rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

“Samotność to port, z którego zawsze wypływam”

Większość wie, kim jest Anna Frank. Jej “Dziennik” jest jednym z najbardziej bolesnych świadectw Holocaustu. I choć ostatnio pojawia się coraz więcej powieści o losach ludzi w czasie II wojny światowej (m. in. “Tatuażysta z Auschwitz” czy “Czerń i purpura”), nadal brakuje historii dzieci. Zapewne ze względu na ładunek emocjonalny związany z ich cierpieniem. Tematem tym zainteresował się już Escobar i napisał “Kołysankę z Auschwitz”, historię o sierocińcu w samym obozie. Jim Shepard wraz z “Księgą Arona” idzie w stronę bliższą Polakom - opisuje chłopca, Żyda, który mieszka na wsi. To mały łobuziak; szelma, z którego nic dobrego nie wyrośnie. Na swojej drodze spotyka jednak osobę, dobrze znaną - Janusza Korczaka.

Pierwsze karty książki to opis życia dziecka, który stwarza same kłopoty. Początkowo trudno się z nim utożsamić; uznałam jego zachowanie za głupie i nie wyobrażałam sobie, jak można wyczyniać coś takiego. Jednak później się zreflektowałam. W końcu to tylko dziecko. Nie każde jest aniołkiem, nie wszyscy jesteśmy zdolnymi uczniami. Jeszcze przed wojną uznałam, że z Arona to po prostu dziecko, które potrzebuje kogoś bliskiego, kto się nim zajmie. A wtedy przyszedł wrzesień 1939 r. Kiedy zaczęłam czytać o jego losach w getcie co i rusz musiałam przestawać. Zastanowić się, przemyśleć. Dlaczego małe dziecko jest zawszone i nie może zjeść całego posiłku? Dlaczego niemowlę leży na gazetach? Aż w końcu Aron trafia do sierocińca Korczaka. Już wcześniej Doktor był wspominany, a to w audycji, a to pochód ze swoimi dziećmi. Dopiero po stracie rodziców i dniach spędzonych wśród najgorszego, chłopak znajduje promyk nadziei. Ma znajomych, jednak najciekawsze są jego relacje z Korczakiem i słowa Doktora. Chłopiec jest zabierany na całodniowe spacery z nim, które są żebraniną. Korczak nie wykorzystuje dzieci, sam chce błagać o pieniądze czy jedzenie, aby dzieci mogły wsadzić coś do ust. Dobry Doktor staje się postacią, która daje bezpieczeństwo w miejscu, gdzie trup ścieli się gęsto i to tuż pod drzwiami sierocińca.

“Deklaracja Praw Dziecka” Korczaka powinna być też deklaracją życia ludzkiego. Wstrząsa to, że nawet ci malutcy nie mieli tych podstawowych praw. Cieszę się, choć to straszne pisać to w kontekście tak smutnej historii, że powstają książki, które opisują również dzieci. Nie powinny być pomijane, bo przecież to również ich historie są najboleśniejszym ciosem dla serc. Bo to były dzieci.

“Samotność to port, z którego zawsze wypływam”

Większość wie, kim jest Anna Frank. Jej “Dziennik” jest jednym z najbardziej bolesnych świadectw Holocaustu. I choć ostatnio pojawia się coraz więcej powieści o losach ludzi w czasie II wojny światowej (m. in. “Tatuażysta z Auschwitz” czy “Czerń i purpura”), nadal brakuje historii dzieci. Zapewne ze względu na ładunek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytane, wreszcie, za n-tym podejściem. Samo czytanie, jak już weszło się w ten świat, nie było złe, jednak nie satysfakcjonowało tak, jak 1. tom.

Przeczytane, wreszcie, za n-tym podejściem. Samo czytanie, jak już weszło się w ten świat, nie było złe, jednak nie satysfakcjonowało tak, jak 1. tom.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka do której często wracam.
Mimo, iż początkowo byłam sceptycznie nastawiona, już pierwsze kilka stron sprawiło, że nie mogłam się oderwać. Już na wstępie możemy wejść w psychikę człowieka okaleczonego psychicznie i fizycznie, który wymyśla sposób swojej śmierci. Jest to dziwne doświadczenie - wejść w coś takiego, zwłaszcza, że autor opisał to tak, jakby sam czytelnik to planował.
Dopiero po tychże planach nadchodzi znienacka światło w tunelu - kobieta, która w surrealistyczny sposób opisuje swoje prace, przeżycia. Mało tego, ona usiłuje wmówić głównemu bohaterowi, że się znają z poprzednich wcieleń i są sobie przeznaczeni.
Autor prowadzi nas lekko, z pewną dozą czarnego humoru, przez tematy trudne. Samobójstwo, kalectwo, trudne dzieciństwo. To tylko niektóre z nich.
Ale pojawia się tu też miłość i to nie ta prymitywna, tylko wieczna.
To ona daje siłę do działania. To ona przeciwstawi się czasowi, losowi czy też wszystkim innym potworom.
Choć z całych sił kibicowałam dwójce bohaterów, cóż, opowieść skończyła się tak, a nie inaczej.
Ta książka to była droga, którą polecam każdemu przejść. Poczujecie gamę emocji, która was porwie i nie zostawi nic. Przeżyjecie katharsis, podobnie jak główny bohater. Tylko w o wiele przyjemniejszej formie.

Książka do której często wracam.
Mimo, iż początkowo byłam sceptycznie nastawiona, już pierwsze kilka stron sprawiło, że nie mogłam się oderwać. Już na wstępie możemy wejść w psychikę człowieka okaleczonego psychicznie i fizycznie, który wymyśla sposób swojej śmierci. Jest to dziwne doświadczenie - wejść w coś takiego, zwłaszcza, że autor opisał to tak, jakby sam czytelnik...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To kolejna książka typowo młodzieżowa, która coś sobą reprezentuje. Cieszę się, że takie się wydaje. Na podstawie ostatnich doświadczeń, śmiem nawet twierdzić, że literatura obyczajowa, skierowana do starszych kobiet jest bardziej błaha, denna niekiedy, niż książki młodzieżowe, na które ostatnio trafiam.
Wracając do tejże opowieści - historia niebagatelna, gdyż opowiada o internetowej przyjaźni, która przeradza się w miłość. Po samym opisie, bajkowy książę i jego Kopciuszek w wersji współczesnej.
Jednak historia Kopciuszka jest bardziej skomplikowana, pełna nieszczęścia. Nie chodzi tu nawet o wypadek, który staje się właściwie początkiem wielkich zmian.
Główna bohaterka ma poza nim o wiele więcej problemów, m in. historia ojca i matki.
Książka opowiada o właśnie zmaganiach, których nikt nie chce doświadczyć, mimo, że czasami się zdarzają. Bądźmy szczerzy - wypadek mógł się trafić każdemu z nas, a historia Elli mogła być jednocześnie naszą.
Myślę, że ta prawdopodobność sprawia, że książka wywołuje emocje. Cieszyłam się i śmiałam z głównymi bohaterami, płakałam na niektóre opisane tu wydarzenia. Współodczuwałam wszystko, co się działo z Ellą i miałam ochotę ją przytulić.
Co do drugiego bohatera - Cindera/Briana - jest takim wymarzonym księciem. Nie zrozumcie mnie źle, on również jest tu nieszablonową postacią. Zachwycił mnie, zwłaszcza, że jest klasycznym nerdem! Gwiazdą za którą szaleją nastolatki i fanem Gwiezdnych wojen. To ujmujące i choć miejscami wydaje się aż zbyt idealny, to na pewno stanie się jedną z moich ulubionych postaci.
Idąc dalej, do części stylistycznej, autorka użyła tu dokładnie tego, czego powinna. Postacie charakteryzował język, którym powinny się posługiwać. Nastolatki są tu nastolatkami, a autorka nie wpycha im w usta słów, których znać nie powinni.
Kelly Oram stworzyła bohaterów prawdziwych, opisała ich świetnie, tak, że można się poczuć jednym z nich.
Nie mam nic do zarzucenia autorce, ani historii.
Jedyny szczegół, który troszeczkę (ale naprawdę mało) mnie mierzwi to zbytnia idealność Cindera. On też ma swoje problemy, ale nie wydają być jakoś specjalnie uciążliwe. Może w kolejnej książce, autorka pociągnie ten wątek i dowiemy się, że nasz idealny książę również ma problemy? Chciałabym.
Na tę chwilę, czekam na drugą część, którą już wkrótce dostanę w swoje łapki, a wszystkim czytającym, polecam tę książkę.
Myślę, że zamiast którejś ze słynnych pisarek dla kobiet, można spokojnie sięgnąć po tę właśnie młodzieżówkę i przeżyć coś więcej niż zwykły romans :)

To kolejna książka typowo młodzieżowa, która coś sobą reprezentuje. Cieszę się, że takie się wydaje. Na podstawie ostatnich doświadczeń, śmiem nawet twierdzić, że literatura obyczajowa, skierowana do starszych kobiet jest bardziej błaha, denna niekiedy, niż książki młodzieżowe, na które ostatnio trafiam.
Wracając do tejże opowieści - historia niebagatelna, gdyż opowiada o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Może nie jestem stworzona do takich książek i nie lubię oceniać negatywnie, to jednak tu nie mogę się powstrzymać.
Sięgnęłam po to, gdyż wszyscy dookoła się tym interesowali, czytali.
Zaczynając: książka jest niespójna, przeskakujemy z jednego miejsca w inne bez ostrzeżenia. Główna bohaterka wkurza i irytuje swoją buńczucznością. Jest płytka i nijak nie daje się polubić. Cierpi na syndrom sztokholmski, który na dodatek jest tu pokazany w dziwny sposób - najpierw on ją porywa, ona mówi nie, ucieka. On grozi, ona zostaje, żeby chronić najbliższych i nagle on nie jest wcale taki zły. Zabił kogoś na podjeździe? Tak, Laura się przestraszyła, zemdlała i co? I nic. Dostała leki, wstała i poszła pod prysznic z królem mafii. Co w tym obrazku jest nie tak? W romansach taki scenariusz jest prawdopodobny, o ile wiem, jednak nadal oś akcji jest poprowadzona w sposób, który pokazuje drogę od nienawiści do miłości. Tutaj zostało to pominięte, żeby zrobić miejsce na sceny erotyczne. Ja rozumiem, że i na nie jest miejsce w książkach, jednak nawet "Pięćdziesiąt twarzy Greya" miało tutaj jakiś smak, to nie było brutalne siup i łup.
Ja sama wytrwałam, bo uwierzcie, czytanie tej historii to była batalia. Po 15 stronach chciałam przerwać (nie żartuję!).
Chociaż opowieść krótka i normalnie przeczytałabym ją pewnie w kilka godzin, ta zajęła mi dwa dni. Dialogi były drętwe i jakoś nie poczułam tej chemii między mną, a chociaż jednym bohaterem.
Boli mnie to, ale muszę powiedzieć, że to jedna z pozycji, którą będę stanowczo odradzać wszystkim.

Może nie jestem stworzona do takich książek i nie lubię oceniać negatywnie, to jednak tu nie mogę się powstrzymać.
Sięgnęłam po to, gdyż wszyscy dookoła się tym interesowali, czytali.
Zaczynając: książka jest niespójna, przeskakujemy z jednego miejsca w inne bez ostrzeżenia. Główna bohaterka wkurza i irytuje swoją buńczucznością. Jest płytka i nijak nie daje się polubić....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Skończyłam ją czytać jakiś czas temu. Zanim sięgnęłam po nią trochę poleżała na półce. Podeszłam do niej, jak do klasycznej literatury młodzieżowej, ot, przeczytam, żeby się rozluźnić. I choć sama powieść jest właśnie z tego gatunku, o czym świadczą bohaterowie czy sytuacja, w jakiej się znajdują, to pewne szczegóły wzbijają ją ponad zwykłą młodzieżówkę. Przy głębszym poznaniu bohaterowie zaskakują swoimi historiami, akcja zaczyna się rozkręcać. Sam język nie jest zły, pasuje do samych bohaterów, którzy są przecież nastolatkami. W pewnym momencie przyłapałam się, że chcę jednocześnie czytać wolniej, żeby nie musieć jej kończyć, a jednocześnie szybciej przekładać kartki, aby dowiedzieć się, co było dalej.
Wracając do historii, pewnie z początku wyda się infantylna, lecz spokojnie! Wytrzymajcie, bo warto. Zakończenie sprawiło, że mam ochotę już teraz sięgnąć po następną część, żeby w końcu rozwikłać tajemnicę pochodzenia Wesa czy dalsze losy Joss.
Ogólnie rzecz biorąc, polecam się zapoznać, bo nie będziecie się mogli oderwać. Porównując ją z niektórymi powieściami nagrodzonych pisarzy, może i wydać się głupia, ale jak na coś skierowanego typowo dla młodzieży, warto się jej przyjrzeć. A i dorosły czytelnik, który uważnie przeczyta, odnajdzie w tej książce głębię, której być może ktoś młodszy pominie.

Skończyłam ją czytać jakiś czas temu. Zanim sięgnęłam po nią trochę poleżała na półce. Podeszłam do niej, jak do klasycznej literatury młodzieżowej, ot, przeczytam, żeby się rozluźnić. I choć sama powieść jest właśnie z tego gatunku, o czym świadczą bohaterowie czy sytuacja, w jakiej się znajdują, to pewne szczegóły wzbijają ją ponad zwykłą młodzieżówkę. Przy głębszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy bardzo dobra? Nie wiem, ale nie sposób się od niej oderwać i dlatego zamiast uczyć się do sesji, czytałam ją do 5 rano.

Czy bardzo dobra? Nie wiem, ale nie sposób się od niej oderwać i dlatego zamiast uczyć się do sesji, czytałam ją do 5 rano.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W dzisiejszych czasach Vian już nie szokuje. Jednak, gdyby zacząć dogłębnie analizować wszystkie groteskowe sytuacje w "Pianie dni" wyszedłby obraz społeczeństwa. Nie tylko tego dawnego, sprzed ponad pięćdziesięciu lat, ale uniwersalnego, które jest nawet teraz. Vian, wykrzywiając świat, skupił się na wielu wątkach. Tragiczna miłość, poświęcenie dla innych, zgubne zatracenie w pasji, religijny aspekt śmierci czy nawet rozmyślenia o pracy. To straszne, że rzeczy, opisane w tej książce, są aktualne.

W dzisiejszych czasach Vian już nie szokuje. Jednak, gdyby zacząć dogłębnie analizować wszystkie groteskowe sytuacje w "Pianie dni" wyszedłby obraz społeczeństwa. Nie tylko tego dawnego, sprzed ponad pięćdziesięciu lat, ale uniwersalnego, które jest nawet teraz. Vian, wykrzywiając świat, skupił się na wielu wątkach. Tragiczna miłość, poświęcenie dla innych, zgubne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Autorka nie na darmo jest nazywana Martinem w spódnicy. Znajduję w niej jednak trochę nawiązań do Anne Bishop i jej wspaniałego stylu pisania. Połączenie "Pieśni Lodu i Ognia" z trylogią "Czarne Kamienie" sprawia, że książkę czyta się szybko. Wiele się w niej dzieje i przyznam, że niektóre fragmenty czytałam kilka razy, aby zrozumieć konsekwencje dla bohaterki. "Królowa cieni" wciąga. Posiada wartką akcję, nieszablonowych bohaterów i styl, dla którego można zabić. Nic, tylko czekać z zapartym tchem na następną książkę pani Maas, nieważne, z tego cyklu czy innego :D

Autorka nie na darmo jest nazywana Martinem w spódnicy. Znajduję w niej jednak trochę nawiązań do Anne Bishop i jej wspaniałego stylu pisania. Połączenie "Pieśni Lodu i Ognia" z trylogią "Czarne Kamienie" sprawia, że książkę czyta się szybko. Wiele się w niej dzieje i przyznam, że niektóre fragmenty czytałam kilka razy, aby zrozumieć konsekwencje dla bohaterki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Złamała mi serce. Kilka razy.

Złamała mi serce. Kilka razy.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Początek pozostawia wiele do życzenia, jednak późniejszy rozpęd autorki sprawia, że czyta się z zapartym trzech. Historia bardzo ciekawa, lecz krótka. Wolałabym, aby autorka zapełniła trochę książkę "zapychaczami". Rozwijała historię przez ok. 140 stron, a potem zakończyła wszystko w 20 :( Pozostawiło to we mnie niedosyt, jak po przeczytaniu dobrej książki, co jest wspaniałe, ale jednak wszystko działo się trochę za szybko.
Mimo wszystko polecam - z przyjemnością sięgnę drugi raz, a może i trzeci? :D

Początek pozostawia wiele do życzenia, jednak późniejszy rozpęd autorki sprawia, że czyta się z zapartym trzech. Historia bardzo ciekawa, lecz krótka. Wolałabym, aby autorka zapełniła trochę książkę "zapychaczami". Rozwijała historię przez ok. 140 stron, a potem zakończyła wszystko w 20 :( Pozostawiło to we mnie niedosyt, jak po przeczytaniu dobrej książki, co jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wow... Książa ma ponad 400 stron, ale tak wciąga, że przeczytałam ją w jakieś 12 godzin z przerwami. To musi coś znaczyć ;)

Wow... Książa ma ponad 400 stron, ale tak wciąga, że przeczytałam ją w jakieś 12 godzin z przerwami. To musi coś znaczyć ;)

Pokaż mimo to