Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Battle Royale 4 Masayuki Taguchi, Koushun Takami
Ocena 7,4
Battle Royale 4 Masayuki Taguchi, K...

Na półkach: ,

Historia nabiera rozpędu. Wciąż mamy kilkustronicowe sceny pełne emocji oraz okrzyków, jednak coraz bardziej zaczynamy sekundować Kawadzie i Shuyi, znam te historię, ale zaczynam się wciągać od nowa. Dalej straszą zbliżeniami na twarze, czasem podrzucając okrutne szczegóły, ale dialogi robią lepsza robotę, zwłaszcza ciekawie rozwijająca się finałowa pomiędzy Yutaką a Shinjim.

Historia nabiera rozpędu. Wciąż mamy kilkustronicowe sceny pełne emocji oraz okrzyków, jednak coraz bardziej zaczynamy sekundować Kawadzie i Shuyi, znam te historię, ale zaczynam się wciągać od nowa. Dalej straszą zbliżeniami na twarze, czasem podrzucając okrutne szczegóły, ale dialogi robią lepsza robotę, zwłaszcza ciekawie rozwijająca się finałowa pomiędzy Yutaką a Shinjim.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nazwisko Ligottiego pojawiało się wielokrotnie w rozmowach fanów grozy. Stawiano go w jednym szeregu z innymi czołowymi piewcami strachu wśród czytelników, chwaląc i polecając. No więc sięgnąłem po jego zbiór opowiadań. No i jak zwykle przy takich zbiorach się odbiłem.

Nie mogę odebrać autorowi wyobraźni przy tworzeniu depresyjnych światów oraz klimatu osaczenia. Stworzył ponure miasteczka, zapełnione przez dziwacznych ludzi, skrywających tajemnice, uciekających przed tajemniczym wrogiem, szukających schronienia. Przy okazji próbuje krytykować korporacjonizm czy sztukę współczesną. Jest tam sporo motywów uderzających wyobraźnię czytelnika negatywnym wydźwiękiem, cały świat jest szaro-czarny, a zło czai się w piwnicach, fabrykach czy galeriach sztuki. Łatwo się zagubić w tym świecie.

Szkoda tylko, że większość tekstu opiera się na wodolejstwie. Słowotok to podstawowa forma wypowiedzi narratora, na dodatek lubującego się w powtórzeniach. Ci drugi akapit przypomina czytelnikowi, że akcja dzieje się w mieście na północy. Wypada również wrócić myślą do problemów z układem trawiennym, który, owszem, potrafi być uprzykrzający życie, ale w końcu zaczyna nudzić. Takich motywów, powracających tematów, jest sporo, zazwyczaj dotyczą jednego opowiadania, czasem kilku, które mają jakąś myśl przewodnią, typu wspomniane przygraniczne miasto na północy.

Możliwe, że to moje tradycyjne marudzenie na zbiory, w których uwidacznia się styl autora, jakiś motyw, wspólny element, znak szczególny. Pojedynczo wyczuwam ten depresyjny stan całym sobą, ale gdy czytam o podobnej sytuacji w kolejnym, i kolejnym opowiadaniu, zaczynam być znużony. Z drugiej strony, może nie jestem idealnym celem tego autora, za dużo we mnie optymizmu, żeby wkroczyć w ten świat i czerpać z niego garściami.

Wymęczyło mnie również słowo wstępne do książki. Z całym szacunkiem do autorów, ale poczułem się jakbym wrócił na studia i kazano mi czytać prace z zakresu filozofii egzystencjalnej. Wiedza i erudycja spływająca z tych pierwszych stron niemal mnie odrzuciły. Nie tego się spodziewałem. Z drugiej strony, było to merytoryczne, ale, niestety, męczące.

Warto sięgnąć i poznać nowe obszary zła i terroru czyhającego na ludzi. Jednak może wygodniej byłoby to dawkować sobie, niż czytać jedną historię za drugą.

Nazwisko Ligottiego pojawiało się wielokrotnie w rozmowach fanów grozy. Stawiano go w jednym szeregu z innymi czołowymi piewcami strachu wśród czytelników, chwaląc i polecając. No więc sięgnąłem po jego zbiór opowiadań. No i jak zwykle przy takich zbiorach się odbiłem.

Nie mogę odebrać autorowi wyobraźni przy tworzeniu depresyjnych światów oraz klimatu osaczenia. Stworzył...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dałem się skusić dobrym opiniom i, ci tu kryć, tematowi na czasie. Coraz częściej różni twórcy sięgają po niby oczywiste kwestie, ale pokazują je od nowej strony, takiej mniej oczywistej. Kobiety miały ciężko w życiu, nasza historia i kultura ukształtowały taki patriarchalizm w świadomości ludzkiej, że wielu problemów się nie dostrzegało, wręcz były traktowane jako coś oczywistego. Nawet teraz nieraz słychać opinie, traktujące żony oraz dzieci jako własność, z którą można robić co się chce. To nie tylko polska przywara, takie coś rosło w wielu kulturach, do tej pory się z tym walczy.


Książka Kuciel-Frydryszak zaczyna się od przysłowiowego, pożyczonego od Hitchcocka, trzęsienia ziemi, gdy porusza kwestię wykorzystywania seksualnego nieletnich. Później niestety napięcie nie rośnie. Jest na wysokim poziomie, ale wprowadzenia nie przerasta. W każdym kolejnym rozdziale dostajemy bogato opisane koleje losu, z którymi borykały się bohaterki książki. Czasem podane z imienia, czasem tylko z inicjału. Nie jest to los godny zazdroszczenia, to ciężka harówka, od dawna do wieczora, pełna wyrzeczeń i poświęcenia. Owszem, pojawiają się przypadki, gdy któraś zdeterminowana dziewczyna kończy szkołę, udaje jej się uciec do miasta albo dobrze wydać, czytaj: na wyrozumiałego i otwartego męża, jednak najczęściej czytamy o trudach i zbójach. Ból i łzy to codzienny element życia chłopek.


Przykładów jest mnóstwo, są takie z happy endem, są też takie, gdzie tragedia uderza znienacka i pobiera opłatę za żywot. Wszystko byłoby naprawdę fajnym zabiegiem literackim, posiłkowanie się pamiętnikami pisanymi w dwudziestoleciu międzywojennym, wspominanie artykułów z gazet, ale wszystko to jest co kilka stron przerywane, by ponownie wspomnieć o jakimś fakcie z życia bohaterki aktualnego rozdziału, ewentualnie porównanie go ich z życiem innej. I tak co kilkanaście akapitów. A książka puchnie. Tak, o tych sprawach powinno się mówić, nie zamiatać pod dywan, dawać to pod dyskusję, ale nie powtarzać się co kilka stron. 


Ważna i potrzebna książka, nie pozbawiona wad. Czyta się dobrze, nie ma zanudzania datami i nazwiskami, dużo zdjęć udostępnionych przez rodziny bohaterek, warte uwagi. Ale również dodatkowej korekty przy ewentualnych późniejszych wydaniach. 

Dałem się skusić dobrym opiniom i, ci tu kryć, tematowi na czasie. Coraz częściej różni twórcy sięgają po niby oczywiste kwestie, ale pokazują je od nowej strony, takiej mniej oczywistej. Kobiety miały ciężko w życiu, nasza historia i kultura ukształtowały taki patriarchalizm w świadomości ludzkiej, że wielu problemów się nie dostrzegało, wręcz były traktowane jako coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię powracać do doświadczeń życiowych, bo ciężko to nazwać przygodami, Barbarottiego. Dwutorowa historia, będzie główne oś to tajemnicze zniknięcie tytułowego szofera, a w tle filozoficzne rozkminy głównego bohatera. O dziwo, Gunnar nabiera więcej charakteru, gdy w końcu zaczyna oficjalnie żyć z drugiej kobietą swojego życia, pierwszej żony nie liczę. Wypada nie tyle sympatyczniej, co bardziej ludzko. A sama część kryminalna, która chyba po raz pierwszy zbliża się mocniej do opisu pracy kryminalnej, nie jest mega skomplikowana. Głównego rozwiązania łatwo się domyślić, trudniej o szczegóły, ale lektura jest wciąż ciekawa.

Lubię powracać do doświadczeń życiowych, bo ciężko to nazwać przygodami, Barbarottiego. Dwutorowa historia, będzie główne oś to tajemnicze zniknięcie tytułowego szofera, a w tle filozoficzne rozkminy głównego bohatera. O dziwo, Gunnar nabiera więcej charakteru, gdy w końcu zaczyna oficjalnie żyć z drugiej kobietą swojego życia, pierwszej żony nie liczę. Wypada nie tyle...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Battle Royale 3 Masayuki Taguchi, Koushun Takami
Ocena 7,5
Battle Royale 3 Masayuki Taguchi, K...

Na półkach: ,

Seria wciąż walczy o moje uznanie. Ta część zdecydowanie zwyżkuje. Jest trochę więcej dla dialogów, które coś wnoszą, mniej egzaltacji na twarzach bohaterów, no i jest tzw mięso. Strzelają się, dźgają, robią krzywdę, a w gratisie mocna graficzne historia. Jest to jednak w dalszym ciągu teen drama.

Seria wciąż walczy o moje uznanie. Ta część zdecydowanie zwyżkuje. Jest trochę więcej dla dialogów, które coś wnoszą, mniej egzaltacji na twarzach bohaterów, no i jest tzw mięso. Strzelają się, dźgają, robią krzywdę, a w gratisie mocna graficzne historia. Jest to jednak w dalszym ciągu teen drama.

Pokaż mimo to

Okładka książki Prezydent. Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Aleksandrem Kaczorowskim Aleksander Kaczorowski, Aleksander Kwaśniewski
Ocena 7,6
Prezydent. Ale... Aleksander Kaczorow...

Na półkach: ,

Świat polityki to świat pełen brudu i zamieszania. Każdy polityk mówiący, że ta dzielność go nie zmieniła, kłamie. Nie wierzę, że można wejść w ten świat i nie ulec żadnej, nawet najmniejszej pokusie. Choćby chodziło tylko o powołanie się na swoje stanowisko przy policyjnej kontroli. Potrafię zrozumieć te ludzką słabość, bo to jest właśnie taki miernik człowieczeństwa.
W moim skromnym rankingu Aleksander Kwaśniewski jest na szczycie podium naszych prezydentów. Wszedł do Pałacu z przytupem, rozgościł się i potrafił prowadzić swoją linię działania. Odciął się od swojej partyjnej przeszłości, nie odcinając jednocześnie od własnych, lewicowych przekonań. Całkiem naturalnym jest, że byłem ciekaw jego biografii, nawet jeśli to ma być autoryzowany wywiad-rzeka.
Książka to zapis kilku rozmów pomiędzy byłym prezydentem a dziennikarzem blisko związanym z naszymi czeskimi sąsiadami. Te dialogi czyta się bardzo dobrze, są płynne, czuć w tym umiejętność byłej głowy państwa polskiego do snucia historii. Pewnie przy ognisku albo na imprezach potrafił być duszą towarzystwa, umiejętnie bowiem ubarwia każdą opowieść, dodając różne smaczki, które wyłapią nieraz nawet czytelnicy nieobyci w środowisku politycznym. A smaczki są różnego rodzaju, kulturowe, obyczajowe, historyczne, kulinarne. Tutaj widać dobrze ucho opowiadającego, który wie, kiedy zmienić temat lub tempo opowiadania, by nie zanudzić słuchacza.
A jaki to wygląda od strony merytorycznej? Jest również bardzo dobrze, otrzymujemy całkiem sporo detali z życia rodzinnego, trochę elementów życia w pałacu, szczegółów ceremoniału dyplomatycznego, kilku ciekawostek na temat konkretnych osób że sceny. Sam sobie nie zawsze wypisuje dobrą ocenę, a z pomiędzy wierszy wychodzi z niego kobieciarz. A dodatkowo zdolny kucharz.
Niestety, wywiad został sprytnie skrojony, nie wiem na ile to interwencja samego prezydenta podczas autoryzacji, a na ile delikatność dziennikarza, by nie ruszać brudów. Owszem, poruszają kilka trudnych tematów, które zostawiły smrodek, skuteczne jednak unikając tych najbardziej kontrowersyjnych. Tak, jest komentarz na temat wykształcenie czy błogosławieństwa Siwca, ale całkiem umiejętnie lawirują w tych wątkach, by nie wspominać najbardziej podpadających wpadek alkoholowych, czy również szczegółów kariery pi zakończeniu prezydentury. Coś w stylu: dajemy wam tyle, że nie czepiacie się o takie braki. Są to jednak kwestie dość ważne, by kilka słów wyjaśnienia, jakiegoś odpowiednika posypania głowy popiołem, udzielić czytelnikom i, jakby nie patrzeć, fanom.
Książka jest bardzo dobrym względem dla autorów takich wywiadów. Pomimo tego unikania najbardziej kontrowersyjnych elementów biografii, jest to będzie dobra lektura, nie męcząca, nie wymagająca sięgania po słowniki wyrazów obcych czy poradników Who is who. Nie jest również pisana na kolanach, czasem pierwsza trudne kwestie, zadaje trudne pytania. Mogła parę razy zaskoczyć. Dla fanów polityka będzie to zbiór informacji o życiu na świeczniku, dla przeciwników mały instruktarz, jak kogoś skrytykować, jednocześnie nie obrażając.

Świat polityki to świat pełen brudu i zamieszania. Każdy polityk mówiący, że ta dzielność go nie zmieniła, kłamie. Nie wierzę, że można wejść w ten świat i nie ulec żadnej, nawet najmniejszej pokusie. Choćby chodziło tylko o powołanie się na swoje stanowisko przy policyjnej kontroli. Potrafię zrozumieć te ludzką słabość, bo to jest właśnie taki miernik człowieczeństwa.
W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie ukrywam, ostrzyłem sobie zęby na tą książkę. Lubię taki klimaty, trochę śląskiej regionalności, jakieś nadprzyrodzone wątki, a na deser ukraińskie motywy. Do tego świetna okładka w wykonaniu @Strangely_twisted. Robiłem sobie smaka, ale zawsze było coś, co miało ciekawsze walory smakowe.

W końcu dotarłem do tej książki. Wypożyczyłem, zacząłem czytać. Kilka razy się mocno odbiłem. Kiedyś widziałem głupiego mema o tworzeniu imion w powieściach kryminalnych. Fakt, czasami nie wiem co kierowało autorem. Tutaj jest podobnie: Horst Gedorf. Niby jest to uzasadnione regionalnie, ale jednak nie trzyma się na żadnej taniej taśmie klejącej czy gumie do żucia. Imię nie tylko rzadko używane, co chyba dawno w naszym kraju nie używane. W roku 2023 nikt go nie użył jako pierwszego imienia przy rejestracji w USC. OK, taki był klimat, ale ne sądzą, żeby wcześniej było dużo lepiej. Dobra, czepiam się.

Ginie dwóch mężczyzn narodowości ukraińskie w Katowicach. Ze względu na brutalność i tajemniczą oprawę do sprawy zostaje skierowany nasz bohater, Horst Gedorf. Na co dzień pracuje w czymś w rodzaju Archiwum X, mierzy się z dziwnymi sytuacjami, niecodzienne zjawiska to dla niego chleb powszedni, szkoda tylko, że poza powieściową sprawą nie poznajemy niczego z jego przeszłości w tej kwestii. Nie dowiadujemy się niczego, nie licząc pojedynczego zdania pod koniec książki. A to było coś, co mnie również zżerało od środka, ta ciekawość, na co pozwoli sobie autor. A dostałem tylko sugestie i niewypowiedziane tajemnice. Słabo to wypadło.

A sama historia? Zmarli mężczyźni mają pochodzić z jednej wsi na Huculszcyźnie. Nasz bohater za dziecka spędzał wielokrotnie lato w tamtejszych rejonach, staje się więc idealnym kandydatem na kontynuowanie śledztwa za granicą. Wyrusza, nawiązuje nowe kontakty, odświeża stare znajomości. Akcja gęstnieje.

I w tym zagęszczeniu widzę problem i słabość książki. Jest chwilami cholernie przegadana, tekst aż wylewa się z kart powieści. Łatwo tym utopić zainteresowanie czytelnika. A motyw dziennika autorstwa mieszkańca Białego Słonia, jakkolwiek pomysłowy, rozciąga historię, i to bardzo mocno. Trudno mi wyczuć czego zabrakło, ponieważ w pewnych miejscach autor bardzo dobrze rozciąga opowieść, jednak w tych momentach jakby gubił się odmętach swojej opowieści. I za dużo zdarzeń wrzuca do tzw. Offpanelu. W skrócie – zdarzenia dzieją się poza kadrem, w przypadku powieści autor ich nie opisuje , tylko podaje sam efekt tychże. Pod koniec książki to potrafi zirytować.

Tak, byłbym zainteresowany kolejną powieścią z Gedorfem w roli głównej, jednak wolałbym dostać trochę więcej. Sam Horst i drugi plan sprawdzają się dobrze, nawet tajemniczy i mroczny ostatni przeciwnik ma intrygujący potencjał. Jednak mniej ważni bohaterowie, są na tyle nieważni, że szybko umykają z pamięci. A szkoda, bo z nich również dałoby się sporo wyciągnąć. Intryga jest ciekawa, nawet jeśli zalana słowami, i ostatecznie spora część jest słabo wytłumaczona, ale to łatwo zrzucić na „Archiwum X”. Więcej przygód Gedorfa chyba nie ma. Ale mogę mieć nieaktualne wieści.

Czytało się to dobrze, pomimo licznych słowotoków i niedomówień. Książka robi mnóstwo apetytu na inne przykłady twórczości Piekiełki, i na pewno do niej wrócę. Nie wiem tylko jak szybko. Ta jak nie wiem, co widział i z czym walczył Gedorf w poprzednich swoich śledztwach.


+ klimat, Gedorf przez większość czasu, motyw zaginionej wioski
- niedomówienia (lubię, ale tu nie działają), słowotoki,

Nie ukrywam, ostrzyłem sobie zęby na tą książkę. Lubię taki klimaty, trochę śląskiej regionalności, jakieś nadprzyrodzone wątki, a na deser ukraińskie motywy. Do tego świetna okładka w wykonaniu @Strangely_twisted. Robiłem sobie smaka, ale zawsze było coś, co miało ciekawsze walory smakowe.

W końcu dotarłem do tej książki. Wypożyczyłem, zacząłem czytać. Kilka razy się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Są książki, które wchodzą z impetem do popkultury. Czasem chodzi w nich o jakiś punkt widzenia, zaskakujący, rzadko wykorzystywany bądź pomijany. Czasem autor zwraca uwagę na pewne zjawiska kulturowe, społeczne, ekologiczne, które na co dzień bagatelizujemy i nie dostrzegamy ich potencjału. A niekiedy wykorzystują jakiś fakt, jakąś ciekawostkę, i na niej opierają całą opowieść. Haldemann wziął się bary z podróżami kosmicznymi.

Ziemia weszła w konflikt z obcą cywilizacją, Taurańczykami. Rządy decydują się na globalną mobilizację i wysyłanie wojsk na drugi koniec układu słonecznego, a nawet galaktyki. William Mandella zostaje wciągnięty w te tryby, przechodzi szkolenie i ląduje na pierwszym froncie. Aby dostać na ten koniec układu Ziemianie wykorzystują przeskoki kolapsarowe, tajemnicze portale umożliwiające przedostanie się w inny obszar kosmosu. Zjawisko jest dobrze opisane na kartach książki, brzmi ciekawie, i równie ciekawie wypada. Efektem ubocznym jest tylko dylatacja czasu. Podróż odbywa się w zamrożeniu, gdy komórki są uśpione i nie poddają się upływowi czasu, w efekcie dwudziestolatek wyrusza w podróż trwającą setki lat, a sam się nie starzeje.

Książka ma mocny wydźwięk pacyfistyczny, ukazuje bezsens samej wojny oraz szkolenia, gdzie szeregowi są poddawani praniu mózgów, w pewnym momencie nawet poddani są implementacji podprogowej. Żołnierze są traktowani jak mięso armatnie, szkoleni masowo, równie masowo wysyłani na front. Sprzęt i uzbrojenie ulegają ulepszeniom, ale ciągle gdzieś wisi ta różnica czasowa, która umożliwia potyczkę z wrogiem, który już zna nasze możliwości techniczne, i już mógł się na to przygotować. Brzmi chaotycznie, ale wypada delikatnie stresująco.

Cały konflikt oczywiście jest z niewiadomych przyczyn, których nie ogarniają bohaterowie, a może nie próbują zrozumieć. Po prostu trzeba z nimi walczyć, a najlepiej jednego dorwać do badań żywego. W wyniku tych podróży w czasie i przestrzeni jesteśmy również świadkami zmian zachodzących na Ziemi. Na każdym poziomie, społecznym, ekonomicznym, przemysłowym, a cały czas jest nam dane do zrozumienia, że chodzi tylko i wyłącznie o wojnę. To ona napędza przemysł i rozwój. A z każdym przeskokiem jest coraz bardziej dziwnie.

Książka jest napisana prostym słownictwem, narrator, czyli główny bohater, jest przecież żołnierzem, którego rozwój kariery zaskakuje zarówno czytelnika, jak i jego samego. Nie jesteśmy zarzucani skomplikowanymi wywodami naukowymi czy wzorami fizycznymi, nawet daty są traktowane dość umownie. Mandella i reszta kompanii to po prostu żołnierze, którzy potrafią się odnaleźć tylko na froncie lub w oczekiwaniu na konfrontację, czy tego chcą, czy nie. Pewnym zaskoczeniem może być podejście do kwestii seksualnych, a przy najmniej jego sugestie kierunków, ku którym zmierzy Ziemia. Ciekawe rozwiązanie, brzmiące logicznie, ale jednak kontrowersyjne.

Książka sprawdza się zarówno jako powieść antywojenna, ja i również prosta beletrystyka, właśnie przez ten prosty język. Sceny potyczek ukazują bezsens samej wojny, a także bezradność samych uczestników konfliktu wobec machiny wojennej. Nie odkrywa ona Ameryki, ale przez swoją przystępność daje czytelnikowi pewien obraz, z czym mierzą żołnierze na każdym froncie.

+ pomysł z kolapsarami, zwięzłość opisów, stworzone światy
- dość schematyczny opis struktur, bez względu na epokę

Są książki, które wchodzą z impetem do popkultury. Czasem chodzi w nich o jakiś punkt widzenia, zaskakujący, rzadko wykorzystywany bądź pomijany. Czasem autor zwraca uwagę na pewne zjawiska kulturowe, społeczne, ekologiczne, które na co dzień bagatelizujemy i nie dostrzegamy ich potencjału. A niekiedy wykorzystują jakiś fakt, jakąś ciekawostkę, i na niej opierają całą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zbiory opowiadań, czyli teoretycznie zbiór tego, co powinno być najlepsze. wychodzi raz lepiej , raz gorzej. tutaj miałem uczucie podobne, ja z twórczością Jakuba Bielawskiego, pojedyncze opowiadania mają moc, intensywny przekaz. Zebrane w jedną całość nagle są niczym Superman przed kryptonitem, wyglądają okazale, ale już moc uciekła. bardzo podobał mi się rozrzut w opowiadaniach, są klimaty satanistyczne, oniryczne, lovecraftowskie, są teorie spisków, Wikingowie, sama śmierć. Całość naprawdę ładnie wygląda, ale traci rozpęd przed wyskokiem, a w zasadzie za każdym tytułem rozpoczyna się nowy rozmach i następne przygotowania do skoku. Zawsze poprawnego, muszę przyznać. I może właśnie to bogactwo motywów i inspiracji sprawia, że pełny obraz sprawia wrażenie patchworku, chaotycznej zbieraniny świetnych kawałków, które się ze sobą gryzą. Ale ja zawsze marudzę przy zbiorach opowiadań. A te są fajne, tylko może lepiej je dawkować.

+ mnogość inspiracji, ciekawy oniryczny kawałek
- filozoficzne dywagacje, bogactwo urodzaju ;)

Zbiory opowiadań, czyli teoretycznie zbiór tego, co powinno być najlepsze. wychodzi raz lepiej , raz gorzej. tutaj miałem uczucie podobne, ja z twórczością Jakuba Bielawskiego, pojedyncze opowiadania mają moc, intensywny przekaz. Zebrane w jedną całość nagle są niczym Superman przed kryptonitem, wyglądają okazale, ale już moc uciekła. bardzo podobał mi się rozrzut w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Thorgal: Tupilaki Frédéric Vignaux, Yann le Pennetier
Ocena 6,3
Thorgal: Tupilaki Frédéric Vignaux,&n...

Na półkach: ,

Thorgal i Kolan muszą zmierzyć się z przeszłością starszego bohatera, który stanie przed trudnym wyborem, zniszczyć swoją przeszłość czy pomóc eskimoskim plemionom. Wokół mnóstwo gonitw, pojedynków oraz wspomnień. Gdyby czytać tą historię zupełnie osobno, poza serią, dostaniemy fajną przygodę, pełną atrakcji oraz intrygującego tła. Jednak biorąc pod uwagę, że jest część sagi, sprawa już nie jest taka wesoła. W poprzedniej części już potraktowano kilku bohaterów zupełnie dowolnie. Tutaj, czytając jej Thorgal nawołuje do walki, i to nie w obronie jakichkolwiek ideałów czy istot, poczułem się bardzo niepewnie. A sentymentalne wyciągane z lodowej przeszłości Slivii to już taki tani chwyt, gdy brakuje pomysłów, a czymś trzeba przykuć uwagę. Dużo tu takich atrakcji. Graficznie również widać pośpiech i brak koncentracji. Czyżby terminy goniły?
Na plus muszę zaznaczyć wykorzystanie tytułowych Tupilaki. Nie wiem, na ile to jest wierne względem wierzeń ludów dalekiej północy, ale robi wrażenie pod względem fabularnym, jak i graficznym.

Thorgal i Kolan muszą zmierzyć się z przeszłością starszego bohatera, który stanie przed trudnym wyborem, zniszczyć swoją przeszłość czy pomóc eskimoskim plemionom. Wokół mnóstwo gonitw, pojedynków oraz wspomnień. Gdyby czytać tą historię zupełnie osobno, poza serią, dostaniemy fajną przygodę, pełną atrakcji oraz intrygującego tła. Jednak biorąc pod uwagę, że jest część...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Thorgal: Neokora Frédéric Vignaux, Yann le Pennetier
Ocena 6,7
Thorgal: Neokora Frédéric Vignaux,&n...

Na półkach:

Ale to już było...
W tym odcinku wyciągnięto chyba wszelkie możliwe motywy, no może poza boskimi. Wraca motyw lodowych mórz, wracają przodkowie Thorgala, wraca Kris's, ale zachowuje się jak prawdziwa socjopatia, trochę odstając swojej metamorfozy że swojej serii (chyba, że coś zapomniałem, cię by mnie też specjalnie nie zdziwiło). Owszem, dzieje się dużo, czytelnik jest wręcz zarzucany akcją, ale to wszystko już było, w tej lub podobnej formie. A o samej Neokorze i tak niewiele się dowiemy. Nawet poprawne rysunki nie ratują tego tomu

Ale to już było...
W tym odcinku wyciągnięto chyba wszelkie możliwe motywy, no może poza boskimi. Wraca motyw lodowych mórz, wracają przodkowie Thorgala, wraca Kris's, ale zachowuje się jak prawdziwa socjopatia, trochę odstając swojej metamorfozy że swojej serii (chyba, że coś zapomniałem, cię by mnie też specjalnie nie zdziwiło). Owszem, dzieje się dużo, czytelnik jest...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Thorgal – Młodzieńcze Lata: Sydönia Roman Surżenko, Yann le Pennetier
Ocena 6,6
Thorgal – Młod... Roman Surżenko, Yan...

Na półkach: ,

Młodzieńcze lata Thorgala nabierają rozpędu. Nasz bohater zostaje Aaricię na pewnej wyspie, a sam wyrusza pomóc Swenowi odbić gród. Trup ściele się gęsto, intryga goni intrygę, widzimy zalążki szaleństwa oraz zemsty. Dużo tego, może za dużo, całość nie wygląda jak napisana na kolanie, ale chcę być taka "za bardzo". Pomimo kilku odważnych decyzji, całość jest zbyt zachowawcza i nie czuć w ogóle stawki. Przecież i tak wiemy, że Thorgal przeżyje, to żaden spoiler. Graficznie jest bardzo dobrze, jednak tym razem żadnym kadrem mnie nie porwali.

Młodzieńcze lata Thorgala nabierają rozpędu. Nasz bohater zostaje Aaricię na pewnej wyspie, a sam wyrusza pomóc Swenowi odbić gród. Trup ściele się gęsto, intryga goni intrygę, widzimy zalążki szaleństwa oraz zemsty. Dużo tego, może za dużo, całość nie wygląda jak napisana na kolanie, ale chcę być taka "za bardzo". Pomimo kilku odważnych decyzji, całość jest zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Le Carre w debiutanckiej powieści wykazał się niebywałą odwagą, tworząc swojego głównego bohatera, Smileya. Jest on opisywany najczęściej jako tłusty, nieatrakcyjny, odpychający szary obywatel. Jego siłą był umysł, analiza i dedukcja, łączenie kropek. Czyli taka podstawa pracy szpiegowskiej, wbrew opiniom oraz filmom z Jamesem Bondem.

W tej niedługiej książeczce musi zmierzyć się z tajemnicą morderstwa pracownika wywiadu, z którym dzień przed jego śmiercią przeprowadził rozmowę weryfikacyjną. Mnóstwo pytań, trochę odpowiedzi, poszlaki sugerujące nowe pytania, niebezpieczni przeciwnicy. Tak się rodzą legendy.

Autora znałem już wcześniej. Pomimo szczegółowego opisywania działań wywiadowczych, potrafił wtłoczyć na karty swoich książek dość życia, by obdzielić jeszcze ze dwa tytuły. Był to więc kolejny autor, którego chciałem poznać bliżej, od podstaw. Pierwsze kroki Smileya są początkowo nieśmiałe, dość niezgrabne. Trzeba nawiązać nowe kontakty, przecierać nowe szlaki. Podejmować trudne decyzje. I to wszystko tutaj jest. Podane w lekkim sosie powieści beletrystycznej.

W zasadzie książka ta jest dobrym początkiem przygody z pisarstwem le Carre'ego, gdyż pokazuje właśnie to, że nawet trudne sprawy można opisywać w sposób czytelny i jednocześnie pasjonujący, szczegółowy i nie nudzić. W późniejszych swoich tytułach nieraz się rozpędza, wprowadzając obfite opisy pracy wywiadowczej, czym mógł odrzucić niejednego czytelnika. Ta jednak jest dobrym przykładem szybkiej i przyjemnej lektury.

+ Postać Smileya, szybka akcja,
- nie wszystkie opisy są barwne, zakręcone tłumaczenie na koniec, chociaż logiczne

Le Carre w debiutanckiej powieści wykazał się niebywałą odwagą, tworząc swojego głównego bohatera, Smileya. Jest on opisywany najczęściej jako tłusty, nieatrakcyjny, odpychający szary obywatel. Jego siłą był umysł, analiza i dedukcja, łączenie kropek. Czyli taka podstawa pracy szpiegowskiej, wbrew opiniom oraz filmom z Jamesem Bondem.

W tej niedługiej książeczce musi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Thorgal - Młodzieńcze lata: Łzy Hel Roman Surżenko, Yann le Pennetier
Ocena 6,5
Thorgal - Młod... Roman Surżenko, Yan...

Na półkach: ,

Thorgal z Aaricią oraz wikingami pod wodzą Swena, uciekają przed Sinozębym i lądują na wyspie, gdzie czekają na nich szkielety, jaskinie i zatrute źródła. Oczywiście, atrakcji będzie jeszcze więcej, ale nie mogę ich przecież zdradzić. A kilka z nich naprawdę robi wrażenie, zarówno od względem scenopisarskim, jak i rysunkowym. Całościowo jest to jednak wciąż prosta przygodowa historia z próbą moralizatorskiego przesłania. Graficznie na plus, zwłaszcza za pewną wizję. Może przyprawić o ciary.

Thorgal z Aaricią oraz wikingami pod wodzą Swena, uciekają przed Sinozębym i lądują na wyspie, gdzie czekają na nich szkielety, jaskinie i zatrute źródła. Oczywiście, atrakcji będzie jeszcze więcej, ale nie mogę ich przecież zdradzić. A kilka z nich naprawdę robi wrażenie, zarówno od względem scenopisarskim, jak i rysunkowym. Całościowo jest to jednak wciąż prosta...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Thorgal - Młodzieńcze lata: Bękarty Roman Surżenko, Yann le Pennetier
Ocena 6,7
Thorgal - Młod... Roman Surżenko, Yan...

Na półkach:

Nie jest to jakiś wybitny numer w serii. Thorgal z Aaricią muszą wydostać się z grodu Sinozębego, przy okazji, zarówno oni, jak i czytelnicy, mają okazję zobaczyć, jak wschodni emisariusze zdobywali nie przyczółki dla swojego kraju. To oczywiście mocno podbite fantazją le Penettier. Chwilami akcję napędzają niezamierzenie komiczne sytuacje, typu wielokrotne ucieczki. Ale trzeba oddać, że historię stworzył płynną. A do tego ładnie zilustrowaną przez Surżenkę.

Nie jest to jakiś wybitny numer w serii. Thorgal z Aaricią muszą wydostać się z grodu Sinozębego, przy okazji, zarówno oni, jak i czytelnicy, mają okazję zobaczyć, jak wschodni emisariusze zdobywali nie przyczółki dla swojego kraju. To oczywiście mocno podbite fantazją le Penettier. Chwilami akcję napędzają niezamierzenie komiczne sytuacje, typu wielokrotne ucieczki. Ale...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kasta Metabaronów. Tom ósmy. Bezimienny, ostatni Metabaron Juan Giménez, Alexandro Jodorowsky
Ocena 6,4
Kasta Metabaro... Juan Giménez, Alexa...

Na półkach: ,

Koniec kosmicznej sagi o niezwyciężonych wojownikach przynosi jednak lekkie rozczarowanie. Wątek robotów zamyka się dość intrygująco, ostatni wielki pojedynek Ostatniego Metabarona ma swoją moc, wizja Wszy zaskakuje (brawo Gimenez), jednak ostatnie pociągnięcie zostawia niedosyt, finał jest trochę hollywoodzki, a trochę naciągany.

Koniec kosmicznej sagi o niezwyciężonych wojownikach przynosi jednak lekkie rozczarowanie. Wątek robotów zamyka się dość intrygująco, ostatni wielki pojedynek Ostatniego Metabarona ma swoją moc, wizja Wszy zaskakuje (brawo Gimenez), jednak ostatnie pociągnięcie zostawia niedosyt, finał jest trochę hollywoodzki, a trochę naciągany.

Pokaż mimo to

Okładka książki Kasta Metabaronów. Tom siódmy. Ojco-matka Aghora Juan Giménez, Alexandro Jodorowsky
Ocena 6,3
Kasta Metabaro... Juan Giménez, Alexa...

Na półkach: ,

Mają rozmach, dranie. Jodorovsky, od strony historii, niszczy wszystko, co tylko się da i w zaskakujące sposoby. Gimenez szaleje tworząc obrazy apokalipsy na wielu poziomach i wielu wymiarach. A wszystko to za miliony miliony kublarów. Tak, trochę ich ponosi fantazja, ocierając się chwilami o śmieszność. Jednak zmiany tempa ratują komiks, dając sprawa frajdę czytelnikowi. I wyjątkowo roboty nie są zbyt drażniące

Mają rozmach, dranie. Jodorovsky, od strony historii, niszczy wszystko, co tylko się da i w zaskakujące sposoby. Gimenez szaleje tworząc obrazy apokalipsy na wielu poziomach i wielu wymiarach. A wszystko to za miliony miliony kublarów. Tak, trochę ich ponosi fantazja, ocierając się chwilami o śmieszność. Jednak zmiany tempa ratują komiks, dając sprawa frajdę czytelnikowi. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Alef. Od czegoś trzeba zacząć. Ponieważ w Tybil rządzi gnoza oraz Urząd Bezpieczeństwa, najlepiej być uczniem Uniwersytetu oraz córką jednego z profesorów. Sofja Kluk zostaje jednak postawiona w dość nieręcznej sytuacji, gdy jej ojciec zostaje uznany za zaginionego podczas swojej podróży na północne rubieże kraju, podczas swojej entomologicznej podróży. Trafia pod opiekę czarodziejki Maji Ułudy, tam zaczyna poznawać kolejne odcienie szarości świata, zarówno te na poziomie społecznym, jak emocjonalnym . A tych odcieni jest całe mnóstwo.

Po historii o Jakóbie Szli czekałem na następny tytuł Radka Raka. Gdzieś mi umknęły Pełnia światła oraz Małe zwierzęta, za to Agla wbiegła w zasięg moich oczu z impetem asteroidy rodem z Armageddonu. Sam pomysł, opis, który krążył w postach i informacjach, był intrygujący, ale niepokojący. Kolejne fantasy typu Young Adult? Nastoletnia bohaterka mogłaby poprowadzić historię w tym kierunku, unikam tych klimatów, więc się trochę obawiałem. Ale zaufałem autorowi.

Co otrzymałem? Zaskakująco rozbudowaną opowieść o zderzeniu z dorosłością, któremu zostaje poddana Sofja, gdy stopniowo traci swoją pozycję, potem lokum, a nawet niewinność (nie, nie chodzi mi o dziewictwo). Wszystko to w onirycznym klimacie miasta Tybil, które od razu narzuca skojarzenia z Krakowem, oraz innych miejsc, które również czarują i atakują czytelnika mrokiem. Tutaj mała niespodzianka: świat w książce nie opiera się tylko na magii, mamy tutaj również dobrze opisany system polityczny, sugerujący pewne konotacje z naszymi wschodnimi sąsiadami. Nad wszystkim z kolei wisi cień oraz mrok nocy. A także demony, których się nie powinno wywoływać bez wsparcia oraz pełnej wiedzy.

Dostajemy również naprawdę ciekawie napisane postaci. Główna bohaterka jest dość schematyczna w tych klimatach: niesforna, niezależna, zadziorna, ale to wszystko ulega zmianom, gdy jej status zostaje sprowadzony do poziomu nizin społecznych. Oczywiście, nie jest to poważny zarzut, ciężko tutaj stworzyć bohatera o zupełnie nowych cechach, a na dodatek oprzeć na nim cała opowieść. Początkowe schematy dość szybko zostają odsunięte na dalszy plan, a Sofja na okazję się wykazać w nowych sytuacjach. A dalszy plan to również całe mnóstwo intrygujących postaci, z prawdziwym asem z rękawa: Plotyn Wernyhora, nie dość , że rak, to jeszcze kat. Bardzo barwna osobowość, nie bez wad, ale stworzona po to, by ją lubić. Mam nadzieję, że jeszcze jakimś cudem wróci do historii.

A już w ogóle czapki z głów dla autora za pracę włożoną w stworzenie tego świata. Pomieszanie magii i przemysłem to nie jest coś nowego, ale zarazem nie uciekł Rak w stronę steampunku. Wszelkie opisy scenek rodzajowych dają nam świat pełen niuansów skierowanych do naszego uniwersum, a zarazem jest bardzo samodzielny. Tak bardzo, że intryguje jak wygląda reszta globu, bo mamy tylko wizję rodzinnego kraju Sofji, reszta jest tylko drobnymi wzmiankami. A apetyt rośnie.

W książce nie brakuje również, uwielbianych przeze mnie, soczystych scen, gdy trzeba wziąć sprawiedliwość w swoje ręce ewentualnie zmierzyć się z demonem. Są dobrze napisane, wyraziste oraz satysfakcjonujące. Niestety, dla mnie, Radek Rak równie wyraziście zabrał za opisywanie uczuć naszej bohaterki. Owszem, jej ból i strata są zrozumiałe, jednak ten ukłon w stronę czytelników innego typu niż moja skromna osoba, był niepotrzebny. Na pewno wielu fanom się spodobał, mnie męczył. Przy czy był mniej męczący niż rozważania moralne Kvothe’a z Kronik królobójcy. Zawsze jest jaśniejsza strona.

+ stworzony świat, Plotyn Wernyhora, otoczka historyczno-społeczna
- wątek uczuciowy

Alef. Od czegoś trzeba zacząć. Ponieważ w Tybil rządzi gnoza oraz Urząd Bezpieczeństwa, najlepiej być uczniem Uniwersytetu oraz córką jednego z profesorów. Sofja Kluk zostaje jednak postawiona w dość nieręcznej sytuacji, gdy jej ojciec zostaje uznany za zaginionego podczas swojej podróży na północne rubieże kraju, podczas swojej entomologicznej podróży. Trafia pod opiekę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kasta Metabaronów. Tom szósty. Babka Dona Vicenta Gabriela de Rokha Juan Giménez, Alexandro Jodorowsky
Ocena 6,4
Kasta Metabaro... Juan Giménez, Alexa...

Na półkach: ,

Lokomotywa pod dowództwem Jodorovsky'ego oraz palacza Gimeneza pędzi przez kosmiczne bezdroża. Z lekka infantylne roboty w dalszym ciągu przybliżają czytelnikom historię klanu Metabaronów. Ponownie Wielka polityka, ogromne uczucia, trudne decyzje. Ilustracje wciąż na wysokim od poziomie, mniej w nich chaosu, więcej planowanego nieporządku. I wciąż gdzieś tam w tle ta nieszczęsna poezja. Ale trzeba przyznać Stalogłowemu, że zagrywka, którą ratował planetę ukochanej była prosta, ale w tej prostocie - genialna.

Lokomotywa pod dowództwem Jodorovsky'ego oraz palacza Gimeneza pędzi przez kosmiczne bezdroża. Z lekka infantylne roboty w dalszym ciągu przybliżają czytelnikom historię klanu Metabaronów. Ponownie Wielka polityka, ogromne uczucia, trudne decyzje. Ilustracje wciąż na wysokim od poziomie, mniej w nich chaosu, więcej planowanego nieporządku. I wciąż gdzieś tam w tle ta...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kasta Metabaronów. Tom Piąty. Dziadek Stalogłowy Juan Giménez, Alexandro Jodorowsky
Ocena 6,6
Kasta Metabaro... Juan Giménez, Alexa...

Na półkach: ,

Podróż po przodkach ostatniego Metabarona nabiera rozpędu. Czego tu nie ma: gry polityczne, skomplikowane związki rodzinne, poświęcenie, poszukiwanie miłości, zabawy cybernetyką. Wszystko to okraszone górnolotnymi monologami, gdyż na scenie pojawia się poezja. Tak, tandem Jodorovsky-Gimenez szaleje, ale chwilami potrafi przyprawić o zawrót głowy, zwłaszcza na planszach dwustronicowych.

Podróż po przodkach ostatniego Metabarona nabiera rozpędu. Czego tu nie ma: gry polityczne, skomplikowane związki rodzinne, poświęcenie, poszukiwanie miłości, zabawy cybernetyką. Wszystko to okraszone górnolotnymi monologami, gdyż na scenie pojawia się poezja. Tak, tandem Jodorovsky-Gimenez szaleje, ale chwilami potrafi przyprawić o zawrót głowy, zwłaszcza na planszach...

więcej Pokaż mimo to