-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać413
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
1988
1992
1986
Autorem tej książki jest WŁADYSŁAW KISIELEWSKI!. Ja posiadam II wydanie – z 1974 roku wydane przez L.S.W. Warszawa.
Kisielewski, jeden żołnierzy-tułaczy opisał tu swoją drogę od tragicznego września – Warszawy, walk z Niemcami, internowania w Rumunii, ucieczkę przez Liban i Morze Śródziemne do Francji, potem ewakuację do Anglii, kolejne walki z Niemcami - aż do decyzji o powrocie do powojennej Polski. Są to ciekawe, pełne emocji historie, przedstawione z humorem, ale i wywołujące rozrzewnienie, smutek, dumę, a niekiedy i łzy. Oczywiście autor nie mógł wszystkiego opisać. Działała cenzura i pewne sprawy musiały być przemilczane. Jednak pięknie przedstawił naszych żołnierzy, odważnych, pełnych fantazji i doskonale sprawdzających się w walkach. Zwłaszcza lotników, bo sam Kisielewski był lotnikiem, choć i dziennikarstwem też się zajmował. Powieść zawiera mnóstwo ciekawych sytuacji opisanych z niesamowitym poczuciem humoru. Ja do niej często wracam. Jest ciągle aktualna, nadal wzrusza i poprawia humor, choć większość jej bohaterów już odeszła … może to sposób, żeby o NICH pamiętać. Pewnie tak chcieliby być zapamiętani. Z ułańską fantazją i humorem.
Warto ją przeczytać! Gorąco polecam. Naprawdę warto!!!
Autorem tej książki jest WŁADYSŁAW KISIELEWSKI!. Ja posiadam II wydanie – z 1974 roku wydane przez L.S.W. Warszawa.
Kisielewski, jeden żołnierzy-tułaczy opisał tu swoją drogę od tragicznego września – Warszawy, walk z Niemcami, internowania w Rumunii, ucieczkę przez Liban i Morze Śródziemne do Francji, potem ewakuację do Anglii, kolejne walki z Niemcami - aż do...
1983
1979
1987
1969
1969
1970
„Płomyk” to pierwsza część trylogii Eugenii Żmijewskiej. Kontynuacją są „Dola” i „Serduszko”. Wydano je w serii „Romanse prababki” Myślę, że jest to nieco mylące określenie tych powieści – to są raczej powieści społeczno-obyczajowe z wątkiem romansowym.
Autorka zajmowała się również przekładami książek z francuskiego i angielskiego. Natrafiłam na dwie powieści przez Nią przetłumaczone – „Kawaler de Marsac” Stanley’a J. Weymana i „Tajemnicę Baskerville’ów” Arthura Conan Doyle’a. Dzisiaj może nas nieco razić nieco archaiczny styl pisania, niektóre zwroty są dla nas niezrozumiałe, zachowania bohaterów nielogiczne, ale musimy pamiętać, że Eugenia Żmijewska urodziła się w 1865 roku. Jej książki były pisane ponad sto lat temu. W dodatku autorka miała założony podwójny „kaganiec” – obowiązywała Ją carska cenzura i dodatkowo cenzura obyczajowa. Mimo wszystko udało Jej się przekazać sporo treści patriotycznych oraz sporo z tzw. tematów tabu, o których przyzwoicie wychowanym panienkom z dobrych domów nie wolno było nawet myśleć. Burzliwy okres dojrzewania, dzisiaj określilibyśmy to jako szalejące hormony, fascynacja kolejnymi mężczyznami, stosunki w rodzinie w której „nie wypadało” okazywać sobie uczucia, wychowywanie młodych dziewcząt w nieświadomości, nieznajomości świata i jego zagrożeń. Jest tu nawet zjawisko dawnego stalkingu, bardzo uciążliwego dla ofiary, choć prześladowca nie dysponował telefonem komórkowym, lecz listami, lub musiał się osobiście fatygować. Żmijewska poruszyła również problem rusyfikacji przeprowadzanej w szkołach. Autorka jednak i tu zachowuje obiektywizm. Jej bohaterka młoda, naiwna, impulsywna jest patriotką, ale nie zrywa kontaktów z dawną koleżanką z instytutu, która wyszła za rosyjskiego oficera. Taki związek był potępiany i nawet rodzina tej kobiety odsunęła się od niej. Autorka ukazuje Albinę Kazimierownę jako szczęśliwą żonę i matkę, choć chwilami tęskniącą za dawnym środowiskiem, rodziną, koleżankami, rozmowami po polsku. Zarówno wśród Polaków jak i Rosjan, szlachty i arystokracji i oficerów, uczennic i nauczycielek trafiają się i źli i sympatyczni, dobrzy ludzie. Żmijewska doskonale znała opisywane środowisko. Ukazuje różne zjawiska na pewno mniej ostro niż to robiła na przykład Gabriela Zapolska. Niemniej jednak o wielu w tej trylogii wspomniała.
Pierwsza część - „Płomyk” jest dedykowana Elizie Orzeszkowej. Książka jest zbiorem zapisków młodej dziewczyny, opowiadających o jej przeżyciach, spostrzeżeniach, poglądach na życie. Mówi o zupełnie innych problemach niż u współczesnych dziewcząt, a jednocześnie nieco podobnych. Następne powieści „Dola” i „Serduszko” są napisane w sposób tradycyjny i opowiadają o dalszych losach panny Adeli Żalińskiej. Sporo można też dowiedzieć się o życiu na pensji, sytuacji zubożałego polskiego ziemiaństwa, trudnościach jakie napotykały kobiety zmuszone sytuacją majątkową do szukania pracy.
Trudno nam dzisiaj obiektywnie oceniać bohaterkę. Można ją lubić, lub nie, rzeczywiście czasem jej postępowanie może irytować lub wydawać się nierozsądne, ale kiedyś obowiązywały nieco inne zasady postępowania, inaczej wychowywano kobiety i … powieść ma również charakter moralizatorsko –dydaktyczny. Była pisana jak większość polskich utworów w tych czasach - ku pokrzepieniu serc i nauce, więc moim zdaniem można „przymknąć” oko na archaizmy, błahostki i przewidywalności. Sięgając po nią pamiętajmy, że była czytana przez nasze mamy, babcie i prababcie.
Mnie się podobała, mimo … a może dzięki tym „smaczkom”
„Płomyk” to pierwsza część trylogii Eugenii Żmijewskiej. Kontynuacją są „Dola” i „Serduszko”. Wydano je w serii „Romanse prababki” Myślę, że jest to nieco mylące określenie tych powieści – to są raczej powieści społeczno-obyczajowe z wątkiem romansowym.
Autorka zajmowała się również przekładami książek z francuskiego i angielskiego. Natrafiłam na dwie powieści przez Nią...
Pełna ciepła, uroku, humoru. To książka do której się wraca.
Pełna ciepła, uroku, humoru. To książka do której się wraca.
Pokaż mimo to
Jest to jedna z nielicznych książek, które opowiadają o żołnierzach 19 i 29 Zgrupowania Piechoty Polskiej we Francji. Jest ciekawie przedstawione środowisko polonijne, podziały, sytuacja Polaków we Francji. Ciężka praca w kopalni itd. Autor opisuje okupację niemiecką, inną oczywiście niz w serialu Allo, allo (który zwykle nam się kojarzy z działalnościa Niemców we Francji) inną również niż okupacja niemiecka w Polsce, jaką znam z opowiadań przodków. Książka zawiera również fotografie oraz mapki, które pozwalają lepiej zrozumieć akcję. Mozna też sporo dowiedzieć się o codziennym życiu Polaków, warunkach w jakich mieszkali, jak wyglądały domki przydzielane im przez kompanie węglowe,ich rozrywkach, sposobie spędzania wolnego czasu, poglądach itd. Widać tu też wpływ otoczenia (szkoła, praca, uprawianie sportu itd) nadawanie imion dzieciom, pseudonimy - Claude, Julien, Fransois itp
Wadą powieści jest zbyt częste powtarzanie słów "młodzi synowie proletariatu" , "partia" i tym podobnych. Książka była wydana w 1982 roku, więc właściwie jest to zrozumiałe. Inną rzeczą, z którą się nie zgodziłabym, jest fakt, że autor wspomina, że niektóre grupy Polaków przybyłych z Wesfalii popisywały się mówieniem wyłącznie po niemiecku, co denerwowało Francuzów. Polacy z Westfalii mieli silną świadomość polskości, nadawali dzieciom polskie imioma, modlili się po polsku. Niestety, musieli chodzić do niemieckich szkół, pracowali w niemieckich fabrykach i kopalniach i większość z nich po prostu nie umiała płynnie mówić po polsku. Niektóre rodziny zamieszkały w Westfalii jeszcze w XIX wieku.Odczułam tę opinię jako nieco krzywdzącą. Może niektórzy rzeczywiście się popisywali, ale część z nich, pomimo najlepszych chęci dopiero w Polsce uczyła się języka ojczystego. Jak już wspomniałam, jest to jedna z nielicznych książek o tych, którzy przyjechali z zachodu do Polski. Celowo użyłam słowa "przyjechali", a nie wrócili, bo większość z nich urodziła się na zachodzie Europy i Polski nigdy nie widziała. Były to jedyne oddziały, które przybyły w pełnym umundurowaniu i z całym wyposażeniem. Autor opisuje ich defiladę Alejami Ujazdowskimi, w zniszczonej Warszawie. Inny pisarz wspomina ją w zupełnie innych słowach - złośliwych, uszczypliwych... Czy na to zasłużyli?
Żołnierze zapomniani, chyba niedoceniani i właściwie nie wiadomo, jak potoczyły się dalej ich losy. Wspomniane są jedynie przydziały, jakie dostali a co dalej? Czy w nich wytrwali? Jak odnaleźli się w nowej dla nich rzeczywistości? Większość z tych, którzy wtedy maszerowali Alejami Ujazdowskimi już nie żyje. Często wracam do tej książki i zastanawiam się nad jej dalszym ciągiem, bo jest to jedna z powieści kórą pisało samo życie a autor umiejętnie i z oddaniem dokumentował.
Książka bardzo interesująca dla miłośników dziejów II Wojmy Światowej a ze względu na temat, bardzo rzadko poruszany - można ją określić jako rarytas.
Jest to jedna z nielicznych książek, które opowiadają o żołnierzach 19 i 29 Zgrupowania Piechoty Polskiej we Francji. Jest ciekawie przedstawione środowisko polonijne, podziały, sytuacja Polaków we Francji. Ciężka praca w kopalni itd. Autor opisuje okupację niemiecką, inną oczywiście niz w serialu Allo, allo (który zwykle nam się kojarzy z działalnościa Niemców we Francji)...
więcej Pokaż mimo to