-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński13
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać347
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-02-18
2017-05-14
2017-03-23
2017-03-19
2017-07-02
2017-06-25
2017-06-21
2023-11-05
2023-10-29
2023-09-03
2023-03-25
2023-02-25
Jestem okrutnie rozczarowana tą książką. Była zwyczajnie słaba, a chyba spodziewałam się czegoś zupełnie innego, bo była z polecajki kogoś na instagramie, że mamy tu niby ASową reprezentację. Ech. Akcja trwa siedemnaście lat, począwszy od dzieciństwa głównych bohaterów. Zresztą akcja... jaka akcja? Wydarzeń pchających fabułę do przodu jest tu może ze trzy, ale tak naciągane, że nie sposób nie przewidzieć, co wydarzy się dalej. Całość książki opiera się głównie na tym, że obaj chłopcy myślą ciągle jeden o drugim, zawsze w ten sam sposób, czyli jak to są dla siebie stworzeni, kochają się, są swoimi bratnimi duszami, że zrobiliby dla siebie wszystko i że będą ze sobą do końca życia. I tak przez pięćset stron, do porzygu, za przeproszeniem. Co trzecie słowo w tej powieści to f*ck w różnych odmianach, także językowo mocno ubogo. Z początkowego odkrywania aseksualności/demiseksualności u Rhysa robi się niezły erotyk i... w sumie nic więcej. Myślałam, że porzucę tę książkę w połowie, ale w końcu się zmusiłam. Światełko w tunelu pojawiło się pod koniec, gdy obaj bohaterowie już są dorośli, bo jakoś tak lepiej się to czytało (w sensie naturalniej, a nie jak wcześniej na początkowych stronach książki, gdy siedmiolatkowie wyrażali i zachowywali się zupełnie niezgodnie z ich wiekiem), aż do sceny, nazwijmy to, "hate-seksu", gdzie jeden drugiego chciał ukarać seksem (za zgodą!), jakby to była jedyna droga do jakiegokolwiek porozumienia. Absurd tego rozwiązania mnie przerósł. Na koniec już było tylko cukierkowo i znowu co trzecie słowo padało f*ck, a co trzecią linijkę gorące zapewnienia dozgonnej miłości.
Ogólnie nie polecam. Jeśli chcecie czegoś z reprezentacją osób spod parasola aseksualności - możecie na pewno znaleźć lepsze książki. Jeśli chcecie fajny erotyk MM - też lepiej wybrać jednak coś innego. Jeśli chcecie czegoś z fabułą - to zdecydowanie nie ten adres.
Jestem okrutnie rozczarowana tą książką. Była zwyczajnie słaba, a chyba spodziewałam się czegoś zupełnie innego, bo była z polecajki kogoś na instagramie, że mamy tu niby ASową reprezentację. Ech. Akcja trwa siedemnaście lat, począwszy od dzieciństwa głównych bohaterów. Zresztą akcja... jaka akcja? Wydarzeń pchających fabułę do przodu jest tu może ze trzy, ale tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-19
2022-12-26
Z serią "All for the game" jest trochę tak jak ze sportowymi anime: niby marudzisz, że nieee, sport?, siatkówka?, koszykówka?, łyżwiarze?!, to nie może być dobre!, a potem przychodzi co do czego i nie możesz się oderwać i przeżywasz wszystko bardzo emocjonalnie. Przynajmniej ja tak miałam. Ale jeśli ktoś myśli, że The Foxhole Court to nie dla was - z ręką na sercu mówię: dajcie im szansę! Dajcie szansę dzieciakom z Palmetto State!
Bo właśnie o to chodzi w tych książkach - o dawanie szansy, gdy inni spisali was na straty.
Ale po kolei. O czym jest ta seria? O grupie dzieciaków, tworzących drużynę sportową. Sport brzmi tajemniczo: Exy. Ale jest on tu tylko bazą, na której zbudowana jest cała reszta, wokół której skupiają się wszystkie historie. A naprawdę życie nie rozpieszczało naszych bohaterów. Ba! Dawało im po tyłkach w każdy możliwy sposób i szczerze, nie raz i nie dwa zastanawiałam się, jakim cudem oni przetrwali, nie załamali się, parli dalej, choć było pierońsko ciężko. Tak, TFC to brutalna opowieść, tak brutalna jak sport, tak brutalna jak bywa życie. Momentami przerywałam lekturę, bo nie byłam w stanie znieść niektórych opisów, ale po chwili, zagryzając wargi, wracałam, bo musiałam wiedzieć, co dalej się stanie.
W każdym razie, w przeciągu trzech części TFC nasi bohaterowie (ach, zasługują, by ich tu wymienić, nie mogę się oprzeć, więc: Neil, Andrew, Aaron, Kevin, Dan, Matt, Renee, Allison, Nicky) uczą się, jak kochać, jak marzyć, jak wygrywać, jak walczyć o lepsze jutro.
W gruncie rzeczy to nie są książki o tym, jak beznadziejne życie zmienia się niczym za dotknięciem magicznej różdżki i nagle wszystko jest pięknie i cacy. Nie. Są o tym, ile wysiłku trzeba włożyć, jak mocno trzeba walczyć, żeby coś osiągnąć, o tym, że absolutnie każdemu należy się druga szansa, o tym, że można znaleźć ludzi, wśród których nie trzeba kłamać, ukrywać się, którym można zaufać. Że kiedyś trzeba przestać uciekać. I nie zapominać o przeszłości, ale nauczyć się z nią żyć, kiedy będzie się szło na przód. Tak jak jest to w przypadku głównego bohatera, Neila, który znalazł ludzi, miejsce, powód, żeby zostać.
Jeśli zatem poszukujecie wielu emocji: radości wygranej, smutku porażki, smaku beztroskich wyjść do klubu, wspólnych wieczorów po treningu, łagodnego, ale wszechogarniającego poczucia bezpieczeństwa, rozkwitającego, bardzo niespodziewanego pierwszego uczucia (!), wielu nieporozumień i spięć (bo każdy jest inny i każdy ma własną, niełatwą historię), ale także strachu, bólu i zagrożenia, które przewijają się praktycznie do ostatnich stron (epilog!), to jest to książka dla was.
I mimo tylu różnic w charakterach, muszę przyznać, że byłam w stanie pokochać (bądź polubić) niemal każdą z postaci, łącznie z tymi pobocznymi. Po prostu... dałam im szansę.
PS. Ktoś policzył, że Neil powiedział "I'm fine" ponad 40 razy w przeciągu trzech części. Nie wiem naprawdę, czy śmiać się, czy płakać.
Z serią "All for the game" jest trochę tak jak ze sportowymi anime: niby marudzisz, że nieee, sport?, siatkówka?, koszykówka?, łyżwiarze?!, to nie może być dobre!, a potem przychodzi co do czego i nie możesz się oderwać i przeżywasz wszystko bardzo emocjonalnie. Przynajmniej ja tak miałam. Ale jeśli ktoś myśli, że The Foxhole Court to nie dla was - z ręką na sercu mówię:...
więcej Pokaż mimo to