rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

„Listy” J.R.R. Tolkiena nie są książką dla wszystkich. A na pewno nie dla osób, które dzieła Mistrza dotyczące Ardy uważały za męczące. Dlaczego? Otóż, owe listy w większości dotyczą procesu powstawania tego fantastycznego świata. Od „Hobbita” po – ostatecznie nie wydany za życia autora – „Silmarillion”. Oczywiście część z nich to listy prywatne, pisane do ówczesnej narzeczonej czy jego dzieci, ale jest to kropla w morzu. Z listów osobistych, jak
i zawodowych, możemy trochę poznać Tolkiena. Jakim wydawał się być wobec rodziny, nieznajomych, znajomych, przyjaciół. Sprawy, które przeciętnego człowieka raczej nie zainteresują. Niezależnie od tego czy osoba, która zabiera się za tę pozycję, czyta wszystko, czy wybiera starannie każdą książkę, którą chce przeczytać.

Nie mogę powiedzieć, żebym był fanatykiem Ardy, chociaż uwielbiam ten świat i mitologię Śródziemia. Jednak myślę, że dość obiektywnie mogę ocenić, że jest to typowa gratka fanowska. Dla ludzi, którzy naprawdę się tym interesują, chcą wiedzieć więcej na temat powstawania większości dzieł Tolkiena oraz nieco poznać samego Mistrza.

Trudno ocenić tę pozycję, kiedy nie jest się fanem Tolkiena i wykreowanego przezeń świata, ponieważ jeśli ktoś zupełnie nie interesuje się uniwersum stworzonym przez Anglika, to wątpię, by miał tutaj czego szukać. Ze względu na samą tematykę.

Ja, jako fan, daję 9/10.

„Listy” J.R.R. Tolkiena nie są książką dla wszystkich. A na pewno nie dla osób, które dzieła Mistrza dotyczące Ardy uważały za męczące. Dlaczego? Otóż, owe listy w większości dotyczą procesu powstawania tego fantastycznego świata. Od „Hobbita” po – ostatecznie nie wydany za życia autora – „Silmarillion”. Oczywiście część z nich to listy prywatne, pisane do ówczesnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dość sceptycznie podchodziłem do piątej części serii Zwiadowcy. Po lekkim spadku formy w trzeciej części i trochę lepszej czwartej odsłonie bałem się tomu piątego. Dlatego dość długo książka leżała na półce, zanim się za nią zabrałem.

Akcja zaczyna się, gdy Will jako pełnoprawny zwiadowca dostaje swój „własny skrawek terenu” na północy kraju. Jako początkujący dostał spokojną prowincję, żeby (pomimo szkolenia) mógł się wdrożyć w życie królewskiego zwiadowcy. Jednak szybko zostaje odwołany ze swojego stanowiska, żeby wykonać misję ogólnokrajową. Tak więc wyruszył w stronę zamku Macindaw, gdzie miał być bardem, a nie zwiadowcą. I to właśnie na tamtych terenach będzie się toczyć główna akcja tego tomu.

Muszę przyznać, że autorowi udało się oddać mroźny klimat północnych ziem Araluenu, którego nasza zima nie potrafi. Również grobowy nastrój panujący na zamku Macindaw dało się odczuć. Są to największe plusy tej części.

Kiedy już Will trafił na północne krańce królestwa, to trzeba przyznać, że akcja zwalnia i to bardzo, jednak według mnie nie jest to minus. Nie zawsze musi się wiele dziać i tak jest w tym przypadku. Przez wiele stron wydarzenia prawie nie posuwają się do przodu, a jednak wcześniej wspomniany klimat lekko potrafi wciągnąć. Samo otoczenie zamku, zadanie, z którym przybył Will i życie zamkowe wprowadzają odpowiedni nastrój.

Bardzo mnie zdziwiło przywrócenie postaci, która pojawiła się epizodycznie w I tomie „Ruiny Gorlanu”. Mianowicie chodzi mi o Alyss. Nie powiem, żeby to była źle nakreślona postać, ale od początku jej nie lubiłem. Jakoś instynktownie budzi we mnie niechęć. Chociaż w „Czarnoksiężniku z północy” jest postacią pozytywną. Również mam nadzieję, że to zapowiada powrót większej ilości bohaterów z pierwszej części. Jeszcze jednym plusem jest nowy towarzysz młodego zwiadowcy, suczka, która na razie wabi się „Panienka”. Tak więc utworzyło się trio: Will-Wyrwij-Panienka.

Podsumowując… Jest to dobra część. Dużo lepsza od poprzedniczek, dorównująca pierwszemu tomowi, może nawet wyprzedzając pierwszą część. Mam nadzieję, że zwiastuje to jeszcze lepsze następne części. Chociaż opinia, że już jestem na to za stary i jest to dla młodszych czytelników pozostaje.

Dość sceptycznie podchodziłem do piątej części serii Zwiadowcy. Po lekkim spadku formy w trzeciej części i trochę lepszej czwartej odsłonie bałem się tomu piątego. Dlatego dość długo książka leżała na półce, zanim się za nią zabrałem.

Akcja zaczyna się, gdy Will jako pełnoprawny zwiadowca dostaje swój „własny skrawek terenu” na północy kraju. Jako początkujący dostał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każdy chyba słyszał o Nostradamusie. Otóż, przystępując do książki „Tajemnica Nostradamusa” sądziłem, że książka będzie o nim. Dzielnym medyku, który miał dar jasnowidzenia. I pojawiał się, owszem, ale był on raczej postacią drugoplanową. Ale po kolei.

Plusem książki niewątpliwie jest pomysł. Pomysł, wokół którego kręciła się akcja. Przeplatanie historii Francji z równolegle toczącą się fabułą. Nie było to ani nowatorskie, ani odkrywcze, ale wplecenie podłoża historycznego w pomysły autorki wyszły całkiem zgrabnie. Jednak więcej jest „ale”…

Ale gdzie jest tytułowa tajemnica? Dobrze, podczas czytania dowiadujemy się, czym jest owa tajemnica, którą skrywa (ale nie strzeże) Nostradamus. Więc tytuł książki odnosi się do epizodu?! Całkiem nietrafiony. Wszystko super, gdyby nie było to epizodem.
Co też niesie za sobą w konsekwencji kolejny minus, którym są niespełnione oczekiwania. Po prostu po tytule nie tego się spodziewałem. Tytułowa postać przewija się może w 40% książki, jeśli nie w mniejszej części.
Kolejną rzeczą, która strasznie utrudniała czytanie książki, był język, jakim posługiwała się autorka. I nie chodzi o to, że był to język renesansu. Bo nie był. Po prostu jakoś topornie to autorka skleciła. Lub usilne starania, żeby styl wypowiedzi wyglądał na renesansowy, sprawiły, że czytając, człowiek się po prostu męczy.
I największy minus to narracja. Pani Riley stosowała dwa różne sposoby opowiadania historii. Raz była to narracja trzecio-, a raz pierwszoosobowa. Mnie w szkole powtarzali, że jak coś piszemy (nieważne czy to rozprawka czy opowiadanie), to piszemy cały czas w jednej osobie. A nie dość, że Pani Riley stosowała dwie różne narracje, to jeszcze strasznie to utrudniało odbiór lektury, gdyż w obrębie jednego rozdziału wielokrotnie mogliśmy mieć zmianę perspektywy z pierwszoosobowej na trzecioosobową i na odwrót.

Szczerze mówiąc, cieszę się, iż skończyłem tę książkę i wiem, że nigdy do niej nie wrócę. Z czym wiąże się niska ocena 4/10.

Każdy chyba słyszał o Nostradamusie. Otóż, przystępując do książki „Tajemnica Nostradamusa” sądziłem, że książka będzie o nim. Dzielnym medyku, który miał dar jasnowidzenia. I pojawiał się, owszem, ale był on raczej postacią drugoplanową. Ale po kolei.

Plusem książki niewątpliwie jest pomysł. Pomysł, wokół którego kręciła się akcja. Przeplatanie historii Francji z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna część przygód młodego zwiadowcy jest lepsza niż poprzedniczka, jednak nadal nie urzeka. Pewnie to wina mojego wieku. Już za stary jestem na tę opowieść. Może gdybym był młodszy, to bardziej by mi się podobało. Ale mówiąc po kolei.

Najsłabszym ogniwem całości są bohaterzy. Ok, jest parę wybijających się postaci. Doświadczony Halt, prosty, ale i dużo lepiej nakreślony niż w poprzedniej części Erak. Nawet Will jest znośny, chociaż umiejętności balansujące od amatora do mistrza łuku trochę denerwują. Na plus mogę dodać też, że Evanlyn vel Cassandra zaczęła coś robić i przestała być tylko mumią przemieszczającą się z miejsca na miejsce. I nawet nie denerwuje.
Niestety to koniec plusów jeśli chodzi o postaci. Reszta nudna i przewidywalna niemożebnie. Brakuje jakiejkolwiek różnorodności. Jedna postać podobna do drugiej. Niestety nawet ciekawsi bohaterowie są przewidywalni. Nawet Halt, co jest w pewnym sensie smutne.
Ale to nie koniec minusów. Autor próbuje wpleść wątek miłosny w tą historię, lecz jest on tak samo komiczny jakby się patrzyło na ślub 6-cio latków.
Następny jest bardzo niedokładny opis sceny bitwy. Rozumiem, że to jest książka dla młodzieży i opis strategii nie ma aż takiego znaczenia, jednak na samym początku trochę inaczej sobie wyobrażałem rozstawienie łuczników. Co oczywiście w trakcie czytania zburzyło mi całą koncepcję i wizję bitwy w głowie.
No i pod koniec... Nie wiem czy to wina tłumacza czy autora, ale Horace był nazwany uczniem Halta... Nie wiem kto i jak się pomylił, ale bardzo drażni i kłuje w oczy taki błąd.

W sumie wymieniałem same minusy, ale to nie jest epos, którego ilość minusów aż tak bardzo ważyłaby na ocenie. Jest to seria przyjemna, łatwa w odbiorze, ale jednak chyba dla trochę młodszych czytelników. Niemniej 4 tom zachęcił mnie, żeby poznać dalsze losy bohaterów, co jest ogromną zmianą w porównaniu do tomu 3. Ocena 7/10, chociaż jest to część gorsza od pierwszej.

Kolejna część przygód młodego zwiadowcy jest lepsza niż poprzedniczka, jednak nadal nie urzeka. Pewnie to wina mojego wieku. Już za stary jestem na tę opowieść. Może gdybym był młodszy, to bardziej by mi się podobało. Ale mówiąc po kolei.

Najsłabszym ogniwem całości są bohaterzy. Ok, jest parę wybijających się postaci. Doświadczony Halt, prosty, ale i dużo lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zanim zabrałem się za przeczytanie tego zbioru, to słyszałem dwie opinie o Lovecrafcie: geniusz i słaby pisarz. Niestety mój angielski nie jest na tyle dobry, żebym mógł przeczytać to w oryginale i to też może być czynnik przemawiający na korzyść autora. Tłumaczenie jest autorstwa Macieja Płazy i jest wręcz genialne.

Mogę stwierdzić, że lektura "Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści" to czysta przyjemność. Po przeczytaniu samych opowiadań byłem zadowolony i usatysfakcjonowany. Prawdziwe opowiadania grozy, intrygujące, przejmujące dreszczem, ohydne (w jakiś sposób), ale nie krwawe czy o tematyce gore. Największą ich mocą jest to, że są niesamowicie wciągające. Z każdym akapitem myślisz „Co będzie dalej? Co będzie dalej?” i to odkrywanie tajemnicy, która jest przerażająca, wywołuje ten dreszcz niepokoju.
Stwierdzam, że Lovecraft jest geniuszem. Przeniósł on swoje obserwacje społeczeństwa do opowiadań (o tym dowiadujemy się od tłumacza). Przeniósł je takim, jakim on je widział lub chciał widzieć. Co jest w tym genialnego? To, że widział społeczeństwo zdegenerowane, brzydkie, pokraczne, a czymże innym są kreatury w jego opowiadaniach? Większość opowiadań, to metafora ówczesnych czasów, widzianych oczyma autora.

Według mnie jego dzieła są teraz pozycją obowiązkową, podstawą dla pisarzy horrorów. Co prawda mało czytałem książek z tematyki horrot/thriller, ale niewielu autorów(z tych które czytałem) umiało odtworzyć swoisty klimat grozy, niebezpieczeństwa, a nawet szaleństwa, które były tematem niektórych z opowiadań.

Ocena: 10/10.

Zanim zabrałem się za przeczytanie tego zbioru, to słyszałem dwie opinie o Lovecrafcie: geniusz i słaby pisarz. Niestety mój angielski nie jest na tyle dobry, żebym mógł przeczytać to w oryginale i to też może być czynnik przemawiający na korzyść autora. Tłumaczenie jest autorstwa Macieja Płazy i jest wręcz genialne.

Mogę stwierdzić, że lektura "Zgroza w Dunwich i inne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Papieżyca Joanna”. Na pół zmyślone, na pół prawdziwe zdarzenia z życia jedynej kobiety, która była głową kościoła katolickiego. Czy naprawdę istniała? Nie można tego potwierdzić, ale też nie da się temu zaprzeczyć. Zaprzeczają (zaprzeczali) ludzie, potwierdzają niektóre fakty.
Autorka poważnie podeszła do tematu i fakty, które znalazła w jakichś starych zapiskach, uzupełniła tym, co wyobraźnia jej podpowiedziała. I tak powstała ciekawa, wciągająca i pełna historycznych wydarzeń opowieść. Ukazująca zacofanie Europy, które po wspaniałej kulturze starożytnej zniszczonej przez lud pogański, próbowała odbudować dawną świetność. I kobietę, która walczyła z przeciwnościami, nawet ze swoją płcią i swoim przeznaczeniem. W średniowieczu kobieta mogła jedynie wychowywać dzieci i słuchać męża, pana domu, ewentualnie być akuszerką czy spłonąć na stosie. Młoda Joanna od najmłodszych lat, wolała się kształcić. Najpierw w sekrecie przed ojcem, później z nauczycielem, Eskulapem - Grekiem, a następnie w szkole przyklasztornej. Kolejnym etapem egzystencji Joanny jest życie w przebraniu i jako mężczyzna trafienie do klasztoru w Fuldzie. Tak oto dorasta kobieta, kobieta której życie starano się wymazać z kart historii… Kobiety papieża!
Pomimo paru wad, którą jest np. brak jakichkolwiek odczuć w stosunku do bohaterów, książkę czyta się wybornie. 8/10.

„Papieżyca Joanna”. Na pół zmyślone, na pół prawdziwe zdarzenia z życia jedynej kobiety, która była głową kościoła katolickiego. Czy naprawdę istniała? Nie można tego potwierdzić, ale też nie da się temu zaprzeczyć. Zaprzeczają (zaprzeczali) ludzie, potwierdzają niektóre fakty.
Autorka poważnie podeszła do tematu i fakty, które znalazła w jakichś starych zapiskach,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niesamowity horror Brama Stokera.
Napisana jest w formie zapisów dzienników, telegramów, wycinków z gazet czy listów. Mało dialogów, a pomimo tego czytanie idzie gładko. Opisy nie męczą, język przystępny (powieść z 1897 roku!), a akcja płynna.
Stoker naprawdę musiał się sporo napracować i poświęcić dużo czasu na przygotowania zanim zaczął pisać. Nie ma miejsca na przypadkowe zdarzenia. Wszystko jest przemyślane i zmyślnie skonstruowane przez autora. Od opisów krajobrazów (Transylwania, Anglia) do każdej występującej postaci.
Bohaterzy to kolejny plus. Od (na początku) bezbarwnego prawnika Harkera do kowboja Morrisa. Oczywiście najbardziej absorbujące są kobiety, zarówno Mina jak i Lucy, ale doktor van Helsing też niczego sobie (swoją drogą jedna z najciekawszych postaci i ten jego humor z podtekstem erotycznym).
To nie jest książka pisana pod natchnieniem, ale przemyślane arcydzieło. Jak malarz za pomocą pędzla, tak Stoker za pomocą pióra stworzył coś niezwykłego. Każdy bohater którego poznajemy staje się nam bliski. Nawet sam Dracula (a przynajmniej ja poczułem do niego sympatię, kiedy umierał).
Jedynym punktem spornym w całej powieści może być zakończenie. Ale to zależy od gustu. Ja biorę "Draculę" takiego, jakim stworzył go Irlandczyk. Klasyk w literaturze grozy!
Każdy kto sięgnie po ten tytuł nie powinien być zawiedziony. No może nastolatki, których mózg przesączony jest wampierem-playboyem z liceum. Wampir to ma być krwiożercze, tajemnicze stworzenie, które nie uznaje kompromisu i co więcej (o zgrozo!) nie wdaje się w romans z człowiekiem! Jedynie wysysa z niego krew i zamienia w to samo - istotę która nie żyje, ale też nie jest martwa.

Niesamowity horror Brama Stokera.
Napisana jest w formie zapisów dzienników, telegramów, wycinków z gazet czy listów. Mało dialogów, a pomimo tego czytanie idzie gładko. Opisy nie męczą, język przystępny (powieść z 1897 roku!), a akcja płynna.
Stoker naprawdę musiał się sporo napracować i poświęcić dużo czasu na przygotowania zanim zaczął pisać. Nie ma miejsca na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Arn po raz trzeci.
Po ponad 20latach Arn powraca do Domu. Nie tylko ojczyzny, ale także i do Arnäs, do brata Eskila, ojca Magnusa i macochy. Wydawałoby się, że na tym powieść powinna się skończyć. W końcu pierwsza część nosi tytuł "Krzyżowcy". Jednak się nie kończy, gdyż nie jest to historia walki Zakonu Templariuszy w Ziemi Świętej, ale przede wszystkim jest to historia dwojga kochanków, Arna i Cecylii.
Powróciwszy do Skandynawii, Arn zastaje zmiany. Nie tak duże, na jakie by wskazywał okres 20lat, ale wystarczająco duże, na które "normalny" człowiek potrzebowałby trochę czasu. Zamiast tego nasz bohater zaczyna od... pracy. Będąc na wschodzie, poznając obce kultury zobaczył jak daleko za światem jest Gocja. Mając ze sobą cudzoziemców na okres 5lat pokusił się o zbudowanie takiej potęgi, jaka na północy nie była znana.
Zaczyna się czas wielkich zmian, ale także niepokoju. Król i jarl, Birger Brosa, chcą, żeby Arn złamał swe przysięgi dla ratowania pokoju. Jednak (chyba jedyna para wierząca w miłość) Cecylia i Arn zostają małżeństwem, co jednak nie prowadzi do wojny, gdyż dzięki małżeństwu Magnusa z panną Swerkerów pokój jest zachowany. Forsvik, posiadłość Cecylii, rozrasta się i kwitnie tam handel...
Długo mógłbym streszczać książkę. Jednak ciężko wybrać to, co najważniejsze i najprzyjemniejsze, mimo że książka zawiera nie więcej niż 500stron. Po dwóch tomach zdążyłem już przywyknąć do tego, że przez książkę nie przebrnę jak przez takiego Dana Browna, więc dość powolne tempo moich Skandynawskich eskapad mnie nie zaskoczyło, a historia, pomimo braku Templariuszy i Joannitów, nadal pasjonuje (chyba, że ktoś nie lubi czytać o tworzeniu "potęgi"). Mnie przekonuje w całości i dlatego moja ocena jest wyższa niż poprzednich części. Trochę się zastanawiam, co może być dalej, ale... Nie będę zdradzał szczegółów moich "rozmyślań".

Arn po raz trzeci.
Po ponad 20latach Arn powraca do Domu. Nie tylko ojczyzny, ale także i do Arnäs, do brata Eskila, ojca Magnusa i macochy. Wydawałoby się, że na tym powieść powinna się skończyć. W końcu pierwsza część nosi tytuł "Krzyżowcy". Jednak się nie kończy, gdyż nie jest to historia walki Zakonu Templariuszy w Ziemi Świętej, ale przede wszystkim jest to historia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przygody Arna, część II.
Na samym początku tym, co rzuciło mi się w oczy, jest podział. Podział na 2 wątki, 2 miejsca, 2 postacie.
Pierwszą postacią jest Arn, jego wątek i pobyt na wschodzie. Walka o Jerozolimę, o chrześcijaństwo na wschodzie, zdobywanie pozycji w Zakonie. Po prostu dokładnie została opisana kara naszego młodego "przyjaciela". Również wiele się o nim dowiadujemy - jak wydoroślał od czasu, kiedy żył w Gocji. Jak zawsze szlachetny, wierny przysiędze, którą złożył i nawet jeśli niewłaściwe osoby zasiadały na najwyższych stołkach wykonywał rozkazy, z takim samym posłuszeństwem, kiedy kierowały osoby, które znały się na swoim rzemiośle.
Drugą postacią jest Cecylia, poznajemy jej historię - w zakonie w Gudhem i w Risberdze. Dzieje osoby nieszczęśliwej, w ramach kary osadzonej w klasztorze u ksieni, która jej nienawidziła z całego serca. Dlaczego? Bo sama nie znalazła miłości, bo nie były z tego samego rodu?? Pewnie jeszcze znalazłoby się tysiąc innych powodów. Podsumowując - jest to historia dziewczyny, która na przekór wszystkim na stara się przeżyć swoją karę, rodzi syna i znajdując przyjaciółki, coraz lepiej znosi 20 lat pokuty.
Jednak największe zainteresowanie wzbudził we mnie Saladyn. Wódz i mędrzec w jednym. Jest to postać bardzo wyrazista, mająca dość duży wpływ na nas podczas czytania tej książki.
Co do stylu pisania, to można zauważyć poprawę. Jest parę momentów, że przez książkę się płynie. Niestety przez większą część powieści nadal mamy do czynienia z dość topornym stylem, ale historia nadal jest tak ciekawa, że nie zamierzam zakończyć na części II.

Przygody Arna, część II.
Na samym początku tym, co rzuciło mi się w oczy, jest podział. Podział na 2 wątki, 2 miejsca, 2 postacie.
Pierwszą postacią jest Arn, jego wątek i pobyt na wschodzie. Walka o Jerozolimę, o chrześcijaństwo na wschodzie, zdobywanie pozycji w Zakonie. Po prostu dokładnie została opisana kara naszego młodego "przyjaciela". Również wiele się o nim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Długo zastanawiałem się, co napisać o tej książce. Pierwsza myśl jest taka, że Jan Gillou "mistrzem pióra" nie jest, ale pomysły ma ciekawe. Książka pomimo stylu (być może wina przekładu) łatwa do przeczytania nie jest, jednak historia głównego bohatera, Arna, jest na tyle ciekawa, że nie chce się przerywać po paru zdaniach i trzeba poznać dalsze dzieje owego człowieka.
Przyznam, że najpierw widziałem oba filmy, które mnie zaciekawiły, jednak zostawiały dużo spraw bez odpowiedzi. Książka jest świetną odpowiedzią, ale naprawdę trzeba chcieć poznać całą historię Arna. W innym razie, jeśli ktoś sądzi, że przeczyta książkę w 1 wieczór, może nie skończyć całości.
Ja daję kredyt zaufania I części.

Długo zastanawiałem się, co napisać o tej książce. Pierwsza myśl jest taka, że Jan Gillou "mistrzem pióra" nie jest, ale pomysły ma ciekawe. Książka pomimo stylu (być może wina przekładu) łatwa do przeczytania nie jest, jednak historia głównego bohatera, Arna, jest na tyle ciekawa, że nie chce się przerywać po paru zdaniach i trzeba poznać dalsze dzieje owego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Muszę przyznać, że z ogromnym zapałem podchodziłem do tej części. I nie zawiodłem się . Co prawda jest to część nieco słabsza od pierwszej, są minusy, ale nadal intryguje.
W "Starciu królów" bardzo dobrze widać jakie problemu ma autor z opisami. O ile dialogi są zabawne, inteligentne, ciekawe, to opisy czasami przytłaczają. To jest najsłabsza strona całej tej powieści. Nie można odmówić Martinowi starań, ale z tym ma wyraźny problem. Jednakże to leciutkie niedociągnięcie nie odbiera do końca radości z czytania. Co więcej, całość jest tak skonstruowana, że czytelnikowi trudno jest skończyć w jakimś konkretnym momencie (duża zasługa przerywania wątków). I kiedy przebrnie się przez opisy, które czasami przeplatają dłuższe bądź krótsze dialogi, to chce się więcej.
Jak dla mnie to świetna seria do tej pory.
9/10 i mam nadzieję, że reszta to będą same 10.

Muszę przyznać, że z ogromnym zapałem podchodziłem do tej części. I nie zawiodłem się . Co prawda jest to część nieco słabsza od pierwszej, są minusy, ale nadal intryguje.
W "Starciu królów" bardzo dobrze widać jakie problemu ma autor z opisami. O ile dialogi są zabawne, inteligentne, ciekawe, to opisy czasami przytłaczają. To jest najsłabsza strona całej tej powieści. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na początku muszę wspomnieć, że dużo lepiej się czytało ze względu na brak błędów w druku (czego nie można powiedzieć o 1 części).
Ciekawie poprowadzona historia, która skończyła się w I tomie. Oczywiście Will jest główną postacią jednak poświęcono trochę więcej miejsca Horace'owi i Gillianowi, ale za to prawie wcale Haltowi (nad czym ubolewam).
Minusem książki było to, że akcja rosła do pewnego momentu. Spalenia mostu. Później stopniowo opadała i nawet walka Horace'a z Morgarathem nie potrafiła skutecznie pobudzić. To są jedyne zastrzeżenia co do akcji.Bardzo sprawne zakończenie, które również tłumaczy nam tytuł III tomu "Ziemia skuta lodem".
Książkę można określić jako "dobre czytadło". Nie jest to powalająca seria (przynajmniej na razie) i może być bardziej traktowana jako uzupełnienie niż obowiązkowa pozycja fantastyki. Nie zmienia to jednak faktu, że czytelnik chce poznać dalsze przygody królestwa Araluen.

Na początku muszę wspomnieć, że dużo lepiej się czytało ze względu na brak błędów w druku (czego nie można powiedzieć o 1 części).
Ciekawie poprowadzona historia, która skończyła się w I tomie. Oczywiście Will jest główną postacią jednak poświęcono trochę więcej miejsca Horace'owi i Gillianowi, ale za to prawie wcale Haltowi (nad czym ubolewam).
Minusem książki było to, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To jest druga książka Läckberg, którą miałem przyjemność czytać. Przyznam szczerze, że jestem oczarowany. Surowy szwedzki klimat, miejscowości, w których toczy się akcja i historia, która wciąga.
Bardzo podoba mi się przeplatanie głównej akcji, taki jakby pamiętnikiem. Niby nic, a jednak. Daje on nam wskazówki, motywy działań, ale jest ich na tyle mało, że dopiero pod koniec książki dowiadujemy się, kim był sprawca.
W "Ofierze Losu" jest tak samo. Zaczyna się od teoretycznie zwykłego wypadku samochodowego. Jednak tylko pozornie. Próbując znaleźć rozwiązanie prowadzące do rozwiązania tego "wypadku", Patrick natrafia na sprawę mającą swoje początki blisko 40lat temu... W tym samym czasie musi przygotowywać się do ślubu. Czy da radę zdążyć na czas? Cóż... To jest książka, więc musi, ale okoliczności są zaiste niezwykłe.
Książka mogę polecić każdemu kto lubi czytać kryminały, a także tym co chcą dopiero zacząć jednak proponowałbym od początku serii.

To jest druga książka Läckberg, którą miałem przyjemność czytać. Przyznam szczerze, że jestem oczarowany. Surowy szwedzki klimat, miejscowości, w których toczy się akcja i historia, która wciąga.
Bardzo podoba mi się przeplatanie głównej akcji, taki jakby pamiętnikiem. Niby nic, a jednak. Daje on nam wskazówki, motywy działań, ale jest ich na tyle mało, że dopiero pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak to pewnie wiele osób słyszało/czytało jest to wstęp do "Władcy Pierścieni". Owszem, dowiadujemy się jak Bilbo znalazł pierścień, jak odradzał się Sauron, ale... jest to także całkiem inna historia. Historia młodego hobbita, który namówiony przez czarodzieja Gandalfa idzie z bandą krasnali do Ereboru. Po drodze napotyka wiele niebezpieczeństw, ale w końcu udaje mu się dojść, do ziemi rządzonej przez (kiedyś) straszliwego smoka, Smauga.
Nie jest to powieść tak mroczna jak LOTR, ale co z tego? Z założenia była to książka dla dzieci, dla których "Władca...", a co dopiero "Silmarillion" były i są zbyt trudne dla 12letniego odbiorcy.
Może i jest to bajka, ale za to najpiękniejsza, jaką miałem okazję w życiu "poczuć".
Pozycja dla każdego, nawet przeciwnika fantasy.

Jak to pewnie wiele osób słyszało/czytało jest to wstęp do "Władcy Pierścieni". Owszem, dowiadujemy się jak Bilbo znalazł pierścień, jak odradzał się Sauron, ale... jest to także całkiem inna historia. Historia młodego hobbita, który namówiony przez czarodzieja Gandalfa idzie z bandą krasnali do Ereboru. Po drodze napotyka wiele niebezpieczeństw, ale w końcu udaje mu się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznam szczerze, że to pierwszy taki kryminał, który czytam. Określił bym to jako "prawdziwy". Podczas czytania miałem mieszane uczucia, co do tej książki. Ale tak było dopóki nie skończyłem...
Przez cały czas jak czytałem, wydawało mi się, że autor daje nam za dużo wskazówek i zanim się skończy książka, będę wiedział kto jest przestępcą (tylko nie będę znał fabuły). Nic bardziej mylnego. Pomimo wielu wskazówek, które dostajemy "specjalnie" i nasuwa nam się przestępca (oczywisty zabieg, żebyśmy się zdziwili), zdarza się coś, co zmienia nasze odczucia.
Nie ukrywam, że na początku byłem zły na autora, za te wszystkie podpowiedzi, gdyż sądziłem, że na koniec nie będę miał satysfakcji z czytania. Na moje szczęście się pomyliłem. Do ostatniej kartki akcja trzymała mnie, że musiałem tą książkę skończyć.
Nie wiem czy wszystkie książki Nesbø są takie, ale możliwe, że niedługo stanie się jednym z ulubionych autorów.
Książkę polecam w 100% każdemu.

Przyznam szczerze, że to pierwszy taki kryminał, który czytam. Określił bym to jako "prawdziwy". Podczas czytania miałem mieszane uczucia, co do tej książki. Ale tak było dopóki nie skończyłem...
Przez cały czas jak czytałem, wydawało mi się, że autor daje nam za dużo wskazówek i zanim się skończy książka, będę wiedział kto jest przestępcą (tylko nie będę znał fabuły). Nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ciężki mi opisać tą książkę. Jest w niej to, o czym marzyłem jako młody chłopak (jeszcze młodszy). Romans, niebezpieczeństwo, wszędzie czająca się śmierć, piękne kobiety. Niby nic, a jednak porusza.
"Sundown" Jim przyjeżdża do miasta, żeby zaprowadzić porządek i od razu, na jego oczach zostaje zabity mężczyzna. Od początku wiedział, że nie będzie to łatwe.
Tak można rozpocząć opinię o tej książce. Niby nie jest to książka niezwykła, nie różni się od innych. A jednak... Styl Haycoxa jest miły i przyjemny, nie męczy czytającego.
Co do samej treści. Jeden stróż prawa walczący z bandytami. Typowy "scenariusz" westernu. Jednakże postać szeryfa jest dość niezwykła. Nie jest to bezduszny, bez skrupułów dążący do celu mężczyzna. Są rzeczy przed których nie mógłby zrobić (odwieszenie gwiazdki szeryfa) będąc w swojej pozycji. Poza tym bardzo dobrze poznajemy go "od środka" co myśli, czuje. Postać na pewno godna podziwu i warta, żeby się na chwilę zastanowić i nad nią pomyśleć.
Gorąco polecam miłośnikom westernów z wątkiem romantycznym.

Ciężki mi opisać tą książkę. Jest w niej to, o czym marzyłem jako młody chłopak (jeszcze młodszy). Romans, niebezpieczeństwo, wszędzie czająca się śmierć, piękne kobiety. Niby nic, a jednak porusza.
"Sundown" Jim przyjeżdża do miasta, żeby zaprowadzić porządek i od razu, na jego oczach zostaje zabity mężczyzna. Od początku wiedział, że nie będzie to łatwe.
Tak można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Początek mnie trochę zraził, gdyż było dużo nawiązań do Tolkiena, a wolałbym, żeby autor próbował nie opierać się na znanych dziełach.
Jednak po prologu zaczęło mi się podobać. Coraz mniej skojarzeń, coraz więcej własnych pomysłów i co najważniejsze, polubienie głównego bohatera. Co prawda nie utożsamiam się z Willem, ale polubiłem tego chłopaka. Bardziej od niego wolę Halta i mam nadzieję, że nie zginie szybko (ale przeczucie mi mówi, że zginie).
Pierwszym tomem Flanagan zachęcił mnie do kupna i czytania dalszych przygód młodego zwiadowcy i jego przyjaciół.

Początek mnie trochę zraził, gdyż było dużo nawiązań do Tolkiena, a wolałbym, żeby autor próbował nie opierać się na znanych dziełach.
Jednak po prologu zaczęło mi się podobać. Coraz mniej skojarzeń, coraz więcej własnych pomysłów i co najważniejsze, polubienie głównego bohatera. Co prawda nie utożsamiam się z Willem, ale polubiłem tego chłopaka. Bardziej od niego wolę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Georga R.R. Martina, można zaliczyć do Wielkich Pisarzy znając tylko i wyłącznie tą książkę. Zapewne większość sięgnęła po nią znając serial (również i ja), ale on nawet w połowie nie oddaje klimatu, który Ten Autor stworzył. Cudowne opisy krajobrazów od mroźnej Północy, przez słoneczne Południe, aż do pustyń dothrackich za Wąskim Morzem. Jedyną rzeczą, którą można zrobić, to wziąć gorącą herbatę, usiąść wygodnie i zacząć czytać, zanurzając się w mityczny świat smoków, rycerzy, bezwzględnych intryg i świat, równie piękny jak i bezwzględny.
Każda z opisywanych postaci różni się od siebie. Nie ma dwóch, nawet podobnych do siebie osób. Większość postaci(te, których imiona tworzą oddzielne rozdziały) mają swoje barwne historie. Od eunucha Varysa, po "małego" Tyriona. Oddaleni są od siebie, tysiące kilometrów ich dzieli, nie znają się czasem, a i tak ich przeszłość (wątek Snow i Mormonta), a pewnie i przyszłość ma wpływ na to, co się stanie.
Ciekawość (pomimo znajomości serialu) doprowadzi do zakupienia i przeczytania kolejnych części sagi.
Książka godna polecania fanom fantasy i osobom, które fantastyką się nie interesują (bądź Tolkien był zbyt "ciężki").

Georga R.R. Martina, można zaliczyć do Wielkich Pisarzy znając tylko i wyłącznie tą książkę. Zapewne większość sięgnęła po nią znając serial (również i ja), ale on nawet w połowie nie oddaje klimatu, który Ten Autor stworzył. Cudowne opisy krajobrazów od mroźnej Północy, przez słoneczne Południe, aż do pustyń dothrackich za Wąskim Morzem. Jedyną rzeczą, którą można zrobić,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka nie zaczyna się w typowy, dla poprzednich powieści, sposób. Nie musimy czekać na krótkie przedstawienie sytuacji, wprowadzenie głównego bohatera. Od razu jesteśmy w środku akcji, co należy zaliczyć na +. Więc rozpoczynamy w szpitalu, w którym postrzelony Robert Langdon (przez niektóry lubiany, przez innych nie), poznają piękna pani doktor Siennę i nie pamięta co się działo przez ostatnie 2 dni i dlaczego zamiast być na harvardzkim campusie jest... we Florencji. Tak się zaczyna kolejna przygoda profesorka, który ścigany przez zabójcę, musi uchronić świat przed tajemniczym wirusem, stworzonym przez szalonego milionera.
Każdy kto lubi książki Browna, będzie miło zaskoczony fragmentami, chociaż książka miejscami przewidywalna (szczególnie jak się zna inne powieści), niemniej miło się czyta.

Książka nie zaczyna się w typowy, dla poprzednich powieści, sposób. Nie musimy czekać na krótkie przedstawienie sytuacji, wprowadzenie głównego bohatera. Od razu jesteśmy w środku akcji, co należy zaliczyć na +. Więc rozpoczynamy w szpitalu, w którym postrzelony Robert Langdon (przez niektóry lubiany, przez innych nie), poznają piękna pani doktor Siennę i nie pamięta co się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to