-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać7
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-02-26
2011-07-28
2017-09-14
Kto nie zna Hamiltona, pewnie nie będzie w stanie zrozumieć mojej miłości do tej książki. Edukujcie się.
Pięknie wydana, świetne zdjęcia, dużo ciekawostek, historii i pierdół, które nie zainteresują nikogo, poza psychofanami (dzień dobry, Stefan, miło mi).
Kto nie zna Hamiltona, pewnie nie będzie w stanie zrozumieć mojej miłości do tej książki. Edukujcie się.
Pięknie wydana, świetne zdjęcia, dużo ciekawostek, historii i pierdół, które nie zainteresują nikogo, poza psychofanami (dzień dobry, Stefan, miło mi).
2017-11-08
Możliwe spojlery (duh.)
Książka kupiona przez przypadek, bo słyszałam o niej kilkakrotnie, ale nie wiedziałam o czym jest, a tytuł brzmiał super. Zakochałam się po dziesięciu stronach, a po kolejnych dwudziestu byłam pewna, że to miłość na całe życie.
Przede wszystkim jest to powieść przygodowa, z wątuniem romantycznym, z głównym bohaterem, który jest niesamowity, wspaniały i głupi do bólu. Uśmiałam się na niej do łez, a przede wszystkim - nie mogłam jej odłożyć. Morty okazał się spełnieniem moich bohaterskich marzeń.
Generalnie uprzedzam, że to nie jest poważna lektura i jeśli ktoś zamierza się czepiać obyczajów, sytuacji politycznej, czy innych pierdół, które są licznie wspominane w tej książce, to nie warto. To nie ma być książka historyczna, tylko przede wszystkim rozrywkowa i to też jest ok.
Jednocześnie poruszane są fakty z życia Morty'ego, które nie są zabawne i może są zbyt poważne jak na samo dawanie motywacji bohaterowi. Nie są one jednak potraktowane w sposób zupełnie humorystyczny, widać, że zarówno Monty, jak i Felicity i Percy się nimi przejmują. Jednocześnie - ilu z nas żartuje na temat własnych nieszczęść, chcąc je w ten sposób umniejszyć?
Jakby ktoś się bał wersji angielskiej - to napisana jest bardzo łatwym i przyjemnym językiem. Czytało mi się ją równie przyjemnie, co w ojczystym języku. Jest to póki co jedyna pozycja anglojęzyczna, z którą mam takie odczucia.
Polecam całym sercem.
Możliwe spojlery (duh.)
Książka kupiona przez przypadek, bo słyszałam o niej kilkakrotnie, ale nie wiedziałam o czym jest, a tytuł brzmiał super. Zakochałam się po dziesięciu stronach, a po kolejnych dwudziestu byłam pewna, że to miłość na całe życie.
Przede wszystkim jest to powieść przygodowa, z wątuniem romantycznym, z głównym bohaterem, który jest niesamowity,...
2006-01-01
2006-01-01
2012-11-01
2006-01-01
2012-02-27
2016-01-14
MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY, ALE NIEKONIECZNIE
Zabierając się do tak ambitnej książki, nie miałam żadnego celu , no może poza napisaniem pracy semestralnej. Znałam zakończenie, a wizję Wrońskiego popsuł mi Aaron Taylor-Johnson, który grał go w adaptacji z 2012 i trochę wygląda, jakby mu coś umarło na twarzy (ten wąs). W każdym razie romans Anny z Wrońskim był dla mnie równie sensowny, co ubieranie sandałów w zimie. Znacznie bardziej już interesował mnie wątek Lewina i Kitty.
Tołstoj ma to do siebie, że stosuje wodolejstwo opatentowane. Serio, gdyby z tej książki wyciąć wątek Kareniny, to mielibyśmy książkę 400-stronicową, może krótszą, a nie trzy razy taką. Co nie zmienia faktu, że jest to język przyjemny, czyta się łatwo, nawet jeśli są makaronizmy. Do tego mamy bardzo ładny obraz społeczeństwa rosyjskiego w czasach, gdy jeszcze była arystokracja. Poznajemy zwyczaje, obyczaje, zasady dobrego wychowania i generalnie jest to pewnie wiedza zupełnie bezużyteczna, jednak miło jest się wczuć w klimat danej epoki.
Nie powiem, że ta książka zmieniła moje życie, bo tak zdecydowanie nie jest. Stanowiła jednak wyzwanie, bo rzadko sięgam po klasykę. Gdybym bardziej się lubowała w obyczajówkach i romansach, to pewnie sprawiłaby mi większą satysfakcję, ale mimo to nie mogę narzekać. Nikt nikogo nie zabija w walce na miecze, a smoki nie latają nad zamkiem, ale to wciąż cholernie dobra książka. Może za kilka lat bardziej ją docenię, niż na chwilę obecną.
MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY, ALE NIEKONIECZNIE
Zabierając się do tak ambitnej książki, nie miałam żadnego celu , no może poza napisaniem pracy semestralnej. Znałam zakończenie, a wizję Wrońskiego popsuł mi Aaron Taylor-Johnson, który grał go w adaptacji z 2012 i trochę wygląda, jakby mu coś umarło na twarzy (ten wąs). W każdym razie romans Anny z Wrońskim był dla mnie równie...
2015-01-02
Biedny Collin :<, kochałam tę świnkę!
Bardzo się cieszę, że komiks rozwija zarówno społeczność w Nowym Jorku jak i na Farmie, bo grając w The Wolf Among Us brakowało mi jednak wielu faktów.
Biedny Collin :<, kochałam tę świnkę!
Bardzo się cieszę, że komiks rozwija zarówno społeczność w Nowym Jorku jak i na Farmie, bo grając w The Wolf Among Us brakowało mi jednak wielu faktów.
Możliwe spojlery (Czy jest sens ostrzegania przed spojlerami w recenzji czego, co większość populacji ziemskiej przeczytała?).
Część druga "Nadrabiania braków w lekturach". Po pierwszej części nie byłam zachwycona, ale druga, podobnie jak film, pewnie dołączy do grona moich ulubionych lektur. Chociaż w sumie, po zakończeniu, zastanawiam się o czym będzie Powrót Króla, skoro pół filmu trzeciego znalazło się w tomie drugim. (Pamiętacie w ogóle te czasy, gdy jak ktoś kręcił trylogię, to miała ona TRZY nie CZTERY części? Cudo, nie?)
W Dwóch Wieżach losy bohaterów rozdzielają się na dwie osobne księgi - Księga Trzecia zawiera w sobie losy Aragorna, Legolasa i Gimliego oraz Merry'ego i Pippina, natomiast Księga Czwarta Froda i Sama. I trochę Golluma. Ponieważ po pierwszym tomie moja sympatia dla Powiernika Pierścienia była dość minusowa, oczywiście nie mogłam się doczekać Czwartej Księgi. Ale po kolei.
Nie ma sensu opisywać, co się dzieje, bo wszyscy znają tę historię, nawet jak nie czytali, więc skupię się (znowu) na różnicach pomiędzy filmem, a oryginałem, bo tym razem bardziej mnie oburzały. Nadal uważam, że film jest super, to moja ulubiona część LOTR-a i pewnie będę do niej wracać milion razy, ale książka lekko mnie zawojowała i myślę, że tak za 3 przeczytane razy może stwierdzę dopiero która wersja - filmowa, czy książkowa - jest lepsza. (Drużyna Pierścienia przegrała z kretesem, film był 100 razy lepszy)
Różnice, które wyłowiłam (i oburzenie, które wywołały) Księga Trzecia:
- Boromir umarł na początku drugiego tomu i jego śmierć Tolkien opisł jakimś pojedynczym zdaniem; gdybym nie wiedziała, że umrze, to bym pewnie nie zwróciła na to uwagi i miała później zdziwko, że go chcą topić razem z łódką. To było tak smutne i suche, że aż mi się serce złamało. W sensie nie lubię Boromira, nigdy nie lubiłam, ale to było takie okrutne zabicie bohatera, który spełnił swoje zadanie w historii, że skrócenie tej sceny do tak krótkiej bardzo zabrzmiało jak "no umarł, dalej będzie ciekawiej, zostawmy już ten temat". Nieładnie.
- Jakieś pomniejsze zmiany w wątku Merry i Pippin spotykają entów - no szczegóły, ale wyglądało to nie tak jak powinno.
- Enty same ruszyły na Isengard, nie potrzebowały hobbitów, żeby je tam podstępem zaciągnęły - zupełnie zmienia to wydźwięk entów, jako postaci. W filmie wyszli na leniwe buły, które dopiero jak zobaczyły, że mają interes to ruszyły się z lasu, a w książce jednak z własnej inicjatywy napadły Sarumana i zrobiły porządek
- Eowina w książce prawie nie istniała. Zresztą w sumie w pierwszej części Arwena też nie, więc nie ma co mieć pretensji o zmaskulinizowaną książkę. Gdybym po tej lekturze miała powiedzieć coś o tych dwóch paniach, to mogłabym stwierdzić tylko, że miały okropny gust do mężczyzn.
- Do Helmowego Jaru ruszają sami żołnierze, bez kobiet i dzieci - w ogóle w tłumaczeniu jest Helmowy Parów (co brzmi jak duża parówka płci męskiej...). I no wersja Tolkiena bardziej się trzyma kupy, bo Jar jest bliżej Isengardu niż stolica Rohanu, ale nadal, nie tego się spodziewałam.
- Żadne elfy nie przybyły im na ratunek w tym Jarze, za to przybyły enty.
- Saruman nie umrał, tylko został obrany z mocy przez Gandalfa - oraz fakt, że w ogóle działo się to w drugim tomie.
Różnice, które wyłowiłam (i oburzenie, które wywołały) Księga Czwarta:
- Przekłamali Faramira! - On był taki miły w książce i pomógł Samowi i Frodowi i w ogóle, jak tak można?! Znaczy trochę im tam pogroził i nie był na początku zbyt ufny, ale halo, nawet nie chciał zobaczyć pierścienia i nie torturował Golluma i puścił ich wolno i jeszcze dał żarcie. Jak mogli z niego zrobić taką kopię Boromira (który był żądny władzy)?! Oburzona jestem!
- Dotarli aż do Pajęczycy. Nie mam o to pretensji, ale to się dzieje jakoś w połowie trzeciego filmu. O czym będzie Powrót Króla, przepraszam?
Generalnie dużo lepiej przyjęłam tę część niż poprzednią i trochę nie mogę się doczekać tomu trzeciego, ale robię sobie małą przerwę, żeby się nie zawieść i podejść do niego z czystym umysłem, bo jak mu narzucę za wysoki poziom to się zawiodę, a nie o to chodzi. Cudownie jest nadrabiać wspaniałe książki po latach!
Ten tom polecam z czystym sercem. Jak widzieliście film, a książki nie czytaliście, to zostawcie tom 1 i zacznijcie od 2, serio. Chyba że chcecie wiedzieć dokładnie jak wyglądają posiłki hobbitów, na czym skupia się 3/4 Księgi Pierwszej.
Możliwe spojlery (Czy jest sens ostrzegania przed spojlerami w recenzji czego, co większość populacji ziemskiej przeczytała?).
więcej Pokaż mimo toCzęść druga "Nadrabiania braków w lekturach". Po pierwszej części nie byłam zachwycona, ale druga, podobnie jak film, pewnie dołączy do grona moich ulubionych lektur. Chociaż w sumie, po zakończeniu, zastanawiam się o czym będzie Powrót Króla,...