-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant25
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać424
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
Biblioteczka
2011-03-29
Tę książkę rzeczywiście trudno określić przeciętną nawet w kategorii "Nawet jak na nastolatkę". Pierwszy raz też skuszę się o porównanie, że książka jest na poziomie bloga. Z reguły nie decyduję się na tak, w pewnym sensie, uwłaczające porównanie dla drukowanych pozycji, ale w tym przypadku jest uzasadnione.
Przede wszystkim w książce widać brak pomysłu w budowaniu powieści - trudno tu wyczuć główną oś fabuły, opisywane wydarzenia w sporej części nie są jakkolwiek istotne czy warte poświęcenia im miejsca w powieści. Pierwsze osiemdziesiąt stron naprawdę zniechęca - brak akcji i pomysłu sprowadza się do rozmów o pogodzie i bezproduktywnych uczt. Dopiero przy dziewięćdziesiątej stronie pojawia się wątek, który może stanowić początek właściwej fabuły. Cóż, przynajmniej osiemdziesiąt stron za późno.
Ów wątek zresztą należy do tych z gatunku mocno przewidywalnych i rozwiązany w bardzo pretensjonalny sposób. Siłą napędową fabuły okazuje się straszna czarownica, która chciała zagłady Atlantydy - a właściwie klątwa, którą główna bohaterka uruchamia przez swoją naiwność.
Warto też wspomnieć, że w tej książce nie tylko wizja świata jest słodka i pretensjonalna - to określenie można przypisać wszystkim postaciom, a także językowi powieści. Sprowadza się to do rozwiązań na miarę czarownicy chcącej zagłady Atlantydy dla dobra kraju. Co ciekawe, księżniczka uczęszcza na lekcje "widzenia sercem", które mają jej umożliwić ocalenie kraju.
Co więcej? Wyidealizowany obraz głównej bohaterki, bardzo jednowymiarowy, wręcz płaski.
Język, pompatyczny i pełen patosu, skłonny do rozpisywania się o detalach, również był przytłaczający i męczący - tutaj pomocny byłby redaktor i wykreślenie przynajmniej 1/3 treści, jednakże autorka podobno zakazała jakichkolwiek korekt. Efekt widać.
Tę książkę rzeczywiście trudno określić przeciętną nawet w kategorii "Nawet jak na nastolatkę". Pierwszy raz też skuszę się o porównanie, że książka jest na poziomie bloga. Z reguły nie decyduję się na tak, w pewnym sensie, uwłaczające porównanie dla drukowanych pozycji, ale w tym przypadku jest uzasadnione.
Przede wszystkim w książce widać brak pomysłu w budowaniu...
2013
2012-10-25
Myślę, że książkę najlepiej opisać ją jako po prostu zafonowską. Ktto już czytał któreś z jego książek o Barcelonie, zna doskonale jego styl i klimat, znak rozpoznawczy Zafona. To była moja pierwsza i ostatnia myśl po przeczytaniu.
Pomysł bardziej z pogranicza horroru i thrillera. To zdecydowanie nie "tylko" powieść obyczajowa, jednak nie to samo, co "Cień wiatru" czy "Gra anioła".
Myślę, że książkę najlepiej opisać ją jako po prostu zafonowską. Ktto już czytał któreś z jego książek o Barcelonie, zna doskonale jego styl i klimat, znak rozpoznawczy Zafona. To była moja pierwsza i ostatnia myśl po przeczytaniu.
Pomysł bardziej z pogranicza horroru i thrillera. To zdecydowanie nie "tylko" powieść obyczajowa, jednak nie to samo, co "Cień wiatru" czy "Gra...
To, co dobrze podsumowuje ten popis grafomaństwa, to recenzje w internecie i analizy, które się pojawiły. To chyba idealnie podsumowuje, jak słaba jest to książka http://www.forum.artefakty.pl/viewtopic.php?f=69&t=1836 A takich artykułów jest w sieci więcej.
Przetrwałam tylko pierwsze 20 stron. Autor może i miał pomysł na dobry system rpg, ale pisać powieści nie potrafi.
To, co dobrze podsumowuje ten popis grafomaństwa, to recenzje w internecie i analizy, które się pojawiły. To chyba idealnie podsumowuje, jak słaba jest to książka http://www.forum.artefakty.pl/viewtopic.php?f=69&t=1836 A takich artykułów jest w sieci więcej.
więcej Pokaż mimo toPrzetrwałam tylko pierwsze 20 stron. Autor może i miał pomysł na dobry system rpg, ale pisać powieści nie potrafi.