-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2024-02-04
2018-09-06
2018-04-20
"Droga dziewiątego" to trzeci tom serii "Dziedzictwa Planety Lorien" Pittacusa Lore. Powolutku, ale czytam dalej. Kto wie może za jakieś 20 lat dokończę;)
Pomiędzy pierwszymi dwoma tomami miałam sporą przerwę, zanim zabrałam się za trzeci też trochę minęło. Do sci-fiction nie mam szczególnie dużo sympatii. Tę serię lubię, choć wolałabym raczej oglądać kolejne części na ekranie.
Ale nagrano tylko jedynkę, więc jeśli chcę wiedzieć jak to się potoczy muszę czytać(choć zdaje się, że nadal nie wydano wszystkich tomów po polsku).
"Droga dziewiątego" posiada te same wady i zalety, co poprzednie tomy. Jest tu stanowczo za dużo akcji. I to akcji "skoczył, kopnął, coś wybuchło" i jeśli co dwa zdania coś nie wybuchnie, to autor musi w kolejnych zdaniach zarządzić kilka nadprogramowych wybuchów.
I to dlatego czytam tak wolno, bo ja w takich wątkach zaczynam zasypiać, a później i tak nie wiem co właściwie się działo.
Drugą kwestią jest tu John/Cztery. Bohater ten jest jednym z najgłupszych pierwszoplanowych bohaterów z jakimi miałam do czynienia. To co wyprawiał w trzech przeczytanych przeze mnie tomach przechodzi moje wyobrażenia o możliwym poziomie głupoty.
Pozostali bohaterowie jednak za niego nadrabiają i tuszują, co głupsze akcje Johna.
Lorianie i Ziemanie tworzą w "Dziedzictwach(...)" całkiem fajną grupę, która ma szansę zostać jedną z moich ulubionych.
Ten tom przynosi w końcu to, na co każdy czytelnik czekał od pierwszego tomu - spotkanie prawie wszystkich w komplecie i starcie z głównym wrogiem. Nie przebiegło to wprawdzie dość sensownie, ale było fajnie.
Może będę dalej czytać...
Polecam
"Droga dziewiątego" to trzeci tom serii "Dziedzictwa Planety Lorien" Pittacusa Lore. Powolutku, ale czytam dalej. Kto wie może za jakieś 20 lat dokończę;)
Pomiędzy pierwszymi dwoma tomami miałam sporą przerwę, zanim zabrałam się za trzeci też trochę minęło. Do sci-fiction nie mam szczególnie dużo sympatii. Tę serię lubię, choć wolałabym raczej oglądać kolejne części na...
2018-04-09
Neal Shusterman pisze inaczej. Może i jego powieści są skierowane głównie do młodzieży, może i opowiadają o wyimaginowanej przyszłości, którą próbują zmienić nastolatki, ale nie zmienia to faktu, że te historie są o wiele dojrzalsze od innych.
"Kosiarze" prezentują przyszłość idealną. Świat stał się doskonały. Nie ma biedy, głodu, bezrobocia, chorób i śmierci. Nie ma też sensu staranie się o cokolwiek. Władzę otrzymała cyber-chmura, która wcale nie stara się unicestwić wszystkiego co żyje(tak dla odmiany), ale dba o to by każdy miał, to czego potrzebuje.
Ale nie wszystko może być idealne.
A więc są i oni - Kosiarze, sędziowie, ci którzy decydują kto ma umrzeć i kiedy.
No bo wiadomo, światu grozi przeludnienie, kosmos nie nadaje się do kolonizacji, więc trzeba jakoś redukować liczbę ludności. To, że można by się na przykład przestać rozmnażać, nie przyszło jakoś nikomu do głowy. Wiecie co jest ciekawe? To, że czytając tę książkę nie miałam wątpliwości, że ludziom mogłoby to naprawdę przyjść do głowy - po co ograniczać ilość dzieci, lepiej powołać do życia organizację, której członkowie będą chodzić po ulicach i zabijać zgodnie z prawem przypadkowych ludzi. I nie pozostawić żadnego ograniczenia, które by mogło ich powstrzymać. Dlaczego? Bo tak jest fajnie.
Abercrombie stworzył wymyślony przez siebie świat perfekcyjnie. Od A do Z. To chyba podoba mi się w tej książce i "Podzielonych" najbardziej. Nie ma tu miejsc na błędy lub brak logiki.
A no tak, fabuła. Zapomniałabym. Wyszło mi dzisiaj od końca.
Citra i Rowan zostali wybrani na praktykantów przez sędziego Faradaya. Żadne z nastolatków nie wykazuje do tej profesji zapału, ale jest to właśnie pierwszy warunek do zostania Kosiarzem.
W tej historii nic nie jest takie, jak się wydaje. Akcja potrafi się zmieniać zupełnie poza wszelkimi schematami. I co najważniejsze Abercrombie nie ma w zwyczaju spełniać oczekiwań czytelników(poza tymi, że jego książki są świetne). To czego się oczekuje, zwykle nie następuje.
Moim ulubionym elementem powieści są w tym wypadku świetnie wykreowani bohaterowie, którzy zmieniają się i dojrzewają w trakcie historii. Tak naprawdę, to jaką drogę obiorą, kim się okażą i do czego są zdolni, to przez całą powieść wielka zagadka.
Jednak pomijając wszystko, co powiedziałam powyżej, to co wyróżnia książki Abercrombiego to, to co robi ze zmianami świata. Wiadomo, że young adult to powieści, w których wszystko się zmienia. Młodzi chcą zmienić niesprawiedliwy system, zorganizować rewolucję. I to zwykle dzieje się tak szybko, że nie da się nadążyć.
Ale nie u Abercrombiego. W "Kosiarzach"("Podzielonych" również) nie ma zmian o 180 stopni. Nie ma nagłych i wielkich czynów, nie ma przewrotów. Autor lekko zmienia kierunek, lekko przepycha wagonik na nowe tory. Ta historia jest po prostu subtelna(pomijając fakt, że krew płynie jak rzeka, a akcja pędzi na łeb na szyję) i nie mogłam, nie być nią oczarowana(choć bardziej pasuje przerażona).
Czekam na ciąg dalszy
i POLECAM
Tę książkę naprawdę warto przeczytać.
Neal Shusterman pisze inaczej. Może i jego powieści są skierowane głównie do młodzieży, może i opowiadają o wyimaginowanej przyszłości, którą próbują zmienić nastolatki, ale nie zmienia to faktu, że te historie są o wiele dojrzalsze od innych.
"Kosiarze" prezentują przyszłość idealną. Świat stał się doskonały. Nie ma biedy, głodu, bezrobocia, chorób i śmierci. Nie ma też...
2018-01-07
"Dziesięć tysięcy słońc nad tobą" to drugi tom serii(trylogii?) Claudii Gray "Firebird" o podróżach między wymiarowych.
Autorka nie ma zwyczaju owijać w bawełnę. Tom II, podobnie jak I, rozpoczyna się w pełni akcji i dopiero z czasem zapoznajemy się z wydarzeniami, które nastąpiły pomiędzy książkami i doprowadziły do zastanej na pierwszej stronie sytuacji.
Dodatkowo tom II kończy się również w dość pasjonującym momencie.
Marquerite wybiera się w kolejną podróż do innego wymiaru. Trafia w sam środek średniowiecza i dowiaduje się o czymś, wywróci jej życie do góry nogami. Teraz kolejne przeskoki to nie pościg, ale walka o życie ukochanego Paula. W podróży towarzyszy jej ponownie Theo, ale ich relacje nie są już tak proste jak dawniej.
Córka pary genialnych naukowców wchodzi coraz głębiej w knowania Triad Corporation, czy będzie wstanie powstrzymać plany Conleya?
Claudia Gray posiada niezwykle lekkie pióro, dzięki czemu przy jej powieściach nie można się nudzić. Serię "Firebird" polubiłam z miejsca i nie mogłam się oderwać od lektury. Okropne są tu tylko potworne tytuły poszczególnych tomów - zbyt długie i trudne do zapamiętania, a co gorsza ckliwe. Z powodu tytułu, można oczekiwać romansidła(no trochę go jest) zamiast fajnej przygodówki z mnóstwem naukowego gadania.
Najfajniejszym elementem tej powieści są jednak ciekawi i wzbudzający sympatię bohaterowie. Mimo tradycyjnego trójkąta miłosnego, autorce udało się stworzyć sytuację, w której czytelnicy nie będą koncentrowali się jedynie na tym, czy bohaterka będzie z Panem A czy z Panem B. Bo możliwości jest nieskończenie wiele, a Marquerita zobaczy bardzo wiele wersji samej siebie i swoich najbliższych i przy okazji różne wybory, które mogłaby podjąć.
Cząstki bohaterów istnieją w różnych Wszechświatach, ale mimo to są to osoby indywidualne i wiele je różni.
Jeśli miałabym powiedzieć czy tom II jest lepszy czy gorszy od poprzednika, to powiedziałabym, że ani jedno ani drugie. Pierwszy tom miał w sobie pewną energię, towarzyszącą poznawaniu nowych bohaterów i świata wykreowanego przez pisarkę. Za to drugi to pełna infiltracja. Kiedy czytelnik poznał już reguły, zaczyna się jazda bez trzymanki i wszystko zaczynana nabierać nowego znaczenia. Claudia Gray nie odkryła jeszcze wszystkich kart.
Polecam
"Dziesięć tysięcy słońc nad tobą" to drugi tom serii(trylogii?) Claudii Gray "Firebird" o podróżach między wymiarowych.
Autorka nie ma zwyczaju owijać w bawełnę. Tom II, podobnie jak I, rozpoczyna się w pełni akcji i dopiero z czasem zapoznajemy się z wydarzeniami, które nastąpiły pomiędzy książkami i doprowadziły do zastanej na pierwszej stronie sytuacji.
Dodatkowo tom II...
2018-01-08
"Dotyk" to pierwszy tom serii "Denazen" Jus Accardo.
Szczerze? Opisać jak głupia jest bohaterka tej książki, jak irracjonalna, wtórna i przewidywalna jest jej fabuła, jest równie trudno, jak opisać jak złym i beznadziejnym filmem jest "The Room" Tommy'ego Wisseou.
I dlatego sobie nie darowałam i książkę przeczytałam, bo pierwsze strony mnie powaliły na kolana(filmu też sobie nie darowałam i dlatego przy tej książce wspomnieć o nim musiałam).
Deznee Cross wracając po pijaku z nocnej imprezy, po tym jak zjechała na deskorolce z dachu, spotyka w środku lasu chłopaka ściganego przez bandę krwiożerczych mimów.
Właściwie to ów młodzieniec stacza się zakrwawiony z górki wprost pod jej nogi i kradnie jej buty.
Jako że bohaterka jest pijana oraz z natury głupia i nieostrożna, to postanawia zabrać go do domu. Wcale nie dlatego, że ma dobre serce i chce mu pomóc, czy coś w tym guście.
Po prostu ma dość absorbujące i wymagające kreatywności hobby: doprowadzanie ojca do wściekłości, szukanie mocnych wrażeń oraz pakowanie się w kłopoty(dwa ostatnie są głównie wspomagaczami dla pierwszego).
Rzecz jasna wszystko się szybko komplikuje. Wiecie - kiedy ktoś zabija dotykiem, to bywa skomplikowanie, kiedy ściga kogoś wszechobecna, tajemnicza i mordercza organizacja, to sprawy czasem się komplikują, kiedy chce się wkurzyć ojca, sprowadzając do domu obcego, półnagiego faceta, to sprawy z pewnością się skomplikują.
A więc "Dotyk" to kolejna książka z cyklu zabijania dotykiem i innych odmian X-meńskich mocy. Tyle, że bije wszystkie inne na głowę, w tym jak nieporadnie jest napisana.
A ja miałam taki fajny ubaw przy jej czytaniu, że wypożyczyłam pozostałe dwa tomy i radośnie zabrałam się za ich czytanie(choć nie jestem pewna czy rzeczywiście zdzierżę).
Choć muszę przyznać, że postać Kale'a ma całkiem niezły potencjał i podobnie jest z dwoma innymi bohaterami.
Książka została mi polecona, ale ja nie podzielam entuzjazmu osoby, która się nią tak zachwycała(już patrząc na okładkę wiedziałam, że będzie głupia)
i jej nie polecam...
"Dotyk" to pierwszy tom serii "Denazen" Jus Accardo.
Szczerze? Opisać jak głupia jest bohaterka tej książki, jak irracjonalna, wtórna i przewidywalna jest jej fabuła, jest równie trudno, jak opisać jak złym i beznadziejnym filmem jest "The Room" Tommy'ego Wisseou.
I dlatego sobie nie darowałam i książkę przeczytałam, bo pierwsze strony mnie powaliły na kolana(filmu też...
2016-07-08
Nazwali statek kosmiczny "Ikar" i jeszcze byli niezwykle zdumieni, kiedy spadł i się rozbił.
Przypomina Wam to coś? Mnie zdecydowanie.
Rzadko tykam bestsellery, jeszcze rzadziej romanse, a o ilości pozycji czytelniczych science-fiction w mojej biblioteczce, to nawet nie ma po co wspominać. "Titanic" również nie jest szczególnie wysoko na liście moich ulubionych filmów.
Czemu chwyciłam zatem za najnowszy bestseller, łączący w sobie romans dwojga rozbitków, nieznaną, bezludną planetę, podróże między wymiarami i jakieś tam kosmiczne stwory, w dodatku bezapelacyjnie nawiązujący do słynnego "Titanica"?
A jakoś tak, byłam ciekawa.
Nadarzyła się okazja w szkole(zostałam czytelnikiem roku:)) i dostałam książkę, taką jaką sobie zażyczyłam.
Nie żałuję wyboru.
Historia Tarvera i Lilac całkowicie mnie wciągnęła. Wbrew moim dość sporym obawom nie jest to 100% romans z wątkiem Romea i Julii. Nie ma też walk na miecze świetlne i kosmicznych pościgów. Nie zanotowałam również mdłych i irytujących głównych bohaterów.
Jest za to olbrzymia galaktyka, zarządzana przez prezydenta, rząd i wielkie korporacje. Statki zamiast między kontynentami, podróżują pomiędzy planetami i zamiast prądów morskich i wiatrów, używają hiperprzestrzeni.
Wszystko się ładnie układa, wszystko jest zrozumiałe. Bez nie potrzebnych tłumaczeń i komplikacji, mających teoretycznie być ciekawymi, a zamiast tego zaśmiecającymi powieść i serwującymi irytujące opisy. Nie lubię nadprogramowych opisów.
Świat przedstawiony jest zrozumiały i wystarczy.
Czas na to, co jet naprawdę ważne. Historię, którą chcą opowiedzieć nam autorki.
Statek "Ikar" jest największym, który podróżuje po wszystkich galaktykach i właśnie udał się w swój pierwszy rejs. Na jego pokładzie znajduje się 50 000 ludzi, a wśród nich są przedstawiciele najróżniejszych klas, wojsko i arystokracja, biedota i bogacze.
Tarver jest wywodzącym się z niższych klas społecznych wojskowym, nowo mianowanym majorem, bohaterem wojennym, który swojego bohaterstwa coraz bardziej żałuje, bo media spokoju mu nie dają.
Lilac to przedstawicielka arystokracji, tej najlepiej sytuowanej. Właściwie na pokładzie nie ma nikogo o wyższych statusie, jest przecież córką właściciela korporacji, która zbudowała ten okręt.
Ok, poznali się i rozdzielili, więcej mieli się nie widzieć. Ale los spłatał im nie małego figla. Podróż "Ikarem" mają przeżyć tylko oni, we dwoje. Teraz na bezludnej planecie będą musieli walczyć z nieprzyjaznym otoczeniem, tajemniczymi głosami, duchami i samymi sobą.
Wątek miłosny jest ładnie i ciekawie przedstawiony. Wzajemna niechęć i ciągłe konflikty są powoli zwalczane, a potem nadchodzi czas na wypróbowanie siły narodzonego uczucia i to nie raz!
Nie będę się dalej rozpisywać na temat fabuły. Można się domyślić jak mniej więcej będą toczyć się losy bohaterów, ale pisarki wiedzą jak zaskoczyć i stworzyć odpowiednie napiecie, aby czytelnik nie zasnął.
Leciutko, śpiewnie napisana powieść, którą czyta się z ogromną przyjemnością.
Polecam
Nazwali statek kosmiczny "Ikar" i jeszcze byli niezwykle zdumieni, kiedy spadł i się rozbił.
Przypomina Wam to coś? Mnie zdecydowanie.
Rzadko tykam bestsellery, jeszcze rzadziej romanse, a o ilości pozycji czytelniczych science-fiction w mojej biblioteczce, to nawet nie ma po co wspominać. "Titanic" również nie jest szczególnie wysoko na liście moich ulubionych...
2017-05-16
"Misję 100" znalazłam na półce w bibliotece, więc ją wzięłam. Oczywiście na półce bibliotecznej stoi bardzo wiele książek, ale szczerze mówiąc nie potrafię wyjaśnić czemu sięgnęłam właśnie po tą, skoro nigdy o niej nie słyszałam.
Ale wzięłam i wróciłam do domu czytać(mimo sprawdzenia jej raczej nie koniecznie pozytywnych recenzji).
Ludzie opuścili Ziemię swoją ojczystą planetę, po tym jak do szczętu ją zniszczyli. Teraz dryfują w kosmosie i zabijają się jak popadnie(to znaczy wszystko ładnie prawnie, ale jednak zabijanie, bo mają za mało jedzenia). Ponieważ statki kosmiczne zaczynają się psuć, to rządy zaczynają się zastanowić czy nie wrócić na planetę i nie sprawdzić czy się raczyła pozbierać po wojnie nuklearnej, którą sami wywołali.
Ponieważ rządzący sprawdzić osobiście nie mają tego ochoty, to na Ziemię wysyłają 100 młodocianych przestępców. I nawet im nie dają żadnych wskazówek, co do tego co mają tam robić.
Wiecie takie: wy tam pójdźcie i sprawdźcie, a my popatrzymy czy umrzecie.
Bez problemu jestem wstanie zrozumieć skąd się wzięły wspomniane powyżej w nawiasie negatywne recenzje.
"Misja 100" jest książką cienką i obdarzoną literami jak dla dzieci z podstawówki. Na swoich 264 stronach mieści zaledwie wstęp, rozpoczęcie, krótkie wprowadzenie. Kiedy w końcu ma się coś stać...
Kończy się.
Kończy się nim cokolwiek się zaczęło!
Ale fajnie!
Byłoby mi miło gdybym jednak dostała mniejsza czcionkę i więcej treści.
Pierwsza część cyklu zapoznaje nas szczegółowo z czworgiem bohaterów z których każde dostaje rozdziały podpisane swoim imieniem. Miej więcej zapoznajemy się ich przeszłością i teraźniejszością.
Mówiąc szczerze postacie naprawdę da się polubić. Nie są stworzeni na jedno kopyto, choć czasami mieszało mi się kto jest kto(jakieś takie imiona dziwne mieli, że ich nie spamiętałam). Ale w tej historii jest wszystkiego jakby za mało(głównie treści i wydarzeń).
Na podstawie cyklu powstał ponoć serial(i zaczął być emitowany jeszcze przed wydaniem książki), ale nie wiem czy jestem nim zainteresowana, nie wiem też czy będę kontynuować lekturę(i czy będę miała okazję).
Na podstawie tej pierwszej części trudno stwierdzić, czy historia jest warta zachodu.
"Misję 100" znalazłam na półce w bibliotece, więc ją wzięłam. Oczywiście na półce bibliotecznej stoi bardzo wiele książek, ale szczerze mówiąc nie potrafię wyjaśnić czemu sięgnęłam właśnie po tą, skoro nigdy o niej nie słyszałam.
Ale wzięłam i wróciłam do domu czytać(mimo sprawdzenia jej raczej nie koniecznie pozytywnych recenzji).
Ludzie opuścili Ziemię swoją ojczystą...
2017-03-12
Mój kontakt z twórczością Veronici Roth rozpoczął się od filmu i to w dodatku tak, że nie miałam nawet w planach jego oglądania. Moja przyjaciółka jednak zarekomendowała go w sposób doskonały "musisz obejrzeć, tam gra taki przystojny aktor... nie, nie pamiętam kogo grał, miał jakieś takie dziwne imię" - to chyba oczywiste, że autorka musiała dostać szansę;)
Wszyscy już chyba wiemy jak kończy się trylogia "Niezgodna"(o filmie już nie wspominam, bo brak na niego słów...), ale jak ocenić całość?
Jak dla mnie było całkiem znośnie. Pani Roth, mimo licznych przykładów grafomanii w wydaniu polskiego wydawcy jej książki(co poniektóre do dziś pojawiają się w moich koszmarach), udało się wzbudzić u mnie na tyle uznania bym wystawiła jej nawet dobrą ocenę. "Niezgodna" posiadała kilka zalet, których nie mogłam zignorować, więc nowa powieść Roth musiała otrzymać szansę(a nuż autorka zabłyśnie geniuszem? Nigdy nie wiadomo.).
"Naznaczeni śmiercią" nie trafili jednak na moją półkę dzięki nazwisku autorki(tak dobrze to nie ma). Ów zaszczyt zawdzięczają temu, że powielają mój ukochany schemat początku historii - dwoje młodych ludzi, którzy powinni być wrogami, a ich drogi się schodzą i wychodzi inaczej. Po takim początku(a jeśli taki jest, a w dodatku powieść należy do którejś z odmian fantasy, to ma bardzo wielkie szanse na zwrócenie mojej uwagi) oczekuję tylko odejścia od schematu w dalszym toku opowieści i sprawienia by mi buty spadły z nóg. O ile pierwsza część planu zwykle przebiega jak trzeba, o tyle z drugą jest zwykle dużo gorzej(a to dlatego, że zwykle kolejna część nie wychodzi, więc buty spaść nie mają jakoś jak).
W takim razie wiecie już o czym są "Naznaczeni śmiercią"(a raczej jak się zaczynają). Można dodać jeszcze, że historia ma miejsce w jakiejś tam dalekiej galaktyce(i nie, niestety nie mają tam mieczy świetlnych, a szkoda...) i bohaterowie mają super moce.
Oględnie mówiąc schemat na schemacie i naprawdę super zabawa.
Cyra i Akos(czyli ci nieszczęśni, którzy przyciągnęli mnie do tej książki) to ciekawe psychologicznie postacie. Cyra cierpi na coś w rodzaju fibromialgii(zwanej chorobą wiecznego bólu) tyle, że przy okazji może tym bólem obdarzyć każdego, kogo dotknie - prócz Akosa. Chłopak pochodzi z ludu Thuvhe(a Cyra z Shotet) i został porwany z domu i tg.(nie będę wszystkiego streszczać, bo tak się składa, że nim dojdzie do części akcji opisanej w opisie z okładki, to hu hu i jeszcze trochę). W każdym razie oboje nawet lubiłam.
Ponieważ jest to powieść fantasy i dzieje się w kosmosie, to jak wiem wiele osób przejmuje się światem przedstawionym, który ja pominę milczeniem, bo tą część historii jak zwykle wyrzucił już z głowy(nic nowego nie odnotowałam). Sporo osób wypowiadało się, że przytłoczyła ich ilość nazw, imion i innych takich tam nowości. Ja po prostu przesuwałam po nich wzrokiem i zapominałam(po co mam się męczyć?).
Fabuła - no i to jest oczywiście najważniejsza w moim odczuciu kwestia zaraz po sferze emocjonalnej bohaterów. Jak dla mnie Veronica Roth po prostu potrafi świetnie tworzyć część fabularną swoich powieści, to był właśnie ten plus, którego nie mogłam zignorować czytając "Niezgodną"(a dokładniej jej drugą i trzecią część) i tu także się całkiem dobrze spisała. Ale kosztem licznych zwrotów akcji zostały postacie drugoplanowe. Mankamentem każdej dotychczasowej książki Roth jest drugi plan, który regularnie ma spory potencjał, z którego autorka kompletnie nie korzysta.
Postacie "które nie są Tris", a tym razem Cyrą zostały ujęte w ramy, wprowadzone i pozostawione samym sobie.
Tak jest nawet z Akosem, który jest niby bohaterem pierwszego planu, ale otrzymuje o wiele mniej łask ze strony pisarki od swojej towarzyszki - mianowicie mniej rozdziałów i narrację trzecioosobową.
Bardzo nie lubię niekonsekwencji i o tą posądzam Veronicę Roth. Narracja musi mieć dla mnie określony tor, kierować się jakąś zasadą. A autorka "Naznaczonych śmiercią" niebezpiecznie bawi się tym elementem. A zchrzaniona narracja to klęska. Nie jest kompletnie źle, ale na krawędzi. Jest klimat, czuje się powieść i dobrze czyta, ale prosiłabym autorkę o systematyzację sposobu prowadzenia narracji i samej akcji(trochę chaosu nie szkodzi, ale jednak ostrożność zaradzam).
Zakończenie "Wiernej" było tematem sporych dysput, powodem spoilerów i nawet pojawiło się oburzenie niektórych czytelników. Mi autorka udowodniła dzięki temu, że potrafi prowadzić historię według własnej wizji, nie oglądając się na innych. Mam nadzieję, że będzie nadal pisała tak, jak sama widzi swoją historię i życzę jej powodzenia.
Powieść w całokształcie, podobnie jak jej starsze siostry, wyszła na plus i czekam na kontynuację.
Polecam
Mój kontakt z twórczością Veronici Roth rozpoczął się od filmu i to w dodatku tak, że nie miałam nawet w planach jego oglądania. Moja przyjaciółka jednak zarekomendowała go w sposób doskonały "musisz obejrzeć, tam gra taki przystojny aktor... nie, nie pamiętam kogo grał, miał jakieś takie dziwne imię" - to chyba oczywiste, że autorka musiała dostać szansę;)
Wszyscy już...
"Ocalona" Alexandry Bracken kompletnie do mnie nie trafiła. To moja główna opinia na jej temat.
Nie przekonała mnie bohaterka,świat w którym przebywa ani nic innego, co znalazło się w tej książce.
A przecież mogło...
Ava żyje na statku kosmicznym, a jej stopy nigdy nie dotknęły Ziemi, która jest przeklęta. Jej współpasażerowie rządzą się własnym systemem prawnym, a wszystkich innych mają bardzo głęboko... Świat swoją drogą, plemiona żyjące na statkach kosmicznych i bawiące się w kosmicznych beduinów, swoją.
Świetlana przyszłość naszego świata według wizji Alexandry Duncan.
Co się konkretnie stało z Ziemią? W sumie ciężko stwierdzić, w każdym razie jest na niej sporo wody, więc podejrzewam, że się nasze kochane lodowce rozpuściły, przynajmniej po części. Czy tak jest? Autorka nie pisze o takich bzdetach.
Umyśliła sobie, żeby nasza bohaterka przeżyła potworny dramat. Najpierw życie w patriarchalnej społeczności, gdzie normą jest wielożeństwo. Później wielką miłość, wpadkę i problemy o podłożu matrymonialnym. W efekcie pochowanie żywcem i takie tam dalej...
W każdym razie w końcu ląduje na Ziemi. I cud się dzieje, wszystko o czym jej mówiono, jest, tak się w sumie składa... kłamstwem. Cóż za niespodzianka.
Brzmiało ładnie? Miało być ciekawie? Niestety, książka w gruncie rzeczy ładnie napisana i z jako takim pomysłem, była nudna, przewidywalna i irytująca do granic możliwości. Jej czytanie wlokło mi się, jak przysłowiowe flaki z olejem.
Nie znalazłam w jej czytaniu sensu. Nie miałam przyjemności, niczego się nie nauczyłam, niczego nie wystraszyłam. Nie poczułam się w żaden sposób poruszona, historią z założenia przerażającą, a przynajmniej smutną. Byłam smutna, że nie dano mi powodu, bym książkę polubiła.
Koniec, nie mam więcej do powiedzenia. Nie bardzo wiem, jak swoją opinię uargumentować, więc tylko dzielę się uczuciami.
Nie polecam,
no trudno,
bywa...
"Ocalona" Alexandry Bracken kompletnie do mnie nie trafiła. To moja główna opinia na jej temat.
więcej Pokaż mimo toNie przekonała mnie bohaterka,świat w którym przebywa ani nic innego, co znalazło się w tej książce.
A przecież mogło...
Ava żyje na statku kosmicznym, a jej stopy nigdy nie dotknęły Ziemi, która jest przeklęta. Jej współpasażerowie rządzą się własnym systemem prawnym, a...