rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ta książka w momencie publikacji była ważnym dziełem – działo się to 125 lat temu. Teraz nie ma polotu. Jej treść nie potrafiła mnie wciągnąć, chociaż dało się zauważyć dobry warsztat pisarski Stefana Żeromskiego.

Rzeczywiście, w powieści znalazłem ludzi bezdomnych (ale niedosłownie). Powodem tego było ich pochodzenie i stan majątkowy. Chociaż pod wględem materialnym zawsze mieli dach nad głową (nie stali się żebrakami), ale nie czuli przynależności do konkretnego miejsca, brakowało im mocnego fundamentu budowanego na "skale". Dlatego tułali się po świecie.

Tomasz Judym i Joanna Podborska na tle ówczesnego postępu techniki byli idealistami, którym trudno żyć pośród ludzi opanowanych przez materializm (pieniądze, wygodnictwo...) i dumę.

Pojawiła się zaskakująca ciekawostka: Joanna Podborska z powieści "Ludzie bezdomni" wspomniała swoją przyjaciółkę Stasię Bozowską, która była główną bohaterką noweli pod tytułem "Siłaczka" napisanej przez Stefana Żeromskiego kilka lat wcześniej.

Ta książka w momencie publikacji była ważnym dziełem – działo się to 125 lat temu. Teraz nie ma polotu. Jej treść nie potrafiła mnie wciągnąć, chociaż dało się zauważyć dobry warsztat pisarski Stefana Żeromskiego.

Rzeczywiście, w powieści znalazłem ludzi bezdomnych (ale niedosłownie). Powodem tego było ich pochodzenie i stan majątkowy. Chociaż pod wględem materialnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mam książkę z Państwowego Instytutu Wydawniczego, wydaną w 1982 roku. Jest tutaj wspaniałe wprowadzenie o tytule "Witkacy" autorstwa Lecha Sokoła, za które przyznaję dziewięć gwiazdek. Przedstawia najważniejsze zagadnienia filozoficzne i estetyczne Stanisława Ignacego Witkiewicza, między innymi o Czystości Formy oraz o Tajemnicy Istnienia.

Tragedia "W małym dworku" jest parodią dramatu Tadeusza Rittnera o podobnym tytule – "W małym domku". Zasadniczym zadaniem dramatu "W małym dworku" jest wyszydzenie i kompromitacja dramatu realistycznego uosobionego w dziele "W małym domku". Widać jak Witkacy pogardą darzy intelekt i tworzy bohaterów cechujących się bezmyślnością oraz bezemocjonalnością ludzkich zachowań (w bardzo istotnych kwestiach, poważnych). Wszakże emocjonalność występuje, ale w niewłaściwych momentach, co w efekcie tworzy absurdy. Towarzyszy temu czarny humor.

Mam książkę z Państwowego Instytutu Wydawniczego, wydaną w 1982 roku. Jest tutaj wspaniałe wprowadzenie o tytule "Witkacy" autorstwa Lecha Sokoła, za które przyznaję dziewięć gwiazdek. Przedstawia najważniejsze zagadnienia filozoficzne i estetyczne Stanisława Ignacego Witkiewicza, między innymi o Czystości Formy oraz o Tajemnicy Istnienia.

Tragedia "W małym dworku" jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wiatr od morza" dotyczy Pomorza i walki – na przestrzeni wielu wieków – o te ziemie z Niemcami. Co jakiś czas wyłania się z treści diabeł Smętek, który wszędzie się wtrąca, mąci spokojne życie Pomorzan i fauny. Książka zawiera bardzo fikcyjne sytuacje i zachowania bohaterów, ale oparte na dokumentach z przeszłości (w ogólnym zarysie historii, bo sięgającym nawet około tysiąca lat wstecz).

Występuje skomplikowany język, niby kwiecisty, ale jakiś wybrakowany. Odnoszę wrażenie jakby to była pierwsza książka początkującego pisarza, a przecież Stefan Żeromski napisał do owego czasu (do momentu wydania tej książki w 1922 roku) mnóstwo tekstów. "Wiatr od morza" to nagle pojawiający się zepsuty styl. Zaskakuje mnie to.

"Wiatr od morza" dotyczy Pomorza i walki – na przestrzeni wielu wieków – o te ziemie z Niemcami. Co jakiś czas wyłania się z treści diabeł Smętek, który wszędzie się wtrąca, mąci spokojne życie Pomorzan i fauny. Książka zawiera bardzo fikcyjne sytuacje i zachowania bohaterów, ale oparte na dokumentach z przeszłości (w ogólnym zarysie historii, bo sięgającym nawet około...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To wstrząsający zbiór opowieści. Bohaterowie reportażu przypominają mi bardzo podobne sytuacje z okresu lat dziewięćdziesiątych w Polsce. Otóż wtedy paralelnie wystąpiły przemiany społeczne i wolnorynkowe po odbieraniu władzy partiom komunistycznym, zarówno w Polsce, jak i w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (później w Federacji Rosyjskiej). Pamiętam te przygnębiające obrazy transformacji ustrojowo-gospodarczej z mojego najbliższego otoczenia – ludzie załamywali się z braku pracy, pieniędzy, galopującej inflacji. Tworzyła się bieda. Jednak w Polsce było mniej brutalności. Dzięki Swietłanie Aleksijewicz dobrze poznaje się "człowieka radzieckiego" oraz lepiej rozumie się tok myślenia współczesnych Rosjan. Wtedy wiadomo skąd pochodzi tyle sentymentu do upadłego niedawno imperium radzieckiego w którym wśród ludzi panowała mania wielkości ich państwa. Jedno z królujących haseł to "chwała bohaterom", czyli żołnierzom frontowym, a u weteranów nagminnie występuje spustoszenie psychiczne, pijaństwo, agresja i zezwierzęcenie zachowań. Grozę budzą wydarzenia wygrzebywane z pamięci "katów" i "ofiar" systemu komunistycznego. Jednak dla mnie najbardziej przejmujące są zachowania z czasu wojny (podczas drugiej wojny światowej zwanej "ojczyźnianą", w Afganistanie, w republikach zakaukaskich...). Przez codzienność radziecką leją się hektolitry wódki w społeczeństwie. Religijność jest wytrzebiona, za to po porady chodzi się do wróżek. Jak widać system totalitarnych rządów wypacza psychikę człowieka i degraduje kulturę. W ogóle jest to bardzo złożony reportaż poruszający wiele wątków; lektura bardzo przejmująca.

To wstrząsający zbiór opowieści. Bohaterowie reportażu przypominają mi bardzo podobne sytuacje z okresu lat dziewięćdziesiątych w Polsce. Otóż wtedy paralelnie wystąpiły przemiany społeczne i wolnorynkowe po odbieraniu władzy partiom komunistycznym, zarówno w Polsce, jak i w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich (później w Federacji Rosyjskiej). Pamiętam te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbliża się 38. rocznica katastrofy w czarnobylskiej elektrowni atomowej na Ukrainie. Pamiętna data to 26 kwietnia 1986 roku. Negatywne skutki tamtych wybuchów jądrowych odczuwamy do dzisiaj. Reportaż Swietłany Aleksijewicz zawiera wstrząsające świadectwa ludzi. Pokazują one zniszczenia cielesne i psychiczne: u mieszkańców Czarnobyla i jego okolicy, u tych co brali udział w akcji niwelującej awarię, u rodzin osób, które zostały napromieniowane. Czuć u nich duży ładunek emocjonalny. Jestem tym bardzo poruszony. Już pierwsze opowiadanie jest jak uderzenie obuchem w głowę (czytelnika), psychicznie powala na powierzchnię gleby. Przy tym poznaję mentalność "człowieka radzieckiego".

Zbliża się 38. rocznica katastrofy w czarnobylskiej elektrowni atomowej na Ukrainie. Pamiętna data to 26 kwietnia 1986 roku. Negatywne skutki tamtych wybuchów jądrowych odczuwamy do dzisiaj. Reportaż Swietłany Aleksijewicz zawiera wstrząsające świadectwa ludzi. Pokazują one zniszczenia cielesne i psychiczne: u mieszkańców Czarnobyla i jego okolicy, u tych co brali udział w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie odpowiada mi sposób narracji w tej książce. Jest niedopracowana konstrukcja zdań. Oprócz tego, nie pisze się "fakty historyczne", wystarczy "fakty", bo fakty zawsze są historyczne. Pytania stawiane przez autorkę nie budują mnie duchowo. Dużo miejsca zajmuje opis postaci "Żelaznego Kanclerza" Otta von Bismarcka i jego działań – to stanowi tło wydarzeń w Gietrzwałdzie. Jednak uważam, że Ewa Polak-Pałkiewicz ma słuszne poglądy i dobre intencje. Ogólnie książka zasługuje na sześć gwiazdek, ale ze względu na niektóre fragmenty przyznaję siedem gwiazdek (po chwilowym zastanowieniu się).

Nie odpowiada mi sposób narracji w tej książce. Jest niedopracowana konstrukcja zdań. Oprócz tego, nie pisze się "fakty historyczne", wystarczy "fakty", bo fakty zawsze są historyczne. Pytania stawiane przez autorkę nie budują mnie duchowo. Dużo miejsca zajmuje opis postaci "Żelaznego Kanclerza" Otta von Bismarcka i jego działań – to stanowi tło wydarzeń w Gietrzwałdzie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tylko początek "Grace i Grace" brzmi dla mnie bardzo obiecująco. Jest to po prostu historia społeczna owych czasów, poznaje się obyczajowość kanadyjską XIX wieku, ale naznaczoną znamieniem współczesnego spojrzenia Margaret Atwood. Na tle wydarzeń dominuje problematyka cechująca literaturę feministyczną; ogólnie rzecz ujmując: występują źli mężczyźni i krzywdzone kobiety. Główną osią książki jest dialog (z wieloma dygresjami) psychiatry z morderczynią skazaną na dożywocie (pierwotnie na karę śmierci, ale złagodzono jej wymiar kary). Są więzienne odczucia Grace i jej przemyślenia. Dziwi mnie umiejętność czytania oraz znajomość literatury u tytułowej bohaterki będącej zaledwie... służącą. Zniesmacza mnie wulgarność języka. Pozytywnie zaskakują mnie fragmenty poezji "rozsiane" po tekście, a rzadko zdarza się spotkać wiersze wplecione w prozę beletrystyki – brzmi bardzo nieoczekiwanie i trochę oryginalnie, prawda?!

Tylko początek "Grace i Grace" brzmi dla mnie bardzo obiecująco. Jest to po prostu historia społeczna owych czasów, poznaje się obyczajowość kanadyjską XIX wieku, ale naznaczoną znamieniem współczesnego spojrzenia Margaret Atwood. Na tle wydarzeń dominuje problematyka cechująca literaturę feministyczną; ogólnie rzecz ujmując: występują źli mężczyźni i krzywdzone kobiety....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Odnajduję tutaj obraz świata z tomu pierwszego, ale widziany przez inne osoby, a nie przez jedyną narratorkę "Opowieści podręcznej". W "Testamentach" odczuwam odmienny sposób przedstawiania rzeczywistości. Nadal jest to wyobrażenie w formie dystopii feministycznej. Najciekawsza jest perspektywa "ciotki" Lidii – dojrzałej kobiety pełniącej rolę "wychowawczyni" młodych dziewcząt (faktycznie będącej funkcjonariuszką totalitarnego reżimu zarządzanego przez mężczyzn). Oceniam ciut wyżej niż pierwszy tom.

Odnajduję tutaj obraz świata z tomu pierwszego, ale widziany przez inne osoby, a nie przez jedyną narratorkę "Opowieści podręcznej". W "Testamentach" odczuwam odmienny sposób przedstawiania rzeczywistości. Nadal jest to wyobrażenie w formie dystopii feministycznej. Najciekawsza jest perspektywa "ciotki" Lidii – dojrzałej kobiety pełniącej rolę "wychowawczyni" młodych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Opowieść rozbitka" to zbeletryzowany reportaż, który czyta się jak powieść przygodową (idealną dla chłopców i mężczyzn) i niezwykle szybko. Akcja jest wciągająca, występuje napięcie. Gabriel Garcia Marquez bardzo dobrze zredagował tę historię opartą na fakcie. Dzieło krótkie (książka ma 120 stron) i lepsze niż dwa światowe hity tego autora: "Sto lat samotności" i "Miłość w czasach zarazy".

"Opowieść rozbitka" to zbeletryzowany reportaż, który czyta się jak powieść przygodową (idealną dla chłopców i mężczyzn) i niezwykle szybko. Akcja jest wciągająca, występuje napięcie. Gabriel Garcia Marquez bardzo dobrze zredagował tę historię opartą na fakcie. Dzieło krótkie (książka ma 120 stron) i lepsze niż dwa światowe hity tego autora: "Sto lat samotności" i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Według mnie jest to obraz dystopii feministycznej. Margaret Atwood jest chyba przewrażliwiona na punkcie płci męskiej. To niemożliwe, by mężczyzni chcieli zredukować rolę kobiet tylko do celów reprodukcyjnych (wszak kilku szaleńców można znaleźć, ale ogromna większość panów pragnie normalnych relacji).

Główna bohaterka, o imieniu Freda, znajduje się jakby w więzieniu o łagodnym rygorze. Jej cierpienie wynika z panującego reżimu w Republice Gilead. Na końcu powieści znajduje się "Komentarz historyczny do opowieści podręcznej" – moim zdaniem jest nietrafiony; jest tak samo fikcyjny jak treść książki.

Z ciekawości zamierzam sięgnąć po tom drugi ("Testamenty" z 2019 roku) tego cyklu o tytule "Opowieść podręcznej". Warsztat pisarski Margaret Atwood jest bardzo dobry – ona jest w stanie stworzyć dzieło na wysokim poziomie. Natomiast ta powieść, czyli "Opowieść podręcznej", nie podoba mi się.

Według mnie jest to obraz dystopii feministycznej. Margaret Atwood jest chyba przewrażliwiona na punkcie płci męskiej. To niemożliwe, by mężczyzni chcieli zredukować rolę kobiet tylko do celów reprodukcyjnych (wszak kilku szaleńców można znaleźć, ale ogromna większość panów pragnie normalnych relacji).

Główna bohaterka, o imieniu Freda, znajduje się jakby w więzieniu o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Życie mrówek" wydawane w 1930 roku jest ostatnią książką z tetralogii filozoficzno-przyrodniczej Maurice'a Maeterlincka. Autor dokonuje własnych obserwacji entomologicznych, ale sięga również po wcześniej przeprowadzone badania. Charakteryzuje najbardziej popularne rodziny mrówek w otaczającym go środowisku. Wszystko opisuje w swoim stylu, jaki zdążyłem już poznać w poprzednich esejach o świecie natury. Treść książki jest dość ciekawa, popularnonaukowa, więc zrozumiała dla każdego czytelnika.

"Życie mrówek" wydawane w 1930 roku jest ostatnią książką z tetralogii filozoficzno-przyrodniczej Maurice'a Maeterlincka. Autor dokonuje własnych obserwacji entomologicznych, ale sięga również po wcześniej przeprowadzone badania. Charakteryzuje najbardziej popularne rodziny mrówek w otaczającym go środowisku. Wszystko opisuje w swoim stylu, jaki zdążyłem już poznać w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Treść części pierwszej przypadła mi do gustu bardziej niż "Życie pszczół" (wydane w 1901 roku, czyli sześć lat przed tą książką). Części druga i trzecia były słabsze, bo autor zdominował je swoimi przemyśleniami filozoficznymi. Część czwartą stanowiło krótkie "Posłowie" napisane przez Adama Kasprzaka. Uznałem, że będę chciał w niedalekiej przyszłości ponownie przejść przez "Inteligencję kwiatów". Jednak trudno mi było przyznać ocenę wyższą niż siedem gwiazdek.

Treść części pierwszej przypadła mi do gustu bardziej niż "Życie pszczół" (wydane w 1901 roku, czyli sześć lat przed tą książką). Części druga i trzecia były słabsze, bo autor zdominował je swoimi przemyśleniami filozoficznymi. Część czwartą stanowiło krótkie "Posłowie" napisane przez Adama Kasprzaka. Uznałem, że będę chciał w niedalekiej przyszłości ponownie przejść przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Flamandzki hrabia z Belgii Maurice Maeterlinck z pasją pisze o pszczołach. Będąc z bogatego szlacheckiego rodu nie martwi się o możliwości zarabiania pieniędzy i nie musi zabiegać o spełnienie swoich podstawowych potrzeb bytowych. Stąd ma czas na długie obserwacje przyrody. Przyjemnie czyta się jego spostrzeżenia wydane w 1901 roku, ale specyficzny sposób przedstawiania informacji (porównania oraz czasem ich poetyckość, zmieszaną z zagadnieniami filozoficznymi i ówczesną polityką) nie wszystkim może się podobać. Rój, w którym żyją pszczoły określa mianem miasta zorganizowanym w sposób republikański (stosuje wzorzec ludzki do świata omawianych skrzydlatych "franciszkowych braci mniejszych"). Opisuje wiele zachowań tytułowych owadów. Przygotowuje ciekawe zakończenie zawierające perspektywiczne nadzieje. Jednak żeby mieć rzetelne i zdecydowanie aktualniejsze wiadomości o pszczołach należy sięgać do współcześniejszych opracowań.

Flamandzki hrabia z Belgii Maurice Maeterlinck z pasją pisze o pszczołach. Będąc z bogatego szlacheckiego rodu nie martwi się o możliwości zarabiania pieniędzy i nie musi zabiegać o spełnienie swoich podstawowych potrzeb bytowych. Stąd ma czas na długie obserwacje przyrody. Przyjemnie czyta się jego spostrzeżenia wydane w 1901 roku, ale specyficzny sposób przedstawiania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To refleksje budapesztańskiego Węgra o latach komunizmu oraz okresie przekształceń ustrojowych i społecznych na Węgrzech po upadku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Imre Kertesz [wymowa: kertiś] jest pochodzenia żydowskiego, co ma bardzo widoczny wpływ (ze względu na doświadczenia nazistowskiego pogromu) na treść przemyśleń w tej osobliwej "kronice". Widzę, że Imre Kertesz ma problem z określeniem własnej tożsamości. Autor jest inteligentny, erudycyjnie porusza się po świecie literatury i publicystyki; we własny sposób filozofuje o sensie życia, ale te rozważania i poglądy mnie nie przekonują. "Skacze" po wielu tematach, wydarzeniach, sytuacjach – treść wygląda jak kolorowa mozaika i niezbyt mi się ona podoba.

To refleksje budapesztańskiego Węgra o latach komunizmu oraz okresie przekształceń ustrojowych i społecznych na Węgrzech po upadku Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Imre Kertesz [wymowa: kertiś] jest pochodzenia żydowskiego, co ma bardzo widoczny wpływ (ze względu na doświadczenia nazistowskiego pogromu) na treść przemyśleń w tej osobliwej "kronice"....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jedno z najlepszych opowiadań Stefana Żeromskiego. Tutaj autor ukazuje swój talent pisarski. Jest piękny, plastyczny język. Czasem są za długie, rozbudowane zdania. Urzeka mnie opis przyrody: fauny i flory. Na pierwszym planie ludzkich spraw jest kopanie torfu, a na tej podstawie przedstawia się chłopskie życie w swojej niedoli (wieśniak Walek Gibała bije swoją żonę; w kwestii podbierania koniom owsa: to co dla jednych jest zwyczajem, dla drugich procederem, i w związku z tym ponoszone konsekwencje; dziedzic folwarku wykorzystuje tanią siłę roboczą). W podsumowującej ocenie waham się nad przyznaniem siedmiu gwiazdek, bo myślę nawet o ośmiu.

To jedno z najlepszych opowiadań Stefana Żeromskiego. Tutaj autor ukazuje swój talent pisarski. Jest piękny, plastyczny język. Czasem są za długie, rozbudowane zdania. Urzeka mnie opis przyrody: fauny i flory. Na pierwszym planie ludzkich spraw jest kopanie torfu, a na tej podstawie przedstawia się chłopskie życie w swojej niedoli (wieśniak Walek Gibała bije swoją żonę; w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek smutno-nudny; samobójstwo, ukryta miłość konkubencka z dwudziestoletnią różnicą wieku u partnerów (to pierwszy wątek o "miłości"). Drugi duży wątek zaczyna się w piątym rozdziale, w którym występuje kobieta, Fermina Daza, jako staruszka (wraz ze swoim równie starym mężem). Potem ukazują się kolejne relacje damsko-męskie. Za głównego bohatera scalającego fabułę traktuję doktora Juvenala Urbino, nawet po jego śmierci i uroczystym pogrzebie. Nie podobają mi się "miłości" z tej powieści. Tutaj jest dużo amoralności, zakrawającej nawet o pedofilię. Tytuł niezbyt mi pasuje do treści, bo nie ma tu prawdziwej miłości, a zaraza w postaci cholery pojawia się gdzieś zdawkowo oraz bezbarwnie kilka razy i na króciutki czas. Poza tym nie rozumiem zachwytu polskich czytelników twórczością Gabriela Garcii Marqueza. "Miłość w czasach zarazy" (z 1985 roku) jest przez niego lepiej napisana (jak widać, autor wraz z upływem kolejnych lat swojego życia, nabiera doświadczenia) od ponoć najsłynniejszej jego powieści zatytułowanej "Sto lat samotności" (z 1967 roku) również niedawno przeze mnie przeczytanej.

Początek smutno-nudny; samobójstwo, ukryta miłość konkubencka z dwudziestoletnią różnicą wieku u partnerów (to pierwszy wątek o "miłości"). Drugi duży wątek zaczyna się w piątym rozdziale, w którym występuje kobieta, Fermina Daza, jako staruszka (wraz ze swoim równie starym mężem). Potem ukazują się kolejne relacje damsko-męskie. Za głównego bohatera scalającego fabułę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Sanditon Jane Austen, Marie Dobbs
Ocena 6,6
Sanditon Jane Austen, Marie ...

Na półkach:

Bardzo spodobali mi się nakreśleni przez Jane Austen bohaterowie. Zauważyłem potencjał na ciekawą historię. Początek zapowiadał się nader obiecująco. Jednak w rozdziale szóstym (chociaż zwiastuny tego stanu spraw pojawiły się już wcześniej) zrobiło się nudno i tak monotonnie pozostało do końca powieści. Niestety śmierć autorki nie pozwoliła dopracować treści i zrealizować w pełni geniuszu jej myśli. Stąd moją ocenę końcową zawarłem w 6 gwiazdkach.

Bardzo spodobali mi się nakreśleni przez Jane Austen bohaterowie. Zauważyłem potencjał na ciekawą historię. Początek zapowiadał się nader obiecująco. Jednak w rozdziale szóstym (chociaż zwiastuny tego stanu spraw pojawiły się już wcześniej) zrobiło się nudno i tak monotonnie pozostało do końca powieści. Niestety śmierć autorki nie pozwoliła dopracować treści i zrealizować w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Sto lat samotności" to miernota, której czytanie bardzo męczy. Występuje mnogość bohaterów i ich płytka charakterystyka. Prawie wszyscy są dziwakami. Znamienne jest to, że oni odczuwają indywidualną samotność (wewnętrzną). Godne uwagi są wątki dotyczące wojny oraz hipokryzji polityków. Jednak większą część książki tworzą po prostu "głupoty". Są kwestie alchemiczne, odpowiednie ku temu laboratorium, wspominanie Nostradamusa i poszukiwania kamienia filozoficznego. Cyklicznie pojawiają się Cyganie, karty tarota, niewidzialni lekarze. Ludzie ze wsi używają latającego dywanu i cierpią na dziwną plagę bezsenności. Ksiądz od czasu do czasu lewituje po wypiciu gorącej czekolady. Bohaterka rozmawia ze śmiercią, która występuje pod postacią staroświeckiej kobiety przepowiadającej datę śmierci. Relacje kazirodcze w rodzinie skutkują rodzeniem się dzieci ze świńskimi ogonkami.

"Sto lat samotności" to najsłynniejsze dzieło tego autora, które uważam za dość kiepskie. Załamuję ręce, bo za cóż to Gabriel Garcia Marquez otrzymuje Nagrodę Nobla???

"Sto lat samotności" to miernota, której czytanie bardzo męczy. Występuje mnogość bohaterów i ich płytka charakterystyka. Prawie wszyscy są dziwakami. Znamienne jest to, że oni odczuwają indywidualną samotność (wewnętrzną). Godne uwagi są wątki dotyczące wojny oraz hipokryzji polityków. Jednak większą część książki tworzą po prostu "głupoty". Są kwestie alchemiczne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To zwykłe historie z życia szlachty z przełomu wieków XVIII i XIX na gruncie angielskim – czasy współczesne Jane Austen. Autorka po prostu rejestruje na stronach książki to, co zauważa wokół siebie w sferze obyczajowości. Akcja rozgrywa się wokół ważnego dla prowincji wydarzenia towarzyskiego – balu. Jednak oczywiście najbardziej rozpoznawalne powieści Jane Austen, jak "Rozważna i romantyczna" czy "Duma i uprzedzenie", są znacznie lepsze.

To zwykłe historie z życia szlachty z przełomu wieków XVIII i XIX na gruncie angielskim – czasy współczesne Jane Austen. Autorka po prostu rejestruje na stronach książki to, co zauważa wokół siebie w sferze obyczajowości. Akcja rozgrywa się wokół ważnego dla prowincji wydarzenia towarzyskiego – balu. Jednak oczywiście najbardziej rozpoznawalne powieści Jane Austen, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Początek zachwycił mnie i to dobre wrażenie pozostało do końca pamiętnika. Sprawił to ładny, plastyczny język. Bardzo spodobały mi się opisy przyrody. Była ciekawa charakterystyka ludzi, zarówno autochtonów, jak i bogatej szlachty europejskiej; poprzez to dało się zauważyć "zderzenie" kultur. "Rzucił" mi się w ucho wyraz "toto", którym Murzyni określają dziecko. Ostanie rozdziały stanowiące część zatytułowaną "Pożegnanie z farmą" emanowały smutkiem, który również mi się udzielił; było to bankructwo plantacji kawy i żegnanie się autorki z Afryką.

Początek zachwycił mnie i to dobre wrażenie pozostało do końca pamiętnika. Sprawił to ładny, plastyczny język. Bardzo spodobały mi się opisy przyrody. Była ciekawa charakterystyka ludzi, zarówno autochtonów, jak i bogatej szlachty europejskiej; poprzez to dało się zauważyć "zderzenie" kultur. "Rzucił" mi się w ucho wyraz "toto", którym Murzyni określają dziecko. Ostanie...

więcej Pokaż mimo to