-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać376
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
Dukaj ryje mi banie. Nie moje klimaty, ale doceniam wiedzę branżową i dobry warsztat literacki. Nie wiem tylko, czy on zdaję sobie sprawę, że nie każdy czytelnik jest fizykiem kwantowym. Poza tym trochę za duszne, oschłe i bez poczucia humoru - jak dla mnie. Od wielu lat, próbuje stać się fanem tego rozchwytywanego Dukaja, ale chyba nic z tego nie będzie. Nasza Ki, płynie zupełnie w innych korytach. Katedra, to zdecydowanie najlepsze opowiadanie z tego zbioru, zupełnie inaczej oglądało się teraz film. Od oceny się powstrzymam.
Dukaj ryje mi banie. Nie moje klimaty, ale doceniam wiedzę branżową i dobry warsztat literacki. Nie wiem tylko, czy on zdaję sobie sprawę, że nie każdy czytelnik jest fizykiem kwantowym. Poza tym trochę za duszne, oschłe i bez poczucia humoru - jak dla mnie. Od wielu lat, próbuje stać się fanem tego rozchwytywanego Dukaja, ale chyba nic z tego nie będzie. Nasza Ki, płynie...
więcej mniej Pokaż mimo toDaaaawno nic nie czytałem Kinga. I nigdy nie przeczytałem dużo. Zawsze mi się wydawało, że pisarz, który cechuje się aż taką płodnością twórczą, a większość jego książek zostaje momentalnie ekranizowana - jest co najmniej podejrzaną sprawą. Bo jak można pisać książkę, za książką, w tempie wystrzałów z karabina, uczestniczyć w realizacji większości scenariuszy adaptacji filmowych, i jeszcze mieć czas na bycie alkoholikiem, zagubioną dusza i trenerem baseball'u? I tu mi się nasunęła pewna konkluzja: A może ten tytuł "Króla Grozy" to nie takie hop-siup? Może faktycznie gość, należy do grona najwybitniejszych pisarzy przełomu dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku? I może jest ziarno prawdy w tym co mówią, że nie talent jest najważniejszy, ale praca jaką wkładasz by być w czymś najlepszy. Postanowiłem temat Kinga zbadać dokładniej i wyrobić sobie opinie obiektywnie subiektywną - co ja o nim sądzę? Zaczynam od jutrzejszej wyprawy do biblioteki i sięgam po jego rzekome opus magnum (tj. cykl "Mroczna Wieża"), które wydaje mi się, że czytałem kiedyś, albo zacząłem, albo wydawało mi się to czytam, albo jeszcze zupełnie co innego.
Daaaawno nic nie czytałem Kinga. I nigdy nie przeczytałem dużo. Zawsze mi się wydawało, że pisarz, który cechuje się aż taką płodnością twórczą, a większość jego książek zostaje momentalnie ekranizowana - jest co najmniej podejrzaną sprawą. Bo jak można pisać książkę, za książką, w tempie wystrzałów z karabina, uczestniczyć w realizacji większości scenariuszy adaptacji...
więcej mniej Pokaż mimo toŁadnych parę lat już, nie czytałem owej klasyki literatury. A za młodu miałem tradycje czytać "Drużynę Pierścienia" co wakacje, jako opus magnum książek "drogi", by nastroiły mnie właściwie przed wyprawami w góry, czy gdzieś tam. No i nie zmieniają się pewne rzeczy w tym pięknym świecie - a tak jest między innymi z Tolkienem. Jak wypada na Nadpisarza (z niem. UberSchriftsteller) jego pióro, choć pokryte kurzem, choć może przynudzać rozpędzonych obywateli współczesnej rzeczywistości, jest wciąż niedoścignionym wzorem, kolosem spoglądającym dumnie i wiecznie na dziatki swe, zrodzone na literackim łonie. Możemy zarzucić infantylność postaciom, możemy cmokać widząc kolejny elokwentny monolog na półtorej strony, możemy dyskretnie ziewnąć przy opisie ściółki leśnej - tylko pytanie: Po co? Prekursorzy mają swoje prawa, Ci co poruszają wyobraźnie naśladowców i czytelników na sto lat (jak na razie) do przodu i Ci, którzy Tworzą pasję kolejnych pokoleń. A i jeżeli przy okazji jest się geniuszem, to my, maluczcy, grzecznie kiwnijmy w podziwie głową i schowajmy się w wygodny kąt. Z lampką dobrego wina i nabitym cybuchem fajkowego ziela, otwórzmy książkę i przenieśmy się gdzieś daleko.
Ładnych parę lat już, nie czytałem owej klasyki literatury. A za młodu miałem tradycje czytać "Drużynę Pierścienia" co wakacje, jako opus magnum książek "drogi", by nastroiły mnie właściwie przed wyprawami w góry, czy gdzieś tam. No i nie zmieniają się pewne rzeczy w tym pięknym świecie - a tak jest między innymi z Tolkienem. Jak wypada na Nadpisarza (z niem....
więcej mniej Pokaż mimo toWielkim fanem świata Eriksona nie jestem. Inaczej. Nie miałem na tyle styczności i jakoś nie było okazji, żeby wgłębić się w kolejny świat tak dokładnie by być rzetelnym recenzentem. Co nieco jednak tam wiem, a choć to też klasyka gatunku, to coraz częściej łapie się na tym, że w myślach stwierdzam iż Amerykanie - to fantasy pisać nie umieją. Niby Esselmont to tylko prawa ręka Eriksena i stwierdził, że sobie sam napiszę książkę w świecie, który pomagał stworzyć, ale... No właśnie. Jakieś to mdłe i bez polotu. Fabuła nie wciąga, płytkie (choć znane) postacie, rozciągnięte, nieciekawe opisy. Umiarkowanie się czytało. Ale przypominam: się nie znam.
Wielkim fanem świata Eriksona nie jestem. Inaczej. Nie miałem na tyle styczności i jakoś nie było okazji, żeby wgłębić się w kolejny świat tak dokładnie by być rzetelnym recenzentem. Co nieco jednak tam wiem, a choć to też klasyka gatunku, to coraz częściej łapie się na tym, że w myślach stwierdzam iż Amerykanie - to fantasy pisać nie umieją. Niby Esselmont to tylko prawa...
więcej mniej Pokaż mimo toPrzemyślenia na świeżo: Fanem literatury rosyjskiej jestem wybiórczo-średnim. A teraz: czy Nabokov to taki przedstawiciel owej literatury, faktycznie? Się nie podejmę odpowiedzi. Za mało się znam i za mało jestem literaturozanwcologiem. W każdym bądź razie, ja "Lolity" nie czytałem, a "Rozpacz" to moja pierwsza pozycja tego autora. I... Nie jestem zachwycony fabułą. Bo... Złożyła się na to (m.in.) niesamowicie dziwna konwencja prowadzenia narracji. Pierwszoosobowa, otwarcie przyznająca się do dziur w pamięci, niechronologiczna, dygresyjna, szczerze mówiąca o tym, że ma w dupie czytelnika. Jest to fajne i niefajne jednocześnie. Czasem męczące, czasem wprawiająca w zachwyt nad piórem Nabokova - bo tego mu odmówić nie można.
Przemyślenia na świeżo: Fanem literatury rosyjskiej jestem wybiórczo-średnim. A teraz: czy Nabokov to taki przedstawiciel owej literatury, faktycznie? Się nie podejmę odpowiedzi. Za mało się znam i za mało jestem literaturozanwcologiem. W każdym bądź razie, ja "Lolity" nie czytałem, a "Rozpacz" to moja pierwsza pozycja tego autora. I... Nie jestem zachwycony fabułą. Bo......
więcej mniej Pokaż mimo toBez dozy sentymentu - jak to było w moim przypadku - średnio zabawny, a przy tym nudnawy zestaw opowiadań klasyków (głównie) amerykańskiej humoreski fantastycznej. Znak czasu i Ocean Atlantycki postawił mi gruby parawan w przyjemności odbioru książki. Nie był to czas stracony, oczywiście. Te nazwiska znać trzeba.
Bez dozy sentymentu - jak to było w moim przypadku - średnio zabawny, a przy tym nudnawy zestaw opowiadań klasyków (głównie) amerykańskiej humoreski fantastycznej. Znak czasu i Ocean Atlantycki postawił mi gruby parawan w przyjemności odbioru książki. Nie był to czas stracony, oczywiście. Te nazwiska znać trzeba.
Pokaż mimo to
Co tu można napisać... Z mojej strony, na pewno nic obiektywnego. Do książki podszedłem bez absolutnie żadnego dystansu, podjarany i spięty jak ministrant w nieswojej parafii. Raz, że wiadomość o jej premierze spadła niczym grom podczas burzowego sezonu, to jeszcze (ja - przynajmniej) nic nie wiedziałem, że w ogóle jest pisana i Jaśnie Oświecony Andrzej ma w ogóle zamiar to tematu wiedźmińskiego wracać. Jak wiele dla mnie znaczy twórczość A.S., może świadczyć fakt, że po zakupieniu książki, rzeczona leżała na stole parę dni, a ja jak debil, wpatrywałem się w nią, nie mogąc się przełamać by zacząć ją czytać. Być może podświadomie się bałem, że nie będzie to dobre, albo że będzie dobre, ale ja będę na to za głupi/stary. No, ale nadszedł dzień, gdy wpełzłem z powrotem do Królestw Północy. Dozując sobie dawki czytania, powstrzymałem się od przerobienia lektury w jedną, nieprzespaną noc i zajęło mi to coś ponad tydzień. Mogę rzec, że zarówno strach o to czy książka będzie dobra, i o to, że jestem za głupi/stary był totalnie absurdalny. Jest dobrze, na prawdę. Można się przyczepiać, że to nie to co było, nie na poziomie Ostatniego Życzenia czy Miecza Przeznaczenia - no bo jasne, że nie. Patrząc po tym co pisał ostatnio Sapkowski, to i tak spory krok w stronę Słońca, i warto liczyć, że ten kierunek się ostanie. Humor mu trochę zdziadział, co odbiło się na postaci przede wszystkim Jaskra, starość go trochę uspokoiła jeśli chodzi o nieprzeciętne dywagacje moralno-filozoficzne, z których słynął. Jest dobrze, naprawdę dobrze. Na pewno książkę jeszcze raz przeczytam, a robię to już niezmiernie rzadko.
Co tu można napisać... Z mojej strony, na pewno nic obiektywnego. Do książki podszedłem bez absolutnie żadnego dystansu, podjarany i spięty jak ministrant w nieswojej parafii. Raz, że wiadomość o jej premierze spadła niczym grom podczas burzowego sezonu, to jeszcze (ja - przynajmniej) nic nie wiedziałem, że w ogóle jest pisana i Jaśnie Oświecony Andrzej ma w ogóle zamiar to...
więcej Pokaż mimo to