rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Mam wrażenie, że autorka na siłę wymyśliła dramaty, aby nie było za kolorowo w tym związku. Trochę ciągnęła się niepotrzebnie ta akcja, spodziewałam się czegoś lepszego. Było mnóstwo momentów, kiedy czytałam na siłę, aby ją dokończyć. Ostatni rozdział mnie natomiast tak rozczulił, że nie mogłam długo pozbyć się szerokiego uśmiechu z twarzy. Idealne zakończenie, ale chętnie przeczytałabym o ich dzieciach i o tym, jak sprawdzają się jako rodzice.

Mam wrażenie, że autorka na siłę wymyśliła dramaty, aby nie było za kolorowo w tym związku. Trochę ciągnęła się niepotrzebnie ta akcja, spodziewałam się czegoś lepszego. Było mnóstwo momentów, kiedy czytałam na siłę, aby ją dokończyć. Ostatni rozdział mnie natomiast tak rozczulił, że nie mogłam długo pozbyć się szerokiego uśmiechu z twarzy. Idealne zakończenie, ale chętnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ilość wulgaryzmów przekraczała granice dobrego smaku. To też najbardziej denerwujący główni bohaterowie, z jakimi miałam do czynienia. Jedyną postacią, którą polubiłam, był Devon. Uroczy malec.

Ilość wulgaryzmów przekraczała granice dobrego smaku. To też najbardziej denerwujący główni bohaterowie, z jakimi miałam do czynienia. Jedyną postacią, którą polubiłam, był Devon. Uroczy malec.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest średnia i przewidywalna. Początek nie zachęcał, ale mimo to czytałam dalej. Nie zaprzeczam temu, że czyta się szybko i przyjemnie. Do tego jest wiele zabawnych momentów. Jednak ilość wulgaryzmów jest lekką przesadą.

Książka jest średnia i przewidywalna. Początek nie zachęcał, ale mimo to czytałam dalej. Nie zaprzeczam temu, że czyta się szybko i przyjemnie. Do tego jest wiele zabawnych momentów. Jednak ilość wulgaryzmów jest lekką przesadą.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

CUDOWNE WYDANIE!
Od tego zacznę. Zasługuje na honorowe miejsce w biblioteczce i to okładką od frontu, a nie grzbietem. Moja dusza kolekcjonera jest usatysfakcjonowana i wniebowzięta.

Co do treści to...dzieje się sporo! Druga część jest dużo lepsza od pierwszej pod względem akcji, rozszerzenia o nowe miejsca i nowych bohaterów. Zaskakujące zwroty akcji gwarantowane! Wojna, bitwy, magia i smoki...oraz śmiertelny wróg, który wcześniej był znany z bajek dla dzieci.

Violet jest jeszcze silniejsza, ma większą kontrolę nad mocą. Wszystko jest bardzo realistycznie przedstawione, a opisy bitew są barwne i dynamiczne.

Główna bohaterka mierzy się już nie tylko ze słabością swojego ciała, ale także z zazdrością, kontrolą mocy, strachem i tramami. Nie można zapomnieć o niewyobrażalnej presji, bo nieprzyjaciel jest coraz bliżej.

Autorka stworzyła bardzo żywy świat, który chce się poznawać...chce się pochłaniać. Właściwie to nawet chce się, aby strony książki pochłonęły cię i wciągnęły w wir wydarzeń.

Zakończenie jest okrutne, bo trzeciej części jeszcze nie ma a tu zostaliśmy...z milionem pytań i obaw, co wydarzy się dalej.

Polecam!

CUDOWNE WYDANIE!
Od tego zacznę. Zasługuje na honorowe miejsce w biblioteczce i to okładką od frontu, a nie grzbietem. Moja dusza kolekcjonera jest usatysfakcjonowana i wniebowzięta.

Co do treści to...dzieje się sporo! Druga część jest dużo lepsza od pierwszej pod względem akcji, rozszerzenia o nowe miejsca i nowych bohaterów. Zaskakujące zwroty akcji gwarantowane! Wojna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka jest cudownie wydana i zachwycająca już z zewnątrz. Ale nie tylko to zachęciło mnie do sięgnięcia po tą pozycję. Były to przede wszystkim smoki oraz fakt, że jest to romantasy (za którym wprost przepadam).

Główna bohaterka Violet podoba mi się. Jest silna duchem wystarczająco, aby przetrwać trudne warunki mimo swojego kruchego ciała. W tym świecie natura zdecydowanie dąży do równowagi. Świat pełen smoków i innych stworzeń mnie zachwyca. Podoba mi się pomysł z akademią wojskową, gdzie oprócz skrybów, medyków i piechoty uczą się także jeźdźcy smoków. Smoki same wybierają swoich jeźdźców i obdarzają dostępem do mocy, z której naradzają się wyjątkowe umiejętności np. ognia, lodu, uleczania.

Niby to jest enemies to lovers, ale chyba za krótko Violet jest "enemies" z Xadenem. Jak na mój gust oczywiście. Uważam za ciekawe przezwisko, jakiego używa on wobec Violet - Violence (co oznacza przemoc). Fajnie zgrywa się ono z tym, jaką niebezpieczną bronią ona się staje z czasem.

Przejdę do tego, co najbardziej mnie irytuje w tej książce - feminatywy. O ile generałę, kapitanę przełknę to na słowo "jeźdźczyni" się wzdrygam niekontrolowanie. To nawet trudno wymówić na głos.

Dlatego daję 8/10, a nie pełną 10.

Książka jest cudownie wydana i zachwycająca już z zewnątrz. Ale nie tylko to zachęciło mnie do sięgnięcia po tą pozycję. Były to przede wszystkim smoki oraz fakt, że jest to romantasy (za którym wprost przepadam).

Główna bohaterka Violet podoba mi się. Jest silna duchem wystarczająco, aby przetrwać trudne warunki mimo swojego kruchego ciała. W tym świecie natura...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od pierwszej części nie lubiłam Elainy i Nesty Archeron. Siostry Feyry po prostu działały mi na nerwy. O ile Elaina miała jeszcze dobre cechy, które dałoby się polubić, to arogancka Nesta była wprost nie do zniesienia.

Przyznam, że ta książka zmieniła nieco moje nastawienie do niej. Kiedy autorka przybliżyła mi, co dzieje się w jej wnętrzu, to nawet zaczęłam jej współczuć. Zrobiło mi się przykro, tak jak jej, kiedy nie znalazła w nowym domu Feyry i Rhysanda żadnego obrazu, który by ją przedstawiał. Kiedy poznałam te wszystkie traumy i ogromną stratę, z którą się zmaga, to nie dziwiłam się jej sposobami radzenia sobie z nimi. A prawda jest taka, że sobie nie radziła. Nieświadomie doprowadzała do swojej destrukcji oraz odpychała każdą bliską osobę, aby nie zranić się jeszcze bardziej.

Wszystko zmieniło się, kiedy została odesłana do Domu Wiatru razem z Kasjanem. Kiedy Feyra wyznaczyła jej codzienne zadania, dzięki którym nawiązała przyjaźń. Zdobyła cel w życiu i zbliżyła się do Kasjana. W treningach odnalazła ujście gniewu i złości. Odnalazła ulgę. Zaprzyjaźniła się nawet z samym Domem, który okazał się mieć własną świadomość. Dzięki przyjaciołom staje się wojowniczką, która nigdy więcej nie zamierza być słaba. Która będzie wiedziała jak się bronić oraz jak pokonać swoich wrogów.

Żeby nie było tak smutno i negatywnie przez uczucia Nesty, autorka idealnie wplotła wiele scen zabawnych oraz tych nieco bardziej gorących.

Z pewnością wiele się dzieje w pierwszej części "Dworu srebrnych płomieni". Intryguje mnie moc Nesty i jej żelazny upór oraz wola. Poznałam ją na tyle dobrze, żeby się przekonać, że ma dobre serce. A za swoich bliskich jest gotowa oddać życie.

Ogromnie brakowało mi perspektywy Feyry i Rhysanda, ale staram się zrozumieć zamysł autorki, aby pokazać historię z trochę innej strony. Skupiając się na kimś, kto nie odnalazł takiego szczęścia jak książęca para. Jednak i u nich okazuje się nie być za kolorowo. Martwi mnie poród Feyry i trzymam kciuki, aby znaleźli jakiś sposób. Chciałabym, aby zarówno ona jak i dziecko wyszli z tego bez szwanku.

Od pierwszej części nie lubiłam Elainy i Nesty Archeron. Siostry Feyry po prostu działały mi na nerwy. O ile Elaina miała jeszcze dobre cechy, które dałoby się polubić, to arogancka Nesta była wprost nie do zniesienia.

Przyznam, że ta książka zmieniła nieco moje nastawienie do niej. Kiedy autorka przybliżyła mi, co dzieje się w jej wnętrzu, to nawet zaczęłam jej współczuć....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie sądziłam, że to kiedykolwiek przyznam, ale poczułam już przesyt scen intymnych w tej części. To było już za dużo.

Jednak mimo to, polubiłam się ostatecznie z Nestą. Podoba mi się cały proces jej przemiany wewnętrznej i zawieraniu przyjaźni. Do tego czy tylko ja od pierwszego spotkania jej i Kasjana wiedziałam, że są towarzyszami?

Te treningi, Walkirie, rytuał krwi. Może mało było akcji i intryg, ale rozczuliło mnie zakończenie. Pokazało też, że nie jest całkiem szczęśliwe, bo zagrożenie wciąż jest realne i bohaterowie muszą zachować czujność. Chyba nigdy nie będą mogli w zupełności odetchnąć z ulgą.

Przyjemnie spędziłam popołudnie na czytaniu tej książki. Będę wracać z sentymentem do całej serii. Pokochałam ten świat i bohaterów. Przypadł mi do gustu również styl pisania autorki. Bardzo działa na wyobraźnię, dlatego sięgnę też po inne jej dzieła.

Nie sądziłam, że to kiedykolwiek przyznam, ale poczułam już przesyt scen intymnych w tej części. To było już za dużo.

Jednak mimo to, polubiłam się ostatecznie z Nestą. Podoba mi się cały proces jej przemiany wewnętrznej i zawieraniu przyjaźni. Do tego czy tylko ja od pierwszego spotkania jej i Kasjana wiedziałam, że są towarzyszami?

Te treningi, Walkirie, rytuał krwi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przyznam, że zdziwiłam się średnią ocen tej książki.

Nie spodziewałam się po tym dodatku czegoś nie wiadomo jak wybitnego. To nie jest oficjalna kolejna część, ale malutki urywek tego, co działo się zaraz po akcji "Dworu skrzydeł i zguby". Nie miałam wielkich oczekiwań, a mimo to udało się autorce je przekroczyć i to całkiem znacznie.

Poznajemy bliżej Velaris oraz jego mieszkańców. Jak wielkie zniszczenia i straty ponieśli w czasie wojny. Podoba mi się, że autorka przedstawiła perspektywę kilku bohaterów, abyśmy mogli poczuć to co oni, lepiej ich zrozumieć oraz dowiedzieć się czegoś nowego.

Akcja kręci się głównie wokół święta przesilenia zimowego. Zostało cudownie przedstawione jako rodzinne, pełne ciepła święto, które z pewnością było inspirowane naszym Bożym Narodzeniem.

Emocje bohaterów, ich wojenne traumy...uderzyły we mnie z wielką mocą w trakcie czytania. Każdy radził sobie z nimi najlepiej jak umiał. Jedni lepiej, inni gorzej. Podoba mi się to, jak Feyra odnajduje się w roli księżnej Dworu Nocy i jak dzięki malowaniu radzi sobie z trudnymi emocjami. Mało tego, zdecydowała się pomagać też dzięki temu innym.

Dodam, że z zadowoleniem przyjęłam fakt, że Feyra jako fae ma miesiączkę (lub raczej półrokączkę?). Chociaż przyznam, że brak wzmianki o niej do tej pory jakoś nie przeszkadzał mi oraz nie pozbawiał, w moich oczach, realizmu jej postaci. Wolę zdecydowanie mój cykl co miesiąc, niż ten Fayry dwa razy w roku, który trwa tydzień i jest lekko mówiąc, ciężki.

Po raz kolejny zachwycam się nad relacją Feyry z Rhysandem. Jest taki opiekuńczy i kochający. Ideał. To zbyt piękne i obawiam się, że niedługo znowu staną przed jakimś trudnym wyzwaniem i zagrożeniem...

Uwielbiam tą rodzinną, radosną atmosferę związaną ze świętem. Bitwy na śnieżki, prezenty...Poczułam tą więź, która łączy wszystkie postacie. Chociaż nie wszyscy są spokrewnieni, to tworzą rodzinę. Łączą ich wspólne przeżycia i doświadczenia...marzenia oraz miłość.

W końcu doczekałam się też tej decyzji ze strony Feyry - jej prezentu dla Rhysa z okazji przesilenia - i przyznam, naprawdę jej wyczekiwałam odkąd przekonałam się, co oznaczał wygląd Rzeźbiącego W Kościach. Ich zbliżenie tamtej nocy...czysta magia. Czułam to wszystko. To cudowne, jak idealnie autorka opisała to, co się działo. To była czysta perfekcja w każdym calu.

Cieszę się, że ta książka powstała. Z przyjemnością się zagłębiłam w dusze bohaterów i poczułam, co Velaris ma im do zaoferowania. Zapragnęłam tam zamieszkać. Wydaje się w istocie miastem ze snów.

Przyznam, że zdziwiłam się średnią ocen tej książki.

Nie spodziewałam się po tym dodatku czegoś nie wiadomo jak wybitnego. To nie jest oficjalna kolejna część, ale malutki urywek tego, co działo się zaraz po akcji "Dworu skrzydeł i zguby". Nie miałam wielkich oczekiwań, a mimo to udało się autorce je przekroczyć i to całkiem znacznie.

Poznajemy bliżej Velaris oraz jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka przedstawia wiele wartościowych treści, popartych badaniami. Pozwalają one lepiej zrozumieć siebie oraz partnera WWO. Zawiera dużo przydatnych porad jak m.in radzenie sobie w konfliktach, kiedy pobudzenie rośnie do gigantycznych rozmiarów.

Jednak rozdział o seksualności okazał się rozczarowujący. Miałam wyższe oczekiwania co do niego. Spodziewałam się większej ilości wskazówek.

Natomiast ostatni rozdział wywołał mieszane uczucia. Zgadzam się, a jednocześnie zupełnie nie, co jest bardzo dezorientujące.

Mimo wszystko polecam przeczytać tę książkę każdemu, kto jest WWO lub ma takiego partnera, przyjaciela czy członka rodziny.

Jako WWO zachęcam wszystkich do pogłębiania swojej wiedzy w tym temacie.

Książka przedstawia wiele wartościowych treści, popartych badaniami. Pozwalają one lepiej zrozumieć siebie oraz partnera WWO. Zawiera dużo przydatnych porad jak m.in radzenie sobie w konfliktach, kiedy pobudzenie rośnie do gigantycznych rozmiarów.

Jednak rozdział o seksualności okazał się rozczarowujący. Miałam wyższe oczekiwania co do niego. Spodziewałam się większej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wszystkie książki z tego cyklu czytałam z zapartym tchem.

Autorka bardzo realistycznie oddała mniejsze potyczki, pościgi, bitwę i opis pola walki. Podoba mi się to, że siły w tym świecie są wyrównane. Wszyscy bohaterowie, chociaż są niesamowicie potężni, to nie są perfekcyjni. Mają swoje słabości. Tak jak Feyra - główna bohaterka serii. Dysponuje mocami wszystkich książąt, a mimo to nabywanie każdej nowej umiejętności jest przedstawione w bardzo naturalnym tempie. To zdecydowanie zasługuje na plus.

W tej części najbardziej nie mogłam się doczekać zemsty Feyry na Dworze Wiosny, śmierci Ianthy i konfrontacji między Tamlinem, Feyrą i Rhysandem. Jestem więcej niż zadowolona z tego, co otrzymałam.

Jeśli chodzi o zakończenie "Dworu skrzydeł i zguby" i Rhysanda: najpierw oczy zaszły mi łzami, a potem miałam takie dziwne uczucie, że coś mi tu nie gra i nie byłam pewna czy to, co czytam, mi się podoba. Ostatecznie jednak stwierdziłam, że jest to idealna klamra kompozycyjna i to się nawet trzyma w jakiś sposób "kupy".

W mojej opinii, dotyczącej poprzedniej części, zapomniałam wspomnieć jak bardzo facynująca jest dla mnie koncepcja "więzi godowej" oraz "towarzysza życia". Zachwyca mnie to, że los wybiera dwie osoby i łączy ich przeznaczeniem. Moja dusza romantyczki jest pochłonięta tą wizją i zakochana w niej bez pamięci.

Tak jak w księciu Dworu Nocy - Rhysandzie. Czy on nie jest najbardziej idealnym partnerem, jakiego można sobie wymarzyć dla głównej bohaterki opowieści fantasy? Stwierdziłam, że to właśnie on zajmuje zaszczytne miejsce jako moja ulubiona postać ze wszystkich książek.

Jest też inna postać, która wzbudziła moje zainteresowanie, szczególnie w tej części. Jest nim Rzeźbiący w Kościach. Tajemnicze stworzenie, niby interesowne, a jednak okazuje się zupełnie inaczej. Ogólnie istoty w tym świecie są bardzo dobrze napisane. Owiane nutą grozy i tajemnicy, a jednak są pomocne w momentach, kiedy najbardziej się ich potrzebuje. Szczególną moją sympatię zdobył też Suriel.

A skoro o nim mowa, to chciałam podzielić się moją refleksją, która narodziła się po przeczytaniu tych trzech części. Autorka prowadzi nas przez nie z towarzyszącym na każdym kroku motywem...marzeń. Uważam, że to bardzo piękne.

Marzycieli, w stworzonej przez Sarah opowieści, jest naprawdę wielu. Są tacy, którzy marzą o bogactwie, władzy, wpływach, wiecznej młodości oraz nieśmiertelności. Są też ci, którzy marzą o bezpieczeństwie, dobrobycie, domie, szczęściu dla bliskich i miłości. W końcu poznajemy też i takich jak właśnie suriel lub Tarquin, którzy marzą o lepszym świecie, w którym każdy byłby równy i żył w pokoju.

Zakończę pięknym cytatem, jako idealnym podsumowaniem tego, o czym pisałam wyżej:

"Za gwazdy, które słuchają...I marzenia, które się spełniają."

Wszystkie książki z tego cyklu czytałam z zapartym tchem.

Autorka bardzo realistycznie oddała mniejsze potyczki, pościgi, bitwę i opis pola walki. Podoba mi się to, że siły w tym świecie są wyrównane. Wszyscy bohaterowie, chociaż są niesamowicie potężni, to nie są perfekcyjni. Mają swoje słabości. Tak jak Feyra - główna bohaterka serii. Dysponuje mocami wszystkich książąt,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta część bije na głowę tysiac razy tą poprzednią!

Jestem zakochana i oczarowana. Rhysandem i Feyrą oczywiście. Z zapartym tchem obserwowałam ich relację i wszystko, co między nimi się działo. To było takie ekscytujące przeżycie! Oni są dosłownie dla siebie stworzeni.

Co do Tamlina...W pierwszej części go lubiłam nawet, chociaż to Rhysand przyciągnął prawie całą moją uwagę. Teraz jednak...niestety trafił na moją czarną listę (tak, mam taką do każdej książki fabularnej, którą przeczytam).

Chylę czoła autorce za pomysłowość. Tyle akcji, intryg i zwrotów akcji...A to jeszcze nie koniec! "Dwór mgieł i furii" zakończył się w taki sposób, że cały czas myślę o tym, co będzie dalej. I nie mogę przestać. Do tego stopnia, że ten świat śni mi się po nocach.

Podsumowując, mam mocnego faworyta do najlepszej książki marca.

Oceniam ją....Rhysand/10!

Ta część bije na głowę tysiac razy tą poprzednią!

Jestem zakochana i oczarowana. Rhysandem i Feyrą oczywiście. Z zapartym tchem obserwowałam ich relację i wszystko, co między nimi się działo. To było takie ekscytujące przeżycie! Oni są dosłownie dla siebie stworzeni.

Co do Tamlina...W pierwszej części go lubiłam nawet, chociaż to Rhysand przyciągnął prawie całą moją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo inspirująca książka. Zmotywowała mnie, aby wziąć wiekszą odpowiedzialność za mój język i posługiwać się dobrym, właściwym słowem. Żałuję jedynie, że nie było mi dane przeczytać jej w papierowej wersji lub e-book - znalazłam jedynie audiobook. Jednak jestem wdzięczna za ten ogrom wartościowych treści. Polecam z całego serca, bo zmieniło to moje podejście do siebie i do świata.

Bardzo inspirująca książka. Zmotywowała mnie, aby wziąć wiekszą odpowiedzialność za mój język i posługiwać się dobrym, właściwym słowem. Żałuję jedynie, że nie było mi dane przeczytać jej w papierowej wersji lub e-book - znalazłam jedynie audiobook. Jednak jestem wdzięczna za ten ogrom wartościowych treści. Polecam z całego serca, bo zmieniło to moje podejście do siebie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zastanawiam się, jak ta książka mogła mi się podobać, kiedy czytałam ją w wieku 13 lat. Zastanawiam się też, dlaczego trafiła na listę bestsellerów "The New York Times" (jak przeczytałam na okładce).

Jeszcze nie czytałam tak złej książki. Ja rozumiem, że jest raczej skierowana do czytelników 11+, ale proszę was - tu nawet nie ma porządnych opisów. Nie ma żadnej głębi, a postacie są takie płytkie i denerwujące...z główną bohaterką na czele!

Niby motyw jest fajny z tą mocą, która pozwala jej wchodzić w sny innych. Ale na tym pozytywy się kończą.

Bardzo prosty i prymitywny język. Bardzo źle mi się czytało przez ten dziwny podział na godziny i daty. Autorka opisuje wydarzenia, sny i dialogi na poziomie...ucznia z podstawówki. Poważnie, ja nawet w podstawówce lepsze opowiadania pisałam.

Swoją drogą opis z tyłu okładki jest napisany tak, jakby jego autor nie czytał ze zrozumieniem książki, chociaż jest mega krótka. Napisał, że pewnego dnia przychodzi nowy chłopak, który potrafi kontrolować sny. Tymczasem Cabel (co to w ogóle za głupie imię?) nie jest ani nowy, ani nie nabył tej umiejętności od tak. Do tego kontrolować może tylko swoje sny.

Relacja romantyczna jest poprowadzona błyskawicznie. Wydawało mi się, że przegapiłam moment kiedy oni przeszli od kolegów do zakochanej pary...ale nie, oni po prostu ot tak do tego przeszli. Byli dla siebie nieznajomymi, widzieli się w szkole, podwieźli się pod domy i bach - miłość.

Główna bohaterka to idiotka, która do tego jest nieokrzesana np. beka na cały głos. Robi też takie głupoty jak prowadzenie auta na przekór lekarzowi, aby udowodnić nie wiem co, skoro była świadoma ryzyka oraz tego, że nie ma kontroli nad swoją mocą i w każdej chwili mógł pochłonąć ją czyjś sen.

Ja naprawdę żenowałam się jak to czytałam i z trudem dobrnęłam do końca. Wszyscy żyją tam w jakiejś patologii. Co chwila jest mowa o seksie, alkoholu i narkotykach. Matka Jamie jest alkoholiczką (nie wiadomo dlaczego) i nie przejmuje się córką. A przypominam, że wnioskując po ogólnym poziomie tej książki, odbiorcami są nastolatki 11+.

Osobiście, nie polecam.

Zastanawiam się, jak ta książka mogła mi się podobać, kiedy czytałam ją w wieku 13 lat. Zastanawiam się też, dlaczego trafiła na listę bestsellerów "The New York Times" (jak przeczytałam na okładce).

Jeszcze nie czytałam tak złej książki. Ja rozumiem, że jest raczej skierowana do czytelników 11+, ale proszę was - tu nawet nie ma porządnych opisów. Nie ma żadnej głębi, a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Absolutnie wciągająca książka!

Świetnie bawiłam się podczas czytania. Autorka dostarczyła mi wiele różnych emocji. Ta historia bawi, zawstydza, wkurza, przeraża, ciekawi, intryguje, pochłania do reszty, przyprawia o szybsze bicie serca oraz przyjemne ciarki! Niektóre sceny o mało nie doprowadziły mnie do zawału. Opisy doskonale oddziaływają na wyobraźnię i zmysły.

Czytałam "Dwór cierni i róż" z zapartym tchem i czułam się, jakbym znajdowała się w środku wydarzeń. Czułam się tak, jakbym była w ciele Feyry i rzeczywiście doświadczała tego wszystkiego, co ją spotkało.

Do tego postacie męskie są warte każdej sekundy, poświęconej na czytanie tej książki. Mamy tu księcia Dworu Wiosny i księcia Dworu Nocy - Tamlina i Rhysanda, którzy zdaje się będą konkurować o główną bohaterkę. Szykują się niezapomniane przeżycia w kolejnych częściach!

Moja dusza fanki świata fantasy i romansów została w pełni zaspokojona. Dostałam więcej niż się spodziewałam. Czytajcie, bo warto!

Absolutnie wciągająca książka!

Świetnie bawiłam się podczas czytania. Autorka dostarczyła mi wiele różnych emocji. Ta historia bawi, zawstydza, wkurza, przeraża, ciekawi, intryguje, pochłania do reszty, przyprawia o szybsze bicie serca oraz przyjemne ciarki! Niektóre sceny o mało nie doprowadziły mnie do zawału. Opisy doskonale oddziaływają na wyobraźnię i zmysły....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powróciłam po latach do tej książki. Czytało się ją lekko i przyjemnie. Bardzo dobra młodzieżówka o dziewczynie, która widzi duchy. Interesująca fabuła z romansem w tle (z duchem!). Idealna pozycja dla nastolatki w wieku 11-16 lat, ale spodoba się też starszym czytelniczkom. Dobrze wspominałam tą opowieść i wciąż pozytywnie ją odbieram po ponownym przeczytaniu. Jest jedną z pierwszych książek, od których zaczęła się moja przygoda z czytaniem. Na pewno wrócę do niej ponownie za jakiś czas!

Powróciłam po latach do tej książki. Czytało się ją lekko i przyjemnie. Bardzo dobra młodzieżówka o dziewczynie, która widzi duchy. Interesująca fabuła z romansem w tle (z duchem!). Idealna pozycja dla nastolatki w wieku 11-16 lat, ale spodoba się też starszym czytelniczkom. Dobrze wspominałam tą opowieść i wciąż pozytywnie ją odbieram po ponownym przeczytaniu. Jest jedną z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wróciłam do tej książki po jedenastu latach z powodu sentymentu. Doszłam do wniosku, że mój nastoletni umysł chyba był zaćmiony chorobą, bo pamiętałam ją o wiele bardziej pozytywnie niż odbieram teraz.

Sam pomysł z upadłymi aniołami i ich mocami jest naprawdę interesujący. Dodatkowo zaskakujący zwrot akcji w której główny bohater musi uratować życie głównej bohaterki przed samym sobą, aby odzyskać skrzydła, też był niczego sobie. Kilka scen było nawet zabawnych jak np. zakradanie się Nory do akt uczniów lub rozmowa z kelnerką "u ślepego Joe". Niektóre momenty też wzbudzały przyjemne dreszcze jak np. zwracanie się "aniele" do Nory przez Patcha.

Przejdźmy jednak do mniej pozytywnych rzeczy. Zacznę od tego, że edycja książki się nie popisała, a tłumacz chyba używał tłumacza google. Tak oto otrzymaliśmy "szybkie śniadanie w postaci gorącego mleka" (bardzo pożywne) i szybką podmiankę bajgla, którego jadła Nora, na precla (bo przecież są takie podobne). Oprócz tego występują błędy logiczne i absurdalne zaprzeczenia np. to, że Nora jasno przyznaje się najpierw do tego, że z biologii jest najsłabsza (str. 23), po czym jakiś czas później proponuje nauczycielowi, że może udzielić wybranemu uczniowi korepetycji z biologii, jeśli ten znowu posadzi ją w ławce z przyjaciółką (str.41).

Dalej wspomnę o tym, że dialogi są żenująco proste i infantylne. Główna bohaterka jest nijaka, podejmuje głupie, lekkomyślne decyzje oraz nie ma za grosz instynktu samozachowawczego. Oddała bezdomnej swój płaszcz i czapkę za pokazanie drogi, którą wskazał jej wcześniej kierowca autobusu. Bo czemu nie wierzyć w znajomość ulic kierowcy? On tylko jeździ codziennie po całym mieście. Na dodatek nie wyjęła z kieszeni swojego telefonu.

A co ze szkolnym psychologiem? To wcale nie jest podejrzane, że wie o takich rzeczach jak podwózka pod dom przez Patcha oraz to, że wszedł do środka. Nora jak gdyby nigdy nic przyjmuje to do wiadomości i jeszcze się jej z tego tłumaczy...To wcale nie jest podejrzane, że tak uporczywie chce odciągnąć ją od Patcha i ją do niego zrazić.

Żenowałam się przy scenie flirtowania ze współpracownikiem Patcha, aby wydobyć od niego informację o nim. Albo jak dziecinnie przepychała się słownie z Marcie. Czułam się, jakbym obserwowała dwóch przedszkolaków, a nie dwie szesnastolatki.

A jej przyjaciółka Vee? Jest denerwująca prawie tak samo jak Nora. I tak samo bezmyślna.

Wydaje mi się, że autorka zbudowała cały świat pod główną bohaterkę: matka, której cały czas nie ma w domu, aby jej obecność nie przeszkadzała w akcji lub policja, która nie wyciąga żadnych konsekwencji za niepotrzebne wezwanie.

Zdecydowanie za szybko też poszła z rozkręcaniem romantycznych relacji. To, co się tu dzieje, to skrajne przeciwieństwo "slow burn" - to wręcz "zbyt szybki burn".

Podsumowując, książkę uważam za dosyć słabą i niedopracowaną. Miała potencjał, który nie został wykorzystany. Przypomina raczej opowiadanie na Wattpadzie, które jest tłumaczone przez nastolatkę, używającą do tego Tłumacza Google. Ma interesujące momenty, ale nie jest ich wystarczająco, abym mogła polecić ją komuś.

Wróciłam do tej książki po jedenastu latach z powodu sentymentu. Doszłam do wniosku, że mój nastoletni umysł chyba był zaćmiony chorobą, bo pamiętałam ją o wiele bardziej pozytywnie niż odbieram teraz.

Sam pomysł z upadłymi aniołami i ich mocami jest naprawdę interesujący. Dodatkowo zaskakujący zwrot akcji w której główny bohater musi uratować życie głównej bohaterki przed...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nasze mózgi nie pamiętają wszystkiego, ale może to, co pamiętają, wystarczy."

Książka jest naprawdę interesująca! Dzięki niej jestem o wiele bardziej wyrozumiała wobec swojej pamięci. Autorka wspaniale wyjaśniła zawiłe kwestie dotyczące tego, jak zapamiętujemy i zapominamy. Przytacza wiele badań i przykładów. Polecam!

"Nasze mózgi nie pamiętają wszystkiego, ale może to, co pamiętają, wystarczy."

Książka jest naprawdę interesująca! Dzięki niej jestem o wiele bardziej wyrozumiała wobec swojej pamięci. Autorka wspaniale wyjaśniła zawiłe kwestie dotyczące tego, jak zapamiętujemy i zapominamy. Przytacza wiele badań i przykładów. Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Główni bohaterowie denerwowali mnie od pierwszych stron. Książka jest pełna absurdów, błędów i wkurzającego braku logiki. Nie zliczę ile razy uderzałam się otwartą dłonią w czoło i miałam ochotę ją odłożyć. O dziwo jednak bardzo lekko mi się ją czytało i niektóre momenty, sceny i postaci mnie zainteresowały. Ostatecznie wciągnęłam "Władcę gniewu" w jeden dzień, ale więcej niż 5/10 dać mu nie mogę.

Główni bohaterowie denerwowali mnie od pierwszych stron. Książka jest pełna absurdów, błędów i wkurzającego braku logiki. Nie zliczę ile razy uderzałam się otwartą dłonią w czoło i miałam ochotę ją odłożyć. O dziwo jednak bardzo lekko mi się ją czytało i niektóre momenty, sceny i postaci mnie zainteresowały. Ostatecznie wciągnęłam "Władcę gniewu" w jeden dzień, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cudowne tłumaczenie! Tak się cieszę, że powstało, bo jest najbliższe oryginałowi. Do "Ani z Zielonego Wzgórza" mam ogromny sentyment od dzieciństwa. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie było nigdy ani Ani, ani Zielonego Wzgórza. Zupełnie nie rozumiem dlaczego pierwsza tłumaczka tak na siłę zinfantylizowała tą opowieść i pozmieniała imiona bohaterów. Od razu po przeczytaniu zamówiłam pozostałe części, aby mieć te nowe tłumaczenie w swojej biblioteczce.

Cudowne tłumaczenie! Tak się cieszę, że powstało, bo jest najbliższe oryginałowi. Do "Ani z Zielonego Wzgórza" mam ogromny sentyment od dzieciństwa. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie było nigdy ani Ani, ani Zielonego Wzgórza. Zupełnie nie rozumiem dlaczego pierwsza tłumaczka tak na siłę zinfantylizowała tą opowieść i pozmieniała imiona bohaterów. Od razu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Marianna Gierszewska stała się dla mnie "inspiracją w drodze do znajdowania własnej prawdy" oraz czułą przewodniczką w podróży wgłąb siebie, prosto do źródeł bólu I traumy. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że trafiłam pół roku temu na krótki fragment jej podcastu "Tak właśnie mam" na Tik Toku. To dosłownie odmieniło moje życie, postrzeganie siebie oraz moich doświadczeń. Dzięki Mariannie rozpoczęłam kolejny, bardzo ważny etap w pracy nad sobą. Pomogła mi po kolei dotykać i przyglądać się moim ranom i traumom. Wiedziałam o jej chorobie, bo wielokrotnie poruszała ten temat. Wspominała też o tej książce i od dawna mialam w planach ją przeczytać. Pozwoliła mi ona lepiej poznać jej życie oraz to, co sprawiło, że posiada tak ogromną samoświadomość. Czytanie jej było dla mnie głęboko poruszające. To silna kobieta, która wiele przeszła, ale rownież wiele mi tym uświadomiła oraz natchnęła do tego, aby walczyć o to, żeby "być tak naprawdę".

Marianna Gierszewska stała się dla mnie "inspiracją w drodze do znajdowania własnej prawdy" oraz czułą przewodniczką w podróży wgłąb siebie, prosto do źródeł bólu I traumy. Każdego dnia dziękuję Bogu za to, że trafiłam pół roku temu na krótki fragment jej podcastu "Tak właśnie mam" na Tik Toku. To dosłownie odmieniło moje życie, postrzeganie siebie oraz moich doświadczeń....

więcej Pokaż mimo to