-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński13
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać347
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
Zabieram Was dziś do Gdańska. To będzie podróż w czasie, cofniemy się bowiem o ponad 80 lat...
.
Bohaterów książki poznajemy w przededniu wybuchu II wojny światowej, są przepełnieni marzeniami, planami na przyszłość i nadzieją. Rzeczywistość zaskoczyła wszystkich, ale najbardziej chyba Elise – córkę niemieckiego generała stacjonującego w Gdańsku właśnie. Trzymana pod kloszem przez despotycznego ojca dziewczyna nie miała świadomości rozgrywającego się wokół niej dramatu. Na oczy pomogli jej przejrzeć polscy przyjaciele i chłopak, który skradł jej serce, ale nie został zaakceptowany – jak można się było spodziewać – przez rodzinę.
.
„Córka generała” to historia opowiedziana z perspektywy kilku bohaterów. Jednak opisywane przez nich wydarzenia nie powielają się, raczej wzajemnie uzupełniają. Każda kolejna postać wypełnia luki z poprzedniej opowieści. Bardzo ciekawy pomysł na poprowadzenie narracji, muszę przyznać.
.
Jest to kolejna książka, która uświadamia nam, że wojna to czas, który zmienia perspektywę. Dobra materialne, kariera, pogoń za sukcesem – po co komu to wszystko? Ludzie marzą o spokojnym niebie, o jutrze po prostu.
"Kiedyś jeszcze będzie pięknie. Niebo będzie tak samo niebieskie. Słońce tak samo będzie raziło w oczy. Trawa pozostanie zielona, wiatr będzie nadal rozwiewał nam włosy i tak samo będziemy się denerwować, gdy zacznie padać deszcz, a my nie weźmiemy z domu parasola".
.
Książkę przeczytała mi Danuta Stenka i mój Boże! jej głos to wisienka na torcie, muzyka dla moich uszu. Uwielbiam całym sercem.
Zabieram Was dziś do Gdańska. To będzie podróż w czasie, cofniemy się bowiem o ponad 80 lat...
.
Bohaterów książki poznajemy w przededniu wybuchu II wojny światowej, są przepełnieni marzeniami, planami na przyszłość i nadzieją. Rzeczywistość zaskoczyła wszystkich, ale najbardziej chyba Elise – córkę niemieckiego generała stacjonującego w Gdańsku właśnie. Trzymana pod...
2023-02-05
Ove to staruszek wściekły na cały świat, ba! nawet na całą ludzkość. Samotnik, tetryk, wszystko wie najlepiej, wszystko zrobi najlepiej. Podejrzliwy, naburmuszony, opryskliwy, całkowicie pozbawiony empatii, taktu, każdy pozytyw potrafi obrócić w popiół jednym zdaniem, jednym gestem. Ove jest tak napakowany wadami, że powinien pękać w szwach i z automatu budzić niechęć. Taka upierdliwa postać, która jest jak odcisk na stopie – uwiera przy każdym kroku, wkurza, żeby nie powiedzieć dobitniej.
.
Ale wiecie co? Na mnie ten człowiek – mężczyzna imieniem Ove – podziałał zupełnie odwrotnie. Każda kolejna strona usprawiedliwia jego zachowanie, charakter. Tłumaczy obecne podejście do życia, pokazuje, dlaczego stał się tym, kim jest. Poznając jego historię, zupełnie naturalne byłoby, żebym podeszła do niego i go przytuliła. Całego. Choć wiem, że to doprowadziłoby go do szaleństwa i wywołało lawinę przekleństw pod moim adresem. Bo taki był. Mężczyzna imieniem Ove.
Podczas lektury miałam niejednokrotnie łzy wzruszenia w oczach, gęsią skórkę, ale i napady śmiechu. A skoro dostałam taki rollercoaster wrażeń, to może oznaczać tylko jedno. Książka spełniła swoją misję. Jestem na tak.
"All you need is... Ove".
Ove to staruszek wściekły na cały świat, ba! nawet na całą ludzkość. Samotnik, tetryk, wszystko wie najlepiej, wszystko zrobi najlepiej. Podejrzliwy, naburmuszony, opryskliwy, całkowicie pozbawiony empatii, taktu, każdy pozytyw potrafi obrócić w popiół jednym zdaniem, jednym gestem. Ove jest tak napakowany wadami, że powinien pękać w szwach i z automatu budzić niechęć. Taka...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tom Anderson po rozwodzie stracił możliwość codziennych kontaktów ze swoją nastoletnią córką. Próbując odbudować wspólną relację, zaplanował wyjazd z dala od cywilizacji, na łonie natury. Zajazd "Płytkie Zdroje" nadawał się do tego idealnie. Mała, drewniana chatka w samym środku leśnej głuszy, wprost bajkowa sceneria. Pierwsze zgrzyty pojawiają się natychmiast po dotarciu na miejsce. Nastolatka i brak zasięgu w komórce? To nie mogło przejść bez echa. Dosyć szybko do pary naszych bohaterów dochodzą też plotki na temat tajemniczego morderstwa sprzed lat w tym właśnie miejscu...
.
Słuchajcie, potwornie nakręciłam się na tę książkę. Wychowałam się na horrorach lat 90. "Blair Witch Project", " Koszmar minionego lata" to takie niby przewidywalne, wręcz banalne historie, ale i tak je oglądasz, w dodatku z kołdrą naciągniętą po samą szyję. Liczyłam na powrót do przeszłości z "Głuszą" i takie właśnie klimaty. Ciemny i złowieszczy las, niewyjaśniony mord rytualny, aura niepokoju, trzaskająca pod butem gałązka, to zawsze działa na moja wyobraźnię.
.
Hm, szybko otrzeźwił mnie kubeł zimnej wody, wylany na moją głowę. Coś poszło ewidentnie nie w tym kierunku, w którym powinno. Mniej więcej od połowy fabuła jest, jak na mój gust oczywiście, zbyt naciągana, przekombinowana i wręcz tandetna. Widać wyraźnie inspirację twórczością Stephena Kinga, poza warstwą grozy autor wprowadza również wątek spirytystyczny. Dla mnie w tym przypadku to niestety jest totalna klapa.
.
Uważam, że koncepcja książki i jej potencjał nie zostały w pełni wykorzystane, a szkoda, bo to mogła być naprawdę świetna historia. Niestety ciarów na plecach brak.
.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Muza Shadows.
Tom Anderson po rozwodzie stracił możliwość codziennych kontaktów ze swoją nastoletnią córką. Próbując odbudować wspólną relację, zaplanował wyjazd z dala od cywilizacji, na łonie natury. Zajazd "Płytkie Zdroje" nadawał się do tego idealnie. Mała, drewniana chatka w samym środku leśnej głuszy, wprost bajkowa sceneria. Pierwsze zgrzyty pojawiają się natychmiast po dotarciu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kultura orientalna interesuje mnie od dawna. Chyba głównie dlatego, że jest tak bardzo różna od naszej po prostu. Pod każdym względem budzi zachwyt, niezmiennie fascynują mnie poglądy i zwyczaje tej ludności, ich religia, wierzenia, kuchnia i smaki. Podróż do Japonii lub Korei Południowej to marzenie, które, obawiam się, nigdy się nie spełni.
.
Gdy zobaczyłam "Dziewczynę, która skoczyła do morza", wiedziałam, że nie będę w stanie się jej oprzeć. Jest to historia zainspirowana mitologią koreańską, coś w sam raz dla miłośników " Wojny makowej".
.
"Gdy znad Morza Wschodniego nadchodzą szalone sztormy, błyskawice rozpruwają niebo, a wody wdzierają się na ląd, spośród dziewcząt wybiera się tę jedyną, wyjątkową, którą ofiarowuje się Bogu Morza, według legend tylko ona będzie wstanie położyć kres jego nienasyconej złości".
Cytat ten idealnie oddaje tematykę tej powieści. A klimat...klimat jest po prostu baśniowy, oniryczny, pełen rozważań na temat przeznaczenia, miłości, ludzi i ich natury. Dostajemy w pakiecie pełen wachlarz barwnych postaci, okrutnych bestii, a wszystko to spowite jest mgłą i magią. Czujecie to?
Kultura orientalna interesuje mnie od dawna. Chyba głównie dlatego, że jest tak bardzo różna od naszej po prostu. Pod każdym względem budzi zachwyt, niezmiennie fascynują mnie poglądy i zwyczaje tej ludności, ich religia, wierzenia, kuchnia i smaki. Podróż do Japonii lub Korei Południowej to marzenie, które, obawiam się, nigdy się nie spełni.
.
Gdy zobaczyłam "Dziewczynę,...
2022-01-19
"W słowach kryje się coś, co samo w sobie jest ryzykowne, stanowi zagrożenie, i to nieprawda, że wolno je tak po prostu rzucać na wiatr."
.
Mżawka to jeszcze nie ulewa, ale czasem wystarczy parę kropel, żeby czara goryczy się przelała.
.
Pewna hiszpańska rodzina jest skłócona od dawna. Osiemdziesiąte urodziny mamy Gabriela, Adreii i Sonii stają się doskonałą okazją do zacieśnienia więzów i wyjaśnienia sporów. Już samo planowanie imprezy udowadnia, że nie jest to możliwe. Gęsta atmosfera zawisła nad bohaterami, niczym widmo nadciągającej katastrofy.
.
"Mżawka" to jeden wielki zlepek rozmów telefonicznych, podczas których każdy z członków rodziny próbuje udowodnić swoje racje, wylać żale. W centrum tego wszystkiego tkwi Aurora, osoba o bardzo spokojnym usposobieniu. Każdy uważa, że to ona go wysłucha, zrozumie i poradzi. Chociaż nie, nikt nie liczy na radę, bo nikt nie słucha, każdy tylko mówi. Jestem w stanie nakreślić sobie w głowie obraz tych rozmów, biorąc pod uwagę temperament Hiszpanów, ich głośny i krzykliwy sposób bycia. Umiejętność rozmowy czy konfrontacji w tym przypadku nie istnieje, nikt nie ma odwagi powiedzieć prawdy. Raz puszczony w ruch ciąg kłótni wydaje się być nie do powstrzymania.
.
Po lekturze tej książki stwierdzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, nabiera sensu.
.
"Mżawka" została okrzyknięta w Hiszpanii mianem najlepszej powieści w 2019 i trudno z tym dyskutować. Autor miesza w bardzo płynny sposób wspomnienia z wydarzeniami obecnymi, granice się zacierają. Książka ma raczej charakter refleksyjny, nie należy do łatwych w odbiorze, nie ma tu zbyt wielu dialogów. Natomiast styl i język to jest coś nad czym się rozpływałam, warto się nimi delektować i pochłaniać je niespiesznie. Nie czytałam wcześniejszych powieści Luisa Landero, ale ta mnie urzekła i zostanie ze mną na dłużej.
.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Sonia Draga.
"W słowach kryje się coś, co samo w sobie jest ryzykowne, stanowi zagrożenie, i to nieprawda, że wolno je tak po prostu rzucać na wiatr."
.
Mżawka to jeszcze nie ulewa, ale czasem wystarczy parę kropel, żeby czara goryczy się przelała.
.
Pewna hiszpańska rodzina jest skłócona od dawna. Osiemdziesiąte urodziny mamy Gabriela, Adreii i Sonii stają się doskonałą okazją do...
Kolejna piękna okładka od wydawnictwa Albatros, która już od dłuższego czasu przyciągała moje spojrzenie. Jednak nie dajcie się zwieść, to co skrywa w środku jest jej totalnym przeciwieństwem.
.
"Im dłużej się żyje, tym dłużej się traci wszystko to, co się kocha".
.
Życie Violette od samego początku nie było usłane różami. Wcześnie straciła rodziców, wychowała się w domu dziecka, pozbawiona perspektyw. Zakochała się we wspaniałym, jak jej się wydawało, mężczyźnie, który miał zaspokoić ogromne braki miłości. Jakże się myliła...potem ścieżka prowadziła już tylko w dół. Ale jak to powiadają, musi być gorzej, żeby potem było lepiej. Prawda?
.
Nie jest to porywająca akcją historia, o nie. Tu czas płynie niespiesznie, powolutku jesteśmy wprowadzani w losy bohaterów. Świat przedstawiony jest melancholijny, smutny, a niekiedy nawet mroczny. Autorka wykreowała bohaterkę silną, walczącą z samotnością, stratą, żałobą, brakiem miłości i zrozumienia. Jednak mimo ciężkich doświadczeń i bagażu, którym można by obdzielić kilkoro ludzi, Violette niemalże z naiwnością dziecka prze w kierunku słońca i szczęścia. Gdzieś na horyzoncie majaczy nadzieja.
.
"Wspomnienia to zaułki, w które nieustannie się zapuszczamy".
.
" Życie Violette " to księga pełna refleksji i myśli nad życiem i śmiercią, bólem i szczęściem, miłością i samotnością. Jedno nie może istnieć bez drugiego, przenikają się wzajemnie, współistnieją, choć pewnie byśmy tego nie chcieli. Wszystko to zostało podane w pięknych słowach, dialogach, sprawiając, że dla mnie jest to literatura piękna.
Kolejna piękna okładka od wydawnictwa Albatros, która już od dłuższego czasu przyciągała moje spojrzenie. Jednak nie dajcie się zwieść, to co skrywa w środku jest jej totalnym przeciwieństwem.
.
"Im dłużej się żyje, tym dłużej się traci wszystko to, co się kocha".
.
Życie Violette od samego początku nie było usłane różami. Wcześnie straciła rodziców, wychowała się w domu...
Małe miasteczko, gdzieś na końcu świata. Choć urokliwe, to tylko pozory, nie dajcie się zwieść. Światopogląd większości mieszkańców zatrzymał się w miejscu już dawno temu. W czasach, kiedy uważano, że homoseksualizm da się "wypędzić" z człowieka, przepracować na terapii. Żona zaś bita przez męża powinna nadstawić drugi policzek i zastanowić się, czym sprowokowała męża. Czytając takie treści, ręka sama zaciska się w pięść.
.
Znika młoda dziewczyna, Abigail. Policja rozpoczyna poszukiwania. Wśród mieszkańców pojawiają się pytania: czy ktoś ją zabił czy po prostu uciekła? Od miejsca tętniącego nienawiścią, homofobią i rasizmem, gdzie przemoc domowa wpisana jest w obrazek życia codziennego...
.
Jedno jest pewne, każdy ma swoje mroczne sekrety, często wydaje nam się, że kogoś znamy. Tymczasem okazuje się, że tak naprawdę nic o tej osobie nie wiemy, a twarz, którą widzimy na co dzień to tylko maska.
Małe miasteczko, gdzieś na końcu świata. Choć urokliwe, to tylko pozory, nie dajcie się zwieść. Światopogląd większości mieszkańców zatrzymał się w miejscu już dawno temu. W czasach, kiedy uważano, że homoseksualizm da się "wypędzić" z człowieka, przepracować na terapii. Żona zaś bita przez męża powinna nadstawić drugi policzek i zastanowić się, czym sprowokowała męża....
więcej mniej Pokaż mimo to
Antarktyda.
Kraina skuta lodem, gdzie temperatura spada poniżej -90 stopni. Nie ma stałych mieszkańców, jednak w ciągu roku kilkaset osób przebywa na stacjach badawczych. My poznamy 13 z nich, zamieszkujących UNA (United Nations Antarctica) przez 8 miesięcy nadciągającej zimy, kiedy to kontynent pogrąży się w całkowitych ciemnościach.
.
Do bazy przylatuje Kate, ma objąć stanowisko dyżurnego lekarza, po tragicznej śmierci swojego poprzednika. Kate zaczyna zadawać pytania, na które mieszkańcy niechętnie odpowiadają, co tylko zaostrza apetyt lekarki na odkrycie prawdy. Czy to aby na pewno był wypadek?
.
"Mrok" to debiut na polskim rynku wydawniczym, lecz jego poziom wcale na to nie wskazuje. Wiadomo, można wyliczyć parę błędów, jak np. zbyt wolne tempo w pierwszej części książki, korzystanie z utartych schematów. Ale nie będę narzekać, bo mnie ta książka bardzo się podobała, a plusy przewyższają niedociągnięcia.
.
Najbardziej podziałał na moją psychikę motyw małej społeczności odciętej od świata. Bohaterowie są zdani tylko na siebie i swoje umiejętności, są daleko od...czegokolwiek. W razie niebezpieczeństwa pomoc nie nadejdzie. Starcie bezwzględnej przyrody z bezbronnym człowiekiem. Zima, mróz podkreśla tragizm i grozę.
.
Autorka stworzyła ciekawych i mrocznych bohaterów, każdy z nich skrywa swoje tajemnice, większe lub mniejsze. Większość z nich zdecydowała się na udział w projekcie, aby w ten sposób uciec przed udrękami, wyrzutami sumienia, problemami na drugi koniec świata. Dalej już chyba się nie dało. Przybyli z zapałem, energią, otwarci na zmiany. Jednak entuzjazm szybko wyparowuje. Nieustająca ciemność przywołuje pierwsze objawy depresji, odbiera energię, codzienna rutyna, klaustrofobiczne otoczenie, izolacja tylko pogłębiają ten stan.
.
Fabuła "Mroku" mrozi krew w żyłach, zaskakuje, uczy pokory i szacunku wobec natury. Uświadamia również jak kruchą istotą jest człowiek, który gdy tylko wychodzi poza stworzony przez siebie świat, pełen komfortu, staje się właściwie bezbronny.
.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Słowne.
Antarktyda.
Kraina skuta lodem, gdzie temperatura spada poniżej -90 stopni. Nie ma stałych mieszkańców, jednak w ciągu roku kilkaset osób przebywa na stacjach badawczych. My poznamy 13 z nich, zamieszkujących UNA (United Nations Antarctica) przez 8 miesięcy nadciągającej zimy, kiedy to kontynent pogrąży się w całkowitych ciemnościach.
.
Do bazy przylatuje Kate, ma objąć...
2022-01-02
Bardzo zależało mi na tym, aby przeczytać "Mleko matki". Miałam pewne przeczucia i ogromnie się cieszę, że okazały się słuszne. Mianowicie pióro autorki, styl, poruszana tematyka przypomina mi twórczość Eleny Ferrante, którą wręcz uwielbiam. Książka nie jest lekka, nie znajdziecie tu również wartkiej akcji, dostaniecie za to sporą dawkę emocji. Ta powieść wręcz nimi ocieka.
.
Od zarania dziejów wpajano nam kobietom, matkom, że karmienie piersią swojego dziecka to najlepsze, co możemy mu podarować. Bo zdrowe, bo wspiera rozwój, odporność. Ale co równie ważne, tworzy wyjątkową więź pomiędzy matką a jej pociechą, wpływa na styl macierzyństwa. Mama jest zawsze blisko, gotowa na wszelkie potrzeby, trudno ją zastąpić. Dziecko z kolei wyczuwa wszelkie emocje mamy, zwłaszcza te negatywne. Mając to wszystko na uwadze, nasza bohaterka świadomie odcina swoje nowo narodzone dziecko od piersi. Pozbawia je tak cennego mleka matki, bojąc się, że wraz z nim będzie karmić córkę rozczarowaniem, bólem i rozpaczą, która ją przepełnia. W taki właśnie sposób rozpoczyna się trudna relacja matki z córką, choć ciężko to, co je łączy, nazwać relacją. To raczej nieustająca walka dziecka o utrzymanie rodzicielki przy życiu.
"Włączyć się do życia? Miałam wrażenie, że od urodzenia starałam się włączyć matkę do życia. Jako bezradne niemowlę, jako niewiele rozumiejące dziecko, jako wystraszona nastolatka, jako młoda kobieta. A ona raz po raz, jakby mimochodem, wyłączała światło życia. I tak walczyłyśmy: ja włączałam, ona wyłączała. Na razie był remis".
.
Tylko jak walczyć o kogoś, jeśli druga strona nie ma ochoty żyć, jest przepełniona rezygnacją, niezrozumieniem, odcina się od całego świata, wegetuje? "Okruchy życia. Bolało, gdy mnie dotykały".
.
Szalenie ważne dla fabuły i losów bohaterów jest tło historyczne. Akcja toczy się w latach 70 i 80 XX wieku, na Łotwie, która po II wojnie światowej została włączona do ZSRR. Czasy były trudne, rządy Breżniewa odciskały mocne piętno na społeczeństwie, partia była bezwzględna, oczekiwała posłuszeństwa, ograniczała swobodę, ludzie byli marionetkami. To wszystko pogłębiało depresję naszej bohaterki. Walka z systemem, macierzyństwo kontra władza.
.
Autorka stworzyła niesamowity obraz antykobiety, antymatki, czyli kobiety łamiącej stereotypy, krnąbrnej, niepokornej, walczącej o swoje marzenia, niepotrafiącej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Była tak bardzo skupiona na sobie, że zapomniała o dziecku, roli matki. Nora Ikstena zastosowała narrację naprzemienną, raz przemawia głosem matki, raz córki. Córki, której postawa jest godna podziwu. Jej życie polegało na ciągłym przebaczaniu, miłosierdziu, wyciąganiu ręki i była w tej czynności niezłomna, pozbawiona żalu, do którego miala absolutne prawo. Dlaczego więc go nie miała?
.
"Mamo - powiedziała - czy pamiętasz, jak narysowałaś mi mamę i niemowlę? Ten rysunek, na którym wesoło tańcują połączeni pępowiną?
Chyba tak - odpowiedziałam.
Mam dziwne uczucie, że choć niby już nie ma jej między nami, że została przecięta, tak jak się to zwykle robi, to ciągle mnie za nią trzymasz. Trzymasz mnie taką niewidoczną, przeźroczystą, ale bardzo mocną więzią i ja kołyszę się razem z tobą, kołyszę się tak, jak kołyszesz się ty".
.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Sonia Drąga.
.
Zapraszam również na mój profil na IG: @zaczarowaneslowa
Bardzo zależało mi na tym, aby przeczytać "Mleko matki". Miałam pewne przeczucia i ogromnie się cieszę, że okazały się słuszne. Mianowicie pióro autorki, styl, poruszana tematyka przypomina mi twórczość Eleny Ferrante, którą wręcz uwielbiam. Książka nie jest lekka, nie znajdziecie tu również wartkiej akcji, dostaniecie za to sporą dawkę emocji. Ta powieść wręcz nimi...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-01-01
2021-11-23
2021-11-22
2021-12-20
2021-12-01
True Crime to rodzaj reportażu oparty na prawdziwych wydarzeniach, o szerokim marginesie podejścia do faktów. Kiedyś był traktowany jako „kultura śmieciowa”, która miała wzbudzać sensację. Dziś urósł do rangi fenomenu. Książki, seriale, podcasty o głośnych, szokujących przestępstwach są teraz szalenie popularne.
.
„Mama od tortur” zdecydowanie nie jest odpowiednią książką dla ludzi o słabych nerwach. Jest przepełniona nieocenzurowanymi opisami przemocy fizycznej i psychicznej. Nie byłam na to gotowa. Kilkukrotnie podczas lektury szukałam informacji, czy to na pewno true crime. Przedstawione wydarzenia są tak okrutne i w tym okrucieństwie wręcz nieprawdopodobne, że nadal nie mogę dać wiary, że to wszystko miało miejsce.
.
Historia Gertrude Baniszewski, a raczej jej ofiary, spowodowała, że rozsypałam się na kawałki. Kobieta miesiącami torturowała przygarniętą Sylvię. Wyładowywała na niej wszystkie swoje niepowodzenia życiowe, frustracje, a okrucieństwo jakiemu ta biedna dziewczyna była poddawana, ewoluowało każdego dnia. W końcu apetyt rośnie w miarę jedzenia. 100 śladów po oparzeniach papierosami, oparzenia drugiego i trzeciego stopnia, liczne siniaki, uszkodzenia mięśni i nerwów... jak człowiek może zrobić coś tak potwornego drugiemu człowiekowi, kobieta dziecku?
.
Ta książka pozostawiła mnie wstrząśniętą, złą, nie – wściekłą. Na ludzką obojętność, głupotę i znieczulenie. Rozumiem, że lata 60. i 70. rządziły się trochę innymi prawami, rzeczywistość wyglądała inaczej. Ale na Boga, dlaczego nikt nie zwrócił na to uwagi, niczego nie podejrzewał? Gdzie byli sąsiedzi, nauczyciele? Wygodniej było milczeć?
.
„Potwory rzeczywiście istnieją, ale nie są takie, jak nam się wydaje. Potwór jest wśród ludzi. W człowieku”. Maxime Chattam.
True Crime to rodzaj reportażu oparty na prawdziwych wydarzeniach, o szerokim marginesie podejścia do faktów. Kiedyś był traktowany jako „kultura śmieciowa”, która miała wzbudzać sensację. Dziś urósł do rangi fenomenu. Książki, seriale, podcasty o głośnych, szokujących przestępstwach są teraz szalenie popularne.
więcej Pokaż mimo to.
„Mama od tortur” zdecydowanie nie jest odpowiednią książką...