Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Wojciech Kulawski - „Poza granicą szaleństwa”
Bardzo interesujący kryminał, a właściwie seria kryminałów. „Poza granicą szaleństwa” jest czwartą książką z tej serii. Przeczytałam wszystkie. Ciekawe, nieźle poprowadzone wątki, dobra akcja i sympatyczni bohaterowie, nawet ci z rozmaitymi wadami. Niestety zabrakło dobrej korekty. W tekście znalazłam dwa błędy ortograficzne! – „sąduje” i „wywarzyć” (parę razy powtórzone!). Do tego koszmarny zwrot „ubrała rękawiczki”, „ubrała bransoletkę” (wystąpił też w poprzednich książkach tego cyklu) co nieco zmniejszyło pozytywne wrażenie z lektury. Pomyłki z imionami postaci też się zdarzały – asystentka Wioletty raz nosi imię Matylda, a raz Marta. No i jeszcze błędy stylistyczne. Szkoda, bo ogólne wrażenie z lektury jest pozytywne i chciałabym jeszcze spotkać się z tymi bohaterami. Bez błędów.

Wojciech Kulawski - „Poza granicą szaleństwa”
Bardzo interesujący kryminał, a właściwie seria kryminałów. „Poza granicą szaleństwa” jest czwartą książką z tej serii. Przeczytałam wszystkie. Ciekawe, nieźle poprowadzone wątki, dobra akcja i sympatyczni bohaterowie, nawet ci z rozmaitymi wadami. Niestety zabrakło dobrej korekty. W tekście znalazłam dwa błędy ortograficzne! –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Dobry człowiek” to trzecia część cyklu kryminalnego „Komisarz Zuzanna Nowacka”. Autor tu bardzo interesująco poprowadził akcję. Ciekawe są tu też postacie występujące w powieści. Główny bohater Sławek Kosior „wrobiony” przez przyjaciela trafia do więzienia. Traci wszystko – dwa lata wolności, żonę, pracę, mieszkanie i pieniądze. W więzieniu zaprzyjaźnia się z Wiesławem Gabrysiem, prostym, prymitywnym chłopakiem ze wsi. Początkowo Sławek budzi sympatię i współczucie. Wstręt budzi natomiast zdradziecka para - jego żona, pazerna kobieta bez skrupułów i przyjaciel. Nie dziwię się, że oszukany człowiek pała chęcią odwetu. W takiej sytuacji to zrozumiałe. Pierwsza zbrodnia jakoś nie budzi mojego oburzenia, chociaż i tu kara jest niewspółmierna do winy. Następne przestępstwa jednak zaczynają budzić odrazę i oburzenie. Trudno określić, czy takie postępowanie spowodowane jest poczuciem niezawinionej krzywdy, czy mściwością lub po prostu chęcią wygodniejszego ułożenia sobie życia. Autor zostawia to ocenie czytelnika. W książce jest sporo tzw. „mocnych” scen, zwłaszcza kiedy gangsterzy wkraczają do akcji. Dobrze, że moją ulubioną komisarz spotka wielkie szczęście – obecność ukochanego mężczyzny i oczekiwanie na dziecko. Zarówno czytelnik, jak i komisarz szukają odpowiedzi na pytanie co oznacza bycie „dobrym człowiekiem”? Czy warto? Czy prawdziwie „dobry człowiek” może się zmienić w złego człowieka? Co powoduje taką przemianę? Czy zawsze zło jest ukarane? Kto tu najwięcej zawinił? Żona i przyjaciel Kosiora, gang, który wykorzystywał ludzi, sędzia, adwokat lub policja? Może wszyscy złożyli się na te kiełkujące w spokojnym człowieku demony.

„Dobry człowiek” to trzecia część cyklu kryminalnego „Komisarz Zuzanna Nowacka”. Autor tu bardzo interesująco poprowadził akcję. Ciekawe są tu też postacie występujące w powieści. Główny bohater Sławek Kosior „wrobiony” przez przyjaciela trafia do więzienia. Traci wszystko – dwa lata wolności, żonę, pracę, mieszkanie i pieniądze. W więzieniu zaprzyjaźnia się z Wiesławem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy można poprawić w opisie książki "rządzę" na "żądzę"? Mała rzecz, a razi jednak na takim forum.

Czy można poprawić w opisie książki "rządzę" na "żądzę"? Mała rzecz, a razi jednak na takim forum.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałam. Temat interesujący, okładka piękna, ale reszta! Tej powieści bardzo daleko do „Przeminęło z wiatrem”.
Postacie wyjątkowo irytujące, zwłaszcza główna bohaterka – naiwna, infantylna, czasem kapryśna. Postacie występujące w książce często podkreślają jej urodę. Może to jest przyczyna, dla której zarówno Karol (bojownik o wolność Stanów), syn sąsiada, szpiegujący i kombinujący lord pragną ją poślubić. Nawet sam George Waszyngton i oficerowie obu walczących stron ulegają jej urodzie, bo błyskotliwa to ona raczej nie jest. Sceny batalistyczne też takie jakieś mizerne. Rodzice Janice - głównej bohaterki są równie irytujący. Matka po stracie czwórki dzieci stała się dewotką, ojciec jest zwolennikiem rojalistów i do tego zarozumiałym bufonem.
Niektórzy uważają, że powieść ta jest porównywalna z "Przeminęło z wiatrem", ale to zdecydowanie nie ta półka!
Jeśli ktoś lubi romanse historyczne, to może sobie poczytać, z braku innych atrakcji.

Przeczytałam. Temat interesujący, okładka piękna, ale reszta! Tej powieści bardzo daleko do „Przeminęło z wiatrem”.
Postacie wyjątkowo irytujące, zwłaszcza główna bohaterka – naiwna, infantylna, czasem kapryśna. Postacie występujące w książce często podkreślają jej urodę. Może to jest przyczyna, dla której zarówno Karol (bojownik o wolność Stanów), syn sąsiada, szpiegujący...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam. Uważam, że jest to bardzo dobra powieść, bez pretensji do tzw. wielkiej literatury, czy klasyki, ale taka … dla odprężenia, odpoczynku, wyluzowania się. Bohaterki są sympatyczne, z silnym charakterem i bardzo się od siebie różnią. Mimo tych różnic są przyjaciółkami i wzajemnie się wspierają w trudnych chwilach. Polubiłam Kudłatą, Bazylię, Szablę i Antoninę. Są mądre, zaradne, lojalne wobec siebie i pracowite. Bazylia jest szczęśliwą żoną i matką. Jej przyjaciółki dopiero są w trakcie układania sobie życia. W powieści pojawiają się ewentualni kandydaci. Też fajni. Dodam, że jest tu i wredny, denerwujący typ, ale … nie będę opowiadać treści książki. Mocną stroną tej powieści są też dialogi i fragmenty mówiące o zachowaniu dzieci i zwierząt, oddane z dużą, bardzo dużą znajomością przedmiotu. Morderstwo jest jakby w tle, ale też jest ciekawe, tak jak i zaskakujące jest wyjaśnienie zagadki kryminalnej. Rzetelnie również są przedstawione realia pracy lekarza w państwowej placówce zdrowia. Jedynym „zgrzytem” tutaj jest użycie zwrotów „ubrała kurtkę”, „ubrał rajstopki”, co jednak powinna wyeliminować korekta książki. Niestety nie wyeliminowała.

Przeczytałam. Uważam, że jest to bardzo dobra powieść, bez pretensji do tzw. wielkiej literatury, czy klasyki, ale taka … dla odprężenia, odpoczynku, wyluzowania się. Bohaterki są sympatyczne, z silnym charakterem i bardzo się od siebie różnią. Mimo tych różnic są przyjaciółkami i wzajemnie się wspierają w trudnych chwilach. Polubiłam Kudłatą, Bazylię, Szablę i Antoninę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To powinno być karalne! Zastanawiałam się nad pozwaniem do sądu Autorki za zwichniętą żuchwę. Od śmiechu. Na szczęście pomógł lekki masaż. A tak poważnie, to świetna książka na poprawę humoru. Babcie, ich spory oraz rozmowy z Kropeczkiem – istna perełka! Reszta też świetna. Zarzucanie pani Rudnickiej wzorowanie się na twórczości Joanny Chmielewskiej jest bezpodstawne. To inny styl, sposób wyrażania się postaci itd ... Po prostu pani Rudnicka napisała kolejny "kryminał na wesoło" ku pokrzepieniu samopoczucia. Mnie pokrzepił. Gorąco polecam zwolennikom tego rodzaju powieści.

To powinno być karalne! Zastanawiałam się nad pozwaniem do sądu Autorki za zwichniętą żuchwę. Od śmiechu. Na szczęście pomógł lekki masaż. A tak poważnie, to świetna książka na poprawę humoru. Babcie, ich spory oraz rozmowy z Kropeczkiem – istna perełka! Reszta też świetna. Zarzucanie pani Rudnickiej wzorowanie się na twórczości Joanny Chmielewskiej jest bezpodstawne. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Byłby to przeciętny romans historyczny, lub kryminał z historią w tle, gdyby autor nie zaznaczył wyraźnie, że chodzi tu o rodzinę Borgia … nie wiem dlaczego niekompletną. Autor usunął więcej niż połowę jej członków. Pisarz powieści historycznych ma prawo przedstawiać interpretację faktów kierując się własnymi sympatiami lub niechęcią. Nie ma prawa natomiast zmieniać ich! Moje szanowne koleżanki z forum LC już zrecenzowały tę powieść. Zgadzam się z ich opiniami o postaciach historycznych tutaj uwiecznionych. Szkoda, że tyle wysiłku autor zmarnował, bo książka napisana jest lekko, ciekawie, zawiera sporo informacji o XV wiecznym Rzymie i Watykanie. Niestety … Niewiele mogę dodać, może to, że jej akcja toczy się pod koniec XV wieku. Jej bohaterowie nie powinni więc być nękani przez wirusy, nie są w stanie określić porę dnia z dokładnością co do minuty. (Szpieg pracujący dla Cezare podaje godzinę 6.00 oraz czas trwania rozmowy na 5 minut!) to nie te czasy! Jak on tego dokonał? Lud zwykle mierzył czas „zdrowaśkami”, porę dnia określano według położenia Słońca lub uderzeń zegara na kościelnej wieży. Jeśli na wieży był zegar.
Notatki sporządzano na papierze, ale pisano gęsimi piórami i atramentem, lub ołowianymi na specjalnych tabliczkach. A sługa niczym James Bond zapisuje rozmowę w swoim notatniku, stojąc na ruchliwym rynku, obok straganu!
Można przedstawić swoją interpretację, ale nie można zmieniać wydarzeń i wprowadzać rzeczy, jakich w tamtych czasach nie znano. Zgadzam się z innymi forumowiczkami, że takie połączenie dało fatalny efekt. Rzeczywiście szkoda było drzew ściętych na papier do wydrukowania tej powieści. Szkoda czasu i pieniędzy. Nie wiem, kto zdecydował o jej wydaniu, ale nie polecam. Stanowczo nie polecam do czytania!

Byłby to przeciętny romans historyczny, lub kryminał z historią w tle, gdyby autor nie zaznaczył wyraźnie, że chodzi tu o rodzinę Borgia … nie wiem dlaczego niekompletną. Autor usunął więcej niż połowę jej członków. Pisarz powieści historycznych ma prawo przedstawiać interpretację faktów kierując się własnymi sympatiami lub niechęcią. Nie ma prawa natomiast zmieniać ich!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Autorem tej książki jest WŁADYSŁAW KISIELEWSKI!. Ja posiadam II wydanie – z 1974 roku wydane przez L.S.W. Warszawa.
Kisielewski, jeden żołnierzy-tułaczy opisał tu swoją drogę od tragicznego września – Warszawy, walk z Niemcami, internowania w Rumunii, ucieczkę przez Liban i Morze Śródziemne do Francji, potem ewakuację do Anglii, kolejne walki z Niemcami - aż do decyzji o powrocie do powojennej Polski. Są to ciekawe, pełne emocji historie, przedstawione z humorem, ale i wywołujące rozrzewnienie, smutek, dumę, a niekiedy i łzy. Oczywiście autor nie mógł wszystkiego opisać. Działała cenzura i pewne sprawy musiały być przemilczane. Jednak pięknie przedstawił naszych żołnierzy, odważnych, pełnych fantazji i doskonale sprawdzających się w walkach. Zwłaszcza lotników, bo sam Kisielewski był lotnikiem, choć i dziennikarstwem też się zajmował. Powieść zawiera mnóstwo ciekawych sytuacji opisanych z niesamowitym poczuciem humoru. Ja do niej często wracam. Jest ciągle aktualna, nadal wzrusza i poprawia humor, choć większość jej bohaterów już odeszła … może to sposób, żeby o NICH pamiętać. Pewnie tak chcieliby być zapamiętani. Z ułańską fantazją i humorem.
Warto ją przeczytać! Gorąco polecam. Naprawdę warto!!!

Autorem tej książki jest WŁADYSŁAW KISIELEWSKI!. Ja posiadam II wydanie – z 1974 roku wydane przez L.S.W. Warszawa.
Kisielewski, jeden żołnierzy-tułaczy opisał tu swoją drogę od tragicznego września – Warszawy, walk z Niemcami, internowania w Rumunii, ucieczkę przez Liban i Morze Śródziemne do Francji, potem ewakuację do Anglii, kolejne walki z Niemcami - aż do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna powieść Tatiany Polakowej z cyklu „Żenia i Anfisa” nie sprawiła mi zawodu. Dwie nieco zwariowane, ale bardzo sympatyczne przyjaciółki opętane żądzą przygody. Nieoczekiwany wyjazd do tajemniczego zamku zbudowanego na środku jeziora. Duchy, lochy, echa dawnych zbrodni – czegóż trzeba więcej, aby akcja się interesująco rozwinęła. Bogata, galeria postaci – słabowity Lew Nikołajewicz-właściciel zamku, wiecznie wystraszony Mścisław Naumowicz-adwokat. Oleg Mienszykow-biznesmen i groźny Rusłan Wawiłow-ochroniarz. Nie brakuje i kobiet – Luba, Natasza i demoniczna Olimpiada Nazarowna. Żeby było ciekawiej, prawie nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Akcja toczy się w zawrotnym tempie, duchy pojawiają się wystarczająco często, żeby zaintrygować zarówno czytelnika jak i dwie przyjaciółki. Im dalej czytelnik zagłębia się w treść książki, tym więcej niespodzianek napotyka. Emocje rosną. Zwłoki również się pojawiają, a wyjaśnienie zagadki zaskakuje, jak zwykle u Polakowej. Książkę dobrze się czyta i z niecierpliwością czekam na kolejne przygody Żeni i Anfisy.

Kolejna powieść Tatiany Polakowej z cyklu „Żenia i Anfisa” nie sprawiła mi zawodu. Dwie nieco zwariowane, ale bardzo sympatyczne przyjaciółki opętane żądzą przygody. Nieoczekiwany wyjazd do tajemniczego zamku zbudowanego na środku jeziora. Duchy, lochy, echa dawnych zbrodni – czegóż trzeba więcej, aby akcja się interesująco rozwinęła. Bogata, galeria postaci – słabowity ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Edgar Wallace miał niesamowitą fantazję i talent do pisania znakomitych powieści sensacyjnych i przygodowych, z niesamowita akcją, ciekawymi bohaterami. Tym bardziej interesującymi, bo pochodzącymi z różnych warstw społecznych – od arystokracji, poprzez przedstawicieli klasy średniej po robotników. W powieści „Tajemniczy włóczęga” oprócz wątku sensacyjnego rozwinięty jest również uczuciowy. Zbuntowana panna October oświadcza, że tak samo wyszłaby za pierwszego lepszego włóczęgę, jak za tego kandydata, którego dla niej wybrali opiekunowie. Urażony narzeczony przyprowadza przypadkowo spotkanego trampa, brudnego, zarośniętego, w łachmanach i … panna dotrzymuje obietnicy. Bierze ślub z nieznanym, półprzytomnym z przepicia włóczęgą. I wtedy życie dziewczyny zmienia się. Poznaje nowe dla niej środowisko, ludzi, małżonkowie są ścigani, ktoś chce ich zamordować. Zjawia się tajemnicza lady, kolejny włóczędzy różnie się zachowujący, niekiedy jak ludzie pochodzący z wyższych sfer społecznych, zagrażają im płatni mordercy, policjanci, dziennikarze itd.
Po tych wszystkich zdarzeniach następuje nieoczekiwane rozwiązanie zagadki.
Książkę można przeczytać w ciągu jednego wieczora. Jest ciekawa i interesująca. To gratka dla miłośników prozy Wallace’a. Niestety, jej tekst zawiera mnóstwo błędów językowych, nieprawidłowo użytych słów itp. Przyznam, że psuje to radość czytania. Mam nadzieję, że kolejne wydania będą miały dokładniejszą korektę.

Edgar Wallace miał niesamowitą fantazję i talent do pisania znakomitych powieści sensacyjnych i przygodowych, z niesamowita akcją, ciekawymi bohaterami. Tym bardziej interesującymi, bo pochodzącymi z różnych warstw społecznych – od arystokracji, poprzez przedstawicieli klasy średniej po robotników. W powieści „Tajemniczy włóczęga” oprócz wątku sensacyjnego rozwinięty jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo piękna powieść, ciekawa, fascynująca, ale na pewno nie jest epopeją o dziejach Łodzi. Właściwie poza kilkunastoma nawiązaniami niewiele ma z tym miastem wspólnego. Jej akcja mogłaby się toczyć w każdym innym dużym ośrodku włókienniczym. Nie wiem, czy autor kiedykolwiek odwiedził Łódź. Mam wrażenie, że opisując ją opierał się na opowieściach ludzi znających to miasto. Dodam, że słabo znających. Pisząc o Łodzi wspomina jedynie ulicę Piotrkowską, Długą, Bałuty. Opisując swoich bohaterów nawiązuje do postaci znanych łódzkich fabrykantów. Pierwowzorem Hunze’go był Karol Scheibler. Tutaj również niewiele się zgadza - i daty nie pasują i fakty. Karol Scheibler był energicznym, przedsiębiorczym i wykształconym człowiekiem. Specjalistą w swoim fachu, z praktyką odbytą za granicą. Biegle znał trzy języki. Bardzo dużo dobrego zrobił dla miasta i jego mieszkańców. Uczestniczył w prawie wszystkich akcjach dobroczynnych i sponsorował budowę gmachów użyteczności publicznej i świątyń. Niezależnie od wyznania ludzi do nich uczęszczających. Singer przedstawił Hunze’go jako prostaka, chciwego wieśniaka który przyjechał do ziemi obiecanej z Saksonii i dorobił się majątku. Daty również nie pasują. Powieść zaczyna się niedługo po upadku Powstania Styczniowego, czyli po 1863 roku. Pierwszą maszynę parową zainstalował w 1839 roku w swojej fabryce Ludwik Geyer. Niemiec. W latach 1860-1880 prawie wszystkie większe fabryki posiadały własny napęd mechaniczny i elektryczność. W powieści maszyna parowa przedstawiona jest jako nowinka techniczna wprowadzona przez Maksa. Trudno też porównywać „Braci Aszkenazy” z „Ziemią obiecaną” Reymonta. Reymont przedstawił pełny obraz Łodzi przemysłowej - wszystkie środowiska, od ubogich mieszkań po pałace fabrykantów, ukazał chłopów, robotników, techników, bogaczy. U Reymonta spotykamy przedstawicieli trzech narodowości - Polaków, Niemców i Żydów. Reymont pokazał miasto, jego mieszkańców, ich problemy, życie tak jak je widział. Obiektywnie, z charakterystycznymi detalami, szczegółowo a zarazem jako całość.
Singer ukazał właściwie tylko życie mniejszości żydowskiej. Polacy i Niemcy pokazani są wyrywkowo, powierzchownie. Autor posługuje się stereotypami: Niemiec - tłusty, brzuchaty blondyn, zdyscyplinowany i pracowity. Czasem degenerat. Polak - rozmodlony, podejrzliwy, antysemita i konserwatysta. Oczywiście występują i wyjątki od tej reguły - potomkowie Hunze’a są utracjuszami, Polacy - ateiści przyłączają się do rewolucjonistów. Postacie te naszkicowane są powierzchownie, niedbale, jakby ledwie zarysowane. Singer ograniczył się do ukazania przemian w społeczności żydowskiej zamieszkującej Łódź. Wspomina o pierwszych żydowskich tkaczach, handlarzach, o napływających przez Litwę uciekinierach z Rosji nazywanych Litwakami. Ukazuje odmienności obyczajowe, kulturowe między nimi a łódzkimi Żydami i chasydami. Potomkowie chasydów, rabinów, Żydów ortodoksyjnych zaczynają odchodzić od życia prowadzonego przez przodków, zaczynają zajmować się handlem, robieniem majątku, lub zostają socjalistami. Powstaje ruch syjonistyczny głoszący hasła utworzenia państwa żydowskiego. Zaczyna się emigracja żydowska do innych krajów - głównie do Ameryki, pierwsze wyjazdy do Palestyny. Singer wspomina Powstanie Styczniowe, wojnę rosyjsko-japońską, rewolucję 1905-7 roku, pierwszą wojnę światową. Te wszystkie wydarzenia miały wpływ na życie mieszkańców Łodzi i społeczności żydowskiej. Wspomina o trudnościach z żywnością w czasie wojny. Nie wiem tylko dlaczego jednego słowa nie poświęcił bitwie pod Łodzią z 1915 roku - jednej z większych bitew na froncie wschodnim. Po bitwie, w Łodzi to właśnie pałace fabrykantów zamieniano na szpitale dla 35 000 rannych. Na barykadach w 1905 roku stanęli łódzcy robotnicy wszystkich narodowości zamieszkujących miasto.
Powieść nie jest również sagą rodzinną. Opisuje życie bliźniaków - Szymona i Jakuba od chwili narodzin do śmierci. Rodzice i ich dzieci są wspomniani, ale … jakby mniej ważni. Ta powieść to raczej rozprawa filozoficzno-obyczajowa. Ukazuje dwóch braci, urodzonych tego samego dnia, a tak bardzo różniących się i fizycznie i charakterami. Z wiekiem różnice się pogłębiają. Bracia pragną osiągnąć sukces i szczęście. Dążą jednak do tego innymi drogami. Jednemu wszystko przychodzi bez trudności, choć jest tym „mniej zdolnym i utalentowanym” bratem; drugi musi ciężko pracować i pomimo jego wysiłków, chłodnej kalkulacji, rozsądkowi - zdarzenia, na które nie ma wpływu niweczą jego plany. Jakub jest „dzieckiem szczęścia”. Pozornie, bo ukochana wychodzi za innego, on co prawda dostaje bardzo bogatą żonę, ale… pieniądze szczęścia nie dają. Szymon również nie jest zadowolony z życia. Żona nie jest tak zamożna, jak się spodziewał, nie odpłaca uczuciem na jego starania. Obaj bracia pozostają samotni, choć mają żony, które powinny dzielić z nimi trudy życia.
Maks dopiero na starość poznaje sens życia i wartość miłości. Przekonuje się, co jest w życiu najważniejsze.
Czytałam „Braci Aszkenazych” wydanych w 1992 roku przez wydawnictwo Sagitta z Warszawy. Przekładu z jidysz dokonał Stefan Pomer, jeszcze przed II wojną światową. Nie wiem, kto się zajmował korektą i redakcją, bo podano z dumą, że zespół. W tekście jest mnóstwo literówek, błędów językowych (w narracji, bo w dialogach byłyby zrozumiałe i usprawiedliwione), interpunkcyjnych, a i ortograficzne też się trafiają! Podobnież wydanie z 1998 (Wydawnictwo Dolnośląskie) jest staranniej opracowane.
Pomimo tych wad książka zasługuje na przeczytanie. Niezależnie od tego, które z wydań zdobędziemy. Jest pięknie napisana, jej bohaterowie - tytułowi bracia są ludźmi z krwi i kości, posiadają wady i zalety, zmieniają się, cierpią, weselą się, osiągają satysfakcję lub ponoszą klęski. Powieść zawiera opisy egzotycznych dla nas obyczajów, reguł, warunków w jakich żyła mniejszość żydowska. Ukazuje świat którego już nie ma, który bezpowrotnie odszedł - świat chasydów, Żydów ortodoksyjnych, Litwaków i tych, którzy asymilowali się z Polakami lub Niemcami. Do tego książka niesie głębokie, uniwersalne przesłanie filozoficzne. Warto przeczytać.

Bardzo piękna powieść, ciekawa, fascynująca, ale na pewno nie jest epopeją o dziejach Łodzi. Właściwie poza kilkunastoma nawiązaniami niewiele ma z tym miastem wspólnego. Jej akcja mogłaby się toczyć w każdym innym dużym ośrodku włókienniczym. Nie wiem, czy autor kiedykolwiek odwiedził Łódź. Mam wrażenie, że opisując ją opierał się na opowieściach ludzi znających to miasto....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

„Płomyk” to pierwsza część trylogii Eugenii Żmijewskiej. Kontynuacją są „Dola” i „Serduszko”. Wydano je w serii „Romanse prababki” Myślę, że jest to nieco mylące określenie tych powieści – to są raczej powieści społeczno-obyczajowe z wątkiem romansowym.
Autorka zajmowała się również przekładami książek z francuskiego i angielskiego. Natrafiłam na dwie powieści przez Nią przetłumaczone – „Kawaler de Marsac” Stanley’a J. Weymana i „Tajemnicę Baskerville’ów” Arthura Conan Doyle’a. Dzisiaj może nas nieco razić nieco archaiczny styl pisania, niektóre zwroty są dla nas niezrozumiałe, zachowania bohaterów nielogiczne, ale musimy pamiętać, że Eugenia Żmijewska urodziła się w 1865 roku. Jej książki były pisane ponad sto lat temu. W dodatku autorka miała założony podwójny „kaganiec” – obowiązywała Ją carska cenzura i dodatkowo cenzura obyczajowa. Mimo wszystko udało Jej się przekazać sporo treści patriotycznych oraz sporo z tzw. tematów tabu, o których przyzwoicie wychowanym panienkom z dobrych domów nie wolno było nawet myśleć. Burzliwy okres dojrzewania, dzisiaj określilibyśmy to jako szalejące hormony, fascynacja kolejnymi mężczyznami, stosunki w rodzinie w której „nie wypadało” okazywać sobie uczucia, wychowywanie młodych dziewcząt w nieświadomości, nieznajomości świata i jego zagrożeń. Jest tu nawet zjawisko dawnego stalkingu, bardzo uciążliwego dla ofiary, choć prześladowca nie dysponował telefonem komórkowym, lecz listami, lub musiał się osobiście fatygować. Żmijewska poruszyła również problem rusyfikacji przeprowadzanej w szkołach. Autorka jednak i tu zachowuje obiektywizm. Jej bohaterka młoda, naiwna, impulsywna jest patriotką, ale nie zrywa kontaktów z dawną koleżanką z instytutu, która wyszła za rosyjskiego oficera. Taki związek był potępiany i nawet rodzina tej kobiety odsunęła się od niej. Autorka ukazuje Albinę Kazimierownę jako szczęśliwą żonę i matkę, choć chwilami tęskniącą za dawnym środowiskiem, rodziną, koleżankami, rozmowami po polsku. Zarówno wśród Polaków jak i Rosjan, szlachty i arystokracji i oficerów, uczennic i nauczycielek trafiają się i źli i sympatyczni, dobrzy ludzie. Żmijewska doskonale znała opisywane środowisko. Ukazuje różne zjawiska na pewno mniej ostro niż to robiła na przykład Gabriela Zapolska. Niemniej jednak o wielu w tej trylogii wspomniała.
Pierwsza część - „Płomyk” jest dedykowana Elizie Orzeszkowej. Książka jest zbiorem zapisków młodej dziewczyny, opowiadających o jej przeżyciach, spostrzeżeniach, poglądach na życie. Mówi o zupełnie innych problemach niż u współczesnych dziewcząt, a jednocześnie nieco podobnych. Następne powieści „Dola” i „Serduszko” są napisane w sposób tradycyjny i opowiadają o dalszych losach panny Adeli Żalińskiej. Sporo można też dowiedzieć się o życiu na pensji, sytuacji zubożałego polskiego ziemiaństwa, trudnościach jakie napotykały kobiety zmuszone sytuacją majątkową do szukania pracy.
Trudno nam dzisiaj obiektywnie oceniać bohaterkę. Można ją lubić, lub nie, rzeczywiście czasem jej postępowanie może irytować lub wydawać się nierozsądne, ale kiedyś obowiązywały nieco inne zasady postępowania, inaczej wychowywano kobiety i … powieść ma również charakter moralizatorsko –dydaktyczny. Była pisana jak większość polskich utworów w tych czasach - ku pokrzepieniu serc i nauce, więc moim zdaniem można „przymknąć” oko na archaizmy, błahostki i przewidywalności. Sięgając po nią pamiętajmy, że była czytana przez nasze mamy, babcie i prababcie.
Mnie się podobała, mimo … a może dzięki tym „smaczkom”

„Płomyk” to pierwsza część trylogii Eugenii Żmijewskiej. Kontynuacją są „Dola” i „Serduszko”. Wydano je w serii „Romanse prababki” Myślę, że jest to nieco mylące określenie tych powieści – to są raczej powieści społeczno-obyczajowe z wątkiem romansowym.
Autorka zajmowała się również przekładami książek z francuskiego i angielskiego. Natrafiłam na dwie powieści przez Nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To między innymi opowieść o fascynacji młodego mężczyzny przypadkowo spotkaną kobietą. On pochodzi ze zwykłej robotniczej rodziny, ona ma krewnych posiadających tytuły naukowe. Różnią się i statusem społecznym i wykształceniem. Sara wydaje mu się boginią, istotą doskonałą. Robi wszystko, aby ją odnaleźć, poznać, kontynuować znajomość. Jego uczucie wydaje się być podobne do miłości Wokulskiego do Izabeli Łęckiej. W tle przemiany po 1989 roku i Łódź, choć akcja toczy się również w innych miastach, a nawet za granicą. Nowa rzeczywistość, w której niektórym trudno znaleźć swoje miejsce, pracę, a niektórzy sobie doskonale radzą. Teo jest zakochany, z początku nie widzi świata poza Sarą. Stara się jej zaimponować, wydać lepszym, na jakiś czas zapomina nawet o kłopotach rodzinnych. Niestety, życie przypomina mu o nich i w pewnym momencie staje przed wyborem. Sam sobie musi odpowiedzieć, czy to miłość, czy jedynie chwilowe zauroczenie. Co jest dla niego najważniejsze? Co się najbardziej liczy. Wbrew tytułowi Teo nie jest gogusiem. Jest silnym facetem znającym życie i potrafiącym sobie poradzić w każdej sytuacji. Co wybierze? A raczej którą kobietę wybierze? Odpowiedź jest w książce. Do tego opisy niektórych miejsc w Łodzi – i tych starych i tych, które pojawiły się po 1989 roku. Ja tę książkę kupiłam na tzw. wyprzedaży w księgarni. Bardzo tanio. Dla mnie jest warta co najmniej dziesięciokrotnie więcej. Polecam. Warto przeczytać.

To między innymi opowieść o fascynacji młodego mężczyzny przypadkowo spotkaną kobietą. On pochodzi ze zwykłej robotniczej rodziny, ona ma krewnych posiadających tytuły naukowe. Różnią się i statusem społecznym i wykształceniem. Sara wydaje mu się boginią, istotą doskonałą. Robi wszystko, aby ją odnaleźć, poznać, kontynuować znajomość. Jego uczucie wydaje się być podobne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść jest przetłumaczona z języka angielskiego. Pozostało w niej sporo francuskich zwrotów wiążących się chyba z miejscem akcji. Wydawca "pożałował" na tłumacza języka francuskiego i dołączenie przypisów. Ze słowniczkiem część zwrotów jakoś przełożyłam samodzielnie, ale ... jednak uważam, że powinien zrobić to zawodowiec. Ponadto zauważyłam i błędy ortograficzne! (str.34- 3 wers od dołu) i ... nie podoba mi się to. Źle świadczy nie o pisarzu, ale o wydawcy, który tym razem zlekceważył czytelników. A szkoda, bo książkę przyjemnie się czyta. Powieść jest pogodna, pełna humoru i opisów pięknej Francji. Trochę schematyczna, typu - rzucam deszczową, mglistą Anglię, Londyn, nudną, choć dobrze opłacaną pracę i przeprowadzam się do słonecznej Francji, pachnącej lawendą i ... dobrą kuchnią. Jest tu i wątek kryminalny. Powieść sprawia wrażenie niedokończonej. Być może przewidziana jest kontynuacja. Nie jestem jednak pewna, czy po nią sięgnę. Błędy i niepotrzebne "wstawki" mnie zniechęciły.

Powieść jest przetłumaczona z języka angielskiego. Pozostało w niej sporo francuskich zwrotów wiążących się chyba z miejscem akcji. Wydawca "pożałował" na tłumacza języka francuskiego i dołączenie przypisów. Ze słowniczkiem część zwrotów jakoś przełożyłam samodzielnie, ale ... jednak uważam, że powinien zrobić to zawodowiec. Ponadto zauważyłam i błędy ortograficzne!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mary Higgins Clark od lat "trzyma poziom". Książka jest świetna! Bardzo interesujące postacie, parę przeplatających się wątków, nieoczekiwane zwroty akcji, emocje i zaskoczenie. Przeczytałam chyba wszystkie Jej powieści przetłumaczone na język polski i ta jest chyba jedną z lepszych. Słusznie autorka nazywana jest królową suspensu. U niej nigdy nie jest pewne, kto zamordował i czy w tle jeszcze nie czai się dodatkowe zagrożenie ... wychodzą na jaw tajemnice z przeszłości ... czyli jest wszystko, co lubi miłośnik kryminałów. Ofiara nie zawsze ... cóż, nie będę streszczać książki, ani opisywać intrygi, bo nie chcę psuć przyjemności lektury innym czytelnikom. Ja "pochłonęłam" tę powieść w ciągu jednego dnia! Warto było. Gorąco polecam!

Mary Higgins Clark od lat "trzyma poziom". Książka jest świetna! Bardzo interesujące postacie, parę przeplatających się wątków, nieoczekiwane zwroty akcji, emocje i zaskoczenie. Przeczytałam chyba wszystkie Jej powieści przetłumaczone na język polski i ta jest chyba jedną z lepszych. Słusznie autorka nazywana jest królową suspensu. U niej nigdy nie jest pewne, kto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie wiem jaką ocenę przyznać tej powieści. Jest to bardzo dobry kryminał retro, którego akcja toczy się w XIX wiecznej Warszawie. Wątki kryminalne ciekawie przeplatają się ze szpiegowskimi. Inteligentny, błyskotliwy, spostrzegawczy a do tego sympatyczny i przystojny detektyw prowadzący śledztwo. Skutecznie, pomimo rozmaitych trudności. Pojawia się też tajemnicza Rita Hama (anagram imienia i nazwiska Mata Hari), jest wzmianka o sklepie Wokulskiego. Bardzo sympatyczne nawiązanie do „Lalki” Bolesława Prusa. Są opisy miasta, strojów, obyczajów, fragmenty artykułów prasowych. Dołączono stare zdjęcia, mapki. I to są zalety tej powieści. Wadą jest wątek „erotyczny”, zwłaszcza scena w hotelu. Zarówno ten epizod jak i postać Wery nic nie wnosi do utworu, raczej wprowadza niepotrzebne zamieszanie i psuje wizerunek Zofii. A szkoda bo byłaby to ciekawa postać. Piękna, zdolna kobieta, wykształcona, lekarka, silna osobowość - nie ma nic wspólnego z próżną, zepsutą hrabianką. Romans Zofii i van Houtena? To też za wiele powiedziane. Kilka słów, wymiana prezentów gwiazdkowych (jeden zwrócony ofiarodawcy), kilka godzin spędzonych razem w prosektorium! Ja się uczucia między nimi w tekście powieści nie dopatrzyłam. Co prawda detektyw oświadczył się, ale nie mam pojęcia, co go do tego skłoniło? Może miłość? Narrator niewiele o niej wspomina. Owszem, panna mu się podoba, jest nią zauroczony. Ona również jest zachwycona przystojnym i eleganckim przybyszem, ale to chyba za mało, aby na tym budować wspólne życie. Ciekawa akcja, postacie, doskonale oddane realia miejsca akcji i epoki, ale … no właśnie! Głównym bohaterem jest moskiewski śledczy oddelegowany do Warszawy – Estar Pawłowicz van Houten. Błyskawicznie skojarzył mi się z bohaterem kryminałów Borisa Akunina – Erastem Piotrowiczem Fandorinem (nazwisko pochodzące od holenderskiego – van Doren) Estar to anagram imienia Erast. Takich podobieństw jest więcej – siwizna pomimo młodego wieku, lekkie zacinanie się podczas rozmowy, uprawianie gimnastyki i sztuk walki, japoński służący, fascynacja Japonią, welocyped – Fandorin również był zapalonym cyklistą, korzystanie z najnowszych osiągnięć techniki, dbałość o wygląd i modne ubrania, krytycyzm w stosunku do dynastii Romanowów i rosyjski patriotyzm, nieprzekupność itd. Są tu też aluzyjne zwroty nawiązujące do powieści Akunina - carska roszada – gambit turecki, kochanek śmierci, dekorator, nefrytowy różaniec itd. Jest tego więcej, ale wymieniłam te, które szczególnie wyróżniały się nawiązaniem do tamtego cyklu powieściowego.
O ile wzmianka o sklepie Wokulskiego pasuje do klimatu, akcji i nie narusza praw autorskich, to te nawiązania do prozy pana Akunina jednak są problematyczne. Zwłaszcza, że autor niewiele napomyka o źródle swego natchnienia. Może to ukłon w stronę pisarza, uznanie dla jego twórczości, ewentualnie próba parodiowania postaci rosyjskiego detektywa, ale i w tym przypadku maleńka, żartobliwa wzmianka w Aneksie o tzw. Acta Fandoriniana i Annales Van Dorniensis to niewiele. Nie ma też wzmianki o twórcy tej postaci. A powinna być. Aby nie było wątpliwości co do intencji autora.

Nie wiem jaką ocenę przyznać tej powieści. Jest to bardzo dobry kryminał retro, którego akcja toczy się w XIX wiecznej Warszawie. Wątki kryminalne ciekawie przeplatają się ze szpiegowskimi. Inteligentny, błyskotliwy, spostrzegawczy a do tego sympatyczny i przystojny detektyw prowadzący śledztwo. Skutecznie, pomimo rozmaitych trudności. Pojawia się też tajemnicza Rita Hama...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czyta się jak bajkę o dobrej wróżce, która postanawia spełnić marzenia.
Te zaległe i te które przyniosły najnowsze wydarzenia. W krótkim czasie matka i jej trzy córki, do tej pory samotne, trafiające na kiepskich facetów lub owdowiałe spotykają ... i dalej nie będę opowiadać. W każdym razie niezła, relaksująca i napawająca optymizmem lektura. Są i polskie akcenty, bo szczęście obejmuje również przemiłą i pracowitą Polkę.

Czyta się jak bajkę o dobrej wróżce, która postanawia spełnić marzenia.
Te zaległe i te które przyniosły najnowsze wydarzenia. W krótkim czasie matka i jej trzy córki, do tej pory samotne, trafiające na kiepskich facetów lub owdowiałe spotykają ... i dalej nie będę opowiadać. W każdym razie niezła, relaksująca i napawająca optymizmem lektura. Są i polskie akcenty, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo lubię powieści Edgara Wallace'a. Wcześniej czytałam jedynie przedwojenne, trudno osiągalne, wyszperane w prywatnych zbiorach znajomych. Teraz jego książki łatwiej dostać i z przyjemnością z tego korzystam. To są bardzo dobre powieści kryminalne. Świetnie i rzetelnie opisane realia tamtej epoki, dawny Londyn, miejski półświatek, arystokracja i kręgi wojskowe, słowem przekrój prawie całego angielskiego społeczeństwa. Niesamowita jest również akcja powieści. Nie narzekam na nadmiar postaci tutaj wystepujących. Kapitalni są detektywi - Bobby Longfellow i intrygująca, bardzo oryginalna pani Ollorby wraz z pomagającym jej ambitnym synem Hektorem. Nawet tzw. "czarne charaktery" nie są jednakowo negatywne. Okazuje się, że niektórzy z nich nie są aż tak źli, jakby się wydawało. Ciekawy wątek miłosny sympatycznych, młodych ludzi, do tego zagadka wiążąca tajemnicę pochodzenia Hope z lady i szefem londyńskiego półświatka oraz kradzież największego skarbu korony brytyjskiej, natrętny książę z dalekich stron... Jednym słowem wspaniała lektura na jesienne lub zimowe wieczory.

Bardzo lubię powieści Edgara Wallace'a. Wcześniej czytałam jedynie przedwojenne, trudno osiągalne, wyszperane w prywatnych zbiorach znajomych. Teraz jego książki łatwiej dostać i z przyjemnością z tego korzystam. To są bardzo dobre powieści kryminalne. Świetnie i rzetelnie opisane realia tamtej epoki, dawny Londyn, miejski półświatek, arystokracja i kręgi wojskowe, słowem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wallace jak zwykle niezawodny. Świetny kryminał, ciekawie nakreślone postaci, dobra akcja z nieoczekiwanymi zwrotami. Dobrze się czyta. Jedyna "wada" tego wydania dotyczy epizodu rozgrywającego się w starym młynie,bo ilustrator narysował... wiatrak. To moje jedyne zastrzeżenie, bo i okładka i rysunki doskonale się łączą z klimatem powieści. Według mnie można polecić tę książkę jako interesującą lekturę dla miłośników dawnej powieści kryminalnej.

Wallace jak zwykle niezawodny. Świetny kryminał, ciekawie nakreślone postaci, dobra akcja z nieoczekiwanymi zwrotami. Dobrze się czyta. Jedyna "wada" tego wydania dotyczy epizodu rozgrywającego się w starym młynie,bo ilustrator narysował... wiatrak. To moje jedyne zastrzeżenie, bo i okładka i rysunki doskonale się łączą z klimatem powieści. Według mnie można polecić tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pełna ciepła, uroku, humoru. To książka do której się wraca.

Pełna ciepła, uroku, humoru. To książka do której się wraca.

Pokaż mimo to