rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Umieszczanie na okładce nagiej dziewczyny, która według treści ma 17 lat, jest po prostu obrzydliwe,i ciężko cokolwiek więcej na ten temat powiedzieć.

Umieszczanie na okładce nagiej dziewczyny, która według treści ma 17 lat, jest po prostu obrzydliwe,i ciężko cokolwiek więcej na ten temat powiedzieć.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdyby wyciąć z tej książki powtórzenia, zostałaby jej może połowa, a jeśli by pozbyć się także osobistych uwag autora, nie mających związku z tematem tekstu, oraz gdybań i pytań retorycznych, wycięłoby się co najmniej kolejną ćwierć. Pozostały wtedy tekst może i byłby o wiele krótszy, ale z całą pewnością bardziej treściwy i czytałoby się go o niebo lepiej.

Gdyby wyciąć z tej książki powtórzenia, zostałaby jej może połowa, a jeśli by pozbyć się także osobistych uwag autora, nie mających związku z tematem tekstu, oraz gdybań i pytań retorycznych, wycięłoby się co najmniej kolejną ćwierć. Pozostały wtedy tekst może i byłby o wiele krótszy, ale z całą pewnością bardziej treściwy i czytałoby się go o niebo lepiej.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nawet najgorszemu wrogowi nie można polecić czytania tego wydania wierszy Wojaczka. Mnogie literówki, bardziej irytujące niż prawdziwie przeszkadzające w odbiorze wierszy, miejscami przeradzały się w potwory rodzaju "Fafała Wojaczka" w zakończeniu "Piosenki z najwyższej wieży" czy uniemożliwiające zupełnie właściwą interpretację zamienienie słowa "dziecinny" na "dzienny" w "Micie rodzinnym" - rzecz niemożliwa do wyłapania dla osób nie znających twórczości tego artysty. Tak mocno, jak radzę każdemu sięgnięcie po Wojaczka, odradzam sięganie po ten tom.

Nawet najgorszemu wrogowi nie można polecić czytania tego wydania wierszy Wojaczka. Mnogie literówki, bardziej irytujące niż prawdziwie przeszkadzające w odbiorze wierszy, miejscami przeradzały się w potwory rodzaju "Fafała Wojaczka" w zakończeniu "Piosenki z najwyższej wieży" czy uniemożliwiające zupełnie właściwą interpretację zamienienie słowa "dziecinny" na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z całą pewnością książka jest nie najlepiej napisana. Największą jej wartością jest rzetelność - potwierdzenie dla każdej informacji można znaleźć w książkach podanych w przypisach, a jeśli wiarygodność któregoś ze źródeł może być poddana w wątpliwość, to informacje są zapisane jedynie jako hipotetyczne. Za plus uznałam także chronologiczną kolejność opisywania poszczególnych osób, dzięki czemu łatwiej zobaczyć, jak zmieniała się piracka rzeczywistość wraz z mijającym czasem. Ale na tym koniec dobrych stron książki. Ciągłe powtórzenia fragmentów (jak na przykład opowiadanie dwa razy o tym samym wydarzeniu w jednym rozdziale i dodatkowe pisanie o nim z taką samą dokładnością w kolejnym, jeśli następny pirat także brał w nim udział), tłumaczenie raz za razem pojęć związanych z żeglugą, piractwem i łodziami oraz mnie osobiście irytujące pogrubianie fragmentów tekstu psuły mi przyjemność czytania. Trzeba jednak przyznać, że ładne wydanie z dużą ilością rycin pomagały wczuć się w klimat dzieła.

Z całą pewnością książka jest nie najlepiej napisana. Największą jej wartością jest rzetelność - potwierdzenie dla każdej informacji można znaleźć w książkach podanych w przypisach, a jeśli wiarygodność któregoś ze źródeł może być poddana w wątpliwość, to informacje są zapisane jedynie jako hipotetyczne. Za plus uznałam także chronologiczną kolejność opisywania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka zaczęła się dobrze, diabelnie dobrze. Strumienie świadomości Hugha, atmosfera tajemniczości i grozy, niepewności, bycia otoczonym przez nieznane - nie tylko doświadczane przez bohaterów, ale i przez czytelnika. Pierwszą połowę książki przeczytałam nie mogąc się oderwać od niej ani na chwilę. A później zaczęły się zbędne retrospekcje, akcja zaczęła się nieco wlec, poczułam się przez tę książkę, pisaną właściwie dosyć lekkim językiem, przygnieciona, prawie że zmiażdżona. Oprócz tego niektóre postaci, jak choćby matka Ireny, zdawały mi się nieco papierowe i sztuczne, wymyślane na siłę. Dopiero pod sam koniec akcja rusza na nowo, wydarzenia przyspieszają, powraca do nas mistyczna aura towarzysząca początkowi. Jednak nawet ten powrót nie może pomóc w niczym, kiedy pojawia się to, co wszyscy kochają najbardziej - wpleciony zupełnie bez powodu, bez najmniejszego uzasadnienia w tekście, wątek miłosny - jedyna rzecz zdolna zniszczyć nawet najlepszą historię.
Słowem: genialny pomysł, genialne przesłanie, tylko nieumiejętność sprecyzowania przez autorkę, czego chce - wspaniałego dzieła czy poczytnego bestselleru. Jak dla mnie trafiła idealnie pośrodku tych dwóch, w pustkę.

Książka zaczęła się dobrze, diabelnie dobrze. Strumienie świadomości Hugha, atmosfera tajemniczości i grozy, niepewności, bycia otoczonym przez nieznane - nie tylko doświadczane przez bohaterów, ale i przez czytelnika. Pierwszą połowę książki przeczytałam nie mogąc się oderwać od niej ani na chwilę. A później zaczęły się zbędne retrospekcje, akcja zaczęła się nieco wlec,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najbardziej zabolało mnie to, że pomysł na tą książkę jest dobry, nawet bardzo dobry. Przy odrobinie talentu można byłoby zrobić z niej arcydzieło. A tak - mamy tylko historię podpalacza, jakby niepełną, obserwowaną przez szparę w drzwiach - szparę zbyt małą, żeby dojrzeć na tyle dużo, aby móc to barwnie opisać. Nie widziałam w podpalaczu żywej osoby, a jedynie coś, co mogłoby nią być, gdyby minimalnie choć ukazać jego człowieczeństwo, pokazać, że był jak my wszyscy, a później coś zmieniło się w nim - i stał się szaleńcem.
Kolejną kwestią jest to, że książka sprawia wrażenie bardziej biografii narratora, niż "studium szaleństwa", jako które jest opisana w blurbie. Elementy biograficzne nudzą, usypiają i wywołują marzenia o tym, by autor przeszedł już do opisu historii podpaleń - tak czy inaczej nużącego.
Irytują też błędy logiczne w tekście, w rodzaju choćby tego: "Sprawdziła, czy wszystkie drzwi są zamknięte i dopiero potem usiadła w kuchni, mając w zasięgu otwarte drzwi do sypialni. Patrzyła na czerwone tylne światła w samochodzie, którym odjeżdżał tata". Co chwila musiałam zatrzymywać się i usiłować zrozumieć związek między niezwiązanymi ze sobą elementami, wyrwanymi jakby z kontekstu. Chyba że zwyczajnie tata zaparkował w sypialni i to stamtąd odjeżdżał.

Najbardziej zabolało mnie to, że pomysł na tą książkę jest dobry, nawet bardzo dobry. Przy odrobinie talentu można byłoby zrobić z niej arcydzieło. A tak - mamy tylko historię podpalacza, jakby niepełną, obserwowaną przez szparę w drzwiach - szparę zbyt małą, żeby dojrzeć na tyle dużo, aby móc to barwnie opisać. Nie widziałam w podpalaczu żywej osoby, a jedynie coś, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Początkowo nie podobały mi się te opowiadania - dziwne takie jakieś, niby bez sensu... Jednak czas mijał, książka dojrzewała na półce i za każdym kolejnym sięgnięciem po nią podobała mi się bardziej i bardziej. Wczułam się zupełnie w ten cudowny, rosyjski klimat, w te historie zwykłych ludzi, niesamowite i ujmujące, a jednocześnie krótkie, przez co bardzo lekko się je czytało. Gdy minął mi już pierwszy szok po pierwszym zetknięciu z literaturą rosyjską, zakochałam się zupełnie.

Początkowo nie podobały mi się te opowiadania - dziwne takie jakieś, niby bez sensu... Jednak czas mijał, książka dojrzewała na półce i za każdym kolejnym sięgnięciem po nią podobała mi się bardziej i bardziej. Wczułam się zupełnie w ten cudowny, rosyjski klimat, w te historie zwykłych ludzi, niesamowite i ujmujące, a jednocześnie krótkie, przez co bardzo lekko się je...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwsze z trzech pojawiających się tu opowiadań to trzy historie i jedno rozważanie. Tytuł zapisałam od małej litery dlatego właśnie, że ten utwór to ni mniej ni więcej - historie i rozważanie. Dwie pierwsze z historii były krótkie, toczące się szybko naprzód i mające dobre, choć przygnębiające nieco morały (tym lepiej dla nich!). Pozostała część tego opowiadania nudziła mnie jednak niemożebnie, ostatnia historia przez swą formę, jakąś nieporadność i dziwność, a rozważanie ze względu na przewidywalność. Później nastąpił Kontrabasista - dzieło dla mnie zachwycające, ile jednak w tym moim zachwycie miłości dla kontrabasu, a ile dla tego konkretnie tekstu, stwierdzić nie potrafię. Na koniec najlepsze chyba - Gołąb. Opowieść o człowieku dziwnym i na pierwszy rzut oka odległym w swej historii, swych przyzwyczajeniach i swych dążeniach od nas - a jednak tak zwyczajny, typowy i w pewien sposób zagubiony, że mógłby być każdym człowiekiem. Człowiekiem, na drodze któremu stoi gołąb, którego ominąć nijak się nie da.

Pierwsze z trzech pojawiających się tu opowiadań to trzy historie i jedno rozważanie. Tytuł zapisałam od małej litery dlatego właśnie, że ten utwór to ni mniej ni więcej - historie i rozważanie. Dwie pierwsze z historii były krótkie, toczące się szybko naprzód i mające dobre, choć przygnębiające nieco morały (tym lepiej dla nich!). Pozostała część tego opowiadania nudziła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Vonnegut na początku określa to dzieło jako najbliższe bycia jego biografią - i imponującym jest dla mnie to, że nawet gdy pisze w sfabularyzowany sposób o kimś, kto mógłby być nim, nadal nie wyrzeka się swojego niesamowitego stylu, poczucia humoru i zaskakuje swoją wyobraźnią, a także talentem pisarskim. Slapstick pochłonął mnie bez reszty, nie mogłam się wprost oderwać od niego nawet na moment. Kurt wciągnął mnie w ten chory, umierający świat prezydenta-mutanta (jakkolwiek irracjonalnie to nie brzmi, gdy jest wyrwane z kontekstu całej książki) i pozwolił zapomnieć o wszystkim innym, co istnieje naprawdę. To stanowczo jedna z najlepszych książek science-fiction, jakie czytałam.

Vonnegut na początku określa to dzieło jako najbliższe bycia jego biografią - i imponującym jest dla mnie to, że nawet gdy pisze w sfabularyzowany sposób o kimś, kto mógłby być nim, nadal nie wyrzeka się swojego niesamowitego stylu, poczucia humoru i zaskakuje swoją wyobraźnią, a także talentem pisarskim. Slapstick pochłonął mnie bez reszty, nie mogłam się wprost oderwać od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Te dwie nowele Steinbecka znajduję jako wręcz sobie przeciwne. Pierwsza z nich, Kasztanek, jest wyraźnym przerostem formy nad treścią - przyjemna do lektury i dosyć lekka, mimo tak chaotycznego sposobu, w który łączą się jej części i mimo lekkiego zawodu spowodowanego brakiem jakiejś wyraźniejszej puenty, czułam się tym dziełem prawdziwie oczarowana. Co chwilę zachwycałam się kunsztem, zgrabnymi porównaniami i bajecznymi, synestezyjnymi opisami, nie mogłam się oderwać od czytania.

Jednak to dobre wrażenie zatarła druga z nowelek. Zdziwiło mnie to tym bardziej, że widziałam tyle pochwał dla Perły i wywyższanie jej ponad Kasztanka. Jednakże mnie ta książka irytowała, a sposób, w jaki została napisana, skupiający się, niczym kontrast dla Kasztanka, czysto na treści, nie pozwalał mi się skupiać na niej, wciągnąć w nią czy jej podziwiać. Żałuję, że tak jest, jednak nie sądzę, abym - mimo wszelkich starań - dobrnęła do końca tejże lektury.

Te dwie nowele Steinbecka znajduję jako wręcz sobie przeciwne. Pierwsza z nich, Kasztanek, jest wyraźnym przerostem formy nad treścią - przyjemna do lektury i dosyć lekka, mimo tak chaotycznego sposobu, w który łączą się jej części i mimo lekkiego zawodu spowodowanego brakiem jakiejś wyraźniejszej puenty, czułam się tym dziełem prawdziwie oczarowana. Co chwilę zachwycałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Połączenie ze sobą tych dwóch historii, przeplatających się i z pozoru tak różnych, z czasem jednak ukazujących się jako dwa odbicia tej samej myśli, jest czymś naprawdę niesamowitym. Postawione naprzeciw siebie poszukiwanie wolności, miłości i ucieczka od nich za wszelką cenę, właśnie po to, by nie płacić ceny za nie, bo w końcu "wartość miłości mierzy się ceną, jaką trzeba za nią zapłacić; i zawsze, jeśli to wypada zbyt tanio, to znaczy, że człowiek oszukuje sam siebie".

Faulkner nie zawiódł mnie tym razem. Od samego początku książki czułam w niej "to coś", a czytając ją podczas powrotu do domu szczerze się zdziwiłam, że jadę właśnie autobusem, a nie pociągiem, tak jak ludzie, których przed chwilą obserwowałam. A obserwując ich, widząc starania zarówno dwojga kochanków, jak i wysokiego więźnia, człowiek czuł coraz bardziej przytłaczającą świadomość o nieuchronności konieczności "zapłacenia ceny" za to, co dzieje się z nami, bez względu na to, czy chcieliśmy tego czy nie.

Połączenie ze sobą tych dwóch historii, przeplatających się i z pozoru tak różnych, z czasem jednak ukazujących się jako dwa odbicia tej samej myśli, jest czymś naprawdę niesamowitym. Postawione naprzeciw siebie poszukiwanie wolności, miłości i ucieczka od nich za wszelką cenę, właśnie po to, by nie płacić ceny za nie, bo w końcu "wartość miłości mierzy się ceną, jaką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

By usprawiedliwić w pewien sposób to, co za chwilę napiszę, muszę wyznać, że kocham "Zew Krwi". Przeczytałam "Zew Krwi" kilkanaście razy w przeciągu kilku lat. A "Białego Kła" znieść nie mogę.
Moim pierwszym zarzutem wobec tego dzieła jest to, że London pisał je, co wyraźnie widać, dla pieniędzy. Sprzedała się jedna książka o psach i dalekiej północy? Sprzeda się kolejna! Oczywiście, niezaprzeczalnym faktem jest to, że jako całość "Biały Kieł" jest napisany lepiej - sama forma, pomijając kilka szczegółów, jest wręcz genialna. Drażniły mnie także powtarzające się wciąż i wciąż "szczęśliwe zbiegi okoliczności" i napakowanie dzieła pozytywnymi wartościami - o ile w poprzednim dziele London pisał tak, jak może pisać zakochany w śniegach i przygodach mężczyzna, to tutaj starał się raczej zmienić czytającego w lepszego człowieka, ale tak bardzo na siłę i takimi środkami, że wyszła z tego książka w większym stopniu mogąca podobać się dzieciom, niż człowiekowi oczekującemu czegoś od pisarza.

By usprawiedliwić w pewien sposób to, co za chwilę napiszę, muszę wyznać, że kocham "Zew Krwi". Przeczytałam "Zew Krwi" kilkanaście razy w przeciągu kilku lat. A "Białego Kła" znieść nie mogę.
Moim pierwszym zarzutem wobec tego dzieła jest to, że London pisał je, co wyraźnie widać, dla pieniędzy. Sprzedała się jedna książka o psach i dalekiej północy? Sprzeda się kolejna!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytałam dwa tłumaczenia początku tej książki. Jedno brzmiało jak ciężka i niezrozumiała poezja, myślałam już o porzuceniu czytania, kiedy trafiłam na takie, dzięki któremu to brzmiało jak normalna opowieść, polecam więc na początek znalezienie odpowiedniej translacji.

Co do samej książki - dwa pierwsze rozdziały dawały nadzieję, lecz tylko i wyłącznie nadzieję. Później zrozumiałam, że do końca już będzie tak miło, sympatycznie i tak straszliwie patetycznie, że miałam ochotę rzucić książką o ścianę. Każde zdanie było przesłodzone, każda opinia o czymkolwiek przesadnie pozytywna i tak przeładowana dobrymi emocjami, że odechciewało się kończyć.

I kolejny "smaczek", zakończenie. Właściwie nie uważałabym tej książki za taką złą, gdyby nie ono. Rozumiem, subiektywne zdanie autora na temat Polaków, fakt, że to tylko porównanie służące mu do kolejnego kwiecistego, pełnego słońca wniosku o ludzkiej naturze, ale nie mogę znieść tego, że w jakiejkolwiek zagranicznej powieści nie pojawialiby się Polacy, to albo są ludźmi godnymi litości, albo godnymi wzgardy. A gdyby jeszcze zamiast Mozarta był Chopin - zwróciłabym autorowi choć trochę (być może należnej mu według kogokolwiek) godności.

Czytałam dwa tłumaczenia początku tej książki. Jedno brzmiało jak ciężka i niezrozumiała poezja, myślałam już o porzuceniu czytania, kiedy trafiłam na takie, dzięki któremu to brzmiało jak normalna opowieść, polecam więc na początek znalezienie odpowiedniej translacji.

Co do samej książki - dwa pierwsze rozdziały dawały nadzieję, lecz tylko i wyłącznie nadzieję. Później...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka bardzo dobra, ale...
Po pierwsze, opisy postaci. Jako że jest to moja pierwsza książka Dostojewskiego, nie wiem jeszcze, czy zawsze opisuje w ten sposób, ale opisy postaci są dla mnie nie do ogarnięcia. Wprowadza kolejnych bohaterów i opisuje każdego z nich natychmiast po jego pojawieniu się, przez co ciężko jest zapamiętać charakterystyczny dla danej osoby wygląd i przypisać do niego zachowanie, nazwisko itd.
Po drugie, nie przypadło mi do gustu zakończenie. Wysuwa się z niego wniosek, morał brzmiący prawie jak z bajek dla dzieci: "miłość wszystko zwycięży". Epilog wydaje mi się być nieco zbyt naiwny, jeśli przyrówna się go do reszty tego dzieła.

Książka bardzo dobra, ale...
Po pierwsze, opisy postaci. Jako że jest to moja pierwsza książka Dostojewskiego, nie wiem jeszcze, czy zawsze opisuje w ten sposób, ale opisy postaci są dla mnie nie do ogarnięcia. Wprowadza kolejnych bohaterów i opisuje każdego z nich natychmiast po jego pojawieniu się, przez co ciężko jest zapamiętać charakterystyczny dla danej osoby wygląd...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy czyta się tą książkę, nie czuje się w niej tego zgrabnego przenikania rzeczywistości realnej, naszej, i tej z wyobraźni autora, jak to bywa w przypadku innych książek Kurta, ani nawet nie przenosi się do przyszłości, jaką mogłaby ona być, jak w niektórych zgrabniej napisanych książkach science fiction. Autor nie jest najlepszy w przewidywaniu tego, w jaki sposób świat postąpi naprzód i jak będzie wyglądał wtedy - bardzo mnie to ubodło i przeszkadzało trochę w cieszeniu się książką. Od mojego mistrza wiele oczekiwałam, a z "Pianoli" najłatwiejszy do wysnucia wniosek to ten, że całe szczęście, że Vonnegut dał sobie spokój z najbardziej klasycznym sf.

Kiedy czyta się tą książkę, nie czuje się w niej tego zgrabnego przenikania rzeczywistości realnej, naszej, i tej z wyobraźni autora, jak to bywa w przypadku innych książek Kurta, ani nawet nie przenosi się do przyszłości, jaką mogłaby ona być, jak w niektórych zgrabniej napisanych książkach science fiction. Autor nie jest najlepszy w przewidywaniu tego, w jaki sposób świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Początkowo czytając tą książkę nie mogłam pojąć, dlaczego wszyscy mający o niej jakiekolwiek pojęcie ludzie dziwią mi się, że czytam to z taką przyjemnością i uwielbieniem. Bardzo przywiązałam się do bohaterów, wypisałam tonę cytatów i kiedy tylko odkładałam książkę marzyłam o tym, co może się stać w dalszym jej ciągu. Myślałam wtedy o wielu rzeczach, które mogą się przydarzyć bohaterom, choć zadowoliłabym się i mnogością innych rozwiązań - uszczęśliwiły by mnie nawet bardziej. Ale to, w jaki sposób autor potraktował epilog... Nie chcę go obrażać, więc chyba po prostu spuszczę zasłonę milczenia na ten temat. Choć nawet tam znaleźć można było jakąś wartość (cytując dosyć luźno): "pod bramą z krzyżem i wypisaną dewizą leżał żebrak, niańcząc w ręce skórkę chleba" - ten obraz ukradł moje serce.
Podsumowując więc, nie mogę powiedzieć, mimo tego zakończenia, strasznie i potwornie masakrującego całość, żebym nie ceniła Faulknera i nie uważała go za dobrego pisarza. Była to moja pierwsza przeczytana jego książka, i po kolejnych oczekuję stanowczo więcej.

Początkowo czytając tą książkę nie mogłam pojąć, dlaczego wszyscy mający o niej jakiekolwiek pojęcie ludzie dziwią mi się, że czytam to z taką przyjemnością i uwielbieniem. Bardzo przywiązałam się do bohaterów, wypisałam tonę cytatów i kiedy tylko odkładałam książkę marzyłam o tym, co może się stać w dalszym jej ciągu. Myślałam wtedy o wielu rzeczach, które mogą się...

więcej Pokaż mimo to