rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka jest przede wszystkim strasznie nudna. Nie dowiecie się z niej niczego szczególnego.

Książka jest przede wszystkim strasznie nudna. Nie dowiecie się z niej niczego szczególnego.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rewelacyjny pomysł na historię. Lecz samo wykonanie rozczarowujące. Miejscami bardzo nuży, dużo tu niepotrzebnych literek. Liczyłem na znacznie więcej. Zbyt powierzchownie, zostawia duży niedosyt.

Rewelacyjny pomysł na historię. Lecz samo wykonanie rozczarowujące. Miejscami bardzo nuży, dużo tu niepotrzebnych literek. Liczyłem na znacznie więcej. Zbyt powierzchownie, zostawia duży niedosyt.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Temat mocny, ale autorka nie bardzo wie jak się do niego zabrać. Więcej pisze o sobie, swoim pochodzeniu i jak soę z tym czuje. Nie miałbym nic przeciwko gdyby nie fakt, że całość jest strasznie chaotyczna. Ciężko soę to czyta.

Temat mocny, ale autorka nie bardzo wie jak się do niego zabrać. Więcej pisze o sobie, swoim pochodzeniu i jak soę z tym czuje. Nie miałbym nic przeciwko gdyby nie fakt, że całość jest strasznie chaotyczna. Ciężko soę to czyta.

Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ukryta sieć" z każdą kolejną częśćią robi się coraz słabsza. Jedynka była świetna, dwójka bardzo dobra, a zakończenie jest już bardzo na siłę i co najwyżej przyzwoite.
Podziwiam research autora, jego wyobraźnię. Niestety mam wrażenie, że zagłębiając się w tajniki swojej intrygi coraz bardziej zapominał o bohaterach, którymi ją opowie. Zrobili się nijacy i papierowi. Mało wiarygodni. Naciągani.
O ile wcześniej czytało się "Ukrytą sieć" z zapartym tchem o tyle tutaj momentami zaczyna ona bardzo nużyć. Szkoda, że to poszło jednak w stronę science-fiction. Szkoda, że tak mało political fiction. Szkoda, że nie jest mroczniej, mocniej, dosadniej. Nie jest to, wbrew temu co sugeruje tekst wydawcy, najbardziej brawurowa część "Ukrytej sieci". Jest to najbardziej nudna i nijaka część tego cyklu.

"Ukryta sieć" z każdą kolejną częśćią robi się coraz słabsza. Jedynka była świetna, dwójka bardzo dobra, a zakończenie jest już bardzo na siłę i co najwyżej przyzwoite.
Podziwiam research autora, jego wyobraźnię. Niestety mam wrażenie, że zagłębiając się w tajniki swojej intrygi coraz bardziej zapominał o bohaterach, którymi ją opowie. Zrobili się nijacy i papierowi. Mało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo obiecujący początek. Interesująca forma opowiadania historii - w postaci wywiadów, relacji, raportów. Szybko jednak zaczyna nużyć, a interesujący pomysł nie broni się jako całość. Pod koniec książka była już strasznie irytująca i nudna, a kolejne "rozmowy" nie wnosiły niczego interesującego poza kolejnym absurdami. Szkoda, bo to zmarnowany potencjał. Nie zachęca do sięgnięcia po kolejne części cyklu.

Bardzo obiecujący początek. Interesująca forma opowiadania historii - w postaci wywiadów, relacji, raportów. Szybko jednak zaczyna nużyć, a interesujący pomysł nie broni się jako całość. Pod koniec książka była już strasznie irytująca i nudna, a kolejne "rozmowy" nie wnosiły niczego interesującego poza kolejnym absurdami. Szkoda, bo to zmarnowany potencjał. Nie zachęca do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lubię pomysły Croucha. Tym razem bierze się za temat podróży w czasie i robi to w całkiem ciekawy i oryginalny sposób. Kilkakrotnie "droczył się" ze mną. Wydawało mi się, że już wiedziałem jak to wykombinował, a chwilę później okazywało się, że jednak nie, że to wcale nie takie proste. Taka zabawa z czytelnikiem sprawiała mu na pewno frajdę. Mi jako odbiorcy również. Szkoda tylko, że pod koniec książki wszystko trochę siada, znika napięcie i wszystko zaczyna się dłużyć. Niemniej to kolejna fajna pozycja w dorobku pisarza. I na pewno sięgnę po kolejne.

Lubię pomysły Croucha. Tym razem bierze się za temat podróży w czasie i robi to w całkiem ciekawy i oryginalny sposób. Kilkakrotnie "droczył się" ze mną. Wydawało mi się, że już wiedziałem jak to wykombinował, a chwilę później okazywało się, że jednak nie, że to wcale nie takie proste. Taka zabawa z czytelnikiem sprawiała mu na pewno frajdę. Mi jako odbiorcy również. Szkoda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wiem, że to debiut, a debiutom wiele się wybacza. Niemniej całe to wielkie "halo" wokół książki sprawiło, że oczekiwałem czegoś naprawdę dobrego. Nie wielkiej literatury z zapędami artystycznymi, ale dobrze skrojonego thrillera psychologicznego.
Największy problem "Pacjentki" polega na tym, że wymyślona intryga, cały "myk" opiera się na założeniach, które świadczą o brakach wiedzy autora w temacie psychologii, psychiatrii i medycyny.
Od samego początku miałem też problem z głównym bohaterem - nie mogłem mu uwierzyć. Składa się ze zbyt wielu sprzeczności przez co jest mało wiarygodny praktycznie na każdym polu. Nie rozumiem i nie zrozumiałem jego motywacji. Fabularny twist, który autor serwuje nam na koniec jest owszem bardzo zaskakujący, ale niestety sprawia, że książka przestaje być thrillerem, a robi się fantastyką i to nie naukową, bo jak wspomniałem wcześniej - autor jest dyletantem.
Wiem, że kształcił się jako psychoterapeuta, ale chyba spał na wykładach.

Wiem, że to debiut, a debiutom wiele się wybacza. Niemniej całe to wielkie "halo" wokół książki sprawiło, że oczekiwałem czegoś naprawdę dobrego. Nie wielkiej literatury z zapędami artystycznymi, ale dobrze skrojonego thrillera psychologicznego.
Największy problem "Pacjentki" polega na tym, że wymyślona intryga, cały "myk" opiera się na założeniach, które świadczą o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dawno tak długo nie czytałem tak krótkiej książki. Jest w niej coś ciekawego - sporo fajnego, absurdalnego czarnego humoru, jedna z "najlepszych" scen łóżkowych w literaturze... Ale generalnie całość ciągnie się okrutnie powoli, zupełnie nie porywa. Ponoć to amerykański klasyk. Ja niespecjalnie jestem przekonany.

Dawno tak długo nie czytałem tak krótkiej książki. Jest w niej coś ciekawego - sporo fajnego, absurdalnego czarnego humoru, jedna z "najlepszych" scen łóżkowych w literaturze... Ale generalnie całość ciągnie się okrutnie powoli, zupełnie nie porywa. Ponoć to amerykański klasyk. Ja niespecjalnie jestem przekonany.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeden z niewielu przypadków kiedy oceniam nie czytając. Opis zawiera tak wiele błędów i uproszczeń dotyczących Indii, przemysłu filmowego (Bollywood nie produkuje 1000 filmów, to troszkę inaczej wygląda), że z miejsca skreślam i odradzam tę pozycję. Jest sporo ciekawej literatury o Indiach, szkoda czasu na to.

Jeden z niewielu przypadków kiedy oceniam nie czytając. Opis zawiera tak wiele błędów i uproszczeń dotyczących Indii, przemysłu filmowego (Bollywood nie produkuje 1000 filmów, to troszkę inaczej wygląda), że z miejsca skreślam i odradzam tę pozycję. Jest sporo ciekawej literatury o Indiach, szkoda czasu na to.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak mniej więcej 3/4 bardzo mi się podobało. Gęsta, specyficzna narracja.Początkowo mnie to odrzucało, potem wciągnęło.
Bardzo ciekawy sposób odsłaniania tajemnic, których tak naprawdę do odsłonienia pozostało jeszcze bardzo wiele. Troszkę rozczarował mnie tylko finał - przydługi, napompowany i lekko kiczowaty. Ale po następną część chętnie sięgnę.

Tak mniej więcej 3/4 bardzo mi się podobało. Gęsta, specyficzna narracja.Początkowo mnie to odrzucało, potem wciągnęło.
Bardzo ciekawy sposób odsłaniania tajemnic, których tak naprawdę do odsłonienia pozostało jeszcze bardzo wiele. Troszkę rozczarował mnie tylko finał - przydługi, napompowany i lekko kiczowaty. Ale po następną część chętnie sięgnę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po pierwszej części "Sejfu" chwilę zastanawiałem się czy powinienem brać się za drugą. Postanowiłem iść za ciosem i dać szansę panu Sekielskiemu. Może jakiś redaktor się zajął powieścią, może styl się trochę poprawił, może... Może lepiej nie liczyć na takie rzeczy? "Obraz kontrolny" cierpi na te same grzechy co pierwszą część cyklu. Napisany jest brzydkim, koszmarnym językiem. Pełno tu uproszczeń, bohaterowie są sztuczni, naiwni i mało wiarygodni. Autor natomiast prześciga się w mnożeniu kolejnych nieprawdopodobnych rozwiązań efektem czego zamiast dobrego political fiction dostajemy mokry sen dużego chłopca, który lubi sobie poprzeklinać, lubi jak jest dużo seksu i alkoholu. Irytujące są ciągłe powtórzenia jakby to była powieść w odcinkach i trzeba streszczać to co działo się wcześniej. Sekielski nie ufa inteligencji swojego czytelnika - wciąż tłumaczy to czego tłumaczyć nie trzeba. Chyba, że w ten sposób chce odwrócić uwagę od fatalnych dialogów. Męczyłem się okrutnie z tą powieścią. Po trzecią część na pewno nie sięgnę, a czy po inne pozycje tego autora - będę się długo nad tym zastanawiał.

Po pierwszej części "Sejfu" chwilę zastanawiałem się czy powinienem brać się za drugą. Postanowiłem iść za ciosem i dać szansę panu Sekielskiemu. Może jakiś redaktor się zajął powieścią, może styl się trochę poprawił, może... Może lepiej nie liczyć na takie rzeczy? "Obraz kontrolny" cierpi na te same grzechy co pierwszą część cyklu. Napisany jest brzydkim, koszmarnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pomysł może i jest. Fajny, zaskakujący twist pod koniec, ale to niestety nie wystarczy. Niby debiut, ale jednak Sekielski. To nazwisko stawia poprzeczkę wymagań, a te niestety nie zostają spełnione.
Mam wrażenie, że wydawnictwo zapomniało o zatrudnieniu redaktora do tej ksiązki. "Sejf" napisany jest bardzo brzydkim językiem, sporo w nim błędów stylistycznych. Autor robi niepotrzebne potwórzenia - niby to jest pokazywanie sytuacji z różnych perspektyw, ale w żadnym z takich przypadków nie odniosłem wrażenia, że poza dodatkową ilością literek cokolwiek to zmienia.
Autor tłumaczy żarty. Mówi dlaczego coś jest śmieszne. Tłumaczy tez inne kwestie, czasami oczywiste. To potrafi być bardzo irytujące. Za dużo w tym wszystkim seksu, alkoholu, a postaci są sztuczne i mało wiarygodne. Spodziewałem się czegoś na wyższym poziomie.

Pomysł może i jest. Fajny, zaskakujący twist pod koniec, ale to niestety nie wystarczy. Niby debiut, ale jednak Sekielski. To nazwisko stawia poprzeczkę wymagań, a te niestety nie zostają spełnione.
Mam wrażenie, że wydawnictwo zapomniało o zatrudnieniu redaktora do tej ksiązki. "Sejf" napisany jest bardzo brzydkim językiem, sporo w nim błędów stylistycznych. Autor robi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Pandora" to ciekawe "ugryzienie" tematu zombie, ale powieść jest trochę jak parabola. Zaczyna się świetnie - bardzo intrygująco i tajemniczo - pomysł na fabułę rozwija się stopniowo odsłaniając swoje szczegóły. Potem niestety następuje całkiem długi czas dołu... Autor ucieka w schematyczne rozwiązania, bohaterowie są nijacy i zachowują się strasznie szablonowo. Miałem taki moment, że rozważałem odłożenie ksiązki.Odnoszę wrażenie jakby pisane to było pod scenariusz filmowy, a nie dla czytelnika. Warto było się jednak przemęczyć, bo samo zakończenie nieco rekompensuje jałowy środek. I tak naprawdę autor mógłby pomyśleć o tym co dalej. Bo jak dla mnie "Pandora" mogłaby się właśnie w tym miejscu "rozpędzić" a nie kończyć.

"Pandora" to ciekawe "ugryzienie" tematu zombie, ale powieść jest trochę jak parabola. Zaczyna się świetnie - bardzo intrygująco i tajemniczo - pomysł na fabułę rozwija się stopniowo odsłaniając swoje szczegóły. Potem niestety następuje całkiem długi czas dołu... Autor ucieka w schematyczne rozwiązania, bohaterowie są nijacy i zachowują się strasznie szablonowo. Miałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Sięgnąłem po „Notebook” Tomasza Lipko ponieważ dotyczy tematyki, którą sam poruszam w powieści, nad którą pracuję. Mamy Radosława Bolestę, prokuratora, który staje się świadkiem śmierci dziennikarki Dagmary Frost (znamienne nazwisko) i wchodzi w posiadanie zawartości jej notebooka. Przeglądając gigabajty danych, które pozostawiła po sobie zmarła nieświadomie otwiera puszkę Pandory. Nikomu nieznany urzędnik państwowy z Piotrkowa staje się obiektem zainteresowania grup przestępczych i ABW. Nie ukrywam, że ten opis bardzo mnie zachęcił. Stwierdziłem, że warto spojrzeć na to jak bliski mi temat został rozegrany przez kogoś innego. Powieść ponoć była hitem, były trzy dodruki. No i wydało ją Wydawnictwo Literackie. Do tej pory fakt, że coś ukazuje się w barwach WL, był dla mnie wyznacznikiem jakiegoś poziomu, jakości. Po przeczytaniu "Notebooka" mam bardzo poważne wątpliwości.

Czy kiedy podejmowano decyzję o wydaniu tej powieści wszyscy redaktorzy mieli zatrucie pokarmowe, wyjechali na urlop w dzikie zakątki Antarktydy, gdzie nie ma WI-FI czy też ktoś bardzo dobrze zapłacił, żeby to się ukazało właśnie u nich? Może i pomysł jest niezły, ale jego realizacja śmierdzi amatorszczyzną na kilometr. Fakt, że autor jest z wykształcenia prawnikiem, a z zawodu dziennikarzem świadczy tylko na niekorzyść i obniża końcową ocenę tej pozycji. 

„Notebook” jest reklamowany jako „Thriller 2.0”. Co to w rzeczywistości oznacza? Trzeba sobie ściągnąć specjalną aplikację na telefon, żeby móc otworzyć kilkanaście linków pojawiających się na kartach powieści. Dzięki temu możemy zobaczyć parę filmików, zdjęć, które teoretycznie uzupełniają i wzbogacają treść. Moim skromnym zdaniem niewiele to wnosi, aczkolwiek było zapewne dodatkowym wabikiem promocyjnym.

"Notebook" jest napisany brzydkim, topornym językiem. Dużo tutaj błędów stylistycznych, koślawych konstrukcji, powtórzeń. Bohaterowie, których stworzył autor są papierowi i zupełnie niewiarygodni. Prokurator Bolesta ma do pomocy dwójkę przyjaciół – policjanta Igora i księdza Bartka. Chłopaki lubią czasem haratnąć w gałę. Dzięki temu możemy poczytać sobie na kilkudziesięciu stronach o paru meczach, w których wzięli udział. Pojawia się tam też sporo epizodycznych postaci. Fajnie, że lubią sport, bo ponoć to zdrowie. Szkoda tylko, że nic za tym nie idzie. Z faktu grania w piłkę, opisu odbytych meczy nie wynika kompletnie nic poza faktem, że powiększają objętość książki.
Autor bardzo chciał wykazać się wiedzą techniczną, ale można odnieść wrażenie, że bazował na tym co znalazł w Google i w Wikipedii, bo nie brakuje błędów. Tomasz Lipko nie pisze o rzeczach, o których wie, ale które mu się wydają, bo gdzieś przeczytał, bo gdzieś usłyszał. Szkoda tylko, że bazował na Super Expressie i Fakcie, a nie poważniejszych tytułach. Często myli definicje, nie dba o wiarygodność użytych przedmiotów, sposobu ich funkcjonowania etc. A już rzeczą, która totalnie mnie rozłożyła był fakt, że szkocką whisky Macallan nazywa bourbonem! Czyli amerykańską whiskey. Nie oczekuję, że każdy, szczególnie jeśli nie lubi tego typu alkoholu, będzie wiedział na czym polega różnica. Skoro jednak główny bohater pozwala sobie na wywody na ten temat to chyba warto, żeby sprawdzić tu i ówdzie? Tutaj mamy natomiast ekscytację bohatera, że odmiana, którą pije leżakowana była w beczkach po bourbonie. To bardzo częsta sytuacja, nie stanowi jakiegoś wyjątkowego sposobu traktowania rudego trunku, ponieważ Szkoci odkupują od Amerykanów zużyte beczki. Macallan to jedna z najbardziej znanych szkockich whisky, swego czasu 50 letnia butelka tego trunku została sprzedana na aukcji za kosmiczne pieniądze, stając się tym samym jednym z najdroższych alkoholi na świecie. Mylenie jej z bourbonem świadczy o totalnej niewiedzy i nonszalancji autora „Notebooka”.
Mocno czuć w tym wszystkim też fascynację twórczością Stiega Larssona, cyklem „Millenium”. Nieżyjąca Dagmara Frost i jej przyjaciółka Kamila Tarasewicz to inkarnacje Lisabeth Salander. Niestety, o ile w przypadku skandynawskiego pierwowzoru mieliśmy do czynienia ze świetnie napisaną bohaterką, o tyle tutaj dostajemy dwa niewiarygodne kaszaloty, które są przede wszystkim obiektem erotycznych fantazji głównego bohatera, w jednym z przypadków w wulgarny sposób skonsumowanych.
Swoim małym rozumkiem nie pojmuję jak doszło do publikacji tej ksiązki w barwach WL, jak to możliwe, że książka miała trzy dodruki, jak to możliwe, że ponoć zainteresowali się nią zagraniczni wydawcy i miała być prezentowana na targach we Frankfurcie. Nie chcę sprawdzać czy do tego doszło.
Jest jednak coś co bardzo mnie cieszy po tej lekturze. Męczę się ze swoją powieścią, pieszczę ją, dbam o szczegóły, staram się pilnować, żeby wszystko się zgadzało. Naprawdę chętnie wrócę do tej analizy jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi rozmawiać z Wydawnictwem Literackim. Zabrzmi to nieskromnie, ale ja piszę dużo, dużo lepiej!

Sięgnąłem po „Notebook” Tomasza Lipko ponieważ dotyczy tematyki, którą sam poruszam w powieści, nad którą pracuję. Mamy Radosława Bolestę, prokuratora, który staje się świadkiem śmierci dziennikarki Dagmary Frost (znamienne nazwisko) i wchodzi w posiadanie zawartości jej notebooka. Przeglądając gigabajty danych, które pozostawiła po sobie zmarła nieświadomie otwiera puszkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciężko wystawić ocenę. Literacko nie prezentuje się ona za specjalnie. A w obliczu wiedzy, którą za sobą niesie nie da się tak po prostu skrytykować. Dobrze, że taka literatura pojawia się w Polsce, dobrze, że mówi się głośno o tych sprawach. Warto znać, warto szukać tego typu pozycji. Potem to wszystko przemyśleć i posłuchać co mówi polski kler.

Ciężko wystawić ocenę. Literacko nie prezentuje się ona za specjalnie. A w obliczu wiedzy, którą za sobą niesie nie da się tak po prostu skrytykować. Dobrze, że taka literatura pojawia się w Polsce, dobrze, że mówi się głośno o tych sprawach. Warto znać, warto szukać tego typu pozycji. Potem to wszystko przemyśleć i posłuchać co mówi polski kler.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

King produkuje. Książkę za książką. Za ilością niestety nie idzie jakość. Nie jest to, wbrew hasłom wydawcy i pojawiającym się blurbom, jedna z najlepszych książek mistrza z ostatniego okresu jego twórczości. To nie jest King, który napisał rewelacyjne „Pod kopułą” czy „Dallas ‘63”. To nie jest nawet ten King, który stworzył nierówną trylogię „Pan Mercedes”. To King rzemieślnik, który poszedł na łatwiznę i historię ze sporym potencjałem odwalił niczym Dean Koontz czy Harlan Coben (który zresztą pojawia się w tle historii opisanej w „Outsiderze”).
Szkoda, bo mniej więcej jedna trzecia powieści jest naprawdę rewelacyjna. Wieńczy ją doskonała scena zbiorowa - prowadzenie oskarżonego o bestialskie zabójstwo trenera T do sądu. To punkt zwrotny, po którym niestety wszystko siada i jest tylko coraz gorzej. O ile na początku można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z kryminałem, o tyle mniej więcej od tego momentu King wchodzi na, bliższe sobie, nadprzyrodzone poletko. Jednak zamiast skupić się na nim, trochę w nim zaszaleć, stara się przede wszystkim przekonać czytelnika, że tak właśnie jest, Robi to w bardzo irytujący sposób. Bohaterowie co chwilę stukają, pukają w głowę czytelnika „hej, to jest nadprzyrodzone, hej to nie jest zwykły kryminał, to jest nadprzyrodzone”. Czy to napisał jakiś debiutant czy Stephen King, mistrz grozy, który bez takich zabiegów potrafi stworzyć klimat, poczucie zagrożenia i niebezpieczeństwa, od którego ma się ciarki na plecach? Serio?
Gdzieś przeczytałem, że to jest powieść, w której pisarz dotyka ważnych problemów, mierzy się z demonami Ameryki. Gdzie się mierzy? Demony są, owszem, fabuła daje ogromne pole do tego, żeby je pokazać. Tylko, że King skupia się na udowadnianiu „że to jest nadprzyrodzone” i zupełnie ich nie zauważa. Zresztą należy dodać, że wątek meksykańskich wierzeń, tamtejszej demonologii daje potencjał, którego autor nie wykorzystał. Ciągnie i ciągnie tę historię, momentami strasznie nudną do finału, który jest bardzo rozczarowujący. Przecierałem oczy ze zdumienia. Naprawdę? Tak? Tak prosto, tak banalnie? Czy to na pewno pisał King?

King produkuje. Książkę za książką. Za ilością niestety nie idzie jakość. Nie jest to, wbrew hasłom wydawcy i pojawiającym się blurbom, jedna z najlepszych książek mistrza z ostatniego okresu jego twórczości. To nie jest King, który napisał rewelacyjne „Pod kopułą” czy „Dallas ‘63”. To nie jest nawet ten King, który stworzył nierówną trylogię „Pan Mercedes”. To King...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autor ma fajną frazę, ale mniej więcej w połowie robi się ona juz coraz bardziej irytująca i monotonna. Trochę to przypomina czytanie pasty z tą różnicą, że pasty są krótsze. Mogła być z tego fajna satyra, ale wyszedł błyskotliwy bełkot o niczym.

Autor ma fajną frazę, ale mniej więcej w połowie robi się ona juz coraz bardziej irytująca i monotonna. Trochę to przypomina czytanie pasty z tą różnicą, że pasty są krótsze. Mogła być z tego fajna satyra, ale wyszedł błyskotliwy bełkot o niczym.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Doskonały przykład na to, że powieść nie musi mieć 500-800 stron. Historia dwóch chłopców, ich relacji z ojcem i matką zajmuje raptem 140 stron, a niesie za sobą ciężar znacznie większy niż te kilogramy, które serwuje np. Knausgard i jego 6 tomów "Mojej walki". Doskonały przykład na literaturę oszczędną i przemyślaną. Nie ma tam niepotrzebnych słów, niepotrzebnych sytuacji. Jeden, krótki ale potężny cios prosto w twarz.

Doskonały przykład na to, że powieść nie musi mieć 500-800 stron. Historia dwóch chłopców, ich relacji z ojcem i matką zajmuje raptem 140 stron, a niesie za sobą ciężar znacznie większy niż te kilogramy, które serwuje np. Knausgard i jego 6 tomów "Mojej walki". Doskonały przykład na literaturę oszczędną i przemyślaną. Nie ma tam niepotrzebnych słów, niepotrzebnych sytuacji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To zdecydowanie słabsza książka niż debiutanckie "Nocne zwierzęta". Marianna czyli tytułowy maszkaron za bardzo ucieka w groteskę, która czasami robi się zbyt groteskowa 😉 Rozumiem, że nie miałem jej polubić, miała mnie wkurwiać, ale ona w tym swoim byciu przeciwko wszystkim, w tym swoim „wszystko źle” gdzieś, w którymś momencie, traci swój urok.
Ta książka to krytyka współczesnego świata, obrywa się tam niemalże każdemu, ale czasami owa satyra jest zbyt dosłowna, zbyt oczywista. Autorka zgubiła czujność, bo w pewnym momencie nie wiadomo już tak naprawdę czy Marianna jest w stanie nas czymkolwiek zaskoczyć. Wiemy, że wszystko będzie krytykować. Za dużo też nawiązań do poprzedniej bohaterki - Tamary z "Nocnych zwierząt". Zbyt wiele mają ze sobą cech wspólnych przez co odnieść można wrażenie, że pisarka się powtarza.
Jednego nie można odmówić autorce - świetnego pióra, czarnego humoru i doskonałej umiejętności składania fraz, porównań etc.
Czekam na kolejną książkę!

To zdecydowanie słabsza książka niż debiutanckie "Nocne zwierzęta". Marianna czyli tytułowy maszkaron za bardzo ucieka w groteskę, która czasami robi się zbyt groteskowa 😉 Rozumiem, że nie miałem jej polubić, miała mnie wkurwiać, ale ona w tym swoim byciu przeciwko wszystkim, w tym swoim „wszystko źle” gdzieś, w którymś momencie, traci swój urok.
Ta książka to krytyka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pomysł na fabułę, czyli odwrócenie porządku w męskim świecie, wywrócenie wszystkiego na lewą stronę uważam za bardzo dobry. Bardzo lubię tego typu eksperymenty i wydaje mi się, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z ogarnięciem "wizji" wymyślonego przez siebie świata. Niestety to nie wystarczy do napisania dobrej książki.
Jej największy problem to bohaterowie, a raczej ich brak. Pojawia ich kilkoro, ale praktycznie każda postać jest straszliwie płaska, jednowymiarowa i trudno mieć jakikolwiek stosunek emocjonalny do nich. Mało wyraziści papierowi ludzie, którzy niosą ze sobą papierowe historie. Ani to nie przestrasza, ani zadzwia, a tym bardziej nie porusza.
"Siła" jest dobrym materiałem do warsztatów z dystopii prowadzonych przez Margaret Atwood. Szkicem, ale na pewno nie skończonym projektem. Tkwił w tej idei ogromny potencjał, niestety mam poczucie, że autorka nie przyłożyła się zbytnio do jego realizacji. Ciekawe, bo przecież dostała całkiem przyzwoite wsparcie, nie tylko finansowe.
Margaret Atwood pobłogosławiła, dała blurba, ale to nie załatwia tematu. Naomi Alderman daleko jeszcze do kanadyjskiej mistrzyni i nie jestem przekonany czy w ogóle kiedykolwiek jej poziom osiągnie.

Pomysł na fabułę, czyli odwrócenie porządku w męskim świecie, wywrócenie wszystkiego na lewą stronę uważam za bardzo dobry. Bardzo lubię tego typu eksperymenty i wydaje mi się, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z ogarnięciem "wizji" wymyślonego przez siebie świata. Niestety to nie wystarczy do napisania dobrej książki.
Jej największy problem to bohaterowie, a raczej...

więcej Pokaż mimo to