-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2024-03-12
2023-12-13
2023-11-04
2023-10-16
2023-10-16
2023-06-24
2023-06-24
2023-06-24
2023-06-24
2023-04-19
2023-04-19
2023-04-19
2022
2023-03-22
2023-03-05
2022-12-04
A gdyby tak…
A gdyby tak zebrać wszystkie baśniowe fantazje dzieci i przepisać je barwiąc mrokiem i okrucieństwem?
Gdyby dać złemu królowi pełnię władzy?
Gdyby dobro zostało jednak stłamszone, a światło słoneczne zgasło na długie miesiące lodowatej zimy?
Zaczynając książkę nie mogłam się pozbyć wrażenia, że została mocno zainspirowana „Opowieściami z Narnii”. Bo co można pomyśleć, kiedy Marietta próbując się schować w starym zegarze wpada nagle w gęsty śnieg, a dookoła niej rozpościera się skuty mrozem las? To chyba najbardziej kultowa scena z narnijskich ekranizacji. Bardzo szybko się jednak otrząsnęłam, bo nie znalazłam tam pana Tumnusa, a krwiożercze upiory i wojsko podległe okrutnemu władcy… cukrowego pałacu.
I choć cała historia jest oczywiście nierzeczywista, to jedynym słowem opisującym wszystko jest abstrakcja. Bo przecież cukrowa kraina okazuje się tą najpodlejszą, a piękne bale i bajkowe życie przeplatają morderstwa i miecze spływające krwią. I to uczucie abstrakcji wyolbrzymia się z każdą chwilą, aż staje się naturalnym towarzyszem w trakcie tej lektury.
Wspaniale się bawiłam dzięki tej niesamowitej fantazji autorki. Mamy tu wszystko, co może nas zafascynować w baśni i wszystko to, co może w tym samym czasie przeszyć ciało ciarkami niepokoju, jeśli nie strachu. Do tego piękna, wręcz zapierająca dech zimowa sceneria. Sama idea cukrowej krainy była niesamowicie interesująca.
To książka kontrastów, w której nie braknie zła i miłości. Niewoli i przedniej zabawy. Agresji i rodzącej się przyjaźni na całe życie. Wzbierającej rewolucji i zakazanego romansu. Wściekłości i wzruszeń.
Jest tu wszystko i o dziwo ten miks wszystkiego ułożony jest w zupełnie sensowną całość.
Mimo iż widzę jej małe niedociągnięcia i jedną scenę, która jest wręcz absurdalna, to nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej lektury na długie zimowe wieczory. Polecam!
A gdyby tak…
A gdyby tak zebrać wszystkie baśniowe fantazje dzieci i przepisać je barwiąc mrokiem i okrucieństwem?
Gdyby dać złemu królowi pełnię władzy?
Gdyby dobro zostało jednak stłamszone, a światło słoneczne zgasło na długie miesiące lodowatej zimy?
Zaczynając książkę nie mogłam się pozbyć wrażenia, że została mocno zainspirowana „Opowieściami z Narnii”. Bo co można...
2022-12-30
2022-12-04
2022-12-30
Jestem literackim Grinchem. Dosłownie. Patrzeć nie mogę na te mdłe, nijakie, na siłę zabawne i próbujące poruszyć płycizną książki tzw. świąteczne. W wolnym tłumaczeniu marketingowe 💩 żerujące na złaknionych poruszeń czytelnikach. Rok w rok próbuję przeczytać taką pozycję i bywa że nawet nie daję rady doczytać do końca.
"Spelnione życzenia" nie mają ani kapki tych słodko-pierdzących dyrdymałów. Nie ma tam grama lukru, w zasadzie nie ma nawet humoru. I w tym cały jej fenomen. Niczego nie udaje, nie zasłania brzydoty, nie skrywa cierpienia, nie barwi szarości tęczą. Pokazuje życie ze wszystkimi jego pięknymi i paskudnymi walorami. I ja jako zagorzały literacki Grinch przepadłam z kretesem. Nie roniłam co prawda łez, bo ostatnie miesiące tak bardzo dają mi do wiwatu, że nie czułam współczucia a raczej pełne zrozumienie.
To PRZEPIĘKNA, niezakłamana historia grupy osób, które połączy jedna mała, niewidoma dziewczynka. Historia rozgrywa się w dzień wigilijny, a bohaterowie przedstawiają nam wartości, jakie wyznają idąc przez życie. Mojry, Dola, Niedola czy też zupełnie przyziemne przeznaczenie pokazuje, że ma na nich własny plan.
Bardzo pouczająca, dająca do myślenia, wzruszająca i kojąco realna w świecie przepełnionym udawaniem doskonałości.
Po stokroć TAK. Polecam.
Jestem literackim Grinchem. Dosłownie. Patrzeć nie mogę na te mdłe, nijakie, na siłę zabawne i próbujące poruszyć płycizną książki tzw. świąteczne. W wolnym tłumaczeniu marketingowe 💩 żerujące na złaknionych poruszeń czytelnikach. Rok w rok próbuję przeczytać taką pozycję i bywa że nawet nie daję rady doczytać do końca.
"Spelnione życzenia" nie mają ani kapki tych...
2022-12-04
Bardzo lubię historie, w których dwa zupełnie odmienne typy osobowości muszą się dotrzeć. Lubię je, ponieważ zwracają szczególną uwagę na niuanse codzienności. Detale, które są charakterystyczne tylko dla tej jednej osoby.
Ona – ekstrawertyczka, o dużej ekspresyjności i zdecydowanie gorącej krwi.
On – wycofany, oziębły, do szpiku służbista.
Nie lubią się. Piastując w jednej firmie wysokie stanowiska toczą ze sobą nieustająca bitwę na słowa. Starają się nawet na siebie nie patrzeć, a każdy kontakt kończy się sprzeczką.
Catalina skłamała rodzinie. Wyjechała do Stanów ze złamanym sercem i po latach samotności dla uspokojenia bliskich wyznała, że jest w szczęśliwym związku. Pech chciał, że jej rodzona siostra wychodzi za mąż i Lina jest zaproszona na ślub razem z ukochanym…
Aaron zupełnie przypadkowo (😏) podsłuchuje jak Lina zwierza się przyjaciółce, z planów wynajęcia udawanego narzeczonego. Ku niezmiernej konsternacji Liny proponuje jej swoją osobę. Wyraża chęć zupełnie bezinteresownej pomocy, chce lecieć z nią do rodzinnej Hiszpanii i udawać zakochanego po uszy.
„Kiedy na drodze pojawia się przeszkoda i upadasz, ja upadam z tobą. A potem razem walczymy o to, by się podnieść”.
No i jak tu się nie zachwycić?!
Elena Armas stworzyła dwójkę świetnych, pomimo pozorów, całkiem przyjemnie złożonych postaci. Zwłaszcza Linę, która jest cuuudownie hiszpańska, jeśli chodzi o charakter i bezustannie wtrącane zwroty w ojczystym języku. Tak bardzo polubiłam ich oboje, że byłam zła to na jedno, to na drugie, kiedy sobie dokuczali, jednocześnie śmiejąc się, bo robili to komicznie.
Książka nie jest idealna, ale wg mnie to działa na jej korzyść. Do połowy rozwija się dosyć powoli. Dla mnie to był plus, bo to właśnie był czas na te wszystkie niuanse, dzięki którym Lina jest Liną, a Aaron Aaronem. Niektórych może to jednak nużyć. W pewnym momencie jest też dosyć intensywnie naszpikowana scenami erotycznymi, ale są to dobre sceny, więc można poczytać.
Idealna do poczytania zimą, bo słoneczna Hiszpania pięknie odwraca uwagę od w całej swojej otoczce bajkowo za oknem i miło odświeża umysł. Zabawna, pikantna, pełna czułości i skrywanych sekretów. Uwodzi i przywiązuje.
Polecam!
Bardzo lubię historie, w których dwa zupełnie odmienne typy osobowości muszą się dotrzeć. Lubię je, ponieważ zwracają szczególną uwagę na niuanse codzienności. Detale, które są charakterystyczne tylko dla tej jednej osoby.
więcej Pokaż mimo toOna – ekstrawertyczka, o dużej ekspresyjności i zdecydowanie gorącej krwi.
On – wycofany, oziębły, do szpiku służbista.
Nie lubią się. Piastując w...