Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Hej.
Dzisiaj chciałabym trochę opowiedzieć wam o Małym życiu autorstwa Hanya Yanagihary, książce, która wielokrotnie powodowała u mnie płacz, ale także i zachwyt. Powieści ta powodowała u mnie tak skrajne emocje, że w niektórych momentach chciałam ją wyrzucić przez okno, a zarazem wzbudzała we mnie niepohamowany zachwyt. Małe życie na mojej półce czekało bodajże rok, ogromnie się cieszę, że przeczytałam ją teraz. Wydaje mi się, że to był najbardziej odpowiedni czas na tak mocną pozycję. Nie wiem, czy to będzie recenzja, czy tylko moje odczucia po tej książce, bo ciężko jest mi się pozbierać po niej, nie jestem w stanie opisać jej fabuły tak, aby niczego nie zdradzić, więc wyjątkowo nie będę się dzisiaj w to bawić.
Przejdę więc od razu do bohaterów. Willem, boże dlaczego...! Mieć kogoś takiego jak on, przy swoim boku, bajka. Tylko niestety nie miał łatwo, nie wiem, czy potrafiłabym tak jak on, być, tak uparta w swoim dążeniu, przez długi czas nie dostawał odpowiedzi od Jude na zadane mu pytania, dopiero po latach Judy był, w stanie mu odpowiedzieć.
Moją sympatię nie tylko Willem dostał, ale także Andy i przybrany ojciec Jude, Harold. Uwielbiam w książkach i nie tylko, postać kochającego ojca, który dla swojego dziecka jest, w stanie zrobić wszystko, kiedy nieporadnie próbuje okazać swoją ojcowską miłość i inne podobne rzeczy. Wracając do tematu, został nam główny bohater Jude, w którym znalazłam ziarno siebie. Jude jest postacią, którą chce się bronić przed całym złem tego świata, ale także chwycić go za ramiona i powiedzieć mu, że to nie z nim jest coś nie tak, ale ze światem i żeby się obudził.
Co najbardziej bolało w tej książce? Oczywiście przeszłość i wydarzenia z życia Jude, ale także zachowanie głównego bohatera do samego siebie, wmawiania sobie, że na dobroć i szczęście nie zasłużył, było takie znajome, że aż bolesne. Momenty wytchnienia pomiędzy jedną tragedią a drugą, były jak sen, z którego się budzimy razem z bohaterem i wracamy do koszmaru. Zbyt wiele cierpienia jak dla jednej osoby i zastanawianie się, czy aby przypadkiem to nie za dużo?
Jude — powiedziałem — dlaczego ty to sobie robisz? Milczał długo. Ja też. Słuchałem morza. Nareszcie się odezwał. - Z kilku powodów.
- Na przykład?
- Czasami czuję się tak źle, tak bardzo się wstydzę, że muszę poczuć to fizycznie — zaczął i spojrzał na mnie, zanim znowu spuścił wzrok. - A czasami jest tak, że czuję za dużo i chciałbym nie czuć nic... To pomaga opanować uczucia. No a nieraz to robię, bo czuję się szczęśliwy i muszę sobie przypomnieć, że nie powinienem.
Jeśli szukacie dużej dawki emocji, to jest książka dla was, 815str ładunku mieszanki emocji. Zachęcam was gorąco do zapoznania się z Małym życiem, nie wiem, czy jestem masochista, czy nie, ale wiem na pewno, że nie raz zajrzę do książki.

Hej.
Dzisiaj chciałabym trochę opowiedzieć wam o Małym życiu autorstwa Hanya Yanagihary, książce, która wielokrotnie powodowała u mnie płacz, ale także i zachwyt. Powieści ta powodowała u mnie tak skrajne emocje, że w niektórych momentach chciałam ją wyrzucić przez okno, a zarazem wzbudzała we mnie niepohamowany zachwyt. Małe życie na mojej półce czekało bodajże rok,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hej dzisiaj przychodzę do was, z recenzją książki Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow, która miała pojawić się kilka dni wcześniej, ale za sprawą moich praktyk nie miałam okazji, kiedy czytać. Kiedy książka do mnie przyszła byłam trochę w szoku, bo raczej jej się nie spodziewałam, kiedy zaczęłam szukać o niej informacji, dowiedziałam się, że książka jest porównywana do Harrego Pottera, za którym ja nie przepadam. Dlatego podchodziłam do niej z niechęcią, ale teraz po przeczytaniu muszę przyznać, że historia o Morrigan o wiele bardziej mi się podobała, niż mogłam przypuszczać.
"Dawno, dawno temu w zwyczajnym, nudnym świecie żyła przeklęta dziewczynka. Urodziła się w pechowy dzień, pod pechową gwiazdą i jedyne, co potrafiła, to przynosić innym pecha. Ale spokojnie, pechowe dzieci nigdy nie żyją długo – wszystkie umierają w swoje jedenaste urodziny. Morrigan nie do końca wierzy w te wszystkie brednie, a jednak z niepokojem odlicza dni. W dzień urodzin rzeczywiście wszystko się zmienia, a to za sprawą pewnego rudowłosego dżentelmena, który nazywa się Jupiter North i ma dla Morrigan propozycję nie do odrzucenia. Podróż, w którą ją zabiera, to wyprawa w inny wymiar, do tajemniczego miasta Nevermoor, gdzie Morrigan staje przed niesamowitą szansą, by zostać członkinią elitarnego stowarzyszenia, tyle że najpierw musi przejść cztery próby. Każda z nich jest trudnym sprawdzianem, każda wymaga niezwykłych umiejętności."
Tak jak wcześniej już wspomniałam, początek był dla mnie ciężki, ciągle w głowie miałam to niezbyt trafne porównanie, ale kiedy w końcu o tym zapomniałam, mogłam całkiem dobrze bawić się przy tej książce, po ciężkim dniu. Podobał mi się wątek z przeklętym dzieckiem, jaki i próby, które przechodziła główna bohaterka. Przez to, że nie kiedy miałam kilka dni przerwy, ciężko było mi się połapać co i jak, ale potem szybko to nadrabiałam.
Jeśli szukacie, książki, która miałaby wam umilić czas i żebyście się dobrze przy niej bawili, to jest właśnie ta książka, a jeśli nie jesteście fanami Harrego Pottera i macie podobne obawy jak ja, możecie spokojnie sięgnąć po historię Morrigan Crow. Bardzo cieszę się, że mogłam przeczytać tę książkę i wiem już z góry, że kiedy wyjdzie drugi tom, chętnie się za niego zabiorę.
Chciałabym serdecznie podziękować wydawnictwu Media Rodzina, za możliwość przeczytania tej książki.

Hej dzisiaj przychodzę do was, z recenzją książki Nevermoor. Przypadki Morrigan Crow, która miała pojawić się kilka dni wcześniej, ale za sprawą moich praktyk nie miałam okazji, kiedy czytać. Kiedy książka do mnie przyszła byłam trochę w szoku, bo raczej jej się nie spodziewałam, kiedy zaczęłam szukać o niej informacji, dowiedziałam się, że książka jest porównywana do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podniebny jest książka, której nie planowałam, ale cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania. Za możliwość przeczytania i zrecenzowania jej dla was, dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.
Siedemnastoletnia Fajny rzuciła szkołę i odbywa praktykę w hotelu Château Janvier, który wszyscy pieszczotliwie nazywają Podniebnym. W okresie świąteczno-noworocznym podupadły już nieco hotel z tradycjami przeżywa prawdziwe oblężenie. Zjeżdżają tu najróżniejsi goście — od światowej sławy łyżwiarki, przez autora thrillerów i dziennikarzy po rosyjskich oligarchów — a przychylać im będzie cały zastęp pracowników. Wraz z Bena, przystojnego syna właściciela, i tajemniczego Tristana, który potrafi wspinać się po fasadzie budynków jak kot, Fanny spróbuje podjąć ryzykowną akcję i pokrzyżować szyki pewnym złym ludziom. Postara się też zachować zimną krew (i pracę!) oraz znaleźć pomysł na życie, a może nawet miłość...
Pierwsze co przykuwa uwagę to, jaka jest piękna. Kiedy okładkę się przechyli, delikatnie odbija złote elementy no i wklejka, która za każdym razem zachwyca, ale przejdźmy do treści. Kiedy zaproponowano mi ją do przeczytania i zrecenzowania, z wiadomości dowiedziałam się, że ma być to niebanalny trzy mający w napięciu thriller, co prawda młodzieżowy, dlatego też dość szybko się zgodziłam. Czytając, książkę zastanawiałam się gdzie podział się ten zapowiedziany klimat. Jak dla mnie była to dobra obyczajówka z wątkiem thriella. Książkę czyta się dość przyjemnie, dowiadujemy się, jak mijają dni w hotelu, jak tworzą się relacje między bohaterami. Bohaterowie są dosyć różni więc każdy znajdzie kogoś dla siebie. Moim ulubieńcem z tłumu jest niejaki Tristan, ale żałuję trochę, że jest go dosyć mało. Pomimo tego wszystkiego mam mieszane uczucia, czekałam na thrilell, mniej więcej taki jak na przykład Jedno z nas kłamie bądź coś, co skłoni mnie do szukania głównego podejrzanego, co mnie zaciekawi, ale niestety jak się okazało, ostatni wątek całej tej historii był dla mnie najmniej ciekawszy z wszystkich innych. Więc jeśli szukacie czegoś podobnego do Jedno z nas kłamie, to niestety to nie ta książka, a jeśli szukacie książki, która ma, być lekka i przyjemna góra na dwa dni to własnie to jest ta książka.

Podniebny jest książka, której nie planowałam, ale cieszę się, że miałam możliwość jej przeczytania. Za możliwość przeczytania i zrecenzowania jej dla was, dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.
Siedemnastoletnia Fajny rzuciła szkołę i odbywa praktykę w hotelu Château Janvier, który wszyscy pieszczotliwie nazywają Podniebnym. W okresie świąteczno-noworocznym podupadły już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skażony i zatruty przez przemysł krwawego lotosu świat wysp Shima, w którym demony i bóstwa z japońskich mitów współistnieją z posługującymi się rozwiniętą technika przedstawicielami tajemniczej Gildii, a miliony poddanych trudzą się umierają pod okrutną władzą szoguna, zmierza ku nieuchronnej ekologicznej i społecznej katastrofie. I oto pozornie przypadkowe wydarzenie, spotkanie młodej Yukiko z gryfem, którego schwytał jej ojciec na rozkaz swego szalonego władcy. Staje się początkiem decydujących zmian zarówno w życiu bohaterki, jak i w historii całej i jej mieszkańców.



Może zacznę od tego, co mi się podobało, a potem napisze wam, to co mnie najbardziej bolało w tej książce. Zaczniemy od najprostszego i tego, co rzuca się w oczy, czyli od szaty graficznej, która bardzo mi się podoba. Kolory i te czerwone kwiaty, które za każdym razem przykuwają mój wzrok. Podoba mi się cały zamysł fabuły, lotostatki, lotosy, czerwone niebo, yōkai, no i oczywiście bohaterowie. Masaru, ojciec głównej bohaterki, bardzo go polubiłam, żałuje tylko tego, że tak mało było okazji go bliżej poznać. Ojciec, który dla swojej córki zrobi wszystko, żeby ją chronić. Jego postać, jak i Yukiko i Buruu, bardzo przypominają mi Broma, Eragona i cudowną smoczycę, której imie gdzieś mi uciekło. Relacja tworząca się pomiędzy dziewczyną, a Buruu jest naprawdę ciekawa, na początku od nienawiści, poprzez akceptacje do miłości. Kolejnym pozytywnym faktem jest to, że na końcu książki jest dodany słowniczek, bez którego, czytelnik nieznający japońskiego mógłby mieć probelm, ale w tym momencie, dochodzimy do tego, co najbardziej irytowało mnie w książce, a mianowicie wstawki języka japońskiego. To, co dla mnie miało być największym plusem tej książki, stało się takim uwierającym kamykiem w bucie. Zastanawiam się, czy to autor, czy też tłumacz tak namieszał. Bo już nawet nie chce wspominać "Hai", które było, chyba praktycznie na każdej stronie, ale chodzi mi o zwroty grzecznościowe, czyli -kun, -chan, -san, -sama, i tak dalej. W książce zwroty były odmieniane, nadużywane albo tworzone nowe, i może się niepotrzebnie czepiam, ale zapis w znakach rōmaji słowa "Susano-ō", chyba powinno być zapisane tak "Susanō", ponieważ ten znak ō mówi nam o tym, że o jest długie.

Podsumowując książka ma jeden minus i jest to język japoński, ale kiedy w trakcie czytania postanowiłam nie zwracać na to większej uwagi, było naprawdę dobrze. Zaciekawiona tym, co będzie dalej zamówiłam już z góry dwa kolejne tomy. Mam nadzieje, że w kolejnych tomach będzie lepiej.

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2018/09/w-kilku-sowach-o-tancerze-burzy-jay.html

Skażony i zatruty przez przemysł krwawego lotosu świat wysp Shima, w którym demony i bóstwa z japońskich mitów współistnieją z posługującymi się rozwiniętą technika przedstawicielami tajemniczej Gildii, a miliony poddanych trudzą się umierają pod okrutną władzą szoguna, zmierza ku nieuchronnej ekologicznej i społecznej katastrofie. I oto pozornie przypadkowe wydarzenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć wam o książce, która sprawiła, że moje zimne serce zaczęło bić szybciej. Simon oraz inni homo sapiens opowiada historie tytułowego Simona, chłopak jest gejem. Poznajemy go w momencie, kiedy zostaje wciągnięty w szantaż, jego sekret może zostać ogłoszony całej społeczności szkolnej lub przystanie na propozycje szantażysty, Martina.

Książkę przeczytałam jednym tchem, nie mogłam się od niej oderwać, ale także nie chciałam jej kończyć. Pod koniec książki muszę przyznać, że wyszła ze mnie yaoistka ( do której nie chce się przyznać), banan na twarzy do samego końca książki. Czułam się dokładnie tak samo, jak przy oglądaniu Yuri on ice.

Od samego początku polubiłam Simona oraz większość bohaterów, ale jednak to z nim poczułam taką fajną więź. Podobały mi się także relacje pomiędzy bohaterami, choć wydaje mi się, że niektóre sytuacje były za mało pokazane. Kiedy już cała szkoła Simona dowiedziała się o jego orientacji, czekałam, aż bomba wybuchnie, ale tu były niby jakieś małe zaczepki i wyzwiska typu "pedał" ale na tym się skończyło. Znając ludzi z mojej byłej szkoły, na tym by się to nie skończyło. Cholernie mnie irytuje, kiedy ktoś jest ślepo zapatrzony w swoje nietolerancyjne poglądy. Jak można oceniać człowieka tylko po tym, że jest odmiennej orientacji, innej wiary, czy też, że ma inny kolor skóry niż on sam.

Dlatego chciałabym, żeby jak najwięcej osób przeczytało historie Simona, zachęcam, bo książka sprawia wrażenie, że książka otacza nas ciepłem i nadzieja. Mam nadzieje, że jako tako ta recenzja mi wyszła po takim czasie niepisania.

https://czytaniewekrwii.blogspot.com/

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć wam o książce, która sprawiła, że moje zimne serce zaczęło bić szybciej. Simon oraz inni homo sapiens opowiada historie tytułowego Simona, chłopak jest gejem. Poznajemy go w momencie, kiedy zostaje wciągnięty w szantaż, jego sekret może zostać ogłoszony całej społeczności szkolnej lub przystanie na propozycje szantażysty, Martina.

Książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/12/czytam-mange-kuroshitsuji-yana-toboso.html

Muszę przyznać, że zaczęło to się wszystko niewinnie od uroczej figurki chibi Sebastiana Michaelisa, oczywiście nie wiedziałam, kim jest ów przystojniak, no i tak zaczęłam, szukać informacji skąd ta postać jest. Znalazłam najpierw anime, długo się do niego zbierałam, ale w końcu, gdy się skusiłam, przepadłam bez reszty. Ciężko mi powiedzieć czy bardziej podoba mi się manga, czy anime, bo trzeba podkreślić to, że nie są takie same. W anime pojawiają się bohaterowie, których nie ma w mandze oraz cudowna muzyka, która niesamowicie dodaje klimatu.

Obie wersje opowiadają o dwunastoletnim Cielu Phantomhive, który nawiązał pakt z demonem. Po zawarciu paktu chłopiec nadaje mu imię Sebastian Michaelis (po swoim zmarłym psie). Pakt zawiera kilka reguł, których nie będę wam zdradzać. Ciel, jest, nadwyraz bardzo mądrym i niezależnym dzieckiem. Niejednokrotnie to pokazuje. Zmusza go do tego tragedia, którą doświadczył w bardzo młodym wieku. Sebastian, reszta służby oraz kilku znajomych są dla niego nową rodziną.

Ciężko wybrać swojego ulubionego bohatera, ponieważ bohaterowie pierwszoplanowi, jak i drugoplanowi są niesamowicie wyraziści. Każdy z nich ma swoją historię i problemy. Wydaje mi się, że każdy czytelnik znajdzie dla siebie swojego faworyta, a nawet kilku, tak jak jest to w moim przypadku. Nie chce pisać kim oni są, ponieważ wyglądałoby to dość podobnie do Darów Anioła, zamiast Jace byłby np. Sebastian czy też Ciel lub jeszcze ktoś inny.

Wrócimy jeszcze na chwile do różnic, które występują w anime i mandze, tak jak wcześniej wspomniałam. Pojawiają się w anime bohaterowie, którzy nadają całkowicie nową historię, jak i w pierwszym sezonie i drugim, musimy zaznaczyć, że w mandze nie ma wcale historii z drugiego sezonu. W mandze jak na razie nie uświadczyłam, głównego antagonisty nie wiem, kto pociąga za sznurki (chyba że jeszcze za mało przeczytałam, jestem dopiero na 8 tomiku). Kolejną zmianą, co dla niektórych, może być relacja pomiędzy Sebastianem i Cielem, w mandze możemy poczuć pogardę, którą Sebastian czuje do Ciela, w anime tego nie otrzymałam. Mangowy Sebastian jest bardziej demoniczny. Wielkim plusem mangi jest bardzo ładna kreska, dodatki, które autorka zamieszcza na końcu oraz że ilustracje są naprawdę szczegółowe.

Gorąco polecam wam anime (koniecznie w japońskiej wersji z polskimi napisami) oraz mange. Pozwólcie się jej pochłonąć w ten dość mroczny, ciężki, ale także zabawny świat.

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/12/czytam-mange-kuroshitsuji-yana-toboso.html

Muszę przyznać, że zaczęło to się wszystko niewinnie od uroczej figurki chibi Sebastiana Michaelisa, oczywiście nie wiedziałam, kim jest ów przystojniak, no i tak zaczęłam, szukać informacji skąd ta postać jest. Znalazłam najpierw anime, długo się do niego zbierałam, ale w końcu, gdy się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na bloga:
http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2017/03/czytam-mange-kamisama-hajimemashita.html

Dzisiejszym tytułem jest Jak zostałam bóstwem?! autorstwa Juliett Suzuki, najpierw poznałam anime, w którym zakochałam się, od pierwszego odcinka wpadłam, na ten tytuł szukając, jakiegoś ciekawego anime po Diabolik Lovers. Z Jak zostałam bóstwem?! mam podobny problem, jak przy Kuroshitsuji, bo nie mam pojęcia co bardziej mi się, podobało anime czy może jednak manga, ponieważ manga nieznacznie się różni od anime.

Anime oraz manga opowiada o nastoletniej Nanami Momozono, która nie ma lekko w życiu. Pewnego dnia jej ojciec zostawia ją z długami i znika, po czym dziewczyna zostaje eksmitowana ze swojego mieszkania i zostaje bez dachu nad głową. Nie ma żadnej innej rodziny do której mogłaby się udać. Nanami tego samego dnia ratuje dziwnego mężczyznę w parku przed psem. Mężczyzna o imieniu Mikage oferuje jej swój dom, przed odejściem pozostawia jej mapę oraz całuje ją w czoło. Dziewczyna jest oszołomiona, ale postanawia udać się na podany adres. Okazuje się, że to nie jest zwykły dom, ale świątynią, a Mikage okazuje się zbiegłym bóstwem, które naznaczyło dziewczynę jako swojego następcę. W świątyni zamieszkuje Tomoe, który jest chowańcem Mikage, nie ma zamiaru usługiwać nowej pani, która jego zdanie jest zasłaba, aby być bóstwem.

Anime, jaki i manga zauroczyła mnie swoim poczuciem humoru, a także cudownymi postaciami oraz kreską. Chyba nie ma bohatera, którego bym nie lubiła. Każda postać coś wnosi do fabuły, ma swoją historię, która poznajemy mniej lub bardziej. Moim największym faworytem jest Tomoe, który skradł mi serducho całym sobą. Kreska w mandze na początku jest dość prosta, dopiero z kolejnymi wydarzeniami staje się coraz ładniejsza, może nie jest tak szczegółowa, jak w Kuroshitsuji, ale też jest bardzo ładna.

Za sobą mam już dziewiąty tomik mangi oraz wszystkie odcinki anime. Mam nadzieje, że nie będę musiała długo czekać na kolejny tomik, a jeśli chodzi o anime to ostatnie odcinki wcisnęły mnie w fotel i potem ciężko było mi się skupić na kolejnym anime. Mam nadzieję, że choć trochę was zachęciłam do zapoznania się z tym tytułem.

Zapraszam na bloga:
http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2017/03/czytam-mange-kamisama-hajimemashita.html

Dzisiejszym tytułem jest Jak zostałam bóstwem?! autorstwa Juliett Suzuki, najpierw poznałam anime, w którym zakochałam się, od pierwszego odcinka wpadłam, na ten tytuł szukając, jakiegoś ciekawego anime po Diabolik Lovers. Z Jak zostałam bóstwem?! mam podobny problem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno mi się tak dobrze nie czytało książek, jak właśnie tą. Zanim jednak się za nią zabrałam, miałam lekkie opory i myślałam boże, po co ja, kupiłam aż dwa tomy, a tu nagle okazało się, że książka wciągnęła mnie niesamowicie w swój świat.

Kelsea dorastała w ukryciu, była przygotowywana na objęcie tronu, ale nikt nie był, w stanie ją przygotować na to, co zastała na swoim dworze. Młoda królowa musi objąć tron, podjąć decyzje, które mogą wywołać wojnę z potężną czarownicą, która obejmuje władze. Dziewczynę czeka trudna droga, która jest pełna zdrad i niebezpieczeństw.

Jeśli chodzi o bohaterów, to moimi ulubieńcami są Lazarus oraz Duch, szkoda, tylko że tego drugiego jest tak mało. Do samej głównej bohaterki nie mam żadnych, ale, podobało mi się to, że była taka zwyczajna, jeśli chodzi o urodę, chyba ją polubiłam, zobaczmy, jak będzie po drugim tomie. Jedyne, do czego mogę się przyczepić to wielkość czcionki, jak dla mnie zdecydowanie jest za mała, czytając ją wieczorem, było to masochizmem, dlatego, choć jestem, bardzo ciekawa co będzie, dalej muszę drugi tom odłożyć na jakiś czas.

Jeśli nie czytaliście jeszcze Królowej Tearlingu to gorąco ją wam polecam.

Dawno mi się tak dobrze nie czytało książek, jak właśnie tą. Zanim jednak się za nią zabrałam, miałam lekkie opory i myślałam boże, po co ja, kupiłam aż dwa tomy, a tu nagle okazało się, że książka wciągnęła mnie niesamowicie w swój świat.

Kelsea dorastała w ukryciu, była przygotowywana na objęcie tronu, ale nikt nie był, w stanie ją przygotować na to, co zastała na swoim...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Never Never Tarryn Fisher, Colleen Hoover
Ocena 7,3
Never Never Tarryn Fisher, Coll...

Na półkach:

Sięgając po tę książkę, oczekiwałam czegoś mrocznego i nie po kojącego, sama nie wiem czemu, ale za to dostałam dość ciekawy romans. Trochę byłam zniechęcona do czytania, kolejnej książki Colleen Hoover, po Ugly Love, które mnie rozczarowało, co prawda to tylko jedna książka, która mi się nie spodobała tej autorki. Tak więc kiedy już się zmotywowałam do przeczytania Never Never, muszę przyznać, że może nie tego oczekiwała, ale ta książka naprawdę mi się podobała.
Charlie i Silas nie wiedzą, kim są. Pamiętają różne rzeczy, na przykład wiedzą, jacy są ich ulubieni aktorzy, programy, Silas pamięta jak robić doskonałe zdjęcia, a Charlie pamięta gatunki kwiatów, ale nie pamiętają, kim są, ani co do siebie czują, ani co wydarzyło się wcześniej. Razem postanawiają, odkryć co im się wydarzyło.
Czytając, powoli zaczynałam się przywiązywać do bohaterów, ale nie na tyle, aby jakoś szczególnie zapadli mi w pamięć. Co prawda ciężko było mi ją odłożyć, a dawno czegoś takiego nie miała, że chciałam tylko czytać i dowiedzieć się co będzie się działo za chwile.
Tak jak wspomniałam wcześniej, z twórczością Colleen Hoover już miałam styczność i większość z jej książek, które czytała jak najbardziej przypadła mi go gustu, oprócz Ugly Love, zastanawiam się nad przeczytaniem Pułapki uczuć oraz o November 9. A jeśli chodzi o Tarryn Fisher to było moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, nie wiem, czy zabiorę się za jej książki, nie dlatego że coś było nie tak, ale dlatego, że sama nie wiem, w co ręce włożyć i na razie nie chce zaczynać czegoś nowego.
Zachęcam was do zapoznania się z tą wciągającą historią.

Sięgając po tę książkę, oczekiwałam czegoś mrocznego i nie po kojącego, sama nie wiem czemu, ale za to dostałam dość ciekawy romans. Trochę byłam zniechęcona do czytania, kolejnej książki Colleen Hoover, po Ugly Love, które mnie rozczarowało, co prawda to tylko jedna książka, która mi się nie spodobała tej autorki. Tak więc kiedy już się zmotywowałam do przeczytania Never...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Yoshioka Futaba nie może zapomnieć o swoim pierwszym zauroczeniu, które połączyło ją z Kou Mabuchi (Tanaką), z czasów gimnazjalnych. Dla dziewczyny ten okres szkolny był naprawdę trudy, została odrzucona przez zazdrosne koleżanki, więc kiedy zaczyna się liceum Yoshioka postanawia pokazać swoją nową twarz. Jednak przez tę przemianę zatraca swoje prawdziwe „ja". W szkole spotyka chłopaka, który jest łudząco podobny do Kou.
Może na pierwszy rzut oka historia zawarta w tej mandze nie wydaje się ciekawa, ale uwierzcie z każdą kartką, chciałam więcej. Bardzo podoba mi się kreska autorki, ilustrację są naprawdę ładne. Bardzo także podobają mi się kreację bohaterów, a w szczególności Kou, który nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z Willem Herondalem. Kiedy przyjdzie osiem kolejnych tomów i je przeczytam, ma zamiar zabrać się za anime. A potem zacznę kolejną mangę na swojej liście.
Nie jest to moja pierwsza manga, ale mam nadzieję, że będzie pierwszą, którą dokończę. Chciałabym wrócić do swojej pierwszej mangi, a jest nią Król Szamanów (Uwielbiam anime! ^.^), niestety, jedyną możliwość powrotu do niej to czytanie na laptopie czego nie lubię.
http://czytaniewekrwii.blogspot.com/

Yoshioka Futaba nie może zapomnieć o swoim pierwszym zauroczeniu, które połączyło ją z Kou Mabuchi (Tanaką), z czasów gimnazjalnych. Dla dziewczyny ten okres szkolny był naprawdę trudy, została odrzucona przez zazdrosne koleżanki, więc kiedy zaczyna się liceum Yoshioka postanawia pokazać swoją nową twarz. Jednak przez tę przemianę zatraca swoje prawdziwe „ja". W szkole...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy przeczytałam, Dożywocie byłam zachwycona, ale niestety nie mogę tego powiedzieć o Nomen Omen, nie była zła, ale nie zrobiła na mnie takiego dobrego wrażenia jak Dożywocie.

Pisząc teraz recenzję, nie mam pojęcia, od czego zacząć, od samej książki, od bohaterów czy może od okładki i o ilustracjach. Najłatwiej zacząć od ostatniego, cała grafika w książce jest naprawdę ładna, ciężko oderwać wzrok od niej, dokładniej tak samo jest w Dożywociu i w jej drugim tomie.

Mam problem z fabułą, bo mam pustkę w głowie, jakiś taki zarys się fabuły rysuje, ale nic poza tym, nie zapadło mi jakoś szczególnie w pamięć. Czytając Nomen omen, nie mogła w ogóle się kupić na tym, co się dzieje w książce.

Salomea Przygoda ucieka do Wrocławia od swojej dziwnej rodziny. Niestety dziewczyna trafia spod deszczu pod rynnę. Jej nowy dom wygląda, jakby został wyciągnięty z jakiegoś horroru, prowadzony przez trzy bliźniaczki w podeszłym wieku i papugę. W telefonie słychać głosy, radio też coś się przebija, na internecie pojawiają się jakieś łacińskie zdania. Aby tego było mało, jej młodszy brat zwala się jej na głowę i pewnego dnia próbuję ją utopić.

Jeśli miałabym wybrać kogoś z nich, kto mi się najbardziej spodobał to Niadaś. Niadaś jest bohaterem, któremu trzeba wszystko tłumaczyć, jest zapalonym graczem, a także bardzo łatwo zdobywa sobie przychylność innych. Jego relacja z siostrą sprawia, że książka ma humor, bo sama główna bohaterka może irytować.

Nie jest to raczej moja ulubioną książka tej autorki, ale nie będę wam jej odradzać, jeśli macie, tylko ochotę poznać przygody Salki Przygody to was do tego zachęcam.

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/11/w-kilku-sowach-o-nomen-omen-marta-kisiel.html

Kiedy przeczytałam, Dożywocie byłam zachwycona, ale niestety nie mogę tego powiedzieć o Nomen Omen, nie była zła, ale nie zrobiła na mnie takiego dobrego wrażenia jak Dożywocie.

Pisząc teraz recenzję, nie mam pojęcia, od czego zacząć, od samej książki, od bohaterów czy może od okładki i o ilustracjach. Najłatwiej zacząć od ostatniego, cała grafika w książce jest naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy zobaczyłam, Silver na bodajże na lubimy czytać, jako nowości wydawnicze od razu musiałam zobaczyć co to za książka z tak ładną okładką, na początku sam, a nie byłam pewna czy zabierać się za nią, czy też nie. Potem coraz więcej się ona przewijała, a to na blogach, a to na booktubie, aż w końcu się skusiłam i zapatrzyłam się w nią.

Rodzinna Liv ciągle gdzieś się przenosi, tym razem pada na Anglię. Wraz z młodszą siostrą już miały już plan na nowe miejsce zamieszkania, ale ich plany się zmieniają, kiedy okazuje się, że ich mam poznała Ernesta, który ma dwójkę swoich dzieci Grayson i Florens. Liv zawsze przywiązywała dużą wagę co do snów i kiedy zamieszkała w nowym domu jej syn się zmieniły, pojawiają się w nich zielone drzwi, gadający posąg oraz czterech przystojnych chłopców i jakiś dziwny rytuał na cmentarzu. Kiedy spotykają się w szkole, okazuje się, że oni wiedzą, o niej więcej niż powinni. Chyba że śnili to samo co ona.

Książka ma bardzo fajny klimat, może mało w niej demonów i samego wątku gdzie wszystko się rozstrzyga, bo miałam wrażenie, że to była chwila moment i już po wszystkim. W Silver podoba mi się też humor oraz nawiązania do Sherlocka i Plotkary. Polubiłam także, młodszą siostrę głównej bohaterki jest dość rezolutną osobą. Nie wiem czemu, ale czytając książkę, myślałam o niej jako o swojej siostrze Magdzie.

Na pewno, kiedy pojawi się drugi tom Silver druga księga snów chętnie po nią, sięgnę. Jeśli jeszcze nie mieliście, okazji czytać pierwszej księgi to gorąco ją wam polecam.

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/10/w-kilku-sowach-o-silver-pierwsza-ksiega.html

Kiedy zobaczyłam, Silver na bodajże na lubimy czytać, jako nowości wydawnicze od razu musiałam zobaczyć co to za książka z tak ładną okładką, na początku sam, a nie byłam pewna czy zabierać się za nią, czy też nie. Potem coraz więcej się ona przewijała, a to na blogach, a to na booktubie, aż w końcu się skusiłam i zapatrzyłam się w nią.

Rodzinna Liv ciągle gdzieś się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ukryta Łowczyni” jest drugim tomem cudownej „Porwanej Pieśniarki”, na który czekałam z niecierpliwością. Po pierwszym tomie byłam oczarowana historią, co prawda podchodziłam do pierwszego tomu nieco sceptycznie dlatego, że trolle jakoś mnie nie przekonywały, a potem sama nie wiem, kiedy skoczyłam ją czytać, więc kiedy zabrałam się, za „Ukrytą łowczynie” liczyłam na tę magię z pierwszego tomu.
W Trollus źle się dzieje. Tristan, który miała, być nadzieją na lepsze życie mieszkańców został oskarżony i ukarany za zdradę. Cecile, której udało się uciec, postanawia zamieszkać wraz z matką w Trianon, poprzez występy na scenie ma nadzieje, że dzięki temu łatwiej będzie jej znaleźć Anuszke. Dziewczyna mimo tego, że opuściła Trollus nie jest wcale bezpieczna ciągle jest w zasięgu króla i jego manipulacji.
Jak tylko zobaczyłam książkę i jej grubość, to pomyślałam, że może być naprawdę ciekawie i tak się nastawiłam na akcje i na to wszystko, co było w pierwszym tomie, że będzie dość intensywnie, a tu książka powoli nabierała rozpędu i przez to jakoś ciężko mi się czytało, ale nie uważam jej za słabą. Czy jest lepsza niż pierwsza? Nie, myślę, że jest tylko ociupinkę gorszą niż pierwsza. Szkoda tylko tego, że tak szybko można się domyślić kto jest Anuszką, w moim przypadku tak było i z tego, co wiem, to nie tylko ja tak miałam.
Kiedy pojawi się, kolejny tom to na pewno po niego sięgnę, jeśli jeszcze nie mieliście okazji, zabrać się za tę książki to was gorąco zachęcam do zagłębienia się w świat trolli, magii i intryg.

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/09/tytu-ukryta-owczyni-autor-danielle-l.html

„Ukryta Łowczyni” jest drugim tomem cudownej „Porwanej Pieśniarki”, na który czekałam z niecierpliwością. Po pierwszym tomie byłam oczarowana historią, co prawda podchodziłam do pierwszego tomu nieco sceptycznie dlatego, że trolle jakoś mnie nie przekonywały, a potem sama nie wiem, kiedy skoczyłam ją czytać, więc kiedy zabrałam się, za „Ukrytą łowczynie” liczyłam na tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/08/w-kilku-sowach-o-anna-i-pocaunek-w.html

O Annie i pocałunku w Paryżu już pary razy słyszałam i były to dobre opinie, ale jakoś zawsze inne książki wydawały mi się bardziej przekodowujące, w końcu pod wpływem impulsu ją kupiłam, możecie na kanale zobaczyć unboxing. Książka jak inne książki stała i czekała na swoją kolej, aż w końcu zapragnęłam takiej łatwej i niezobowiązującej książki.

Anna zostaje zmuszona przez ojca do zamieszkania i nauki w Paryżu. Dziewczyna byłaby może zachwycona, gdyby nie to, że jest tam sama. Tęskni za swoją najlepszą przyjaciółką oraz chłopakiem, w którym się zadurzyła, a przed wyjazdem pomiędzy nią a nim coś zaczęło się dziać. Pierwszego dnia na szczęście poznaje, Meredith, dzięki niej zdobywa nową paczkę znajomych, a między nimi jest Etienne St. Clair, który jest inteligentny, zabawny a w dodatku ma brytyjski akcent i jest piekielnie atrakcyjny, więc każda dziewczyna się w nim kocha, tym Anna. Niestety chłopak jest w związku.

Tak wiem, jak to brzmi i na początku myślałam dokładnie tak samo, jak ty, że ocieka to słodyczą i nie będzie mi się podobać, a w dodatku ta brzydka okładka. Na szczęście w trakcie czytania zmieniłam zdanie i im dalej w głąb książki, to chciałam więcej i więcej. Nawet zaczęłam kibicować głównym bohaterom, choć końcówka mogłaby być trochę inna.

Książka może była łatwa i w żaden sposób jakoś nie jest oryginalna, ale ta książka ma coś takiego w sobie, że mnie sobą zauroczyła, a w dodatku Paryż, o którym marze. Jestem pewna, że kiedyś sięgnę po kolejną książkę tej autorki, aby przekonać się, czy są równie dobre, jak Anna i pocałunek w Paryżu

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/08/w-kilku-sowach-o-anna-i-pocaunek-w.html

O Annie i pocałunku w Paryżu już pary razy słyszałam i były to dobre opinie, ale jakoś zawsze inne książki wydawały mi się bardziej przekodowujące, w końcu pod wpływem impulsu ją kupiłam, możecie na kanale zobaczyć unboxing. Książka jak inne książki stała i czekała na swoją kolej, aż w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak wiem, zamęczam was kolejnym postem na ten temat, ale ten będzie jak na razie ostatnim postem o Wiktorii Biankowskiej i jej przygodach z diabłami oraz innymi istotami.
Trzeci tom. Z tego, co już nam wiadomo, Wiktoria postanowiła związać się z Belethem, który nie wie, że wygrał. Unika dziewczyny, a między czasie szykuje zasadzkę na Piotra. Gdy wszystko idzie z jego zgodnym planem i już ma mu się udać, wtrąca się Wikii, przez co kolejny raz umiera. Zostaje zesłana do najgorszego miejsca, gdzie przebywają najwięksi zbrodniarze. Wiktoria nie może ufać nowym znajomym, każdy z nich chciałby, aby była diablica i niedoszła anielica była po jego stronie.
W książce pojawia się wielu nowych bohaterów, którzy są dość specyficzni tak jak i miejsce, w którym mieszkają. Pojawiają się między innymi Hitler, Kuba Rozpruwacz, brat Śmierci Charon, Elżbieta Batory oraz Achilles, ale nie zabrakło wspaniałego trio diabłów. Książka pozwoliła mi polubić jeszcze bardziej Lucyfera oraz Gabriela i ich słowne potyczki, ale także do grona ulubieńców trafił Achilles oraz Elżbieta. Muszę przyznać, że książkę bardzo przyjemnie się czytało za sprawą nowych postaci.
Po raz kolejny będę wam polecać gorąco tą serie, jak i Szeptuchę. W planach mam zapoznać się jeszcze z kilkoma innymi książkami tej autorki i z niecierpliwością czekam na kolejny tom Szeptuch oraz innych książek.

Tak wiem, zamęczam was kolejnym postem na ten temat, ale ten będzie jak na razie ostatnim postem o Wiktorii Biankowskiej i jej przygodach z diabłami oraz innymi istotami.
Trzeci tom. Z tego, co już nam wiadomo, Wiktoria postanowiła związać się z Belethem, który nie wie, że wygrał. Unika dziewczyny, a między czasie szykuje zasadzkę na Piotra. Gdy wszystko idzie z jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy ja już mówiłam, że kocham książki pani Miszczuk? Jeśli nie, to teraz mowie, a jeśli tak to się powtórzę: UWIELBIAM JE! Gdy piszę dla was teraz ten post i jestem w połowie trzeciego tomu i tak bardzo nie chce go kończyć. Bardzo podoba mi się ten klimat serii, jej dobry humor i wspaniałych bohaterów.

Beleth razem z Azazelem, postanawiają oddać Wiki, bez pozwolenia Lucyfera, jej wspomnienia i diabelską moc. Oczywiście każdy z nich chce coś od niej dla siebie. Beleth chce ją dla siebie, nie może zaakceptować szczęścia dziewczyny z innym, a Azazel Porzucił marzenie o zostaniu nowym szatanem, dla nowego planu, teraz chce zostać archaniołem. Potrzebuje mocy Wiki do stworzenia skrzydeł.

W pierwszym tomi mieliśmy możliwość zobaczyć piekło, które, nawiasem mówiąc, bardziej podobało mi się niż niebo, może dlatego, że wydawało mi się takie zwyczajne. Razem z diabłami oraz Wiktorią mamy szansę poznać je lepiej jak i jego mieszkańców, oraz ponownie wpakować się w kłopoty, które oznaczają prawdopodobnie koniec świata.

Podoba mi się ten tom, ale jednak myślę, że pierwszy przez piekło był lepszy, bardziej mnie oczarował, są też małe minusy, jednym z nich jest to, że główna bohaterka nie uczy się na swoich błędach, że brakło mi w tym tomie Kleo.

Polecam wam gorąco książki pani Miszczuk.

Czy ja już mówiłam, że kocham książki pani Miszczuk? Jeśli nie, to teraz mowie, a jeśli tak to się powtórzę: UWIELBIAM JE! Gdy piszę dla was teraz ten post i jestem w połowie trzeciego tomu i tak bardzo nie chce go kończyć. Bardzo podoba mi się ten klimat serii, jej dobry humor i wspaniałych bohaterów.

Beleth razem z Azazelem, postanawiają oddać Wiki, bez pozwolenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja na yt: https://www.youtube.com/watch?v=CmjtnapyBv4

Hej! Mam dla was kolejną wspólną recenzję z Tatianą z bloga Lost in my Books. A na dole recenzja dla tych którzy wolą ją obejrzeć niż przeczytać ;) ! Zapraszam !

1. Którego bohatera polubiłaś najbardziej?
Całą moją sympatię przelałam na Gusa jest to przyjaciel głównej bohaterki Kate. Co by nie robił, ja kibicowałam, mu do samego końca i trzymałam za niego kciuki. Kto nie chciałby takiego przyjaciela, który jest tak opiekuńczy i wskoczył za nami w ogień? Hmm

2. Które rozdziały czytało ci się lepiej z perspektywy Kate czy Kellera?
Zawsze bardziej podobały, mi się rozdziały, gdzie narratorem jest chłopak, ale w tej książce nie potrafię, wybrać kogo rozdziały czytało mi się lepiej. Czytając tę książkę, czułam się jakbym płynęła.

3. Czy książka cię wzruszyła?
Tak. Książka w niektórych momentach nie raz wycisnęła kilka łez. Muście wiedzieć, ze mnie ciężko wzruszyć, ale coraz więcej jest takich książek, którym się to udaje.

4. Co sądzisz o fabule, ciekawa czy nudna i przewidywalna?
Muszę przyznać, że były takie sytuacje, że wiedziałam co, się wydarzy, ale nie można powiedzieć, że Promyczek jest nudny. Książka sprawia, że czytelnik chce więcej i choć może podejrzewać, jak historia się skończy, to w głębi serca pragnie, innego zakończenia.

5. Czy było coś co nie podobało ci się w książce?
Jedną taką małą rzeczą było jedno nadużywane słowo. MŁODY. Sama nie wiem, czemu tak bardzo ten zwrot do innych bohaterów używany przez Kate tak mnie irytował.

6. Co cię skłoniło do kupienia książki?
Niestety nie mogę, powiedzieć co mnie skusiło, bo Promyczka kupiłam tak samo, jak Grima. Praktycznie w ciemno.

7. Czy sięgniesz po 2 część, czyli historię Gusa? :)
Na pewno sięgnę go drugi tom. Bardzo ciekawi mnie co stało się z Gusem. Nie mogłabym sobie odpuścić akurat jego historii.
http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/07/w-kilku-sowach-wspolnie-z-tatiana-o.html

Recenzja na yt: https://www.youtube.com/watch?v=CmjtnapyBv4

Hej! Mam dla was kolejną wspólną recenzję z Tatianą z bloga Lost in my Books. A na dole recenzja dla tych którzy wolą ją obejrzeć niż przeczytać ;) ! Zapraszam !

1. Którego bohatera polubiłaś najbardziej?
Całą moją sympatię przelałam na Gusa jest to przyjaciel głównej bohaterki Kate. Co by nie robił, ja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Witam was po tygodniowej przerwie. Jadąc do Polańczyka, miałam wrażenie, że nie będzie dane mi wiele przeczytać i niestety się nie pomyliłam. Przeczytałam tylko jedną książkę, drugi tom Grima i nie mam pojęcia co o niej myśleć.

Początek oraz dalsze rozdziały czytało się dość przyjemnie, ale chyba po czterysta pięćdziesiątej stronie miałam po prostu dość tego wykreowanego świata, jego bohaterów oraz przydługich opisów. Kilkaset ostatnich stron były naprawdę ciężkie.

Czytając książkę, miałam wrażenie, że autorka pisze drugi tom schematem, w pierwszym tomie nie byłam w stanie tego wyłapać, ponieważ, dopiero co zapoznawałam się z tym, jak pisze autorka, ale już w drugim tomie ten schemat strasznie rzucał się w oczy. Mamy pewne wydarzenia, które zmuszają naszych bohaterów do podjęcia podróży po coś, co umożliwi im pokonanie swojego wroga, ale to coś jest praktycznie nie osiągalne, owiane tajemnicą, legendą, ale potem z czasem pewnym szczęśliwym trafem nagle to odnajdują, potem nastaje walka i koniec.

Jeśli chodzi o bohaterów to Grim oraz Mia grzali mi na nerwach koncertowo, brakowało mi także tego nadpobudliwego Remiego, który w tym tomie tez był nijaki, pojawił się Jakub, który sam raczej nie mógł uratować całej książki. Dalej miałam problem z tym, kto jest kim i co on do całej historii wnosi. Po przeczytaniu tej książki mam mętlik w głowie, czuje, że pierwszy tom i drugi mieszają się z sobą.

Naprawdę nie mam pojęcia jak w ogóle ocenić tę książkę, a także nie wiem co zrobić z tą trylogią. Czy warto zabierać się za ten ostatni tom? Jeśli czytaliście to może uda wam się mnie jakoś przekonać, że jednak warto, dokładnie ten sam problem mam z dalszym kontynuowaniem Szklanego tronu.

Witam was po tygodniowej przerwie. Jadąc do Polańczyka, miałam wrażenie, że nie będzie dane mi wiele przeczytać i niestety się nie pomyliłam. Przeczytałam tylko jedną książkę, drugi tom Grima i nie mam pojęcia co o niej myśleć.

Początek oraz dalsze rozdziały czytało się dość przyjemnie, ale chyba po czterysta pięćdziesiątej stronie miałam po prostu dość tego wykreowanego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewizję udało mi się zdobyć na targach książki w Warszawie, stojąc w kolejce do autora, poznałam wspaniałą Ninę i jej mamę, w ogóle, jeśli chodzi o targi to, było niesamowicie, ale nie o tym teraz, wracając do książki.

Rewizja niestety trochę u nie przeleżała, ale to nic, jeśli weźmiemy czas, jaki leży na mojej półce Pani Noc, dalej nieprzeczytana. Ja po prostu, wiem, że te książki mogą być naprawdę dobre, przez to czekam na idealny moment, kiedy mogę w końcu po nie sięgnąć. I tak właśnie było z Rewizją, po Grimie czułam, że muszę przeczytać coś, co mnie oderwie od świata magii, gargulców, wielu bohaterów, którzy namieszali mi w głowie.

Kolejny tom o Chyłce i Oryńskim, ale niestety nie po tej samej stronie. W brutalnym mordzie giną żona i córka pewnego Roma. Mężczyzna zostaje oskarżony i z każdym dniem jest coraz gorzej. Musi walczyć o uniewinnienie oraz o siebie, co nie jest łatwe, kiedy się jest Romem.

Przez Rewizje praktycznie zarwałam noc, brałam z niej pełnym garściami to, co mi dawała, ale w niektórych momentach miałam ochotę wyciągnąć z książki Chyłkę i ją trzepnąć. We wtedy pisałam do Tatiany, kiedy w końcu trochę ponarzekałam, zabierałam się za nią z powrotem. Żałuję tylko tego, że tak szybko ją przeczytałam. Czekam z niecierpliwością na kolejny tom, który na pewno kupie, nie wiem nawet czy nie z pierwszym, bo mój egzemplarz został utopiony, nad czym ubolewam.

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/07/tytu-rewizja-autor-remigiusz-mroz.html

Rewizję udało mi się zdobyć na targach książki w Warszawie, stojąc w kolejce do autora, poznałam wspaniałą Ninę i jej mamę, w ogóle, jeśli chodzi o targi to, było niesamowicie, ale nie o tym teraz, wracając do książki.

Rewizja niestety trochę u nie przeleżała, ale to nic, jeśli weźmiemy czas, jaki leży na mojej półce Pani Noc, dalej nieprzeczytana. Ja po prostu, wiem, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Razem z Tatianą z bloga i kanału Lost in my Books, przygotowałyśmy dla was wspólną dość nietypową recenzję pierwszego tomu trylogii Grima. Czemu ma być nie typowa, a no dlatego, że przygotowałyśmy dla siebie siedem pytań, którym potem się wymieniłyśmy. Wiec nie przeciągając, zabierzmy się za pierwsze pytanie.
1. Podobał ci się wykreowany świat przez autorkę?
Na początku miałam problem, żeby się w nim odnaleźć, bo dość szybko i dużo się działo, ale z czasem, gdy tylko przyzwyczaiłam się do tempa w książce, bardzo przyjemnie się ją czytało, nie było czasu na nudę.
2. Czy było coś, co ci się nie podobało w książce?
Takim małym minusem było to, że w książce, jest cała paleta postać, które jak dla mnie nic nie wniosły, a przez to dość łatwo było się pogubić.
3. Czy czytając, ją miałaś wrażenie, że czytałaś gdzieś podobną historię?
Taakkk! Grim ciągle przypominała mi moje kochane Dary Anioła. W pewnym momencie nawet przyłapałam się na tym, że zamiast czytać, imię Serafin czytałam Sebastian i kiedy tylko się zorientowałam, pomyślałam chwileczkę to nie Dary Anioła.
4. Którego bohatera polubiłaś najbardziej?
Chyba w takim razie powinnam powiedzieć, że Serafina, który zdecydowanie kojarzył mi się z Sebastianem, ale tak naprawdę, żaden z bohaterów jakoś nie zawładną mną.
5. Co skusiło cię do kupienia tej książki?
Wiele książek kupuję w ciemno i ta nie była wyjątkiem.
6. Czy coś cię zaskoczyło w książce ?
Na pewno zaskoczyła mnie swoją ilością bohaterów oraz tym, że tak bardzo przypomina mi o Darach.
7. Jakieś ulubione cytaty?
Jest jeden, który zapadł mi dość dobrze w pamięć:

"Są gwiazdy, których tam już nie ma, kiedy my widzimy jeszcze ich światło."

To są już wszystkie pytania. Zachęcam was do zajrzenia do Tatiany, na dole zostawię wam linki do jej bloga i kanału. Mam nadzieję, że się wam podobało.

http://czytaniewekrwii.blogspot.com/2016/07/goscinna-recenzja-z-tatiana-ksiazki.html

Razem z Tatianą z bloga i kanału Lost in my Books, przygotowałyśmy dla was wspólną dość nietypową recenzję pierwszego tomu trylogii Grima. Czemu ma być nie typowa, a no dlatego, że przygotowałyśmy dla siebie siedem pytań, którym potem się wymieniłyśmy. Wiec nie przeciągając, zabierzmy się za pierwsze pytanie.
1. Podobał ci się wykreowany świat przez autorkę?
Na początku...

więcej Pokaż mimo to