-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2000
2017-04-06
Skubany Salinger, jak on to robi ... Ta mała książeczka zostaje w pamięci.
Skubany Salinger, jak on to robi ... Ta mała książeczka zostaje w pamięci.
Pokaż mimo to2015-06-30
Genialna książka, a Huxley to geniusz. Nigdy do tej pory nie spotkałem się z tym, aby pisarz prowadził 3 równoległe akcje w jednym akapicie i aby mu się to udało. Huxley robi to wielokrotnie, żongluje dialogami, przeplata je, stosuje retrospekcję, a mimo to kolejne strony po prostu połykamy, bo wszystko jest jedną wspaniałą tkanką literacką. Czytając NWŚ co chwilę miałem wrażenie, że "ja naprawdę dokładnie wiem o co chodzi autorowi".
Geniusz Huxleya jest niepodważalny, świat przez niego wykreowany jest tak podany, że łatwo go "zobaczyć", chociaż paradoksalnie brak tu standardowych opisów. Poznajemy ten świat jakby praktycznie, w wirze pędzących wydarzeń. Uwielbiam też to, że Huxley jest tylko obserwatorem, a nie stroną. Lubię pisarzy, którzy lubią mówić "nie wiem".
Całe tony określeń, cytatów ... i ta Soma :)
Mam ochotę przeczytać wszystko spod pióra tego Pana :).
Genialna książka, a Huxley to geniusz. Nigdy do tej pory nie spotkałem się z tym, aby pisarz prowadził 3 równoległe akcje w jednym akapicie i aby mu się to udało. Huxley robi to wielokrotnie, żongluje dialogami, przeplata je, stosuje retrospekcję, a mimo to kolejne strony po prostu połykamy, bo wszystko jest jedną wspaniałą tkanką literacką. Czytając NWŚ co chwilę miałem...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-10
Jeśli komukolwiek przypadł do gustu film Benigniego "Życie jest piękne" to powinien sięgnąć po Pięcioksiąg. To tragiczna historia opowiedziana z niesamowitym humorem. Jedna z tych książek, które z chęcią przeczytałoby się jeszcze raz.
Jeśli komukolwiek przypadł do gustu film Benigniego "Życie jest piękne" to powinien sięgnąć po Pięcioksiąg. To tragiczna historia opowiedziana z niesamowitym humorem. Jedna z tych książek, które z chęcią przeczytałoby się jeszcze raz.
Pokaż mimo to2014
Nigdy potem nie znalazłem w żadnej książce tak czarującego i świeżego poczucia humoru!
Nigdy potem nie znalazłem w żadnej książce tak czarującego i świeżego poczucia humoru!
Pokaż mimo to2015-10-28
Pękałem ze śmiechu. Tak, naprawdę. Uwielbiam przerysowanie, groteskę. Opowieść Masłowskiej, ten świat z "Wojny" jest godny najlepszych filmowców. Żeby wbić się pomiędzy bohaterów trzeba chwilę pocierpieć. Trzeba znieczulić własną wrażliwość, a potem to już leci podobnie jak np. w Mechanicznej Pomarańczy. Stajemy się takimi samymi zwyrolami, a nasz świat nagle kompletnie się spłaszcza. Biedni byli moi znajomi kiedy trwałem w tej lekturze. Żyłem tą książką nawet gdy akurat jej nie czytałem. Zacząłem czuć w sobie agresję i nakręcenie, ale też i ten cały brud bohaterów, którzy nie są wymyślonymi ufoludkami ani krasnalami. Bohaterzy Masłowskiej to ludzie którzy ... żyją obok nas. Masłowska wcale nie koloryzowała, niestety.
Czytać koniecznie - książka bardzo ważna. Bardzo na mnie wpłynęła, lepiej dostrzegam głupotę i ograniczenie u ludzi i szybciej na nie reaguje.
... a co do samej Masłowskiej ... według mnie geniusz i skarb.
Pękałem ze śmiechu. Tak, naprawdę. Uwielbiam przerysowanie, groteskę. Opowieść Masłowskiej, ten świat z "Wojny" jest godny najlepszych filmowców. Żeby wbić się pomiędzy bohaterów trzeba chwilę pocierpieć. Trzeba znieczulić własną wrażliwość, a potem to już leci podobnie jak np. w Mechanicznej Pomarańczy. Stajemy się takimi samymi zwyrolami, a nasz świat nagle kompletnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-18
Żywa, błyskotliwa, tętniąca energią, ciekawa, przyjemna, taka jest ta książka. Jakiś rok temu przeczytałem Uwikłanie Miłoszewskiego i wydawało mi się, że to jest bardzo dobra powieść kryminalna. Po przeczytaniu ZŁEGO skala mi się jednak zmieniła i proza Miłoszewskiego ląduję dużo niżej. Tyrmand stworzył opowieść, do której bardzo chciałbym się przyczepić, coś wyłuszczyć, coś obśmiać, ale nic takiego nie znajduję. Co więcej po tej książce, czuję bardzo dużą sympatię do tego pisarza i z pewnością sięgnę po jego dzienniki.
ZŁY to dramat gangstersko-kryminalny, gdzie jednym z głównych bohaterów jest miasto - Warszawa. Nie wiem jak Tyrmandowi się to udało, ale ta opowieść nie ma dłużyzn, co rozdział dzieje się coś tak ciekawego, że czyta się "z automatu".
Polecam!
Żywa, błyskotliwa, tętniąca energią, ciekawa, przyjemna, taka jest ta książka. Jakiś rok temu przeczytałem Uwikłanie Miłoszewskiego i wydawało mi się, że to jest bardzo dobra powieść kryminalna. Po przeczytaniu ZŁEGO skala mi się jednak zmieniła i proza Miłoszewskiego ląduję dużo niżej. Tyrmand stworzył opowieść, do której bardzo chciałbym się przyczepić, coś wyłuszczyć,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-02
Na gorąco po lekturze.
Po ostatniej stronie dostałem dreszczy, jak przy gorączce, a ćwiartkę wina, które miałem pod ręką wypiłem z gwinta do dna.
To książka przerażająca. Olśniewająca i przerażająca. W tej chwili myślę, że bałbym się ją przeczytać ponownie, z obawy co jeszcze bym tam odkrył. Wiem, już, że wydam każdą wolną złotówkę na książki Sandora i jednocześnie nie wiem jak zniosę psychicznie dalsze obcowanie z tym autorem.
Wielu myśli z tej książki nie da się zapomnieć, bo ten Żar wypala się gdzieś bardzo głęboko. Polecam i jednocześnie ostrzegam.
Na gorąco po lekturze.
Po ostatniej stronie dostałem dreszczy, jak przy gorączce, a ćwiartkę wina, które miałem pod ręką wypiłem z gwinta do dna.
To książka przerażająca. Olśniewająca i przerażająca. W tej chwili myślę, że bałbym się ją przeczytać ponownie, z obawy co jeszcze bym tam odkrył. Wiem, już, że wydam każdą wolną złotówkę na książki Sandora i jednocześnie nie...
2017-03-19
To ocena osobowości nie książki. Opowieści Edelmana i jego ateizm, to dużo więcej niż pełne natchnienia bogobojne opowieści ludzi, którzy poczuli rękę Boga. Zajebisty człowiek, bardzo go polubiłem chociaż na pewno i mnie by pogonił za każde moje pytanie :)
To ocena osobowości nie książki. Opowieści Edelmana i jego ateizm, to dużo więcej niż pełne natchnienia bogobojne opowieści ludzi, którzy poczuli rękę Boga. Zajebisty człowiek, bardzo go polubiłem chociaż na pewno i mnie by pogonił za każde moje pytanie :)
Pokaż mimo to2010-01-01
Wybitna w swoim gatunku i co ciekawe, bo przypadek to rzadki, dobra książka została zekranizowana równie dobrym filmem.
Wybitna w swoim gatunku i co ciekawe, bo przypadek to rzadki, dobra książka została zekranizowana równie dobrym filmem.
Pokaż mimo to2017-09-23
Z Antonim Liberą nie zetknąłem się nigdy wcześniej, a nazwisko Libera kojarzyło mi się jedynie z artystą Zbigniewem. "Madame" kupiłem za 5 zł z kartonu przy hali Mirowskiej w sobotni targ. Położyłem na półce gdzie dojrzewała. Zanim po nią sięgnąłem dochodziły do mnie jakieś drobne informacje na jej temat. Albo takie, że ktoś czytał i poleca, a nawet robi "ach ...", albo słyszał od jeszcze innego, że "ach ...". Do tych informacji doszła kolejna, która wprawiła mnie w lekkie zdziwienie. Taka, że "Madame" została zaakceptowana, jako lektura obowiązkowa dla licealistów na rok 2017/2018. Sięgnąłem więc, widząc, że okoliczności mnie poważnie zachęcają.
Nie popadając w streszczanie, mamy historię licealisty, który poczuł coś więcej niż uczniowską sympatię do nauczycielki języka francuskiego, a zarazem będącej dyrektorką szkoły. Bohater ów postanawia dowiedzieć się wszystkiego, co możliwe o "madame". Spotyka się w tym celu z różnymi ludźmi (znajomy rodziców, przedstawiciele instytutu francuskiego), chodzi na spotkania kulturalne, na których i ona będzie. To wszystko zmusza naszego, i tak nad wyraz inteligentnego i oczytanego chłopaka, do jeszcze większych wysiłków, nie tylko naukowych. Tyle o treści. Jaka to opowieść? Ciepła, pomimo tła PRL lat 60, a także dość dynamiczna i mimo młodego wieku bohatera erudycyjna. Patrzymy na ten szary kraj sterowany przez inny szary kraj mając na nosie okulary z kolorowymi, romantycznymi szkiełkami. Uwielbienie i marzenia, bardziej niż jednoznaczna miłość, przeplatają się z porażkami i chwilami na redefinicję swojego własnego obrazu. Mamy bardzo ciekawy obraz prozy życiowej zwalczanej marzeniami, nawet tymi przegranymi, ale jednak wartymi wszystkich trudnych chwil. Mamy też dojrzewanie, takie które odbywa się w naszej głowie za pomocą narzędzi rozumienia i moim zdaniem właśnie o dojrzewaniu , najbardziej jest to książka.
Zastanawiałem się czy jest to właściwa książka na listę lektur dla współczesnego licealisty, albo dla licealisty w ogóle. Przed lekturą byłem sceptyczny. Po lekturze biję brawo za wybór. Gdybym miał dziecko rozpoczynające liceum powiedziałbym mu, aby na tę książkę zwrócił szczególną uwagę. Ponieważ ta książka napawa nas ogromną chęcią poznawania kultury, a przede wszystkim literatury. Rozbudza chęci do czytania nawet tych największych i niekiedy tak mało przystępnych dziś klasyków. Warto przypomnieć, że Antoni Libera to tłumacz dzieł m.in Samuela Becketta, a także wielki znawca teatru. Oczywiście i język Madame jest bez zarzutu, sam zaznaczyłem blisko dziesięć fragmentów, które warto sobie przypominać. Np. taki moment, gdy razem z bohaterem podpatrujemy nauczycielkę, która przyjmuje w domu mężczyznę:
"- Jak to jest ... - mówił w myślach patrząc w niebo na gwiazdy - jak to właściwie się dzieje, że dwoje dorosłych ludzi odrzuca raptem formę i godzi się na żywioł, który ich upokarza? (Gdyby nie upokarzał, czyż gasiliby światło?) jak do tego dochodzi? Jak można to uzgodnić, wypowiedzieć słowami?"
Odzyskałem, a może po prostu nabrałem, chęci do czytania polskiej literatury. Książka w pewien sposób pobudziła też moją ambicję, że jak to ten młody licealista z taką wiedzą, znajomością języków, obyciem, a ja ... Polecam i licealistom choć jestem pewny, że dla niektórych, tych którzy dotychczas dużo nie czytali, będzie to lektura wymagająca, ale też dorosłym, którzy chcą znowu przypomnieć sobie świeżość nastoletnich marzeń.
Z Antonim Liberą nie zetknąłem się nigdy wcześniej, a nazwisko Libera kojarzyło mi się jedynie z artystą Zbigniewem. "Madame" kupiłem za 5 zł z kartonu przy hali Mirowskiej w sobotni targ. Położyłem na półce gdzie dojrzewała. Zanim po nią sięgnąłem dochodziły do mnie jakieś drobne informacje na jej temat. Albo takie, że ktoś czytał i poleca, a nawet robi "ach...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-25
Warto bo:
- Grynberg miał pomysł na tę książkę, to nie odbyło się tak, że były rozmowy więc je spisano. Ważne jest również to co dzieje się poza słowami: emocje, cisza, niechęć do rozmowy, a niekiedy nawet brak rozmowy o czymś.
- jest dużo o polskim antysemityzmie, przede wszystkim tym przedwojennym. Bo o krzywdę powinniśmy pytać i słuchać ofiar, a nie ewentualnych oprawców.
- sporo w tej książce żydowskiego poczucia humoru.
Bardzo polecam.
Warto bo:
- Grynberg miał pomysł na tę książkę, to nie odbyło się tak, że były rozmowy więc je spisano. Ważne jest również to co dzieje się poza słowami: emocje, cisza, niechęć do rozmowy, a niekiedy nawet brak rozmowy o czymś.
- jest dużo o polskim antysemityzmie, przede wszystkim tym przedwojennym. Bo o krzywdę powinniśmy pytać i słuchać ofiar, a nie ewentualnych...
2019-02-09
Nastawiałem się na kopię filmu (chociaż to oczywiście książka była pierwowzorem). Dlatego nie sądziłem, że książka mną wstrząśnie. Tymczasem zrobiła to, nie cała, ale fragmentami tak. Szpilman nie był wybitnym pisarzem, nie był też najlepszym obserwatorem. Są tu chwile gdy chciałoby się więcej tego obrazu z getta, niestety jest go tyle ile jest. Mimo pewnych ograniczeń autora w kwestii pisarstwa, książka jest napisana bardzo dobrze i są tu momenty, które są niesamowite. Zacytuję tylko jeden, który na chwilę zabrał mi oddech:
"Pewnego dnia, gdy znów szedłem wzdłuż muru, byłem świadkiem takiego dziecięcego przemytu, który wydawał się zmierzać już ku szczęśliwemu końcowi. Chodziło jeszcze tylko o to, by mały żydowski chłopiec prześlizgnął się z tamtej strony muru przez otwór w ślad za swoim towarem. Jego drobna figurka była już w połowie widoczna, gdy nagle dziecko zaczęło przeraźliwie krzyczeć. Jednocześnie z "aryjskiej" strony dał się słyszeć ochrypły wrzask Niemca. Podbiegłem do chłopca, by mu pomóc, lecz jak na złość zaczepił się o brzegi odpływu. Ciągnąłem go za ramiona ze wszystkich sił, podczas gdy jego krzyk stawał się coraz bardziej rozpaczliwy. Z drugie strony muru dochodziło echo ciężkich uderzeń obcasów żandarma, Gdy w końcu udało mi się dziecko wyciągnąć, zmarło mi na rękach. Miało strzaskany kręgosłup."
ad. 1
i jeszcze jedno. Nigdy nie zrozumiem postawy Szpilmana wobec oficera, który go uratował. Szpilman ewidentnie traktuje go jak swojego wybawcę, tymczasem oficer ów nie zachował się wcale jak wybawca. Zachował się tak jak zachowuje się człowiek wobec innego człowieka. Ten oficer nie ryzykował tyle co Polacy, który ratowali Żydów. Ten oficer pomógł, bo mógł. Żaden wyczyn, a traktowanie go jak bohatera jest moim zdaniem niesłuszne.
Nastawiałem się na kopię filmu (chociaż to oczywiście książka była pierwowzorem). Dlatego nie sądziłem, że książka mną wstrząśnie. Tymczasem zrobiła to, nie cała, ale fragmentami tak. Szpilman nie był wybitnym pisarzem, nie był też najlepszym obserwatorem. Są tu chwile gdy chciałoby się więcej tego obrazu z getta, niestety jest go tyle ile jest. Mimo pewnych ograniczeń...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-13
2017-06-13
W taki sposób zrobiłem pierwszy krok w dotychczas obcym dla siebie gatunku - literaturze faktu. Dużo tu wzruszeń. Wspomnień sytuacji, które ściskają za serce. Czuć ducha kobiety na każdej stronie, a ten kobiecy obraz wojny nie jest lżejszy od tego popularnego - męskiego, on jest cięższy i lepiej dociera. Szczególnie niesamowite są opowieści o dzieciach, tam nie ma krzty kłamstwa to są opowieści z serca.
Na marginesie jest to również ważna książka od strony historycznej, pokazuje front oczami komsomołki, która widziała jak Niemcy wdzierają się na tereny Rosji, gwałcą i palą. To ważna perspektywa, daje do myślenia.
W taki sposób zrobiłem pierwszy krok w dotychczas obcym dla siebie gatunku - literaturze faktu. Dużo tu wzruszeń. Wspomnień sytuacji, które ściskają za serce. Czuć ducha kobiety na każdej stronie, a ten kobiecy obraz wojny nie jest lżejszy od tego popularnego - męskiego, on jest cięższy i lepiej dociera. Szczególnie niesamowite są opowieści o dzieciach, tam nie ma krzty...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie wiem jak byłoby dzisiaj ale kilkanaście lat temu od tej książki zaczęła się moja przygoda z książkami. Historię o sprzedawcy kukurydzy przypominam sobie bardzo często. Żal mi Coelho, że zrobiono na niego ogólnoświatową nagonkę, ale tak to jest jak ktoś dzieli się czymś bardzo osobistym, zawsze wystawia się wtedy na śmieszność, a jak wiemy świat dziś hejtem stoi.
Nie wiem jak byłoby dzisiaj ale kilkanaście lat temu od tej książki zaczęła się moja przygoda z książkami. Historię o sprzedawcy kukurydzy przypominam sobie bardzo często. Żal mi Coelho, że zrobiono na niego ogólnoświatową nagonkę, ale tak to jest jak ktoś dzieli się czymś bardzo osobistym, zawsze wystawia się wtedy na śmieszność, a jak wiemy świat dziś hejtem stoi.
Pokaż mimo to