rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Dziewięcioro nieznajomych”, jest moim zdaniem powieścią z obyczajowo – psychologiczną, z naciskiem na pierwszą część. Dziewięć osób spotyka się w drogim ośrodku oferującym odnowę i przemianę umysłu i ciała. Osoby te przywożą ze sobą bagaże różnych doświadczeń, różne problemy, o których nie mówią wprost, większość jednak liczy, że pobyt w ośrodku zmieni ich życie. Mamy tu pisarkę, podwójną rozwódkę, która czasy świetności ma już za sobą, do tego pada ofiarą oszusta matrymonialnego, jest też małżeństwo, bardzo bogata, młoda para, która bardzo się od siebie oddaliła. W ośrodku przebywa małżeństwo z dorosłą córką, przyjechali oni nie tyle, by cieszyć się odnową biologiczną, a nie siedzieć w tym czasie w domu, gdyż zbliża się kolejna rocznica przykrego wydarzenia, które na zawsze zmieniło życie tej rodziny. Jest też prawnik, stały bywalec spa and wellness, wręcz uzależniony od wyjazdów (i nie tylko). Ostatnimi kuracjuszami są: kobieta, którą mąż zostawił z czwórką dzieci dla młodszej, gdyż przestała mu się podobać i były sportowiec, również rozwiedziony, samotny, zaniedbany. Turnus w ośrodku Maszy będzie dla uczestników niezapomnianym przeżyciem…
Oferta ośrodka wydaje się z pozoru tradycyjna, niczym nie różni się od innych ośrodków spa and wellness (może trochę zastanawia wygórowana cena, ale miejsce reklamowane jest jako luksusowe), jednak już od samego początku widoczne jest, że kuracjusze będą musieli się podporządkować rygorystycznemu regulaminowi, czy tego chcą, czy nie.
Muszę przyznać, że od samego początku nie polubiłam postaci właścicielki tego niezwykłego przybytku. Masza wydaje się bardzo oderwana od rzeczywistości, apodyktyczna, czasem wręcz szaleńczo oddana celowi – zmianie życia swoich kuracjuszy, nawet za wszelką cenę. Do końca nie zmieniłam o niej zdania.
Metody stosowane przez Maszę i jej pomocników są nieetyczne, zapewne karalne (gdyby ktoś uparł się pozwać ośrodek), ale nie można umówić im skuteczności. W końcowej części książki można zobaczyć, jak zmieniło się życie bohaterów w następnych latach.

„Dziewięcioro nieznajomych”, jest moim zdaniem powieścią z obyczajowo – psychologiczną, z naciskiem na pierwszą część. Dziewięć osób spotyka się w drogim ośrodku oferującym odnowę i przemianę umysłu i ciała. Osoby te przywożą ze sobą bagaże różnych doświadczeń, różne problemy, o których nie mówią wprost, większość jednak liczy, że pobyt w ośrodku zmieni ich życie. Mamy tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdecydowanie jest to inny rodzaj literatury, niż do tej pory czytałam. Książka zawiera w sobie wiele opisów niezwykłych zachowań różnego rodzaju owadów. Przykładów jest naprawdę bardzo dużo, jednak nie są one tylko wyliczeniem, autorka z wielką fascynacją pisze o tych małych „wielkich” stworzeniach. Pasja, niezwykłe zainteresowanie autorki życiem owadów i jej bardzo delikatne podejście jest odczuwalne w każdym fragmencie książki.
Same historie owadów są ciekawe, lecz nie są one najważniejszym punktem książki. To, co autorka chce przede wszystkim przekazać, nie napawa optymizmem. Większość ludzi nie zwraca uwagi na owady, insekty, a jeśli już, to tylko po to, żeby je zabić. Insekty jednak istniały od początku pojawienia się życia, długo przed pojawieniem się człowieka, mogą też przetrwać różne kataklizmy, których ludzie nie przetrwają. I o ile ludzie insektom do szczęścia (życia) potrzebni nie są, o tyle w drugą stronę to tak nie działa… Bez insektów świat nie będzie w stanie trwać, są potrzebni przyrodzie.
Myślę, że takie uwrażliwienie czytelnika na rolę „robaczków” w świecie było głównym zamysłem książki. Cała reszta jest zbiorem ciekawych, zaskakujących historyjek o różnych gatunkach owadów.
Pozycja jest bardzo ciekawą książką przyrodniczą, z której można się czegoś nauczyć, ale nie moralizuje, nie przynudza. Styl autorki jest bardzo lekki, przyjemny. Książka zaskakuje czytelnika starszego, ale i młodszy czytelnik znajdzie w niej coś dla siebie (może nie każdy fragment jest dla dzieci, ale niektóre czytałam synkowi i bardzo mu się podobały).

Zdecydowanie jest to inny rodzaj literatury, niż do tej pory czytałam. Książka zawiera w sobie wiele opisów niezwykłych zachowań różnego rodzaju owadów. Przykładów jest naprawdę bardzo dużo, jednak nie są one tylko wyliczeniem, autorka z wielką fascynacją pisze o tych małych „wielkich” stworzeniach. Pasja, niezwykłe zainteresowanie autorki życiem owadów i jej bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka trzyma w napięciu tak naprawdę od pierwszej strony – od razu zostajemy zapoznani z informacją o śmierci lubianego przez studentów profesora, jednak okoliczności zgonu budzą pewne wątpliwości, co do ich przebiegu.
Główna bohaterka jest córką wspomnianego profesora. Dziewczyna, po tej rodzinnej tragedii, jaką było zabicie jej ojca w ich domu, stara się ułożyć sobie na nowo życie, odcinając się od przeszłości. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, po 10 latach od zabójstwa profesora Buhrmana, gdy Josie ułożyła sobie życie na nowo, z nową tożsamością, partnerem i przyjaciółmi, sprawa śmierci jej ojca znów zaczyna być interesującym tematem dla społeczności, głównie za sprawą dziennikarki, która ją bada i analizuje.
Z pozoru wydaje się, że wyrok, który zapadł 10 lat temu, był słuszny, dowody wskazywały winnego, jednak tak naprawdę było wiele nieścisłości, poszlak i wątpliwości.
Jak Josie poradzi sobie z tym, momentami niezdrowym zainteresowaniem jej rodziną? Czy za śmiercią jej ojca kryje się coś więcej, niż jej się wydaje?
Moim zdaniem książka jest bardzo ciekawa, zaskakująca. Dużo miejsca poświęcono przeżyciom bohaterki, jej uczuciom, postać ta została bardzo dokładnie opisana. Co do gatunku, moim zdaniem to taka trochę mieszanka thrillera, kryminału i powieści psychologicznej. Czyta się ją bardzo szybko, pisana jest przyjemnym stylem. Polecam.

Książka trzyma w napięciu tak naprawdę od pierwszej strony – od razu zostajemy zapoznani z informacją o śmierci lubianego przez studentów profesora, jednak okoliczności zgonu budzą pewne wątpliwości, co do ich przebiegu.
Główna bohaterka jest córką wspomnianego profesora. Dziewczyna, po tej rodzinnej tragedii, jaką było zabicie jej ojca w ich domu, stara się ułożyć sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Szept syberyjskiego wiatru” - dawno nie czytałam tak interesującej i wciągającej książki. Mogę śmiało stwierdzić, że jest to najlepsza z książek Pani Gąsiorowskiej, i na pewno moja ulubiona :) Główna bohaterka Kalina jest młodą kobietą, która w związku z problemami finansowymi decyduje się na wyjazd do Polski, by zamieszkać ze swoją babcią i pracować w jej fabryce porcelany. Babcia bohaterki – ostatni raz widziana oczami dziecka na pogrzebie rodziców małej Kalinki – jawi się jako zimna, sztywna, nadąsana i bardzo wymagająca osoba. Tak też jest na początku znajomości wnuczki z babcią – wyczuwalny jest dystans w relacji obustronnej. Babcia jest też osobą skrytą, skrywającą wiele tajemnic, o których nie chce mówić wnuczce, a może nie powinna o nich mówić?
Kalina początkowo nie potrafi sobie znaleźć miejsca w nowej pracy (de facto jako wnuczka właścicielki jest następna do posiadania firmy, w końcu to jedyna dziedziczka rodzinnego majątku, jednak nie jest wyniosła, nie „puszy się” od wejścia, czego akurat mi brakowało, bo zwykła sekretarka potrafiła ją poniżyć, no ale taka już natura Kaliny, ogólnie miła z niej dziewczyna, taka ludzka, przyjacielska) na szczęście w firmie pracuje kilka bardzo sympatycznych i pomocnych osób, które szybko łapią kontakt z nową szefo-pracownicą :)
Ważną postacią w całej historii jest Sergiusz – prawa ręka pani Leonii (wspomnianej już babci), w zasadzie głównodowodzący fabryką. Osoba bardzo władcza, nieznosząca sprzeciwu, budząca respekt w pracownikach. Sergiusz ze swoim wyglądem i zachowaniem uchodzi za macho, jednak jego zachowanie ma drugie dno, a cała „powierzchowność” jest tarczą obronną przed światem.
Spotkania Kaliny i Sergiusza nie należą do przyjemnych, dziewczyna, tak jak inni, czuje przed nim respekt, a on wydaje się jej nie lubić i wątpić w zasadność zatrudniania jej w firmie, przecież Kalina nie ma doświadczenia i nie zna się na tym biznesie. Dziewczyna stara się unikać „szefa”, jednak wtedy skryta do tej pory babcia wyznaje jej coś ważnego i prosi ją o istotną przysługę. Żeby nie zdradzać zbyt wielu szczegółów powiem tylko, że przysługa będzie wiązała się z daleką podróżą, która odmieni życie wielu osób, zmieni niektóre uczucia i wyprostuje zawiłe relacje.
Co do treści – niech reszta pozostanie tajemnicą, chciałam jeszcze napisać tylko kilka słów o samym stylu powieści. Dużym plusem jest bardzo przyjemny, plastyczny sposób narracji. Opisy pobudzają wyobraźnię, nie są jednak nadmierne w ilości i przytłaczające. Książkę czyta się bardzo szybko, zarówno ciekawa treść, jak i bogaty, „malarski” język sprawiają, że czytanie tej książki to czysta przyjemność.
Polecam :)

„Szept syberyjskiego wiatru” - dawno nie czytałam tak interesującej i wciągającej książki. Mogę śmiało stwierdzić, że jest to najlepsza z książek Pani Gąsiorowskiej, i na pewno moja ulubiona :) Główna bohaterka Kalina jest młodą kobietą, która w związku z problemami finansowymi decyduje się na wyjazd do Polski, by zamieszkać ze swoją babcią i pracować w jej fabryce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Sprawa dla koronera” - jedna z lepszych pozycji, jaką czytałam w tej tematyce. Zawód koronera – dość specyficzny, na pewno nie dla każdego – obarczony jest także wielką odpowiedzialnością, gdyż często o rozwiązaniu sprawy i złapaniu winnego decyduje drobny szczegół, który łatwo przeoczyć.
W książce zostały opisane sprawy prowadzone przez koronera Kena Holmsa, jest ich bardzo dużo, niektóre bardzo makabryczne, wszystkie wiążą się z bólem i cierpieniem, zarówno ofiary jak i jej rodziny.
Książka ukazuje w zasadzie karierę zawodową pana Holmsa z uwzględnieniem powodów, dla których został koronerem. Pokazuje, jak fascynacja anatomią może przerodzić się w zawód (i to nie tylko lekarza).
Myślę, że pozycja będzie ciekawą lekturą dla wszystkich fanów seriali typu CSI czy Kości. Szczerze polecam :)

„Sprawa dla koronera” - jedna z lepszych pozycji, jaką czytałam w tej tematyce. Zawód koronera – dość specyficzny, na pewno nie dla każdego – obarczony jest także wielką odpowiedzialnością, gdyż często o rozwiązaniu sprawy i złapaniu winnego decyduje drobny szczegół, który łatwo przeoczyć.
W książce zostały opisane sprawy prowadzone przez koronera Kena Holmsa, jest ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Srebrna Zatoka” to powieść obyczajowa, której akcja toczy się w urokliwym zakątku Australii. Narratorem każdego rozdziału jest inny bohater, dlatego też fabułę poznajemy „ze wszystkich stron”, co pozwala lepiej spojrzeć na całość historii, zrozumieć motywy kierujące zachowaniem bohaterów.
Niewątpliwym atutem pozycji jest bardzo dokładnie opisane zagadnienie migracji wielorybów i historii wielorybnictwa, zresztą zwierzęta morskie są jednym z filarów powieści, bardzo ważnym motywem.
Rzadko się zdarza, że w czytanej książce nie darzę głównej bohaterki sympatią, tutaj jednak nie potrafiłam zrozumieć zachowania Lizy. O ile podejrzewałam, dlaczego się tak zachowuje, to jednak nawet wydarzenia z przeszłości nie tłumaczyły nieracjonalnego podejścia kobiety w zasadzie do wszystkiego – do życia, pieniędzy, zabawy uczuciami Grega, wychowania córki (którą tak naprawdę wychowywała ciotka i inni wielorybnicy). Do samego końca ta postać mnie irytowała, za to bardzo polubiłam Kate, charakterną 76-letnią kobietę, która bardzo starała się pomóc siostrzenicy i jej córce, przy tym była ciekawa, dowcipna, inteligentna.
Akcja w powieści rozkręca się powoli, gdy dochodzimy do momentu zwrotnego, no właśnie hmm... tu się znów okazuje, że Liza zawiodła, nie sprawdziła wszystkiego, tylko zwiała za granicę i obciążyła starą ciotkę obowiązkiem wychowania Hannah i utrzymania dziewczynki i siebie.
Na szczęście jedna irytująca bohaterka nie przekreśla uroku powieści, która jest naprawdę ciekawa.

„Srebrna Zatoka” to powieść obyczajowa, której akcja toczy się w urokliwym zakątku Australii. Narratorem każdego rozdziału jest inny bohater, dlatego też fabułę poznajemy „ze wszystkich stron”, co pozwala lepiej spojrzeć na całość historii, zrozumieć motywy kierujące zachowaniem bohaterów.
Niewątpliwym atutem pozycji jest bardzo dokładnie opisane zagadnienie migracji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Główną bohaterkę powieści pt. „Karminowe serce” poznajemy, gdy ta zmienia swoje życie o 180 stopni i przeprowadza się ze stolicy do małego miasteczka gdzieś za Krakowem. Laura przez ostatnie lata borykała się z demonami przeszłości, które niczym niezagojona rana ciągle przypominały jej o tym, co wydarzyło się, gdy była jeszcze młodą i ufną studentką.

Dziewczyna przeprowadza się do starego, ale wyremontowanego domku za miasteczkiem o nazwie Bukowa Góra. Początkowo ludzie są w stosunku do niej nieufni, jednak z biegiem czasu kobieta zyskuje wielu przyjaciół i dobrze jej życzących dusz. Laura jest dobrym człowiekiem – z chęcią pomaga innym, często opiekuje się niepełnosprawnym synkiem koleżanki, ma też serce otwarte w stosunku do zwierząt – przygarnia uroczą koteczkę znalezioną w zaroślach nad jeziorem. Czasami miałam wrażenie, że bohaterka jest aż za dobra, za bardzo pozwala innym wpływać na swoje życie, wiele rozmów było niedokończonych, przemilczanych, gdyż Laura nie wnikała, nie tłumaczyła, nie chciała wyjaśnień – przez to też potem pojawiły się drobne i większe problemy i nieporozumienia.

Dużym plusem pozycji jest bardzo plastyczna narracja, dokładny, wręcz artystyczny opis krajobrazu, zmieniającej się przyrody, otoczenia, w którym żyją bohaterowie. Dużo miejsca zostało też poświęcone wewnętrznym przeżyciom bohaterki, jej rozterkom i wreszcie wydarzeniom z przeszłości, które cieniem kładły się na jej teraźniejszość, a być może i przyszłość.

Główną bohaterkę powieści pt. „Karminowe serce” poznajemy, gdy ta zmienia swoje życie o 180 stopni i przeprowadza się ze stolicy do małego miasteczka gdzieś za Krakowem. Laura przez ostatnie lata borykała się z demonami przeszłości, które niczym niezagojona rana ciągle przypominały jej o tym, co wydarzyło się, gdy była jeszcze młodą i ufną studentką.

Dziewczyna...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mindhunter. Podróż w ciemność John E. Douglas, Mark Olshaker
Ocena 7,1
Mindhunter. Po... John E. Douglas, Ma...

Na półkach:

Czytałam pierwszą część „Mindhuntera”, oglądałam też serial, dlatego z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po kolejna część tej trudnej do określenia literatury. „Podróż w ciemność” jest moim zdaniem mroczniejsza od pierwszej części. Szczegółowo opisywane zbrodnie pokazują ogrom bestialstwa morderców, nasuwają też refleksję – jak daleko jest zdolny posunąć się człowiek w torturowaniu drugiego człowieka-. Odpowiedź na to pytanie (po przeczytaniu książki) niestety jest tylko jedna – morderca nie ma żadnych granic. Książka też (w odróżnieniu od pierwszej) dość mocno skupia się na ofiarach przestępstw, ich emocjach, uczuciach.
W książce dużo miejsca poświęcono opisowi pracy profilera ze szczególnym skupieniem się na tym, kto takim profilerem zostać może. Autor opisał też dość dobrze system sądownictwa, wymiaru sprawiedliwości w Ameryce (co akurat dla mnie było bardzo ciekawe, gdyż różni się on od naszego). Fragmentem, który wzbudził moje największe zainteresowanie (jako matki 2 dzieci) była część opisująca, jak uchronić dzieci przed zwyrodniałymi napastnikami, a jeśli dziecko zostało skrzywdzone – jak pomóc dziecku poradzić sobie z cierpieniem. Dużym atutem książki jest też historia Sue Blue.
Co do minusów – niestety, podobnie jak w pierwszej części, niektóre momenty są dość chaotycznie napisane, po kilkudziesięciu ciekawych, wbijających w fotel stronach następuje kolejnych kilka, które po prostu chce się przebrnąć. W zasadzie to chyba jedyny minus. Pozycja niewątpliwie warta uwagi, bogate źródło wiedzy na temat tego, co motywuje sprawców przestępstw do działania.

Czytałam pierwszą część „Mindhuntera”, oglądałam też serial, dlatego z wielkim zaciekawieniem sięgnęłam po kolejna część tej trudnej do określenia literatury. „Podróż w ciemność” jest moim zdaniem mroczniejsza od pierwszej części. Szczegółowo opisywane zbrodnie pokazują ogrom bestialstwa morderców, nasuwają też refleksję – jak daleko jest zdolny posunąć się człowiek w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mindhunter. Tajemnice elitarnej jednostki FBI zajmującej się ściganiem seryjnych przestępców John E. Douglas, Mark Olshaker
Ocena 7,6
Mindhunter. Ta... John E. Douglas, Ma...

Na półkach:

Książka Johna Douglasa i Marka Olshakera jest trochę jak autobiografia Johna, profilera FBI. Douglas pokazuje w niej, jak to się stało, że zaczął pracować w FBI, co go skłoniło do zajmowania się profilowaniem seryjnych morderców i jak jego praca wpłynęła na rozwój dziedziny profilowania i jej wykorzystywania w śledztwach FBI i policji. Książka zawiera wiele opisów śledztw, w których Douglas pełnił rolę doradczą, kiedy to tworzył profile poszukiwanych morderców. Wiele ze spraw Douglasa to tak naprawdę morderstwa z pierwszych stron gazet, w swojej brutalności znane nie tylko w całej Ameryce, ale również w Europie. John Douglas podczas swoich badań nad profilowaniem, odbył wiele rozmów z seryjnymi zabójcami po to, by zrozumieć, w jaki sposób wybierają swoje ofiary, co wpływa na to, jak je traktują i w jaki sposób "udoskonalają" swoje polowania.
Książka napisana jest przystępnym językiem, czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie, gdyż "wciąga". W niektórych momentach jest dość drastyczna - jednak inny sposób przedstawienia tych treści, które są w niej opisany byłby raczej nieadekwatny.

Książka Johna Douglasa i Marka Olshakera jest trochę jak autobiografia Johna, profilera FBI. Douglas pokazuje w niej, jak to się stało, że zaczął pracować w FBI, co go skłoniło do zajmowania się profilowaniem seryjnych morderców i jak jego praca wpłynęła na rozwój dziedziny profilowania i jej wykorzystywania w śledztwach FBI i policji. Książka zawiera wiele opisów śledztw,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moim zdaniem najlepsza ze wszystkich książek tej autorki. Bohaterka jest interesująca, rozważna, jej decyzje są przemyślane. Nie jest bezbarwna, nieporadna, arogancka czy wyniosła - wydaje się być delikatną (ale z charakterem) dziewczyną z sąsiedztwa, nieśmiałą, ale sympatyczną i szybko zjednującą sobie ludzi. Historia prowadzona jest w lekki sposób, są tajemnice, które praktycznie do samego końca zaskakują, jest miłość – bardzo delikatnie przedstawiona, są tu też różne postacie – drugo i trzecioplanowe, jednak bardzo interesujące, posiadające odrębne, wyraziste charaktery i budzące sympatię (albo wręcz przeciwnie – bohaterowie antypatyczni od samego początku).
Bianka, główna bohaterka, jedzie do Kazimierza Dolnego, do domu Klary, która dała dziewczynie pewne zlecenie na okres wakacji. Mimo że zlecenie jest nietypowe dziewczyna się zgadza, głównie z powodu wysokiego wynagrodzenia (bohaterka nie jest materialistką, ma jednak długi z powodu drogiego, zagranicznego leczenia chorej mamy – niestety zakończonego porażką). Dziewczyna wyjeżdża do Kazimierza i... wchodzi w paszczę lwa. Czy sobie poradzi i po co to wszystko -odpowiedzi na te pytania w książce. Polecam :)

Moim zdaniem najlepsza ze wszystkich książek tej autorki. Bohaterka jest interesująca, rozważna, jej decyzje są przemyślane. Nie jest bezbarwna, nieporadna, arogancka czy wyniosła - wydaje się być delikatną (ale z charakterem) dziewczyną z sąsiedztwa, nieśmiałą, ale sympatyczną i szybko zjednującą sobie ludzi. Historia prowadzona jest w lekki sposób, są tajemnice, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest czwartą powieścią pani Doroty Gąsiorowskiej. Okładka utrzymana jest w stylistyce poprzednich – ciepłe kolory, sylwetka kobiety i znana czcionka sprawiają, że na pierwszy rzut oka powieść wydaje się wpisywać w nurt wcześniejszych trzech pozycji.
Bohaterką „Antykwariatu...” jest dwudziestosześcioletnia Emilia, która ukończyła studia polonistyczne i pracuje w krakowskim antykwariacie, którego właścicielem jest Franciszek, mąż byłej opiekunki Emilki, często wspominanej w książce Zosi. To właśnie Zosia wychowywała dziewczynkę po rozwodzie jej rodziców, kiedy jej ojciec wyjechał do innego, odległego miasta, a narcystyczna i zadufana w sobie matka nigdy nie miała czasu i przede wszystkim miłości dla własnego dziecka. Emilia została ukształtowana przez Zofię i jej styl – opiekunka wpoiła jej wiele zasad, konwenansów, nauczyła ją życia i pozytywnego patrzenia na świat. Również mąż Zosi – Franciszek, pomimo swojego dystansu i na pierwszy rzut oka dość wyzutego z emocji podejścia do dziewczynki jest dla niej dobrym opiekunem, troszczy się o nią również po śmierci Zofii.
Emilię poznajemy w chwili, gdy ma dwadzieścia sześć lat, jej ukochana opiekunka Zosia zmarła jakiś czas temu, a dziewczyna w dalszym ciągu mieszka w kamienicy z pretensjonalną i lubiącą rozrywkowe życie matką. Pan Franciszek kilkukrotnie proponował bohaterce, by zamieszkała w jego dużym i pustym domu, jednak do tej pory dziewczyna nie zdecydowała się zostawić matki, choć łączyła je dość specyficzna, zimna relacja. Emilia na początku wydawała mi się podobna do poprzednich bohaterek z powieści Doroty Gąsiorowskiej – nie mająca swojego zdania, uległa, poddająca się presji innych, dająca się wykorzystywać, a przede wszystkim – samotna. W miarę, jak akcja powieści się rozwijała, spotkała mnie miła niespodzianka – bohaterka wcale nie była bierna – miała swoje zdanie, bywała uparta, ale dążyła do wyznaczonego celu, nie poddawała się i spełniała swoje marzenia. Bardzo podobało mi się, że Emilia nie od razu wybaczyła Idze – najlepszej przyjaciółce – to, co ta zrobiła z jej napisaną w sekrecie powieścią. Dziewczyna wykazała się tu dużą siłą charakteru i to było ciekawe, takie prawdziwe. Trochę z mniejszym entuzjazmem podeszłam do wątku z Szymonem – tu raziła mnie naiwność bohaterki i wystawianie się na niebezpieczeństwo w obecności nieznanego mężczyzny (tu jak najbardziej zgadzałam się z Różą i jej podejściem do wycieczek w stronę latarni morskiej). Zdecydowanie bardziej polubiłam Mikołaja, w porównaniu z nim Szymon wypada blado, wręcz anemicznie (choć ostatecznie się do niego przekonałam pod koniec książki, gdy widziałam, że się stara i nie odpuszcza). Również Grześ był postacią, o której czytałam z ciekawością, choć oczywiście fortel z narzeczoną podczas wystawy zdjęć odjął mu trochę mojej sympatii. Artysta odzyskał ją jednak, dzięki trosce i pomocy, którą okazał Emilii, gdy ta przyszła do niego z Sarą.
W powieści mamy naprawdę wiele wątków, kilka zagadek z przeszłości zostaje rozwiązanych, kilka bolesnych tajemnic i głęboko ukrytych sekretów wychodzi na światło dzienne. Wątki z historii przedwojennego Krakowa, jak również zdarzenia z czasów II wojny światowej sprawiają, że akcja powieści jest bogata, plastyczna, momentami zaskakująca. Ważnym elementem, wręcz atrybutem w „Antykwariacie spełnionych marzeń” są... książki, a w szczególności jedna, stara, która nie raz uratowała życie. Myślałam, że wątek z książką zostanie trochę bardziej rozbudowany, ponoć Zosia się z nią nie rozstawała, a Emilia zajrzała do niej raptem może ze trzy razy (i w zasadzie nawet zapomniała zabrać ją z domu swojego ojca, więc widocznie dla niej nie była taka ważna). Trochę szkoda, że wątek ten nie został bardziej dopracowany, bo mógłby być naprawdę interesujący.
Każda z książek pani Gąsiorowskiej wypełniona jest jakimś elementem, który spina daną powieść niczym klamrę. W obu częściach o przygodach Łucji była to muzyka, Nina zachwycała się pięknem baletu, natomiast Emilia... ona czarowała zapachem kardamonowej kawy. Można stwierdzić, że książki pani Doroty Gąsiorowskiej pobudzają zmysły – słuchu, wzroku, a teraz także węchu...
Moja ostatnia refleksja dotyczyć będzie pewnego szczegółu, który „rzucił mi się w oczy” po przeczytaniu wszystkich dotychczasowych powieści autorki. We wszystkich książkach pojawia się motyw matki nieobecnej, niekochającej, a jej rolę (dobrej opiekunki) zajmuje zawsze inna osoba. Zarówno Łucja miała trudną relację z matką, a jej dobrym „duchem” była Matylda, również Nina nie znała matki od urodzenia, a ze swoją przyjaciółką, mamą dorastającej córki i ze starszą panią z domu opieki czuła się naprawdę dobrze (tu faktu tej matki nieobecnej nie zmienia nawet odnalezienie owej po wielu, wielu latach i próba budowy relacji). W ten nurt wpisuje się też Emilia – Lili jako matka widniała jedynie w metryce urodzenia, w rzeczywistości kobiety podążały odmiennymi ścieżkami, natomiast Zosia i trochę też Róża były dla bohaterki prawdziwymi opiekunkami.
Myśl, która nasunęła mi się podczas czytania powieści jest taka, że ludzie sami sprowadzają na siebie problemy, sami tworzą wokół siebie barykady i mury, a w rzeczywistości bezgłośnie proszą o pomoc, wsparcie, wysłuchanie. Wszystkiemu winien jest brak komunikacji, otwartości na drugiego człowieka, a także niemoc zaufania nawet najbliższej osobie. Ileż problemów byłoby mniej, gdyby bohaterowie (i nie tylko oni) po prostu ze sobą rozmawiali, a nie tylko wymieniali się komunikatami.

Książka jest czwartą powieścią pani Doroty Gąsiorowskiej. Okładka utrzymana jest w stylistyce poprzednich – ciepłe kolory, sylwetka kobiety i znana czcionka sprawiają, że na pierwszy rzut oka powieść wydaje się wpisywać w nurt wcześniejszych trzech pozycji.
Bohaterką „Antykwariatu...” jest dwudziestosześcioletnia Emilia, która ukończyła studia polonistyczne i pracuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka reklamowana jako antyporadnik, choć według mnie to w zasadzie jest poradnik, który w zabawny sposób radzi co robić, żeby żyć po swojemu, bez zbytniego upychania w standardowe szablony. Kilka razy się uśmiałam, kilka uwag było niezwykle trafnych, z kilkoma się nie zgodziłam, ale w ogólnym podsumowaniu oceniam książkę na 4 z plusem. Język, jakim pisana jest książka, nie jest wulgarny, choć kilka niecenzuralnych słów się tam znajdzie (zważywszy na tytuł spodziewałam się więcej), jest jednak językiem prostym, przesyconym słownictwem potocznym, dlatego też treść nie jest trudna w odbiorze.

Książka reklamowana jako antyporadnik, choć według mnie to w zasadzie jest poradnik, który w zabawny sposób radzi co robić, żeby żyć po swojemu, bez zbytniego upychania w standardowe szablony. Kilka razy się uśmiałam, kilka uwag było niezwykle trafnych, z kilkoma się nie zgodziłam, ale w ogólnym podsumowaniu oceniam książkę na 4 z plusem. Język, jakim pisana jest książka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka pt. "Rekiny wojny" opisuje historię w zasadzie jednego chłopaka, który w bardzo młodym wieku obracał milionami dolarów i zajmował się dostawą broni dla afgańskiej armii. Oprócz niego istotnymi "bohaterami" tej całej afery, która została potem trochę za bardzo "nakręcona" było jeszcze dwóch kolegów, również młodych i niemających żadnego doświadczenia w handlu bronią.
Początkowo myślałam, że autor dość krytycznie podchodzi do Efraima i jego kolegów, często nazywał ich "ćpunami", wytykał brak wiedzy, doświadczenia, wszystko prowadziło do tego, że to oni zostaną głównymi oskarżonymi w sprawie chińskiej broni. Na końcu jednak przekonałam się, że autor w rzeczywistości obnażył niekompetencję rządowej administracji USA, która kierowała się dziwnymi zasadami, przepisami, podwójnymi standardami, dla której tak naprawdę nie liczyło się nic oprócz broni(i chodzi mi tu o ilość, pochodzenie i jakość były sprawą drugorzędną, dopóki afera nie została nagłośniona).
Efraim Diveroli zarobił bardzo dużo pieniędzy dostarczając amunicję dla afgańskiej armii, często grał nieczysto, współpracował z przemytnikami, zdarzyło mu się "robić interesy" z albańską mafią. Jako człowiek - był okropny: arogancki, przemądrzały, dwulicowy, ale jako "biznesmen" sprawdzał się idealnie, te jego negatywne cechy przekładały się na materialne zyski.
Prawdziwa historia trzech chłopaków z Miami, która skończyła się źle dla jednego z nich (Diveroli) pokazuje, że człowiek wkręcony w trybiki machiny rządowej rzadko potrafi poradzić sobie z ową machiną. Rząd nie pozwoli się obarczyć winą za swoją niekompetencję, winny zawsze jest "ktoś" z zewnątrz.
W tej historii nie ma bohaterów pozytywnych i negatywnych, dobro nie wygrywa ze złem. Tak naprawdę winni są wszyscy - i ci młodzi handlarze, i ich kupcy.

Książka pt. "Rekiny wojny" opisuje historię w zasadzie jednego chłopaka, który w bardzo młodym wieku obracał milionami dolarów i zajmował się dostawą broni dla afgańskiej armii. Oprócz niego istotnymi "bohaterami" tej całej afery, która została potem trochę za bardzo "nakręcona" było jeszcze dwóch kolegów, również młodych i niemających żadnego doświadczenia w handlu bronią....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka wciągnęła mnie od pierwszego zdania. Autorka w prosty sposób opisuje błędy językowe i wskazuje, jak powinno się poprawnie mówić. Autorka ma interesujący styl pisania – nie moralizuje, nie pokazuje „wyższości znawcy” języka, a wręcz przeciwnie, przywołuje swoje błędy językowe, pozbywa się niektórych złych nawyków, jest jak najbardziej autentycznym użytkownikiem języka.

Z książki pani Mikuły dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, większość znanych informacji odświeżyłam i utrwaliłam. Bardzo podobało mi się, że najważniejsze wiadomości są wyróżnione, autorka zadbała też o testy sprawdzające,które mają na celu zbadać jak świadomość czytelnicza odbiorców zmienia się po lekturze „Mówiąc inaczej”.


Momentami miałam wrażenie, że książka powstała, by autorka mogła wytłumaczyć się z błędów, które wytykają jej użytkownicy Youtube podczas filmików. Moim zdaniem tych tłumaczeń było trochę za dużo. Książka broni się sama, nie widzę potrzeby tłumaczenia się i usprawiedliwiania.

Polecam książkę pani Pauliny Mikuły, jest naprawdę dobrze napisana i porusza ciekawe tematy. Nie jest to typowy podręcznik akademicki i nie trzeba być polonistą, żeby go zrozumieć. Myślę, że książka zaciekawi każdego, kto chociaż czasem zastanawia się nad tym, co mówi i przede wszystkim, jak mówi.

Książka wciągnęła mnie od pierwszego zdania. Autorka w prosty sposób opisuje błędy językowe i wskazuje, jak powinno się poprawnie mówić. Autorka ma interesujący styl pisania – nie moralizuje, nie pokazuje „wyższości znawcy” języka, a wręcz przeciwnie, przywołuje swoje błędy językowe, pozbywa się niektórych złych nawyków, jest jak najbardziej autentycznym użytkownikiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam szczerze, że nie czytałam „Tylko razem z córką”, ale historia matki i córki więzionych przez ojca w kraju, który był miejscem działań wojennych jest mi jak najbardziej znana. W książce pt. „Nareszcie wolna” ukazany jest punkt widzenia córki – tej małej dziewczynki, naocznego świadka, uczestnika wydarzeń. Część, w której autorka opisuje wydarzenia z najmłodszych lat swojego życia, włącznie do momentu ucieczki nie jest przesadnie „rozwleczona” czy udramatyzowana. Autorka przede wszystkim skupia się na swoich przeżyciach i sposobie powrotu do normalnego życia po tak trudnym dzieciństwie.
Muszę przyznać, że to, co Mahtob przeżyła w Iraku było przerażające, jednak jej późniejsze życie – egzystowanie w ciągłym strachu, niezliczone przeprowadzki, głuche telefony, wreszcie wyniszczająca choroba – to aż zanadto nieszczęść jak na jedną osobę. Podziwiam ją, za wytrwałość, życiową mądrość i przede wszystkim umiejętność wybaczenia.
Książka miała być swego rodzaju terapią, próbą pogodzenia się z własnym życiem, rozliczeniem z ojcem, uporządkowaniem faktów. Myślę, że to nieszczęście, które spotkało Mahtob i jej mamę, które doświadczyło te kobiety, spowodowało też coś dobrego, właściwie poruszyło „lawinę” zmian w amerykańskim prawie, zapobiegło uprowadzeniu kilkudziesięciu dzieci i przede wszystkim nagłośniło problem porwań rodzicielskich.

Przyznam szczerze, że nie czytałam „Tylko razem z córką”, ale historia matki i córki więzionych przez ojca w kraju, który był miejscem działań wojennych jest mi jak najbardziej znana. W książce pt. „Nareszcie wolna” ukazany jest punkt widzenia córki – tej małej dziewczynki, naocznego świadka, uczestnika wydarzeń. Część, w której autorka opisuje wydarzenia z najmłodszych lat...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Ptaki drapieżne : historia Lucjana "Sępa" Wiśniewskiego, likwidatora z kontrwywiadu AK Emil Marat, Michał Wójcik
Ocena 7,8
Ptaki drapieżn... Emil Marat, Michał ...

Na półkach:

Miałam ostatnio przyjemność przeczytać niezwykłą książkę – inną, niż wszystkie dotychczas przeczytane. Ptaki drapieżne to historia Lucjana Wiśniewskiego, świadka II wojny światowej zaangażowanego w działalność AK. Książka jest pisana na zasadzie wywiadu, ale też nie brakuje w niej wstawek tłumaczących niektóre treści, podających dokładne i rzetelne, encyklopedyczne notatki. Muszę przyznać, że byłam przygotowana na historię taką jak wszystkie – w której powielany będzie mit bohatera, cierpienia i poświęcenia. Książka zaskoczyła mnie – mit upadł, bohater zaczynał na partyzantce „z krowami”. Sama tematyka książki – zlecanie zabójstw, walka, wojna, sumienie – dała mi inne spojrzenie na wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat. Nastoletni chłopcy, dzieci jeszcze, musieli zabijać jednych, by pomagać przetrwać innym. Książka pokazuje nam, jak w zastraszająco szybkim tempie ci chłopcy musieli dorosnąć, stać się bezwzględnymi likwidatorami, wyzbyć się współczucia (a może właśnie mieć go jeszcze więcej?) i walczyć, zabijać, nie dać się zabić.
Dzięki tej książce zmieniłam swoje spojrzenie na wydarzenia drugiej wojny światowej, niektóre treści, do tej pory niezrozumiałe i zawiłe stały się jasne, mogę je teraz umieścić w tym strasznym świecie wojennej zawieruchy, mogę znaleźć ciąg przyczynowo-skutkowy i trochę bardziej „zrozumieć”...
Nie chcę zdradzać treści książki, po prostu polecam ją wszystkim, którzy lubią i interesują się historią.

Miałam ostatnio przyjemność przeczytać niezwykłą książkę – inną, niż wszystkie dotychczas przeczytane. Ptaki drapieżne to historia Lucjana Wiśniewskiego, świadka II wojny światowej zaangażowanego w działalność AK. Książka jest pisana na zasadzie wywiadu, ale też nie brakuje w niej wstawek tłumaczących niektóre treści, podających dokładne i rzetelne, encyklopedyczne notatki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do tej pory przeczytałam wszystkie książki pani Gąsiorowskiej, i muszę przyznać, że tylko po Primabalerinę sięgnęłam dwa razy... Tak, właśnie, przeczytałam ją dwa razy – raz za razem...
Przy pierwszym czytaniu polubiłam Ninę, przy drugim wręcz ją pokochałam – stała mi się bliska, jak siostra. Początkowo podeszłam do niej z dużym dystansem – myślałam, że będzie ciągle niepewna siebie, niezdecydowana, nieśmiała, jednak bohaterka zaskoczyła mnie pozytywnie. Nina przechodzi znaczącą przemianę – staje się odważna, nie boi się wyzwań i zmian, jakie pojawiają się w jej życiu. Po części sprawcą tej przemiany jest Igor – jej przyjaciel, po części także Lwów – magiczne miasto, do którego los sprowadza naszą miedzianowłosą bohaterkę. Osobiście nigdy we Lwowie nie byłam – jednak ta książka sprawiła, że zapragnęłam pojechać tam i iść śladami Niny, zobaczyć te piękne kamienice, fontanny, spróbować tradycyjnej, ukraińskiej kuchni.
Książka spełniła moje oczekiwania – jest w niej tajemnica, interesująca i nieszablonowa bohaterka, jak również miłość... czyli to, co jest według mnie najważniejsze w powieści obyczajowej. Nie chcę zdradzać fabuły, gdyż każdego gorąco zachęcam do bliższego poznania Niny – być może zauroczy Was tak, jak mnie. Polecam przeczytać tę książkę co najmniej raz... gdyż za każdym kolejnym czytaniem odkrywamy coś nowego. Pani Dorota Gąsiorowska wykazała niezwykły kunszt i znajomość tematu i należy to docenić. Szczerze przyznaję – jestem tą książką oczarowana i zapewne sięgnę po nią i trzeci, i czwarty raz...

Do tej pory przeczytałam wszystkie książki pani Gąsiorowskiej, i muszę przyznać, że tylko po Primabalerinę sięgnęłam dwa razy... Tak, właśnie, przeczytałam ją dwa razy – raz za razem...
Przy pierwszym czytaniu polubiłam Ninę, przy drugim wręcz ją pokochałam – stała mi się bliska, jak siostra. Początkowo podeszłam do niej z dużym dystansem – myślałam, że będzie ciągle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam ją bardzo długo... bardzo, bardzo... Było to dla mnie zaskoczeniem, gdyż zazwyczaj pochłaniam książki w dwa popołudnia. Myślę, że sama forma książki nie pozwala na jej natychmiastowe pochłonięcie. Nad opisanymi mitami trzeba dość porządnie się skupić, gdyż wywód zawiera wiele odniesień, przykładów, autor momentami przywołuje różne historie, czasami miałam wrażenie, że gubię główny wątek. Mity te skłaniają do przemyślenia, weryfikacji, dlatego też po 2 czy 3 dobrze jest zrobić sobie przerwę.
Jak już wspominałam, artykuły te dotyczą różnych popularnych faktów, prawd, które są powtarzane, jednak nie wiadomo, gdzie się zaczynają i czy są autentyczne. Autor rozprawił się z każdą z nich udowadniając, że często za nieomylną prawdę bierzemy całkowicie niesprawdzony, a powtarzany przez ogół fakt. Samo zjawisko powoływania się na prawdziwość danej informacji ze względu na takowe uznanie jej przez grupę sprawia, że stawiamy się w dość niekorzystnym świetle. Sama się przyznaję, niektóre z tych mitów rzeczywiście powtarzałam i uważałam za prawdziwe, bo przecież mama/babcia/ciocia tak mówiły, a one to wiedziały od swoich mam,babć czy cioć, więc to musiała być prawda...
Autor wykazał się rozległą wiedzą na rozmaitych obszarach kręgów tematycznych. Zaskoczyły mnie jego skrupulatne badania, szukanie informacji „u źródeł”, próby dokopania się do samego dna danego mitu. Wskazuje to na niezwykłą erudycję pana Kotarskiego. Sposób opisu tych historii też jest ciekawy, choć, jak już wspominałam, momentami autor tak szybko przeskakuje z jednego faktu na drugi, że chwilami gubiłam wątek.

Czytałam ją bardzo długo... bardzo, bardzo... Było to dla mnie zaskoczeniem, gdyż zazwyczaj pochłaniam książki w dwa popołudnia. Myślę, że sama forma książki nie pozwala na jej natychmiastowe pochłonięcie. Nad opisanymi mitami trzeba dość porządnie się skupić, gdyż wywód zawiera wiele odniesień, przykładów, autor momentami przywołuje różne historie, czasami miałam wrażenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo fajna, lekka historia, dobra na poprawę humoru. Jess trochę naiwna, wieczna optymistka (no, prawie wieczna). Pracuje na dwa etaty, wychowuje dwoje dzieci, ma problematycznych sąsiadów i wielkiego, leniwego psa. Ed z kolei nie musi martwić się o to, jak przeżyć od pensji do pensji. Nierozsądna próba pozbycia się nachalnej dziewczyny sprawia, że w jednej chwili mężczyzna zaczyna mieć prawdziwe problemy. Jess i Ed, razem z dziećmi i psem odbywają długą podróż, która wiele zmienia w życiu wszystkich jej uczestników.
Ciekawa, pozytywna historia, była dla mnie dobrą odskocznią od thrillerów i fantastyki.

Bardzo fajna, lekka historia, dobra na poprawę humoru. Jess trochę naiwna, wieczna optymistka (no, prawie wieczna). Pracuje na dwa etaty, wychowuje dwoje dzieci, ma problematycznych sąsiadów i wielkiego, leniwego psa. Ed z kolei nie musi martwić się o to, jak przeżyć od pensji do pensji. Nierozsądna próba pozbycia się nachalnej dziewczyny sprawia, że w jednej chwili...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia Jodi i Todda, przede wszystkim bardzo dobry portret psychologiczny bohaterki. Rozdziały naprzemiennie przedstawiają wydarzenia z punktu widzenia Jodi i Todda. Bohaterka początkowo nie wzbudziła mojej sympatii, niby idealna pani domu, która świetnie gotuje i sprzątnie każdy okruszek, a jednak brakowało mi w niej życia, wydawała się zimna, uśpiona. Z biegiem wydarzeń może nie tyle, co ją polubiłam, a współczułam tego, co ją spotkało. Ostatecznie "kibicowałam" planowi Alison.
Czytając miałam wrażenie, że bieżące wydarzenia są tylko tłem dla wspomnień z terapii u doktora Gerarda. Fragmenty tej terapii pozwoliły mi inaczej spojrzeć na Jodi, jej potrzebę poczucia stałości i niezmienności, strach czy niechęć przed małżeństwem. Kompletnie nie rozumiem Todda, miał dobre, spokojne życie, ciche przyzwolenie na różne "przygody", i nie wiedzieć czemu, dał się usidlić takiej "przygodzie".

Historia Jodi i Todda, przede wszystkim bardzo dobry portret psychologiczny bohaterki. Rozdziały naprzemiennie przedstawiają wydarzenia z punktu widzenia Jodi i Todda. Bohaterka początkowo nie wzbudziła mojej sympatii, niby idealna pani domu, która świetnie gotuje i sprzątnie każdy okruszek, a jednak brakowało mi w niej życia, wydawała się zimna, uśpiona. Z biegiem wydarzeń...

więcej Pokaż mimo to