rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Wybitna. Zasługuje na każdą pozytywną opinię jaką o niej wydano. Virginia Woolf w znakomity sposób oddaje styl bycia Klarysy, wypełnia nim właściwie całe swoje dzieło - jej nostalgią, melancholiami, zaciekawieniem, znużeniem, niepowtarzalnym poczuciem humoru, rozgoryczeniem, pustką. Zasadniczo odbieram tę powieść jako swoiste studium tęsknoty. Desperacką próbę wyłuskania z czeluści pamięci tego, co było i co już się nie powtórzy, ale jednak jest - gdzieś, za mgłą, blisko i daleko jednocześnie. Szczególnie urzekające, a przynajmniej mnie, jest w tej powieści to, że opisane powyżej wrażenia nie są pierwszoplanowe. To nie żaden lament, żadne opłakiwania minionego i pogrążanie się w żałości, ale subtelne reminiscencje, jednak poruszające do głębi. Woolf świetnie operuje brytyjskim humorem, stanowi to czynnik równoważący w powieści. Zdaje się to nadawać lekkości, aby zaraz potem czytelnik trafił na łyżkę dziegciu w tejże beczce miodu. Sposób prowadzenia narracji nie należy do najłatwiejszych w odbiorze i może być wyzwaniem dla niektórych czytelników, z pewnością jednak warto się go podjąć.

Wybitna. Zasługuje na każdą pozytywną opinię jaką o niej wydano. Virginia Woolf w znakomity sposób oddaje styl bycia Klarysy, wypełnia nim właściwie całe swoje dzieło - jej nostalgią, melancholiami, zaciekawieniem, znużeniem, niepowtarzalnym poczuciem humoru, rozgoryczeniem, pustką. Zasadniczo odbieram tę powieść jako swoiste studium tęsknoty. Desperacką próbę wyłuskania z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uniwersalizm i ponadczasowość esejów Miłosza nie dziwi, za to sposób w jaki je napisał - z pewnością urzeka. Według mnie to pozycja obowiązkowa do lektury każdego Polaka, ale też każdego człowieka - ogólnie. Totalitaryzm podsumowany, mimo wszystko obiektywnie, ale z artystycznym zacięciem.
"Zniewolony umysł" czyta się lekko i przyjemnie, co zaskoczyło mnie szczególnie, bo tematyka do lekkich przecież nie należy... ale mistrzowie już tak chyba potrafią :)

Uniwersalizm i ponadczasowość esejów Miłosza nie dziwi, za to sposób w jaki je napisał - z pewnością urzeka. Według mnie to pozycja obowiązkowa do lektury każdego Polaka, ale też każdego człowieka - ogólnie. Totalitaryzm podsumowany, mimo wszystko obiektywnie, ale z artystycznym zacięciem.
"Zniewolony umysł" czyta się lekko i przyjemnie, co zaskoczyło mnie szczególnie, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetne uczucie, kiedy wydaje się, że czytasz o niczym, a jednak o czymś. Absurd, wątki biograficzne i niedosłowności w "Trzech opowieściach" przenikają się tworząc zaskakująco spójną w swej niespójności fabułę. Można dostrzec w tym powiązania z konceptualizmem literackim, można dostrzec odwołania do stanowiska Airy na temat twórczości i metody, "tworzenia dla działania". Wszystko tutaj jest przemyślane, choć czytelnikowi może wydawać się przeciwnie. Po refleksji, czy własnych próbach interpretacji, utwory zyskują naprawdę spory, wielowymiarowy wydźwięk.

To lektura z tych, które można pochłonąć na raz - w kilka godzin. Nie jest to zresztą trudny wyczyn, bo forma jak i objętość bardzo to ułatwia, Airę czyta się z pewną lekkością. Czytelnik nie znajdzie tu jednak sielsko-egzotycznych krajobrazów Argentyny, czy specyfiki kultury latynoamerykańskiej. Tematy podejmowane przez autora przybierają o wiele istotniejsze znaczenie.

Co do samych tytułowych "Trzech opowieści" - jak istny rollercoaster, w szczególności pierwsze z nich, czyli "Jak zostałam zakonnicą". Nie chcę zdradzać szczegółów, a pisanie o grotesce, ogromnych możliwościach intertekstualnych i stale towarzyszącym uczuciu zaintrygowania graniczy z bezcelowością, więc... po prostu polecam. Oby więcej takich dobrych tekstów, oby zyskiwały jak największą popularność.

Świetne uczucie, kiedy wydaje się, że czytasz o niczym, a jednak o czymś. Absurd, wątki biograficzne i niedosłowności w "Trzech opowieściach" przenikają się tworząc zaskakująco spójną w swej niespójności fabułę. Można dostrzec w tym powiązania z konceptualizmem literackim, można dostrzec odwołania do stanowiska Airy na temat twórczości i metody, "tworzenia dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobry wybór jako "umilacz" czasu (czy pochłaniacz, złodziej nawet), a w dodatku jakże miła perspektywa poszerzania wiedzy - w końcu to proza reportażowa.

Interesują mnie "ziemie zimne", Skandynawia, Syberia, wszelkie tundry i tajgi, zatem lektura od samego początku miała u mnie tzw. fory. Starałam się jednak o zachowanie obiektywizmu i muszę stwierdzić, że jest to reportaż raczej "niższych lotów", nie można oczekiwać w "Pojedynku z Syberią" kunsztu, warsztatu godnego, np. Kapuścińskiego. Pomimo tego, czytanie nie przyprawia o zgrzytanie zębów, czy inny dyskomfort spowodowany kiepskim tokiem narracyjnym, czy fabularnym. Wręcz przeciwnie - Koperskiego czyta się lekko i przyjemnie, a poznając wraz z nim syberyjskie kultury i tamtejszych ludzi, ma się chęć przebywać i poznać je, ich osobiście, fizycznie.
Rzeczywiście aspekt humorystyczny jest tu bardzo intensywny, przewija się niemal w każdym rozdziale sprawiając, że kąciki ust unoszą się mimowolnie.

Jak najbardziej polecam, dla mnie "Pojedynek z Syberią" był jak przypadkowo wybrany serial, o którym finalnie powiedziałabym: "całkiem niezły!" :)

Bardzo dobry wybór jako "umilacz" czasu (czy pochłaniacz, złodziej nawet), a w dodatku jakże miła perspektywa poszerzania wiedzy - w końcu to proza reportażowa.

Interesują mnie "ziemie zimne", Skandynawia, Syberia, wszelkie tundry i tajgi, zatem lektura od samego początku miała u mnie tzw. fory. Starałam się jednak o zachowanie obiektywizmu i muszę stwierdzić, że jest to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozczarowani będą ci, którzy myśleli, że to legendarny Tadeusz Konwicki stanowi inspirację, bazę i centralny punkt odniesienia autorki. Oczywiście,jako córka Tadeusza, Maria często wspomina ojca, jednakże w moim odczuciu egalitarnie opisuje każdego z członków rodziny. Zadowoleni będą z kolei ci, którzy spodziewali się ujrzeć (tak jak wspomniałam powyżej) rodzinę w szerszym spektrum.
Maria Konwicka jest według mnie obdarzona tzw. "lekkością pióra", książkę czytało się szybko i przyjemnie. Opatrzenie jej fotografiami z prywatnych zbiorów to prawdziwy kąsek dla ciekawskich jak to mogło być gdy "Byli sobie raz" Państwo Konwiccy.
Czytając miałam jednak w pewnym momencie wrażenie, że to bardziej autobiografia skupiona w tematyce rodziny, nie zaś biografia. Autorka nie jest w niej również obiektywna, co jest w pewnym sensie zrozumiałe, ponieważ trudno o obiektywizm kiedy opowiada się o swoich najbliższych.
To, że spodoba się fanom Konwickiego czy też Konwickich jest rzeczą oczywistą, sądzę jednak, że jest to lektura, którą w indywidualny sposób może docenić każdy odbiorca. Ze swojej strony, polecam.

Rozczarowani będą ci, którzy myśleli, że to legendarny Tadeusz Konwicki stanowi inspirację, bazę i centralny punkt odniesienia autorki. Oczywiście,jako córka Tadeusza, Maria często wspomina ojca, jednakże w moim odczuciu egalitarnie opisuje każdego z członków rodziny. Zadowoleni będą z kolei ci, którzy spodziewali się ujrzeć (tak jak wspomniałam powyżej) rodzinę w szerszym...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kaskaderzy literatury. O twórczości i legendzie Andrzeja Bursy, Marka Hłaski, Haliny Poświatowskiej, Edwarda Stachury, Ryszarda Milczewskiego-Bruna, Rafała Wojaczka Jan Z. Brudnicki, Andrzej Bursa, Ziemowit Fedecki, Marek Hłasko, Edward Kolbus, Jan Marx, Ryszard Milczewski-Bruno, Halina Poświatowska, Stanisław Stabro, Edward Stachura, Stanisław Stanuch, Rafał Wojaczek
Ocena 7,4
Kaskaderzy lit... Jan Z. Brudnicki, A...

Na półkach:

Bardzo przystępna lektura. Oprócz przedstawienia sporego spektrum twórczości tychże autorów, znaleźć można w niej również poręczne notki biograficzne i interesujące anegdoty. A mniej formalnie - przecież to książka (swoisty przewodnik) o buntownikach polskiej literatury i poezji XX w.! Rozpoczynając czytanie, od dawna uwielbiałam już Wojaczka, Bursę, Stachurę. Odkryciem był dla mnie natomiast Ryszard Milczewski-Bruno, żałuję, że tak późnym odkryciem, ale przecież lepiej późno niż wcale. Reasumując, warto mieć ją w domowej biblioteczce, przyda się studentowi jak i miłośnikom poezji "niebezpiecznej", w końcu to Kaskaderzy Literatury.

Bardzo przystępna lektura. Oprócz przedstawienia sporego spektrum twórczości tychże autorów, znaleźć można w niej również poręczne notki biograficzne i interesujące anegdoty. A mniej formalnie - przecież to książka (swoisty przewodnik) o buntownikach polskiej literatury i poezji XX w.! Rozpoczynając czytanie, od dawna uwielbiałam już Wojaczka, Bursę, Stachurę. Odkryciem był...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Groteskowa, balansująca na granicy oniryzmu powieść, jakże realistyczna w metaforach, które w niej zawarto. Chociaż akcja rozgrywa się w czasach PRL-u, wydaje się być niepokojąco aktualna. Styl jakim posługuje się Konwicki w "Małej Apokalipsie" jak i w całej twórczości, zasługuje na nieskończoną ilość pochwał, wyczuwalnym podczas czytania jest fakt, że ma się do czynienia z wielkim kunsztem. Zdecydowanie polecam tę lekturę. Mogłabym napisać tutaj więcej, ale nie przepadam za obszernym recenzowaniem dzieł, które subiektywnie uważam za istotne - w szerokim spektrum.

Groteskowa, balansująca na granicy oniryzmu powieść, jakże realistyczna w metaforach, które w niej zawarto. Chociaż akcja rozgrywa się w czasach PRL-u, wydaje się być niepokojąco aktualna. Styl jakim posługuje się Konwicki w "Małej Apokalipsie" jak i w całej twórczości, zasługuje na nieskończoną ilość pochwał, wyczuwalnym podczas czytania jest fakt, że ma się do czynienia z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam niedosłowność i uniwersalność tej książki, ma odniesienia w tak wielu aspektach (wielokrotnie korzystałam z motywów w niej zawartych w różnych pracach). To opowieść o tym czego każdy człowiek tak naprawdę potrzebuje - szczęścia, spełnienia, spokoju, poczucia przynależności do czegoś, kogoś, jakiegoś miejsca. Opowieść o tym jak można spróbować zrozumieć siebie, o podróży "do siebie". Niezależnie od wyznania, od kultury czytelnika, jestem pewna, że każdy znajdzie w niej "to coś" co niewątpliwie tam tkwi. Czysto subiektywnie, polecam tę wspaniałą lekturę.

Uwielbiam niedosłowność i uniwersalność tej książki, ma odniesienia w tak wielu aspektach (wielokrotnie korzystałam z motywów w niej zawartych w różnych pracach). To opowieść o tym czego każdy człowiek tak naprawdę potrzebuje - szczęścia, spełnienia, spokoju, poczucia przynależności do czegoś, kogoś, jakiegoś miejsca. Opowieść o tym jak można spróbować zrozumieć siebie, o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Istotne aby założyć a priori, przed lekturą każdej książki tego autora, że nie lubi on pisać o "ładnych" postaciach, miejscach, sytuacjach. Dominuje tutaj naturalizm w wydaniu surowym. Rozdział pierwszy "Faktotum" rozpoczyna się outsidersko, a jakże: "Przyjechałem do Nowego Orleanu o 5 rano. Padało. Posiedziałem trochę na dworcu autobusowym, ale ludzie działali na mnie tak przygnębiająco, że wziąłem walizkę, wyszedłem na deszcz i ruszyłem przed siebie". Henry/Charles woli moknąć niż przebywać wśród ludzi, no cóż. Przypomina to dysfunkcję społeczną, nie tylko nonkonformizm i inność, jednakże dodaje postaci autentyczności. Współcześnie niewiele osób skłania się ku bohaterom idealnym, a tym bardziej nie traktuje ich wiarygodnie. Generalnie "Faktotum" jest powieścią bardzo prostą i łatwą w lekturze, swoiście minimalistyczną.

Tematy rozdziałów są bardzo powszechne dla twórczości Bukowskiego, otóż: alkohol, seks i praca, a raczej chroniczny jej brak i ciągłe poszukiwania. Pomimo tego książka jest wielowymiarowo ambiwalentna. Nie jest i zarazem jest to lektura dla każdego. Faktograficzna i pozbawiona literackiego owijania w bawełnę, eufemizmów. Metafor należy doszukiwać się raczej w sytuacjach, niżeli słowach. Czytelnik nie znajdzie tutaj patetycznych mów, ani wzniosłych wyznań, a raczej przekleństwo lub kilkadziesiąt "brzydkich słów".
Finis coronat opus - ostatnie akapity to tzw. wisienka na torcie. Przepełnione oczywiście prostackimi wyrażeniami, ale kiedy dostrzeże się, co się pod nimi ukrywa...

Istotne aby założyć a priori, przed lekturą każdej książki tego autora, że nie lubi on pisać o "ładnych" postaciach, miejscach, sytuacjach. Dominuje tutaj naturalizm w wydaniu surowym. Rozdział pierwszy "Faktotum" rozpoczyna się outsidersko, a jakże: "Przyjechałem do Nowego Orleanu o 5 rano. Padało. Posiedziałem trochę na dworcu autobusowym, ale ludzie działali na mnie tak...

więcej Pokaż mimo to