Mała_Cienista

Profil użytkownika: Mała_Cienista

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
3
Przeczytanych
książek
49
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
73
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 1 cytat
Recenzentka na blogu https://wisniewszufladzie.blogspot.com/ Zwykle ma swoją opinię na każdy temat, bywa szczera (do bólu), wielka fanka "Pana Lodowego Ogrodu".

Opinie


Na półkach: , ,

Mój blog: https://wisniewszufladzie.blogspot.com/

Peyton ma problem, a właściwie kilka. Jej rodzice rozwiedli się, a ona jest jedyną osobą zdolną utrzymać siebie i chorą psychicznie matkę Ponadto Petyon jest niezwykle wysoka, przez co często staje się obiektem wszelkich kpin, a jej niezdarność tylko pogarsza sytuację. Jednak dziewczyna szybko znajduje sposób na rozwiązanie części swoich kłopotów. Wymarzona szkoła, która znajduje się daleko od jej rodzinnego miasta i w której nie ma szansy studiować. Chyba że podejmie dość szalony zakład i pójdzie na trzy randki oraz bal maturalny z chłopakiem wyższym od siebie…

Chciałabym powiedzieć, że bardzo rzadko czytam powieści podpadające pod Young/ New Adult (żeby była jasność, to nie są pojęcia równoznaczne), ale obecnie ten szajs produkowany jest niemal taśmowo, więc prawie każda książka młodzieżowa podpada pod YA/NA, albo ich opacznie zrozumianą wersję.

“Jej wysokość P.” nie jest kwalifikowana jako Young Adult, co było dla mnie dużym zdziwieniem. Miłość, problemy rodzinne, a także brak samoakceptacji \i wciśnięte na siłę geje/ - to niemal szablonowe tematy gatunku, a powieść porusza je wszystkie naraz. Dlaczego więc ten tag nie został dodany? Rozwiązanie pojawia się pod koniec książki…

Ogólnie YA (te faktyczne) mówi o radzeniu sobie z problemami, zaakceptowaniu siebie i odnajdywaniu pierwszej miłości, podając przy tym wszystkim w miarę prawdopodobne (o ile mamy do czynienia z powieścią obyczajową) rozwiązania. Co więc sprawia, że główna bohaterka pokonuje wszystkie bariery i znajduje wyjście z trudnej sytuacji?

Finał. Nie żartuję, naprawdę. Przez całą powieść Peyton jest zakompleksioną nastolatką z problemami, które ni z gruszki ni z pietruszki rozwiązują się (same się rozwiązują) pod koniec książki, a nasza główna bohaterka zaczyna mieć spory dystans do siebie. Dlaczego? Co jest tego przyczyną? Nie mam pojęcia (autorka pewnie też nie)!

Młodzieżowe obyczajówko - romanse (i obyczjówko - romanse w ogóle) to kompletnie nie mój gatunek. Postacie są stereotypowe, problem z byciem szkolnym popychadłem pojawiający się w niemal każdej YA \i niepotrzebny wątek homoseksualny/ - dla mnie to wszystko jest bardzo typowe i świadczy o niskich umiejętnościach pisarza, a być może to po prostu normalne dla każdej powieści dziejącej się w takich realiach.

Nie mniej jednak - “Jej wysokość P” (przy okazji - moje gratulacje za takie przetłumaczenie tytułu) porusza bardzo oryginalne tematy - chorobę psychiczną, problemy rodzinne, a także te własne - brak samoakceptacji, niemożność znalezienia chłopaka, a to wszystko przez zbyt duży wzrost. Naprawdę czytałam to z zaciekawieniem, szczególnie że przestawienie całej akcji było bardzo realistyczne.

Chyba właśnie to jest największą zaletą powieści. Problemy Peyton nie są typowe, ale też nie biorą się z kosmosu. Zazwyczaj we wszelkich młodzieżowych romansach problem jest jeden - brak chłopaka. Jeszcze gdzieś w tle pojawia się jakaś szkolna rywalka, a wszystko kończy się jakąś super imprezą. Brak innych wątków był… frustrujący. Oczywiście dalej są tworzone powieści pod ten schemat (seria “After”), ale jest to tendencja zanikająca (głównie dzięki Coolen Hoover). Peyton jest biedna, niezdarna, próbuje ukryć swoje problemy - jednym słowem (a właściwie trzema) - nie jest papierowa. Tak naprawdę nie chodzi o “nie mam chłopaka i muszę go znaleźć” - bohaterka ma w poważaniu relacje tego typu, cała sytuacja staje się dla niej sposobem na wydostanie się z trudnej sytuacji. Rzecz jasna potem się zakochuje, ale nie jest to celem początkowym.

Podsumowując 5/10
Nie ukrywam, że moje oceny książek raczej odnoszą się tylko do ich “powagi i poziomu”, aniżeli do tego, ile miałam frajdy z czytania. Przyjemność przyjemnością, ale jednak trzeba stawiać jakieś wymagania, w przeciwnym razie nasza literatura zacznie składać się (o ile już tak nie jest) z powieści utrzymujących poziom blogowych tworów dwunastolatek (mamy szereg analizatorni pokazujących, że już tak jest).

“Jej Wysokość P.” wśród dzisiejszych romansideł młodzieżowych jest powieścią bardzo dobrą.Mamy cel, przyczynę, a cały sens nie jest oparty na “nie mam chłopaka”. Nie mogę nazwać jej jakąś genialną perełką, ale jeśli ktoś szuka niezobowiązującego romansidła dla młodzieży - powieść J. MacGregor mogę z czystym sumieniem zaproponować.

Mój blog: https://wisniewszufladzie.blogspot.com/

Peyton ma problem, a właściwie kilka. Jej rodzice rozwiedli się, a ona jest jedyną osobą zdolną utrzymać siebie i chorą psychicznie matkę Ponadto Petyon jest niezwykle wysoka, przez co często staje się obiektem wszelkich kpin, a jej niezdarność tylko pogarsza sytuację. Jednak dziewczyna szybko znajduje sposób na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Link do bloga: https://wisniewszufladzie.blogspot.com/

Na odizolowanej wyspie Moya dochodzi do morderstwa. Ciało jednej z uczennic miejscowej szkoły zostaje znalezione w makabrycznym stanie. Nastoletnia Isabella obwinia o wszystko ojca koleżanki z klasy, który kilkanaście lat temu przybył na wyspę i zaprowadził tam nowe porządki. Chcąc bronić honoru swojego taty, Lupe wyrusza w pościg za mordercą, jednak niebezpieczeństwa czekają na nią na każdym kroku, a jej rodzic chcąc ją przed tym uchronić, organizuje wyprawę ratunkową, do której dołącza Isabela w przebraniu chłopca, chcąc przy pomocy narzędzi kartograficznych ocalić przyjaciółkę, ojca, a jak się później okazuje, także rodzinną wyspę…

Mam koszmarny zwyczaj kupowania książek pod wpływem chwili. Nieistotne, że na mojej półce do przeczytania jest miliard innych tytułów, ta czy tamta ma bardzo ładną okładkę, ciekawy opis, a w dodatku jest w korzystnej cenie, co za tym idzie - muszę ją mieć. “Dziewczynka z atramentu i gwiazd” właśnie w ten sposób do mnie trafiła (a ze swoją okładką bardzo przydała się w październikowym wyzwaniu).

Ogólnie rzecz biorąc jest tak jak zawsze. Początek bardzo dobry i zgrabny, ale potem autorka plącze się w swoich pomysłach i poziom gwałtownie spada. Jest to wprawdzie książka dla młodego czytelnika (nawet ja nie mam zamiaru tak krytycznie tego oceniać), ale mieliśmy już przecież powieść w niemal identycznym klimacie, która okazała się o wiele lepsza - “Wyspa Nim”. Nie oceniam tego jako plagiat, powiem nawet, że w niektórych aspektach “Dziewczynka” jest lepsza (być może głównie dlatego, że jest skierowana do starszych czytelników). Widać, że całość miała być swoistym retellingiem, co było naprawdę dobre, dopóki autorka trzymała się oryginału i wprowadzała doń własne elementy. Naprawdę liczyłam na podobne zakończenie (które w tym przypadku okazałoby się świetnym wyjściem), jednak autorka postawiła na własną wenę twórczą i postanowiła odejść od zastosowanego wcześniej rozwiązania. Wprawdzie jest ono bliższe gatunkowi, ale jednocześnie odrobinę psuje klimat. Miało być magicznie i mistycznie, choć w tym przypadku (dość przewrotnie zresztą) bardziej magiczne byłoby rozwiązanie realistyczne.

W zasadzie ciężko się zorientować, że mamy do czynienia z debiutem, gdyby nie… pewna rzecz. Jedna z ważniejszych zasad literatury głosi, że nie wprowadzamy elementów bez potrzeby. Jeśli na początku pojawia się jakaś postać, z pewnością pod koniec okaże się ona ważna. Tymczasem autorka wprowadza do powieści wątki “ex machina”. Mamy chłopaka, który przez całą powieść tylko jest (początkowo autorka chyba zamierzała go spiknąć z bohaterką), antagonista który pojawia się przez jeden akapit i wypowiada dwa - trzy słowa, a pewna “grupa” (o której wcześniej prawie w ogóle nie było mowy) znająca prawdę wyłania się z dosłownej nicości pod koniec książki, serwując nam kolejny niepotrzebny wątek.

Mimo wszystko powieść ma także swoje plusy. Jeszcze nie spotkałam się z książką, która będąc skierowana dla osób młodych, wybiera tak poważny temat. Wprawdzie można podpiąć pod to “Zbrodnia nie przystoi damie” (które z czystym sumieniem polecam) jednak w moim odczuciu jest ona skierowana do starszego czytelnika. Natomiast “Dziewczynka” zawiera mrok, spiski, morderstwa, a nawet zachłanność, przy czym jej grupą docelową są dziewczynki około lat jedenastu.

Kolejna warta uwagi sprawa - wydanie. Książka nie tylko zawiera mapki i ładną okładkę - każda strona ozdobiona jest symbolami kartograficznymi (których nazw nie znam, a na które składają się różne linie i kółka). Wygląda to niesamowicie i cieszy oko (a w zasadzie oczy), jednak wielokrotnie złapałam się na tym, że nie zwracam uwagi na tekst, tylko spoglądam na owe majestatyczne kółka. Wprawdzie całość robi wrażenie i naprawdę podziwiam wydawnictwo za cały ten wkład, jednak odrobinę odciąga uwagę od treści. Absolutnie nie jest to złe, jednak sama powieść jest dość przeciętna i można odnieść nieprzyjemne wrażenie, że w ten sposób chciano podnieść jej poziom.

Podsumowując 6/10
Teraz mogę sobie ponarzekać, ale pewnie gdybym znowu miała dziesięć lat to byłaby jedna z moich ulubionych książek. Powieść ma swoje wady i zalety, ale jak na debiut prezentuje się naprawdę wspaniale i jakby na przekór faktu, że jest debiutem skierowanym do młodego czytelnika, wcale nie wybiera łatwego tematu i traktuje go infantylnie. Morderstwo, miłość, przyjaźń… Autorka bardzo dobrze udowadnia, że dla docelowego młodego odbiorcy wcale nie trzeba obniżać poziomu.

Link do bloga: https://wisniewszufladzie.blogspot.com/

Na odizolowanej wyspie Moya dochodzi do morderstwa. Ciało jednej z uczennic miejscowej szkoły zostaje znalezione w makabrycznym stanie. Nastoletnia Isabella obwinia o wszystko ojca koleżanki z klasy, który kilkanaście lat temu przybył na wyspę i zaprowadził tam nowe porządki. Chcąc bronić honoru swojego taty, Lupe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mój blog: https://wisniewszufladzie.blogspot.com

Wyczerpanie zasobów ropy, rozregulowanie klimatu, a także przeludnienie. Większość problemów, które są dla nas spiskowymi teoriami, jest codziennością ludzi w 2045 roku. Jedyną ucieczką od przytłaczających problemów jest OASIS – wirtualna symulacja, która zastępuje prawdziwe życie. Kiedy umiera twórca wirtualnego światka, powstaje zamieszanie wokół jego testamentu. Okazuje się bowiem, że nie zapisał on swojej fortuny jakiejś konkretnej osobie. Majątek Jamesa Hallidaya ma odziedziczyć znalazca jego easter egg’a…

Na potrzeby recenzji zapytałam naszego blogowego grafika, czy jest w stanie zgadnąć co czytam, po jednym z terminów zastosowanych w książce. Hasło brzmiało „wielkanocne jajo” (to nabiera sensu, gdy zostaje przetłumaczone na angielski), a pierwsze skojarzenie naszego grafika, to osoba o pstrokatych włosach. Można się śmiać i twierdzić, że grafik niekoniecznie musi znać się na grach, jednak nawet osoba zaznajomiona z tematem ma z tym problem (po obejrzeniu trailera filmu sama nie wiedziałam o co chodzi).

Takich przykładów jest więcej – Gracz kontra Gracz GkG (Player vs Player PvP), Postacie nie-gracze PNG (Non - playable character NPC), przy czym każdy z terminów został przetłumaczony, poza irl (in real life), które już zostało wyjaśnione w przypisach.

Być może ze względu na liczbę graczy w Meksyku (a także język oryginału), nie było potrzeby objaśniania dość oczywistych terminów (szczególnie że zostały one wyjaśnione w treści), jednak przez to pojawiła się zagwozdka dla polskich tłumaczy. Jakiekolwiek dodatkowe przypisy zniszczą wygląd książki, a przy oryginalnym (i prawidłowym) nazewnictwie – czytelnik nie zrozumie o co chodzi.

Tak więc w całej książce mamy polskie odpowiedniki oryginalnych terminów (oprócz nieszczęsnego irl), z których tylko jeden można przeboleć. Wielkanocne jajo – bo o nim/tym mowa, ma swoje bardzo dobre uzasadnienie dla później powstałych nazw własnych – jajogłowi , jajotorrent (który swoją drogą powinien być w liczbie mnogiej), a co więcej, oryginalny termin pojawił się w przypisach.

Bardzo istotną częścią powieści (a nawet najważniejszą) jest powrót do kultury lat 80. Pierwszy raz widzę coś takiego, a dobitnie świadczy to o „wyczerpaniu” wzorców i konieczność powrotu do przeszłości. Dla osób starszych odnajdywanie owych nawiązań może być prawdziwą uciechą, jednak osoby młodsze mogą uznać to za nużące, a z wymienionych nazwisk, zespołów i tytułów kojarzyć jedynie reżysera filmu (ja osobiście kojarzę jeszcze RPG, D&D i Monthy Pythona, ale ciężko mnie zaliczyć do typowych przedstawicieli młodzieży).

Największą wadą tej powieści są postacie, a w szczególności Art3mis. Jeśli ktoś zna termin Mary Sue – moje gratulacje, to (między innymi) ona, jeśli nie – główna bohaterka poprzez swój wygląd i wpisy kreuje się na osobę racjonalną, chłodną i ironiczną, natomiast „na żywo” jest gadatliwa, głupiutka i zawsze wszystko jej się udaje.

Cała reszta jest (o ironio) idealna. Główny bohater to geniusz informatyczny i techniczny (a przy okazji self-insert autora), pochodzi ze złego środowiska i ma BARDZO cięte riposty, Art3mis ma drobny defekt w wyglądzie (królestwo gdyby jeździła na wózku), ale poza tym jest świetna, Daito i Shoto (swoją drogą, czemu nie było ich więcej) są przywiązani do kultury (tyle). Spod tego schematu wyłamuję się Aech, jednak jego wada jest oczywiście uzasadniona (złe i niedobre środowisko).

Fabuła posiada wprawdzie kilka drobnych błędów, jednak nie odbierają one przyjemności z czytania. W większości. Zakończenie jest… jasno dające do zrozumienia, że autor nie miał pomysłu. Fachowo można nazwać to Deusem ex Machiną, a mniej fachowo – zawsze gdy pisarz nie wie jak zakończyć bitwę/akcję, na scenę wkracza Dumbledore/Gandalf/Aslan i kończy wszystko (na zasadzie „bo tak”). To rozwiązanie… jest złe. Bohaterowie powinni sami podjąć wyzwanie, zawalczyć ze swoimi słabościami, a nie przyzywać miejscowego OPa (overpower, wszechmocny, omnipotencjalny), co mogli by już zrobić na początku (nawet jeśli OP przychodzi sam, zauważcie, że na początku też może).


Podsumowując 4/10
"Player one” jest książką bardzo przeciętną. Kogoś mogą ucieszyć nawiązania i kultura, jednak… Brakuje tam “opinii” o niej. Całość jest wypluwaniem przez bohaterów internetowych definicji (swoją drogą, zapamiętanie tego wszystkiego byłoby niemożliwe), a jedynie z początku bohaterowie kłócą się, czy “Zaklęta w sokoła” jest fajnym filmem. Cała kultura lat 80 jest przedstawiona jako wspaniała i idealna, niemalże utopijna (a miałam mówić o antyutopii…). W dodatku wszędzie są krótkie notatki z Wikipedii (gdy mowa o rzeczach przeszłych), acontrario opis gry w Pac-mana zajmuje dwie strony. (to wygląda tak, jakby autor chciał pochwalić się wiedzą).


Mogę tak wymieniać jeszcze długo: bohater self-insert (uosobienie autora, które ma pokazać go w jak najlepszym świetle), źli bez motywacji (przy okazji robienia researchu usłyszałam, że ktoś napisał fanfick uzasadniający to, który autor potem dodawał do wydań oryginalnych), jednak głównym zarzutem w stronę tej książki jest jej rzekoma “reprezentatywność”. Powieść obrazująca wszystkich geeków, jednak większość geeków zarzuca jej powielanie krzywdzących stereotypów. Bohater który poza komputerem nie ma życia, masturbuje się i stara się to uzasadnić, a niemal całego jego zajęcia w wolnym czasie to lata 80 (filmy, seriale, autor wspomina też o książkach, ale nie widzimy tego w trakcie akcji).


Jednakże w porównaniu do większości debiutów, ten nie wydaje się być taki sam w sobie zły. Bywały powieści gorsze (które już debiutanckie nie były), a “Player one” mógłby zyskać lepszą opinię, gdyby nie był stawiany na piedestale jako wzór wszelkich cnót i prawdziwych wzorów. Negatywne opinie z pewnością by powstały, jednak ze względu na błędy “wewnętrzne”, a nie kreowanie stereotypowego obrazu geeka i przedstawianie go jako tego właściwego.

Mój blog: https://wisniewszufladzie.blogspot.com

Wyczerpanie zasobów ropy, rozregulowanie klimatu, a także przeludnienie. Większość problemów, które są dla nas spiskowymi teoriami, jest codziennością ludzi w 2045 roku. Jedyną ucieczką od przytłaczających problemów jest OASIS – wirtualna symulacja, która zastępuje prawdziwe życie. Kiedy umiera twórca wirtualnego światka,...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Mała_Cienista

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Ulubione

Andrzej Sapkowski Ostatnie życzenie Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Wieża jaskółki Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Chrzest ognia Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Krew elfów Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Chrzest ognia Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Czas pogardy Zobacz więcej
Andrzej Sapkowski Krew elfów Zobacz więcej
Jarosław Grzędowicz Pan Lodowego Ogrodu - tom II Zobacz więcej
George Orwell Rok 1984 Zobacz więcej
Laura Thalassa Zaraza Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
3
książki
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
73
razy
W sumie
wystawione
3
oceny ze średnią 5,0

Spędzone
na czytaniu
16
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
1
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]