrobiona cała "fabuła" i "tło". W momencie, w którym ma miejsce jakaś akcja i jest możliwość dania czytelnikom dobrych, trzymających w napięciu scen, autorka wybiera opisanie całej akcji z perspektywy osób, które w niej nie uczestniczyły O_o why tho? żeby stworzyć atmosferę tajemnicy? okej, akceptuje, ale dlaczego potem nie dostaniemy chociaż najmniejszych informacji na jej temat? Autorka zostawia nas po wielkie akcji z krótkim "Zabiłem ich wszystkich"
9. Ogólnie panujący chaos (i odnosi się to do wszystkiego)
Autorka chciała pewnie, żeby podkreślić szybkość wszystkich wydarzeń, ale skończyła ze zwykłym bałaganem.
10. Toxic relation
Cała ich relacja jest tak toksyczna, że bardziej się nie da. Ona wielbi go jak bóstwo. W rzeczywistości nie ma bladego pojęcia o normalnym świecie, bo z realiów sekty weszła w życie klubu, które nie jest zbyt zdrowe, jak się o nim czyta, więc co ona może w sumie wiedzieć? Poddana w jednym miejscu, własność w drugim. Styx nie okazuje jej ani krzty szacunku. Traktuje ją jak przedmiot i niech mi nawet ktoś nie próbuje wmówić, że ich związek jest piękny i się wzajemnie ratują i uzdrawiają bo się skończę nerwowo na miejscu. JEŻELI KTOKOLWIEK UWAŻA ICH ZWIĄZEK ZA DOBRY PRZYKŁAD RELACJI, RADZĘ UDAĆ SIĘ Z TYM DO PSYCHOLOGA, BO TA RELACJA JEST PO PROSTU TOKSYCZNA I JEŻELI TEGO NIE WIDZISZ TO ŹLE.
Zakończę powtarzając to, co już napisałam. Fabuła w tej książce to jedynie tło pod ruchanie.
Dziękuję [gruba, tłusta kropka]

Jestem osobą, która raczej niechętnie wystawia krytyczne opinie i która stara się podchodzić do każdej czytanej książki optymistycznie, jednak pojawiają się takie przypadki, w których niestety trzeba złamać swoje przyzwyczajenie "bronienia" każdej literatury. Moi drodzy, mam zaszczyt przedstawić Wam wyjątek od reguły - "To nie ja, kochanie".
Długo wstrzymywałam się od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna z wybitnych pozycji fantastyki.
Samantha Shannon stworzyła świat bardzo rozbudowany, jednak skrupulatnie przemyślany. Tutaj wielkie ukłony należą się w stronę twórcy mapy, która była wykorzystywana przeze mnie przez cały czas trwania lektury. Moim zdaniem bez niej ciężko byłoby się odnaleźć w całej fabule, gdyż trasy pokonywane przez bohaterów, jak również same miejsca ich pobytów są niezwykle istotne.
Druga kwestia to świetni bohaterowie, których charakteryzuje piękna różnorodność zarówno płci, orientacji, wieku czy statusu. Czasami w niektórych pozycjach irytuje mnie, że bohaterami są zazwyczaj osoby młode (18-22), jakby tylko im było zarezerwowane przeżywanie przygód. Tutaj mamy możliwość śledzenia losów naprawdę każdego od młodej sieroty, która zyskała szansę zostać smoczym jeźdźcem, przez już zbliżającego się do starości anatoma, trzydziestoletniego lorda udającego się w wymuszoną misję, jednej z sióstr tajemniczego Zakonu Drzewa Pomarańczy, po młodą królową postawioną przed koniecznością spłodzenia dziedziczki i stawienia czoła zbliżającemu się niebezpieczeństwu. A te kilka przeze mnie wymienionych postaci stanowią zaledwie szczyt góry lodowej. W książce mamy całą masę ważnych bohaterów (notabene wszystkie są pięknie wykreowane), którą niejednokrotnie jest ciężko spamiętać. Ta mnogość skutkuje małym chaosem na samym początku wdrażania się w całą historię. Dla mnie "ogarnięcie się" w tych wszystkich postaciach było niemałym wyzwaniem tak gdzieś do ok.200 strony. Później znacznie łatwiej zorientować się przynajmniej w tych najważniejszych.
Tempo akcji początkowo jest wolniejsze, żebyśmy jednak mieli większą możliwość wejścia w prezentowany nam świat, zapoznania się z jego ramami, religią (która jest tutaj niezwykle istotna i stanowi jeden z ważniejszych elementów dla całej fabuły), kulturą, zasadami nim rządzącymi. Później jednak nabiera idealnego rozpędu i wrzuca nas w wir zdarzeń. Bardzo podobały mi się zabiegi z czasem podczas przeskoków między bohaterami. Podoba mi się również styl poprowadzenia fabuły, gdzie zmiany zachodzą szybko, często niekoniecznie tak, jak z początku zakładaliśmy zarówno my, jak i bohaterowie. Nie ma zbędnego czekania, aby przejść do kolejnych wydarzeń. Podobała mi się czasami ta szybkość prezentowanych zdarzeń. Bohater, który u początku strony jeszcze miał się dobrze, w połowie kolejnej kartki okazuje się martwy.... Bez zbędnej otoczki, jesteśmy stawiani przed faktem dokonanym.
Minusem jest dla mnie brak w pierwszej części listy postaci, która z pewnością przydałaby się w niej bardziej niż w drugiej. Czytelnik znacznie łatwiej mógłby się w nich połapać. W jakiś sposób bolało mnie też bardzo nieszumne, ciche, prostolinijne wprowadzenie istnienia zakonu, za pomocą zwykłego wspomnienia go w przemyśleniu jednej z bohaterek. Jednak z perspektywy całej książki nie jest to jednak aż tak istotne, bo więcej o Zakonie i jego wierze dowiadujemy się w odpowiednim momencie bliżej końca.
Podsumowując...
Książka jest naprawdę rewelacyjną pozycją, którą czyta się zadziwiająco szybko. Możliwe jest spotkanie się z lekkimi trudnościami w wejściu w jej świat na samym jej początku, jednak warto trochę bardziej wytężyć umysł i przebrnąć przez początek, gdyż dalej jest tylko coraz lepiej x5.
Intrygująca, wciągająca fabuła, która nie puszcza do samego końca, a nawet wiąże cię z prezentowaną historią i przywiązuje do bohaterów. Gdybym posiadała drugą część przy sobie, od razu zabrałabym się za jej lekturę. Naprawdę nie pożałujecie sięgnięcia po nią, a nawet będziecie sobie za to wdzięczni.

Kolejna z wybitnych pozycji fantastyki.
Samantha Shannon stworzyła świat bardzo rozbudowany, jednak skrupulatnie przemyślany. Tutaj wielkie ukłony należą się w stronę twórcy mapy, która była wykorzystywana przeze mnie przez cały czas trwania lektury. Moim zdaniem bez niej ciężko byłoby się odnaleźć w całej fabule, gdyż trasy pokonywane przez bohaterów, jak również same...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z pewnością zalicza się ona do ciekawych pozycji literackich. Podoba mi się relacja między zagubioną Evelyn a wciąż tętniącą życiem staruszką Ninny. Obie wiele zyskują z tej znajomości. Evelyn odkrywa siebie na nowo, a dzięki odwadze i pewności siebie, których nauczyła ją Ninny, wreszcie bierze życie w swoje ręce i znajduje motywacje.
Z początku ciężko jest odnaleźć się w licznych skokach czasowych oraz zmianach miejsc, ale z czasem przyzwyczajamy się do nich i potem podchodzimy już do nich instynktownie.
Lokalny biuletyn w Whistle Stop jest ciekawym i zabawnym przerywnikiem, aczkolwiek czasami dawał mi poczucie, że ta książka jest taka strasznie "napchana" i chaotyczna. Przez takie przeskoki ciężko było się skupić na jednym wątku (który aktualnie przewodził akcji)
Książka do połowy jest bardziej zwykłym opisywaniem codziennego życia mieszkańców Whistle Stop przez co jest nieco nużąca. Akcja zaczyna wciągać i robić się prawdziwie interesująca dopiero od drugiej połowy.
Mimo to książka porusza wiele ciekawych wątków i jak na czasy, o których pisze, stawia czasami odważne osądy czy przemyślenia. Poruszane są w niej bowiem wątki zarówno o gorszym, niesprawiedliwym traktowaniu czy podejściu do kobiet oraz o osobach czarnoskórych.
Przez osobę Idgie uczy nas tej siły i mocy, którą kobiety w sobie niosą i która czeka, aż ją odnajdziemy. Pokazuje nam ich niezależność, ale też przywiązanie i uczuciowość.
Jest pięknym pomnikiem wzniesionym ku czci wspomnień, młodości i niezmiennym rytmie życia jakim jest przemijanie.
Towanda!

Z pewnością zalicza się ona do ciekawych pozycji literackich. Podoba mi się relacja między zagubioną Evelyn a wciąż tętniącą życiem staruszką Ninny. Obie wiele zyskują z tej znajomości. Evelyn odkrywa siebie na nowo, a dzięki odwadze i pewności siebie, których nauczyła ją Ninny, wreszcie bierze życie w swoje ręce i znajduje motywacje.
Z początku ciężko jest odnaleźć się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są bowiem opowieści, które stają się książkami i książki, które stają się opowieściami…
Z niektórymi powieściami bywa tak, że już po przeczytaniu ich pierwszych linijek, wiesz, że spotkał cię zaszczyć obcowania z czymś znakomitym, co zapisze się grubymi literami w historii literatury. Podobnie jest z Zafonem i jego „Cieniem wiatru”. Książka ta otwiera nam cykl Cmentarza Zapomnianych Książek i zabiera nas w podróż tak wyjątkową, że aż niebywałą. Nie wyobrażam sobie, żeby gdzieś na świecie istniała choćby jedna osoba, która po przeczytaniu choćby jednej książki Carlosa, nie przyłączyła się do rzeszy jego fanów.
„Cień wiatru” ukazał się w 2001 roku, natomiast w Polsce swoją premierę miał w 2005. Stworzona przez hiszpańskiego pisarza- Carlosa Ruiz Zafona- historia o ludziach kochających książki, podbija serca na całym świecie i aby przekonać się dlaczego, musicie sami po nią sięgnąć.
Wszystko zaczyna się od miejsca zwanego Cmentarzem Zapomnianych Książek (nazwa tajemnicza i może mało zachęcająca jest jednak ozdobą miejsca będącego spełnieniem marzeń każdego fanatyka czytania) od pewnego chłopca o imieniu Daniel, jego ojca i jednego na pozór przypadkowo wybranego egzemplarza książki... Jeden nieświadomie dokonany wybór wrzuca Daniela w jakże żywy książkowy świat, losy ludzi mu obcych jak i znanych, rozpoczynając domino, które z każdą kolejną upadłą kością odsłania coraz bardziej tajemnicze i intrygujące informacje. Jest to historia, której trzeba ofiarować się w całości. Mowa tu o oczach, uszach, uwadze, myślach i każdej najmniejszej cząstce duszy. Nie da się bowiem doświadczyć jej w pełni, będąc w niej cząstkowo. Ta potrzeba bycia obecnym w literaturze Zafona może odstraszać i zniechęcać, jednak w rzeczywistości to właśnie ona przyczynia się do geniuszu jego twórczości.
Akcja powieści rozgrywa się w Barcelonie (wewnątrz książki umieszczone są przepiękne zdjęcia jej ulic i okolic, dzięki czemu lektura wydaje się jeszcze przyjemniejsza) w drugiej połowie XX wieku. Jak przez różowe okulary spoglądamy na pięknie odwzorowany krajobraz Barcelony i ludzkie życia zmieniające się na kartach powieści jak kształty i barwy w kalejdoskopie.
„Cień wiatru” jest powieścią kryminalną. Idealną dla tych, którzy jeszcze nigdy nie mieli styczności z tym gatunkiem, gdyż wprowadza nas ona w niego bardzo ostrożnie, zachęcająco, wręcz nie pozwalając się do niego zrazić, kusząc uwodzącymi opisami starego miasta i z godną pozazdroszczenia łatwością przeprowadzanymi figlarnymi dialogami. Uważam też, że nawet ci, którzy nie przepadają za kryminałami, znajdą w niej coś, co pokochają, chociażby pióro Zafona, które moim zdaniem jest odzwierciedleniem piękna albo nietuzinkowych bohaterów, jak Fermin Romero de Torres. Autor czaruje nas słowami, zdaniami napisanymi tak delikatnie i szczerze, że człowiek wie aż nad wyraz, że ma do czynienia z literaturą, która podbije świat i serca.
Ciężko opowiadać o fabule coś ponad to, co zostało już wspomniane. Każdy bowiem element tych książek, każde pojedyncze choćby najdrobniejsze słowo powinno być odkrywane samodzielnie, gdyż wszystko może powodować zdradzenie zbyt wielu informacji, a to stanowiłoby wtedy zbyt duży uszczerbek na poznawaniu jego twórczości. Do powieści Zafona należy bowiem podchodzić samodzielnie, aby móc w pełni zanurzyć się w ich pięknie. Powieść ta jest pomnikiem wzniesionym dla pisarzy, ale i zwykłych, szarych miłośników książek. Każda jej strona jest celebracją sztuki czytania, pisania, powieściach autorów umarłych jak i przyszłych.
Nikt tak pięknie i z taką miłością nie mówił o książkach jak Zafon. Jego styl pisania ma w sobie coś niezwykłego, co sprawia, że masz wrażenie jakby samo niebo otworzyło przed tobą swoje wrota i pozwoliło ci z siebie czerpać.
Świat Zafona jest czarujący i omamiający. Barwne oblicza Barcelony już na zawsze pozostaną częścią mojej duszy, a serce już zawsze będzie się do niej wyrywać. Nie da się mówić o Zafonie i jego powieściach bez zachwytu czy szacunku. Moim zdaniem był on niezaprzeczalnie jednym z najwybitniejszych twórców naszych czasów i nikt już nigdy nie będzie w stanie tak pięknie opowiadać jak on.
Pozostaje mi jedynie otworzyć przed Wami drzwi i zaprosić do Cmentarza Zapomnianych Książek. Niech i Was uwiedzie jego piękno….

Są bowiem opowieści, które stają się książkami i książki, które stają się opowieściami…
Z niektórymi powieściami bywa tak, że już po przeczytaniu ich pierwszych linijek, wiesz, że spotkał cię zaszczyć obcowania z czymś znakomitym, co zapisze się grubymi literami w historii literatury. Podobnie jest z Zafonem i jego „Cieniem wiatru”. Książka ta otwiera nam cykl Cmentarza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już dawno nie czytałam tak życiowej książki, która w tak piękny sposób mówiłaby o losie, jego zawiłościach i ludzkich rozterkach. Cała koncepcja książki opiera się na kintsugi, czyli sztuce naprawiania naczyń, a może i nawet dusz.
Z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej czułam się przyciągana przez tę książkę, a jej niewidzialne sidła wciąż, mimo skończenia jej już, wciąż oplatają mnie i nie chcą puścić. Nie nazwałabym tego jednak książkowym kacem, który wielokrotnie zdarzał się już niejednej/mu z nas. Ta książka pozostawiła po sobie coś znacznie większego, co nie przeminie tak szybko, jak zwykły "kac", a pozostanie ze mną na długo. Mam wrażenie, że wszystkie te słowa, które dane mi było w niej przeczytać, pozostawiły na mnie swego rodzaju pęknięcia, które pomału wypełniają się złotem im bardziej zaczynam wsłuchiwać się w przesłanie, które przekazuje nam Bator.
Szczeliny, pęknięcia, uszczerbki, rysy.... Uważane przez nas za skazy są niemalże celebrowane na kartach powieści. Jesteśmy uczeni, że są one czymś pięknym w swej niedoskonałości i to właśnie one czynią nas doskonałymi.
Już dawno żadna książka tak bardzo mnie nie poruszyła. "Purezento" była dla mnie darem, o który prosiłam, nie wiedząc, że go potrzebuje. W jakimś stopniu można ją uznać za lekarza dusz. Jak letni chłodny wiatr, tak i ona przynosi ukojenie w upale pędu, gonitwy myśli, nierealnych wymagań do samych siebie.
Mistrz Myo wprowadził do mojego życia pewnego rodzaju błogie wyciszenie, związane z akceptacją wszystkiego. Jeżeli człowiek na to pozwoli, stanie się on na czas tej opowieści jego sensei i wskaże odpowiedni kierunek. Wszystkie myśli należące do Mistrza Myo oznaczałam kolorowymi karteczkami, gdyż były one dla mnie jak drogowskazy. Tego bohatera każdy potrzebuje w swoim życiu i nie da się go nie kochać czy szanować.
Bator przepięknie ukazała Japonię i tą jej duchową stronę. Wielobarwną melancholię tego kraju, ale i spokój, którym emanuje.
"Purezento" było dla mnie przesympatyczną podróżą po kraju kwitnącej wiśni, ale i samej sobie.
Nie wiem jak wy, ale ja chciałabym żyć tak, aby tęsknić za zapachem kwitnących śliw.
Jest to książka idealnie celebrująca ukryte piękno małych rzeczy i myślę, że jest dokładnie tym, czego potrzebujemy w tak bardzo zabieganym i zagubionym świecie.
Jest drogą, którą chciałoby się iść.

Już dawno nie czytałam tak życiowej książki, która w tak piękny sposób mówiłaby o losie, jego zawiłościach i ludzkich rozterkach. Cała koncepcja książki opiera się na kintsugi, czyli sztuce naprawiania naczyń, a może i nawet dusz.
Z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej czułam się przyciągana przez tę książkę, a jej niewidzialne sidła wciąż, mimo skończenia jej już, wciąż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczyna się opowieść...
Już dawno nie czytałam tak urzekającej książki. Podczas jej lektury miałam wrażenie, że to nie ja przewracam kartki ze słowami, sczytując z nich historię, ale że jestem jedynie słuchaczem, a obok mnie zasiada tajemnicza osoba i opowiada mi o niezwykłej dziewczynce, która była martwa, ale ożyła.
Setterfield zabiera nas w niesamowitą podróż do świata, który w tym momencie ogranicza się do kilku miast położonych wzdłuż Tamizy. Tak jak rzeka, historia ta płynęła, a jej rwący nurt porywał nas w bieg wydarzeń.
Przeciekawe, nietuzinkowe postacie, z których losami splatasz się nierozerwalnie na czas czytania.
Moją ulubioną postacią był Cichy. Postać tak nikła i nieobecna, a jednocześnie tak żywa i ważna. Czy dla ludzi z tamtego świata był legendą czy prawdą ciężko jest ocenić, jednak jego historia na długo pozostanie dla mnie ze wszystkich najbardziej prawdziwą i żywą.
Urzekające opisy krajobrazów czy wewnętrznych przeżyć bohaterów i ich przemyśleń, ani trochę nie wydawały się za długie lub zbędne. Stanowiły idealne dopełnienie całości. One po prostu musiały tam być. Dzięki nim jest idealnie.
Niemal baśniowy charakter sprawia, że książka wydaje się być jedną wielką opowieścią snutą przez jednego z karczmarskich gawędziarzy. Słuchając jej, masz wrażenie jakbyś płynął z nurtem Tamizy, a woda obmywająca twoje ciało pozwalała poznać wszystkie historie, które kiedykolwiek rozegrały się na tych terenach.
Łatwo zauważyć, że najważniejszymi, fundamentalnymi elementami tej książki są opowieści i rzeka. Styl autorki zauroczył mnie kompletnie i oczarował.
Z pewnością Setterfield tym debiutem dla mnie zajęła wyjątkowe miejsce w moim sercu i jeszcze niejednokrotnie pozwolę jej się oczarować.
Miejmy nadzieję, że kiedyś wszyscy spotkamy się na drugim brzegu rzeki.

Zaczyna się opowieść...
Już dawno nie czytałam tak urzekającej książki. Podczas jej lektury miałam wrażenie, że to nie ja przewracam kartki ze słowami, sczytując z nich historię, ale że jestem jedynie słuchaczem, a obok mnie zasiada tajemnicza osoba i opowiada mi o niezwykłej dziewczynce, która była martwa, ale ożyła.
Setterfield zabiera nas w niesamowitą podróż do świata,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Eh....
Kłamałabym, gdybym powiedziała, że nie płakałam na tej książce już na słowach od wydawcy.
19 czerwca 2020 roku załamałam się, słysząc o śmierci mojego ulubionego autora. Długo nie mogłam pogodzić się z faktem, że już nigdy nie będzie mi dane czytać z ekscytacją nowej książki Zafona, gdyż odszedł od nas na zawsze, pozostawiając za sobą te kilkanaście książek i nic więcej.
Może więc jedynie uwierzyć mi na słowo, jeżeli wam powiem, że gdy zobaczyłam zapowiedź "Miasta z mgły" wybuchłam płaczem.
Ta książka, mimo że tak niewielkich rozmiarów, stanowi dla mnie niezwykły skarb, ostatnie pożegnanie Zafona z jego wiernymi czytelnikami.
Moim zdaniem niepotrzebne jest pisanie jakiejkolwiek recenzji, ponieważ ten zbiór opowiadań, jak każdy inny utwór Carlosa, jest równie świetny, wręcz znakomity a nawet wybitny. Każda strona tej książki przepełniona jest jego duchem, który wciąż pozostanie żywy, póki będziemy tych kart dotykać i cieszyć się każdym najmniejszym słowem na nich zapisanym.
Dla mnie Carlos Ruiz Zafon jest nieodwołalnym mistrzem pisarstwa, a poetyckie krajobrazy Barcelony pozostaną blisko mego serca już na zawsze. Jedyne co mogę robić, to bić głową o podłogę przez Mistrzem i dziękować mu za zabranie mnie do Cmentarza Zapomnianych Książek.
"Istniejemy póki ktoś o nas pamięta."
Dlatego proszę... Pamiętajmy

Eh....
Kłamałabym, gdybym powiedziała, że nie płakałam na tej książce już na słowach od wydawcy.
19 czerwca 2020 roku załamałam się, słysząc o śmierci mojego ulubionego autora. Długo nie mogłam pogodzić się z faktem, że już nigdy nie będzie mi dane czytać z ekscytacją nowej książki Zafona, gdyż odszedł od nas na zawsze, pozostawiając za sobą te kilkanaście książek i nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze

Jestem już po lekturze wszystkich 3 tomów tej serii i ten wypada chyba najgorzej z nich, ale nie znaczy to, że jest zły.
O tej książce mogłabym mówić bardzo długo, gdyż nie wyobrażam sobie wypowiadać się o niej i pominąć którykolwiek z tych aspektów. Dlatego zapowiadam od razu, że będzie to przydługa recenzja.

Książka nie jest wybitna, ale jest naprawdę baaaardzo dobra. Czytałam ją z ogromną przyjemnością, co potwierdzić może mój 3 dniowy maraton, podczas którego przeczytałam całą trylogię. Historia wciągająca i naprawdę angażująca. Jestem zachwycona intrygami, które stworzyła autorka i to ewidentnie one grają tutaj główne skrzypce. Szczerze- nie powinno się oceniać czy patrzeć na tę trylogie przez pryzmat samej pierwszej części, bo wiele w niej niewiadomych, niedopowiedzeń, niektóre rzeczy mogą wydawać nam się naprawę nielogiczne (jak np. to, że Kastor zamiast zabić przeszkadzającego brata, wysyła go do wrogiego kraju) jednak wszystkie tego typu elementy napierają sensu w późniejszych tomach i przestają się wydawać tak bezsensowne.
Żeby ponarzekać, mogłabym tutaj wypomnieć autorce, że np. nie rozwinęła dostatecznie świata przedstawionego, a bohaterowie mogliby posiadać więcej indywidualnych cech, które sprawiłyby, że byliby mniej schematycznie. Małe niedociągnięcia, jak np. brak wiedzy czytelnika na temat konfliktów pomiędzy Vere a Akielos, ani dlaczego pokój nagle został zawarty. Jednak są to w moim mniemaniu elementy, które oczywiście sprawiłyby, że ta książka byłaby znacznie lepsza, ale nie przeszkadzają one w samym odbiorze.
Jak dla mnie autorka skupiła się i rozwinęła dwa główne tory, czyli 1) relacje Laurent-Damen 2) intrygi-walka o tron i władzę i jak dla mnie, jako osoby, która chciała po prostu dostać naprawdę fajną książkę, żeby po prostu z przyjemnością i dla rozrywki ją przeczytać, jest to w stu procentach wystarczające.
Naprawdę rewelacyjnie się bawiłam, czytając ją. Z wytęsknieniem czekałam na jakąś zmianę, wydarzenie w relacjach między naszymi głównymi bohaterami i niemal piszczałam jak dziecko, kiedy wreszcie taka nadchodziła.
Trzeba tutaj zaznaczyć, że książka jest również erotykiem i nie posiada "delikatnych scen", If you know what I mean, więc osobom, które nie lubią tego typu scen w książce, może ona się nie spodobać. Tak samo tyczy się to osób, które nie lubią czytać o związkach homoseksualnych, które są tutaj, no jakby na to nie patrzeć, głównym wątkiem. Więc uważam, że czytelnicy nie mają prawa narzekać, że "dlaczego w książce stosunek homo jest opisywany na 3 strony a hetero w paru linijkach", ponieważ na tym polega ta książka..... Jeżeli chcecie czytać o stosunkach hetero, to wybieracie romans hetero. Jeżeli wybierając książkę BL spodziewaliście się w niej skupiania na związkach hetero to shut up, bo nie mam na to siły.
Końcowa myśl dla osób, które zastanawiały się czy zabierać się za czytanie tej serii- ja ją naprawdę polecam, bo świetnie się podczas niej bawiłam. Nie jest to książka, która swoim istnieniem zmieni bieg czy postrzeganie literatury, nie będzie przełomem, ale przecież nie o to tu chodzi. Zapewnia ona naprawdę przyjemną rozrywkę i jest po prostu dobrą fantastyką.

Dziękuję

Szczerze

Jestem już po lekturze wszystkich 3 tomów tej serii i ten wypada chyba najgorzej z nich, ale nie znaczy to, że jest zły.
O tej książce mogłabym mówić bardzo długo, gdyż nie wyobrażam sobie wypowiadać się o niej i pominąć którykolwiek z tych aspektów. Dlatego zapowiadam od razu, że będzie to przydługa recenzja.

Książka nie jest wybitna, ale jest naprawdę...

więcej Pokaż mimo to