rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Jak zrozumieć małe dziecko Joanna Jeżak, Ewa Krogulska, Małgorzata Musiał, Agnieszka Nuckowska, Anna Siudut-Stajura, Olga Trybel, Magdalena Trzewik
Ocena 7,6
Jak zrozumieć ... Joanna Jeżak, Ewa K...

Na półkach: , , ,

Ta książka absolutnie zdobyła moje serce. Dlaczego? Bo jest stanowczą i jedyną (według mnie) odpowiedzią: NIE - dla karmienia na godziny, NIE - dla treningu snu, NIE - dla wypłakiwiania się i NIE - dla wielu, wielu, istotnych rzeczy w życiu naszego maluszka. Współczesne macierzyństwo odkrywa coś, co nazywamy rodzicielstwem bliskości i ciągle walczy z utartymi schematami krążącymi w naszym społeczeństwie. Dziecko to nie automat, który funkcjonuje tak, jak to się podoba dorosłym i dziecko to nie manipulator, który chce wiecznej utarczki z rodzicem. Dziecko... to mały człowieczek, który potrzebuje ciepła, bliskości i miłości. I te wszystkie godziny spędzane na karmieniu, na tuleniu, na usypianiu, na noszeniu, są podwaliną na to, żeby kiedyś, w przyszłości, szedł odważnie w świat. Dziecko samo wie kiedy jest głodne, a kiedy nie, kiedy potrzebuje snu, a kiedy jest wyspane, dlaczego trudno zrozumieć, że jest ono taką samą istotą, jak my? Dorośli? Czy i my nie protestujemy, gdy ktoś w nas coś w musza, czegoś odmawia, odbiera nam naszą autonomię? W tym temacie można by wiele mówić, dobrze, że teraz wychowanie dziecka - od jego pierwszych dni - w dużej mierze wygląda inaczej, niż kiedyś i że ciągle się zmienia na lepsze. W końcu do głosu dopuszcza się też intuicję mam: bo kiedy niemowlę płacze pierwszym odruchem jest natychmiastowa reakcja, a nie tak jak radzą nam starsze pokolenia lub samozwani trenerzy, aby w takiej sytuacji je zostawić samo. Nie wyobrażam sobie, że kiedykolwiek mogłabym nie zareagować, tylko wsłuchiwać się w bolesny lament... Polecam tę lekturę dla wszystkich rodzicow, przyszłych rodziców i osób, które są bezpośrednio związane z opieką nad małymi dziećmi.

Ta książka absolutnie zdobyła moje serce. Dlaczego? Bo jest stanowczą i jedyną (według mnie) odpowiedzią: NIE - dla karmienia na godziny, NIE - dla treningu snu, NIE - dla wypłakiwiania się i NIE - dla wielu, wielu, istotnych rzeczy w życiu naszego maluszka. Współczesne macierzyństwo odkrywa coś, co nazywamy rodzicielstwem bliskości i ciągle walczy z utartymi schematami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli ktoś planuje karmienie piersią - jest to książka, której nie można pominąć. Kompetentna, rozwiewająca wszelkie wątpliwości i obawy, zachęcająca do czynności, która jest naturalnym aspektem macierzyństwa każdej matki. Nie straszy, nie potępia, ale proponuje, dlatego tak bardzo przypadła mi do gustu. Co prawda, nie zgadzam się z rozdziałem dotyczącym karmienia piersią kilkuletnich dzieci, ale podejrzewam, że autorki nie mogły pominąć tego wątku ze względu na własne przekonania, jak i chęć przekazania korzyści wypływających z wydłużenia okresu podawania swojego własnego mleka.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy jak skomplikowaną czynnością jest karmienie piersią i ile problemów, czy przypadłości można napotkać na swojej matczynej drodze. Jednakże autorki nie zostawiają nic, co wymagałoby dalszych poszukiwań w Internecie, czy innych lekturach. Wszelkie dolegliwości - matki, czy dziecka - są opisane i skomentowane, tak, aby każda kobieta wiedziała co robić, jak reagować.
Ogromny plus za rozdział "W skrócie" na samym końcu - dzięki czemu w każdym momencie możemy odświeżyć to, co wcześniej przeczytaliśmy, bez konieczności uporczywego wertowania książki. Ja z pewnością będę do niej wracać.

Jeśli ktoś planuje karmienie piersią - jest to książka, której nie można pominąć. Kompetentna, rozwiewająca wszelkie wątpliwości i obawy, zachęcająca do czynności, która jest naturalnym aspektem macierzyństwa każdej matki. Nie straszy, nie potępia, ale proponuje, dlatego tak bardzo przypadła mi do gustu. Co prawda, nie zgadzam się z rozdziałem dotyczącym karmienia piersią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O ile pierwsza część cyklu tej autorki pt.: "Rodzić można łatwiej" bardzo mi się podobała, to niestety jej kontynuacja pozostawia wiele do życzenia. Na pewno nie jest to kompleksowy poradnik poruszający, uwaga: podstawowe rzeczy związane z opieką nad noworodkiem. Choć książkę czyta się lekko, to uważam, że za mało treści jest rozwiniętych, za wiele samemu trzeba doczytać, a niektórych zagadnień dodatkowo poszukać. Rozumiem ideę autorki, że miał być to mamowy podręcznik, do którego w każdej chwili można sięgnąć, bo ma sporo obrazków, ramek, jednak mając obeznanie w tej kategorii wiem, że to nie wystarczy dla rodziców, którzy zostali nimi pierwszy raz.
Bardzo niesmaczną (według mnie) rzeczą i muszę o tym wspomnieć, jest to, iż autorka wręcz zakazuje kupowania monitorów oddechu, powołując się na zdanie nie wiadomo jakich Amerykanów (nie podaje żadnego źródła), którzy twierdzą, że w niektórych przypadkach urządzenia te przyczyniają się do śmierci dzieci. Wydaje mi się, że monitor oddechu wgryzł się w standard wyprawki. A jego bezpieczeństwo i skuteczność jest potwierdzona. Natomiast decyzję o jego kupnie zostawiłabym rodzicom, bez straszenia ich, że wyrządzą nim krzywdę swojemu dziecku. Jak dla mnie to obowiązkowy zakup, zwiększający poczucie bezpieczeństwa rodziców.
Reasumując, cieszę się, że zaopatrzyłam się w porządne książki, pisane przez wykształconych autorów. I nie przeraża mnie ogrom ich treści, zawsze lepiej wiedzieć więcej, niż mniej. Książka Pani Izabeli, poza paroma istotnymi informacjami, więcej się przysłuży jako kolorowa ozdoba biblioteczki.

O ile pierwsza część cyklu tej autorki pt.: "Rodzić można łatwiej" bardzo mi się podobała, to niestety jej kontynuacja pozostawia wiele do życzenia. Na pewno nie jest to kompleksowy poradnik poruszający, uwaga: podstawowe rzeczy związane z opieką nad noworodkiem. Choć książkę czyta się lekko, to uważam, że za mało treści jest rozwiniętych, za wiele samemu trzeba doczytać, a...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W oczekiwaniu na dziecko Sharon Mazel, Heidi E. Murkoff
Ocena 7,4
W oczekiwaniu ... Sharon Mazel, Heidi...

Na półkach: , ,

Wyjątkowe kompedium wiedzy na temat ciąży: od jej samego początku, do końca. Ogromna skarbnica wiedzy i informacji. Skrupulatnie opisany każdy miesiąc ciąży, z podziałem na tygodnie. Odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania, zaspokojenie ciekawości "co teraz się dzieje z moim dzieckiem?" i w końcu zalecenia co zrobić "gdy", to wszystko znajdziemy w "Oczekiwaniu na dziecko". Jestem pod wrażeniem tego poradnika, spełnił moje wszystkie oczekiwania i towarzyszył mi tydzień w tydzień w czasie całego okresu ciąży. Jeśli chcemy komuś lub sobie sprawić prezent z okazji radosnej nowiny, myślę, że to jest wspaniała propozycja (niezależnie od tego, czy to pierwsza, czy kolejna ciąża). Pozostanie u mnie w biblioteczce na stałe i z pewnością sięgnę po nią, kiedy znowu pojawi się ten wyjątkowy czas w moim życiu.

Wyjątkowe kompedium wiedzy na temat ciąży: od jej samego początku, do końca. Ogromna skarbnica wiedzy i informacji. Skrupulatnie opisany każdy miesiąc ciąży, z podziałem na tygodnie. Odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania, zaspokojenie ciekawości "co teraz się dzieje z moim dzieckiem?" i w końcu zalecenia co zrobić "gdy", to wszystko znajdziemy w "Oczekiwaniu na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Szybka, łatwa i przyjemna - tak bym ją określiła. Jeśli liczymy, że zastaniemy w niej dużo, dużo treści, to możemy się rozczarować. Mnie natomiast bardzo podoba się taka forma: dużo diagramów, zdjęć, tabelek i co najważniejsze - kluczowe informacje odpowiednio posortowane i wyłuszczone, tak, że w każdym momencie można do nich wrócić. Pani Izabela swoją książką dodaje otuchy, szczególnie tym kobietom, które są w ciąży po raz pierwszy. Myślę, że każda z nich (ja również) kończąc ostatnią stronę westchnie i powie do siebie "dam radę, potrafię".

Szybka, łatwa i przyjemna - tak bym ją określiła. Jeśli liczymy, że zastaniemy w niej dużo, dużo treści, to możemy się rozczarować. Mnie natomiast bardzo podoba się taka forma: dużo diagramów, zdjęć, tabelek i co najważniejsze - kluczowe informacje odpowiednio posortowane i wyłuszczone, tak, że w każdym momencie można do nich wrócić. Pani Izabela swoją książką dodaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Długo przymierzałam się do robienia koktajli, dlatego z początkiem roku zaopatrzyłam się w blender kielichowy i stwierdziłam, że teraz jest ten czas!
Książka jest wspaniała dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z koktajlami i tak naprawdę nie wiedzą od czego zacząć. Tak było w moim przypadku. Wiem, że w Internecie można znaleźć miliony przepisów, ale byłam tak zdezorientowana, że nie wiedziałam, które są dla mnie, które nie. Tutaj mamy wszystko pięknie posegregowane, podzielone na kategorie, a zdjęcia są fenomenalne, nie sposób przeglądać strony tej książki i nie nabrać ochoty na któryś z tych kolorowych cudów. Dodatkowym plusem jest ilość przepisów - myślę, że żeby ich wszystkich spróbować potrzebowalibyśmy kilku dobrych lat. Każdy powinien odszukać w tej książce czegoś dla siebie, ponieważ przepisy nie zawierają składników nie z tej Ziemi, oczywiście jest parę takich, do których zrobienia potrzebujemy nieco innych specyfików, ale jest to wyraźnie zaznaczone. Dodatowo autorzy uwzględniają różne modyfikacje, np. zastąpienie wody mlekiem roślinnym.
Ja jestem bardzo poztywynie zaskoczona i dzięki tej książce cały czas bawię się koktajlami i przekonuję się, że może być zarówno pysznie, jak i zdrowo.

Długo przymierzałam się do robienia koktajli, dlatego z początkiem roku zaopatrzyłam się w blender kielichowy i stwierdziłam, że teraz jest ten czas!
Książka jest wspaniała dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z koktajlami i tak naprawdę nie wiedzą od czego zacząć. Tak było w moim przypadku. Wiem, że w Internecie można znaleźć miliony przepisów, ale byłam tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O "Sztuce kochania" Michaliny Wisłockiej dowiedziałam się dzięki filmowi, o takim samym tytule. Jestem pokoleniem, które nie pamięta, nie wie, kim była sławna ginekolog Wisłocka. Nie dziwię się, że w tamtych latach lektura ta wywołała tak niesłychaną burzę i była tak popularna i czytana przez wszystkich. Z pewnością można ją nazwać jednym z przejawów polskiej rewolucji seksualnej. I choć czytając ją zdawałam sobie sprawę ile rzeczy trochę się w ciągu kilkudziesięciu lat "przeterminowało", to większość spraw, które porusza autorka są aktualne i ważne - do dziś. Język tej książki jest językiem niezwykle dobrze przyswajalnym, a nie lekarskim bełkotem, zrozumiałym tylko dla kręgu medycznego. Żałuję, że trafiła w moje ręce dopiero teraz, kiedy jestem, bądź nie bądź, osobą dorosłą i etap poszukiwań odpowiedzi na dręczące pytania jest już w dużej mierze za mną. Jednakże nie zawahałabym się stwierdzenia, iż dzisiejsza młodzież mogłaby z tej książki również wiele wynieść, oczywiście przy pomocy dorosłych, których zadaniem byłoby "zaktualizowanie" niektórych kwestii. Jedyne co uważam za zbędne, to dopisek w nowych wydaniach, o tabletce antykoncepcyjnej, poczyniony przez współczesnych profesorów, którzy zachwalają ją w niebogłosy, nie ukazując żadnych wad. Nie dajmy się omamić jednostronnemu myśleniu, szukajmy, czytajmy. Z niesmakiem czytałam ten mini-rozdział, bo, co jak co, ale w roku 2019 żaden lekarz nie narzuci kobiecie swojego myślenia i nie zmusi jej do podzielania jego zdania. Nie chcę wdawać się w niepotrzebne dyskusje, każdy ma prawo do swojej opinii, a moja jest taka, że wspomniana tabletka ma wady, o których w tym śmiesznym dopisku ktoś zapomniał wspomnieć.
Zachowam tę książkę w swojej domowej biblioteczce, bo zrodził się u mnie w stosunku do niej, pewien sentyment w odniesieniu do historii rodzącej się kiedyś, w Polsce, świadomości seksualnej. A nóż kiedyś sięgną po nią moje dzieci?

O "Sztuce kochania" Michaliny Wisłockiej dowiedziałam się dzięki filmowi, o takim samym tytule. Jestem pokoleniem, które nie pamięta, nie wie, kim była sławna ginekolog Wisłocka. Nie dziwię się, że w tamtych latach lektura ta wywołała tak niesłychaną burzę i była tak popularna i czytana przez wszystkich. Z pewnością można ją nazwać jednym z przejawów polskiej rewolucji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam wrażenie, że "Zanim się się pojawiłeś" tej autorki była jedyną, udaną książką. Srebrna przystań jest taaaka nudna. Oceniam ją wyjątkowo nisko, bo jak patrzę na to z perspektywy paru dni, to szkoda było mojego czasu, żeby się nad nią umartwiać. Przebrnęłam przez nią, ale naprawdę nie było łatwo. Wszystko zagmatwane na pięć milionów sposobów, oderwane od rzeczywistości, mężczyzna, który rzuca wszystko dla kobiety, którą zna dwa tygodnie, a która daje wyraźnie do zrozumienia, że nie jest zainteresowana, serio? W dodatku bogaty, bo jakżeby inaczej. Nie lubię takich lektur, wyrosłam z nich mniej więcej w szkole średniej. Nie tak wygląda życie i nie tak powinno się pisać książki. Jestem tak bardzo krytyczna, jakbym przynajmniej sama napisała ich z pięć, ale cóż muszę przestrzec innych przed jej zakupem, a co za tym idzie, przeczytaniem.
Jedyny barwnymi postaciami były wieloryby i delfiny, które są przepięknymi zwierzętami i myślę, że jedno co mogę zachować dla siebie po przeczytaniu tej książki, to to, żeby być bardziej eko, by nasze oceany jak najdłużej służyły wodnym stworzeniom.
Oh, Moyes rozczarowałaś mnie.

Mam wrażenie, że "Zanim się się pojawiłeś" tej autorki była jedyną, udaną książką. Srebrna przystań jest taaaka nudna. Oceniam ją wyjątkowo nisko, bo jak patrzę na to z perspektywy paru dni, to szkoda było mojego czasu, żeby się nad nią umartwiać. Przebrnęłam przez nią, ale naprawdę nie było łatwo. Wszystko zagmatwane na pięć milionów sposobów, oderwane od rzeczywistości,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie miałam wcześniej styczności z tą autorką, dlatego, gdy zobaczyłam nowo wydaną przez nią książkę, stwierdziłam, że to właśnie jest ten czas, aby pójść śladami pióra Camilli Lackberg.
Złota klatka - jak na mój gust - nie jest thrillerem psychologicznym. Nie trzyma w napięciu, choć zakończenie jest zaskakujące. Określenie, które w tym momencie przychodzi mi do głowy, to: brudna, obdarta z wszelkich złudzeń. Pokazuje świat, ludzi bogatych, krąg śmietanki towarzyskiej posiadającej olbrzymie sumy na kontach, mężczyzn, bez żadnego upiększającego filtra. I to, jak w tym wszystkim giną ludzkie uczucia takie jak: miłość, wrażliwość na drugiego człowieka, współczucie. Niewiarygodne co pieniądz może zrobić z ludźmi, jak ich zniszczyć.
Jedynie główna bohaterka, Faye, w obliczu tego, że w pewnym momencie traci wszystko nagle się przebudza, przebija złotą bańkę (czy klatkę), spada na samo dno i dostrzega jak do tej pory żyła. A potem zaczyna od nowa. Kobiety mają to do siebie, że potrafią się w ciągu życia wielokrotnie odrodzić, jak feniks z popiołów, bo mają w sobie tak ogromną siłę wewnętrzną. Myślę, że nie jedna z kobiet, które czytała tę książkę, miała w swoim życiu momenty załamania, kiedy ilość problemów ciążących na jej barkach wręcz przygniatała ją do ziemi. Ale zawsze się podnosimy, co, kobietki?
Przeczytałam ją w dosłownie dwa dni podczas urlopu i teraz cierpliwie czekam na kolejne części.

Nie miałam wcześniej styczności z tą autorką, dlatego, gdy zobaczyłam nowo wydaną przez nią książkę, stwierdziłam, że to właśnie jest ten czas, aby pójść śladami pióra Camilli Lackberg.
Złota klatka - jak na mój gust - nie jest thrillerem psychologicznym. Nie trzyma w napięciu, choć zakończenie jest zaskakujące. Określenie, które w tym momencie przychodzi mi do głowy, to:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo lubię książki dotyczące czasów, które już dawno za nami, ale niestety ta prawie zanudziła mnie na śmierć. Dziwię się, że jeszcze ktoś ma chęć i odwagę pisania historii o dawnych zabobonach, przekonaniach, czarach, kiedy dzisiejszy świat pędzi z zawrotną prędkością ku nowemu, lepszemu. Na pierwszy rzut oka nie byłoby w tym nic złego, jednak musiałoby być to ciekawe. A niestety ta lektura taka nie była. Jestem bardzo rozczarowana jej fabułą i prawdę mówiąc towarzyszyła mi podczas przejażdżek autobusami miejskimi - i dobrze, bo nic w niej się nie działo, a główny wątek, po jego rozwiązaniu, okazał się fiaskiem. Trochę zahacza o dawne wierzenia, trochę o partyzantkę, trochę o to jak łatwowierni i potworni potrafią być ludzie - trochę, to wszystko.

Bardzo lubię książki dotyczące czasów, które już dawno za nami, ale niestety ta prawie zanudziła mnie na śmierć. Dziwię się, że jeszcze ktoś ma chęć i odwagę pisania historii o dawnych zabobonach, przekonaniach, czarach, kiedy dzisiejszy świat pędzi z zawrotną prędkością ku nowemu, lepszemu. Na pierwszy rzut oka nie byłoby w tym nic złego, jednak musiałoby być to ciekawe. A...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za każdym razem, gdy wchodziłam w zakładkę "Top 100" dziwiłam się, jak długo ta książka utrzymuje się na pierwszym miejscu. Kupując ją i biorąc do ręki nie mogłam się doczekać, żeby tylko zatopić się w wyrazach. Ale niestety, moje oczekiwania przerosły treść.
Być może osoby, które lubują się w takiego typu "sztuce" pisania będą zachwyceni tą książką. Dla mnie... to stek przekleństw i wulgaryzmów, mało wciągająca historia i nudne monologi. Zastanawiam się co jeszcze mogłabym napisać, ale szczerze mówiąc, mało przychodzi mi do głowy. Nie jest to ani trzymający w napięciu kryminał, ani historia miłosna, ani wzruszająca opowieść zagubionego człowieka. Dobrze, może w jakimś stopniu pokazuje realia tej "drugiej" rzeczywistości, brudy świata podziemnego, gdzie rządzą dealerzy narkotyków i źli ludzie. Jednak ani moje życie, ani moja wyobraźnia i moje zamiłowania książkowe nie mają z tym nic wspólnego.
Fani tej książki - wybaczcie, nie wiem co Wam się w niej podobało.

Za każdym razem, gdy wchodziłam w zakładkę "Top 100" dziwiłam się, jak długo ta książka utrzymuje się na pierwszym miejscu. Kupując ją i biorąc do ręki nie mogłam się doczekać, żeby tylko zatopić się w wyrazach. Ale niestety, moje oczekiwania przerosły treść.
Być może osoby, które lubują się w takiego typu "sztuce" pisania będą zachwyceni tą książką. Dla mnie... to stek...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jeść zdrowiej. Warzywa i owoce Daria Ładocha, Paweł Małecki, Karol Okrasa, Kinga Paruzel
Ocena 6,0
Jeść zdrowiej.... Daria Ładocha, Pawe...

Na półkach: ,

Nie interesuję się książkami kulinarnymi - ta wpadła w moje ręce zupełnie przypadkowo. Nie wiem czemu w opiniach niektórzy wieszają na niej psy. Moim zdaniem jej wielką zaletą jest to, że nie ma dużo zbędnej, nudzącej czytelnika treści. Owoce, warzywa, czy nawet powody, dla których te składniki są tak ważne w dzisiejszych czasach, są opisane w sposób jasny i klarowny, cała wiedza jest ujęta w pigułce i czytający nie zasypia podczas zaznajamiania się z właściwościami batatów. W dodatku jest naprawdę pięknie wydana, podczas oglądania zdjęć, miałam ogromną chęć przenieść się do sadu pachnącego jabłkami lub do ogrodu, gdzie rosną wszystkie skarby lata.
Co do przepisów, są ciekawe, ale jestem już tak przyzwyczajona do tych znajdujących się w Internecie, gdzie mam opinie, różne komentarze do poszczególnych dań i dodatkowe wskazówki, że chyba nie do końca umiem korzystać z książek kucharskich.
Książka jest zdecydowanie dla osób, które zaczynają się orientować w świecie zdrowego odżywiania, diety, gotowania. Myślę, że do zdobycia bardziej kompetentnej trzeba poszukać czegoś więcej.

Nie interesuję się książkami kulinarnymi - ta wpadła w moje ręce zupełnie przypadkowo. Nie wiem czemu w opiniach niektórzy wieszają na niej psy. Moim zdaniem jej wielką zaletą jest to, że nie ma dużo zbędnej, nudzącej czytelnika treści. Owoce, warzywa, czy nawet powody, dla których te składniki są tak ważne w dzisiejszych czasach, są opisane w sposób jasny i klarowny, cała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

My, ludzie, którzy nie przeżyliśmy wydarzeń z tamtych lat nie mamy prawa oceniać życia i decyzji tych, którzy to piekło przeżyli.
Lale należał do ludzi, którym można powiedzieć, że się "udało". Zrządzenie losu sprawiło, że dostał takie zajęcie w obozie, które pozwoliło mu uniknąć ciężkiej pracy, skrajnie wykańczającego głodu, czy dzielenia pryczy z kilkorgiem innych ludzi. Nie uważam, że jego brak sprzeciwu wobec wykonywanej przez niego pracy, był oznaką współpracy z Niemcami. On po prostu próbował przeżyć, a gdyby tylko się zbuntował, zastąpiono by go innym człowiekiem i nigdy nie mielibyśmy okazji wysłuchać jego historii. Pomógł wielu ludziom, a wykazanie się choć odrobiną człowieczeństwa w tamtym miejscu, było ogromną odwagą.
Myślę, że lektura ta jest napisana bardzo, mimo wszystko, łagodnym językiem. Obozy koncentracyjne były o wiele gorsze, działy się tam rzeczy, o których nie zostało wspomniane w tej książce. Ale jeśli chcielibyśmy się dowiedzieć trochę nieco więcej prawdy, trzeba by było sięgnąć po książki nieco bardziej historyczne. A ta miała być właśnie taka. Opowieść o człowieku, który przeżył i który nie stracił nadziei.

My, ludzie, którzy nie przeżyliśmy wydarzeń z tamtych lat nie mamy prawa oceniać życia i decyzji tych, którzy to piekło przeżyli.
Lale należał do ludzi, którym można powiedzieć, że się "udało". Zrządzenie losu sprawiło, że dostał takie zajęcie w obozie, które pozwoliło mu uniknąć ciężkiej pracy, skrajnie wykańczającego głodu, czy dzielenia pryczy z kilkorgiem innych ludzi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jest to jedna z wielu wojennych, miłosnych historii. Jednak kartka za kartą, czytelnik zaczyna przeżywać wydarzenia z tamtych dni wraz z Anastazją i Pilotem. Zaczyna dostrzegać upór i miłość do ojczyzny, które kierowały Żołnierzami Wyklętymi w drodze po Wolną Polskę. Za każdym razem, gdy w moje dłonie trafia książka o takiej tematyce, a przewinęło się ich przez nie bardzo wiele, wraz z rozwojem wydarzeń zaczynam wierzyć, że zarówno działania Żołnierzy AK, a później Żołnierzy Wyklętych się powiodą, że się im uda wygrać każdą bitwę i rzucić swych oprawców na kolana. Niestety, zakończenie zawsze mnie przytłacza i wywołuje smutek. Tak wielu poległo, tak wielu oddało swoje życie, a Polskę i tak w swoich łapskach mieli najpierw Niemcy, a potem Rosjanie. Ale zaraz po takich przemyśleniach w mojej głowie zapala się mała, żółta żaróweczka: przecież oni zwyciężyli. Przecież wywalczyli Wolność. Przecież się udało! I choć może nie odbyło się to w czasie Powstania Warszawskiego, czy każdej powojennej bitwy stoczonej w lasach, może trzeba było na nią czekać ponad czterdzieści lat, ale się udało.
Chyba nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, co oni wtedy przeżywali. Ile bólu i cierpienia musieli znieść. Możemy jedynie zaczytywać się w ich wspomnieniach i w głowie powtarzać: Chwała Bohaterom.

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jest to jedna z wielu wojennych, miłosnych historii. Jednak kartka za kartą, czytelnik zaczyna przeżywać wydarzenia z tamtych dni wraz z Anastazją i Pilotem. Zaczyna dostrzegać upór i miłość do ojczyzny, które kierowały Żołnierzami Wyklętymi w drodze po Wolną Polskę. Za każdym razem, gdy w moje dłonie trafia książka o takiej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Instrukcja obsługi toksycznych ludzi Suzan Giżyńska, Katarzyna Miller
Ocena 5,3
Instrukcja obs... Suzan Giżyńska, Kat...

Na półkach:

Dobrze, że dostałam tę książkę w prezencie, bo w przeciwnym razie żałowałabym każdej wydanej na nią złotówki. Jestem zniesmaczona po jej przeczytaniu i każdej osobie stabilnie stąpającej po ziemi i mającej nieco oleju w głowie, ją odradzam.
Autorki, pseudofilozofki, próbują udowodnić, że na każdy nasz problem najlepszym sposobem jest terapia. Że warto rozmawiać z terapeutą o swoich problemach i je rozwiązywać. Szkoda tylko, że doradzając komuś w sprawach rodzinnych, sercowych, wspomniane wcześniej panie mówią już coś innego, że trzeba być gwałtownym, zuchwałym. Twój mąż cię nie docenia? Zdradź go przy pierwszej lepszej okazji z innym! Masz chorą matkę? Wyślij ją do domu starców, przecież to nie jest normalne, żeby w dzisiejszych czasach zajmować się starzejącym rodzicem! Masz przyjaciółkę, która ma rozpieszczone dzieci? Zerwij z nią kontakt!
Tutaj rodzi się we mnie głośny sprzeciw. A gdzie rozmowa? A gdzie kompromis? A gdzie współpraca z drugim człowiekiem? Czy XXI wiek, to czas kiedy ludzie są dla siebie zawistnymi potworami? Już nie ma miejsca na pojednanie, na porozumienie? Mamy jedynie palić za sobą mosty?
A już najbardziej zdenerwowało mnie namiętnie używanie przez autorki określenia "polska kobieta". A skąd one wiedzą jaka jest dzisiejsza Polka? Czemu przypisują jej najgorsze cechy?
Rozumiem, czym są wyzwolone kobiety, ale te panie nie powinny wydawać książek. Nie powinny się udzielać jeżeli chodzi o relacje międzyludzkie. Jak można promować hasła: "człowiek człowiekowi wilkiem", ukrytymi między wersami?
Bądźmy dla siebie ludźmi, serdecznymi. Wybaczajmy, przepraszajmy, szukajmy kompromisów. Nie uważajmy, że nie ma ludzi nie zastąpionych (mąż, żona, dzieci). Próbujmy rozwiązywać swoje problemy, nie popadajmy w paranoję.
I nie czytajmy takich poradników.

Dobrze, że dostałam tę książkę w prezencie, bo w przeciwnym razie żałowałabym każdej wydanej na nią złotówki. Jestem zniesmaczona po jej przeczytaniu i każdej osobie stabilnie stąpającej po ziemi i mającej nieco oleju w głowie, ją odradzam.
Autorki, pseudofilozofki, próbują udowodnić, że na każdy nasz problem najlepszym sposobem jest terapia. Że warto rozmawiać z terapeutą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje całe jestestwo nie zgadza się z zakończeniem tej książki, nie mogę się pogodzić z tym jaką decyzję podjął jeden z bohaterów. I znajdzie się wielu, którzy pomyślą, że jestem okrutna i bezwzględna, ale dla mnie dar życia, jest największym darem i pozbawiać się go nie wolno.
Rozmyślając nad samą treścią, oprócz oburzenia, które zrodziło się gdzieś głęboko we mnie, dostrzegłam jedną rzecz, która niesamowicie spodobała mi się w tej lekturze. Autorka bardzo dobrze zahaczyła temat o tym, że życie jest po to, aby poznawać. Nie należy się zamykać w swoim małym świecie i przekonywać siebie na siłę, że to wystarczy. Moyes pokazała, że świat i my, ludzie, jesteśmy na tyle piękni, że warto każdego dnia poznawać każdy aspekt tego, co nas otacza i tego, co w nas jest. Trzeba każdego dnia się rozwijać poznawać, uczyć, popełniać błędy i próbować je naprawiać. Takie życie ma sens. Nigdy nie spocząć na laurach, nigdy nie dać za wygraną, nie popadać w stagnację. Mogłabym podziękować osobiście autorce za to, że jej książka była jak pomocna dłoń, która pchnęła mnie do przeżywania każdego dnia, jeszcze mocniej, bardziej.
Każdego, kto również chciałby to poczuć, zachęcam, do sięgnięcia po tę książkę.

Moje całe jestestwo nie zgadza się z zakończeniem tej książki, nie mogę się pogodzić z tym jaką decyzję podjął jeden z bohaterów. I znajdzie się wielu, którzy pomyślą, że jestem okrutna i bezwzględna, ale dla mnie dar życia, jest największym darem i pozbawiać się go nie wolno.
Rozmyślając nad samą treścią, oprócz oburzenia, które zrodziło się gdzieś głęboko we mnie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to pierwsza książka tego autora, którą przeczytałam. Dostałam ją w prezencie i myślę, że dobrze się stało, bo pewnie samej trudno byłoby mi po nią sięgnąć, gdyż przekonałam się, iż polscy autorzy nie są mistrzami w tym gatunku literatury. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Remigiusz Mróz naprawdę zna się na rzeczy.
"Nieodnaleziona" porusza wiele istotnych problemów, nie tylko zaginięcia jednej z postaci, ale sytuacji, które mają miejsce w życiu codziennym: niemożliwość odnalezienia się w świecie po stracie bliskiej osoby, przemoc wobec kogoś, kogo się kocha i wiele, wiele innych. Czasami serce człowieka może okazać się drogowskazem, który zamiast prowadzić w odpowiednim kierunku, sprawia, że cofamy się do tyłu - tak się dzieje w przypadku głównego bohatera. No i te zwroty akcji, zupełnie nieoczekiwane, jestem pod dużym wrażeniem i chętnę sięgnę po kolejną lekturę spod pióra tego autora.

Jest to pierwsza książka tego autora, którą przeczytałam. Dostałam ją w prezencie i myślę, że dobrze się stało, bo pewnie samej trudno byłoby mi po nią sięgnąć, gdyż przekonałam się, iż polscy autorzy nie są mistrzami w tym gatunku literatury. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Remigiusz Mróz naprawdę zna się na rzeczy.
"Nieodnaleziona" porusza wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dostałam tę książkę w prezencie, z racji tego, że bardzo fascynują mnie wspomnienia z czasów II Wojny Światowej, dotyczące Polskiego Państwa Podziemnego. Niestety, z przykrością stwierdzam, że ostatnio zrobiła się moda na tego typu lektury i wykorzystują to zarówno autorzy, jak i wydawnictwa. Wnioskuję to po tym, że w tej książce znajdują się historie ludzi, którzy nie brali udziału (ani również nikt z ich rodziny) w konspiracji, w Powstaniu Warszawskim. Zamiast pisać w tytule "Wspomnienia konspiracyjne", aby być szczerym w stosunku do czytelników, powinno być napisane "Wspomnienia ludności cywilnej". Choć autorka spotkała się z paroma osobami, które rzeczywiście były powiązane z AK, to niestety, czuję się zawiedziona, że jest ich mało. Nie umniejszam oczywiście znaczenia wspomnień osób, które po prostu wojnę przeżyły, ale sięgając po taką książkę, wydaje mi się, że czytelnik chce się dowiedzieć więcej o działalności konspiracyjnej. Gdyby chciał wiedzieć jak wyglądało życie ludzi w nią nie zaangażowanych, to mógłby kupić inną książkę. Wydaje mi się, że wyszukiwanie na siłę osób, które chciałyby opowiedzieć o swoim życiu z tamtego okresu, jest trochę nie w porządku. A przynajmniej powinno być okraszone innym tytułem lub wzmianką o tym, żeby czytelnik wiedział, co kupuje.

Dostałam tę książkę w prezencie, z racji tego, że bardzo fascynują mnie wspomnienia z czasów II Wojny Światowej, dotyczące Polskiego Państwa Podziemnego. Niestety, z przykrością stwierdzam, że ostatnio zrobiła się moda na tego typu lektury i wykorzystują to zarówno autorzy, jak i wydawnictwa. Wnioskuję to po tym, że w tej książce znajdują się historie ludzi, którzy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ach! Co to była za książka! Szkoda tylko, że odkryłam ją tak późno. Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział: przeczytaj "Cień wiatru"! No pytam się, dlaczego?
Jest to książka o wielbicielach książek, czyli o nas. Język, którym została napisana po prostu jest miodem na moje oczy, wiem, że z pewnością jest to ogromna zasługa tłumacza, dlatego składam przed nim niskie ukłony. Gdy już czytelnik uzależni się od tegoż wspaniałego języka, opisów, dialogów i porównań Fermina, dzięki którym mój śmiech unosił się znad stron lektury, nagle zdaje sobie sprawę, że jego dusza i ciało zostało wciągnięte w całą fabułę. Ja czułam, jakbym tam była, jakbym widziała tę mroczną twarz, którą spotkał główny bohater. Chłód który spotkał Daniela i Beę w łazience, dosięgnął także i mnie. Ta książka pozwoliła mi przeżyć radość, strach i nieustannie trzymała mnie w napięciu, "co się teraz wydarzy?". Jest w niej tak wiele myśli, które zasługują na dłuższe rozważanie, że nie wiem, czy to, że raz ją przeczytałam mi wystarczy. Byłam w Barcelonie dwa lata temu, a odkąd przeczytałam "Cień wiatru" chcę tam wrócić i odnaleźć te wszystkie miejsca. Póki co zamykam oczy i tam jestem.
Bardzo się staram, żeby to, co napiszę, dla osiołków, które tak jak ja, jeszcze nie czytali tej książki, nie zdradziło, co tam się dzieje. Dlatego dodam tylko na koniec: nie mogę przestać myśleć, o historii, która się w niej wydarzyła, o jej bohaterach i o Barcelonie. Czyżbym podała definicję uzależnienia? Uwielbiam chwile, gdy znajduję książki, które odmieniają jakiś milimetr mojego życia.

Ach! Co to była za książka! Szkoda tylko, że odkryłam ją tak późno. Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział: przeczytaj "Cień wiatru"! No pytam się, dlaczego?
Jest to książka o wielbicielach książek, czyli o nas. Język, którym została napisana po prostu jest miodem na moje oczy, wiem, że z pewnością jest to ogromna zasługa tłumacza, dlatego składam przed nim niskie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę dawałam szansę tej książce, po tym jak przeczytałam pierwszą część. Mówiłam sobie "dobrze, jeszcze raz spróbuję", ale teraz uświadomiłam sobie, że dawno nie miałam takiego poczucia zmarnowanego czasu jak przy tej lekturze. Choć była ona lepsza od swojej poprzedniczki, to nie czuję tego "czegoś", co następuje po rozwiązanej zagadce. Za dużo opisów, za dużo treści, za dużo osób, już na końcu się sama gubiłam i niestety, nie do końca dobrze zrozumiałam zakończenie, za bardzo to wszystko zagmatwane. Jedyny ciekawy moment, który nastąpił, to pod sam koniec książki, dosłownie trzy ostatnie linijki. Poza tym... no niestety, jest to moje pożegnanie z tą autorką. Trzymałam mocno kciuki za rodaczkę, ale jeszcze daleko jej do autorów najlepszych kryminałów.

Naprawdę dawałam szansę tej książce, po tym jak przeczytałam pierwszą część. Mówiłam sobie "dobrze, jeszcze raz spróbuję", ale teraz uświadomiłam sobie, że dawno nie miałam takiego poczucia zmarnowanego czasu jak przy tej lekturze. Choć była ona lepsza od swojej poprzedniczki, to nie czuję tego "czegoś", co następuje po rozwiązanej zagadce. Za dużo opisów, za dużo treści,...

więcej Pokaż mimo to