Mżawka Luis Landero 6,6
ocenił(a) na 83 lata temu Spotkanie rodzinne, skomplikowane relacje, ugruntowane urazy, gęsta atmosfera, widmo katastrofy. Było? A no było. Czy mi to przeszkadza? Absolutnie. Czy Landero robi to po swojemu? Totalnie. Bo u Landero rzecz dzieje się już przed spotkaniem. Wystarczy pomysł wykiełkowany w głowie brata, rozmowy telefoniczne między rodzeństwem i jedna kobieta, która chłonie wszystkie wersje wszystkich opowieści.
Trójka dorosłych i ich matka. Brat wpada na pomysł, by zorganizować mamie przyjęcie z okazji 80 urodzin. Mają się pojawić wszyscy (łącznie z byłym mężem jednej z sióstr). I co z tego, ze rodzeństwo nie bardzo już ze sobą rozmawia, a jak rozmawia to jedynie zarzutami, wyrzutami i zrzutami odpowiedzialności. A najwięcej o tym wie Aurora - żona brata, której wszyscy zwierzają się bez zahamowań, zrzucając na jej otwarcie przyjmujące opowieści barki wszystkie szczegóły własnych wersji wydarzeń.
Landero bawi się naszą percepcją, miesza w odbiorze kolejnymi wiarygodnymi relacjami, żongluje naszą sympatią między poszczególnymi bohaterami, zmieniając dynamikę ich relacji i nasze ich interpretacje. Tym samym pozbawia nas możliwości własnej oceny, bo finalnie nie wiadomo, gdzie się kończy świat widziany oczami bohatera, a gdzie obiektywna rzeczywistość. No i czy w ogóle taka rzeczywistość istnieje, skoro jedno wydarzenie może mieć inny wymiar dla poszczególnych jego uczestników? Prawda jest kwestią perspektywy, a pamięć bywa kapryśna.
Lubię takie pisanie. Proza Landero jest dość metaforyczna i refleksyjna, ale na tyle powściągliwa, że forma nie przyćmiewa treści. Lubię takie zabawy ze mną jako czytelniczą, trochę przerysowania. Lubię takie gierki, przez które nie wiem komu ufać, kogo w końcu lubić, a w zasadzie to mnie wszyscy tam finalnie denerwują. Ale bawię się przednio, doceniając zarówno treść, jak i formę (innowacyjną, bo dialogi dwóch rozmów telefonicznych zapisane są przeplatanką, które przy wnikliwym czytaniu potrafimy od siebie rozdzielić, fajny zabieg, pyszna proza!!)
I choć bardzo polecam 'Mżawkę' to biorę ją bez ostatnich 30 stron. No nie wiem, co ten Landero zażywał przy tej końcówce, ale ewidentnie go tam poniosło. Końcówki nie kupuję.