rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , ,

Kolejny Jeżycjadowy reread po 10 latach. Bardzo udany!

Kiedyś chciałam być jak Ida i myślałam, że taka właśnie będę - silna, niezależna, sarkastyczna. Ale taka nie jestem. Nadal uwielbiam Idusię, ale tym razem zobaczyłam swoje odbicie w Natalii. I jak przeczytałam te kilka scen z nią i Robrojkiem… No moje serce się roztopiło, rozczulały mnie wszystkie ich myśli o sobie nawzajem, a pod koniec to nawet aż zakręciły mi się łzy w oczach ze wzruszenia.

Za to Laura - rozumiem ją. Jest nastolatką, to by wystarczyło jako usprawiedliwienie, że czasem zrobi coś głupiego. Natomiast wydaje mi się, że ta jej chęć, by poznać ojca, jest zrozumiała. W końcu pochodzenie też nas jakoś definiuje, chcemy znać swoje korzenie. A miło jest poczytać o kimś trochę mniej pokornym niż większość bohaterek.

Unpopular opinion, ale dla mnie ta Jeżycjada późniejsza jest bardziej Jeżycjadowa niż wcześniejsza, pewnie dlatego, że jak zaczynałam ją czytać, to była już wydana do 19 tomu, ja w ciągu jednego roku przeczytałam wszystkie te książki, więc myślałam o siostrach Borejko nie jako o nastolatkach, a dorosłych kobietach, a ich dzieci były moimi rówieśnikami i z nimi bardziej się utożsamiałam.

W każdym razie wpadłam na szalony plan przeczytania większości tomów, żeby skonfrontować swoje dawne opinie z obecnymi.

Kolejny Jeżycjadowy reread po 10 latach. Bardzo udany!

Kiedyś chciałam być jak Ida i myślałam, że taka właśnie będę - silna, niezależna, sarkastyczna. Ale taka nie jestem. Nadal uwielbiam Idusię, ale tym razem zobaczyłam swoje odbicie w Natalii. I jak przeczytałam te kilka scen z nią i Robrojkiem… No moje serce się roztopiło, rozczulały mnie wszystkie ich myśli o sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bardzo poetycka i metaforyczna, co zachwyca. Smutna, jak zawsze - pełna tęsknot, samotności (nawet, a może zwłaszcza wśród ludzi), wydarzeń z przeszłości, które wciąż echem powracają, nie dając o sobie zapomnieć.

Trochę się pogubiłam w ilości bohaterów, co mnie wybijało z czytania - w ogóle mam wrażenie, że za dużo tych historii było, jednak zawsze lubiłam w książkach Małeckiego to, że skupiał się na kilku bohaterach, przez co naprawdę byli oni żywymi ludźmi - a tutaj mi tego zabrakło.

Wiele pięknych fragmentów zaznaczyłam, a czasem aż wydawało mi się, że to niemożliwe, że czytam o tym w książce, bo to są moje myśli, takie bardzo moje. I za to jeszcze bardziej uwielbiam pana Małeckiego. I nawet jeśli ta książka nie poruszyła moich czułych strun to bardzo ją doceniam.
Zresztą chyba trochę na tym polega magia tych książek - że widzimy w nich swoje historie. Chociażby wspomniane w tej książce domy, w których z każdego pokoju można przejść do dwóch innych, więc w rezultacie można biegać w kółko - pamiętam to z dzieciństwa, jak się jechało w odwiedziny do cioci i to bieganie to była najlepsza zabawa. Ta książka przywołała kilka takich wspomnień.

Posłowie jest urocze! <3

Bardzo poetycka i metaforyczna, co zachwyca. Smutna, jak zawsze - pełna tęsknot, samotności (nawet, a może zwłaszcza wśród ludzi), wydarzeń z przeszłości, które wciąż echem powracają, nie dając o sobie zapomnieć.

Trochę się pogubiłam w ilości bohaterów, co mnie wybijało z czytania - w ogóle mam wrażenie, że za dużo tych historii było, jednak zawsze lubiłam w książkach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To kolejna z tych książek, które czytam wyłącznie dlatego że pojawia się w nich wątek weterynarii, tylko tu było jej jakoś wyjątkowo mało (któż by się spodziewał...), a nawet jak już była, to wyłącznie o koniach, na których się nie znam. Dlatego też szybko porzuciłam nadzieję i postanowiłam po prostu się dobrze bawić, bo cóż mi więcej pozostało?

Romansów (a już zwłaszcza erotyków) nie czytam prawie w ogóle, ale jak już po nie sięgam, to mam wrażenie, że czytam cały czas te same historie - jakieś tajemnice z przeszłości, problemy z komunikacją, klasyczne nieporozumienia, typowe zwroty akcji... Ale bawiłam się spoko, naprawdę! Wkurzałam się, przewracałam oczami i w ogóle wystarczy mi książek tego typu na pewno na kolejny kwartał... Ale jak ktoś lubi takie historie i nie przeszkadzają mu schematy, to tutaj finalnie jest raczej okay. Tylko wątek kryminalny pojawia się znikąd i jest tu zupełnie niepotrzebny, bohaterowie właściwie nie mają charakteru, a raczej znowu są tylko schematami (młoda dziewczyna po nieudanym związku i starszy facet po przejściach zamknięty w sobie, ale o dobrym sercu). Instant love wyjątkowo mnie drażniło i pewnie mogłabym się czepiać dalej, ale nie będę, bo też nie oczekiwałam po tej pozycji właściwie niczego więcej oprócz całkiem dobrej zabawy.

To kolejna z tych książek, które czytam wyłącznie dlatego że pojawia się w nich wątek weterynarii, tylko tu było jej jakoś wyjątkowo mało (któż by się spodziewał...), a nawet jak już była, to wyłącznie o koniach, na których się nie znam. Dlatego też szybko porzuciłam nadzieję i postanowiłam po prostu się dobrze bawić, bo cóż mi więcej pozostało?

Romansów (a już zwłaszcza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Będę ten reportaż polecać i wciskać każdemu, bo jest cholernie istotny. Aż poczułam ogromny dyskomfort i irytację. Bo halo, mamy XXI wiek, a istnieje naprawdę spora grupa osób, które nie mogą pozałatwiać najprostszych spraw, bo nie słyszą. Wiadomo, ta książka nie poda rozwiązania na tacy. Ale otworzy oczy wielu osób. A to już ważne, żeby osoby głuche zostały zauważone.

Będę ten reportaż polecać i wciskać każdemu, bo jest cholernie istotny. Aż poczułam ogromny dyskomfort i irytację. Bo halo, mamy XXI wiek, a istnieje naprawdę spora grupa osób, które nie mogą pozałatwiać najprostszych spraw, bo nie słyszą. Wiadomo, ta książka nie poda rozwiązania na tacy. Ale otworzy oczy wielu osób. A to już ważne, żeby osoby głuche zostały zauważone.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Męczyła mnie ta książka okrutnie.
Plusy są dwa:
1. PIESEK! zwłaszcza poruszenie tematu stresu zwierząt w Sylwestra!
2. Relacja Oliwii i Oskara rozwijała się dość powoli i subtelnie, co wyjątkowo na plus bo trochę przełamuje to schematy z innych książek autorki
No dobra i jeszcze
3. Nareszcie imię Oliwia nie jest nadane jakiejś licealnej mean girl więc fajnie, dziękuję XD (chociaż ta moja imienniczka i tak mnie irytowała, nie można mieć wszystkiego)

A z minusów
1. Mamy tu inną mean girl, która gdyby ją stworzyć w Simsach miałaby po prostu cechę "zła" (i może jeszcze "flirciarska" czy coś w tym stylu) - bo po co budować jakiś charakter, my jej mamy po prostu nie lubić
2. Drama na dramie, rodzinne sekrety (swoją drogą to co się okazało o matce głównej bohaterki po 7 latach... Naprawdę? Jak Oliwia mogła wcześniej tego nie wiedzieć?) - ale wszystko rozwiązuje się za pomocą magii świąt, hurra
3. Oskar. No ogółem fajny chłop, bardzo pomocny, ale też gdyby po prostu spróbował normalnie się umówić z Oliwią, a nie latać za jakimiś dziewczynami to nie byłoby tej książki. No i trochę creepy że tak ją śledził
4. Motyw "nie jestem taka jak inne dziewczyny", no serio? Nadal się w to bawimy? Fajnie by było przełamać ten schemat.

To jest chyba najgorsza książka Autorki, którą czytałam. Inne dały mi jakiś komfort, a tutaj nie, naprawdę, nie lubiłam tych bohaterów, nudziły mnie ich problemy. Chciałam tylko miłej opowiastki o świętach, ale do tego potrzebna jest chemia między bohaterami.

Męczyła mnie ta książka okrutnie.
Plusy są dwa:
1. PIESEK! zwłaszcza poruszenie tematu stresu zwierząt w Sylwestra!
2. Relacja Oliwii i Oskara rozwijała się dość powoli i subtelnie, co wyjątkowo na plus bo trochę przełamuje to schematy z innych książek autorki
No dobra i jeszcze
3. Nareszcie imię Oliwia nie jest nadane jakiejś licealnej mean girl więc fajnie, dziękuję XD...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ktoś by mógł powiedzieć, że bez sensu jest czytanie romansów i wkurzanie się na klasyczne dla nich zagrania. Ale ja kocham komfortowe, ciepłe opowieści i w dodatku JESIENNE. Więc dałam tej książce szansę i są w niej wątki, które bym bardziej doceniła, gdyby nie kilka klasycznych romansowych dram.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to klasyczna suczita, która zrobi wszystko, by stanąć naszej miłej, skromnej głównej bohaterce na drodze. Oprócz tego klasycznie ogromnie seksistowski facet w otoczeniu głównej bohaterki. Jej zwariowana przyjaciółka (ale tutaj się nie czepiam, Matylda była super!). Dramat rodzinny, który by się nie wydarzył, gdyby bohaterowie poświęcili 10 minut na głupią rozmowę zamiast zrywać kontakt na 5 lat. Dramat związku... tak, który by się nie wydarzył, gdyby bohaterowie ze sobą porozmawiali... ale tu na szczęście drama trwała jakieś 2 tygodnie tylko. Ogółem (eee spoiler?) ale NIENAWIDZĘ zerwania w trzecim akcie bez jakiegoś uzasadnienia, bo halo, przecież wszyscy już wiedzą, do czego to zmierza, po co na siłę wciskać taki wątek? Więcej emocji? Jeśli komuś chodzi o moją irytację, to owszem, udało się.

Napisana przeciętnie, wcale nie jakoś najgorzej. Główny bohater męski był całkiem spoko. Wątek badania piersi i wątek ekologiczny spoko. Dość stereotypowa krytyka pracy w korpo, no dobra, na tym się nie znam. Ogółem miała w miarę spoko elementy i klimat jesienny faktycznie czuć (czy ktoś może mi też zrobić pumpkin spice latte?), ale co się nairytowałam po drodze to nie mam na to słów.

Ktoś by mógł powiedzieć, że bez sensu jest czytanie romansów i wkurzanie się na klasyczne dla nich zagrania. Ale ja kocham komfortowe, ciepłe opowieści i w dodatku JESIENNE. Więc dałam tej książce szansę i są w niej wątki, które bym bardziej doceniła, gdyby nie kilka klasycznych romansowych dram.
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to klasyczna suczita, która zrobi wszystko,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Słuchaniu "Wron" towarzyszyło ogromne poczucie bezsilności i niesprawiedliwości. Dawno już nie czułam tak silnych negatywnych emocji do fikcyjnych bohaterów.
Naprawdę rozdzierająca serce historia o dysfunkcyjnej rodzinie, przemocy i (co chyba w tym wszystkim najbardziej mnie dotknęło) faworyzowaniu jednego dziecka. Bo jak można wybrać sobie, że jedno kocha się bardziej? Naprawdę z tego powodu, że to drugie robi bałagan wokół siebie? Straszne to było.
I w tym wszystkim przerażająca jest jeszcze ta niewinność głównej bohaterki. Basia myśli, że to ona zrobiła coś źle i że zasługuje na takie traktowanie. I to kolejny czynnik, który sprawia, że moje serce naprawdę pęka na pół, gdy myślę o tej książce.

Słuchaniu "Wron" towarzyszyło ogromne poczucie bezsilności i niesprawiedliwości. Dawno już nie czułam tak silnych negatywnych emocji do fikcyjnych bohaterów.
Naprawdę rozdzierająca serce historia o dysfunkcyjnej rodzinie, przemocy i (co chyba w tym wszystkim najbardziej mnie dotknęło) faworyzowaniu jednego dziecka. Bo jak można wybrać sobie, że jedno kocha się bardziej?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Oficjalnie stwierdzam, że to moja ulubiona seria - albo przynajmniej taka, która daje mi dużo radości, ciepła i komfortu.
Znowu spotykamy Jamesa Herriota, obserwujemy jego życie w RAF-ie i wspominamy weterynaryjną praktykę w Darrowby. Znowu są radości i smutki i dużo miłości do zwierząt.
A jaka satysfakcja, gdy w trakcie czytania naszła mnie myśl, że te opisane objawy pasują do pewnej choroby i to faktycznie była ta choroba!
"Nie miałem pieniędzy ani nawet domu, który mógłbym nazwać swoim, lecz każdy dach, który dawał schronienie mojej żonie i synowi, był mi bliski". Właśnie w duchu takiej wdzięczności utrzymana jest ta seria. I to jest piękne.

Oficjalnie stwierdzam, że to moja ulubiona seria - albo przynajmniej taka, która daje mi dużo radości, ciepła i komfortu.
Znowu spotykamy Jamesa Herriota, obserwujemy jego życie w RAF-ie i wspominamy weterynaryjną praktykę w Darrowby. Znowu są radości i smutki i dużo miłości do zwierząt.
A jaka satysfakcja, gdy w trakcie czytania naszła mnie myśl, że te opisane objawy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Piękne są wiersze w tym tomiku - niewyobrażalnie smutne i przerażająco prawdziwe. Często są to proste słowa, a uderzają w człowieka tak mocno, że długo jeszcze potem i nich myśli.

Piękne są wiersze w tym tomiku - niewyobrażalnie smutne i przerażająco prawdziwe. Często są to proste słowa, a uderzają w człowieka tak mocno, że długo jeszcze potem i nich myśli.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dzięki konstrukcji tej książki, naprawdę trudno mi było się od niej oderwać. Czy sama historia była warta połknięcia w jeden dzień? Chyba niekoniecznie, ale czasem i taką trzeba łyknąć i wsiąknąć w świat bohaterów.

Trzy historie luźno ze sobą związane, każda z odpowiednim ładunkiem emocjonalnym, z jakimś ciężarem. I swoim rozwiązaniem. Nie zdradzając zbyt wiele - ze swoim raczej szczęśliwym zakończeniem, a przynajmniej takim dającym nadzieję.

Styl autorki w porządku - bez większych zachwytów, ale na spokojnie dało się czytać bez zgrzytania zębami. Bohaterowie całkiem nieźle zarysowani, przynajmniej ci ważniejsi. Fabularnie też nie mam większych zarzutów.
Także polecam. Nie będzie to moja ulubiona pozycja z literatury obyczajowej, ale i tak jest dość solidna.

Dzięki konstrukcji tej książki, naprawdę trudno mi było się od niej oderwać. Czy sama historia była warta połknięcia w jeden dzień? Chyba niekoniecznie, ale czasem i taką trzeba łyknąć i wsiąknąć w świat bohaterów.

Trzy historie luźno ze sobą związane, każda z odpowiednim ładunkiem emocjonalnym, z jakimś ciężarem. I swoim rozwiązaniem. Nie zdradzając zbyt wiele - ze swoim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Piękna to była historia - poetycka, melancholijna, trochę smutna. Dwóch młodych chłopców, odkrywających reguły rządzące wszechświatem, a także samych siebie i prawidłowości relacji z innymi ludźmi. Piękne były ich relacje z rodzicami - nieidealne, ale szczere, pełne miłości i akceptacji. A i sama relacja głównych bohaterów - subtelna i delikatna jak powiew letniego wiatru.

Piękna to była historia - poetycka, melancholijna, trochę smutna. Dwóch młodych chłopców, odkrywających reguły rządzące wszechświatem, a także samych siebie i prawidłowości relacji z innymi ludźmi. Piękne były ich relacje z rodzicami - nieidealne, ale szczere, pełne miłości i akceptacji. A i sama relacja głównych bohaterów - subtelna i delikatna jak powiew letniego wiatru.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ta niepozorna książka to dla mnie arcydzieło. Naprawdę, to jest to tak bardzo moja historia, tak bardzo trafia w moją wrażliwość.
Książki Herriota są przepełnione ogromnym szacunkiem do zwierząt, innych ludzi oraz pracy i wdzięcznością za wszystko, za piękno świata, za to, że zwierzęta zdrowieją, towarzyszą nam i za to że ma się wokół siebie bliskich. W tym tomie pojawia się także nuta tęsknoty, bo James Herriot opuszcza swoje okolice i wstępuje do RAF-u, do służby wojskowej.

Odczuwam to jakoś trochę inaczej niż wcześniej. Przy mojej podstawowej chociaż wiedzy weterynaryjnej rozumiem, o czym autor pisze. I to jest piękne. Niezmiennie przypomina mi się cytat z poprzedniej części - że to szczęście nie tylko kochać zwierzęta, ale także mieć wiedzę o nich.
W tym momencie uwielbiam tę serię jak chyba jeszcze nigdy wcześniej.

Ta niepozorna książka to dla mnie arcydzieło. Naprawdę, to jest to tak bardzo moja historia, tak bardzo trafia w moją wrażliwość.
Książki Herriota są przepełnione ogromnym szacunkiem do zwierząt, innych ludzi oraz pracy i wdzięcznością za wszystko, za piękno świata, za to, że zwierzęta zdrowieją, towarzyszą nam i za to że ma się wokół siebie bliskich. W tym tomie pojawia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przede wszystkim jest to książka naprawdę dobrze napisana, czym się wyróżnia przy wielu młodzieżówkach. Dramatyczne wydarzenia mają swoją wagę i to czuć, więc jak najbardziej na plus. Jest w tej książce kilka fajnych zabiegów i ja je naprawdę doceniam.

Co mi przeszkadzało to te zbiegi okoliczności, że główni bohaterowie cały czas na siebie wpadali (okay, mieszkali w jednym domu, ale ile można czytać o tym, że w nocy oboje nie mogli zasnąć i cały czas przypadkowo się spotykali + na mieście ona też widziała go kilka razy). I z takiej dość gorzkiej ale mimo wszystko uroczej historii o powolnym rozwoju relacji i jedzeniu razem tostów nagle prześliśmy w wielki kryminał i naprzemienne czytanie listów i spotykanie się po nocach. To co działo się później to zdecydowanie moja mniej ulubiona część tej książki. Chociaż zakończenie mimo wszystko mi się podobało.

Ogółem irytowała mnie trochę główna bohaterka, ten jej Adam trochę mniej, bo rozumiem, że on miał swoją historię i jego zachowanie pasowało, po prostu. Ale trochę nie podobała mi się ta przeogromna miłość od pierwszego wejrzenia. Okay, relacja się rozwija powoli, ale już na początku padają słowa, które są dość jednoznaczne. W dodatku nie lubię innych bohaterów, przyjaciele głównej bohaterki są całkiem bez charakteru. I to też niby rozumiem - bo główna bohaterka jest tak bardzo samotna i nierozumiana i to nie są dla niej prawdziwe przyjaźnie... No ale bez przesady, może trochę dobrej woli by się przydało z jej strony. Za to tata bohaterki bardzo na plus, lubię go.

Ogółem to książka jest naprawdę w porządku i wyróżnia się pewnymi aspektami na tle innych. Jestem zaciekawiona twórczością autorki, bo pisze naprawdę dobrze! A to u mnie zawsze na plus.

Przede wszystkim jest to książka naprawdę dobrze napisana, czym się wyróżnia przy wielu młodzieżówkach. Dramatyczne wydarzenia mają swoją wagę i to czuć, więc jak najbardziej na plus. Jest w tej książce kilka fajnych zabiegów i ja je naprawdę doceniam.

Co mi przeszkadzało to te zbiegi okoliczności, że główni bohaterowie cały czas na siebie wpadali (okay, mieszkali w jednym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

No więc kończę rok 2021 z moim najnowszym odkryciem, czyli serią młodzieżową Klaudii Bianek. I może moje oceny i opinie nie pokazują tego, że ja naprawdę na jakimś poziomie polubiłam się z tymi książkami.
"Jedyne takie miejsce" to debiut. Czy to widać? Według mnie nie, uważam, że ta książka była bardziej dopracowana niż te kolejne (chociaż ma to jakiś sens - ta pierwsza książka jest zazwyczaj dopieszczona).

Zadziwiająco sporo plusów:
1. Postacie pana Tadka i pani Teresy! O takich właśnie bohaterach chcę czytać!
2. Marcelek też był cudowny i kochany, chociaż wydawało mi się że aż zbyt ogarnięty jak na dwulatka
3. Czułam wreszcie ciężar wydarzeń, dobre wypośrodkowanie między dramatyzmem a lekką i przyjemną tematyką
4. Przyznaję, płakałam na końcówce, a to nie zdarza się często.

No ale z minusów
1. Dlaczego tu wszyscy tak gardzą miastem i ludźmi tam mieszkającymi? Cały czas bohaterowie nobilitują spokojne życie w lesie, a pogardzają miejskim stylem życia. Ja sama niezaprzeczalnie jestem #teamWieś ale no w wielkim mieście Poznaniu też pomieszkuję i nie sądzę że są tam ludzie zepsuci. No ale Poznań to nie wspominana w tej powieści nieustannie Warszawa. Nie no, żartuję. Po prostu wkurza mnie takie stereotypowe podejście
2. Alan to hipokryta i pies ogrodnika. Trochę się nie polubiliśmy.
3. Jak zawsze niepotrzebna drama na końcu. W każdym związku opisanym przez Autorkę pod koniec musi wyjść jakaś tajemnica, bohaterowie się muszą rozstać i potem spektakularnie w samej końcówce znowu zejść. Jakby nie mogli po prostu ze sobą porozmawiać wcześniej.
4. W ogóle to rozwiązanie zagadki tożsamości ojca Marcela jest grubymi nićmi szyte. Halo, ludzie, mieszkacie w miasteczku (mimo że macie w nim galerię handlową ale whatever) - tu się ludzie znają i plotkują. Więc dziwi mnie że Lena nie skojarzyła pewnej rzeczy, o której według mnie normalnie musiałaby wiedzieć. No ale przecież tu nikt z nikim nie rozmawia.
5. Klara i Antek są tu tak niepotrzebni że szok. Okay, byłby to fajny smaczek jak byśmy już znali bohaterów ale poznajemy ich dopiero w kolejnych tomach, więc żeby nam na nich zależało to trzeba było dać im minimalnie większą rolę. (ale nadal jestem #teamAntek, sorry-not-sorry).

No generalnie dobry tom, choć nadal na pierwszym miejscu i w serduszku "Ocalało tylko serce".

No więc kończę rok 2021 z moim najnowszym odkryciem, czyli serią młodzieżową Klaudii Bianek. I może moje oceny i opinie nie pokazują tego, że ja naprawdę na jakimś poziomie polubiłam się z tymi książkami.
"Jedyne takie miejsce" to debiut. Czy to widać? Według mnie nie, uważam, że ta książka była bardziej dopracowana niż te kolejne (chociaż ma to jakiś sens - ta pierwsza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W mojej opinii "Przy naszej piosence" jest gorsze niż "Ocalało tylko serce" (poprzednia część). Nie czułam się tak zaangażowana w historię i cieszyłam się, gdy pojawiali się Klara z Aleksem, a także Lena z Alanem (swoją drogą... Autorka wyjątkowo lubi chyba imiona męskie na literę A). Generalnie Antek jest moim ulubionym bohaterem i lubię o nim czytać... No tylko że w duecie z Kornelią zupełnie mi nie odpowiadali.
Autorka jak zawsze porusza jakiś istotny problem - tym razem Kornelia i jej brat Adrian pochodzą z biednej, patologicznej rodziny (i środowiska). Nie wiem dlaczego, ale zupełnie nie czułam tego ciężaru, choć trzeba przyznać że problemy mniejsze i większe przewijają się przez całą książkę.

Ale co mi się naprawdę nie podobało to końcówka. Aż nie mogłam uwierzyć, że dosłownie w kilku scenach pojawiło się tak wiele szkodliwych stereotypów. No i sam epilog oderwany od scen go poprzedzających, więc tylko wzruszyłam ramionami, ciesząc się, że to już koniec tej książki.

No i styl. Jak zawsze nie ułatwiał mi czytania.
"między Bogiem a prawdą"? Kto to przepuścił w korekcie?

Czuję jakąś dziwną przyjemność podczas czytania tych książek, więc mimo wszystko jakaś część mnie jest w stanie je polecić. Zwłaszcza jeśli ktoś potrafi całkowicie wyłączyć myślenie i po prostu cieszyć się dość wciągającą historią.

W mojej opinii "Przy naszej piosence" jest gorsze niż "Ocalało tylko serce" (poprzednia część). Nie czułam się tak zaangażowana w historię i cieszyłam się, gdy pojawiali się Klara z Aleksem, a także Lena z Alanem (swoją drogą... Autorka wyjątkowo lubi chyba imiona męskie na literę A). Generalnie Antek jest moim ulubionym bohaterem i lubię o nim czytać... No tylko że w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ta opinia to głównie narzekanie, ale serio ta książka mi się podobała i chyba będę ją nawet polecać, no ale wady swoje ma... Najpierw plusy!
1. Wątek Aleksandra naprawdę fajny. Wierzę w tę postać, jego rozterki i problemy. Tylko na końcu trochę mnie wkurzał, ale no rozumiem, demony przeszłości itd. Wybaczam. Tę ostatnią akcję z bólem, bo serio, zachował się okropnie, ale generalnie to go lubię. I czy mogę docenić, że wreszcie nikt nie zdrabnia tego imienia na "Olek"? Serio, poprawiło mi to komfort czytania.
2. Rodzina Klary oraz Lelkowie to cudowni ludzie. Zwłaszcza Antek, ulubiony bohater! (chętnie przeczytam kolejną część gdzie jest go więcej!)
3. Naprawdę się wciągnęłam, serio, przeczytałam w 2 dni, co ostatnio naprawdę mi się nie zdarza.

Całokształt był przyjemny. Za to z minusów...

1. Styl. Momentami nienaturalne dialogi. Bezsensowne opisy ubioru. Okay, Klara ma dużo sukienek. I powtarzanie tych samych informacji po kilka razy, bo "hej, załapałeś wreszcie czytelniku??". To samo było w "Życiu po tobie" i mnie niesamowicie wkurzało, tutaj trochę mniej.
2. Bohaterowie drugoplanowi mają po 3 cechy i często są przedstawieni dość karykaturalnie albo papierowo
3. POROZMAWIAJCIE ZE SOBĄ. Bo ktoś coś sobie ubzdura i idzie w zaparte. Cały czas miałam ochotę nimi potrząsnąć i dać złotą radę: to się da załatwić jedną rozmową, serio, ludzie, jesteście dorośli, jak to wielokrotnie powtarzacie
4. Zbiegi okoliczności. Klara i Aleks wpadają na siebie WSZĘDZIE. Ja rozumiem, w życiu też takie rzeczy się zdarzają. No ale nie cały czas. Akurat o tej samej godzinie wchodzą do kawiarni. Klara jedzie do rodziców a tam akurat jest Aleks, który przywiózł swoją matkę na wino i tam czeka bo przecież nie ma nic lepszego do roboty. A, no nie, wyprowadził psy. Cudze psy, których nie zna. Naprawdę? (aczkolwiek jakbym była na jego miejscu to pewnie też bym wolała wyprowadzać psy niż siedzieć i patrzeć jak mamusia i jej przyjaciółka piją wino). Połowa książki opiera się na całkiem przypadkowych i trochę mniej przypadkowych spotkaniach bohaterów.
5. Po co ta drama na koniec? Tam zachowanie wszystkich było głupie i niekonsekwentne.

Dobrze się bawiłam na tej książce. Ale wiele rzeczy realizuje kiepsko. Czytałam lepsze książki w tym gatunku, więc nie mogę ocenić jej lepiej. Ale jeszcze po jakieś książki autorki z pewnością sięgnę.

Ta opinia to głównie narzekanie, ale serio ta książka mi się podobała i chyba będę ją nawet polecać, no ale wady swoje ma... Najpierw plusy!
1. Wątek Aleksandra naprawdę fajny. Wierzę w tę postać, jego rozterki i problemy. Tylko na końcu trochę mnie wkurzał, ale no rozumiem, demony przeszłości itd. Wybaczam. Tę ostatnią akcję z bólem, bo serio, zachował się okropnie, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

No więc przyszedł grudzień a wraz z nim ochota na czytanie świątecznych książek. Naprawdę moje wymagania nie są wygórowane - ma być miło, przyjemnie, angażująco. No i było.
Moim głównym zarzutem do książki "Zostań moim aniołem" jest zbyt wiele bohaterów, których często określa jedna cecha charakteru. Dokładnie poznajemy jednak historie wszystkich napotkanych osób (a jedna z głównych bohaterek pracuje na OIOM-ie, gdzie trochę ich spotyka). Wolałabym, żeby autorka skupiła się bardziej na rozwinięciu relacji między głównymi bohaterkami a ich bliskimi, bo natrafiając na kolejne uproszczenia aż zgrzytałam zębami.
W dodatku styl jest prosty, zbyt prosty, średnio mi się podobał. Czasem autorka popadała w zbytni patos, niekiedy wymyślała dość nietypowe porównania...

No dobrze, ponarzekałam, ale przecież nie było źle! Wciągnęłam się bardzo. Główne bohaterki naprawdę polubiłam. No i ogromny plus za brak przesłodzenia. Całkiem niezła pozycja. Może jeszcze kiedyś sięgnę po jakąś książkę autorki.

No więc przyszedł grudzień a wraz z nim ochota na czytanie świątecznych książek. Naprawdę moje wymagania nie są wygórowane - ma być miło, przyjemnie, angażująco. No i było.
Moim głównym zarzutem do książki "Zostań moim aniołem" jest zbyt wiele bohaterów, których często określa jedna cecha charakteru. Dokładnie poznajemy jednak historie wszystkich napotkanych osób (a jedna z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wymęczyłam. To dobre słowo.
Najgorszy do przebrnięcia był pamiętnik kota. Tak chyba nie miało być. Miało być zabawnie, a wyszło bardzo irytująco. Jeśli ktoś chciałby poczytać zabawną książkę, gdzie kot jako narrator się sprawdza, to polecam bardzo "Ja cię kocham a ty miau".

Zbyt dużo wątków, niepotrzebnych postaci. Miały być ciekawym tłem, ale przez dłuższy czas nie umiałam ogarnąć w ogóle, jaki jest główny wątek. A zresztą tej głównej intrygi było tak mało, że ciężko nazwać ją głównym wątkiem. W dodatku wszyscy bohaterowie przedstawieni są dość stereotypowo.

Jesteśmy informowani dokładnie, co kto czyta i jakiej pomadki używa Rozalia (czy to lokowanie produktu?). O, druga polecajka książkowa. "Wszystkie stworzenia duże i małe", które czyta Jadwiga to naprawdę świetna seria! Wprawdzie nie rozumiem, dlaczego czytała ona książkę o lekarzu weterynarii, chociaż nienawidziła swojej synowej, wykonującej tenże zawód.

No i właśnie, czy możemy wreszcie zacząć używać określenia "lekarz weterynarii" zamiast "weterynarz"? Przynajmniej w narracji. O, tu będę się dalej czepiać, może niesłusznie. W pewnej scenie Rozalia rozważa użycie skalpela jako broni. No tylko że nikt nie trzyma niezabezpieczonego skalpela w szufladzie, żeby tak go szybko wyjąć i móc nim wymachiwać. Ostrza są zapakowane, dopiero trzeba je założyć na trzonek. Są wprawdzie skalpele jednorazowe, ale one też są zabezpieczone. Nikt by nie ryzykował, że sobie potnie palce przy wyciąganiu czegoś z szuflady. Ale to nie jest główny zarzut. Po prostu lubię się czepiać.

Generalnie książka jest słaba. Ja bym jej nie polecała nawet na wakacje (próbowałam). Są lepsze. Przykro mi trochę, bo w końcu lekarz weterynarii + Mazury to brzmi jak połączenie idealne dla mnie.

Wymęczyłam. To dobre słowo.
Najgorszy do przebrnięcia był pamiętnik kota. Tak chyba nie miało być. Miało być zabawnie, a wyszło bardzo irytująco. Jeśli ktoś chciałby poczytać zabawną książkę, gdzie kot jako narrator się sprawdza, to polecam bardzo "Ja cię kocham a ty miau".

Zbyt dużo wątków, niepotrzebnych postaci. Miały być ciekawym tłem, ale przez dłuższy czas nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta niedługa książka to zbiór historii o niezwykłych ludziach, których wola walki i chęć przetrwania jest naprawdę godna podziwu.

Warszawscy robinsonowie to osoby, które już po zakończeniu walk powstańczych ukrywały się w opustoszałej stolicy. Niekiedy spędzali w piwnicach wiele tygodni - samotnie, w mniejszych lub większych grupach. Często brakowało im jedzenia, byli ranni, widzieli, jak wokół szerzy się śmierć. A mimo to nadal mieli wiarę w lepsze jutro, chcieli przeżyć.

Jednym z nich był właśnie autor książki "Nie umieraj do jutra" Wacław Gluth-Nowowiejski. Spisał on różne historie, by czytelnicy mogli je poznać i zachować w pamięci. Najważniejszą dla niego historią jest ta, w której opisał losy swoje i swej drużyny. Jak sam podkreślił na samym końcu, chciał opowiedzieć o bohaterstwie swoich koleżanek i kolegów, którzy w większości zginęli. To im poświęcił tę książkę, z ich powodu ją napisał.

Historie są krótkie, ale treściwe. Przejmujące, smutne, niekiedy brutalne. Opowiadają o podobnych sytuacjach, ale każda jest niepowtarzalna, charakterystyczna. Język jest prosty, ale ładny. Książkę czyta się naprawdę dobrze. Dodatkowo możemy znaleźć w niej sporo zdjęć.

Warto zwrócić uwagę na tę pozycję.

Ta niedługa książka to zbiór historii o niezwykłych ludziach, których wola walki i chęć przetrwania jest naprawdę godna podziwu.

Warszawscy robinsonowie to osoby, które już po zakończeniu walk powstańczych ukrywały się w opustoszałej stolicy. Niekiedy spędzali w piwnicach wiele tygodni - samotnie, w mniejszych lub większych grupach. Często brakowało im jedzenia, byli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

"Rilla ze Złotego Brzegu" to książka tak pięknie smutna. Różni się klimatem od poprzednich, raczej radosnych tomów, raczej brak w niej tej sielskości, beztroski, pojawia się strach, oczekiwanie, ale także nadzieja. Rytm życia jest podyktowany przez wojnę. Zarazem jest to ostatnia część "Ani", więc wraz z przeczytaniem jej zamyka się jakaś historia.

Jest to pozycja bardzo dobra, zwłaszcza po słabszej "Dolinie Tęczy". Skupiamy się w tej części na Rilli, jak sam tytuł wskazuje, natomiast istotni są także inni bohaterowie, chociażby Walter, nawet jeśli są to tylko listy od niego.

Generalnie uważam, że jest to tom obowiązkowy, nawet jeśli po drodze pominiecie te poprzednie, trochę mniej angażujące. "Rillę" warto czytać!

"Rilla ze Złotego Brzegu" to książka tak pięknie smutna. Różni się klimatem od poprzednich, raczej radosnych tomów, raczej brak w niej tej sielskości, beztroski, pojawia się strach, oczekiwanie, ale także nadzieja. Rytm życia jest podyktowany przez wojnę. Zarazem jest to ostatnia część "Ani", więc wraz z przeczytaniem jej zamyka się jakaś historia.

Jest to pozycja bardzo...

więcej Pokaż mimo to