Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka pisana emocjami, o emocjach i odebrana przeze mnie emocjonalnie właśnie (identyfikacja z bohaterką/em/narratorką/em może być utrudniona, bo - mam nadzieję - że większość czytających ma/miała mniej traumatyczne przeżycia). Brak fabuły (to nie zarzut, IMHO w dobrze napisanych książkach fabuła nie jest do niczego potrzebna).
Piękny język - ale po lekturze "Cukrów" nie jest to dla mnie żadne zaskoczenie.

Książka pisana emocjami, o emocjach i odebrana przeze mnie emocjonalnie właśnie (identyfikacja z bohaterką/em/narratorką/em może być utrudniona, bo - mam nadzieję - że większość czytających ma/miała mniej traumatyczne przeżycia). Brak fabuły (to nie zarzut, IMHO w dobrze napisanych książkach fabuła nie jest do niczego potrzebna).
Piękny język - ale po lekturze "Cukrów" nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Temat nieznany, dla mnie. Lektura trzyma za gardło, szczególnie osobistych relacji nomadów, relacji pozornie stoickich, bardzo krótkich i dobitnych, niby tylko przedstawiających fakty, ale i emocjonalnych w podskórnej warstwie. Pełnych żalu i poczucia krzywdy. Krzywdy absolutnie niezasłużonej i nigdy niewyrównanej (nie wiem zresztą, czy istnieje sposób by taką krzywdę zrekompensować).
To samo uczyniono Romom, Aborygenom, Indianom... co nie znaczy, że umniejszam czy relatywizuję. Prawo białego człowieka, (tu brzydki wyraz).

Temat nieznany, dla mnie. Lektura trzyma za gardło, szczególnie osobistych relacji nomadów, relacji pozornie stoickich, bardzo krótkich i dobitnych, niby tylko przedstawiających fakty, ale i emocjonalnych w podskórnej warstwie. Pełnych żalu i poczucia krzywdy. Krzywdy absolutnie niezasłużonej i nigdy niewyrównanej (nie wiem zresztą, czy istnieje sposób by taką krzywdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fantastyczna lektura! Język poetycki, bogaty, akcja szczątkowa (poszukiwanie po latach informacji o sąsiedzie i przyjacielu rodziny, któren zmarł ratując życie bohatera opowieści, gdy ten ostatni był chłopięciem), powolna, mnóstwo dygresji, przemyśleń, skojarzeń. Poszukiwanie odbywa się trochę wbrew woli bohatera, który wcale za Drugim Dziadkiem nie przepadał, ale wspomnienia i różne niewyjaśnione z przeszłości dziurę mu w brzuchu dłubią - jak gdyby fakty domagały się ujawnienia. Ważne są opisy otoczenia (bohater trafia na Syberię, do miasta które nie powstało samo, bo ludzie chcieli tam mieszkać, nic z tych rzeczy, wcale nie chcieli - miasto najpierw było punktem na mapie z nazwą wymyśloną w Moskwie, dodatkiem do kamieniołomu, rezerwuarem darmowej siły roboczej - krótko mówiąc, łagrem), dominujące kolory to czerń i biel. I szarość. I wszechobecny pył, brud, i beznadzieja. I przestrzeń, swoim ogromem do niczego nieporównywalna, oszałamiająca, przytłaczająca. Tytułowa granica zapomnienia to nie tylko fizyczna granica między tym, a tamtym, gdzieś tam w terenie przebiegająca, ale przede wszystkim brak pamięci. Tzw. zwykli ludzie nie chcą wiedzieć, umordowani codziennością, nie chcą nawet podjąć próby poznania przeszłości i nazwania. Bo przecież to niczego nie zmieni, oprawcy od lat nie żyją. I to nienazywanie jest równoznaczne z wycięciem iluś lat, wygumkowaniem istnienia, tworzy białą plamę nie na mapie, a w historii nie tylko powszechnej, ale poszczególnych rodzin. Najgorsze, że takie uchylanie się od nazwania zamazuje różnicę między dobrem i złem, w skali całego społeczeństwa.
I wszystko się rozpada, i miasto, i więzi społeczne.
Kapitalna rzecz.

Fantastyczna lektura! Język poetycki, bogaty, akcja szczątkowa (poszukiwanie po latach informacji o sąsiedzie i przyjacielu rodziny, któren zmarł ratując życie bohatera opowieści, gdy ten ostatni był chłopięciem), powolna, mnóstwo dygresji, przemyśleń, skojarzeń. Poszukiwanie odbywa się trochę wbrew woli bohatera, który wcale za Drugim Dziadkiem nie przepadał, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Brytyjski punkt widzenia i brytyjski humor. :)

Brytyjski punkt widzenia i brytyjski humor. :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rzeczowa, obalająca mity, bardzo ważna.

Rzeczowa, obalająca mity, bardzo ważna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ważna książka, otwierająca oczy. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo ludzie głusi są wykluczani, dyskryminowani w tzw. zwykłych, codziennych sytuacjach - zwykłych dla osób słyszących, a dla osób głuchych stanowiących bariery nie do sforsowania.
Mamy, jako państwo, naprawdę poważny problem do rozwiązania. Kolejny.

Bardzo ważna książka, otwierająca oczy. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo ludzie głusi są wykluczani, dyskryminowani w tzw. zwykłych, codziennych sytuacjach - zwykłych dla osób słyszących, a dla osób głuchych stanowiących bariery nie do sforsowania.
Mamy, jako państwo, naprawdę poważny problem do rozwiązania. Kolejny.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Decyzja o zmuszeniu czytelnika do przerywania toku narracji, by zapoznać się z wyodrębnioną anegdotą z końca książki jest wyjątkowo nietrafiona - wytrąca z rytmu bez rzeczywistej potrzeby. To jest irytujące: ja jako czytelnik mam zdecydować, czy przeczytać informację, czy nie. Autorka najwyraźniej nie wie, i zostawia mi decyzję. To przepraszam najuprzejmiej, po co autorka w ogóle pisała tę historię: żeby ją opowiedzieć, czy zataić?
Ocenę obniża niepełne zakończenie - losy kilkorga bohaterów pozostają niewyjaśnione, główna historia zatoczyła koło i ewidentnie będzie się powtarzać. A tych kilkoro poza nawiasem, wiszą w niebycie (niektórzy dosłownie) i czekają, aż się ktoś nad nimi zlituje. Pff.

Decyzja o zmuszeniu czytelnika do przerywania toku narracji, by zapoznać się z wyodrębnioną anegdotą z końca książki jest wyjątkowo nietrafiona - wytrąca z rytmu bez rzeczywistej potrzeby. To jest irytujące: ja jako czytelnik mam zdecydować, czy przeczytać informację, czy nie. Autorka najwyraźniej nie wie, i zostawia mi decyzję. To przepraszam najuprzejmiej, po co autorka w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Typowa lektura z rodzaju "zabili go i uciekł", z mnóstwem nieprawdopodobieństw i na dodatek słabo przetłumaczona. Jako letnia rozrywka obleci, ale wyłącznie podczas upałów.

Typowa lektura z rodzaju "zabili go i uciekł", z mnóstwem nieprawdopodobieństw i na dodatek słabo przetłumaczona. Jako letnia rozrywka obleci, ale wyłącznie podczas upałów.

Pokaż mimo to

Okładka książki Pharmacon. Tom 1 Marian Siwiak, Marlena Siwiak
Ocena 7,0
Pharmacon. Tom 1 Marian Siwiak, Marl...

Na półkach:

O leku, który zmieni świat

Od roku żyjemy w świecie, w którym wiadomości medyczne trafiają na czołówki gazet i nie ma praktycznie tygodnia bez nowych doniesień. Jednak w większości skupiają się na efektach (trywializując, dla mediów najważniejsze są rzeczy, które spektakularnie „robią ping”), nie na samym procesie badawczym i jego finansowaniu. Być może dlatego, że wszystkim się wydaje, że wiedzą, jak powstają leki czy szczepionki: w laboratoriach opracowują je naukowcy. No przecież.
Dzięki „Pharmaconowi” Marleny Siwiak i Mariana Siwiaka mamy okazję dowiedzieć się, jak wyglądają badania naukowe, że wymagają wykonania wielu tysięcy doświadczeń i ścisłego przestrzegania procedur badawczych, ciągłego analizowania wyników i wyjaśniania wszystkich nieoczekiwanych rezultatów, jakiekolwiek by one się nie były (w nauce nie ma złych wyników – nieoczekiwany wynik eksperymentu, jeśli okaże się powtarzalny, jest sygnałem, że czas spróbować dodatkowego nowego podejścia; oprócz dotychczasowej ścieżki badawczej bardzo często powoduje otwarcie nowej).
Dla nie-badacza brzmi niezbyt porywająco, nieprawdaż? Codzienne rutynowe czynności o wysokim potencjale nudy. Codziennie to samo laboratorium, ta sama aparatura. Setki, tysiące powtórzeń, analiza. Zmiana jednego parametru i znowu kolejne setki powtórzeń, i analiza wyników. I znowu pojedyncza zmiana. I kolejne testy. I nagle bum! – jest coś nieoczekiwanego. Sprawdzanie, czyli znowu testy. I w końcu artykuł naukowy, jeden lub więcej, być może materiał na książkę, niekoniecznie sensacyjną. Bywa, że wieczna sława – to wariant idealny. Ale ponieważ w rzeczywistości potrzebne są jeszcze pieniądze, prawdziwe miliardy monet, bo kosztuje i utrzymanie laboratorium, i prowadzenie eksperymentów, i opracowanie najbezpieczniejszej formy leku, i badania przedkliniczne i kliniczne, i stworzenie linii produkcyjnej spełniającej najwyższe wymagania dotyczące wytworzenia bezpiecznego dla człowieka produktu – autorzy zabierają nas na pogranicze nauki i jej finansowania, gdzie dzieje się dużo i intensywnie, szczególnie że w grę wchodzi preparat, który zmieni świat. Stawka zatem jest bardzo wysoka.

Osiem lat temu Marlena Siwiak i Marian Siwiak własnym sumptem wydali „Efekt wieczności: Konferencję”, która zebrała nieliczne, ale za to w większości pozytywne recenzje. Ominęła mnie wtedy okazja do zapoznania się z efektem pracy autorów. Szczęśliwie otrzymałam drugą szansę: „Konferencja” została włączona do „Pharmaconu” i pełni w nim rolę prologu. Stanowi dobry wstęp do powieści – utrzymany w tempie, dobrze spuentowany – opisane wydarzenia mają miejsce podczas konferencji naukowej, a więc cały etap badań naukowych został przedstawiony w nim nie wprost, jedynie w postaci krótkich nawiązań. Autorzy mają stopnie naukowe i to widać, podejście zasygnalizowane przez niżej podpisaną w nieco przydługich rozważaniach początkowych jest ich codziennością, przebija przez tekst nieustannie. Można je wyczytać z reakcji bohaterów, dialogów, złośliwych ripost, zamiast z męczących wykładów czynionych czytelnikowi. Kapitalnie wypada zderzenie dwóch kompletnie różnych światów: to, co dla naukowców jest sensacyjne, dla przedstawicieli firm farmaceutycznych jest interesujące tylko gdy daje się przetworzyć na odpowiednio duże pieniądze, dziennikarze zaś generalnie cierpią, gdyż na większość pytań – zamiast eleganckiego materiału na setkę – słyszą rozbudowane odpowiedzi rozpoczynające się od: „to zależy”. Prolog „Pharmaconu” wypada bardzo dobrze, tekst ma lekkość, dystans, odpowiednią dozę humoru.

Czas na główną lekturę. Czegóż tu nie ma: stricte naukowe dyskusje badaczy, szpiegostwo przemysłowe, kontakty z przedstawicielami świata przestępczego, tajne narady bankowców, terroryści i wybuchy, agenci tajnych służb, politycy i dyplomaci, a wszystko zanurzone w gęstym sosie populizmu, teorii spiskowych i fałszywych wiadomości. Trójka głównych bohaterów, bardzo rzadko zgodnie, musi odnaleźć się w tym galimatiasie. I przeprowadzić przezeń czytelnika. Efekt końcowy nie jest już tak dobry, jak w prologu: w drugiej części książki historia wyraźnie traci tempo (być może na skutek obfitości dygresji i wątków pobocznych, a być może dlatego, że bohaterowie lubią dyskusje) i w związku z tym rozwiązanie robi wrażenie nieco wymuszonego (choć wcale takie nie jest). Niektóre z wydarzeń z warstwy sensacyjnej odbieram jako przerysowane i mało prawdopodobne, ale to tylko moja osobista ocena, wynikająca z – być może – niedostatecznych doświadczeń w spiskowaniu, używaniu substancji niedozwolonych i ogólnie tego, co w kręgach ludzi pewnych własnej bezkarności uznawane jest za dobrą zabawę. Czy jednak autorzy przesadzili? Być może niekoniecznie, być może to ja po prostu nie nadążam, wszak niektóre wiadomości prasowe zdecydowanie „poszerzają” mi horyzonty.

Jednak nie główny wątek najbardziej mnie zainteresował. Za najciekawsze uznaję te momenty, w których opowieść zwalnia na rzecz dyskusji naukowych, rozważań na temat socjologicznych skutków wprowadzenia do sprzedaży nowego preparatu (co znamienne, wszyscy zdają sobie sprawę, że będą, ale nikt nie zastanawia się, jak je złagodzić; przedmiotem rozważań jest wyłącznie to, jak je wykorzystać), dygresji czy anegdot – w wielu z nich czuć autentyczność, a autorzy zręcznie je wykorzystują do ubarwienia tej historii. Najlepsze fragmenty: choć relacja z ceremonii wręczenia nagrody Człowieka Dekady jest świetna i nie brak w niej gorzkiego humoru, to palmę pierwszeństwa bez wahania przyznaję wątkowi teorii spiskowych i sposobowi, w jaki został rozwiązany.

Podsumowując, główna linia fabularna „Pharmaconu” robi wrażenie nieco przytłoczonej wątkami pobocznymi. Jednak każdy z tych wątków jest kawałkiem mozaiki obrazującej funkcjonowanie styku nauki i przemysłu w niedalekiej być może przyszłości. Żal rezygnować w któregokolwiek z nich, by zdynamizować fabułę. A trzeba rozważyć je wszystkie, choćby po to, by zdać sobie sprawę, jak może wyglądać wariant najgorszy: gdy wszyscy zaimplementują najkorzystniejsze dla siebie i najłatwiejsze do wprowadzenia rozwiązania. Ale aby poznać wizję autorów, należy przygotować się na długą lekturę.

O leku, który zmieni świat

Od roku żyjemy w świecie, w którym wiadomości medyczne trafiają na czołówki gazet i nie ma praktycznie tygodnia bez nowych doniesień. Jednak w większości skupiają się na efektach (trywializując, dla mediów najważniejsze są rzeczy, które spektakularnie „robią ping”), nie na samym procesie badawczym i jego finansowaniu. Być może dlatego, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pomysł wyjściowy z potencjałem, wykonanie nie zachwyca.

Pomysł wyjściowy z potencjałem, wykonanie nie zachwyca.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie za walory literackie ta ocena, a za autentyczność. I kolejna zaleta: książka powstawała na bieżąco. I choć była niewątpliwie redagowana, to z poszczególnych scen wyłażą emocje (jak zawsze, najciekawsze jest to, co błyska spomiędzy słów). Autor nie stosuje reporterskich "sztuczek", te nieliczne (na szczęście) są łatwo odróżnialne i do pominięcia. Żeby było jasne, nie deprecjonuję reporterskiego warsztatu - po prostu tekst profesjonalisty odbieram z innym nastawieniem niż surową relację. A właśnie tej surowości szukałam, nie niedomówień, objaśnień i wygładzeń.

Nie za walory literackie ta ocena, a za autentyczność. I kolejna zaleta: książka powstawała na bieżąco. I choć była niewątpliwie redagowana, to z poszczególnych scen wyłażą emocje (jak zawsze, najciekawsze jest to, co błyska spomiędzy słów). Autor nie stosuje reporterskich "sztuczek", te nieliczne (na szczęście) są łatwo odróżnialne i do pominięcia. Żeby było jasne, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Największe wrażenie zrobił na mnie język. Od pierwszej strony autor nie oszczędza czytelnika: narrator i bohaterowie posługują się językiem zdecydowanie nieliterackim, popełniając chyba wszystkie możliwe błędy (o ile do bohaterów wypowiadających się specyficznie jestem "przyzwyczajona", o tyle narrator mnie zaskoczył). A z drugiej strony autor przecudownie używa przymiotników - są nieoczywiste, tworzone od regionalizmów, kolokwializmów, form potocznych (niepoprawnych również). Te wszystkie zabiegi językowe nadzwyczajnie pasują do miejsca akcji: małego miasteczka, poza którym cały wielki świat mógłby nie istnieć.

Największe wrażenie zrobił na mnie język. Od pierwszej strony autor nie oszczędza czytelnika: narrator i bohaterowie posługują się językiem zdecydowanie nieliterackim, popełniając chyba wszystkie możliwe błędy (o ile do bohaterów wypowiadających się specyficznie jestem "przyzwyczajona", o tyle narrator mnie zaskoczył). A z drugiej strony autor przecudownie używa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fabuła jest tu sprawą trzeciorzędną, choć ma znaczenie i spina całość, powieść składa się w zasadzie z samych dygresji, wiele wątków (wzmianek? o postaciach czy wydarzeniach) w ogóle się nie łączy. Ale trafiają się perełki, obok nie-perełek, rzecz jasna. Autor ma dar przeskakiwania z tematu na temat z wyjątkową lekkością, drąży tam, gdzie inni porzuciliby temat i czasem uroczo mu wychodzi. I z humorem. Dygresje, całe mnóstwo migawek jedna za drugą, jakby ktoś nieustannie potrząsał kalejdoskopem. Niełatwo się czyta, trzeba się przyzwyczaić do stylu, nie odpuszczać uwagi. Nie czytałam dotychczas nic aż tak pozornie niezbornego. Pozornie, bo całość jest spuentowana. Ktoś w internetach napisał, że czytanie Walsera to słuchanie podchmielonego wujka, który nie odpuszcza i za wszelką cenę chce opowiedzieć do końca, choć z natury meandruje bardzo. I jeszcze mu przerywają, każą dookreślać, czasem cofnąć opowieść. Coś w tym jest. :)
Miłośnikom szybkiej akcji odradzam.

Fabuła jest tu sprawą trzeciorzędną, choć ma znaczenie i spina całość, powieść składa się w zasadzie z samych dygresji, wiele wątków (wzmianek? o postaciach czy wydarzeniach) w ogóle się nie łączy. Ale trafiają się perełki, obok nie-perełek, rzecz jasna. Autor ma dar przeskakiwania z tematu na temat z wyjątkową lekkością, drąży tam, gdzie inni porzuciliby temat i czasem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacyjne otwarcie cyklu. Bo że to cykl, nie mam wątpliwości: zbyt wiele informacji o konstrukcji/historii/ontologii powieściowego świata pozostaje nieujawnionych. Autor wie o wiele więcej, niż mówi, a to, co przekazuje, skutecznie pobudza czytelniczą ciekawość. Informacje są spójne i widać, że przemyślane - każdy kawałek układanki gładko wpasowuje się na miejsce, choć czytelnik cały czas ma świadomość, że dopasowuje fragmenty, a na złożenie całości musi poczekać.
Postaci wiarygodne pod względem psychologicznym, akcja wartka, dobre dialogi, żaden przemądrzały narrator nie narzuca się z objaśnieniami spraw, których objaśniać nie trzeba.
Z niecierpliwością czekam na kontynuację.

Rewelacyjne otwarcie cyklu. Bo że to cykl, nie mam wątpliwości: zbyt wiele informacji o konstrukcji/historii/ontologii powieściowego świata pozostaje nieujawnionych. Autor wie o wiele więcej, niż mówi, a to, co przekazuje, skutecznie pobudza czytelniczą ciekawość. Informacje są spójne i widać, że przemyślane - każdy kawałek układanki gładko wpasowuje się na miejsce, choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dałabym gwiazdkę więcej, gdyby od czasu do czasu autor rzucił garść szczegółów technicznych - jak dla mnie, stopień ogólności opisu jest nieco zbyt duży.

Dałabym gwiazdkę więcej, gdyby od czasu do czasu autor rzucił garść szczegółów technicznych - jak dla mnie, stopień ogólności opisu jest nieco zbyt duży.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Taka maleńka książeczka, a jakiż w niej ładunek emocjonalny! I ileż skojarzeń na myśl przywodzi!
Narracja jest fragmentaryczna, choć liniowa, jest przestrzeń dla czytelnika, by się zastanowić, czy autor aby alegorycznie się nie wypowiada.
Świetna rzecz. :)

Taka maleńka książeczka, a jakiż w niej ładunek emocjonalny! I ileż skojarzeń na myśl przywodzi!
Narracja jest fragmentaryczna, choć liniowa, jest przestrzeń dla czytelnika, by się zastanowić, czy autor aby alegorycznie się nie wypowiada.
Świetna rzecz. :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

No niestety, nie jest to drugie "Jądro ciemności". Przede wszystkim dlatego, że jest okropnie przegadane.

No niestety, nie jest to drugie "Jądro ciemności". Przede wszystkim dlatego, że jest okropnie przegadane.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy w życiu odsłuchany audiobook. :) Interpretacja Wojciecha Pszoniaka bardzo mi odpowiada, jest odpowiednio zaangażowana. Dawno temu czytałam niektóre z tych tekstów i - daję słowo - nie odczułam żadnej niezgodności między wspomnieniem, a obrazem wyniesionym z dzisiejszego spotkania: Profesor jest wciąż znakomitym gawędziarzem i pedagogiem, nieco może egzaltowanym, ale wciąż pełnym życzliwości do ludzi. I traktuje siebie z dystansem. :)

Pierwszy w życiu odsłuchany audiobook. :) Interpretacja Wojciecha Pszoniaka bardzo mi odpowiada, jest odpowiednio zaangażowana. Dawno temu czytałam niektóre z tych tekstów i - daję słowo - nie odczułam żadnej niezgodności między wspomnieniem, a obrazem wyniesionym z dzisiejszego spotkania: Profesor jest wciąż znakomitym gawędziarzem i pedagogiem, nieco może egzaltowanym,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dlaczego jesteśmy ateistami Russell Blackford, Udo Schuklenk
Ocena 6,8
Dlaczego jeste... Russell Blackford, ...

Na półkach: , ,

Zaledwie kilka wartościowych tekstów od strony filozoficzno-logicznej, wiele opisujących osobiste doświadczenia autorów. Oczekiwałam więcej.

Zaledwie kilka wartościowych tekstów od strony filozoficzno-logicznej, wiele opisujących osobiste doświadczenia autorów. Oczekiwałam więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Żadnych cudownych recept. Tylko zdrowy rozsądek, spokój, przygotowanie. Zaletą niewątpliwą jest to, że porady są w jednym miejscu.

Żadnych cudownych recept. Tylko zdrowy rozsądek, spokój, przygotowanie. Zaletą niewątpliwą jest to, że porady są w jednym miejscu.

Pokaż mimo to