-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2019-08-19
2009-06
2009-02
Judi Dench jest wybitną brytyjską aktorką, zdobywczynią Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Zakochany Szekspir". Niniejszą autobiografię można traktować jak album rodzinny. Mamy tu zdjęcia z dzieciństwa Judi Dench, jej prywatne zdjęcia z mężem Michaelem Williamsem i córką Finty. Możemy prześledzić na fotografiach przebieg jej kariery na deskach teatru i ekranie filmowym. Zostajemy dopuszczeni za kulisy, gdzie dowiadujemy się nieznanych szerzej szczegółów dotyczących produkcji filmów oraz spotkać innych wybitnych twórców kina i teatru, jak choćby jedną z najbliższych przyjaciółek - jej rówieśniczkę Maggie Smith.
Książkę czyta się bardzo przyjemnie. Jedynym kłopotem dla niektórych czytelników jest fakt, iż została napisana w języku angielskim.
Judi Dench jest wybitną brytyjską aktorką, zdobywczynią Oscara za drugoplanową rolę w filmie "Zakochany Szekspir". Niniejszą autobiografię można traktować jak album rodzinny. Mamy tu zdjęcia z dzieciństwa Judi Dench, jej prywatne zdjęcia z mężem Michaelem Williamsem i córką Finty. Możemy prześledzić na fotografiach przebieg jej kariery na deskach teatru i ekranie filmowym....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2009
2009-06
2016-09-16
"Lato" należy do moich absolutnie ulubionych książek. Tove Jansson opisała w niej rodzinę (małą dziewczynkę Sophię, jej ojca i babkę - dokładnie tak, nie babcię), która spędza właśnie tę porę roku na jednej z tysięcy szkierowych wysepek u południowych wybrzeży Finlandii. Rodzina mieszka w drewnianym domku z przybudówką. Nieodłączną towarzyszką odkrywania przez Sophię prawd o życiu jest jej babka, postać z krwi i kości, której nie obce są drobne słabości zdrowia i charakteru.
A propos charakteru, tego akurat obydwu damom nie brakuje. Ich dni z pozoru wyglądają jakby babka z wnuczką nieustannie się ścierały ze sobą, a tak naprawdę ta szorstkość maskuje wzajemną troskę i, nie da się ukryć, miłość.
Czas na wyspie upływa leniwie, zgodnie ze zmianami pogody i długości dnia. Nie oznacza to jednak braku zajęcia, bo każdy wykonuje liczne czynności mające na celu zapewnienie rodzinie wyżywienia, bezpieczeństwa, jak też pozostawienie wyspy w stanie jak najmniej naruszonym. Od czasu do czasu przybywają goście lub mieszkańcy wyspy sami składają wizyty.
Bohaterowie książki wzorowani są matce, bracie i bratanicy autorki, która sama spędzała każde lato wraz z najbliższymi na jednej z wysepek.
"Lato" emanuje życiową mądrością. Ma niesamowity, nostalgiczny klimat. Wbrew pozorom, nie jest to typowa książka dla dzieci. Przeczytałem ją właśnie trzeci raz i wiem, że na tym nie koniec, mogę wracać do niej raz po raz. Polecam ją też moim uczniom, którzy bardzo ciepło ją przyjmują.
"Lato" należy do moich absolutnie ulubionych książek. Tove Jansson opisała w niej rodzinę (małą dziewczynkę Sophię, jej ojca i babkę - dokładnie tak, nie babcię), która spędza właśnie tę porę roku na jednej z tysięcy szkierowych wysepek u południowych wybrzeży Finlandii. Rodzina mieszka w drewnianym domku z przybudówką. Nieodłączną towarzyszką odkrywania przez Sophię prawd...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-01-05
"Zima Muminków" to jedna z moich absolutnie najbardziej ulubionych książek - pokuszę się nawet o stwierdzenie, że najbardziej ulubiona i niewiele tu się zmieniło od ponad trzydziestu pięciu lat, kiedy to jako kilkulatek przeczytałem ją po raz pierwszy i całkowicie uległem jej urokowi, a dodam, że nie jest to urok ckliwy.
Cóż zatem książka ta ma w sobie tak niezwykłego? Czym różni się chociażby od pozostałych ośmiu opisujących życie Muminków i ich przyjaciół? Co wreszcie sprawia, że wracam do niej raz po raz z niegasnącym zachwytem i za każdym razem odkrywam w niej nowe wymiary mądrości życiowej?
Niezwykłość "Zimy Muminków" - tutaj muszę odwołać się do treści - polega na tym, że protagonista cyklu wybudza się ze snu zimowego jeszcze w grudniu i nie jest w stanie ponownie zahibernować, jedyne co może to zapadać w zwykły sen, w jaki zapada się każdej doby. Muminek odkrywa, że najbardziej znane miejsca, jakim są własny dom, ogród, kabina kąpielowa czy też dolina płynącego obok domu strumyka stały się zupełnie innymi, tajemniczymi, prawie obcymi miejscami, w dodatku zamieszkałymi przez równie obce istoty. Oznacza to, że wszystko jest nowe i w zasadzie wszystkiego należy się na nowo uczyć.
"Zima Muminków" bardziej chyba niż którakolwiek z pozostałych części serii skupia się na motywie rozwoju osobowości głównego bohatera. Nienaturalna dla niego sytuacja wymusza niejako na tym spokojnym i ostrożnym trollu dostosowanie się do warunków, w których nie dość, że musi raz po raz mieć za sobą różne swoje "pierwsze razy", to w dodatku odbywa je jako pierwszy przedstawiciel swojego gatunku. Powagi sytuacji nadaje fakt, że musi on mierzyć się z wyzwaniami samotnie, gdyż najbliżsi krewniacy pogrążeni są we śnie, a egocentryczna, ekstrawertyczna, bardziej dojrzała i łatwiej przystosowująca się do nowych warunków przyjaciółka (Mała Mi) z euforią i brawurą odkrywa zimę dla siebie samej. Jest wprawdzie w tej zimowej opowieści postać będąca w pewnym sensie dobrym duchem opiekuńczym Muminka - jest nią Too-tiki, ale jej opieka nad naszym bohaterem wcale, przynajmniej w jego odczuciu, nie wygląda na opiekę. Muminek poznaje Too-tiki jako silną, samodzielną i z pozoru nie dbającą o odczucia innych postać. Odbiera ją jako szorstką, niemalże opryskliwą, kiedy ucina ona jego zgłaszane pretensje do przedmiotów należących do rodziny Muminków. Too-tiki nie tłumaczy Muminkowi od razu wszystkiego, pozwala mu samodzielnie dostrzegać nowe aspekty życia, uczyć się na własnych błędach i wyzbywać się dziecięcego egoizmu.
"Zima Muminków" jest jedną z najpiękniejszych książek o nauce szacunku dla inności - celowo piszę "szacunek" a nie "tolerancja", gdyż to drugie słowo zawiera w sobie pewne poczucie wyższości. Muminek poznaje nowe dla siebie stworzenia, których nie spotykał nigdy dotąd. Wiele z nich zamieszkuje jego dom i najbliższą okolicę, niektóre nie są zbyt przyjazne, ale Muminek, przy drobnym "naprowadzaniu" przez Too-tiki dostrzega, że nie należy starać się każdego "oswajać" i narzucać mu swojego postrzegania świata, że niektórych po prostu należy pozostawić samym sobie, a w innych, których odruchowo oceniamy jako złych, przy odrobinie empatii możemy odkryć istoty samotne czy cierpiące. Zaznaczyłem, że wolę używać słowa "szacunek" zamiast "tolerancja", ale i o tolerancji książka ta mówi całkiem sporo, gdyż Muminek spotyka postaci, jak choćby wyjątkowo hałaśliwego i hiperaktywnego Paszczaka, których nie jest w stanie polubić. Scena rozmowy tych dwóch bohaterów, w której Muminek próbuje się pozbyć Paszczaka, jest jedną z najlepszych, moim zdaniem, scen ilustrujących dojrzewanie i uczenie się asertywności i odpowiedzialności za wypowiedziane słowa.
Moje kolejne czytanie "Zimy Muminków" tym razem głośne, dla pewnej pięcioletniej damy, to okazja do odkrywania ewolucji postrzegania dzieł literackich, tego że młodzi ludzie faktycznie powtarzają te same wzorce percepcji, które i nas dotyczyły. Dla mojej bratanicy, Muminki to przede wszystkim przygody i tajemnicze ilustracje; dla mnie okazja do refleksji nad tym jak sam się zmieniam i dojrzewam. Z każdym kolejnym czytaniem "Zimy Muminków" coraz bardziej dociera do mnie jak genialną pisarką była Tove Jansson, skoro wykreowała świat, w którym pięcioletnie dziecko spędzi godziny wypełnione przygodami bohaterów, nastolatek z nie mniejszym zainteresowaniem nauczy się wyrażania emocji i brania odpowiedzialności za innych, a czterdziestokilkulatek odkryje pokłady humanizmu, głębię psychologiczną relacji bohaterów, a także wiele aspektów filozoficznych. Aż mnie korci, żeby się zestarzeć i przy kolejnych czytaniach odkryć nowe wymiary mądrości życiowej zawartej w "Zimie Muminków" :)
"Zima Muminków" to jedna z moich absolutnie najbardziej ulubionych książek - pokuszę się nawet o stwierdzenie, że najbardziej ulubiona i niewiele tu się zmieniło od ponad trzydziestu pięciu lat, kiedy to jako kilkulatek przeczytałem ją po raz pierwszy i całkowicie uległem jej urokowi, a dodam, że nie jest to urok ckliwy.
Cóż zatem książka ta ma w sobie tak niezwykłego?...
2019-06-11
Wracam do "Małych trolli i dużej powodzi" po latach, zarówno dla własnej przyjemności, jak i (a może przede wszystkim) na prośbę mojej niespełna sześcioletniej bratanicy, którą, na szczęście, udało mi się zarazić miłością do Muminków.
Sam zaczynałem przygodę z tą serią bodajże od mojej absolutnie ukochanej "Zimy Muminków", potem było kilka innych, a tę przeczytałem jako jedną z ostatnich. Można by powiedzieć, że Tove Jansson wprawiała się na niej do całego cyklu, zarówno pod względem treści, jak i grafiki. Ta druga jeszcze wyraźnie odbiega od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, czyli do hipopotamokształtnych Muminków - tu mamy takie trochę chudziny z równie chudymi pyszczkami, za to miejsca, w których rozgrywa się akcja przedstawione są naprawdę pięknie.
Jeśli chodzi o treść, to centralną postacią wcale nie wydaje się być Muminek, tylko jego Mama. Jest ona zresztą bardzo wyrazistą postacią, targaną różnymi emocjami i uzewnętrzniającą je - nawet te negatywne, jak złość. Rozzłoszczona potrafi krzyknąć do Ryjka (znanego tu jeszcze po prostu jako zwierzaczek) "Sam jesteś głupi!". Ale na szczęście dla młodych bohaterów Mama Muminka jest rzadko poirytowana, znacznie częściej jest zwyczajnie "mamusiowata" - niesamowicie praktyczna i zapobiegliwa, zawsze gotowa pocieszyć i pomóc. Jej torebka zawiera w sobie chyba wszystko, co może uratować młode trolle od chorób, głodu, przygnębienia i wszelakich innych nieszczęść.
W tej części mamy poniekąd zawarty "mit założycielski" sagi o Muminkach, można co nieco dowiedzieć się o ich naturze i pochodzeniu. Poznajemy tu także kilka postaci, które będą przewijać się przez kolejne części serii, jak Hatifnatowie czy Ryjek. "Małe trolle i wielką powódź" można potraktować jako wstęp do "właściwych" Muminków, w których pojawią się Mała Mi, Włóczykij, Panna Migotka, Buka, Paszczaki, Mimbla, Too-Tiki czy Filifionka oraz ich niesamowite, kultowe wręcz, wypowiadane kwestie, w których przejawia się psychologiczno-filozoficzny geniusz Tove Jansson. Tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z Muminkami, gorąco zachęcam do zapoznania się z kolejnymi częściami serii.
Wracam do "Małych trolli i dużej powodzi" po latach, zarówno dla własnej przyjemności, jak i (a może przede wszystkim) na prośbę mojej niespełna sześcioletniej bratanicy, którą, na szczęście, udało mi się zarazić miłością do Muminków.
Sam zaczynałem przygodę z tą serią bodajże od mojej absolutnie ukochanej "Zimy Muminków", potem było kilka innych, a tę przeczytałem jako...
2020-02-23
Napisałem całkiem fajną recenzję ale mi się skasowała :(
No dobra, spróbuję choć w skrócie od nowa. Moje uwielbienie dla geniuszu Tove Jansson jest ogromne i nieprzemijające, jako że wraz z wiekiem odkrywam coraz więcej życiowej mądrości w przygodach tej jakże różnorodnej, a zawsze jednak w końcu dogadującej się gromadki trolli. Co więcej, na tym dogadywaniu się nie traci niczyje ego a kompromisy są wypracowywane nieraz w rezultacie długiego ścierania się charakterów. Konflikty interesów i postaw można zaobserwować na każdym kroku, bo niemożliwością jest, żeby takie silne osobowości jak wszystkie Muminki, Włóczykij, Ryjek, Paszczak, Piżmowiec, Panna Migotka, Migotek, Buka (ona mówi!!!) czy Topik i Topcia dogadywały się zupełnie gładko. Do tego ten humor (zupełnie niepoprawny politycznie miejscami). Co tu więcej pisać! Zakochany jestem w tych książkach i w dodatku "zarażam" tą miłością kolejne pokolenie czytelników.
A TERAZ SPOJLERY!!! BARDZO PROSZĘ NIE NARZEKAĆ, ŻE SPOJLERUJĘ, BO
PRZECIEŻ OSTRZEGAŁEM!
Otóż Muminki są bardziej ludzkie niż nam się wydaje. I jeszcze bardziej niepoprawne politycznie czy kulinarnie: piją alkohol, korzystają z broni palnej, a co więcej zabijają inne istoty i je zjadają. Jako bardzo dorosły czytelnik uświadomiłem sobie, że w sumie mają nieco i tej mrocznej strony (No, w końcu są trollami).
Napisałem całkiem fajną recenzję ale mi się skasowała :(
No dobra, spróbuję choć w skrócie od nowa. Moje uwielbienie dla geniuszu Tove Jansson jest ogromne i nieprzemijające, jako że wraz z wiekiem odkrywam coraz więcej życiowej mądrości w przygodach tej jakże różnorodnej, a zawsze jednak w końcu dogadującej się gromadki trolli. Co więcej, na tym dogadywaniu się nie traci...
Muminek i jego najbliżsi tak niedawno osiedli po wielu perypetiach znanych z "Małych trolli i wielkiej powodzi" w spokojnej Dolinie Muminków, a tu znów nadciąga katastrofa i to nie byle jaka, bo w wymiarze kosmicznym! Kometa nieuchronnie zbliża się do Ziemi, a w dodatku zdaje się, że akurat Dolina Muminków jest najbardziej zagrożona. Co w takiej sytuacji robią niekonwencjonalni rodzice? Wysyłają mocno już nastraszonych przez apokaliptycznie usposobionego Piżmowca młodzieńców, Muminka i Ryjka na wycieczkę w Góry Samotne.
Zgodzę się z użytkowniczką Kwyrloczką, że "Kometa nad Doliną Muminków" to książka drogi. Sam dodam jeszcze, że zawiera ona w sobie również elementy rytuałów przejścia, gdyż młodzi bohaterowie są po raz pierwszy pozostawieni samym sobie a wyprawa trwa kilka dni i nocy. Oczywiście, jak to bywa z rytuałami przejścia, odbywają się one przy dyskretnym, choć wyraźnym wsparciu dorosłych - o ile trudniejsza byłaby ta wyprawa gdyby Mama Muminka nie zadbała o ekwipunek i prowiant.
Pierwsze samotne wyjście młodych poza znaną im strefę bezpieczeństwa stwarza okazję do samodzielnego rozwiązywania problemów i hartowania się charakterów. To także pierwsze interakcje z osobami poznanymi samodzielnie, bez udziału dorosłych opiekunów. Ujawni się tu wszystko co dzieci wyniosły z domów rodzinnych. Muminek spotyka tu swoich najbliższych przyjaciół, Włóczykija i Pannę Migotkę. Zderzają się tu skrajne postawy odnośnie stanu posiadania. Po dziecinnemu zachłanny i egoistyczny Ryjek ma okazję skonfrontować swoje manie i fobie z minimalizmem życiowym Włóczykija, który za swoją jedyną własność uważa ustną harmonijkę, uczy on pozostałych uczestników wyprawy odcinania się od nadmiaru dóbr ziemskich:
"Wszystko staje się trudne, kiedy chce się posiadać różne rzeczy, nosić je ze sobą i mieć je na własność. A ja tylko patrzę na nie, a odchodząc staram się zachować je w pamięci. I w ten sposób unikam noszenia walizek, bo to wcale nie należy do przyjemności."
Pomimo wielkich różnic charakterów i nieraz bardzo irytujących zachowań, jak np. maniakalny formalizm Migotka (przypomina mi on Smerfa Ważniaka), młodym bohaterom udaje się pomyślnie przejść wszelkie próby, wykazać się otwartością i asertywnością. Dolina Muminków to poniekąd wizja raju, gdzie każdy, nawet najbardziej ekscentryczny stworek znajdzie swoje miejsce, ciepłe słowo i przyjazny gest.
Muminek i jego najbliżsi tak niedawno osiedli po wielu perypetiach znanych z "Małych trolli i wielkiej powodzi" w spokojnej Dolinie Muminków, a tu znów nadciąga katastrofa i to nie byle jaka, bo w wymiarze kosmicznym! Kometa nieuchronnie zbliża się do Ziemi, a w dodatku zdaje się, że akurat Dolina Muminków jest najbardziej zagrożona. Co w takiej sytuacji robią...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to