-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1173
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać419
Biblioteczka
2021-11-02
2021-10-31
Jan Łada to pseudonim artystyczny Jana Gnatowskiego ( 1855 - 1925 ) – polski pisarz i publicysta, ksiądz prałat.
Urodził się w Skarżynówce na Podolu, do gimnazjum uczęszczał w Odessie i w Rydze. Dalszą edukację uniwersytecką odbywał na Uniwersytecie Jagiellońskim z kierunkiem filozoficznym, studiował także historię sztuki we Włoszech i Grecji. Podjął też kierunek teologiczny w Innsbrucku. W 1887 r. otrzymał święcenia kapłańskie.
Odbył wiele podróży do Austrii, Bawarii, Włoch i Turcji. Znaczący wpływ miał na życie kulturalne Lwowa prowadząć salon literacki a prowadząc salon literacki.Ogromne zaangażowanie i współpraca z prasą m.in; redagował „Wiarę” i „Przegląd Katolicki”, współpracownik „Niwy”, „Wieku” i „Ateneum”. Od 1905 r. na emeryturze ( postępująca choroba oczu i utrata wzroku), mieszkał w Warszawie.
W okresie międzywojennym bardzo populurna literatura Jana Łady, w 1951 roku zostaje całkowicie wycofana z bibliotek i objęta cenzurą.
W 1879 roku wydane zostały "Listy o literaturze i sztuce", które stanowią debiut.
Biblioteka Narodowa Polona udostępnia cyfrowe dzieła Jana Łady od 2019 roku.
Kapłan - literat tworzył i żył na przełomie XIX / XX wieku, język literacki jest piękny, kwiecisty i niezwykle bogaty i głęboki. Porusza ważne sprawy dotyczące Polski, której nie było jeszcze na mapie świata, ale też ostrzega nas przed pychą, warcholstwem, konfliktami i małostkowością. Poczucie wolności, walka o wolność i docenianie wolności, której nie dostajemy bezterminowo. To też niezwykły obserwator, który dzięki podróżom i erudycji miał okazję poznawania innych kultur i spotykania wielkich umysłów w oczekiwaniu na niepodległość.
Powieść po którą sięgnełam została wydana w 1925 roku i była ostatnią Jana Łady.
Piękna okładka z tajemniczm zamczyskiem i rycerzem na koniu przenosi nas w XVII wieczną Polskę, z niezwykle pięknym „preludium do Trylogii Henryka Sienkiewicza”.
Piękne opisy z akcentowaniem kultury szlacheckiej i postaw, by dalej wypunktować nasze wady narodowe i "ku przestrodze" . Bogactwo języka i tradycji / obyczajów urzeka długim opisem Nocy Kupały z postacią czarownicy Motry, epatującej / eksponującej kobiecą seksualnością i wyzwolonie słowiańskich pradawnych sił, i lęków ludów.
Strachy na zamku Miśniakowskich nie mają już aż takiej siły hipnotyzowania czytelnika, nie nudzą jednak i nie budzą rozbawienia.
Dwa rody zwaśnione niczym u Szekspira - Miśniakowscy kontra Turobojscy autora , który był prekursorem polskiej powieści grozy gotyckiej, naznaczonej manierą Waltera Scotta wprowadzi nas w hipnotyzujący klimat tajemnicy z wątkiem fantasy , piętnowania i stopniowania napięcia. Barwność i uwspółcześnienie redakcyjne, ułatwia przyswojenie i docenienie tej nienajłatwiejszej powieści w XXI wieku.
"Był to okres świetności Rzeczypospolitej. Los szczodrą ręką obdarzył rządzących bogactwem ziem i mężnymi wodzami. Po wspaniałych zwycięstwach hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego nad Moskwą, Szwecją, Turcją i Tatarami nadszedł czas jego zięcia, Stanisława Koniecpolskiego. W Europie były to lata bratobójczych walk religijnych. U granic Rzeczypospolitej trwały krwawe zmagania potężnych Habsburgów z mężnymi Szwedami. Krewniak króla Polski, Zygmunta III Wazy, Gustaw II Adolf Waza, zwany Lwem Północy, odnosił zwycięstwo po zwycięstwie. Wojna trzydziestoletnia przeniosła się na ziemie polskie, zbliżał się kres panowania książąt pomorskich, a Inflanty zdawały się stracone dla Rzeczpospolitej.
Kazimierz Miśniakowski — pochodzący ze znakomitego, lecz zubożałego rodu — po skromnej klasztornej edukacji zaciągnął się do wojska kwarcianego. Żołd jego nie był wysoki, ale i wymagań nie miał wygórowanych. Nie stać go było na uposażenie husara, trafił więc do rajtarów. Wraz z towarzyszami pod dowództwem hetmana Koniecpolskiego ruszył ku Gdańskowi. Bóg wojny Gustaw II Adolf Waza pustoszył Inflanty, Prusy i Pomorze. Był 27 czerwca 1629 roku, gdy pod Trzcianą, przy ujściu Wisły, Kazimierz przeszedł chrzest bojowy. Wczesnym rankiem lekka jazda kozacka i polscy piechurzy z impetem uderzyli w przednie zgrupowanie Szwedów. Salwy z muszkietów i pistoletów przerzedziły polskie szeregi. Kazimierz zaatakował najbliższego szwedzkiego rajtara. Sprawnie sparował cios nieprzyjaciela, by chwilę potem przeprowadzić ripostę i trafić go w odsłonięty bok. Rajtar z jękiem osunął się na ziemię. W tej samej chwili Miśniakowski kątem oka dostrzegł mierzącego z krócicy w jego kierunku Szweda. Czyżby to był jego pierwszy i ostatni pojedynek — przebiegła błyskawicznie myśl. Z tyłu niespodziewanie wyłonił się kozacki jeździec, który ciosem szybkim jak błysk światła odciął dłoń strzelcowi.
Bitwa przeobraziła się w chaotyczne pojedynki, a ciężkie szwedzkie konie zaczęły tratować polskich piechurów. Szala zwycięstwa przechyliła się na stronę żołnierzy Gustawa Adolfa. Szykowali się do staranowania Kozaków. I nagle z pobliskiego zagajnika z krzykiem: „Jezus, Maria i Józef” ruszyła na szwedzką jazdę husaria, na czele której pędził hetman Koniecpolski. Błyskawicznie rozbiła ciężką jazdę wroga i stratowała piechotę. Szwedzi zaczęli panicznie uciekać z pola bitwy. Zmęczeni, ale i niesieni odniesionym zwycięstwem Polacy, a wśród nich Kazimierz, pognali w kierunku znajdującego się o milę szwedzkiego zgrupowania dowodzonego przez Gustawa Adolfa. Śmierć zajrzała w oczy niezwyciężonemu królowi Szwecji. Zahartowani w niezliczonych bojach jego żołnierze zwarli szeregi, desperacko broniąc dowódcy. Ciężka jazda z trudem utorowała drogę ucieczki króla do pobliskiego Sztumu. Wieczorem, przebrany w lichy wieśniaczy strój, cichcem wyrwał się z oblężonej warowni i dotarł do dobrze obsadzonego przez jego żołnierzy Malborka. Siadłszy do kolacji ze swoimi dowódcami, powiedział: „Straciłem w bitwie królewski hełm, ale ocaliłem głowę”.
Po rozejmie ze Szwedami hetman Stanisław Koniecpolski skierował Miśniakowskiego do wojska hetmana polnego litewskiego Krzysztofa Radziwiłła. Przez trzy lata Kazimierz doskonalił swoje umiejętności żołnierskie w chorągwi dragońskiej cudzoziemskiego autoramentu.
Tymczasem kolejny wróg Rzeczypospolitej, łamiąc traktaty pokojowe, rozpoczął oblężenie Smoleńska. Wojewoda Aleksander Gosiewski ruszył na odsiecz atakowanej twierdzy. Rozbił obóz o kilka mil od Moskali. Dołączył do niego hetman Krzysztof Radziwił. Ponaddwutysięczna polska załoga wytrwale odpierała wojska dowodzone przez Michała Szeina i Szymona Prozorowskiego. Żywności im nie brakowało, lecz kończyły się kule, proch i amunicja. Kasa garnizonu była pusta, groził bunt żołnierzy. Obrońcy wiedzieli, że lada chwila mogą nadciągnąć moskiewskie posiłki z ciężką artylerią, a wtedy mury Smoleńska okażą się za kruche, by zatrzymać nieprzyjaciela. Hetman Radziwiłł i wojewoda Gosiewski czekali na odsiecz nowo wybranego króla Władysława IV. Młody król chorował całą zimę i wiosnę, czasu jednak nie marnował. Jego najbliższe otoczenie wiedziało, że gromadzi wojsko, wyposaża żołnierzy, wciela mieszczan i chłopów do armii i tworzy oddziały cudzoziemskiego autoramentu.
Hetman liczył, że odsiecz ruszy lada moment, więc trzeba robić wszystko, aby twierdza smoleńska do tego momentu nie padła. Wcześniejsza próba dostarczenia amunicji i żołdu załodze smoleńskiej powiodła się tylko częściowo. Z prawie tysiącosobowej ekspedycji pancernych, husarii, rajtarii i taboru do twierdzy dotarło niespełna czterystu.
W obozie hetmańskim panowała ponura atmosfera. Szpiedzy donosili, że lada dzień przybędą ciężkie moskiewskie działa. Hetman z wojewodą postanowili zorganizować kolejną wyprawę do smoleńskiego garnizonu. Trzeba było odwrócić uwagę moskiewskich dowódców i utwierdzić ich w przekonaniu, że wysyłani Polacy nie planują kolejnego wzmocnienia twierdzy.
Był Wielki Tydzień. W pobliskim obozie rozpoczęto uroczyste obchody Triduum Paschalnego. Głośne pieśni, msze, droga krzyżowa, marsze pokutne. Wiedząc o wielkiej pobożności polskich dowódców, Moskale zmniejszyli swą czujność. W Wielką Sobotę do twierdzy smoleńskiej ruszyła ekspedycja Polaków i Litwinów. W tym samym czasie dragoni, u których służył Kazimierz Miśniakowski, otrzymali rozkaz pozorować atak na Skowronkową Górę, gdzie stacjonowała piechota moskiewska dowodzona przez kniazia Prozorowskiego.
Gdy wjechali do lasu, Miśniakowski dostrzegł nagle postać samotnego jeźdźca. Odłączył się od dragonów i ruszył za nim w pościg, podejrzewając, że może to być zwiadowca Moskali. I gdy już go prawie dogonił, spoza mgły i ciężkich ołowianych chmur wyłonił się jasny księżyc i oświetlił jeźdźca. Uciekinier gwałtownie zatrzymał konia, a Kazimierz ujrzał twarz upiora. Z jego ust wydobyły się jęki:
— Pomścij mnie…
A potem odwrócił się plecami i ukazał krwawą ranę, w której tkwił bełt z kuszy. Przerażony Miśniakowski pędem ruszył w drogę powrotną do obozu. Tam dowiedział się, że jego oddział stoczył ciężką bitwę z moskiewskimi żołnierzami. W tym czasie polska ekspedycja, niezauważona przez Moskali, dotarła do bram Smoleńska, entuzjastycznie witana przez obrońców twierdzy. Przybyli w sam raz na mszę rezurekcyjną.
W maju na rozkaz króla Władysława IV, który obawiał się, że wspierające Moskali wojska tureckie ruszą na Polskę, część żołnierzy spod Smoleńska skierowała się na Podole. Wśród podążających do wojsk hetmana Stanisława Koniecpolskiego była chorągiew Kazimierza Miśniakowskiego, która w lipcu 1633 roku wzięła udział w pogromie Tatarów budziackich pod Sasowym Rogiem w Mołdawii.
Chwilę tylko cieszono się z pobytu nad Dniestrem, wkrótce bowiem nadszedł królewski rozkaz wymarszu nad Dniepr, gdzie król gromadził siły przeciw Moskwie.
Po rozgromieniu Moskali pod Smoleńskiem wojska polskie ruszyły na Koługę nad Oką. Lotne oddziały docierały pod Moskwę. Chorągiew Kazimierza brała udział w pościgu za wrogiem aż pod Rżew i Możajsk. W czerwcu 1634 roku podpisano w Polanowie kończący wojnę pokój z Moskwą.
Dla Rzeczypospolitej nadeszła chwila wytchnienia, jakiej najstarsi nie pamiętali.
Droga powrotna Kazimierza Miśniakowskiego była jednak długa. Musiał teraz pogonić swych żołnierzy w stronę Dniestru i zdać ich oficerowi wyższemu rangą. Dopiero w Kijowie, gdzie awansowano go na rotmistrza, zażył nieco spoczynku. Sporo czasu spędził na nabożeństwach u ojców jezuitów. Po kilku dniach wraz ze starym sługą Tryfonem ruszył do swej rodowej siedziby — Horodyszcza..."
Jan Łada to pseudonim artystyczny Jana Gnatowskiego ( 1855 - 1925 ) – polski pisarz i publicysta, ksiądz prałat.
Urodził się w Skarżynówce na Podolu, do gimnazjum uczęszczał w Odessie i w Rydze. Dalszą edukację uniwersytecką odbywał na Uniwersytecie Jagiellońskim z kierunkiem filozoficznym, studiował także historię sztuki we Włoszech i Grecji. Podjął też kierunek...
Jan Łada to pseudonim artystyczny Jana Gnatowskiego ( 1855 - 1925 ) – polski pisarz i publicysta, ksiądz prałat.
Urodził się w Skarżynówce na Podolu, do gimnazjum uczęszczał w Odessie i w Rydze. Dalszą edukację uniwersytecką odbywał na Uniwersytecie Jagiellońskim z kierunkiem filozoficznym, studiował także historię sztuki we Włoszech i Grecji. Podjął też kierunek teologiczny w Innsbrucku. W 1887 r. otrzymał święcenia kapłańskie.
Odbył wiele podróży do Austrii, Bawarii, Włoch i Turcji. Znaczący wpływ miał na życie kulturalne Lwowa prowadząć salon literacki a prowadząc salon literacki.Ogromne zaangażowanie i współpraca z prasą m.in; redagował „Wiarę” i „Przegląd Katolicki”, współpracownik „Niwy”, „Wieku” i „Ateneum”. Od 1905 r. na emeryturze ( postępująca choroba oczu i utrata wzroku), mieszkał w Warszawie.
W okresie międzywojennym bardzo populurna literatura Jana Łady, w 1951 roku zostaje całkowicie wycofana z bibliotek i objęta cenzurą.
W 1879 roku wydane zostały "Listy o literaturze i sztuce", które stanowią debiut.
Biblioteka Narodowa Polona udostępnia cyfrowe dzieła Jana Łady od 2019 roku.
Kapłan - literat tworzył i żył na przełomie XIX / XX wieku, język literacki jest piękny, kwiecisty i niezwykle bogaty i głęboki. Porusza ważne sprawy dotyczące Polski, której nie było jeszcze na mapie świata, ale też ostrzega nas przed pychą, warcholstwem, konfliktami i małostkowością. Poczucie wolności, walka o wolność i docenianie wolności, której nie dostajemy bezterminowo. To też niezwykły obserwator, który dzięki podróżom i erudycji miał okazję poznawania innych kultur i spotykania wielkich umysłów w oczekiwaniu na niepodległość.
„Była to bowiem epoka wynalazków praktycznych, udogodnień życiowych i zbytku. Po wszechświatowej wojnie 1914 r. i przewrotach, które stały się jej następstwem, powtórzyło się w całym świecie to, co przeżyła. Francja po upadku Terroru. Reakcja była tym powszechniejszą i bardziej gwałtowną, im cięższym był demagogiczny ucisk i nieznośniejszym panowanie proletariatu. Miejsce nienawistnych dogmatów społecznego i politycznego radykalizmu zajęły hasła ładu, rychło przeistoczonego w reakcję. Kapitalizm mścił się, zakuwając pracujące masy w twardsze, niż kiedykolwiek przed tym kajdany, krwawymi represjami i głodem zmuszając opornych d!o milczenia. Trusty i monopole zawładnęły światem, zastępując parlamentaryzm dyktaturą.
A równocześnie z tym rozpoczęła się niesłychana orgia bogactw i użycia. Kult złotego cielca i rozkoszy wygniótł wszelką religię i etykę. Zniknął wstyd, zamarła litość. Pracujące tłumy poddane zostały specjalnym rygorom i zamknięte w osobnych dzielnicach i miastach, by biedą i niechlujstwem nie razić wyrafinowanego wykwintu bogaczów. Po wszystkich krajach świata surowe ustawy przykuwały robotnika do jego warsztatu, jak niegdyś chłopa do gleby. Niewolnictwo zmartwychwstawało, cynicznie odrzucając osłaniające je dotąd pozory.
Strafford myślał o tym i przenikliwy ból ściskał mu serce”
"...- Na początku wszechrzeczy władał światem duch wielki, mocny i łaskawy, bóg słońca i kwiatów i wesela. Stało mu się ochotnie pod nogi wszystko, co żyło, radosne dobremu panu służyć, i rozkosz władała światem. Mądrość Egiptu, poznanie tajników w Indiach, piękno i pogodny czar życia Hellady - wszystko to były owoce tego ducha światłości, którego śladem szła radość życia. I zdawało się, że tak trwać będzie wiecznie, i że ludzkość wciąż iść będzie tą kwiecistą drogą, słoneczną. Stało się jednak inaczej..."
"Antychryst" wydany w roku 1920 stanowi ciekawe studium rozważań filozoficzno - religijno - estetyczno - ustrojowych. Apokaliptyczna podróż przez świat, przez religie, poglądy i wartości, estetyczno - artystyczny wymiar i politykę. Poszukiwanie prawdy przez Proroka - Mesjasza , poznajemy XIX wieczny Lucyferianizm – systemy wierzeń, zarówno teistycznych, jak i ateistycznych, w których przedmiotem rozważań jest natura dobra i zła, które symbolizuje Lucyfer. Lucyferianizm odnosi się do judeochrześcijańskiej koncepcji dobra i zła.
Wizjonerstwo Gnatowskiego uderza w totalitaryzm, autorytaryzm, komunizm i faszyzm czy kapitalizm z plutokracją.
Lektura wciąż aktualna , choć nie należy do łatwych.
Jan Łada to pseudonim artystyczny Jana Gnatowskiego ( 1855 - 1925 ) – polski pisarz i publicysta, ksiądz prałat.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toUrodził się w Skarżynówce na Podolu, do gimnazjum uczęszczał w Odessie i w Rydze. Dalszą edukację uniwersytecką odbywał na Uniwersytecie Jagiellońskim z kierunkiem filozoficznym, studiował także historię sztuki we Włoszech i Grecji. Podjął też kierunek...