rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ten kr*minał mnie zmiażdżył. I zrobił to wybitnie dobrze. Aż trudno jest uwierzyć, że jest to dopiero druga (wydana) książka autora, która jednocześnie przebija debiut, który też zrobił na mnie wrażenie. Ale tym razem – absolutny brak słów.

Ale zacznę od początku. Prolog. Po pierwszych zdaniach zastanawiałem się, o czym w ogóle ma być ta książka. Kilka krótkich scenek z różych perspektyw wydawało mi się na początku lekko chaotycznych, a przede wszystkim odstających od gatunku, jakim jest kr*minał. Ale to była tylko zasłona dymna. Scena w szkole. To był pierwszy nokaut zadany przez autora. A z każdym kolejnym rozdziałem Stolarz udowadnia, że na ringu pisarskim, nikt go nie powali na łopatki. To Ty będziesz próbować zebrać się w sobie i stanąć na nogi po tych emocjach, które kipią z tej książki strumieniami.

Za co doceniam tę historię? Za tempo - to była absolutna jazda bez trzymanki. Za wykreowane postaci – każda była wielowymiarowa i skomplikowana, a przez to bardzo realna. Za całą fabułę – niezwykle wstr*ąsającą, bol*sną, działającą na wyobraźnię. Za konstrukcję – pokazanie jednej sceny z kilku perspektyw, by dostrzec szerszy obraz sytuacji. Za styl – który trzyma w garści i wbija się tak mocno, że niepotrzebny jest ci kurs szybkiego czytania, bo tę książkę pochłoniesz w jeden wieczór.

Przy pierwszej recenzji przyrównywałem warsztat Stolarza do książek Chrisa Cartera. Po przeczytaniu “Zbawcy” moje przekonanie o talencie autora jest jeszcze silniejsze. Nie odpuszczę sobie żadnej kolejnej jego książki, bo od tych wrażeń można się uz*le*nić i właśnie tego doświadczyłem.

Ten kr*minał mnie zmiażdżył. I zrobił to wybitnie dobrze. Aż trudno jest uwierzyć, że jest to dopiero druga (wydana) książka autora, która jednocześnie przebija debiut, który też zrobił na mnie wrażenie. Ale tym razem – absolutny brak słów.

Ale zacznę od początku. Prolog. Po pierwszych zdaniach zastanawiałem się, o czym w ogóle ma być ta książka. Kilka krótkich scenek z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ja muszę przyznać, że ostatni raz byłem w bibliotece, gdy pisałem pracę magisterską, a od tamtej pory jedyną bibliotekę jaką odwiedzam to moja własna, w której piętrzą się kolejne stosy nieprzeczytanych książek. Ale do tej wyjątkowej biblioteki w Community House bardzo chętnie bym zaszedł, bo jestem ogromnie ciekawy, jaka książka znalazłaby się na liście od pani Komachi i przy okazji jaki dodatek by mi wręczyła.

Ta książka to zbiór raptem pięciu opowiadań. Każde z nich łączy pewnie wiele, ale ja w każdym z nim dostrzegam przede wszytkim to – marzenie. Są to bardzo proste historie, bardzo prostych ludzi, którzy próbują na swój sposób chwycić za stery życia i wyruszyć w podróż. Ale brakuje im czasem motywacji, czasem pewności siebie, czasem odwagi i siły, a czasem celu. Pewnym splotem przypadku podążają jednak ścieżką, która prowadzi ich do biblioteki, miejsca w którym nigdy wcześniej nie byli, a do której zaszli z konkretnym planem, a wyszli z zupełnie innym. Bo to jedno niepozorne pytanie “Czego szukasz?” przyczyniło się do zakończenia jednego, a rozpoczęcia kolejnego etapu w ich życiu.

W każdym z tych opowiadań odnalazłem pewną myśl, która sprawiła, że musiałem się na chwilę zatrzymać. Były to bardzo proste przemyślenia o życiu, ale właśnie w tej prostocie jest ich największa siła. Ponownie natrafiłem na książkę, która choć momentami jest smutna, to jednocześnie jest kwintesencją nadziei, otula wsparciem, pokrzepia ducha i wywołuje uśmiech. To nie jest tylko historia, którą się przeczyta, a następnie zapomni. To jest historia, która skłania do refleksji i na długo po jej skończeniu pozostaje w pamięci.

Ja muszę przyznać, że ostatni raz byłem w bibliotece, gdy pisałem pracę magisterską, a od tamtej pory jedyną bibliotekę jaką odwiedzam to moja własna, w której piętrzą się kolejne stosy nieprzeczytanych książek. Ale do tej wyjątkowej biblioteki w Community House bardzo chętnie bym zaszedł, bo jestem ogromnie ciekawy, jaka książka znalazłaby się na liście od pani Komachi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tej pozycji znajdzie się całkiem sporo wątku religijnego. Autorka wykreowała zupełnie nową wiarę, w której główną rolę ogrywają kobiety. Wyłącznie one mają prawo zajmować najwyższe pozycje w Świątyni, która jest jednocześnie jedynym organem sprawowania władzy w Lunie.

Wiara jest tutaj odmieniana przez wszystkie przypadki. Wierzący Lśniącej podąrzają za swymi Kapłankami z nadzieją, ale i ogromnym przekonaniem wyczekując spełnienia się głównej przepowiedni, wedle której na mieszkańców Luny spłynie największy dar od Bogini. Aczkolwiek z czasem można dostrzec, że religia jest także stosowana do innych celów. Okazuje się, że polityka i religia mają ze sobą wiele wspólnego, że wydaje się, że jedno nie może istnieć bez drugiego.

Historia zaangażowała mnie od samego początku. Z ogromnym zaciekawieniem przyglądałem się życiu Eleny, podejmowanym przez nią dezycjom i kolejnym problemom, którym musi sprostać. Nie będzie to wielkiem zaskoczeniem, gdy powiem, że dziewczyna jako jedna z nielicznych osób, dostrzerze ogromne wady systemu i zapragnie mu się przeciwstawić w imię wyższego dobra, o którym ciągle powtarza Kościół. Wybrana przez Elenę droga okaże się niezwykle wyboista, a cel niekoniecznie możliwy do osiągnięcia.

I choć nie wszystkie wątki były dla mnie zaskakujące to nie zmienia to faktu, że ta książka dostarczyła mi ogromnej rozrywki, a już to jest dla mnie potwierdzeniem, że ta historia była warta poznania. Po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że debiutom warto dawać szansę.

W tej pozycji znajdzie się całkiem sporo wątku religijnego. Autorka wykreowała zupełnie nową wiarę, w której główną rolę ogrywają kobiety. Wyłącznie one mają prawo zajmować najwyższe pozycje w Świątyni, która jest jednocześnie jedynym organem sprawowania władzy w Lunie.

Wiara jest tutaj odmieniana przez wszystkie przypadki. Wierzący Lśniącej podąrzają za swymi Kapłankami z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Takie thrillery uwielbiam najbardziej. Uderzają od pierwszej strony, a później z każdym kolejnym rozdziałem napięcie rośnie, historia nabiera tempa, zakończenie wbija w fotel, a Ty zostajesz z ogromną satysfakcją, bo właśnie na listę ulubieńców trafił kolejny fenomenalny tytuł.

Już dawno nie czytałem tak angażującej historii w tym gatunku, która trzymała mnie w swojej garści bez chwili wytchnienia. Na temat samej książki wiedziałem zaledwie tyle, ile przeczytałem w pierwszym zdaniu opisu. Przy czym, tego zdania nigdy nie doczytałem do końca. Poziom zaintrygowania był ogromny. I nie zawiodłem się nawet przez stronę.

Historia jest podzielona na dwie linie czasowe i wydarzenia opisane w jednej podręcają tylko to, co dzieje się w drugiej. Ta książka to istny rollercoaster, rozpędzony wagonik, bez pasów bezpieczeństwa, w którym trzymasz się wyłącznie siłą swoich rąk.

Już sam tytuł zdradza, czego można się spodziewać po treści. Motyw dziecka, którego obecność wzbudza niepokój, starch, które pozornie jest niewinne, a potrafi skrywać m*oczne tajemnice, jest jednym z moich ulubionych.

W Polsce zostały wydane jeszcze dwie inne książki autorki. Po tak genialnym “Złym dziecku” mam ochotę sprawdzić czy był to jedynie wyjątek, czy być może Way okaże się moją kolejną ulubioną autorką thrillerów.

Takie thrillery uwielbiam najbardziej. Uderzają od pierwszej strony, a później z każdym kolejnym rozdziałem napięcie rośnie, historia nabiera tempa, zakończenie wbija w fotel, a Ty zostajesz z ogromną satysfakcją, bo właśnie na listę ulubieńców trafił kolejny fenomenalny tytuł.

Już dawno nie czytałem tak angażującej historii w tym gatunku, która trzymała mnie w swojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy wcześniej nie słyszałem o tej historii. Nigdy wcześniej nie widziałem filmu na jej podstawie. Nie wiedziałem, że pierwsze wydanie tej książki jest z 1999 roku. Ale cieszę się, że przeczytałem ją właśnie teraz.

Zaczynałem czytać tę historię w trudnym dla mnie okresie, a kończyłem w jeszcze trudniejszym. Ale po jej skończeniu poczułem spokój. Już dawno nie czułem od książki wsparcia, pocieszenia, motywacji i nadziei – a ta powieść dała mi to wszystko. Nie spodziewałem się tego. Być może nie czułem tego wszystkiego przez cały czas jej czytania, ale po przeczytaniu ostatnich stron, a właściwie posłowia, znaczenie tej historii uderzyło we mnie mocno i pozwoliło w pewien sposób zrzucić z siebie starch, stress, niepokój, zagubienie, z którymi zmagałem się przez ostatnie dni.

Ta książka jest niezwykle smutna. Z jednej strony jest to opowieść o Charliem, ale jest w niej dużo więcej postaci, które możnaby także traktować jako pierwszoplanowe i które w listach pisanych przez Charliego mają moment na opowiedzenie swojej historii. Ale pomimo tego wszechobecnego smutku jest też w tej opowieści wiele dobrego, co potrafi odnaleźć zagubioną, wybudzić uśpioną czy wzniecić zgaszoną wiarę w lepszą przyszłość.

Książka jest bardzo krótka, bo ma niewiele ponad 300 stron. Jest napisana w formie listów, przez co czyta się ją niezwykle szybko. Język jest bardzo natrualny przez co czuć, że nie jest to typowa narracja pierwszoosobowa. Zdecydowanie warta uwagi.

Nigdy wcześniej nie słyszałem o tej historii. Nigdy wcześniej nie widziałem filmu na jej podstawie. Nie wiedziałem, że pierwsze wydanie tej książki jest z 1999 roku. Ale cieszę się, że przeczytałem ją właśnie teraz.

Zaczynałem czytać tę historię w trudnym dla mnie okresie, a kończyłem w jeszcze trudniejszym. Ale po jej skończeniu poczułem spokój. Już dawno nie czułem od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była moja jedna z bardziej wyczekiwanych kontynuacji. Po przeczytaniu “Nocy za nocami” czym prędzej chciałem poznać dalsze losy Feliksa i Fryderyka. Miałem tę przyjemność zapoznać się z drugim tomem przedpremierowo, jeszcze zanim książka została wysłana do druku. I jakie było moje zdziwienie, gdy w pierwszym rozdziale nie dostałem mojego Felka i Frycka, a na pierwszy plan wyszły inne postaci – Ruta oraz Nikifor. Moje zaskoczenie po chwili było jeszcze większe, gdy okazało się, że między tomami minęło około pięciu lat. Ale mogę zdradzić, że wyszło to tej książce na dobre.

Historia niezmiennie stoi fenomenlanie wykreowanymi bohaterami. Nikifor jest tak barwną, charyzmatyczną, głośną, ale przy tym przyjemnie fascynującą postacią, że po “Nocach za nocami” chciało się spędzić z nim dużo więcej czasu. Marzenia czasem się spełniają. A później zaczyna się dziać i co zostało nam dane, okazuje się, że niekoniecznie będzie trwać aż po wieczność.

Trudno stwierdzić czy ta książka to wyłącznie paranormalny romans. Tym razem drzwi do świata wampirów zostały otwarte na oścież i mamy okazję poznać go z tej m*oczniejszej strony. I to też jest dużym atutem tej powieści. Gdy w pierwszym tomie obserwujemy wampirzą społeczność raptem przez dziurkę od klucza, tutaj znajdujemy się w centrum wydarzeń i śledzimy każdy ich ruch siedząc w pierwszym rzędzie.

Oczywiście, urocza parka F&F też jest i na tle dynamicznych wydarzeń szarpią nimi rozterki i dylematy, które wprowadziły do historii pewną przewidywalność, aczkolwiek zostały poprowadzone w sposób, który zapierał dech w piersi, przyprawiał o wyższe ciśnienie i wywoływał siódme poty. Zatem ta przewidywalność nie zawsze jest taka zła.

No, a poza tym – humor, humor, humor! Nie zliczę ile razy wybuchłem śmiechem.

Wieczność i mnie dopadła, bo długo będę pamiętać o tej dylogii.

To była moja jedna z bardziej wyczekiwanych kontynuacji. Po przeczytaniu “Nocy za nocami” czym prędzej chciałem poznać dalsze losy Feliksa i Fryderyka. Miałem tę przyjemność zapoznać się z drugim tomem przedpremierowo, jeszcze zanim książka została wysłana do druku. I jakie było moje zdziwienie, gdy w pierwszym rozdziale nie dostałem mojego Felka i Frycka, a na pierwszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to queerowy romans, ale w odświeżonej wersji, bo z dodatkiem realizmu magicznego, gadającym psem, interesującą teorią pokrewieństwa dusz i ogromną ilością ramenu, którego jestem wielkim fanem. I to połączenie wyszło bardzo zgrabnie.

Od początku czuć w tej historii pewien spokój, choć czytając kolejne rozdziały z perspektywy dwóch bohaterów, ich doświadczenia nie należały do najspokojnieszych. Jest to ten rodzaj młodzieżówki wbijającej się w obecne trendy. jJest tutaj wiele istotnych i współcześnie ważnych tematów, które kiedyś jeżeli były poruszane, to by rozkręcić fabułę i być elementem szokującym. Tutaj te tematy angażują na poziomie emocjonalnym i w pewien sposób przybliżają nas do tych postaci, a dodatkowo pozwalają się z nimi utożsamić, czerpać od nich inspirację, poznać ich punkt widzenia i sposoby radzenia sobie w t*aumatycznych sytuacjach.

Oczywiście serce zdecydowanie skrada Hope. Relacja jaka połączyła ją i Aleksa jest wyjątkowa i jej kreacja w książce potwierdza jak silne jest uczucie, jakie może zrodzić się między człowiekiem a zwierzęciem. W tej historii Hope nie odgrywa tylko roli psa. Ona została stworzona do czegoś większego. Choć, gdzieś w trakcie fabuły zatraciłem jej psi charakter. Ale być może taki też był zamysł.

Sam wątek romantyczny też mi się podobał. Nie przyćmił on całej fabuły. Był czas na stopniowe rozpalenie płomienia, a i podpałka była właściwa, więc finalnie ognisko miało podstawy, by dać ciepło, zbudować przyjemną atmosferę i podtrzymywać tę chęć bycia blisko bohaterów.

Nie siadło mi tylko do końca rozwinięcie wątku z realizmem magicznym. O ile Hope wyszła cudownie, a teoria bliźniaczego płomienia także była intrygująca, o tyle pewne sceny nie przekonały mnie do siebie. A szczególnie jedna, która od razu skojarzyła mi się zajrzeniem wgłąb Serca Kondrakaru i dało mi to trochę W.I.T.C.H. vibe.

Jest to queerowy romans, ale w odświeżonej wersji, bo z dodatkiem realizmu magicznego, gadającym psem, interesującą teorią pokrewieństwa dusz i ogromną ilością ramenu, którego jestem wielkim fanem. I to połączenie wyszło bardzo zgrabnie.

Od początku czuć w tej historii pewien spokój, choć czytając kolejne rozdziały z perspektywy dwóch bohaterów, ich doświadczenia nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyczekiwałem tej premiery w ogromnym zniecierpliwieniu i ciekawości, jak historia Brena, Leby oraz całej paczki potoczy się dalej po intrygującym pierwszym tomie. I powiem Wam – dzieje się!

Widzę (dosłownie!) ogromną zmianę w stosunku do poprzedniej części, przede wszystkim w sposobie prowadzenia fabuły oraz budowania scen, czy to tych statycznych, w których bohaterowie ze sobą rozmawiają, czy tych dynamicznych, gdzie próbują z mniejszym bądź większym powodzeniem ochronić swoje marne życie. I słowo marne nie jest tu przypadkowe – bo poszczególnym postaciom się nie przelewa i co rusz zmagają się z kolejnymi przeszkodami, które ciągną ich w dół.

Jednym z moich największych bolączek pierwszego tomu było tempo akcji, które po prostu pędziło. Tutaj jest zupełnie inaczej. Nadal jest dynamicznie, ale jest to odpowiednio rozłożone na całą historię. Ten tom to w sporej części motyw drogi i tę wędrówkę czuć. Choć jest sporo lokacji to jest czas na eksplorowanie świata Estepii i Parkan, a jednocześnie fabuła nabiera coraz większego rozmachu.

Innym ogromnym plusem tego tomu jest perspektywa złola, ale nie tylko. Byłem zaskoczony, ale i zachwycony mogąc zmienić towarzystwo i już nie tylko przyglądać się losowi Brena, Leby i ich towarzyszy, ale także wejść w skórę tego, który sam uwielbia kraść ją od innych. Dodatkowo, ten tom daje szansę poznać także inne kultury, które fantastycznie uzupełniają wykreowany przez autora świat.

I zwroty akcji, a w szczególności ten jeden! Fakt, raptem trzykrotnie uderzyło mnie bardzo miłe zszokowanie, ale całościowo muszę stwierdzić, że tym razem czuję satysfakcję po skończeniu księgi drugiej. Poproszę księgę trzecią najpóźniej do jutra.

Wyczekiwałem tej premiery w ogromnym zniecierpliwieniu i ciekawości, jak historia Brena, Leby oraz całej paczki potoczy się dalej po intrygującym pierwszym tomie. I powiem Wam – dzieje się!

Widzę (dosłownie!) ogromną zmianę w stosunku do poprzedniej części, przede wszystkim w sposobie prowadzenia fabuły oraz budowania scen, czy to tych statycznych, w których bohaterowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ja wolę, gdy dana historia wykracza poza znane schematy i stawia na coś nowego, coś czego jeszcze nie czytałem i dodaje do tego gatunku powiew świeżości. Czy w przypadku PwC tak jest? W mojej ocenie, niestety wyłącznie w niewielkim stopniu.

Dużą zaletą tej powieści to kreacja postaci. Jeden z głównych bohaterów jest niewidomy i to z jego perspektywy poznajemy całą historię. Było to bardzo interesujące czytelnicze doświadczenie. Bo ta książka w pewien sposób, pokazuje codzienność osoby niewidomej, nierzadko z tej smutnej strony, ale z pewną dozą światła i przyjemnych niespodzianek od losu. I wydaje mi się, że to się autorce udało - wiarygodne oddanie rzeczywistości tych osób, z empatią, szacunkiem i bez infantylności i bezmyślności innych istotnych dla fabuły bohaterów.

Nie mogę też zapomnieć o postaci babci, która dosłownie przypominała mi o mojej i każda scena z nią rozczulała mnie oraz rozgrzewała od środka. Ciekawym kontrastem była postać matki. Choć wprwadzała do historii sporo złości i irytacji, to traktuje to jako pozytyw w odniesieniu do całości, bo w trakcie czytania możemy doświadczyć różnego rodzaju emocji.

I na tym moje pozytywne wrażenia się kończą. Cała reszta jest mi całkowicie neutralna. Ta książka to przede wszystkim romans. Osobiście wolę, gdy romans rozgrywa się na tle innych wydarzeń. Tutaj jest na pierwszym planie. Niby mamy kilka innych wątków, które w ten czy inny sposób napędzają fabułę, ale zabrakło mi tutaj tego wow!

Książkę czyta się błyskawicznie, niemniej po jej skończeniu nie pozostały we mnie jakieś silne uczucia i wrażenia. Ta książka nie jest zła. Po prostu nie sprostała moim oczekiwaniom względem tego gatunku.

Ja wolę, gdy dana historia wykracza poza znane schematy i stawia na coś nowego, coś czego jeszcze nie czytałem i dodaje do tego gatunku powiew świeżości. Czy w przypadku PwC tak jest? W mojej ocenie, niestety wyłącznie w niewielkim stopniu.

Dużą zaletą tej powieści to kreacja postaci. Jeden z głównych bohaterów jest niewidomy i to z jego perspektywy poznajemy całą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od premiery pierwszego tomu minęły raptem trzy miesiące, a już na rynku pojawiła się druga część, a w kwietniu zostanie wydany ostatni tom trylogii. I takie tempo wydawania serii to ja rozumiem i szanuję. Bo tego świata nie chce się najzwyczajniej opuszczać.

Drugi tom dosłownie mnie zachwycił. Historia opowiedziana w tej części jest równie mr*czna, co w przypadku pierwszego tomu, ale z drugiej strony tym razem wszystko przeżywałem dużo bardziej i mocniej. Wielokronie łapałem się na tym, jak szeroko otwieram oczy ze zdziwienia widząc kierunek, który obiera fabuła. Dałem się tej hisotrii porwać, zaangażować i dosłownie pochłonąć. To było raptem 30 minut przyjemności, ale w jak najlepszym wydaniu.

Poza świetnie skonstruowaną fabułą jest tutaj pewne przesłanie, które ma bardzo dobry wydźwięk. Niby wszystko rozgrywa się w magicznym świecie i wiele problemów krąży wokół magii, ale ma to też swoje inne wymiary i metaforyczne znaczenie. Książka jest skierowana do młodszych, ale moim zdaniem niezależnie od wieku można przy mniej spędzić bardzo przyjemnie czas, a i dostrzec w niej dużo większe i bardziej wartościowe przesłanie, które zgrabnie zostało wplecione w historię.

Od premiery pierwszego tomu minęły raptem trzy miesiące, a już na rynku pojawiła się druga część, a w kwietniu zostanie wydany ostatni tom trylogii. I takie tempo wydawania serii to ja rozumiem i szanuję. Bo tego świata nie chce się najzwyczajniej opuszczać.

Drugi tom dosłownie mnie zachwycił. Historia opowiedziana w tej części jest równie mr*czna, co w przypadku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka jest bardzo intrygująca przede wszystkim ze względu na swoją formę, bo jest to tzw. tetbeszka, czyli dwie historie wydrukowane po przeciwnych stronach książki, ale jedna z nich jest wydrukowana do góry nogami. A zatem, by móc ją odczytać należy odwrócić książkę niczym klepsydrę i czytać niejako od początku. Co ciekawe, w przypadku takiej formy nie wiadomo, gdzie jest właściwy początek, a gdzie koniec historii, więc w teorii można zacząć ją czytać od dowolnej strony. Ale czy na pewno?

“Dom Klepsydry” jest podzielony według dwóch kolorów – niebieskiego i czerwonego. Decydując się zacząć od okładki niebieskiej lądujemy w latach 80. XIX wieku w Anglii, natomiast dla okładki czerwonej akcja rozgrywa się w Kalifornii w latach 30. XX wieku. Znając już całość sugerowałbym rozpocząć czytanie od okładki niebieskiej i następnie przejście do czerwonej. W czerwonej znajduje się dużo więcej spoilerów i innych istotnych informacji, które wyjaśniają wydarzenia z części niebieskiej. Bo tak, dla przypomnienia, obie historie mają ze sobą ścisły związek.

A jeśli mowa o samym związku i okładkowym haśle “Odwróć klepsydrę i rozwiąż zagadkę”, to muszę przyznać, że powiązanie między historiami, które stanowi tutaj największą zagwozdkę, nie było dla mnie satysfakcjonujące. Niemniej, obie historie mają bardzo dobre i zaskakujące zakończenie, które robi wrażenie. Ale w przypadku części czerwonej, która liczy około 230 stron, akcja nabiera tęmpa jak dla mnie za późno. Z kolei w części niebieskiej zawarte są elementy, które bardziej mnie znużyły niż zaangażowały.

Ogólnie książka ma bardzo ciekawy klimat i w interesujący sposób oddaje realia tamtych lat. Aczkolwiek, sam Dom Klepsydry ma tutaj odnienisienie wyłącznie do konstrukcji książki, a dla historii ma wręcz marginalne znaczenie. Zabrakło mi też większych emocji i przywiązania do całej fabuły, choć plot twisty były zaskakujące.

Ta książka jest bardzo intrygująca przede wszystkim ze względu na swoją formę, bo jest to tzw. tetbeszka, czyli dwie historie wydrukowane po przeciwnych stronach książki, ale jedna z nich jest wydrukowana do góry nogami. A zatem, by móc ją odczytać należy odwrócić książkę niczym klepsydrę i czytać niejako od początku. Co ciekawe, w przypadku takiej formy nie wiadomo, gdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeżeli się nie mylę, to pierwszy raz Podzielonych przeczytałem 5 albo 6 lat temu i przepadłem w tej historii totalnie. Dobrze, że na mojej półce czekał kolejny tom, bo po skończeniu pierwszego nie chciałem czytać nic innego. Jaka szkoda, że nigdy nie doczekałem się wydania serii w całości. I wtedy wkracza wydawnictwo Uroboros i wznawia “Podzielonych”, czyli serię, która za granicą została wydana w 2007 roku. I przypominam o tym nie bez przyczyny, bo temat poruszony przez autora dziś wciąż wzbudza ogromne kontrowersje, od lat polaryzuje i owiany jest przerażającym tabu.

Krótki zarys fabularny – abor*ja wsteczna. Życie człowieka chronione jest do 13 roku życia, a po tym czasie do momentu osiągnięcia pełnoletności, jeżeli dziecię sprawia kłopoty, bądź gdy rodzice chcą pozostać werni swoim przekonaniom lub gdy małoletni obywatele będący na utrzymaniu państwa nie stanowią dla niego wystarczającej wartości, wówczas taka osoba można zostać poddana procesowi rozszczepienia.

W tej książce została przedstawiona prze*ażająca wizja świata. Dwie zwaśnione grupy doprowadziły do wdrożenia horrendalnie absurdalnego prawa, które w rzeczywistości nie ma nic wspólnego ochroną życia, a jedynie sieje ogromny starch. Bycie dzieckiem sprowadza się do walki o przetrwanie, bo za rogiem czai się wniosek o wszczęcie procedury rozszepienia. Jedynka w szkole, kłótnia z bratem, nieporządek w pokoju, brak szczególnego talentu mogą być argumentem do przerwania życia, z którego “cieszyć się” w spokoju jest ci dane przez “aż” trzynaście lat.

Pomysł na książkę oceniam jako fenomenalny. Historia zaczyna się bardzo dynamicznie i skupia pełnię uwagi. Do pewnego momentu jest nieodkładalna. Akcja w środku historii nieco zwalnia, aczkolwiek pojawiają się kolejne wątki, które zagęszczają atmosferę i trzymają w napięciu do końca. A finał – bezsprzecznie satysfakcjonujący.

Trzy bardzo różne i wspaniale uzupełniające się perspektywy. Liczne pomniejsze wtrącenia, które dodatkowo urozmaicają całą historię. Niby młodzieżówka, ale nie ma mowy tutaj o infantylności, niedojrzałości, nieroztropnych zachowaniach. Bo te dzieciaki musiały dorosnąć niemal natychiast, gdy prawo przestało je chronic zaczęło na nie polować.

Jeżeli się nie mylę, to pierwszy raz Podzielonych przeczytałem 5 albo 6 lat temu i przepadłem w tej historii totalnie. Dobrze, że na mojej półce czekał kolejny tom, bo po skończeniu pierwszego nie chciałem czytać nic innego. Jaka szkoda, że nigdy nie doczekałem się wydania serii w całości. I wtedy wkracza wydawnictwo Uroboros i wznawia “Podzielonych”, czyli serię, która za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znany był mi raptem zarys fabuły – co roku, w dniu urodzin jego życie jest wymazywane z pamięci wszystkich, których poznał w ciągu ostatnich 365 dni i żaden ślad po nim we wszechświecie nie może przetrwać w chwili resetu. Intrygujące, prawda? Mnie przekonało od razu, bo motyw zapomnienia ma wiele do zaoferowania, dlatego musiałem poznać jaką drogę wybierze autor w swojej debiutanckiej powieści.

Już sama konstrukacja historii była dla mnie zaskoczeniem, bo poznajemy Tommy’ego w chwili jego narodzin. I razem z nim przeżywamy każdy kolejny reset, któremu nie udaje się zapobiec począwszy od pierwszych urodzin chłopca. Razem z nim przeżywamy wykluczenie, stratę, porzucenie, wyobcowanie, zapomnienie i wiele innych emocji, którym Tommy musi sprostać, a które uderzają w niego jeszcze mocniej, z uwagi na fakt, że jego pamięć pozostaje nietknięta – to świat bezustannie daje mu do zrozumienia, że nie jest wart zapamiętania na dłużej niż rok i pozbawia go wszystkiego, nawet pozostania wspomnieniem.

Dużym atutem tej historii jest także rola jaką odgrywają poboczne postacie. Autor poświęca im sporo czasu i pozwala nam poznać ich lepiej i dogłębniej. I każda z tych osób ma do opowiedzenia swoją historię, która także potrafi poruszyć i wzbudzić sporą dawkę empatii i nadziei, że drogi każdej z nich choć splątane, kręte i wyboiste mają szansę się wyrównać i prowadzić do czegoś dobrego.

Niemniej, w pewnym momencie dopadło mnie już poczucie schematyczności. Fabuła rozwija się powoli, prowadzi od resetu do resetu. Miejscami można wyciągnąć wnioski, że główny bohater w swoim nieszczęściu ma jednak sporo niewiarygodnego szczęścia, aczkolwiek na koniec przymknąłem na to oko. Ostatnie 100 stron dostarczyło mi tego, czego oczekiwałem i do końca się nie zawiodłem. Czuję satysfkację, dlatego bez żadnych wątpliwości mogę ją Wam polecić.

Znany był mi raptem zarys fabuły – co roku, w dniu urodzin jego życie jest wymazywane z pamięci wszystkich, których poznał w ciągu ostatnich 365 dni i żaden ślad po nim we wszechświecie nie może przetrwać w chwili resetu. Intrygujące, prawda? Mnie przekonało od razu, bo motyw zapomnienia ma wiele do zaoferowania, dlatego musiałem poznać jaką drogę wybierze autor w swojej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedyś moje podejście do debiutów, było bardzo sceptyczne. Obecnie nie mam już żadnych obaw przed sięganiem po nie. Wręcz przeciwnie – rozpiera mnie pewnego rodzaju ekscytacja i jednocześnie olbrzymia wiara w to, że mam szansę przeczytać coś, czego jeszcze nie czytałem i odnajdę ten powiew świeżości, którego nieustannie szukam.

“Dla ciebie nawet” jest bardzo dobrym debiutem. Obiecywano, że będzie surowo, dosadnie, b*utalnie i przede wszystkim realnie – i autor dotrzymał tej obietnicy. Postaci są z krwi i kości, można w nie uwierzyć i jednocześnie razem z nimi zmagać się ze wszystkimi trudnościami, jakie zgotował im los i dosłownie przeżywać je na własnej skórze. Jest to kryminał fenomenalnie przestawiający policyjną rzeczywistość. Liczne wtrącenia typowych dla tej grupy zawodowej określeń i zwrotów nadało całej książce odpowiedniego charakteru oraz pozwoliło poznać ten świat od środka. Już zawsze, gdy spojrzę na klamkę albo gdy spotkam policjantów z ruchu drogowego, będę myślał o czymś zupełnie innym.

A i kilka kawałów na pewno rozpowszechnię wśród znajomych. Humor Czarnego choć bardzo specyficzny do mnie trafiał. Być może nie powinienem był się do tego przyznawać. No trudno.

A książka czyta sie po prostu sama. Jest napisana bardzo płynnie i dynamicznie. Do tego jest stosunkowo krótka, ale gwarantuje olbrzymi poziom zaangażowania i przeróżnych emocji. To jest moja druga w życiu książka, która sprawiła, że zaszkliły mi się oczy. Scena w łazience – kto czytał, ten wie.

Mój jedyny niedosyt wiąże się jednak z rozwiązaniem głównego wątku. Kropka, by za dużo nie zdradzać. Aczkolwiek, epilog sugeruje, że to jeszcze nie koniec. Na co ja bardzo się cieszę. W trakcie czytania zadawałem sobie pytanie czy Krystian Stolarz zostanie polskim odpowiednikiem Chrisa Cartera? Myślę, że jest na to spora szansa. Na tę chwilę na pewno można przyznać, że książki obu Panów są niedokładalne.

Kiedyś moje podejście do debiutów, było bardzo sceptyczne. Obecnie nie mam już żadnych obaw przed sięganiem po nie. Wręcz przeciwnie – rozpiera mnie pewnego rodzaju ekscytacja i jednocześnie olbrzymia wiara w to, że mam szansę przeczytać coś, czego jeszcze nie czytałem i odnajdę ten powiew świeżości, którego nieustannie szukam.

“Dla ciebie nawet” jest bardzo dobrym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na okładkową srokę to właśnie oprawa graficzna tej powieści w pierwszej kolejności przykuła moją uwagę i wzbudziła moje zainteresowanie tym tytułem. A właśnie tytuł – to kolejne co sprawiło, że zatrzymałem się przy tej pozycji na dłużej, by podsycić swoją ciekawość. A ostatecznie klamka zapadła, gdy przeczytałem to jedno zdanie opisu – “W krainie, w której król zabronił oddawania czci bogom, bogobójcy i bogobójczynie mają pełne ręce roboty”. Wówczas, już tylko wyczekiwałem chwili, aż książka trafi w moje ręce i w końcu poznam tę historię. I powiem Wam – warto było czekać!

Cała opowieść poprowadzona jest z czterech perspektyw – tytułowej bogobójczyni Kissen, byłego rycerza Elogasta, bożka niewinnych kłamstewek Skediego oraz dziewczynki Inary. Los wszystkich tych postaci na kartach powieści, choć początkowo będzie toczył się oddelnie, to w pewnym momencie, splecie się w jednen i cała grupa wyruszy w drogę ku temu samemu celu, lecz z zupełnie różnych powodów.

To książka oprarta w głównej mierze na motywie drogi. Ale to także opowieść o lojalności, przywiązaniu, oddaniu, poświęceniu, cierpieniu i zemście. Sam prolog zaczyna się od pożaru – zostajemy wciągnięci w konflikt między bogami, między ich wyznawcami. Jest dynamicznie i bardzo br*talnie. A każdy kolejny rozdział dostarcza coraz więcej zaskoczeń i bardzo ciekawych wyborów fabularnych.

Nie tylko postaci zostały fenomenalnie wykreowani. Każda z nich jest inna. Kissen jest bezwzględa w swoich decyzjach, Elogast lojalny wobec przyjaciół, Inara z kolei bardzo odważna i inteligenta jak na nastolatkę, natomiast Skedi wydaje się być bezbronny i bardzo niewinny.

Sam świat jest również niezwykle oryginalny i jego eksplorowanie dostarczało mi ogrom rozrywki. Nie zdadzając za wiele, w trakcie czytania na myśl przychodziły mi trzy inne serie, których motywy i świat mają pewne odzwierciedlenie w tej książce, a są to – Percy Jackson, Mroczne Materie oraz Cykl demo*iczny.

Jak na okładkową srokę to właśnie oprawa graficzna tej powieści w pierwszej kolejności przykuła moją uwagę i wzbudziła moje zainteresowanie tym tytułem. A właśnie tytuł – to kolejne co sprawiło, że zatrzymałem się przy tej pozycji na dłużej, by podsycić swoją ciekawość. A ostatecznie klamka zapadła, gdy przeczytałem to jedno zdanie opisu – “W krainie, w której król zabronił...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O tym, że jest to debiut autorki dowiedziałem po skończeniu książki. Przez cały czas w trakcie czytania, nawet na moment nie przemknęła mi myśl, że mam doczynienia z debiutem. I nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko debiutom i ostatnio sięgam po nie coraz częściej, aczkolwiek wciąż w wielu osobach tkwi błędne przekonanie, że pierwsza książka prędzej rozczaruje niż zachwyci.

“Dziedzictwo Pandory” to ten rodzaj fantastyki, która nie przytłacza rozbudowanym światem, skomplikowaną fabułą, wymyślnym systemem magicznym, ogromem niezrozumiałych i trudnych do spamiętania imion czy nazw własnych, a przy tym dostarcza kawał dobrej rozrywki. Dodatkowo, eksplorujemy świat odkrywając nowe krainy, podążamy za akcją, która ma w zadnarzu sporo interesujących zwrotów akcji. System magiczny został zbudowany na popularnym motywie żywiołów, ale autorka dodała tutaj coś od siebie i stworzyła własnych bogów żywiołów nadając im kolejno imiona: Werste (ogień), Neste (woda), Satre (powietrze) oraz Erte (ziemia).

Historia rozpoczyna się od kataklizmu i zdecydowanie jest to mocne tąpnięcie, z którego skutkami musi się mierzyć główna bohaterka. Już nietylko dziedzictwo, którym włada stało się jej przekleństwem, ale i to do czego doprowadziła korzystając z jego mocy.

W książkach fantasy nie jestem fanem wątków romantycznych i tutaj niestety to się nie zmieniło. Na szczęście nie jest on dominujący (a to na plus), niemniej zabrakło mi solidnych fundamentów i przesłanek, by tę dwójkę miało połączyć coś więcej.

Książka wzbogacona jest także o ilustracje wykonane przez autorkę, które tworzą klimat. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach, będzie ich ciut więcej. A że ma to być trylogia, to przy okazji zwracam się z ogromną prośbą do autorki o zawarcie streszczenia poprzednich tomów w kolejnych. O ile książkowy świat stałby się piękniejszy, gdyby to był standard w przypadku serii.

O tym, że jest to debiut autorki dowiedziałem po skończeniu książki. Przez cały czas w trakcie czytania, nawet na moment nie przemknęła mi myśl, że mam doczynienia z debiutem. I nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko debiutom i ostatnio sięgam po nie coraz częściej, aczkolwiek wciąż w wielu osobach tkwi błędne przekonanie, że pierwsza książka prędzej rozczaruje niż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta powieść graficzna przyciągnęła mnie zdecydowanie swoim tytułem, który w kontekście całej historii jest wręcz fenomenalny. A i sama historia jest naprawdę bardzo wciągająca. Pokazuje ona przede wszystkim, że nasze życie jest ważne i nikt za nas nie może decydować jak mamy je przeżyć. Mimo nacisku innych, wiekowych tradycji, ogólno przyjętych norm nikt nie ma prawa narzucać nam swoich racji. A my nie możemy się nigdy poddać, a wręcz przeciwnie zawsze starać się zawalczyć o siebie, o swoje dobro.

Ten komiks choć skierowany jest do młodszych osób może być równie interesujący dla tych starszych. I pomimo tego, że mowa tutaj o magii i jej podziale na płeć, to jest to tak naprawdę metafora, którą można odnieść do innych bezsensownych podziałów naszego realnego świata, który w końcu zaczyna powoli dostrzegać, że płeć nie może decydować o wszystkim.

Skoro jest to komiks, trzeba wspomnieć o pięknej kresce. Jest ona bardzo czytelna, sceny są bardzo uporządkowane i całość prezentuje się bardzo estetycznie. Bardzo spodobało mi się drzewo genealogiczne na początku, które pozwala utrwalić sobie relacje między poszczególnymi postaciami. A także końcowy dodatek, który pokazuje proces tworzenia komiksu i to jak konsepcja z czasem ulegała zmianie.

Bardzo się cieszę, że przed nami jeszcze dwa tomy, bo już po pierwszym czuć, że jeszcze wiele przygód może zostać opowiedzianych w tym uniwersum.

Ta powieść graficzna przyciągnęła mnie zdecydowanie swoim tytułem, który w kontekście całej historii jest wręcz fenomenalny. A i sama historia jest naprawdę bardzo wciągająca. Pokazuje ona przede wszystkim, że nasze życie jest ważne i nikt za nas nie może decydować jak mamy je przeżyć. Mimo nacisku innych, wiekowych tradycji, ogólno przyjętych norm nikt nie ma prawa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To już trzeci tomik z cyklu “Zanim wystygnie kawa” a ja wciąż czuję niedosyt. Tym razem przenosimy się do innej kawiarnii. Zostawiamy na moment Funiculi Funicula, a odwiedzamy inną równie przytulną Donna Donna. Poznajemy przy tym nowych właścicieli, nowe postaci oraz cztery kolejne przejmujące opowieści.

Przyznam, że początkowo obawiałem się, że zmiana miejsca akcji może negtywnie wpłynąć na mój odbiór tych historii. Ale byłem w całkowitym błędzie. Bo w tych opowieściach nie miejsce stanowi kluczowy element, a poszczególne postaci, którym są poświęcone kolejne rozdziały. Każde opowiadanie dostarcza wielu emocji – nostalgia, żal, tęsknota, ból, smutek… Aczkolwiek, zza zasłony tych szarych uczuć przebija się zarówno nadzieja oraz miłość, które rozświetlają zamglone życiowe doświadczenia każdej z postaci.

I choć brakowało mi w tym tomie wspaniałej, przekochanej i błyskotliwej Miki, to obecność Sachi zrekompensowała wszystko. To najaśniejszy promyczek tej części cyklu.

Na koniec wspomnę o bardzo ciekawych dylematach typu “gdyby jutro skończył się świat, co zrobisz w danej sytuacji”, które przeplatają się przez cały tom. Każda z postaci doknuje pewnych wyborów argumentując przy tym swoją decyzję. Było to niezwykle ciekawe przyglądać się różnym punktom widzenia, bo jednocześnie zmuszało to do zadania sobie podobnego pytania i podjęcia próby odpowiedzenia na nie.

To już trzeci tomik z cyklu “Zanim wystygnie kawa” a ja wciąż czuję niedosyt. Tym razem przenosimy się do innej kawiarnii. Zostawiamy na moment Funiculi Funicula, a odwiedzamy inną równie przytulną Donna Donna. Poznajemy przy tym nowych właścicieli, nowe postaci oraz cztery kolejne przejmujące opowieści.

Przyznam, że początkowo obawiałem się, że zmiana miejsca akcji może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Swoją recenzję muszę zacząć od przekazania ogromnych gratulacji autorce książki. Począwszy od stylu pisania, przez sposób budowania scen, prowadzenia fabuły oraz kreacji postaci – wszystko to składa się na fenomenalną całość i historię, która pochłonęła mnie dosłownie od samego prologu.

Pomimo wolnego rozwoju akcji, co dla mnie w kontekście całej historii jest ogromnym atutem, każdy rozdział czyta się bardzo płynnie i w dużym skupieniu. Książka jest naszprycowana wątkami politycznymi, tworzeniem strategii, szukaniem sojuszników i zostało to przedstawione w sposób bardzo przemyślany i wiarygodny. Zdecydowanie mogę potwierdzić, że autorka stanęła na wysokości zadania i stworzyła historię, która na tle innych debiutanckich powieści, jakie ostatnio czytałem, wyróżnia się i pozostaje w pamięci.

Nie jest to historia, w której fantastyka gra pierwsze skrzypce, gdzie system magiczny jest nieodrębną składową fabuły. W pierwszym tomie ten magiczny element świata jest zaledwie wspomniany i mało eksplorowany. Aczkolwiek, dla mnie jako fana fantastyki, w żaden sposób nie wpłynęło to negatywnie na odbiór opowieści. Czuję niedosyt, ale liczę, że drugi tom odkryje tajemnice, którymi okryta jest zakazana w tym świecie magia.

Dodatkowo książka ma niezwykły dworsko-włoski klimat, który dosłownie czuć. Autorka tworząc świat od podstaw połączyła śródziemnomorski powiew z monarskimi realiami. Efekt końcowy wyszedł naprawdę bardzo dobrze.

Swoją recenzję muszę zacząć od przekazania ogromnych gratulacji autorce książki. Począwszy od stylu pisania, przez sposób budowania scen, prowadzenia fabuły oraz kreacji postaci – wszystko to składa się na fenomenalną całość i historię, która pochłonęła mnie dosłownie od samego prologu.

Pomimo wolnego rozwoju akcji, co dla mnie w kontekście całej historii jest ogromnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

3.5⭐️ Pierwszym miłym zaskoczeniem było to, że akcja książki rozgrywa się w świecie zbudowanym przez autorkę od podstaw. Wydawało mi się, że historia będzie swego rodzaju urban fantasy umiejscowionym w naszych rzeczywistych realiach, ale okazało się być zupełnie inaczej. Bardzo podobał mi się pomysł istnienia dwóch, poniekąd równoległych do siebie światów, przy czym do jednego z nich mogą się dostać wyłącznie cieniotkacze, którym panujący tam chłód i mrok są niestraszne.

System magiczny jest równie zaskakujący i interesujący. Cień jest bardzo zróżnicowanym narzędziem i potrafi być wykorzystywany na przeróżne sposoby, co dodatkowo urozmaica cały przebieg fabuły i zmusza do zadania sobie pytania - co jeszcze cieniotkacz może zdziałać?

W książce znaleźć można też wiele znanych motywów, z których jedne zostały poprowadzone tak, że trudno było przewidzieć przebieg kolejnych zdarzeń. Inne z kolei choć podążają znaną wszystkim utartą ścieżką nie rozczarowują, bo jest w nich coś dodanego od autorki.

Całość czyta się niezwykle płynnie i z dużym zaciekawieniem. To dobra rozrywka, lekka fantastyka z prostą, ale intrygującą i potrafiącą zaskoczyć fabułą. Na jesienne wieczory sprawdzi się w sam raz.

Na koniec dodam, że według mnie opis zdradza dużo za dużo. Książka liczy lekko ponad 300 stron, a opis zdradza prawie połowę fabuły.

3.5⭐️ Pierwszym miłym zaskoczeniem było to, że akcja książki rozgrywa się w świecie zbudowanym przez autorkę od podstaw. Wydawało mi się, że historia będzie swego rodzaju urban fantasy umiejscowionym w naszych rzeczywistych realiach, ale okazało się być zupełnie inaczej. Bardzo podobał mi się pomysł istnienia dwóch, poniekąd równoległych do siebie światów, przy czym do...

więcej Pokaż mimo to