Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Czuć w niej lekki powiew Kinga, szybko i przyjemnie się czyta i to są plusy. Poza tym książka słaba, literatura Kinga jest jak martwi, których widział Jamie - stopniowo zanikali, byli obojętni i nijacy, z nielicznymi wyjątkami, ale wszyscy oddalali się od głównego bohatera. King też najlepsze lata ma dawno za sobą i z każdą książka oddała się od swojego dawnego genialnego stylu i pomysłu. Szkoda.

Czuć w niej lekki powiew Kinga, szybko i przyjemnie się czyta i to są plusy. Poza tym książka słaba, literatura Kinga jest jak martwi, których widział Jamie - stopniowo zanikali, byli obojętni i nijacy, z nielicznymi wyjątkami, ale wszyscy oddalali się od głównego bohatera. King też najlepsze lata ma dawno za sobą i z każdą książka oddała się od swojego dawnego genialnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z pewnością "Instytut" jest dużo w tyle za najlepszymi, ikonicznymi powieściami Kinga. Z drugiej strony mam wrażenie, że jest najlepszą pozycją mistrza od czasów świetnego Dallas 63. Zachowuje wszelkie cechy typowe dla Kinga przy czym wydaje się nie aż tak "rozwleczona" - być może z wyjątkiem początku, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. Na szczęście od pojawienia się Luke'a Ellisa jest o wiele lepiej. Duży plus za to, co dla mnie zazwyczaj u Kinga jest rozczarowujące. Mowa o zakończeniu. Nieraz nawet w najlepszych jego książkach, końcówka jest fatalna, totalnie rozczarowująca. Tak było chociażby w "To", gdzie również bohaterami są dzieci. Obie powieści są w ogóle ze sobą porównywane i to nie bez przyczyny, przy czym zdecydowanie epilog "instytutu" oceniam dużo wyżej. Duży plus za to.

Z pewnością "Instytut" jest dużo w tyle za najlepszymi, ikonicznymi powieściami Kinga. Z drugiej strony mam wrażenie, że jest najlepszą pozycją mistrza od czasów świetnego Dallas 63. Zachowuje wszelkie cechy typowe dla Kinga przy czym wydaje się nie aż tak "rozwleczona" - być może z wyjątkiem początku, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. Na szczęście od pojawienia się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna - przedstawia interesujący, równocześnie przerażający świat. Z jednej strony niektóre rozwiązania fabularne są przewidywalne, z drugiej - książka jest nieoczywista, nie zdradza wszystkiego, nie wyczerpuje tematów, nie rozwiązuje problemów. Sprawia to, że nie dość, iż świetnie się to czyta, to jeszcze historia nabiera głębi. Nie zgodzę się z niektórymi opiniami, które mówią, że Jan jest bohaterem nijakim. On wręcz kipi od emocji, poznajemy go z wielu stron, odkrywamy jego historię, obserwujemy przemianę. Nie jest ona wcale łatwa, co da się dostrzec w momencie, gdy jeszcze nie dokonuje się w 100% - Jan jest wtedy pełen sprzeczności, walczy o siebie i ze sobą, a do tego z całym światem. Zaczęłam kiedyś czytać Metro 2033 i uważam, że Futu.re jest o wiele lepsza. Metra nie zapamiętałam, nie zaciekawiło mnie do tego stopnia, że nie potrafię sobie przypomnieć czy skończyłam lekturę ani o czym była. Natomiast Futu.re na długo zapadnie w pamięć.

Świetna - przedstawia interesujący, równocześnie przerażający świat. Z jednej strony niektóre rozwiązania fabularne są przewidywalne, z drugiej - książka jest nieoczywista, nie zdradza wszystkiego, nie wyczerpuje tematów, nie rozwiązuje problemów. Sprawia to, że nie dość, iż świetnie się to czyta, to jeszcze historia nabiera głębi. Nie zgodzę się z niektórymi opiniami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie podejmuję się oceny, bo nie dałam rady skonczyć

Nie podejmuję się oceny, bo nie dałam rady skonczyć

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie skłamię pisząc, że spodziewałam się nieco innej lektury. Właściwie po tytule i opisie trudno jednoznacznie stwierdzić, co to będzie za książka. Szukałam jej raczej w kategorii reportażu, a znalazłam w bibliotece na dziale religia. Nie spodziewałam się, że znajdę w niej tabele, cytaty z innych dzieł i nieco bardziej, nazwijmy to "naukowy" wywód. Ale to w drugiej części książki. W pierwszej rzeczywiście autorka od razu przechodzi do tematu, czyli pisze o życiu w zakonach kobiecych i powodach odejścia niejednej zakonnicy. Tych bardziej rozbudowanych historii jest kilka. Pozostałe to tylko krótkie wzmianki. Nie dziwi to jednak, gdy okazuje się jak trudno jest dotrzeć do byłych zakonnic, a jeśli nawet to się uda, nie zawsze są chętne, by opowiadać. Wciąż tkwi w nich głęboko zakorzenione przekonanie, że nie mówi się o zakonie na zewnątrz. Nie napiszę, że była to lektura wstrząsająca, to na pewno. Lecz była intrygująca i wartościowa. Nie sposób oceniać postaw konkretnych osób po wysłuchaniu jednej ze stron. Lecz książka daje pogląd na to jak dawniej wyglądały, a pewnie w dużej mierze dalej wyglądają i funkcjonują, takie zakony. Druga część, o której wspomniałam na początku, również jest interesująca, stanowi raczej zbiór kilku wątków, dopełnia całość. Ale czy można byłoby się bez tej części obejść? Pewnie tak.

Nie skłamię pisząc, że spodziewałam się nieco innej lektury. Właściwie po tytule i opisie trudno jednoznacznie stwierdzić, co to będzie za książka. Szukałam jej raczej w kategorii reportażu, a znalazłam w bibliotece na dziale religia. Nie spodziewałam się, że znajdę w niej tabele, cytaty z innych dzieł i nieco bardziej, nazwijmy to "naukowy" wywód. Ale to w drugiej części...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Swoją przygodę z Uniwersum zaczęłam od "Otchłani" Szmidta, później była jej kontynuacja "Wieża". Wreszcie sięgnęłam po matkę i niestety potwierdzić muszę nieprzychylne opinie. Książka napisana jest według prostego i powtarzalnego schematu, który na dłuższą metę niezwykle męczy. Drugą przewiną jest Artem, postać nijaka, naiwna i po prostu nudna. A do tego cały wątek jego podróży, powód jej podjęcia i kontynuowania są nieco naciągane. Przebrnęłam przez ok. 400 stron, ale była to kilkutygodniowa droga przez mękę wciąż porzucana i podejmowana trochę z poczucia, że może się rozkręci, może jednak warto. I coś czuję, że porzuciłam książkę w momencie kiedy rzeczywiście miała szansę nabrać tempa. Być może kiedyś ją skończę, ale chyba po to tylko, aby z czystym sercem móc ją krytykować. Zupełnie nie rozumiem fenomenu, wydaje mi się, że to, co w "Metrze" jest najlepsze to własnie fakt, że było zaczątkiem Uniwersum, w którym są książki o wiele lepsze od tej pierwszej. Pamiętam, że od "Otchłani" nie mogłam się oderwać, zwłaszcza że lokalizacja była mi bliska. Ale tez postaci były lepiej zarysowane, historia wciągająca, a zakończenie porażające. W przypadku Metra mogę jeszcze liczyć na zakończenie, reszta rozczarowuje.

Swoją przygodę z Uniwersum zaczęłam od "Otchłani" Szmidta, później była jej kontynuacja "Wieża". Wreszcie sięgnęłam po matkę i niestety potwierdzić muszę nieprzychylne opinie. Książka napisana jest według prostego i powtarzalnego schematu, który na dłuższą metę niezwykle męczy. Drugą przewiną jest Artem, postać nijaka, naiwna i po prostu nudna. A do tego cały wątek jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie spodziewałam się aż tak ciekawej lektury. Do przeczytania skłoniła mnie raczej okładka niż opis. Miłe zaskoczenie. Chociaż widać, że pozostajemy na polskim podwórku i nie ma co porównywać realizmu magicznego u Małeckiego z realizmem magicznym chociażby Marqueza. Ale naprawdę warto sięgnąć.

Nie spodziewałam się aż tak ciekawej lektury. Do przeczytania skłoniła mnie raczej okładka niż opis. Miłe zaskoczenie. Chociaż widać, że pozostajemy na polskim podwórku i nie ma co porównywać realizmu magicznego u Małeckiego z realizmem magicznym chociażby Marqueza. Ale naprawdę warto sięgnąć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrnęłam do połowy. Jak dla mnie autorka pisząc te książkę miała wyjątkowy ból czterech liter. Doceniam tę chęć bycia zabawnym, rozumiem potrzebę pokazania, że jest się lepszym od innych, a zwłaszcza od tych, co to słuchają disco polo, lubią seriale typu Miodowe lata i nie ubierają się w markowe ciuchy. Ale szkoda mojego czasu na takie pseudo filozoficzne wywody przeciętnej pisarki. Myślę, że ta Pani ma problem, bo nigdy w życiu nie było jej tak ciężko jak osobom, o których pisze i chyba uważa się za lepszą od większości Polaków. A już na pewno jest przekonana, że jedyna właściwa racja to jej racja, jedyne dobre książki, filmy, aktywności to te, które ona lubi.
Radzę zejść na ziemię.

Dobrnęłam do połowy. Jak dla mnie autorka pisząc te książkę miała wyjątkowy ból czterech liter. Doceniam tę chęć bycia zabawnym, rozumiem potrzebę pokazania, że jest się lepszym od innych, a zwłaszcza od tych, co to słuchają disco polo, lubią seriale typu Miodowe lata i nie ubierają się w markowe ciuchy. Ale szkoda mojego czasu na takie pseudo filozoficzne wywody...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

I znów mieszane uczucia względem Stephena Kinga. Nie wiem ile razy już pisałam, że "to nie to samo co kiedyś". Akurat w przypadku "Outsidera" muszę przyznać, że książka jest jedną z lepszych patrząc na ostatnie dokonania Kinga. Podobała mi się, świetnie się czytało, zwłaszcza że autor oszczędził sobie przydługich fragmentów. Jednak dalej mamy tutaj do czynienia ze szczegółowym opisaniem nie tylko bohaterów, ale i rzeczywistości. I dobrze, bo to jest coś, co do Kinga przyciąga i każe zostać na dłużej. Dla mnie jednak książka bardzo nierówna. Pierwsza połowa, jako klasyczny kryminał świetna. Trzyma w napięciu, jest zbrodnia, śledztwo, z pozoru oczywisty winowajca, z czasem fabuła się zagęszcza i plącze - niestety prowadząc czytelnika w niedobrą stronę. Znając Kinga można było spodziewać się przejścia w mniej realistyczne klimaty. I nie byłoby w tym nic złego, wszak mówimy o mistrzu horroru, autorze takich książek jak chociażby "Miasteczko Salem". Tyle, że druga część "Outsidera" to stary, ale już nie tak dobry King. Brakuje świeżości, brakuje precyzji. Jest trochę słabszych dialogów, zwłaszcza z Holly, która już w innych książkach była postacią szczerze przeze mnie nielubianą. Zakończenie? Jak to u Kinga. Rzadko mi odpowiada. Chyba na palcach jednej ręki mogłabym policzyć jego książki, w których po przeczytaniu nie mam uczucia, że napięcie budowane przez pół tysiąca stron na koniec na dwóch stronach pęka jak bańka. Do tego zdążyłam się przyzwyczaić i właściwie teraz czytając Kinga już nawet nie liczę na nic innego, cieszę się raczej budowanym przez wiele stron światem. Mimo wszystko książka - tak jak już wspomniałam - dobra, nie powinna rozczarować fanów mistrza.

I znów mieszane uczucia względem Stephena Kinga. Nie wiem ile razy już pisałam, że "to nie to samo co kiedyś". Akurat w przypadku "Outsidera" muszę przyznać, że książka jest jedną z lepszych patrząc na ostatnie dokonania Kinga. Podobała mi się, świetnie się czytało, zwłaszcza że autor oszczędził sobie przydługich fragmentów. Jednak dalej mamy tutaj do czynienia ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna ze słabszych książek Stephena Kinga

Jedna ze słabszych książek Stephena Kinga

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdybym miała tę powieść opisać jednym zdaniem brzmiałoby ono: "Współczesna baśń o Orfeuszu i Eurydyce". Okada jest bohaterem, który mnie całkowicie zachwycił, jednym z lepszych w twórczości Murakamiego, (chociaż wszyscy bohaterowie jego książek są do siebie podobni). Oniryczność, baśniowość "Kroniki..." jest tym, co u Murakamiego cenię najbardziej. Mimo że mam za sobą wiele jego książek, długo zbierałam się do przeczytania tej, chociaż od dawna mam ją na półce. Czułam, że w tym wypadku muszę poczekać na właściwy moment. Przez to, że lektura była "wyczekana" smakowała jeszcze lepiej. Zdecydowanie wysunęła się na czoło mojego rankingu książek Murakamiego.

Gdybym miała tę powieść opisać jednym zdaniem brzmiałoby ono: "Współczesna baśń o Orfeuszu i Eurydyce". Okada jest bohaterem, który mnie całkowicie zachwycił, jednym z lepszych w twórczości Murakamiego, (chociaż wszyscy bohaterowie jego książek są do siebie podobni). Oniryczność, baśniowość "Kroniki..." jest tym, co u Murakamiego cenię najbardziej. Mimo że mam za sobą wiele...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, które to już podejście do Llosy. Na pewno zabrnęłam najdalej, bo udało się przeczytać połowę książki. Na początku nawet pozytywnie się zdziwiłam, bo nie spodziewałam się już niczego ponadto, co próbowałam kiedyś przeczytać. Ale po kilkudziesięciu stronach uznałam, że jednak Llosa nie jest dla mnie, znowu nie dałam rady wciągnąć się w jego prozę, a szkoda mi czasu na książki, które mnie nie porywają.

Nie wiem, które to już podejście do Llosy. Na pewno zabrnęłam najdalej, bo udało się przeczytać połowę książki. Na początku nawet pozytywnie się zdziwiłam, bo nie spodziewałam się już niczego ponadto, co próbowałam kiedyś przeczytać. Ale po kilkudziesięciu stronach uznałam, że jednak Llosa nie jest dla mnie, znowu nie dałam rady wciągnąć się w jego prozę, a szkoda mi czasu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Siadając do lektury "Buszującego w zbożu" przeczytałam kilka recenzji, ale nie chciało mi się wierzyć w negatywny odbiór takiego klasyka. Wszak zaczynało się całkiem obiecująco - niestety teraz, po przeczytaniu książki Salingera w stu procentach podłączam się pod te niepochlebne opinie. Książka dla mnie jest o niczym, nie dostrzegam problematyki i głębi, którą świat stara się dopisać do treści "Buszującego w zbożu". A Holden to taki typowy nastolatek naszych czasów, nic mu się nie podoba, wszystko krytykuje, ale zapytany przez dużo mądrzejszą siostrę "co mu się podoba" nie potrafi znaleźć nic - a dlaczego? Bo jest postacią pustą w środku, nieciekawą, niedającą się lubić. Pewnie taki miał być, ale do mnie ani jego postać ani jego historia nie przemówiły. Największym plusem jest to, że książka krótka więc nie zmarnowałam dużo czasu na lekturę. A wniosek z niej taki, że także do klasyki literatury należy podchodzić z dystansem.

Siadając do lektury "Buszującego w zbożu" przeczytałam kilka recenzji, ale nie chciało mi się wierzyć w negatywny odbiór takiego klasyka. Wszak zaczynało się całkiem obiecująco - niestety teraz, po przeczytaniu książki Salingera w stu procentach podłączam się pod te niepochlebne opinie. Książka dla mnie jest o niczym, nie dostrzegam problematyki i głębi, którą świat stara...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz przy Steinbecku zdarzyło mi się nie ukończyć książki. Przeczytałam "Księżyc zaszedł", chociaż opowiadanie nie zrobiło na mnie specjalnego wrażenia, natomiast przez "W niepewnym boju" nie przebrnęłam. Dlatego też nie podejmuje się oceny całości.

Pierwszy raz przy Steinbecku zdarzyło mi się nie ukończyć książki. Przeczytałam "Księżyc zaszedł", chociaż opowiadanie nie zrobiło na mnie specjalnego wrażenia, natomiast przez "W niepewnym boju" nie przebrnęłam. Dlatego też nie podejmuje się oceny całości.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze doświadczenie z literaturą pana Piekary uważam za udane. Zaledwie jedno opowiadanie nie przypadło mi do gustu. Mam tylko pewien niedosyt ze względu na to, że tytuł, okładka i pierwsze opowiadanie sugerują lekturę nieco innego typu. Sądziłam, że opowiadania będą bardziej rozłożone w czasie, że oprócz Starożytnego Rzymu, XX- wiecznej Polski, Ameryki autor umieści swoje historie w różnych wiekach. A tak naprawdę pierwsze, tytułowe opowiadanie niewiele wspólnego ma z całym tomem.

Moje pierwsze doświadczenie z literaturą pana Piekary uważam za udane. Zaledwie jedno opowiadanie nie przypadło mi do gustu. Mam tylko pewien niedosyt ze względu na to, że tytuł, okładka i pierwsze opowiadanie sugerują lekturę nieco innego typu. Sądziłam, że opowiadania będą bardziej rozłożone w czasie, że oprócz Starożytnego Rzymu, XX- wiecznej Polski, Ameryki autor...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem zdania, że ostatnią wybitną, (choć to raczej określenie na wyrost), książką Kinga było "Dallas 63". Wszystkie następne obrazują tendencję spadkową autora. Między innymi, dlatego nie byłam przekonana do debiutu Kinga w powieści detektywistycznej. Mimo wszystko postanowiłam zaryzykować i miło się zdziwiłam. W "Panu Mercedesie" wszystko jest takie jak być powinno w tego typu książkach, choć nie jest to powieść pod jakimkolwiek kątem wyjątkowa. Porządny kryminał, ot co. Pozostaje mi czekać na powrót "starego" Kinga - Mistrza Horrorów, a w międzyczasie pewnie sięgnę po kontynuację przygód Em. Det. Hodgesa.

Jestem zdania, że ostatnią wybitną, (choć to raczej określenie na wyrost), książką Kinga było "Dallas 63". Wszystkie następne obrazują tendencję spadkową autora. Między innymi, dlatego nie byłam przekonana do debiutu Kinga w powieści detektywistycznej. Mimo wszystko postanowiłam zaryzykować i miło się zdziwiłam. W "Panu Mercedesie" wszystko jest takie jak być powinno w tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsza powieść Murakamiego i to widać. To nie jest jeszcze TEN Murakami, choć dostrzegam elementy typowe dla jego prozy. Co do samej książki - nie mogę powiedzieć, że mi się podobała czy nie podobała. Jest raczej nijaka, być może z małym punkcikiem na plus. Ale warto przeczytać, jeśli macie już za sobą "Przygodę z owcą". Może ta książka niewiele wyjaśnia, ale zawsze jest to jakieś uzupełnienie owczej historii.

Pierwsza powieść Murakamiego i to widać. To nie jest jeszcze TEN Murakami, choć dostrzegam elementy typowe dla jego prozy. Co do samej książki - nie mogę powiedzieć, że mi się podobała czy nie podobała. Jest raczej nijaka, być może z małym punkcikiem na plus. Ale warto przeczytać, jeśli macie już za sobą "Przygodę z owcą". Może ta książka niewiele wyjaśnia, ale zawsze jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najgorsza książka Kinga z tych, które czytałam i najgorsza na mojej tegorocznej liście. Do tej pory niechlubne pierwsze miejsce najgorszej książki Króla zajmowało u mnie "Joyland", które teraz wydaje mi się o niebo lepsze od najnowszego dzieła Kinga. "Bazar..." w moim odczuciu zupełnie nie pasuje do prozy Mistrza, jest nijaki i jedynie kilka opowiadań mogę zaliczyć na plus. Tytuł nijak się ma do fabuły, ale to jeszcze mogę przeboleć, natomiast okładka (fajna) była chyba projektowana przez osobę, która nie miała książki Kinga w ręce.... Zastanawiam się, gdzie podział się autor wspaniałej "Nocnej zmiany"?
Główny wniosek nasuwający się w trakcie lektury? - King na starość robi się sentymentalny. Nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby przy okazji nie robił się nudny.

Najgorsza książka Kinga z tych, które czytałam i najgorsza na mojej tegorocznej liście. Do tej pory niechlubne pierwsze miejsce najgorszej książki Króla zajmowało u mnie "Joyland", które teraz wydaje mi się o niebo lepsze od najnowszego dzieła Kinga. "Bazar..." w moim odczuciu zupełnie nie pasuje do prozy Mistrza, jest nijaki i jedynie kilka opowiadań mogę zaliczyć na plus....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tę książkę znać trzeba, szczególnie jeśli jest się fanem kryminałów. Po lekturze moje uczucia są pozytywne, dobrze się czytało, historia ciekawa i wszystko jest na swoim miejscu. Ale nie było tego czegoś, co wywołałoby zachwyt, a szkoda.

Tę książkę znać trzeba, szczególnie jeśli jest się fanem kryminałów. Po lekturze moje uczucia są pozytywne, dobrze się czytało, historia ciekawa i wszystko jest na swoim miejscu. Ale nie było tego czegoś, co wywołałoby zachwyt, a szkoda.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie przekonałam się do tej książki. Niby typowy King, niby wszystko jest na swoim miejscu u Mistrza, ale wciąż czegoś brak. Wyjątkowo się wynudziłam podczas czytania i ledwo dobrnęłam do końca. Męczyły mnie wątki poboczne, a szczególnie ten dotyczący pracy Vica, później zaczęłam nawet pomijać te fragmenty, co zdarza mi się niezwykle rzadko podczas czytania. To dziwne, bo zazwyczaj u Kinga ta jego rozwlekłość nawet mi odpowiada. Taki jest jego urok i też po to czytam jego powieści, żeby poczuć ten niezwykły, małomiasteczkowy klimat. Ale tutaj oprócz wątków pobocznych nie ma dobrej, mocno zarysowanej i godnej miana horroru historii głównej. Sama opowieść o Cujo jest rozczarowująca. Długo się rozwija, a gdy już myślałam, że wreszcie zacznie się akcja, bo pies zaatakował pierwszą osobę, King każe nam siedzieć przez resztę książki w aucie z wyjątkowo wkurzającą, niezdecydowaną Donną i jej synkiem. Tak samo wątek z szafą Toda - typowy dla Kinga, ale jakby wciśnięty na siłę. Dużo więcej oczekiwałam po autorze takich książek grozy jak "Miasteczko Salem" czy "Lśnienie", przy których naprawdę się bałam.

Nie przekonałam się do tej książki. Niby typowy King, niby wszystko jest na swoim miejscu u Mistrza, ale wciąż czegoś brak. Wyjątkowo się wynudziłam podczas czytania i ledwo dobrnęłam do końca. Męczyły mnie wątki poboczne, a szczególnie ten dotyczący pracy Vica, później zaczęłam nawet pomijać te fragmenty, co zdarza mi się niezwykle rzadko podczas czytania. To dziwne, bo...

więcej Pokaż mimo to