-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać14
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
To była bardzo nierówna i kontrowersyjna książka. Z jednej strony, obfitowała w interesujące przykłady i ciekawostki z historii ludzkości oraz nowinek świata nauki. Z drugiej, autor wysuwał co najmniej radykalne, by nie rzec absurdalne tezy, na temat religii, filozofii i generalnie kwestii światopoglądowych.
W zasadzie, nie mam problemu z lekturą rozsądnie uargumentowanych stanowisk, stojących w sprzeczności z moimi. Dobrze jednak, by „poglądowe” kwestie nie były artykułowane, jako prawdy objawione, a właśnie taki, niezwykle irytujący nawyk ma Harari.
Przykład, to w zasadzie całe fragmenty dotyczące religii monoteistycznych, gdzie autor rzekomo „obala” systemy wierzeń, twierdząc, że wiara we wszechmogącego Boga musi implikować uznanie go za zło wcielone, ponieważ tak wynika z logiki. Innym ciekawym stwierdzeniem jest „brak entuzjazmu w prześladowaniu chrześcijan przez Rzymian”, co miało być jedną z przyczyn rozwoju chrześcijaństwa. Mamy więc do czynienia z totalnym zaprzeczeniem historii, chyba że autor odnosił się do konkretnego, końcowego okresu prześladowań, co nie było zaznaczone. Trąci to celową indoktrynacją mniej świadomych czytelników. Szkoda, że teoretycznie popularnonaukowa lektura jest tak nacechowana ideologicznie, a wręcz ofensywnie wobec innych wyznań. Istnieją książki napisane przez autorów dużo bardziej radykalnych poglądowo, a jednocześnie dalece obiektywnych, gdy przychodzi im do napisania poważnych pozycji.
Już nawet nie tyle bulwersujące, co raczej śmieszne, było stwierdzenie autora, że ludzkość nie ma powodu do dumy ze swoich osiągnięć. Jest to chyba jakaś polityka wstydu uprawiana przez pisarza, może efekt kompleksów? Przykre, bo spodziewałbym się po tej lekturze raczej celebracji wynalazków epoki, które ochroniły miliony przed głodem, zimnem i po prostu - podwyższyły ludzkości jakość życia. Codzienność dostarcza wystarczających bodźców depresyjnych, także warto dodać czytelnikom choć szczyptę optymizmu.
Celowo wybrałem negatywne, moim zdaniem, aspekty książki, ponieważ jako całość może być warta przeczytania. Warto jednak z góry wziąć poprawkę na przedziwne, fragmentami, podejście autora i jego tezy. Chcąc jednak uporządkować sobie wiedzę dotyczącą historii rozwoju ludzkości, można wziąć pod uwagę tę pozycję.
To była bardzo nierówna i kontrowersyjna książka. Z jednej strony, obfitowała w interesujące przykłady i ciekawostki z historii ludzkości oraz nowinek świata nauki. Z drugiej, autor wysuwał co najmniej radykalne, by nie rzec absurdalne tezy, na temat religii, filozofii i generalnie kwestii światopoglądowych.
W zasadzie, nie mam problemu z lekturą rozsądnie uargumentowanych...
Myśliwskiego pamiętam jako autora, który z lekkością podejmuje tematy codziennego życia, a jednocześnie wydobywa z nich głębię nieuchwytną dla naszych umysłów przyzwyczajonych do schematów…
„Ucho igielne” należy do tych powieści, od których ciężko się oderwać, mimo, że wielokrotnie jesteśmy przytłoczeni nieraz gorzkimi wnioskami autora. Czytając Myśliwskiego, zdarzało mi się odkładać książkę, by przetrawić fragment tekstu. Uważam zatem, że powieść daje do myślenia, uwalnia umysł od schematów, pozwala sięgnąć głębiej, ale… Jestem zwolennikiem relatywnie rzadkiego czytania tego rodzaju książek. Łatwo wpaść w pułapkę melancholii, nadinterpretacji codziennych zjawisk, a sądzę, że postrzeganie świata w ten sposób bywa zgubne.
Gromka część autorów literatury w pewnym momencie pisania idzie na kompromis i odziera postaci z typowo ludzkich, a więc nieidealnych zachowań. Przyzwyczajeni do tego sztucznego zabiegu, zapominamy, że być człowiekiem to również popełniać błędy - nawet te głupie, nieadekwatne do sytuacji decyzje, które później wypieramy z pamięci.
Proza Myśliwskiego to także proza życia. Nie każde wydarzenie, spotkanie, poznana osoba ma sens. "Ucho igielne" jest książką w specyficzny sposób swojską, traktującą o normalnych kolejach losu, pozbawioną nadmiernie występującego efektu motyla. Sądzę, że jak mało która lektura, nadaje się, by uciec z nią od codzienności. Jeśli czujesz, jak życie przecieka Ci między palcami w związku z nadmierną ilością obowiązków oraz wypaleniem zawodowym, to warto byś zakosztował "Ucha Igielnego". Istnieje szansa, że oczyści Twój umysł, pozwoli spojrzeć na Twoje życie z nowej, nieznanej perspektywy. To jedno z tych niesamowitych dzieł kultury, które pozwalają zbliżyć się do celebrowania chwili. Nawet, jeśli nie zawsze ma ona doniosłą wartość, czy jakiekolwiek znaczenie dla świata poza Tobą.
O czym jest sama książka?
O życiu, przemijaniu, chwilach, które trwają w naszej pamięci przez całe życie. Innymi słowy, nie potrafię jej opisać adekwatnie - trzeba przekonać się samemu 🤷🏻♂️
Oczywiście, daję zasłużone maksimum gwiazdek, ale...
...Z zastrzeżeniem, żeby wygospodarować sobie na nią cały weekend, bo od lektury ciężko jest się oderwać, a szkoda zatracić magię chwili 😉
Myśliwskiego pamiętam jako autora, który z lekkością podejmuje tematy codziennego życia, a jednocześnie wydobywa z nich głębię nieuchwytną dla naszych umysłów przyzwyczajonych do schematów…
„Ucho igielne” należy do tych powieści, od których ciężko się oderwać, mimo, że wielokrotnie jesteśmy przytłoczeni nieraz gorzkimi wnioskami autora. Czytając Myśliwskiego, zdarzało mi...
Otwórz się na Wschód!
Często pomijana, bagatelizowana i wyśmiewana - bohaterka dzisiejszej recenzji to Białoruś. Czy słusznie uważamy naszego sąsiada jedynie za „przystawkę” Rosji? 🤔
🧐 Prof. Mironowicz przekazuje za pomocą „Historii Białorusi” obraz dalece bardziej skomplikowany. Problematyka kulturowo-etniczna wiąże się przede wszystkim z dawnym bogactwem narodowościowym ziem, które dzisiaj należą do Białorusi. Spuścizna Wielkiego Księstwa Litewskiego pozostaje jednak na dalszym planie, gdyż Autor twardo (i brawa mu za to!) trzyma się głównego tematu książki.
👨🏻🏫 Właściwą Białorusi chronologię rozpoczynamy więc dopiero w XX wieku. Prof. Mironowicz zaskakująco holistycznie przeprowadza nas przez takie zagadnienia, jak polityka II RP wobec mniejszości, struktura religijna ziem wschodnich, czy działalność polityczna Białorusinów. Lektura dostarcza całkiem obiektywny obraz stosunków polsko-białoruskich, ponieważ znajdziemy w jej treści kwestie niewygodne dla obu nacji. Szczególnie wstydliwe dla Polaków mogą być "konfiskaty" mienia, których dopuszczano się na białoruskich chłopach w międzywojniu.
Nie brakuje również, w mojej opinii błyskotliwej, polemiki z krzywdzącym stereotypem, jakoby wszyscy Białorusini czy osoby wyznania prawosławnego działały na rzecz władzy radzieckiej. Autor pomaga także w zrozumieniu pobudek Białorusinów, którzy podejmowali współpracę (lub lepiej: zawierali koniecznie przymierze) z komunistami.
👌🏻 Relatywnie sporo miejsca poświęcono współczesności. Po książkę powinny więc sięgnąć osoby zainteresowane aktualną sytuacją polityczną za wschodnią granicą oraz jej genezą.
😍 Generalnie, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony ogromem wiedzy, jakie przekazuje ta, bądź co bądź krótka, książka. „Historia Białorusi” jest pozycją naukową, ale świetnie napisaną. Prof. Mironowicz rewelacyjnie odnajduje się w roli eksperta, który wykłada omawianą materię laikowi. To nie jest książka wprawiająca w ziewanie i zniechęcająca czytelnika po kilku stronach.
Życzyłbym sobie więcej wiedzy w takiej formie na polskim rynku wydawniczym! 👏🏻👏🏻
Otwórz się na Wschód!
Często pomijana, bagatelizowana i wyśmiewana - bohaterka dzisiejszej recenzji to Białoruś. Czy słusznie uważamy naszego sąsiada jedynie za „przystawkę” Rosji? 🤔
🧐 Prof. Mironowicz przekazuje za pomocą „Historii Białorusi” obraz dalece bardziej skomplikowany. Problematyka kulturowo-etniczna wiąże się przede wszystkim z dawnym bogactwem narodowościowym...
Ropa i krew… tylko gdzie w tym wszystkim ropa? 🛢💰
Sięgając po powyższą pozycję, liczyłem na solidną porcję wiedzy na temat sytuacji gospodarczo-politycznej na Bliskim Wschodzie. Zawiodłem się tylko trochę.
💵❌ To zupełnie nie jest książka dotycząca finansów. Autorzy nie mają żadnej wiedzy na temat ropy, lub z wrodzonej skromności nie chcą jej ujawniać. Tak więc, tytuł na dzień dobry warto włożyć między bajki chwytliwego marketingu. Surowiec dryfuje gdzieś w tle, jako źródła ogromnych, królewskich fortun, ale nie wysuwa się na bliższy plan.
👍🏻 Żart polega na tym, że to naprawdę niezła książka. Laik otrzyma szerokie spektrum informacji o strukturach władzy, polityce Arabii Saudyjskiej z ostatnich lat oraz stosunkach międzynarodowych na Bliskim Wschodzie. Zupełnie egzotyczny dla Europejczyka świat arabski został poddany przystępnej narracji, która przywodzi na myśl wciągający thriller.
Największy problem z „Ropą i krwią” to kula u nogi w postaci typowo amerykańsko-lewicowej narracji. Czytając kolejne zachodnie pozycje o tematyce politycznej umacniam się w przekonaniu, że nie szuka się w nich prawdy obiektywnej. Korzystniej dla autorów jest pisać pod popularne, czarno-białe tezy: Trump zły, Obama dobry etc., co było odczuwalne nawet w książce poświęconej innej niż amerykańska, tematyce. Przykładowym „grzechem” Trumpa jest chęć wynegocjowania dla amerykańskich firm dużych kontraktów zbrojeniowych, gdzie odbiorcą miała być Arabia Saudyjska i zdeterminowane dążenie do tego celu 🤷🏻♂️
👳🏻♂️ Podobną, skrzywioną perspektywę autorzy przyjmują wobec księcia Muhammada ibn Salmana. Ze wszystkimi swoimi pomyłkami, brutalnością i bezwzględnością, pozostaje on dość ideowym władcą, co zresztą udowadnia niniejsza książka.
🤦🏻♂️ Przezabawny jest w tym kontekście komentarz Hersh’a, że to „szekspirowska opowieść o absolutnej chciwości”. Autorzy opisują bowiem zaangażowanie księcia ibn Salmana w przyszłościowe projekty, rozwój technologii (również tej eko), uniezależnienie gospodarki Arabii Saudyjskiej od ropy naftowej. Przyszły władca, który dysponuje bilionami dolarów budżetu jest tu przykładem tej „absolutnej chciwości”, czy może powyższy komentarz dotyczy raczej polityków Zachodu, którzy płaszczyli się przed ibn Salmanem w celu pozyskania (wyłudzenia?) pieniędzy dla swoich projektów? W wielu momentach książki, ibn Salman próbuje z determinacją „kupić” przyszłość swoim obywatelom od przedstawicieli Zachodu o wątpliwej moralności i intencjach.
📖 Książka rysuje obraz autorytarnego, okrutnego władcy, ale zarazem patrioty w specyficznym, arabskim wydaniu. Jeśli na chwilę porzucimy demokratyczną perspektywę, to dostrzeżemy ibn Salmana w jaśniejszym świetle, niż życzyliby sobie tego autorzy książki. Walka o kontrakty dla arabskich wykonawców, zaangażowane zabiegi o zagraniczne inwestycje na terenie królestwa, czy lokowanie środków w start-upy składają się na obraz władcy o zaskakująco szerokich horyzontach. Cienie władzy uwypuklone w książce są bulwersujące, lecz jednocześnie nie wydają się niczym nadzwyczajnym w obliczu autorytarnego świata Bliskiego Wschodu. Po zapowiedziach książki, spodziewałem się istnego diabła w ludzkiej skórze, a otrzymałem dość interesującą semi-biografię młodego księcia.
👌🏻 Mimo kontrowersji i wad, bardzo polecam lekturę - szczególnie, jeśli potrafisz zachować otwartą głowę i podchodzić krytycznie do stanowiska autorów. Gwiazdki odjęte głównie za oszustwo w tytule 😉
Ropa i krew… tylko gdzie w tym wszystkim ropa? 🛢💰
Sięgając po powyższą pozycję, liczyłem na solidną porcję wiedzy na temat sytuacji gospodarczo-politycznej na Bliskim Wschodzie. Zawiodłem się tylko trochę.
💵❌ To zupełnie nie jest książka dotycząca finansów. Autorzy nie mają żadnej wiedzy na temat ropy, lub z wrodzonej skromności nie chcą jej ujawniać. Tak więc, tytuł na...
"Jedwabne szlaki", czyli całkiem udany misz-masz
Bywają autorzy, którzy pisząc książkę, chcą za dużo. Kreatywność oraz szerokie zainteresowania powodują chaos, a ten burzy pierwotną koncepcję pracy. Zwykło się wtedy mówić, że pomysł ciekawy, ale wykonanie nie jest najlepsze. Do tego grona można częściowo zaliczyć Frankopana.
"Jedwabne szlaki" wychodzą od trafnej tezy - Europocentryzm historyczny krzywdzi pamięć o innych cywilizacjach i kulturach, z których zasług czerpiemy po dziś dzień. Przypomnijmy więc, jak istotny był tytułowy szlak. Geograficzną kotwicą w tej wyprawie historycznej jest Bliski i Środkowy Wschód. Koncepcja wydaje się solidna, ponieważ rynek popularny nie obfituje w podobne opracowania.
Finalnie, otrzymujemy dosłownie kalejdoskop epok, postaci, jak rownież wydarzeń historycznych. Niektóre z nich, autor rozwleka na -naście stron, inne całkowicie pomija, a wszystko okrasza dygresjami, które z jedwabnym szlakiem mają bardzo mało wspólnego. Daje to wrażenie, że pierwotnie Frankopan stworzył wiekopomne dzieło, ale wydawca lub zdrowy rozsądek przyciął mu skrzydła, a książce zawartość.
„Jedwabne szlaki” są interesującą książką popularną. Czytelnik notorycznie otrzymuje zaskakujące, a nieraz fascynujące ciekawostki, co z pewnością nakłoni niejednego do głębszego researchu. Frankopan solidnie oparł się na źródłach, więc odbiorca z zacięciem badacza, będzie miał pole do naukowego popisu. Dość wstydliwe jest, jak niektóre fakty zostały przeinaczone, daty zmienione, a tytuły polityków zmodyfikowane. Nie licuje to z poważnym charakterem, jaki autor chce nadać swojemu dziełu. Na szczęście, na straży stał wykwalifikowany tłumacz - potknięcia autora są zaznaczone w przypisach z gwiazdkami. Niemniej, te drobiazgi pozostawiają niesolidne wrażenie.
„Jedwabne szlaki” są dobrym wyborem dla osoby chętnej, by zetknąć się z historią nieco bardziej egzotyczną, niż ta nauczana w szkołach, a jednocześnie niebędącej „historycznym nerdem”. Obfitość ciekawych faktów, całkiem lekka narracja i przyjemna forma książki sprawia, że warto podjąć próbę poszerzenia horyzontów.
"Jedwabne szlaki", czyli całkiem udany misz-masz
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBywają autorzy, którzy pisząc książkę, chcą za dużo. Kreatywność oraz szerokie zainteresowania powodują chaos, a ten burzy pierwotną koncepcję pracy. Zwykło się wtedy mówić, że pomysł ciekawy, ale wykonanie nie jest najlepsze. Do tego grona można częściowo zaliczyć Frankopana.
"Jedwabne szlaki" wychodzą od trafnej tezy -...