Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Po pierwszym tomie, myślałam, że wiem czego się spodziewać, ale zakończenie… powiedziało mi, że zupełnie nie miałam pojęcia na co się pisze.

Chociaż serię czytałam już przed laty, byłam równie zaskoczona jak wtedy.

Mocna kontynuacja szalonej, podkręconej historii, która absolutnie wciąga w swoje macki. Niepewność co jest prawdziwe, a co jestem wytworem chorego umysłu oraz niepokój towarzyszyły mi przez całą lekturę książki. Jak również delikatny i słodki romans, gdzie bohaterowie naprawdę poznają swoje wnętrza, a nie tylko cielesność.

Początek był dość nużący, niektóre wątki z pierwszego tomu zostały za bardzo rozciągnięte, ale gdy w pewnym momencie akcja się rozkręciła, z rozpędu skończyłam powieść w jeden wieczór. Tej części jeszcze bardziej towarzyszył nostalgiczny nastrój oraz dojmujący smutek przenikający na czytelnika, zwłaszcza w sytuacjach gdy bohaterka jest zmuszona ukrywać prawdę, brakuje jej wsparcia najbliższych. Nie może otwarcie zwierzyć się osobom którym powinna móc zawierzyć wszystko. Nigdy nie pomyślałabym, że w trakcie czytania serii uronie jakąś łzę, a tutaj zdarzyło się to zarówno przy pierwszym, jak i drugim tomie.

Emocje bijące od tej powieści, mogłam doskonale poczuć na własnej skórze.

Pojawiło się również, jak w pierwszym tomie, demonizowanie terapii, bardzo niezdrowe podejście do niej, co wielokrotnie podnosiło mi cisnienie, ale… okazuję się, że wszystko miało większy sens, które początkowo nie potrafiłam dostrzec. Dlatego, chociażby dla tego jednego aspektu, warto przeczytać drugi tom, ponieważ wszystkie tajemnice niczym brakujące puzzle wskoczyły na swoje miejsce.

Zakończenie było… niesamowite. Ekscytujące, przerażające, zachwycające. Wszystko na raz. Gdybym miała pod ręką trzeci tom, od razu sięgnęłabym po niego.

To zdecydowanie powieść dla osób, które lubują się w mrocznym i niepokojącym klimacie thrillerów, ale jednak pragną delikatnej nutki fantastyki.

Po pierwszym tomie, myślałam, że wiem czego się spodziewać, ale zakończenie… powiedziało mi, że zupełnie nie miałam pojęcia na co się pisze.

Chociaż serię czytałam już przed laty, byłam równie zaskoczona jak wtedy.

Mocna kontynuacja szalonej, podkręconej historii, która absolutnie wciąga w swoje macki. Niepewność co jest prawdziwe, a co jestem wytworem chorego umysłu oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy zaczynałam czytać „Sześć szkarłatnych żurawi”, moją pierwszą myślą „o matko, to będzie przepiękna historia”.
Po drugim tomie wiele się spodziewałam, ale na pewno nie tego, że doprowadzi mnie do płaczu.

„Obietnica smoka” zabiera nas w niezbadane dla ludzi morskie odmęty, aż do tajemniczego… królestwa smoków.
Jednak smoki to dopiero początek. Nieoczekiwane małżeństwo, tajemnice do odkrycia, demony do powstrzymania, magia do uwolnienia… to i jeszcze więcej.

To, co może być zarówno plusem, jak i minusem powieści (w zależności, czego oczekujemy), to fakt, że drugi tom jest zupełnie inny niż pierwszy. O ile „Sześć szkarłatnych żurawi” to historia, która stoi klimatem, nostalgią, atmosferą, to w przypadku kontynuacji: fabułą i akcją. Ogrom wydarzeń, a przed bohaterką co rusz rzucane są kłody pod nogi.

I wreszcie! Mamy smoki.

Niesamowicie podobał mi się klimat podwodnego miasta smoków, jak również jego kreacja. Autorka stworzyła tutaj nowe, fenomenalne uniwersum, o którym mogłabym czytać bez końca i wcale nie chciałam, aby Shorii je opuszczała. Zwłaszcza gdy był tam Seryu, młody smoczy książę, któremu wiernie kibicowałam od pierwszego tomu.

Sama Shorii przeszła ogromny progres. Od rozpieszczonej księżniczki, porzuconej na pustkowiu, która uczy się polegać na sobie i na swojej magii, po silną kobiecą postać walczącą o bliskich, rodzinę, ale i poddanych. Wciąż nie jest bohaterką bez wad, ale to dzięki nim, pałam do niej jeszcze większą sympatią. Jeśli jednak chodzi o kreacje bohaterów, szczerze muszę przyznać, że nie jestem fanką Takkana: cały czas czuję w nim potencjał na intrygującą męską postać, która mogłaby oczarować niejednego czytelnika, ale w ostateczności… to miękka, potulna kluseczka bez charakteru.

Niektóre wątki mogłyby spokojnie zostać nieco skrócone, odbierały historii dynamikę. Jednak co jakiś czas dostawałam cudowne rozbudzające smaczki, w postaci: walki demonów, knowań antagonisty, przeuroczych i rozczulających dialogów z ptaszką Kiki (które chyba są najcudowniejszym elementem powieści!), czy tajemniczej przeszłości macochy, o której chciałam słyszeć więcej i więcej. A zwłaszcza że na ten temat powstała osobna książka, liczę, że co nieco jeszcze się dowiemy.

Końcówka doprowadziła mnie do płaczu…

Przepiękne, wzruszające zakończenie, dzięki któremu zawsze ciepło będę wracać myślami do dylogii.

Kiedy zaczynałam czytać „Sześć szkarłatnych żurawi”, moją pierwszą myślą „o matko, to będzie przepiękna historia”.
Po drugim tomie wiele się spodziewałam, ale na pewno nie tego, że doprowadzi mnie do płaczu.

„Obietnica smoka” zabiera nas w niezbadane dla ludzi morskie odmęty, aż do tajemniczego… królestwa smoków.
Jednak smoki to dopiero początek. Nieoczekiwane małżeństwo,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gdybym miała opisać ją trzeba słowami byłoby to: przerażająca, przytłaczająca, mroczna.

Choć książkę czytałam już lata temu, dopiero teraz zrobiła na mnie tak kolosalne wrażenie. Pełna napięcia atmosfera, nasycona poczuciem beznadziei i smutku. Poczucie, że rodzice, osoby które powinny o ciebie dbać, chronić cię, walczyć o ciebie w każdym momencie twojego życia… pozbywają się swoich dzieci jak niechcianego problemu.

Niesamowicie przerażająca okrutność świata, jaką po raz kolejny stworzył Neal Schusterman wwierca się w umysł i nawet długo po odłożeniu książki, zostaje w głowie. Już przy „Kosiarzach” byłam absolutnie zachwycona, ale to „Podzieleni” zrobili ze mnie miazgę.

Ale nie tylko oryginalność świata i jego wyjątkowo mroczna wizja zasługują na uznanie, ale również kreacje bohaterów. To ludzie, o których boimy się, kibicujemy i wraz z nimi czujemy napięcie i poczucie zagrożenia. Jeśli czytaliście inne książki autora, wiecie, jaki potrafi zrobić rollercoaster emocjonalny i niektóre historie osób, jakie poznajemy… są naprawdę trudne i przytłaczające.

Czy mogę polecić „Podzielonych”? Zdecydowanie tak, ale również muszę ostrzec… to nie będzie książka dla wszystkich.

Gdybym miała opisać ją trzeba słowami byłoby to: przerażająca, przytłaczająca, mroczna.

Choć książkę czytałam już lata temu, dopiero teraz zrobiła na mnie tak kolosalne wrażenie. Pełna napięcia atmosfera, nasycona poczuciem beznadziei i smutku. Poczucie, że rodzice, osoby które powinny o ciebie dbać, chronić cię, walczyć o ciebie w każdym momencie twojego życia… pozbywają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Dwie Królowe, które dzieli tysiąc lat.
Słońca, która miała nieść radość, nadzieję i odbudowę oraz Krwawa, niosąca tylko zniszczenie, oraz śmierć.

Opowiedzieć, o czym jest „Furyborn” nie leży do najprostszych zadań. Ponieważ mamy tutaj dwie linie czasowe i dwie zupełnie inne bohaterki.

Rielle, szlachciankę skrycie podkochującą się w księciu, skrywającą mroczną tajemnicę i surowo karaną za wszelkie nieposłuszeństwo. Jednak nawet groźba śmierci i strach nie powstrzymują jej, aby w trakcie zamachu na ukochanego wyjść z cienia, odkrywając swoje moce i ukazując się jako jedna z przepowiedzianych dwóch królowych. Próbując udowodnić, że jest Królową Słońca i nie doprowadzi do zagłady królestwa, zmuszona jest do wzięcia udziału w śmiertelnie niebezpiecznym Turnieju i przejście siedmiu prób magii żywiołów. Przegrana oznacza nie tylko stratę statusu, czy ukochanego, ale przede wszystkim śmierć.

Tysiąc lat później, historia Królowej Rielle jest już tylko legendą, a Eliana podejmuję się najbardziej nikczemnych i bezlitosnych zadań dla Nieśmiertelnego Imperatora, aby zapewnić opiekę swojej rodzinie. Gdy jednak pewnej nocy jej matka zostaje uprowadzona, dziewczyna podejmuję współpracę z kapitanem rebeliantów, zdradzając swojego władce, aby odnaleźć rodzicielkę.

Sam wstęp do świata „Furyborn” mówi nam: hej, mamy tu do czynienia z rozbudowaną fantastyką dla stałych wyjadaczy!” I tak właśnie jest. Przepięknie rozbudowane uniwersum, które zachwyci fanów high fantasy, zachwycające swoją różnorodnością, detalami, choć również zaskakujące. Brutalnymi realiami wojny, biedą, okrutnością. A na deser, niesztampowym systemem magiczny i władanie żywiołami w zupełnie innym wydaniu.

Nie ukrywam, że NIE ZNOSZĘ, kiedy fabuła skaczę między dwiema liniami czasowymi, a tutaj… Byłam zachwycona. Owszem, początkowo czułam lekko dezorientację i nie potrafiłam się łatwo wgryźć w historię, jednak bardzo szybko się okazało, że zarówno fabuła z perspektywy Rielle, jak i Eliany była tak fascynującą, że nie mogłam się oderwać. I skakałam między jednymi niesamowitymi wydarzeniami, do drugich, a moje gałki oczne latały jak u widowni, na meczu ping-ponga.
Tempo akcji było świetnie podtrzymywane i przez całą książkę czułam się jak naładowana adrenaliną. Mogłam tylko czytać, czytać, a gdy nie mogłam czytać cały czas w głowie analizowałam fabułę.

W środku znajdziemy nie tylko intrygujących męskich bohaterów, ale i delikatną spicy nutkę. Nie będą to obrazy mocno opisowe, jednak niepozostawiające złudzeń.

Zakończenie było chyba najlepszą częścią. Obserwowanie, do czego właściwie to zmierza, kto jest tym złym, jak mogą się połączyć historie tak różnych kobiet i czym jeszcze autorka zaskoczy na koniec. Wcześniej już miałam styczność z twórczością Claire Legrand i wiedziałam, na co ją stać. I tym razem również mnie oczarowała mocnym przytupem zwieńczającym całość.

Podsumowując: jest to zdecydowanie powieść dla stałych wyjadaczy fantastyki, którzy nie boją się unikatowych rozbudowanych światów, sieci zawiłych intryg, ciekawych rozwiązań magicznych. Znajdziemy tutaj również świetnie poprowadzone wątki romantyczne z delikatną pikanteria. Nie tylko linia fabularna została świetnie poprowadzona, lecz przede wszystkim jest to naprawdę fenomenalne dobrze napisana książka, która również została bardzo dobrze przetłumaczona i zredagowana. I choćbym nie wiem, jak chciała, nie potrafię do niczego się przyczepić.

Dwie Królowe, które dzieli tysiąc lat.
Słońca, która miała nieść radość, nadzieję i odbudowę oraz Krwawa, niosąca tylko zniszczenie, oraz śmierć.

Opowiedzieć, o czym jest „Furyborn” nie leży do najprostszych zadań. Ponieważ mamy tutaj dwie linie czasowe i dwie zupełnie inne bohaterki.

Rielle, szlachciankę skrycie podkochującą się w księciu, skrywającą mroczną tajemnicę i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Trylogię Mary Dyer czytałam 9 lat temu. Na szczęście przez ten czas zapomniałam, o czym ona jest. Czemu na szczęście? Ponieważ cudownie było ją odkryć na nowo i przeżyć to jeszcze raz. Ośmieliłabym się nawet powiedzieć, że bawiłam się przy niej o niebo lepiej niż lata temu.

To miał być zwykły wieczór z przyjaciółkami. Wyciągając tabliczkę ouija, nie spodziewały się niczego niezwykłego, nie wierzyły, że naprawdę mogą przywołać jakieś duchy. Nie wiedziały, że gdy zadadzą pytanie „jak umrzemy”, w odpowiedzi pojawi się imię jednej z nich, a pół roku później… będą martwe.

Po tragicznej śmierci przyjaciół Mara przeprowadza się w nowe miejsce, aby odgrodzić się od traumatycznych przeżyć i zacząć życie na nowo. Niestety duchy przeszłości nie odpuszczają łatwo, a w życiu dziewczyny dochodzi do coraz dziwniejszych, niepokojących wydarzeń.

Jest to jeden z lepszych debiutów, jakie miałam przyjemność czytać. Sposób, w jaki zaangażowałam się od samego początku w fabułę przerósł moje oczekiwania. Wciągnęłam się od pierwszych stron i gdybym miała nieco więcej czasu, dwa tomy mogłabym śmiało pochłonąć w weekend. Niesamowicie wciągająca, ale że świetnie dobranym tempem powieści i, przynajmniej dla mnie, bardzo komfortowa.

Dużym plusem jest klimat powieści, przesączony tajemnicą, mrokiem, niepewnością. Nie do końca wiadomo, co jest prawdą, a co wymysłem chorej wyobraźni.

Na dodatek romans… przysięgam, że przez większość czasu, banan nie schodził mi z ust. Uwielbiam przekomarzania głównych bohaterów, ale również to ile w nim było słodkości, niewinności i uroku. A sama postać Noaha? Do schrupania.

Czytając Marę czuć, że była ona pisana wiele lat temu, gdy w modzie panowały inne motywy, schematy, przekonania. Osobiście nie uważam tego za wadę, ponieważ podchodzę sentymentalnie do tego typu powieści, ale dla niektórych osób może być momentami zbyt słodka lub naiwna. Jedyne, do czego miałabym rzeczywisty zarzut, byłoby demonizowanie terapii, bardzo niezdrowe podejście do szukania pomocy u psychologów, czy ograniczenia leczenia psychiatrycznego do zażywania tabletek.

Ostatecznie. Cudownie się bawiłam i książkę pochłonęłam błyskawicznie.

A więc, kim jest Mara Dyer? Tego sami musicie się przekonać, ponieważ naprawdę warto.

Trylogię Mary Dyer czytałam 9 lat temu. Na szczęście przez ten czas zapomniałam, o czym ona jest. Czemu na szczęście? Ponieważ cudownie było ją odkryć na nowo i przeżyć to jeszcze raz. Ośmieliłabym się nawet powiedzieć, że bawiłam się przy niej o niebo lepiej niż lata temu.

To miał być zwykły wieczór z przyjaciółkami. Wyciągając tabliczkę ouija, nie spodziewały się niczego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niebezpieczny turniej, w którym do wygrania jest… korona oraz serce króla.

Uwięziona jako dziecko, Lor połowę życia spędza za kratami w towarzystwie przestępców i degeneratów. Gdy za złe zachowanie trafia do Otchłani, wykopanej dziury w ziemi na dzikich terenach, wie, że jej los jest przesądzony i nigdy nie zobaczy już swojego rodzeństwa.
Nieoczekiwanie nadchodzi ratunek, a wraz z nim szansa na zemstę, gdy ląduje w środku rywalizacji o Tron Królowej Słońca.

Od samego początku, gdy tylko pojawiła się zapowiedź, byłam pewna, że pokocham tę historię, jej świat i bohaterów, że będzie to książka stworzona dla mnie. Tak się jednak nie stało, choć i tak dobrze się bawiłam.

To idealna powieść, gdy szukacie czegoś naprawdę lekkiego i wciągającego, co przełamie zastój czytelniczy.
Fabuła od samego początku jest mocno angażująca i intrygująca, a im dalej, tym dzieje się więcej i lepiej. Sekrety, tajemnice, pałacowe spiski i mocne zakończenie z przytupem.

Uwielbiam motyw turnieju i rywalizacji, a sposób, w jaki został tutaj przedstawiony, absolutnie mnie zachwycił. Zadania, którym musiały sprostać uczestniczki turnieju, wniosły dużo świeżości do powieści: były zaskakujące, nieoczywiste, a przy tym naprawdę brutalne.

Mimo że nie spodziewałam się niczego oryginalnego, trudno nie zauważyć wielu podobieństw do innych książek, takich jak Dwory, Szklany tron, Rywalki. Do tego stopnia, że możemy odnaleźć w niej bardzo podobne kreacje bohaterów (Aelin, Chaol, Rhysand).

Jednak tym, czego naprawdę mi zabrakło, było rozbudowanie świata. Jakiekolwiek.
Oprócz tego, że istnieją inne Dwory i królestwa, nie wiemy nic więcej, ani o sytuacji politycznej, ani o tym, skąd ona wynika. Bohaterowie często powołują się na jakichś bogów, ale o nich też nic nie wiemy. Było to na tyle frustrujące, że wydawało się dość istotne dla całej fabuły.

Powieść przypadłaby mi o wiele bardziej, gdyby nie kreacja Lor. Postać pełna sprzeczności, pozbawiona logiki, niesamowicie irytująca i arogancka. Jak na osobę, która spędziła połowę życia w uwięzieniu, była wielokrotnie krzywdzona, jest nad wyraz pyskata, arogancka, bez żadnych zahamowań.

Ostatecznie na duży plus zasługuje lekkość, z jaką się czytało, oraz naprawdę duża przyjemność z lektury. Pomimo wielu wad i momentów przewracania oczami, ostatecznie jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy bohaterów, zwłaszcza ze względu na ciekawy finał oraz fakt, że jest to zaledwie wprowadzenie do bardziej rozbudowanej serii.

Niebezpieczny turniej, w którym do wygrania jest… korona oraz serce króla.

Uwięziona jako dziecko, Lor połowę życia spędza za kratami w towarzystwie przestępców i degeneratów. Gdy za złe zachowanie trafia do Otchłani, wykopanej dziury w ziemi na dzikich terenach, wie, że jej los jest przesądzony i nigdy nie zobaczy już swojego rodzeństwa.
Nieoczekiwanie nadchodzi ratunek,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bliźniacze korony Catherine Doyle, Katherine Webber
Ocena 7,9
Bliźniacze korony Catherine Doyle, Ka...

Na półkach: ,

Jestem. Absolutnie. Zachwycona.

Uwielbiam motyw czarownic, walki ze złym władcą, nieoczywistych bohaterów, pełnych pasji wątków romantycznych… a tu jest to wszystko połączone w odświeżającej, unikalnej wersji.

O czym jest książka – czyli część, którą lepiej pominąć, aby mieć tym większe zaskoczenie!

Dwie bliźniacze siostry, rozdzielone po urodzeniu.
Jedna wychowująca się w luksusach, gdzie na każde skinienie jej palca przybiega tuzin służby, przygotowująca się do objęcia tronu. Druga żyjąca w ciężkich warunkach na skraju klifu, od dziecka ucząca się zakazanej magii i tego… jak ukraść tron siostrze.

Od pierwszej strony wiedziałam już, że będzie to książka, którą pokocham. I tak było. Miałam duże trudności by oderwać się od niej i kilkaset stron pochłonęłam błyskawicznie. Nie było idealnie, ale mam wrażenie, że przez te niedoskonałości, pokochałam ją jeszcze bardziej.

Akcja toczy się błyskawicznie, naprzemiennie między dwoma bliźniaczkami: uroczej księżniczki Rose oraz charakternej Wren, tej „złej” siostry, która knuje przeciwko całemu światu. Świetnie zostały ujęte ich różnice charakteru, poczucie humoru, a ścieżki każdej z nich w równym stopniu mnie zaintrygowały i zaangażowały, nie miałam, więc uczucia, że jedna historia interesuje mnie bardziej niż druga. Dzięki takiemu podziałowi, powieść miała intensywne, lecz nie męczące, tempo akcji.

Niesamowicie podobał mi się pomysł na kreacje świata, w którym to przedstawia się czarownice jako te okrutne, podłe istoty i próbuję się wytępić magię wszelkimi sposobami, pałacowe intrygi, aranżowane małżeństwa, czy motyw okrutnych, szkolonych bestii. Mam wrażenie, że wszystkie moje ulubione motywy zostały zebrane i wrzucone do gara, z którego wyskoczyły bliźniaczki. Każda strona to było coś nowego, zaskakującego.

I romans. PRZE FANTASTYCZNY romans, którego jest tutaj spora dawka, ale jednocześnie na tyle zrównoważona, aby się nam nie przejadła i abyśmy chcieli więcej.

Nie mogę powiedzieć, że jest to najbardziej ambitna książka, jaką, kiedykolwiek przeczytacie. Nie. Momentami można trafić na jakieś luki logiczne w rozumowaniu bohaterek, irytujące zachowanie sióstr, czy po prostu, głupotki. Nie spodoba się fanom poważniejszej literatury, czy pełnokrwistej fantastyki. Ale jeśli lubicie lekkie i wciągające książki, kochacie rozbudowane wątki romantyczne i chcecie się świetnie bawić, to jest właśnie ta książka. Pokochałam ją za jej humor, lekkość, niesamowitą przyjemność w czytaniu i wciągająca ścieżkę fabularną. A po zakończeniu, które zmiotło mnie z powierzchni ziemi, nie mogę się doczekać kontynuacji.

Jestem. Absolutnie. Zachwycona.

Uwielbiam motyw czarownic, walki ze złym władcą, nieoczywistych bohaterów, pełnych pasji wątków romantycznych… a tu jest to wszystko połączone w odświeżającej, unikalnej wersji.

O czym jest książka – czyli część, którą lepiej pominąć, aby mieć tym większe zaskoczenie!

Dwie bliźniacze siostry, rozdzielone po urodzeniu.
Jedna wychowująca się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po „Czwartym skrzydle” naprawdę trudno było mi się pozbierać. Choć myślałam, że mnie rozczaruje, okazało się wręcz przeciwnie… oczarowała mnie na każdym kroku i z zapartym tchem czekałam na „Iron flame”.

I oto, i ona. Książka po przeczytaniu, której moją pierwszą myślą jest… „gdzie jest trzeci tom”? (tak, już czuję ten kac czytelniczy unoszącego się w powietrzu).

Kolejny raz utwierdziłam się w przekonaniu, że po prostu kocham tę serię. Jej nieidealnych bohaterów, niesamowitą więź ze smokami (KOCHAM SMOKI!), nieustanną walkę, motyw found family, całą kreację świata i wszystkie intrygi i tajemnice, które powoli, skrupulatnie wychodzą na jaw. A tych ostatnich, jak zawsze, było wiele.

Choć chemia między bohaterami była mniej intensywna niż w pierwszej części, podobało mi się, jak się do siebie zbliżali, nawiązywali prawdziwą więź, jak rozwijali swoje uczucia i samych siebie. Dojrzewają w byciu w związku, gdzie liczy się nie tylko cielesność, ale przede wszystkim komunikacja.
Oczywiście, nadal Violet i Xadan grają pierwsze skrzypce, ale kreacje bohaterów drugoplanowych również zostały traktowane z należytą uwagą. Uwielbiam motyw tworzenia własnej rodziny „z wyboru”, z którą bohaterów nie łączą więzy krwi, i odnalazłam w tej historii wiele postaci, nieco mniej istotnych, do których pałam ogromną sympatią. Jednocześnie momentami miałam wrażenie, że bohaterów jest zbyt wielu i gubię się już, kto jest kim, czy jeszcze żyje, a może już nie.

A smoki… wciąż są najmocniejszą stroną powieści. Ich przekomarzania, złośliwości, ale i ogromna miłość, to element, którego nigdy nie mam dosyć.

Czy kontynuacja była lepsze niż Fourth wing? Powiedziałabym, że nie, z dwóch powodów. Pierwsza część była dla mnie ogromnym zaskoczeniem i gdy spodziewałam się rozczarowania, chwyciła mnie z nienacka, obaliła na ziemię i skakała mi po głowie, dopóki nie pokochałam jej bez reszty. W przypadku drugiej części już wiedziałam, czego się spodziewać, więc zabrakło tego elementu „wow”. Druga rzecz, o ile zazwyczaj nie narzekam na dynamikę książek, tutaj miałam wrażenie, że było wszystkiego za dużo i za szybko. I choć podobało mi się, chwilami czułam się aż przytłoczona ilością wątków i ich tempem.

Natomiast zakończenie… na wszystkich książkowych bożków. Dajcie mi po prostu trzeci tom.

Po „Czwartym skrzydle” naprawdę trudno było mi się pozbierać. Choć myślałam, że mnie rozczaruje, okazało się wręcz przeciwnie… oczarowała mnie na każdym kroku i z zapartym tchem czekałam na „Iron flame”.

I oto, i ona. Książka po przeczytaniu, której moją pierwszą myślą jest… „gdzie jest trzeci tom”? (tak, już czuję ten kac czytelniczy unoszącego się w powietrzu).

Kolejny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Kiedy książka rozpoczyna się zdaniem „Opowiem ci o dniu, w którym zdecydowałam się zniszczyć Świat”, już wiesz, że będzie się działo. I że będzie to historia, która pozostanie z tobą na dłużej.

Zabita przez swojego ojca, narzeczonego, przyjaciela z dzieciństwa i kochanka. Wskrzeszona przez boginię oferującą jej zemstę. Płonące miasta i droga usłana trupami…
Teraz, gdy Val rozprawiła się z przeszłością, po której pozostały tylko tlące się resztki, czas spojrzeć przed siebie i stanąć naprzeciwko największemu wrogowi, innemu Nybrisowi. Mężczyźnie, który również otrzymał dar od bogini. Aby jednak to zrobić, Val musi zdobyć… armię.

Pierwszy tom pochłonął mnie bez reszty, od pierwszych stron mocno zaangażowałam się w historię, a najbardziej nakręcało mnie bezustanne poczucie zagrożenia i brak pewności, czy na pewno wszystko skończy się dobrze? Czy wszyscy bohaterowie wyjdą z tego cało? I jak się okazało po zakończeniu… przy Mags Green nic nie jest pewne.
„Gwiezdne łowy” okazały się być godną kontynuacją serii. Wciąż bardzo dobrze napisaną, z oryginalnie wykreowanym światem i bogatym systemem magicznym, a jednocześnie oferującą czytelnikowi ogromny zastrzyk świeżości. Skomplikowany świat fae, akademia wojowników, niebezpieczne zadania, demony, motyw found family…

Lecz pomimo tego, że dzieje się dużo, nie czułam się w żadnym momencie przytłoczona. Dynamika powieści była idealnie wyważona między „czytam z zainteresowaniem”, a „nie mogę się oderwać” poprzez “o matko, nie przeszkadzaj mi teraz!”. Dodatkowej pikanterii dostarcza tutaj wątek miłosny z mrocznym, mrukliwym typem, pokrytym tatuażami i władającym cieniami. Czy muszę mówić więcej? Jest to najistotniejszy i najgorętszy powód, dla którego warto przeczytać „Gwiezdne łowy”.

Jednak pomimo cudownej chemii między bohaterami i zmysłowych scen, to wciąż nie jest romantasy. Znajdziecie tutaj za to mroczną atmosferę, walkę o życie i przetrwanie, budowanie więzi nie tylko między partnerami, zawiłą sieć intryg i spisków. Nagle wszystkie wydarzenia z pierwszego tomu nabierają sensu i niczym układanka każdy puzzel wskakuje na swoje miejsce. Przysięgam, że po niektórych zwrotach akcji… nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.

Podsumowując, gdybym miała w skrócie opisać, jaki jest drugi tom „Słonecznego gonu”: mięsisty, konkretny kawał fantastyki dla stałych wyjadaczy gatunku, nie bojących się krwawych scen, czy… odrobiny pikanterii w sypialni.

Kiedy książka rozpoczyna się zdaniem „Opowiem ci o dniu, w którym zdecydowałam się zniszczyć Świat”, już wiesz, że będzie się działo. I że będzie to historia, która pozostanie z tobą na dłużej.

Zabita przez swojego ojca, narzeczonego, przyjaciela z dzieciństwa i kochanka. Wskrzeszona przez boginię oferującą jej zemstę. Płonące miasta i droga usłana trupami…
Teraz, gdy Val...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jeśli jesteście fanami Igrzysk Śmierci i Czerwonej Królowej, a wątek romantyczny jest tym, co uwielbiacie, to jest to pozycja, którą MUSICIE przeczytać.

Złodziejka ze slumsów i Książę, przyszły Egzekutor.
Pea dyn kradnie srebrne monety, Kai kradnie moce utalentowanym Elitarnym.
Ona nie posiada żadnych darów w królestwie, które traktuje to jako wypaczenie i zbrodnie. On od lat jest szkolony do zadawania bólu i okrucieństwa.
Kiedy ich ścieżki się przetną, będą zmuszeni do rywalizacji w brutalnym turnieju, z którego nie wszyscy wyjdą żywi.

Zaczynając czytać Powerless nie miałam żadnych oczekiwań, tylko tyle, że książka przewijała mi się w zagranicznych mediach, ale już po kilku stronach miałam… „o WOW, jakie to jest dobre!”. A im dalej, tym uczucie się pogłębiało. Jest to powieść, która przypomniała mi moje ulubione historie sprzed lat, gdy zaczynałam przygodę z fantastykę i każdą stronę czytałam z bananem na ustach.

Całkowicie pochłonęła mnie niesamowicie wciągająca fabuła, która choć może nie najoryginalniejsza, jest piekielnie wciągająca. Akcja dobrze zrównała się z tempem historii, a wszystko dodatkowo nakręcała intensywna chemia między bohaterami. Nie zabrakło szczypty humoru, przekomarzań i przede wszystkim, jasno i dobrze wykreowanego świata, uniwersum, w którym nastąpiła Plaga, dziesiątkując królestwo, ale tym, którzy przeżyli, zostawiając dar w postaci mocy. Temat world buildingu, historii świata, wszelkich smaczków z nim związanych, został potraktowany poważnie i zagłębianie się w każde kolejne niuanse było świetnym przeżyciem.

Zaskoczyła mnie również kreacja bohaterów. Ich emocje były żywe, burzliwe, niejednokrotnie mi samej się udzielały. Każdy z nich posiada skomplikowaną przeszłość, która wywiera wpływ na obecne decyzje. Nie są przy tym wyidealizowani, cukierkowi, wręcz przeciwnie. Popełniają błędy, ba, mogą nawet zirytować czytelnika.
I to, co najbardziej uwielbiam, powolne rozpalanie się emocji, cudowne slow-burn, i to w połączeniu z enemies to lovers. Myślę, że fani wątków romantycznych pokochają tę książkę właśnie za to. Mnie zachwycił, choć nie ukrywam, że po lekturze wciąż mam niedosyt.

Autorka zgrabnie łączy wątek romantyczne wraz z niebezpiecznym turniejem, w którym główna bohaterka nie chce brać udziału, ale niejako zostaje zmuszona, z intrygami i marzeniami o zemście, tworząc w ten sposób niezapomnianą historię, od której ciężko się oderwać.

Powerless to powieść idealnie nadająca się dla fanów fantastyki lubiących bardziej rozbudowane światy, napięcie i mocną dynamikę, a przy tym intensywnie rozwijający się wątek romantyczny, który choć nie jest pierwszoplanowy, to mocno walczy o uwagę czytelnika. Ta powieść na pewno zostawi ślad w sercach czytelników i zachwyci niejedną osobę.

Jeśli jesteście fanami Igrzysk Śmierci i Czerwonej Królowej, a wątek romantyczny jest tym, co uwielbiacie, to jest to pozycja, którą MUSICIE przeczytać.

Złodziejka ze slumsów i Książę, przyszły Egzekutor.
Pea dyn kradnie srebrne monety, Kai kradnie moce utalentowanym Elitarnym.
Ona nie posiada żadnych darów w królestwie, które traktuje to jako wypaczenie i zbrodnie. On od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Powieść inspirowana Księgą tysiąca i jednej nocy, w której czuć powiew gorącego, pustynnego powietrza.

Niektóre książki wciągają nas od pierwszych stron, inne mają fabułę, od której nie można się oderwać, a jeszcze inne, stoją klimatem. I tak właśnie było w tym przypadku – „Złodziej gwiezdnego pyłu” jest powieścią tak niesamowicie klimatyczną, że sama czułam się, jakbym wpadła do jednej z baśni snutej przez Szeherezadę.

Luli jest Nocną kolekcjonerką, która po wymordowaniu całego plemienia, przemierza pustynię wraz ze swoim ochroniarzem dżinem w poszukiwaniu magicznych relikwii. Jej imię szeptane w opowieściach dociera, aż do sułtana, który szantażem zmusza ją do wyruszenia w niebezpieczną podróż. Celem wyprawy jest odnalezienie zaczarowanej lampy skrywającej najpotężniejszego dżinna, mającego moc… zniszczyć wszystkie pozostałe przy życiu magiczne istoty.

Zabójcy dżinów, szajka Czterdziestu rozbójników, opętany sułtan, tchórzliwy i naiwny książę w przebraniu. A to zaledwie początek, ponieważ fabularnie dzieje się naprawdę dużo, nie miałam momentu, gdy odczuwałam przestój akcji lub znużenie, a bohaterowie byli wrzucani od jednych kłopotów w kolejne.

Uwielbiam motyw skrzykiwania drużyny oraz wyruszania w podróż, zwłaszcza gdy jest to wyjątkowo źle dobrana i potrzebuje dużo czasu, aby móc nawiązać nić porozumienia oraz nauczyć się razem współpracować. Uroku nadawała tutaj postać Mazena, naiwnego księcia, ukrywającego się pod postacią swojego brata, największego zabójcy dżinów oraz przywódcy Czterdziestu rozbójników. Kiedy zestawimy to z mężczyzną wychowanym w złotej klatce, wokół którego służba zawsze skakała, a teraz musi wyruszyć w niebezpieczną podróż na pustynię, tworzy się intrygujący kontrast.

Pokochałam powieść nie tylko za jej niesamowity klimat, ale również barwne opisy, żywą scenerię i rozbudowanie świata. Snucie legend, przedstawienie historii dżinów i kreacja ich postaci, magii, krwi, była po prostu genialna.

W całości zabrakło mi tylko większego rozbudowania kreacji głównych bohaterów, zanim wyruszyli w podróż. Darzyłam ich sympatią, ale nie poczułam z nimi żadnej większej więzi, przez co ciężko było mi się emocjonalnie zaangażować w historię, oprócz Qadira opiekuna Luli, ich los mnie nie martwił. Odniosłam wrażenie, że wrzucono nam perspektywę kilku bohaterów, ale nie zadbano, o to byśmy ich naprawdę poznali.

Dopiero pod koniec historii się to zmieniło. A jeśli chodzi o koniec, to zostaję tylko jedno pytanie… kiedy kontynuacja? Finał absolutnie cudowny i pozostawiający lekki niedosyt. Nie był to może gigantyczny cliffhanger, ale drugi tom zapowiada się jeszcze lepiej.

Powieść inspirowana Księgą tysiąca i jednej nocy, w której czuć powiew gorącego, pustynnego powietrza.

Niektóre książki wciągają nas od pierwszych stron, inne mają fabułę, od której nie można się oderwać, a jeszcze inne, stoją klimatem. I tak właśnie było w tym przypadku – „Złodziej gwiezdnego pyłu” jest powieścią tak niesamowicie klimatyczną, że sama czułam się, jakbym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Często mówimy (choć nie w gronie książkoholików): „Nie oceniaj książki po okładce”. Jednak tutaj, śmiało proszę oceniać, bo zarówno zawartość, jak i okładka są równie przepiękne.

Kiedy już wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku – rozwiązano sprawę morderstwa, Blythe odzyskała zdrowie, a Signa zbliżyła się do Śmierci – nastąpił nieoczekiwany zwrot wydarzeń i zrobiło się dość nieprzyjemnie. Signa ponownie stanęła przed niemożliwą do rozwiązania zagadką i odkryciem tajemniczego morderstwa, aby ocalić tych, których kocha. Niestety, na scenę wkracza nowa postać, której nikt się nie spodziewał i która może zniszczyć świeżo zbudowaną relację ze Śmiercią.

Gdybym miała opisać „Foxglove” za pomocą trzech określeń, byłyby to: tajemnicza, klimatyczna i absolutnie wciągająca. Chciałabym, żeby każdą książkę czytało mi się tak dobrze jak tę, do tego stopnia, że zaraz po zakończeniu miałam ochotę zacząć od nowa.

Nie ukrywam, że dla mnie najlepszymi momentami w fabule były te, gdy Śmierć pojawiał się na stronach. Nadal go absolutnie uwielbiam, choć wiem, że stracił już nieco ze swojej tajemniczości i grozy, gdy dowiedzieliśmy się, kim tak naprawdę jest. Atmosfera wciąż jest gęsta od tajemnic, wciągająca i hipnotyczna, zwłaszcza gdy Signa przekracza progi rezydencji zamieszkałej przez duchy.

Choć często mówi się o klątwie drugiego tomu, tutaj tego nie doświadczymy. Historia, która została zakończona w pierwszej części płynnie przechodzi do dalszych wydarzeń, przed bohaterami pojawiają się nowe przeszkody, między innymi w postaci złośliwego i mściwego brata Śmierci, który nie cofnie się przed niczym, aby zdobyć to, czego pragnie – nawet jeśli oznacza to zranienie kogoś bliskiego. Pojawiło się kilku bohaterów, którzy wywołują momentami dość skrajne emocje! Zwłaszcza Blythe, którą wielokrotnie miałam ochotę mentalnie udusić.

Finałowy plot była dla mnie zadowalający, choć oczekiwałam czegoś mocniejszego. Nie był on na tyle porywający, na ile spodziewałam się.

Podsumowując, to świetna i wciągająca kontynuacja! Może nieidealna, ale świetnie się przy niej bawiłam i nie potrafiłam się od niej oderwać. To jest ten typ książek, które uwielbiam i przy których odpoczywam. Po części jest to już zamknięta historia, a trzeci tom przedstawiony będzie z perspektywy innych bohaterów.

Często mówimy (choć nie w gronie książkoholików): „Nie oceniaj książki po okładce”. Jednak tutaj, śmiało proszę oceniać, bo zarówno zawartość, jak i okładka są równie przepiękne.

Kiedy już wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku – rozwiązano sprawę morderstwa, Blythe odzyskała zdrowie, a Signa zbliżyła się do Śmierci – nastąpił nieoczekiwany zwrot wydarzeń i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Wampiry wiedzą bardzo dobrze, jak ważne jest chronienie własnego serca”.

Marzy ci się nieograniczona potęga? Złoto? Władza?
To wszystko jest niemal w zasięgu twojej ręki. Raz na stulecie bogini śmierci obdarza swoją łaską poddanych, organizując turniej. Niestety, nie będzie to łatwy turniej, ale wyścig na śmierć i życie, w którym może zwyciężyć tylko jedna osoba. Na zgliszczach martwych przeciwników Nyaxia spełni jedno życzenie zwycięzcy.
Jedyne, co musisz zrobić, to zwyciężyć w pięciu próbach, ale twoimi przeciwnikami nie będą ludzi, a horda krwiożerczych potworów.

Kiedy tylko usłyszałam: brutalne wampiry, krwawy turniej, spicy relacja, byłam absolutnie zafascynowana i czekałam na premierę z niecierpliwością. Nie ukrywam, że oprawa graficzna również zrobiła swoje i gdy tylko przyszła do mnie nie mogłam przestać się nim zachwycać. To dopiero początek roku, a już wydawnictwa serwują nam takie perełki!

Absolutnie pokochałam główną bohaterkę, Orayę, ludzką kobietę żyjącą w bezlitosnym świecie wampirów. Była świadoma swoich słabości i niedoskonałości, ale jednocześnie twarda, zahartowana i waleczna. Bardzo podobał mi się również rozwój jej postaci od samego początku i sposób, w jaki zmieniała się jej postawa.

Pomysł na fabułę… fenomenalny. Turniej wampirów, w którym krew leje się litrami, a wśród bestii i potworów, ludzka kobieta. Dodatkowo próby, które miały swoje podłoże w historii świata, były rewelacyjne! Turniej, obok pełnej chemii relacji między Orayą i Raihnem, był najlepszą częścią książki.

Pomimo wielu plusów, brakowało mi rozbudowania świata. Potencjał był ogromny, ale nie do końca rozumiałam, jak działają klany i jakie jest ich podłoże historyczne! Wiele rzeczy było powiedzianych, ale nie pokazanych. Same wampiry… było dość mało wampirze. Mogliby być zastąpieni przez fae, demony, upadłe anioły czy cokolwiek innego, a czytelnik nie odczułby różnicy.

Jednak moim największym zarzutem, który utrudniał mi czytanie, było tłumaczenie/redakcja/styl. Nie wiem, kto jest odpowiedzialny, ponieważ nie czytałam powieści w oryginale. Niektóre zdania były toporne i ciężkie, wyjęte z kontekstu. Kilka razy musiałam wracać do fragmentów i czytać je ponownie, bo nie rozumiałam sensu wypowiedzi.

Przez większość książki nie byłam specjalnie zachwycona, choć dobrze się bawiłam. Jednak ostatnie 50 stron wyrwało mnie z kapci. Przeczytałam je błyskawicznie i gdybym miała pod ręką drugi tom, od razu bym sięgnęła po niego. Uwielbiam mocne zakończenia z przytupem i na pewno czekam na kontynuację!

„Wampiry wiedzą bardzo dobrze, jak ważne jest chronienie własnego serca”.

Marzy ci się nieograniczona potęga? Złoto? Władza?
To wszystko jest niemal w zasięgu twojej ręki. Raz na stulecie bogini śmierci obdarza swoją łaską poddanych, organizując turniej. Niestety, nie będzie to łatwy turniej, ale wyścig na śmierć i życie, w którym może zwyciężyć tylko jedna osoba. Na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik
Ocena 6,7
Prostytutki. T... Magda Mieśnik, Piot...

Na półkach: , ,

Mocna, brutalna, momentami naprawdę ciężko się czytało i kilkukrotnie musiałam odkładać telefon na bok.
Duży plus za spojrzenie na prostytucje z wielu aspektów, wstrząsające rozmowy od których miałam łzy w oczach, poruszenie aktualnych spraw i nawet podanie konkretnych nazwisk, wskazanie, że są to osoby które dziś normalnie działają w social mediach pomimo udziału w sutenerstwie.
Jednocześnie zabrakło mi... jakieś głębi, refleksji, głębszego zastanowienia się nad tematem. Często było to rzucenie suchych faktów bez żadnej refleksji. Temat gwałtów (przynajmniej tych u kobiet, bo u mężczyzn już nie) mocno spłycony.
Jednak zdecydowanie warto przeczytać, choć jest do ciężka i traumatyczna historia.

Mocna, brutalna, momentami naprawdę ciężko się czytało i kilkukrotnie musiałam odkładać telefon na bok.
Duży plus za spojrzenie na prostytucje z wielu aspektów, wstrząsające rozmowy od których miałam łzy w oczach, poruszenie aktualnych spraw i nawet podanie konkretnych nazwisk, wskazanie, że są to osoby które dziś normalnie działają w social mediach pomimo udziału w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początkowo niepozorna historia: kelnerka z Manhattanu, ledwo wiążąca koniec z końcem, żadna piękność z wybiegów Victoria’s Secret. Zwyczajna dziewczyna, nudna praca, życie, jak wiele innych. Aż do dnia, gdy w trakcie jednonocnej przygody zostaje… dźgnięta nożem przez demona, próbującego ukraść jej ciało. Ała, cios prosto w ego.
Wtedy to dopiero zaczyna się niezwyczajne życie, zwłaszcza gdy ów złośliwy i sarkastyczny demon zagnieżdża jej się w głowie, a egzorcyści zabierają ją… dość na niekonwencjonalną pogadankę do swojej akademii.

Trigger warnings: seksowny poskramiacz demonów, czy uwodzicielski demon?

Od razu ostrzegam, mamy tutaj do czynienia z guilty pleasure: ale za to całkiem przyjemnym guilty pleasure!

Zacznijmy od tego, że powieść potrzebuje dość dużo czasu, żeby się rozkręcić i nabrać konkretnego tempa akcji, przez, co ciężko się wgryźć w historię i poczuć większe zainteresowanie. Nie ma punkt zaczepienia, który pcha nas dalej. Jednak gdy to już to nastąpiło, a zwłaszcza moment, gdy główna bohaterka, Leaf, przekracza mury akademii, nie mogłam się oderwać.

To co mnie najbardziej urzekło w historii to oczywiście rola złośliwego demona rzucającego niewybredne uwagi z zakątków umysłów Leaf. Rozmowy między nimi czytałam z bananem na ustach, choć to chemia do innego bohatera budowała napięcie i podkręcała tempo.
Pomimo pewnych widocznych schematów, autorce udało się całkiem dobrze je ograć i na bazie motywów, które dobrze znamy stworzyć wciągającą i intrygującą historię. Zwłaszcza dla osób uwielbiających motyw akademii, w której bohater przygotowuję się do walki z siłami zła.

Autorka w ciekawy sposób rozbudowała świat egzorcystów, przedstawiła ich historię oraz filary działania instytucji. Zwłaszcza motyw, że ich magia nie bierze się z powietrza, ale coś muszą poświęcić, a to w fantastyce zawsze doceniam. Niestety, drugoplanowi bohaterowie byli ciekawsi niż Leaf, która momentami była zbyt naiwna, dziecinna, nie potrafiła się adekwatnie zachować do sytuacji. Brakuję jej charakteru.
Również Falco, kolejny męski seksowny-tajemniczy-z trudną przeszłością bohater (którego uwielbiam i potrzebuję więcej), miał kilka dziwnych zachowań, po których miałam ochotę go zdzielić po twarzy, żeby się ogarnął.
Nie do końca potrafię też zrozumieć to, kogo jest kierowana powieść, ponieważ relacja i sceny między bohaterami sugerują raczej starszych czytelników, może dorosłych, ale napisana jest bardziej, jak young adult.
Zabrakło mi również większego rozbudowania motywu akademii, szkolenia Leaf i po prostu, zajęć. Domyślam się jednak, że pierwszy tom jest zaledwie zarysem historii i podłożem dla kolejnych części.

Po zapowiedzi i opisie książki spodziewałam się więcej, ale, mówiąc szczerze, po prostu świetnie się bawiłam. Uwielbiam humor Lore, motyw demonów, chemie między bohaterami a plot twisty i cliff hanger były wprost idealne. Skończyłam książkę, będąc w gigantycznym szoku i krzycząc, że potrzebuje na już kolejnej części. Czy było idealnie? Nie. Ale jeśli szukacie dobrego guilty pleasure i niewymagającej rozrywki, to ta książka może Wam to zapewnić.

Początkowo niepozorna historia: kelnerka z Manhattanu, ledwo wiążąca koniec z końcem, żadna piękność z wybiegów Victoria’s Secret. Zwyczajna dziewczyna, nudna praca, życie, jak wiele innych. Aż do dnia, gdy w trakcie jednonocnej przygody zostaje… dźgnięta nożem przez demona, próbującego ukraść jej ciało. Ała, cios prosto w ego.
Wtedy to dopiero zaczyna się niezwyczajne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie ukrywam, bałam się sięgnąć po „Czwarte skrzydło”. Po fali niesamowitej ilości zachwytów, chcąc – nie chcąc, oczekiwania były naprawdę wysokie i spodziewałam się, że nie przypadnie mi do gustu.

W końcu przeczytałam. I przepadłam.

Cieszę się, że zrobiłam to dopiero teraz, bo przynajmniej nie będę musiała czekać tak długo na drugą część, „Iron Flame”, która zbliża się wielkimi krokami – 13 marca.

Wracając jednak do Fourth wing: od samego początku mocno zaangażowałam się w historię, dzięki temu, że jest napisana bardzo lekko, dynamika jest wyważona, a sama ścieżka fabularna pełna akcji, pomimo konkretnego rozmiaru powieści, przeczytałam ją błyskawicznie. Smaku nadawał również typ spod ciemnej gwiazdy, a chemia między bohaterami nakręcała fabułę.

Czy jednak jest to najlepiej napisana książka? Nie. Nie ma przepięknego stylu, mocno rozbudowanego świata, ścieżki fabularnej wybijającej się poza schematy, a główna bohaterka, no cóż, nie jest najbardziej wybitną postacią. Więc na czym tak naprawdę polega fenomen tej powieści?

Mamy tutaj wątki i schematy, bardzo dobrze nam znane z innych popularnych serii, lecz dobrze ograne. Uwielbiam wątki romantyczne, a ten wykreowany w Czwartym skrzydle szczególnie przypadł mi do gustu, bo typ ma wszystko, co lubię: jest mrukliwym gburem, niesamowicie przystojnym, z paskudną przeszłością i pomimo pogardy wobec Violet, czuć, że chce ją chronić. Na dodatek, rewelacyjna chemia. Dalej, mamy motyw akademii, progresu bohatera, którego ścieżka nie jest łatwa i musimy zapracować na swoje miejsce w nowym świecie.

I coś, co chyba pokochali wszyscy: smoki. Okazało się to być tym, czego nam wszystkim najbardziej brakowało.

Chociaż dostrzegam braki w powieści, luki fabularne, czy błędy logiczne, jest to po prostu książka, przy której bawiłam się niesamowicie, byłam absolutnie wciągnięta w historię, a zakończenie wywołało u mnie fale łez i nieprzespaną noc. Więc na pytanie, czy czekam na kontynuacje powiem tylko: potrzebna na wczoraj.

Nie ukrywam, bałam się sięgnąć po „Czwarte skrzydło”. Po fali niesamowitej ilości zachwytów, chcąc – nie chcąc, oczekiwania były naprawdę wysokie i spodziewałam się, że nie przypadnie mi do gustu.

W końcu przeczytałam. I przepadłam.

Cieszę się, że zrobiłam to dopiero teraz, bo przynajmniej nie będę musiała czekać tak długo na drugą część, „Iron Flame”, która zbliża się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Porządnie napisana młodzieżówka z intrygującym zarysem fabularnym: dziewczyny udające medium, oszukujące ludzi, a jednocześnie... naprawdę potrafiące wejrzeć za zasłonę świata nieumarłych? Kupuję to.
Choć momentami przytłaczające, podobało mi się podłoże historyczne podkreślające ciężką sytuację kobiet, żałuję, że ten temat nie został mocniej pociągnięty.

Porządnie napisana młodzieżówka z intrygującym zarysem fabularnym: dziewczyny udające medium, oszukujące ludzi, a jednocześnie... naprawdę potrafiące wejrzeć za zasłonę świata nieumarłych? Kupuję to.
Choć momentami przytłaczające, podobało mi się podłoże historyczne podkreślające ciężką sytuację kobiet, żałuję, że ten temat nie został mocniej pociągnięty.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy jesteście fanami dystopijnych klimatów?

Dla mnie, niemal, odkąd tylko wkręciłam się w czytanie, to najlepszy motyw. Nie zliczę, ile książek już przeczytałam, a na pewno jeszcze nieraz sięgnę. „Kosiarze” od początku byli dla mnie olbrzymim zaskoczeniem i choć spodziewałam się, że mi się spodoba, to chyba nie przeczuwałam jak bardzo. Więc największa rekomendacja, jaką mogę tylko dać: to jedna z najlepszych dystopii, z automatu trafiła do topki moich książek, zwłaszcza serii młodzieżowych.

„Pokłosie” to już w dużej mierzę pożegnanie z serią i ostatnia kropka nad i. Kilkanaście opowiadań z Koso domu dla najbardziej wytrwałych, ukazujących życie zwykłych mieszkańców i pomagające lepiej zrozumieć to niezwykłe uniwersum. A najbardziej podobał mi się fakt, że pomimo rozwiniętej technologii, pokonania ubóstwa, chorób i śmierci to wciąż nie jest cukierkowe życie.

Bawiłam się historiach świetnie, traktując jako dodatek do serii, która mnie oczarowała, zwłaszcza że „Żniwo” pozostawiło małe uczucie niedosytu i chciałam poznać jeszcze więcej. Jednak jednocześnie nie wniosła dla mnie niczego nowego, zaskakującego, nie dowiedziałam się tego, na co liczyłam, sięgając po opowiadania. Przez formę krótkich nowelek nie potrafiłam na tyle zżyć się z bohaterami, aby bardziej przejąć się ich losem.

Czy warto przeczytać? Jeśli pokochaliście Kosiarzy, to zdecydowanie warto i potraktować to jako zamknięcie serii. Ale nie jest to obowiązkowa pozycja, która wniesie coś nowego.

Czy jesteście fanami dystopijnych klimatów?

Dla mnie, niemal, odkąd tylko wkręciłam się w czytanie, to najlepszy motyw. Nie zliczę, ile książek już przeczytałam, a na pewno jeszcze nieraz sięgnę. „Kosiarze” od początku byli dla mnie olbrzymim zaskoczeniem i choć spodziewałam się, że mi się spodoba, to chyba nie przeczuwałam jak bardzo. Więc największa rekomendacja, jaką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bohaterka widzi duchy i trafia do miasteczka z którego wyjechać nie może. A czego brakuje? Duchów i rozwinięcia motywu miasteczka z którego wyjechać się nie da!
Zapowiadało się mrocznie, tajemniczo, myślałam, że może będzie to coś w stylu "Pod kopułą" czy "Wayward pines", a było zwyczajnie, nudno i przewidywalnie. Bohaterka ze stoickim spokojem akceptuję najbardziej absurdalne wiadomości, nie bierze niczego w wątpliwość.
Oprócz nieścisłości, błędów logicznych i braku chemii jest po prostu... nudno. Mroczne tajemnicze miasteczko, w którym dosłownie nic się nie dzieję.

Bohaterka widzi duchy i trafia do miasteczka z którego wyjechać nie może. A czego brakuje? Duchów i rozwinięcia motywu miasteczka z którego wyjechać się nie da!
Zapowiadało się mrocznie, tajemniczo, myślałam, że może będzie to coś w stylu "Pod kopułą" czy "Wayward pines", a było zwyczajnie, nudno i przewidywalnie. Bohaterka ze stoickim spokojem akceptuję najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

(Re-read po 8 latach, zmiana gwiazdki z 8 na 6).
Kiedyś byłam w tej serii zauroczona, i o ile w dalszym ciągu ścieżka fabularna jest dobrze napisana (choć zachowanie bohaterów nieco toxic) i wciągająca, to męczyły mnie spicy sceny. I tak, wiem, że jest to erotyk, ale nie mam ochoty czytać trzydziesty raz tego samego. Dlatego dla swojego własnego zdrowia psychicznego niektóre z nich przekartkowałam.
Jednak w dalszym ciągu jest to naprawdę dobra seria, lepsza niż wiele wydawanych w dzisiejszych czasach.

(Re-read po 8 latach, zmiana gwiazdki z 8 na 6).
Kiedyś byłam w tej serii zauroczona, i o ile w dalszym ciągu ścieżka fabularna jest dobrze napisana (choć zachowanie bohaterów nieco toxic) i wciągająca, to męczyły mnie spicy sceny. I tak, wiem, że jest to erotyk, ale nie mam ochoty czytać trzydziesty raz tego samego. Dlatego dla swojego własnego zdrowia psychicznego...

więcej Pokaż mimo to