-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2015-02-20
2014-12-26
Naprzykrzałam się o tą książkę (jedynie w innym wydaniu) już jakieś pół roku. Cały czas próbowałam wyciągnąć od kogokolwiek kasę na nią. A tu nagle - pod choinką znajduję torebkę od mamy, a w jej środku "Księgę o Niewidzialnym".
Tyle słowem wstępu, a o książce - jak zwykle pan Schmitt mnie wzrusza. Już miałam do czynienia z trzema "środkowymi" przypowieściami - piękne. Co do "Milarepa", to niezbyt przypadł mi do gustu, ale jakoś ujdzie w tłoku. "Zapasy z życiem" dają troszkę do myślenia, że można się zmienić, można poznać inną stronę siebie, jeżeli się tylko spróbuje. No i Japonia. :) Nie można zapominać, że uwielbiam utwory, których akcja dzieje się w Japonii, które powołują się na japońskie zwyczaje, wierzenia itd. No i ostatnie zdanie. NIE! Nie myślcie o tym, nowi czytelnicy, żeby zaglądać od razu na ostatnią stronę! Nie będzie takiej fajnej zabawy... :)
Naprzykrzałam się o tą książkę (jedynie w innym wydaniu) już jakieś pół roku. Cały czas próbowałam wyciągnąć od kogokolwiek kasę na nią. A tu nagle - pod choinką znajduję torebkę od mamy, a w jej środku "Księgę o Niewidzialnym".
Tyle słowem wstępu, a o książce - jak zwykle pan Schmitt mnie wzrusza. Już miałam do czynienia z trzema "środkowymi" przypowieściami - piękne. Co...
2014-12-28
Książkę dostałam od koleżanki Lily na gwiazdkę. Bardzo dziękuję! Jestem szalenie wdzięczna, więc nie obrażaj się o tą opinię.
Na początku stwierdziłam, że to zwyczajne romansidło w stylu "Zmierzchu" (o, niegodne plemię ludzkie, czemu wydałeś na świat kogoś tak pokręconego jak Stephenie Meyer?). Okładka - piękna, z tyłu mnóstwo o fantastyce, a tu - ni hu hu. Nigdzie nie wydać Upadłych ani Nieśmiertelnych. Myślałam, że tak będzie do końca, na szczęście pod koniec, kiedy to zmusiłam się odrobiną rozsądku do przełknięcia tych stron uwielbiających pod każdym względem Patcha, bo może coś się zmienić, okazało się, że w końcu byli w (spoiler), bo już musieli tam być, bo czym niby rozbudzić lepiej rządze rzeszy nastolatek, jak nie (spoiler)? No i ona dotknęła (spoiler) i zobaczyła (spoiler). I to by był początek naszej kochanej fantastyki, na którą tyle czekaliśmy. Wtedy akcja poszła jak z bicza strzelił, mnóstwo rzeczy, które mi wcześniej umknęły (przez tą moją chwilową nienawiść do romansów) połączyły się w spójną całość. Yay! Mamy wątek tajemnicy - gwiazdka więcej. Gdyby nie ta końcówka właśnie, nie wiem, czy opinia zmieściłaby się z oceną powyżej trzech gwiazdek. No cóż. Aktualnie jestem maniaczką przemocy i terroru w książkach, a nie ckliwych słówek i rozczulania się nad wyglądem jakiegoś chłopaka, więc pewnie przez to napisałam taką opinię, a nie inną. Anyways. Ciekawe jak reszta części?
I jeszcze raz - LILY, NIE GNIEWAJ SIĘ!!! Było kilka fajnych, śmiesznych momentów, na które zwróciłam uwagę!
Książkę dostałam od koleżanki Lily na gwiazdkę. Bardzo dziękuję! Jestem szalenie wdzięczna, więc nie obrażaj się o tą opinię.
Na początku stwierdziłam, że to zwyczajne romansidło w stylu "Zmierzchu" (o, niegodne plemię ludzkie, czemu wydałeś na świat kogoś tak pokręconego jak Stephenie Meyer?). Okładka - piękna, z tyłu mnóstwo o fantastyce, a tu - ni hu hu. Nigdzie nie...
2014-12-31
Co napisać?
Nie mam słów...
Jak to pojąć?
Cudo, tylko czasami trochę sztucznie wydłużane moim zdaniem. Ale i tak dobre.
Co napisać?
Nie mam słów...
Jak to pojąć?
Cudo, tylko czasami trochę sztucznie wydłużane moim zdaniem. Ale i tak dobre.
2014-08-11
Chwilę ta książka sobie postała na mojej półce, zanim po nią sięgnęłam. Jako pierwsza przeczytała ją moja mama, a potem gorąco mnie zachęcała do lektury. Oczywiście, dopóki pamiętała, że ta książka nazywa się "Czerwona królowa"... :) Ale nie o tym miałam pisać.
Czytając Gregory zakochałam się w XVI-wiecznej Anglii i jakoś zrozumiałam średniowieczne pobudki ówczesnych ludzi (choć to już nie średniowiecze, nadal jest nim trochę przesiąknięte). Dzięki temu jakoś łatwiej jest mi teraz zgnębić "Krzyżaków", co rok temu mi się nie udało, ale łaskawa polonistka przełożyła nam lekturę na następny, czyli ten, rok. Już się nie wywinę...
Wracając do książki, czasami byłam w stanie utożsamić się z Małgorzatą, czasami kompletnie jej nie rozumiałam, jednak w końcu wszystko się układało i tak przeczytałam prawie 400 stron prawie jednym tchem (Niechcący malując pokój uwięziłam książkę na biurku i musiałam czekać, aż farba wyschnie czytając "Twarz Sary". Nieporównywalna różnica w jakości i stylu. Gregory wygrywa na każdym polu.)
W skrócie: "Czerwona królowa" + ciepła herbata + miły fotel = cuuudooo... :)
Chwilę ta książka sobie postała na mojej półce, zanim po nią sięgnęłam. Jako pierwsza przeczytała ją moja mama, a potem gorąco mnie zachęcała do lektury. Oczywiście, dopóki pamiętała, że ta książka nazywa się "Czerwona królowa"... :) Ale nie o tym miałam pisać.
Czytając Gregory zakochałam się w XVI-wiecznej Anglii i jakoś zrozumiałam średniowieczne pobudki ówczesnych ludzi...
2014-11-22
A już myślałam, że zaczynam rozgryzać tok myślowy Cobena... A gdzie tam! Znowu zakończenie i "O cholibka! Jak. To. Się. Stało?..." No i co mam więcej powiedzieć? Cudowna książka, jak większość Cobena.
Jedno tylko mnie trochę zdziwiło: jak ten gość, który tak (spoiler) kolekcjonował, nie (spojler) jego? To mnie trochę zdziwiło. Ale nic nie mówię. To specjalność autora, takie dziwienie czytelników na każdym kroku. Całkiem fajna tematyka i całkiem łagodne zakończenie. Oczywiście, oprócz rozwiązania całej zagadki. :)
A już myślałam, że zaczynam rozgryzać tok myślowy Cobena... A gdzie tam! Znowu zakończenie i "O cholibka! Jak. To. Się. Stało?..." No i co mam więcej powiedzieć? Cudowna książka, jak większość Cobena.
Jedno tylko mnie trochę zdziwiło: jak ten gość, który tak (spoiler) kolekcjonował, nie (spojler) jego? To mnie trochę zdziwiło. Ale nic nie mówię. To specjalność autora, takie...
2014-11-28
Green jak zwykle wszystko ładnie, dużo śmiechu, kilka razy gały na wierzchu, zero kontaktu z rzeczywistością, ale... Ktoś ukradł zakończenie! Oczywiście, kompozycja otwarta powieści wprowadza wyobraźnię w ruch, ale kurczę, w tym przypadku to było raczej trochę frustrujące. No co? To on tam dalej sterczał jak kołek? Wrócił do domu i poszedł spać? Poszedł w jej ślady?
Johnie Greenie, za brak zakończenia od końca listopada tego roku przestałam cię lubić. Ale nadal mam słabość do twojego pisania.
I do piwnego miecza.
I do perpetuum mobile.
I do lewuski. :D
Niekoniecznie w tej kolejności.
Green jak zwykle wszystko ładnie, dużo śmiechu, kilka razy gały na wierzchu, zero kontaktu z rzeczywistością, ale... Ktoś ukradł zakończenie! Oczywiście, kompozycja otwarta powieści wprowadza wyobraźnię w ruch, ale kurczę, w tym przypadku to było raczej trochę frustrujące. No co? To on tam dalej sterczał jak kołek? Wrócił do domu i poszedł spać? Poszedł w jej ślady?
Johnie...
2014-10-02
To moja trzecia już książka tej autorki. Pierwsza była jej współpraca z córką Samanthą "Z innej bajki". Całkiem niedawno też (jakoś na wiosnę, taaak... to było niedawno...) przeczytałam "Drugie spojrzenie". Obydwie książki były MEGA. Wiem, jak to brzmi. Nie oczekujcie jakichś wypasionych opinii ode mnie... Anyways.
Nie miałam za dużo czasu na czytanie ostatnio, ale jakoś w autobusie, w samochodzie, głęboko po nocy, w przerwie na reklamy, w przerwie w przepisywaniu jakiejś pracy domowej, dosłownie wszędzie gdzie się dało wciskałam te kilka stron. Czasami było to "och, jakie to super (huh), kiedy to się skończy? Ta góra z biblioteki mnie zaczyna przerażać", czasami "geez... czemu on?! Zaraz, chwila, to on czy nie on w końcu, pogubiłam się...", inaczej "niech ten autobus się tak nie telepie, co się z nią dalej stanie? Chcę to przeczytać, uszanujcie to!". Różniaście było, ale ogólnie książka dobra. Wiem, że dzisiejsza opinia nie jest zbyt ogarnięta, przepraszam za to. Goni mnie czas, niestety, a góra z biblioteki rośnie w zatrważającym tempie. Trzeba więc naderwać parę nocek, wyegzekwować wolny weekend i czytać. Mam jeszcze w zanadrzu "Przemianę" od Jodi, więc nudzić się nie będę. Mam nadzieję, że ta książka będzie jeszcze lepsza.
Osobiście, wątek rozprawy sądowej mnie dobił i przez to książka straciła te trzy gwiazdki. Nie dziwić się, że Grishama nie znoszę. Ale jakoś przebrnęłam przez końcówkę. Ostatnia, niewyjaśniona kwestia, nieźle dała mi do myślenia. To, że Bóg (spoiler), oznacza wolę Boga, czy może tylko zmianę stanu psychicznego dziewczynki?
To moja trzecia już książka tej autorki. Pierwsza była jej współpraca z córką Samanthą "Z innej bajki". Całkiem niedawno też (jakoś na wiosnę, taaak... to było niedawno...) przeczytałam "Drugie spojrzenie". Obydwie książki były MEGA. Wiem, jak to brzmi. Nie oczekujcie jakichś wypasionych opinii ode mnie... Anyways.
Nie miałam za dużo czasu na czytanie ostatnio, ale jakoś w...
2014-09-20
Wciąga. Za bardzo. Nie jest jakaś wielka, ale wciąga. Zdecydowanie nie nadaje się do przetrwania nudnych momentów prób na szkolne przedstawienia. Ile ja razy byłam upominana przez potworną polonistkę, bo czytałam, a ona myślała, że jak wszystkie dziewczyny w moim wieku czytam jakieś romansidło... Pudło. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów sięgnęłam po książkę przygodową. No i wciągnęła. Nie była jakoś specjalnie rozwinięta, akcja gnała jak szalona, wątki mieszały się, powstawały nowe, czekałam na te diamenty z początku, no i czekałam, czekałam, aż doczekałam się... ostatnich (spoiler) stron. To zaniża ocenę, ale będzie pozytywna, za to wciągające tempo. :)
Wciąga. Za bardzo. Nie jest jakaś wielka, ale wciąga. Zdecydowanie nie nadaje się do przetrwania nudnych momentów prób na szkolne przedstawienia. Ile ja razy byłam upominana przez potworną polonistkę, bo czytałam, a ona myślała, że jak wszystkie dziewczyny w moim wieku czytam jakieś romansidło... Pudło. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów sięgnęłam po książkę...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-13
W swojej czytelniczej karierze przeczytałam już kilka książek Cooka. Niestety, zaczęłam za namową mojej siostry ciotecznej (stomatolog) od "Interwencji". Nie róbcie tego. Miałam zaspoilerowaną całą, z grubsza, fabułę. Wiedziałam, że Laurie przeżyje jakoś to wszystko. Mimo tego, jak zwykle, zachwycałam się każdą literą i faktem, że autorem jest Cook. ;)
Napięcie podczas czytania tak skupiało moją uwagę, że aż odkryłam, że jednak umiem czytać książki w autobusie! Jej! Było to bardzo pomocne, gdyż nie miałam wtedy zbyt dużo czasu na czytanie. Wakacje się niestety skończyły. Nie będzie już całych dni na leżaku z fajnymi lekturami... :(
Wracając do książki, na początku twierdziłam, że zrobiłabym z tą fabułą różne cuda, żeby się lepiej czytało, ale później pomyślałam, że kurczę, za to kocham Cooka. Nigdy nie wpasuję się w jego tempo, a i tak będę fanką każdej jego książki. Na tym skończę moje wywody, jaki to nie świetny jest autor. Internet tego nie potrzebuje, będzie miał nadwyżkę. Cóż. Kolejny fan wkradł się w ten eter, żeby nabroić... ;)
W swojej czytelniczej karierze przeczytałam już kilka książek Cooka. Niestety, zaczęłam za namową mojej siostry ciotecznej (stomatolog) od "Interwencji". Nie róbcie tego. Miałam zaspoilerowaną całą, z grubsza, fabułę. Wiedziałam, że Laurie przeżyje jakoś to wszystko. Mimo tego, jak zwykle, zachwycałam się każdą literą i faktem, że autorem jest Cook. ;)
Napięcie podczas...
2014-07-25
Sam autor w dodatku "Notatki na marginesie Imienia Róży" napisał, że pierwsze pokutnych 100 stron napisał, aby "wychować" sobie czytelnika, który zrozumie jego podejście do sprawy. Co prawda miałam lekką chętkę porzucić to i odejść głęboko w fantastykę, ale kiedy tylko wyszłam z cienia pierwszej katorgi, od razu zaczytałam się po uszy i świata poza książką nie widziałam. To w moich ustach oznacza baaardzo dużo. Nie liczyłam, ile stron do końca, co jest powszechnym u mnie zjawiskiem, kiedy książka wydaje mi się raczej taka "dobra, ale nic poza tym".
Jakoś fajnie mi było wejść w narrację pamiętnikarską (sama jestem podobnym niekumatym roztrzepanym pamiętnikarzem). Długaśne wywody teologiczne nie były takie okropne, jak wszyscy doszukujący się wad w książce ludzie sądzą, że są. Swoją drogą, to ja też jestem takim wrednym psem myśliwskim na ubytki w stylu czy innej dziadydze. Tutaj wielu wad mój nos nie wywęszył. Tylko spracowany papier książki z biblioteki. :)
Końcówkę popsuła mi mama, bo nieświadomie mi powiedziała, kiedy przeglądałam jej tytuły do przeczytania, że "a, to ta książka, w której truli (spoiler)". Mimo to moje wrażenia zamykają się w jednym słowie: majstersztyk. Jednak wszystkich gwiazdek nie dam. Do tego potrzebne jest coś większego...
Sam autor w dodatku "Notatki na marginesie Imienia Róży" napisał, że pierwsze pokutnych 100 stron napisał, aby "wychować" sobie czytelnika, który zrozumie jego podejście do sprawy. Co prawda miałam lekką chętkę porzucić to i odejść głęboko w fantastykę, ale kiedy tylko wyszłam z cienia pierwszej katorgi, od razu zaczytałam się po uszy i świata poza książką nie widziałam. To...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-08
Od początku wiedziałam, że historia zmierza do tragicznego zakończenia, ale to było jeszcze lepsze, kiedy mówiłam Sarze w głowie "idiotka, po co ci to? nie idź tam, durna babo!" i tak sobie dalej... Cała powieść ogółem: wyrwała mi flaki, rzuciła na ziemię, zdeptała, a potem epilogiem poskładała do kupy i włożyła z powrotem na miejsce jak upomniane niegrzeczne dziecko ze spuszczoną głową, a jednak uśmiechające się pod nosem. Uwielbiam to...
Od początku wiedziałam, że historia zmierza do tragicznego zakończenia, ale to było jeszcze lepsze, kiedy mówiłam Sarze w głowie "idiotka, po co ci to? nie idź tam, durna babo!" i tak sobie dalej... Cała powieść ogółem: wyrwała mi flaki, rzuciła na ziemię, zdeptała, a potem epilogiem poskładała do kupy i włożyła z powrotem na miejsce jak upomniane niegrzeczne dziecko ze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-16
Urzekło mnie to. Nic dodać, nic ująć. Jedna z najlepszych książek, które kiedykolwiek trafiły do moich łapek. Uwielbiam Japonię, lubię się o niej co nieco dowiadywać "po godzinach", a ta książka była całkiem obszerną skarbnicą zwyczajów, słów itd., których w życiu nie słyszałam, a warto było je poznać. Oczywiście jak większość pospolitych czytelników poszłam za myślą autora i skupiłam się na związku Sayuri z Prezesem. Końcówka była oczywiście banałem, ale czego mogliśmy się spodziewać? W książce pełnej zakrętów i wypadków kierujących rzekę losu w najprzeróżniejsze dziwaczne miejsca potrzeba było chociaż troszkę banału. Co prawda, to pozostawia lekki niedosyt, ale przegrywa w ogóle zachwytu.
Dobra robota Arthurze!
Urzekło mnie to. Nic dodać, nic ująć. Jedna z najlepszych książek, które kiedykolwiek trafiły do moich łapek. Uwielbiam Japonię, lubię się o niej co nieco dowiadywać "po godzinach", a ta książka była całkiem obszerną skarbnicą zwyczajów, słów itd., których w życiu nie słyszałam, a warto było je poznać. Oczywiście jak większość pospolitych czytelników poszłam za myślą autora...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-22
Kiedy byłam u koleżanki (Eweliny - czy przypadek?), ona pokazała mi tą książkę i powiedziała, żebym ją przeczytała, taki przerywnik w ostrych klimatach thrillerów medycznych i kryminałach. No i przeczytałam. Zajęło mi to naprawdę chwilunię, bo nie dość, że cieniastwo, to (o dziwo) ciekawe. W przystępny sposób opowiada o tym, jakimi świniami potrafią stać się ludzie, gdy na horyzoncie pojawia się kasa. Wątek tytułowego Ptaka jest całkiem fajnie rozwinięty i trzymający w napięciu (czy ta dziada jest dobra, czy chce nas wszystkich zamordować?), ale jego związek z (spoiler) był całkiem oczywisty.
Już ktoś to powiedział, że ostatni rozdział był trochę niepasujący do reszty, ale przez to dostajemy takiego "kopa w tyłek", że to nie jest taka prosta książka dla dzieci, ale trochę bardziej "wyrafinowana" na swój sposób lektura.
Podsumowując: doskonały przerywnik w namiętnym czytaniu "ostrzejszych" dzieł. :)
Kiedy byłam u koleżanki (Eweliny - czy przypadek?), ona pokazała mi tą książkę i powiedziała, żebym ją przeczytała, taki przerywnik w ostrych klimatach thrillerów medycznych i kryminałach. No i przeczytałam. Zajęło mi to naprawdę chwilunię, bo nie dość, że cieniastwo, to (o dziwo) ciekawe. W przystępny sposób opowiada o tym, jakimi świniami potrafią stać się ludzie, gdy na...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-10-27
Według mnie książka jest bardzo dobra. Zmiana czasu, retrospekcje, to wszystko tylko "wyostrza apetyt" na dalsze czytanie. Autorka w najmniej oczekiwanym momencie z początków wieku XX przechodzi do współczesności. Trochę to mnie denerwowało w niektórych momentach, kiedy tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co dalej, a tu nagle wracamy do innej perspektywy. Jednak udało mi się przebrnąć przez pierwszą część, która była strasznie zagmatwana i "wlokąca" się niemiłosiernie. Czasami lubię takie klimaty, zwłaszcza z mocnym finałem. Tutaj na plus zadziałało właśnie to. Nie przewidywałam, że tak się to skończy. Przez moją głowę przeszły wszelkie możliwe scenariusze, ale nie ten. Pozytywnie!
Dałam potem książkę mojej mamie do przeczytania. Ją też zniechęciła pierwsza część, była nawet zdolna popsuć sobie "zabawę" pytając mnie o to, co się podzieje później. Ale i ona stwierdziła, że było warto czytać. Aktualnie zastanawiamy się, jak B(spoiler) dostała się do A(spoiler). Jest ciekawie... :)
Według mnie książka jest bardzo dobra. Zmiana czasu, retrospekcje, to wszystko tylko "wyostrza apetyt" na dalsze czytanie. Autorka w najmniej oczekiwanym momencie z początków wieku XX przechodzi do współczesności. Trochę to mnie denerwowało w niektórych momentach, kiedy tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co dalej, a tu nagle wracamy do innej perspektywy. Jednak udało mi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka ta znalazła się na mojej półce razem z innymi randomowymi utworami z biblioteki (z braku czasu zdaję się na znajomą bibliotekarkę). Z początku pomyślałam, że nie chce mi się brać za coś "rzeczywistego", więc sięgnę po jedyne fantasy na półce. Po skończeniu pomyślałam, że fajna lektura, ciekawy pomysł, jednak niezbyt dla mnie...
Po pierwsze - klasyczne odwołania do "Romea i Julii" za każdym zakrętem. Po drugie - banalne zakończenie. Jednak zaciekawił mnie sposób przedstawienia świata w trakcie apokalipsy zombie. Całkiem inspirujący (sama piszę sobie czasami postapokaliptyki). Ciekawa była również ta (spoiler) na końcu, jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam u zombie, chociaż pomyślałam sobie, że to zakończenie trochę wymuszone, żeby wszyscy nie musieli w końcu poginąć w męczarniach.
A tak poza tym - fajnymi urozmaiceniami są rycinki w tym wydaniu. :)
Książka ta znalazła się na mojej półce razem z innymi randomowymi utworami z biblioteki (z braku czasu zdaję się na znajomą bibliotekarkę). Z początku pomyślałam, że nie chce mi się brać za coś "rzeczywistego", więc sięgnę po jedyne fantasy na półce. Po skończeniu pomyślałam, że fajna lektura, ciekawy pomysł, jednak niezbyt dla mnie...
więcej Pokaż mimo toPo pierwsze - klasyczne odwołania do...