-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2022-11-08
2022-11-06
2022-10-11
2022-05-06
2022-03-31
2022-02-22
2021-10-13
2020-10-14
2020-05-15
2019-12-29
Na początku po raz kolejny wypada umieścić cytat z Draculi Brama Stokera:
"Dziewiętnasty już wiek, lecz - o ile moje zmysły mnie nie oszukują - dawne stulecia miały i mają moc, której zwykła "nowoczesność" zabić nie zdoła".
Choć tyczy się to lat nieco późniejszych, idealnie opisuje powieść Mary Shelley.
Archaiczne słownictwo (oczywiście duża w tym zasługa tłumacza), klimat, przepełniony dawnymi czasami i - z naszej perspektywy - pewnego rodzaju zacofaniem potrafi zbudować wyjątkowe napięcie. Być może książki tego typu oddziałują na mnie ze wzmożoną siłą, być może to po prostu kwestia upodobania albo odgórnie wyrobiona ocena. Niemniej jednak Frankenstein ma klimat i moc, a u mnie wzbudził dreszczyk emocji i swoistego napięcia. Podczas przerzucania kartek nie zwraca się uwagi na numer strony, chłonie się treść, która znika w mgnieniu oka.
Klasyk, który w dodatku jest świetny. Polecam każdemu!
Na początku po raz kolejny wypada umieścić cytat z Draculi Brama Stokera:
"Dziewiętnasty już wiek, lecz - o ile moje zmysły mnie nie oszukują - dawne stulecia miały i mają moc, której zwykła "nowoczesność" zabić nie zdoła".
Choć tyczy się to lat nieco późniejszych, idealnie opisuje powieść Mary Shelley.
Archaiczne słownictwo (oczywiście duża w tym zasługa tłumacza),...
2019-12-27
Lekko, szybko i dość przyjemnie.
Choć jak dla mnie książka typowo z dziedziny "do zaliczenia",
to cieszy każde spisane wspomnienie z tamtego okresu.
Lekko, szybko i dość przyjemnie.
Choć jak dla mnie książka typowo z dziedziny "do zaliczenia",
to cieszy każde spisane wspomnienie z tamtego okresu.
2019-12-20
Kilkanaście lat temu przeczytałem tę książkę, ale prawdziwy jej sens zrozumiałem dopiero teraz.
Polecam każdemu, zwłaszcza interesującym się historią - świetnie ukazane prawdziwe oblicze komunizmu/socjalizmu.
Kilkanaście lat temu przeczytałem tę książkę, ale prawdziwy jej sens zrozumiałem dopiero teraz.
Polecam każdemu, zwłaszcza interesującym się historią - świetnie ukazane prawdziwe oblicze komunizmu/socjalizmu.
2019-12-16
Pierwsza książka Kershawa - wypadł gorzej, niż się spodziewałem. Słabiej od Beevora czy Daviesa. Stylistycznie i składniowo słabo, nie wiem, na ile to wina przekładu, ale - o ile można tak mówić o książce która ukazuje fakty historyczne - trochę nudno.
Pierwsza książka Kershawa - wypadł gorzej, niż się spodziewałem. Słabiej od Beevora czy Daviesa. Stylistycznie i składniowo słabo, nie wiem, na ile to wina przekładu, ale - o ile można tak mówić o książce która ukazuje fakty historyczne - trochę nudno.
Pokaż mimo to2019-11-26
Pierwszy kontakt z Arturem Urbanowiczem wypadł całkiem pozytywnie. Nie nastawiałem się na wybitne dzieło, lecz na lekką i przyjemną w czytaniu książkę. Oczekiwania zostały spełnione. Szanse, że przeczytam ją po raz drugi są niewielkie, ale za pierwszym razem poszło szybko i gładko - dostałem to, czego chciałem. Warto odnotować ciekawą historię polskich terenów, dokładniej - Sulwaszczyzny, legend i wierzeń tego regionu oraz zamieszkujących go grup etnicznych.
Pierwszy kontakt z Arturem Urbanowiczem wypadł całkiem pozytywnie. Nie nastawiałem się na wybitne dzieło, lecz na lekką i przyjemną w czytaniu książkę. Oczekiwania zostały spełnione. Szanse, że przeczytam ją po raz drugi są niewielkie, ale za pierwszym razem poszło szybko i gładko - dostałem to, czego chciałem. Warto odnotować ciekawą historię polskich terenów, dokładniej...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-18
Perspektywa zmienia punkt widzenia. Najwidoczniej moja perspektywa - dryfująca przez dłuższy czas - osiadła na przeciwległych biegunach. Dlaczego? Kiedyś, każdą książkę S. Kinga pożerałem i oceniałem jako perełkę, coś, czego nikt inny nie zdołałby stworzyć. Wypaczona ocena osobowości autorskiej, umiejętności i stylu pisarskiego utrzymywała się przez dość długi czas. Być może przez rozpoczęcie przygody od tych najbardziej charakterystycznych – i powszechnie ocenianych jako najlepsze – książek. Z czasem jednak entuzjazm i przyjemność z brnięcia przez wszelakie wypusty Kinga zaczął odzwierciedlać schemat równi pochyłej. Zdarza się jakiś uskok, wysepka i zalążek pozytywów, ale szybko przemija i ginie zalany falami komercji, prostoty i przewidywalności. Czy „TO”, było czymś więcej, aniżeli jedną z wielu wśród skazanych na zapomnienie?
Powieść zaczyna się dość niepozornie i całkiem szybko nabiera rozpędu. Historie bohaterów oraz ich wspomnienia przeplatają się z teraźniejszością i sukcesywnie kształtują obraz „Tego”. Całość miejscami dość chaotycznie się zazębia, a nadmiernie przenikające się okresy życia wytrącają z pewnego rytmu. Generalnie – pomysł, wyobrażenie i przedstawienie istoty zła - całkiem udany. Wykonanie? Trochę gorsze i zdecydowanie przeciągnięte. Niemniej jednak nie narzekałem zbytnio przez wędrówkę z „Tym”. Stylistyka utworu stoi na dość wysokim poziomie. Autor zastosował swoje znane zagrywki stylistyczne i humorystyczne, które na pewno podciągają ogólny odbiór – tak, powieść wydano w 1986 roku, czyli była to stara i lepsza wersja S. Kinga.
TO jest książką powszechnie znaną. Znaną także z tego, że jest opasłym tomiszczem. Czy jest sens się rozpisywać? Nie. Czytało się bardziej na tak, niż na nie, choć przerzucanie kolejnych stronic nie odcisnęło piętna na moim umyśle. Kolejny tytuł z serii – do zaliczenia. Tak z mojej obecnej perspektywy.
Perspektywa zmienia punkt widzenia. Najwidoczniej moja perspektywa - dryfująca przez dłuższy czas - osiadła na przeciwległych biegunach. Dlaczego? Kiedyś, każdą książkę S. Kinga pożerałem i oceniałem jako perełkę, coś, czego nikt inny nie zdołałby stworzyć. Wypaczona ocena osobowości autorskiej, umiejętności i stylu pisarskiego utrzymywała się przez dość długi czas. Być...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-08-10
Taki patronat serwisu, to ja rozumiem!
Pomimo tego, że książka jest fikcją literacką to czyta się ją jak wspomnienia z prawdziwej wojny. Tego realizmu dodaje fakt, że autor sam był żołnierzem i służył w tym samym regionie, w którym umieścił głównego bohatera powieści.
Książka napisana bardzo ciekawie stylistycznie - język nie jest prosty, wręcz przeciwnie. Całość naszpikowana metaforami, zazębiającymi się gierkami słownymi i wyrażeniami wskazującymi na fakt, że autor nie jest pierwszym lepszym, tylko tym wybitnie piszącym, posiadającym ogromną wyobraźnię i umiejętność przelewania swej pomysłowości w sposób pozytywnie złożony.
Nie ma się co rozpisywać - czytało się przyjemnie i niestety zbyt szybko.
Taki patronat serwisu, to ja rozumiem!
Pomimo tego, że książka jest fikcją literacką to czyta się ją jak wspomnienia z prawdziwej wojny. Tego realizmu dodaje fakt, że autor sam był żołnierzem i służył w tym samym regionie, w którym umieścił głównego bohatera powieści.
Książka napisana bardzo ciekawie stylistycznie - język nie jest prosty, wręcz przeciwnie. Całość...
2018-08-04
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów".
Te słowa Alberta Einsteina idealnie wpasowują się w moją osobę na pewnej płaszczyźnie. Na szczęście chyba jedynej. Tak, bo za każdym razem po przeczytaniu nowego wypustu Stephena Kinga zarzekam się, że nie będę czytał więcej tej komercyjnej słabizny - w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Dlaczego? Być może przez to, większość nowych "dzieł" Stephena to prezenty i nie wypada ich nie tknąć. Być może przez to, że tliła się we mnie nadzieja na powrót starego, dobrego Mistrza Horrorów. Być może przez to, że człowiek jest po prostu zbyt naiwny?
Stało się dokładnie to, czego się spodziewałem. Tym razem w połączeniu z siłami własnego syna Pan King napisał powieść, którą śmiało można nazwać tandetnym sposobem na zachowanie ciągłości pisarskiej i finansowej. Dryg, czucie i przekaz niebywałego klimatu oraz pomysłowość najwyraźniej dożywotnio przepadła i próżno wyczekiwać ich wielkiego powrotu. "Śpiące Królewny" to powieść, która w niczym nie zaskakuje. Jest dość toporna, nudna, zbyt długa i całkowicie przewidywalna. Sam pomysł fabularny, jak i jego wykonanie stoi na niskim poziomie. Całość naszpikowana mnogością przekazów podprogowych, które zauważam i - mówiąc szczerze - strasznie mnie irytują. Ciągłe propagowanie feminizmu, wymowa antychrześcijańska, krytykowanie Trumpa, wynoszenie na piedestał czarnoskórych i propagowanie homoseksualizmu jest po prostu słabe. Nawet jeśli się z tym nie zgadzam, to gdyby przekaz ten był incydentalny - zaakceptowałbym go. U Kinga nie jest. Jeśli tylko może, przypomina o tym na każdym kroku, w każdej książce. Zupełnie mi to nie odpowiada. Gdyby całość była wybitna, może bym w ogóle o tym nie wspomniał. A tak aspekty te przelały czarę goryczy.
Jest źle. Słabo. Katastrofalnie. Rokowania nie lepsze.
Nie polecam! No, chyba że nie wierzycie na słowo, ale Wasz czas będzie straconym!
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów".
Te słowa Alberta Einsteina idealnie wpasowują się w moją osobę na pewnej płaszczyźnie. Na szczęście chyba jedynej. Tak, bo za każdym razem po przeczytaniu nowego wypustu Stephena Kinga zarzekam się, że nie będę czytał więcej tej komercyjnej słabizny - w rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie. Dlaczego?...
2018-03-06
Biografia o Hitlerze z serii tych, które nadają się idealnie jako przypomnienie bądź podsumowanie. Mało ciekawostek, dużo podstawowych informacji. Nic specjalnego, nie ma nad czym się rozpisywać. Chcesz sobie coś przypomnieć bądź przybliżyć sylwetkę Adolfa - przeczytaj. Szukasz czegoś bardziej ambitnego - omijaj szerokim łukiem.
Biografia o Hitlerze z serii tych, które nadają się idealnie jako przypomnienie bądź podsumowanie. Mało ciekawostek, dużo podstawowych informacji. Nic specjalnego, nie ma nad czym się rozpisywać. Chcesz sobie coś przypomnieć bądź przybliżyć sylwetkę Adolfa - przeczytaj. Szukasz czegoś bardziej ambitnego - omijaj szerokim łukiem.
Pokaż mimo to
Fenomenalna!
Żal, że dopiero teraz przeczytana. Choć ma to swoje plusy - mogłem się nią po raz pierwszy, czyli "niepowtarzalny", rozkoszować.
Stylistyka i poziom, gra słów i klimat trafił we mnie bezpośrednio, praktycznie w sam środek tarczy.
Szczerze polecam!
Fenomenalna!
Pokaż mimo toŻal, że dopiero teraz przeczytana. Choć ma to swoje plusy - mogłem się nią po raz pierwszy, czyli "niepowtarzalny", rozkoszować.
Stylistyka i poziom, gra słów i klimat trafił we mnie bezpośrednio, praktycznie w sam środek tarczy.
Szczerze polecam!