-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać354
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik16
Biblioteczka
2023-01
2016-04
Ciekawe, że właśnie ta pozycja cenionego pisarza wpadła mi jako pierwsza ze wszystkich jego utworów w ręce. Przypadkowo i przelotnie. Bo natychmiast powędrowała tam gdzie jej miejsce – w ręce młodej adeptki sztuki pisarskiej. Mam nadzieję, że jej się przyda. Forma listów nie jest niezbędna. Dla mnie niekonieczna. Chociaż wyobrażam sobie, że dla młodego pisarza to może być ważne, bo staje się przez to czymś osobistym. Osobistym wykładem, osobistą radą. Ale i bez tego, to i tak jest dobre i wiele rzeczy człowiekowi uświadamia. Przede wszystkim jest to niezła analiza porównawcza technik pisania w ogóle oraz tego jak się pisało kiedyś i jak teraz. Również jest o tym, co uchodzi (choć nie powinno) prawdziwym mistrzom słowa. To ściśle techniczne porównanie z przykładami. Może nie wszyscy to lubią, ale mnie się spodobało. I od razu zachęciło do przeczytania kilku lektur. Również tych klasycznych i z cyklu "100 najlepszych książek..." Teraz wiem, na którą z nich rzucę się w pierwszej kolejności ;D
Ciekawe, że właśnie ta pozycja cenionego pisarza wpadła mi jako pierwsza ze wszystkich jego utworów w ręce. Przypadkowo i przelotnie. Bo natychmiast powędrowała tam gdzie jej miejsce – w ręce młodej adeptki sztuki pisarskiej. Mam nadzieję, że jej się przyda. Forma listów nie jest niezbędna. Dla mnie niekonieczna. Chociaż wyobrażam sobie, że dla młodego pisarza to może być...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wysłuchałam audiobooka. Z niepokojącym podkładem muzycznym. Polecam, bo dzięki temu historia ma ciekawy klimacik i zamienia się w mały horror. Opowieść Podróżnika w Czasie o Elojach i Morlokach wywołuje ciary. Prawidłowo.
Jakoś mnie nie szokuje taka wizja przyszłości. Ale przyznam, że mogła szokować, albo spotkać się z niedowierzaniem półtora wieku temu, gdy się pojawiła w bajecznym okresie La Belle Epoque. w epoce dobrobytu, luksusu. Welles to człowiek bogatej wyobraźni, który podpowiada, że właśnie w epoce wysokiego komfortu życia należy być czujnym, spodziewając się zagrożenia. Nie poddawać się gnuśnej i rozleniwiającej atmosferze pod tytułem „o jak mi dobrze!”, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Nadmierny komfort i dobrobyt pociąga za sobą degenerację na każdej płaszczyźnie. Również w sensie możliwości działania w razie zagrożenia. Sprawia, że człowiek jest na nie nieprzygotowany i staje się łatwą ofiarą dziejów. To dlatego niżej klasyfikowani często odnoszą zwycięstwa. Są bardziej zdeterminowani i przede wszystkim mają o co walczyć.
Książka jest całkiem niezłą analizą społeczną. Nie da się odmówić wizjonerstwa autorowi. Dziś wystarczy wysłuchać kilku ekonomistów, żeby wiedzieć, że głęboki podział między ludźmi, rozdźwięk między klasami społecznymi, który obserwujemy na co dzień, będzie się pogłębiał. A ekonomia jak wiadomo warunkuje wszystko inne. I psuje stosunki między ludźmi. Nic nowego. Podział na panów i niewolników nigdy nie przestał być aktualny. I prawdopodobnie nigdy nie przestanie. Przygnębiająca, ale obowiązkowa lektura.
Wysłuchałam audiobooka. Z niepokojącym podkładem muzycznym. Polecam, bo dzięki temu historia ma ciekawy klimacik i zamienia się w mały horror. Opowieść Podróżnika w Czasie o Elojach i Morlokach wywołuje ciary. Prawidłowo.
Jakoś mnie nie szokuje taka wizja przyszłości. Ale przyznam, że mogła szokować, albo spotkać się z niedowierzaniem półtora wieku temu, gdy się pojawiła w...
2022-01
Masłowskiej nie da się wstawić mniej niż ***** ***. Trudno nadążyć za tymi słowami. Na szybko posklejanymi. Brudne są, skrajcowane i puklate. Ale oddają. Tę ohydę, degrengoladę i zepsucie. Ten ból istnienia. Leje się ta mowa. Smutnymi hektolitrami. Zawsze robi na mnie wrażenie sposób w jaki autorka te słowa ze sobą zestawia. Jak się nimi bawi. I dodaje. Te niewyszukane. I że ma tych zestawów tyle w głowie. Moja makówka pewnie by pękła pod takim naporem. Bo to kaliber zdecydowanie ciężki jest. Niełatwe to, niepiękne. Ale to nie o nas to jest przecież ;) To o innych jest ludziach. O innych. Warto polecić, ale pokrzepiająca lektura to to nie jest.
Masłowskiej nie da się wstawić mniej niż ***** ***. Trudno nadążyć za tymi słowami. Na szybko posklejanymi. Brudne są, skrajcowane i puklate. Ale oddają. Tę ohydę, degrengoladę i zepsucie. Ten ból istnienia. Leje się ta mowa. Smutnymi hektolitrami. Zawsze robi na mnie wrażenie sposób w jaki autorka te słowa ze sobą zestawia. Jak się nimi bawi. I dodaje. Te niewyszukane. I...
więcej mniej Pokaż mimo toKocham tę opowieść! Pokochałam ją jak byłam mała i do tej pory jest jedną z moich ulubionych pozycji. Mam szczęście być posiadaczką wydania z 1972 r. z fantastycznymi szkicami Johna Tenniel`a. Dlatego zostało przeze mnie oprawione w czerwoną skórę i opatrzone złotymi literami (oryginalną miękką okładkę zostawiłam w środku). Jest starsze ode mnie, ale nigdy nie miałam w ręku tłumaczenia lepszego od tego. Maciej Słomczyński to niewątpliwie jeden z najlepszych tłumaczy (nic dziwnego, że jako syn amerykańskiego reżysera i Angielki miał takie świetne wyczucie językowe), a możecie mi wierzyć, że tłumaczenie w przypadku tej książki jest bardzo ważne. Ta opowieść jest marzeniem sennym, a Pan Słomczyński bardzo zadbał, żeby to wrażenie nie zostało utracone. Herbatka u Kapelusznika nie może być "głupia", ona musi być "obłąkana", bo takiego niezwykłego słownictwa wymaga przyjęta przez autora konwencja. Tim Burton zrobił bardzo ładny i plastyczny film, ale wątek z prawdziwego życia na początku i bitwa dwóch armii w końcowej fazie filmu były niepotrzebne, bo rozmyły trochę klimat. A klimat tej opowieści jest wspaniały! Ma szansę miło się przyśnić, o ile ktoś nie potraktuje tej historii zbyt dosłownie, nie zamieni w jakąś awanturę, jatkę, nie spłaszczy jej jako całość. O ile jej nie zniszczy po prostu. To niezwykła, magiczna opowieść domagająca się delikatnego traktowania w każdym znaczeniu tego słowa. Polecam do czytania przed snem :D
Kocham tę opowieść! Pokochałam ją jak byłam mała i do tej pory jest jedną z moich ulubionych pozycji. Mam szczęście być posiadaczką wydania z 1972 r. z fantastycznymi szkicami Johna Tenniel`a. Dlatego zostało przeze mnie oprawione w czerwoną skórę i opatrzone złotymi literami (oryginalną miękką okładkę zostawiłam w środku). Jest starsze ode mnie, ale nigdy nie miałam w ręku...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05
Osiem gwiazdek nie bez powodu. Dużo się z tej książki można dowiedzieć. Jest absolutnie niezwykła. Gdy przeczytałam w opisie, że to głównie o pobycie autora w Auschwitz, bałam się, że czeka mnie kolejna książka o okropieństwach wojny i obozów śmierci. Ale przyznam, że byłam zaskoczona sposobem opisania przez autora rzeczywistości obozowej. Ktoś, kto pięć lat tułał się po takich obozach z pewnością nie potrzebuje wielkiej wyobraźni, żeby opisać w najdrobniejszych szczegółach najgorsze przeżycie, którego może doświadczyć człowiek. Ale ten autor... to psycholog. Konkretnie logoterapeuta. Opisał życie obozowe nie jako nagromadzenie okropieństw i tortur. Opisał ludzkie przeżycia przez pryzmat swojego zawodu. Nie ma tu epatowania krwawą przemocą, jest opis zachowań ludzkich i ich podłoża psychologicznego. Jak na książkę traktującą o przeżyciach w obozach koncentracyjnych jest napisana przeraźliwie lekko.
W drugiej części autor opisuje podstawowe założenia logoterapii. Bardzo ciekawa rzecz do wielokrotnego czytania. Logoterapia (od słowa logos = sens) traktuje o sensie życia. Myślę, że każdy człowiek, który takiego sensu poszukuje, powinien ją przeczytać chociaż raz i głęboko się nad nią zastanowić. Ta pozycja skłania do głębokich przemyśleń. Podoba mi się podejście autora do ludzi. Zakłada ono bowiem, że istnieją dwie rasy ludzi - rasa ludzi przyzwoitych i takich, którzy NIE WIEDZĄ czym jest przyzwoitość. Dla mnie to brzmi optymistycznie. Bardzo polecam.
Osiem gwiazdek nie bez powodu. Dużo się z tej książki można dowiedzieć. Jest absolutnie niezwykła. Gdy przeczytałam w opisie, że to głównie o pobycie autora w Auschwitz, bałam się, że czeka mnie kolejna książka o okropieństwach wojny i obozów śmierci. Ale przyznam, że byłam zaskoczona sposobem opisania przez autora rzeczywistości obozowej. Ktoś, kto pięć lat tułał się po...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09
Takiej książki nie mógł napisać nikt inny, jak tylko wytrawny, znający dobrze świat dziennikarz. Książka została napisana z pozycji obywatela świata właśnie. Wytyka nasze narodowe wady, obnaża polskie patologie. Bardzo mnie zainteresowała analiza porównawcza cen i wynagrodzeń zawarta w pierwszym rozdziale (każdy według mnie powinien się z nią zapoznać), ale w wielu sprawach pozycja straciła już na aktualności. W końcu wydano ją w niedługim czasie po katastrofie smoleńskiej.W 2012 roku. To przewidywana data końca świata, pamiętacie? Kto by pomyślał, że w porównaniu do tego co dzieje się dzisiaj, był to czas w miarę spokojny. Mam na myśli i sprawy polskie, i międzynarodowe. Niestety przewidywania (a raczej obawy pana Gugały) co do tego jak potoczą się losy Polaków i w jakim kierunku pójdą nasze polskie sprawy, potwierdziły się. A ja mam poczucie niedosytu. Jestem po prostu bardzo ciekawa, co napisałby o polskiej polityce i o nas samych dzisiaj. W rozdziale o reżimie kubańskim pan redaktor dużo mówi o wolności i o tym, że nikomu nie jest ona dana raz na zawsze. Że wciąż na nowo trzeba o nią walczyć. Prorocze słowa.
Takiej książki nie mógł napisać nikt inny, jak tylko wytrawny, znający dobrze świat dziennikarz. Książka została napisana z pozycji obywatela świata właśnie. Wytyka nasze narodowe wady, obnaża polskie patologie. Bardzo mnie zainteresowała analiza porównawcza cen i wynagrodzeń zawarta w pierwszym rozdziale (każdy według mnie powinien się z nią zapoznać), ale w wielu sprawach...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05
"Świat się chwieje" to zbiór wywiadów z krajowymi przedstawicielami naszego życia społeczno-ekonomicznego. Część z tych wywiadów czytałam już kiedyś w gazecie. Ale dzięki tej książce poznałam opinię i światopogląd jeszcze kilkorga innych, a ciekawych ludzi. Z racji może mojego zawodu, zaczęłam od ekonomistów. Wśród nazwisk moich ulubionych, takich jak Piotr Kuczyński ze swoim wykładem na temat marnotrawstwa środków, Elżbieta Mączyńska z poglądami zbliżonymi do Christine Lagarde, Jerzy Hausner ze swoim wcale niebezpodstawnym przekonaniem o braku wzajemnego zaufania Polaków w kwestii finansów, pojawia się jeszcze jedno nazwisko – Stanisław Owsiak. Miło mi poznać opinię i sposób rozumowania jeszcze jednego człowieka, który mówi o finansach, a myśli o człowieku. Oby więcej takich.
Książka podzielona jest na trzy części: "Wolność", "Równość" i "Braterstwo". Wywiady z ekonomistami znajdują się w pierwszych dwóch częściach.Trudno się dziwić. I trudno się nie zgodzić, że wolność bardzo ściśle się wiąże z ekonomią i finansami. I miło, że ktoś się zdobył na refleksję o tym co poszło nie tak w tej naszej Nowej Polsce. I dlaczego ludzie nie czują się wolni.
W dziale "Równość" też głównie ekonomia, ale... wywiad z Henryką Bochniarz nijak mi tu nie pasuje. Zdenerwował mnie. Przeklinałam w duchu i zastanawiałam się co on ma wspólnego z równością?
W ostatniej części "Braterstwo" wywiady ze znanymi społecznikami. Polecam. Naprawdę warto się zastanowić w jaki sposób myślą i jak działają ludzie, którzy widzą coś więcej niż koniec własnego nosa. Polecam.
"Świat się chwieje" to zbiór wywiadów z krajowymi przedstawicielami naszego życia społeczno-ekonomicznego. Część z tych wywiadów czytałam już kiedyś w gazecie. Ale dzięki tej książce poznałam opinię i światopogląd jeszcze kilkorga innych, a ciekawych ludzi. Z racji może mojego zawodu, zaczęłam od ekonomistów. Wśród nazwisk moich ulubionych, takich jak Piotr Kuczyński ze...
więcej mniej Pokaż mimo to2015
Moja od lat mieszkająca w Ameryce ciocia powiedziała mi kiedyś, że nigdzie nie ma takiej wolności jak w Stanach właśnie. Można chodzić po ulicy nago z piórkiem w tyłku i nikt nie zwróci na ciebie najmniejszej uwagi. Dziwactwa nikogo nie ruszają i są tolerowane. Ale powiedziała mi też, że każdy Amerykanin musi w coś wierzyć. Może należeć do sekty lub być najbardziej dziwacznego wyznania pod słońcem, ale musi być wierzący. Niewierzący nie zostanie przez nikogo zrozumiany. Dziwne społeczeństwo. Chwileczkę! Chciałabym zapytać gdzie w takim razie ta „wolność”? W takiej sytuacji nie trzeba się dziwić, że ta broszurka czekała na publikację aż 50 lat. Nie od dziś przecież funkcjonuje coś takiego jak „obraza uczuć religijnych”. Ludzie są na to bardzo uwrażliwieni. Też nie od dziś. Coś takiego funkcjonuje chyba wszędzie od zawsze, tylko nie wszędzie zostało nazwane i usankcjonowane prawnie. Kiedy przeczytałam „Listy z Ziemi” to pomyślałam, że za te słowa, niejeden chciałby Twaina pewnie na stosie spalić. To bardzo ostra ocena, a nawet obraza (uwaga!) naszych ludzkich, prymitywnych WYOBRAŻEŃ O BOGU. Ponadto Mark Twain postanowił ocenić charakter Boga, tak jakby był jednym z nas. Efekt jest piorunujący. Niektóre fragmenty sprawiały, że nawet taki mało religijny człowiek jak ja, wstrzymywał oddech. Mimo to, nie da się zarzucić tym słowom nieprawdy, czy braku logiki. Tak samo analiza biblijnych wydarzeń (choćby potopu i Arki Noego). Zawsze uważałam, że opowieści biblijne są tak samo wiarygodne jak mity greckie. Ale po raz pierwszy miałam okazję przyjrzeć się temu w najdrobniejszych szczegółach.
Od kiedy zapisałam się na „LC” zrozumiałam jedno: ludzie uwielbiają fantastykę. I czytają ją na potęgę. Jestem tym wszystkim trochę przerażona, bo wydaje mi się, że we wszystkim musi być umiar, aby została zachowana jakaś równowaga w przyrodzie. Pamiętam, że kiedy ja byłam w wieku szkolnym, to były bajki dla dzieci, a dla dorosłych ewentualnie SF. Fantasy też było, ale w dużo mniejszym zakresie niż dziś. Dziś jest na nią naprawdę duże zapotrzebowanie. I mam wrażenie, że ludziom powoli zacierają się granice między fantazją a rzeczywistością. Jakby kraina fantazji była ważniejsza niż wszystko inne – to prawdziwe, namacalne i rzeczywiste. Dlaczego ludzie tak strasznie uciekają od rzeczywistości? Może dlatego tak się radykalizują religijnie? Dla mnie to jakoś łączy się ze sobą.
Ponoć Mark Twain olbrzymią część swojej twórczości pozostawił do wydania pośmiertnego. Jeśli wszystko to ma taki charakter jak „Listy z Ziemi” to trudno się dziwić. Biedna jego córka, która musiała podjąć decyzję w sprawie publikacji! Mimo to uważam, że parę rzeczy zdążyło się zdezaktualizować – no bo kto niby dziś wyobraża sobie raj jako zbiorowisko istot anielskich, które śpiewają chóralnie przez całe wieki bez przerwy? Z takiego raju to ja bym z pewnością szybko uciekła ;D
Pozycja myślę warta przeczytania i przedyskutowania z innymi ludźmi o różnych poglądach. Ja też potrzebowałam wymiany myśli zanim zdecydowałam się coś napisać. Ta lektura z pewnością wywołuje żywe emocje. Zresztą napisana jest, jak sądzę, również pod wpływem emocji. I choćby dlatego warto ją przeczytać.
Moja od lat mieszkająca w Ameryce ciocia powiedziała mi kiedyś, że nigdzie nie ma takiej wolności jak w Stanach właśnie. Można chodzić po ulicy nago z piórkiem w tyłku i nikt nie zwróci na ciebie najmniejszej uwagi. Dziwactwa nikogo nie ruszają i są tolerowane. Ale powiedziała mi też, że każdy Amerykanin musi w coś wierzyć. Może należeć do sekty lub być najbardziej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ciężko zdobyć teraz tę książkę. Nowego wydania brak, a nieliczne egzemplarze wystawione w necie osiągają kosmiczne ceny. A jednak dorwałam drania, w czym pomógł mi pewien przyszły bibliotekarz.
Osiem gwiazdek nie bez powodu. Przede wszystkim za zmuszenie mnie do refleksji nad naszą rzeczywistością. Może nad swoją? Ja wiem najlepiej, że każdy ma inną. Co jest prawdziwe, a co nie? Co istnieje, a co nie? A może nie co, tylko dla kogo? Czym jest Matrix? Co jest pod spodem? Pod skórą? Co przeżywam i dlaczego, gdy wchodzę do sklepu mięsnego? Gdy widzę stosy nóżek i skrzydełek? Jakie to budzi we mnie skojarzenia? I dlaczego myślami wracam wtedy do Matrix? Dlaczego nie szokuje mnie zupełnie postawa i tezy Elizabeth Costello? I nie zaszokowała by mnie nawet czterdzieści lat temu? Pewne wizje są jakby żywcem wyciągnięte z mojej dziecięcej głowy. Pewne sprawy dręczą mnie od wielu lat.
Jest tu jeden esej, który mógł wprawić w furię naszą prawicę. "Znowu zaczynamy przypominać plemię". Ta książka była wydana w 2012 r., a tu jest mowa o katastrofie smoleńskiej z 2010. Odważnie. Jak na taki krótki czas po katastrofie, to powiedziałabym, że bardzo odważnie. Ale myślę, że wielu ludzi tak wtedy myślało, choć niewielu miało odwagę to powiedzieć.
Spodobały mi się „Pliki podróżne”. Egzotyczne i ciekawe. Można się sporo dowiedzieć. Co kraj to obyczaj przecież, a to zawsze jest ciekawe. Najbardziej jednak zachwycił mnie esej o szwajcarskim święcie śmieci. Jak daleko jesteśmy za cywilizowaną Europą pod pewnymi względami…. Co „mały stronniczy przewodnik..” krok po kroku udowadnia.
Zachwycił mnie też opis Odry. Tak o rzece może pisać tylko Olga Tokarczuk. I bardzo spodobał mi się esej o języku naszym ojczystym. Uświadomił mi wiele spraw.
No i „Moment niedźwiedzia”. Chyba każdy ma jakiś swój… Tak sądzę. Chociaż może nie wszyscy lubią się do tego przyznawać.
Świetna książka. Jak najbardziej polecam tę pozycję.
Ciężko zdobyć teraz tę książkę. Nowego wydania brak, a nieliczne egzemplarze wystawione w necie osiągają kosmiczne ceny. A jednak dorwałam drania, w czym pomógł mi pewien przyszły bibliotekarz.
więcej Pokaż mimo toOsiem gwiazdek nie bez powodu. Przede wszystkim za zmuszenie mnie do refleksji nad naszą rzeczywistością. Może nad swoją? Ja wiem najlepiej, że każdy ma inną. Co jest prawdziwe, a...