-
Artykuły10 gorących książkowych premier tego tygodnia. Co warto przeczytać?LubimyCzytać1
-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
Biblioteczka
2013-02-01
2018-07-01
Opisane w tej książce dokonania naukowe autora (za które Nobla dostał!) są mocno wątpliwe, bo zakładają, że celem człowieka jest zawsze maksymalizacja ilości pieniędzy - co oczywiście nie jest prawdą, bo ludzie kierują się w życiu także innymi priorytetami (np. uczciowość, solidarność, współczucie). A autor uważa, że jeśli ktoś w jakiejś sytuacji nie maksymalizuje szansy na finansowy zysk, to zachowuje się "niepoprawnie". Poza tym, metodologia autora, który stawia przed studentami różne zadania, a z ich odpowiedzi wyprowadza daleko idące wnioski jest mocno wątpliwa - może studenci żartują lub są przekorni? Co jest bardzo prawdopodobne moim zdaniem (autor zresztą wspomina, że jest krytykowany za tę swoją metodę). I co wtedy Panie Thaler? Przykłady, które powyższe ilustrują: (i) autor uważa za "niepoprawne" zachowanie ludzi, którzy sprzątają kupy po swoich psach, (ii) uważa za "niepoprawne" zachowanie kogoś, kto kupił samochód i nim rzadko jeździ, (iii) uważa, że bez sensu jest to, że ludzie większą przyjemność widzą w obiedzie zjedzonym dzisiaj, niż perspektywę zjedzenia go za rok. W sumie można się nieźle uśmiać. Poza tym, książka jest napisana chaotycznie, trudno się ją czyta. Autor zamiast podporządkować układ treści poszczególnym zagadnieniom, teoriom, pisze chronologicznie, w dodatku wstawiając mnóstwo zbędnych szczegółów ze swojej biografii (spotkania, podróże). Książka jest więc rozwlekła i chaotyczna.
Autor krytykuje klasyczną ekonomię, która zakładała, że ludzie zawsze dążą do maksymalizacji finansowego zysku w sposób dla nich optymalny. Jego najważniejsza myśl jest taka: prawdą jest, że ludzie zawsze dążą do maksymalizacji posiadanej kasy ale ich działania często NIE są optymalne. Jest to niewątpliwie krok we właściwym kierunku, ale ciągle daleko mu do prawdy.
Idee zawarte w tej książce są bardzo "amerykańskie", bo ogólnie się tu zakłada, że człowiek zawsze pragnie wielkiego sukcesu, że jego miarą jest wyłącznie kasa, i że dąży do tego "po trupach".
PS. W książce podstawowym pojęciem jakim posługuje się autor jest prawdopodobieństwo, o którym nie ma on większego pojęcia - robi tu podstawowe błędy. Tak się składa, że zajmowałem się tą dziedziną naukowo kilkanaście lat.
Opisane w tej książce dokonania naukowe autora (za które Nobla dostał!) są mocno wątpliwe, bo zakładają, że celem człowieka jest zawsze maksymalizacja ilości pieniędzy - co oczywiście nie jest prawdą, bo ludzie kierują się w życiu także innymi priorytetami (np. uczciowość, solidarność, współczucie). A autor uważa, że jeśli ktoś w jakiejś sytuacji nie maksymalizuje szansy na...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-12
Autor umiejętnie splata losy wielu bohaterów, i, jak zwykle, operuje dość neutralną narracją. Co powoduje, że już tylko od czytelnika zależą emocje, jakie ta lektura wywołuje. Mnie ta książka wciągnęła, zaciekawiła - przeczytałem przez dwa wieczory.
Autor umiejętnie splata losy wielu bohaterów, i, jak zwykle, operuje dość neutralną narracją. Co powoduje, że już tylko od czytelnika zależą emocje, jakie ta lektura wywołuje. Mnie ta książka wciągnęła, zaciekawiła - przeczytałem przez dwa wieczory.
Pokaż mimo to2014-03-03
Uczucie, instynkt versus rozum czyli szympans versus człowiek. Bardzo dobra, inteligentnie napisana książka - i, co najważniejsze, łatwa do zastosowania w praktyce i, co jeszcze ważniejsze, pożyteczna. Spośród wielu poradników typu "jak żyć" jakie przeczytałem - chyba najlepsza. Polecam.
Uczucie, instynkt versus rozum czyli szympans versus człowiek. Bardzo dobra, inteligentnie napisana książka - i, co najważniejsze, łatwa do zastosowania w praktyce i, co jeszcze ważniejsze, pożyteczna. Spośród wielu poradników typu "jak żyć" jakie przeczytałem - chyba najlepsza. Polecam.
Pokaż mimo to2013-12-09
2012-09-25
Kapitalna i bardzo śmieszna książka, choć za humorem, jaki z niej emanuje, kryje się ważne przesłanie. Jak może się skończyć książka, która zaczyna się od happy-endu? Właśnie się pobrali. On stabilny emocjonalnie ekstrawertyk z poczuciem humoru, a tak naprawdę zamknięty w klatce patriarchalnych stereotypów dominujący samiec, ona niezmordowana badaczka męskich członków, posiadaczka "złotych ust" i konta z sześcioma zerami.
Ważne: e-book z tą książką można bezpłatnie i legalnie pobrać z www.ebooks43.pl !
Każde zdanie książki nasycone zostało wyrafinowanym, często ostrym, mocnym humorem.
Bohaterka książki jest właścicielką kliniki zaburzeń seksualnych mężczyzn, w której badanie ich członków jest istotnym elementem terapii. Ten ryzykowny pod wieloma względami pomysł został przez Autorkę świetnie i konsekwentnie rozegrany. Służy jej do przekazania wielu interesujących znaczeń, pobudza świadomość i podświadomość czytelnika. Jest też trochę szokujący a na pewno zaskakujący.
Powieść jest nie tylko dobrą rozrywką. Jest też oryginalnym manifestem z wyrazistym przesłaniem: wezwaniem do wyzwolenia kobiet spod jarzma patriarchalnych związków, małżeństw, w których wzorem idealnej partnerki (zdaniem facetów) wciąż pozostaje nieśmiertelna niewolnica Isaura i Kopciuszek w jednym.
Ważnym elementem fabuły książki jest świat mediów, reklamy i polityki. Autorka odsłania mechanizmy, którymi rządzą się te światy. Uświadamia nam absurdy, wobec których nie powinniśmy pozostać bezsilni i obojętni. Autorka wyśmiewa tę stronę mediów, która sukcesywnie stara się zawładnąć potencjalnym odbiorcą, trwając jednocześnie w przekonaniu, że jego kosztem interes będzie kwitł.
Kapitalna i bardzo śmieszna książka, choć za humorem, jaki z niej emanuje, kryje się ważne przesłanie. Jak może się skończyć książka, która zaczyna się od happy-endu? Właśnie się pobrali. On stabilny emocjonalnie ekstrawertyk z poczuciem humoru, a tak naprawdę zamknięty w klatce patriarchalnych stereotypów dominujący samiec, ona niezmordowana badaczka męskich członków,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-03
2012-06-13
Bardzo dobra książka. Mimo upływu lat wcale się nie zestarzała. Napisana dość awangardowym językiem. Oryginalna, poruszająca ważne tematy, wciągająca. Czego chcieć więcej? :)
Bardzo dobra książka. Mimo upływu lat wcale się nie zestarzała. Napisana dość awangardowym językiem. Oryginalna, poruszająca ważne tematy, wciągająca. Czego chcieć więcej? :)
Pokaż mimo to2012-10-28
Tytułowa „McDusia” wcale nie jest główną bohaterką – główne role grają tym razem dwaj kilkunastoletni już kuzyni: Ignacy Grzegorz oraz Józef (zwany Józinkiem). W historii Jeżycjady jest to drugi tego rodzaju przypadek – inny, to „Język Trolli” – gdzie główną postacią jest Józinek. Mocno męską obsadę ma też, moja ulubiona, „Noelka” gdzie tytułowej bohaterce i jej młodemu partnerowi (Baltona bodajże) towarzyszy dwóch (starszych) Panów (plus równie niemłoda Perpentula).
W „McDusi” mamy aż trzy przeplatające się wątki: Józef vs Ignacy, Józef vs Janicka, przygotowania do ślubu Laury.
Józinek to samiec alfa, mocny facet: uprawia sport, jest odważny, nie mówi dużo – za to szybko i skutecznie działa, ma zamiłowanie do spraw technicznych, różnych napraw na przykład, jest bardzo honorowy. Jego przeciwieństwem jest Ignacy Grzegorz (zwany też Miągwą): dużo czyta, dużo mówi, filozofuje, wobec Pań nieśmiały, choć czuły na ich wdzięki, słaby fizycznie, przygarbiony, zamyślone spojrzenie, łagodne oczy itd. Józinek od razu spodobał się McDusi (pocałowała go znienacka) ale zdecydowanie bez wzajemności. Za to MacDusia spodobała się bardzo Ignacemu – także bez wzajemności. Mamy więc klasyczny trójkąt. Z czasem okaże się, że i ciaparajda Ignacy ma jaja: rozbija nos Józinkowi! Co więcej – stopniowo zyskuje także wzajemność McDusi.
Józinek (cóż za niefortunne zdrobnienie, z kolei Józef brzmi bardzo pompatycznie) podoba się też innej dziewczynce (dziewczynie) – koleżance z klasy. Musierowicz ujawnia tylko jej nazwisko: Janicka. No cóż – jest twardzielem – a za takimi kobiety przepadają przecież. Wątek Józef – Janicka przeplata się zwolna z innymi wątkami i wszystko zmierzałoby do szczęśliwego końca – czyli do powstania kolejnej męsko-damskiej pary – gdyby nie przypadkowe zupełnie zajście: Janicka śmieje się z Józefa, który znalazł się w dość niezręcznej sytuacji. Zapewne z sympatią i zupełnie niezłośliwie, ale Józef bierze to bardzo na poważnie – traktuje jej śmiech jako straszny afront i oddala się obrażony. Wątek ten będzie prowadzony zapewne dalej w kolejnym tomie. Nieporozumienie zostanie wyjaśnione i będą „żyli długo i szczęśliwie”…
Trzeci wątek – przygotowania do ślubu Laury jest mocno nudnawy a do tego, nawet jak na standardy Jeżycjady, strasznie przesłodzony. Jest tu jednak jeden ciekawy rys: Laura, mimo, że zakochana, ma do końca wątpliwości czy powinna wychodzić za mąż. Odczuwa chyba coś w rodzaju metafizycznego niepokoju, że „to już na zawsze”, że coś się bezpowrotnie skończyło i zaczyna nowy, nieznany etap w życiu. Jest w tym bardzo ludzka, prawdziwa (choć mało oryginalna przecież).
Akcja „McDusi”, rozbita aż na trzy wątki, jest mocno niemrawa. Podobnie jak i w poprzednim tomie serii „Sprężynie”. Musierowicz najwyraźniej zwolniła tempo. Dwóm ostatnim tomom Jeżycjady daleko do wartkiej akcji kilku innych, wcześniejszych tomów, z których najbardziej dynamiczne, wciągające od pierwszej strony to, moim zdaniem: „Ida sierpniowa”, „Brulion Bebe B.”, „Córka Robrojka” czy „Żaba”.
W „McDusi” jest mocno zaznaczony motyw pożegnań, zakończeń, podsumowań:
1. Umiera profesor Dmuchawiec i bohaterowie – jego byli uczniowie i rodzina – porządkują jego mieszkanie wspominając go w nastroju bardzo refleksyjnym. Jest to jeden z lepszych wątków „McDusi”. Występuje tu też, modne ostatnio (znane choćby z filmu) tak zwane „wychowanie zza grobu” – profesor pozostawia swoim wychowankom wielce znaczące prezenty.
2. Główny szwarz-charakter serii Janusz Pyziak, po doznaniu kolejnego pasma upokorzeń (na granicy sadyzmu) odjeżdża mówiąc „żegnaj”.
3. Trolla zjawia się przelotnie, aby … powiedzieć „żegnaj” Józinkowi.
4. Laura wyprowadza się z domu, bo wychodzi za mąż.
I „McDusia” i poprzedni tom – „Sprężyna” są trochę jak serial: ci sami bohaterowie (rodzina Borejków z przyległościami) zestawieni w różnych konfiguracjach. Podobne klimaty mieliśmy już w poprzedzającym je bezpośrednio tomie „Czarna polewka”. Jest to już trochę nużące. Charakterystyczne, że najciekawsze tomy Jeżycjady, to te, w których rodzina Borejków tworzy tylko tło.
Sama „McDusia”, czyli Magda lubiąca jeść w fast-foodach, to postać mało wyrazista, o której niewiele można powiedzieć. Ważne, że Magda nie jest przez Musierowicz krytykowana za obżarstwo – autorka akceptuje tę jej cechę, a także wynikające z niej mocno zaokrąglone kształty. Tytuł jest więc tu nieco mylący – spodziewamy się po nim, że książka będzie krytyką konsumpcyjnego stylu życia – a tu nic z tego. Mylący jest też dlatego, że Magda nie jest wcale główną bohaterką powieści.
Dziwne jest pierwsze zdanie powieści: „Pokazało się już kilka gwiazd, ale księżyc świecił jedynie absencją”. Gdzie był redaktor?!
W „McDusi” jest już zapowiedź kolejnego tomu: „Wnuczka do orzechów”. Moim zdaniem będzie to tom ostatni.
Tytułowa „McDusia” wcale nie jest główną bohaterką – główne role grają tym razem dwaj kilkunastoletni już kuzyni: Ignacy Grzegorz oraz Józef (zwany Józinkiem). W historii Jeżycjady jest to drugi tego rodzaju przypadek – inny, to „Język Trolli” – gdzie główną postacią jest Józinek. Mocno męską obsadę ma też, moja ulubiona, „Noelka” gdzie tytułowej bohaterce i jej młodemu...
więcej mniej Pokaż mimo to2010-02-22
jeszcze nie mam - podobno to ciekawa książka
jeszcze nie mam - podobno to ciekawa książka
Pokaż mimo to2010-01-23
Super książka. W stylu Joanny Chmielewskiej, ale lepsza.
Super książka. W stylu Joanny Chmielewskiej, ale lepsza.
Pokaż mimo to
Bardzo zabawny tekst. Swoiste ekstremum.
Bardzo zabawny tekst. Swoiste ekstremum.
Pokaż mimo to