-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2014-03-23
Kolejna oponia do kolejnej części.
Jak zwykle pozwole darować sobie opis, każdy może sięgnąć po niego wyżej.
Co ważne zanim przeczytałam 3 część tej serii zrobiłam sobie dużą przerwę. Co tu dużo mówić byłam bardzo zawiedziona, że nie poznamy dalszych losów Cama i Avery.
Tym razem głos narratora przypadł młodszej siostrzyczce Teresie. Przed przeczytaniem tej części przeczytałam wiele opinii, dwie z nich zapadły mi w pamieć.
1) Chamia między głównymi bohaterami tej części a pomiędzy Camem i Avery jest o niebiosa całe mniejsza.
2) Czytając tą część czeka się tylko na to aż na scenie pojawi się the one and only Cam.
I cóż ciężko się z tym nie zgodzić.
Historia oczywiscie jest przyjemna, zabawna, z lekką nutką erotyzmu. Na plus zdecydowanie sama Teresa. Jest bardzo naturalna i bliska każdej chyba dziweczynie. I chociaż jej wewnętrzne monologi były momentami przydługie to wnioski do jakich dochodziła nie są wzięte z kosmosu a z głów milionów żyjących nastolatek. Dodatkowo jest to bohaterka z charakterem a może raczej charakterkiem. Tak po prostu da się ją lubić. Jest oczywiście ogromna dawka dramatu w tle a mimo wszystko książkę i tak zapisuję do kategorii 'lekkie i przyjemne'. Nie wyobrażam sobie bym sięgnęła po nią raz jeszcze chociaż staram się nie mówić 'nigdy'. Para głównych bohaterów jest zabawna momentami urocza (babeczki), bardzo niezdecydowana i...napalona. Może właśnie tej odrobiny pikanterii zabrakło w opowieści o starszym barcie Tess?
Polecam każdemu kto przeczytał chociażby 'Wait for me' żeby dowiedzieć się co dalej z Camem i jego związkiem. Klimat ten sam, krąg bohaterów ten sam. Przyjemność trochę mniejsza ale zawsze jednak.
PS: Nienawidzę spoilerów dlatego powiem tylko, że najlepsza scena w książce to scena ze starszym braciszkiem w roli głównej. Zanim ruszyłam dalej czytałam ją chyba z cztery razy! Z niecierpliwością wyczekuję teraz kolejnej części o Brit i Olliem mam nadzieję, że dostaniemy ogromną dawkę poczucia humoru doprawioną idealizmem i szczyptą erotyki ala wszystkie poprzednie cześci.
Kolejna oponia do kolejnej części.
Jak zwykle pozwole darować sobie opis, każdy może sięgnąć po niego wyżej.
Co ważne zanim przeczytałam 3 część tej serii zrobiłam sobie dużą przerwę. Co tu dużo mówić byłam bardzo zawiedziona, że nie poznamy dalszych losów Cama i Avery.
Tym razem głos narratora przypadł młodszej siostrzyczce Teresie. Przed przeczytaniem tej części...
VAIN znaczy rozczarowanie.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że samo słowo 'vain' znaczy próżność. Książka o tym tytule jest dla mnie jednak obrazem uczucia jakim jest rozczarowanie i zawód.
Pozwolicie, że jak zawsze pominę streszczanie fabuły i przedstawianie bohaterów i zabiorę się od razu do mojej opinii.
Opis tej książki jest szalenie... obiecujący! Robi czytelnikowi smaka, nie mniejszego niż pyszne ciastko na wystawie cukierni.
Kiedy go przeczytałam byłam podekscytowana i zachwycona jednocześnie, że oto nareszcie! Nareszcie znalazłam książkę bez kryształowo czystych zbudowanych z papieru postaci o wnętrzu głębokim niczym najbliższa kałuża. Cieszyłam się na spotkanie kogoś z krwi i kości. Kogoś kto posiada emocje i radzi sobie z nimi na swój własny niekoniecznie akceptowalny przez społeczeństwo sposób. Miało być ciężko, intensywnie i przyjemnie. Liczyłam na książkę o przemianach, tych niekoniecznie łatwych, albo tych, które nigdy do skutku nie dojdą. Liczyłam (dzięki kłamliwemu opisowi!) na bohaterkę, którą znienawidzę i pokocham jednocześnie za drogę jaką przejdę razem z nią. Liczyłam na coś zupełnie innego niż pozostałe książki tego typu.
A co dostałam?
Cóż wróćcie kilka linijek wyżej do fragmentu i papierze i kałużach.
Sam pomysł na fabułę dobry, pomimo elementów trochę z kosmosu (sierociniec w AFRYCE? Serio? To już w samych Stanach nie ma nic wystarczająco biednego i porażającego? W tym momencie pierwszy raz porządnie przewróciłam oczami i wzięłam głęboki oddech, żeby móc czytać dalej) i w mojej opinii zawinił warsztat autorki i jej nieumiejętność budowania postaci i kreowania rzeczywistości.
Ja niestety nie łykam tego, że dziewczę wychowane w pozłacanym pałacu, mające na każde pstryknięcie palcami cały sztab każdego rodzaju obsługi, z milionami dolarów na koncie jako kieszonkowe, której jedynym zadaniem było ładnie wyglądać i która rzekomo CAŁE ŻYCIE miała głeboko w poważaniu coś tak trywialnego jak uczucia czy przyjaciele nagle będąc w afrykańskim buszu kompletnie nie tęskni za cywilizacją. No to jest czysta abstrakcja. Sophie nie przeszkadzają robaki na jej moskitierze (a zapewne są odrobinę większe od wszystkiego co miała okazję zobaczyć w całym swoim życiu) nie przeszkadza jej zmiana diety, brak ciepłej wody, niewygodne łóżko, brak imprez, telefonu, sukienek, szpilek i imprez. W moim odczuciu ot tak stwierdza ona, że wszystko jest ok. Bardzo to realne nie ma co. I nie, nie obroni jej ultraszybkiej przemiany cudowna miłość, którą rozpoznaje już w pierwszych sekundach na lotnisku. Swoją drogą to zabawne jak osoba, która nigdy nikogo nie kochała nagle zna i rozumie wszystkie swoje uczucia, wie jak sobie z nimi radzić i jak łatwo dla kompletnie nieznanej przyszłości odrzuca dosłownie wszystko. A już niedopowiedzeniem stulecia dla mnie było kiedy Soph postanowiła już w pierwszej sekundzie, że tym razem odstąpi od swoich technik uwodzenia, bo tak. Osoba, któa całe swoje życie zdobywała uwagę płci przeciwnej w jeden sposób i której zawsze się to udawało i zawsze stawiała na swoim nagle całkowicie bez jakiegokolwiek wyjaśnienia dlaczego odrzuca wszystko co zna i co przecież przynosiło pożądane efekty. BO TAK. Na widok pierwszej okaleczonej sierotki przeżywa dogłębną przemianę i nie toczy wcale walki z egoistyczną częścią swej natury (którą przecież ma każdy z nas czy chcemy się do tego przyznać czy nie) i kompletnie przestaje myśleć o sobie. Dosłownie znika Sophie Prince a w jej miejsce pojawia się jakaś sztuczna lalka. Kryształowo-papierowa postać, która (tak wiem polecę po bandzie w tym momencie ale nawet to mnie zirytowało) nie tęskni za seksem i postanawia nie uwodzić nawet dla zabawy i flirtu swojego faceta. Ona woli poczekać. To teraz kochani przeczytajcie opis książki jeszcze raz i myślę, że zrozumiecie dlaczego Vain znaczy rozczarowanie.
5 gwiazdek za pomysł, okładkę (innego wydania, która jest po prostu piękna) i obiecujący początek. Oraz to, że pomimo ciągłych rozczarowań książka jest wciągająca.
A może to tylko ja byłam tak naiwna i czytałam szybko licząc na to, że gdzieś po drodze Sophie Prince pokaże swoje prawdziwe próżne oblicze?
PS. Pozostałych części pomimo lepszych recenzji na chwilę obecną nie dotykam. Dość rozczarowań jak na tak krótki czas.
VAIN znaczy rozczarowanie.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, że samo słowo 'vain' znaczy próżność. Książka o tym tytule jest dla mnie jednak obrazem uczucia jakim jest rozczarowanie i zawód.
Pozwolicie, że jak zawsze pominę streszczanie fabuły i przedstawianie bohaterów i zabiorę się od razu do mojej opinii.
Opis tej książki jest szalenie... obiecujący! Robi czytelnikowi...
Kiedy zaczynałam czytać 'One week girlfriend' muszę przyznać, że nie spodziewałam sie kompletnie niczego...
W ciągu ostatnich miesięcy powieści New Adult przepływały przez mój komputer i tablet jak rzeka. Część z nich nigdy nie zostanie doczytana do końca. Myślałam, że zwyczajnie 'przejadł' mi się ten pisany jednak troche na jedno kopyto gatunek. A tutaj czekała mnie miła niespodzianka.
Akcja rozgrywa się bardzo szybko. Bohaterowie nie są irytujący. Zmienna narracja dwójki głównych postaci jeszcze podkręca tempo i nadaje kolorytu całości. Fable miewa swoje lepsze i gorsze momenty. Lepsze kiedy załącza się jej cięta riposta i nieznośna szczerość gorsze kiedy w decydującym momencie podejmuje totalnie niezrozumiałą dla mnie decyzję. Na całe szczęście ta ogromna głupota nie rzutuje na końcowy rozwój wydarzeń, więc została jej wybaczona.
Ktoś napisał, że brakowału mu opisów. Mi wręcz przeciwnie. Dzięki temu, że jest ich tak niewiele książkę czyta się lekko i szybko. Pikanterii dodaje całości tajemnica, która naprawdę jest dość mroczna i pokręcona i może wwiercić czytelnika w fotel. Jest w tej książce właściwie wszystko co lubię. I na koniec tytuł, okładka i pokręcony pomysł na głowną fabułę 'pobawmy się w związek przez tydzień' przyciągają i nastrajają pozytywnie. Zatem 'Tygodniowej dziewczynie' daję jeden wielki i pełen zaskoczenia plus ;)
PS: Chociaż do kilku rzeczy można się przyczepić jeśli idzie o budowanie charakterów i zakończenie słabe dość to jestem w stanie to zrozumiec ze względu na drugą część i takie a nie inne poprowadzenie akcji.
Kiedy zaczynałam czytać 'One week girlfriend' muszę przyznać, że nie spodziewałam sie kompletnie niczego...
W ciągu ostatnich miesięcy powieści New Adult przepływały przez mój komputer i tablet jak rzeka. Część z nich nigdy nie zostanie doczytana do końca. Myślałam, że zwyczajnie 'przejadł' mi się ten pisany jednak troche na jedno kopyto gatunek. A tutaj czekała mnie miła...
Jeżeli książka może być słodka, to ta taka właśnie jest! Świąteczna, śnieżna, romantyczna sceneria wydaje się być odrobinę oderwana od rzeczywistości, ale kto z nas nie marzył o spędzeniu kilku dni w domku ala ten z teledysku do 'Last Christmas'? :) Czytając 'Frigid' nie należy doszukiwać się znanych nam z własnego podwórka realiów. Jeżeli macie ochotę przeczytać powieść o przyjaźni i miłości ocierająca się o idealizm bajek Disneya to jest to pozycja właśnie dla was. Książkę czyta się szybko, przyjemnie chociaż z całą pewnością nie bezrefleksyjnie. I chociaż jest to pozycja na jeden, maksymalnie dwa wieczory to z całą pewnością osłodzi wam ona czas i oderwie od własnych problemów.
Jeżeli książka może być słodka, to ta taka właśnie jest! Świąteczna, śnieżna, romantyczna sceneria wydaje się być odrobinę oderwana od rzeczywistości, ale kto z nas nie marzył o spędzeniu kilku dni w domku ala ten z teledysku do 'Last Christmas'? :) Czytając 'Frigid' nie należy doszukiwać się znanych nam z własnego podwórka realiów. Jeżeli macie ochotę przeczytać powieść o...
więcej mniej Pokaż mimo to
Moja przygoda z książkami typu 'New Adult' rozpoczęła się właśnie dzięki 'Wait for You'. I chociaż dziś przeczytałam ich już kilkanaście to Cam i Avery są zdecydowanie moimi ulubionymi bohaterami.
Książkę czyta się niewiarygodnie szybko i lekko. Fabuła jest wciągająca, język naturalny i odpowiednio dopasowany do wieku bohaterów. Są tu przekleństwa, slang i dużo żartów z podtekstem seksualnym. Dokładnie tak jak wygląda to w prawdziwym studenckim życiu. I chociaż wszystko to ociera się momentami o słodką bajkowość to nie sposób jest odłożyć tą książkę na półkę. Narratorką w tej częsci jest Avery, dziewczyna, która od życia nie oczekuje niczego poza świętym spokojem. I chociaż momentami jest ona płaczliwą łamagą, to autorka nie pozbawiła jej też charakteru, który od czasu do czasu dodaje smaku całości i przyprawia czytelnika o wielki uśmiech. Jednym z największych plusów tej powieści są dialogi i humor w nich zawarty. Podczas czytania często musiałam przerywać i dać sobie czas na 'wyśmianie się'.
Wait for You poleciłam już kilku znajomym, wszystkie są tak samo zachwycone jak ja a to myślę już o czymś świadczy. Teraz pozostaje tylko czekać na polskie wydanie (które ukazać ma się niebawem!) i modlić aby tłumacz podołał w przeniesieniu tej fantastycznej pełnej żaru i humoru historii na język polski.
Moja przygoda z książkami typu 'New Adult' rozpoczęła się właśnie dzięki 'Wait for You'. I chociaż dziś przeczytałam ich już kilkanaście to Cam i Avery są zdecydowanie moimi ulubionymi bohaterami.
Książkę czyta się niewiarygodnie szybko i lekko. Fabuła jest wciągająca, język naturalny i odpowiednio dopasowany do wieku bohaterów. Są tu przekleństwa, slang i dużo żartów z...
Kiedy zaczynasz czytać książkę z naprawdę świetnymi recenzjami, nie możesz poradzić nic na to, że oczekujesz od tej pozycji po prostu czegoś naprawdę dobrego i porywającego. Tak było w moim przypadku z 'Ten Tiny Breaths'. Przyznam szczerze, że nie lubię czytać książek po angielsku. Jestem chyba zbyt leniwym czytelnikiem i zawsze wolę poczekać na tłumaczenie. Oficjalne bądź fan made, to już bez różnicy. Opinie o tej książce jednak, zachęciły mnie tak bardzo, że sięgnęłam po oryginał. Zderzenie z obcym jęzkiem nie było bolesne gdyż pióro autorki jest proste i lekkie. Sama historia natomiast chociaż opowiada o dramatycznych problemach z jakimi zmagają się główni bohaterowie, nie przytłacza czytelnika.
'Ten Tiny Breaths' to opowiedziana z dużą dawką humoru historia dwóch sióstr, które w wypadku samochodowym straciły rodziców. W tym tomie poznajemy bliżej życie starszej z nich - Kacey, która jako jedyna z piątki pasażerów przeżyła. A może raczej przeżyło jej ciało bo jak sama twierdzi ona również umarła. Po tym tragicznym wydarzeniu Kacey wpada w świat seksu, alkoholu i narkotyków i jedyne co trzyma ją na powierzchni życia to Livie - młodsza siostra, którą musi się opiekować. Życie sióstr wywraca się ponownie do góry nogami, kiedy to opiekujący się nimi wujek zaczyna molestować 15 letnią Livie. Wtedy Kacey podejmuje decyzję o wyprowadzce do Miami i rozpoczeciu nowego życia. Życia w małej i obskurnej kamienicy, w której za sąsiadów ma z jednej strony pracującą w klubie ze striptizem barmaknkę - Storm a z drugiej niewiarygodnie przystojnego i zamkniętego w sobie Trenta. To własnie oni sprawią jednak, że Kacey znowu zacznie oddychać i wróci na powierzchnię życia.
Myślę, że Kacey będzie jedną z moich ulubionych bohaterek. W odróżnieniu od innych dziewczyn (nawet tych z serii New Adult niestety) jest ona twarda i ostra, zadziorna i pewna siebie. Czasem nawet za bardzo. Jest to dziewczyna z charakterem, znająca swoją wartość. Ktoś to nie pozwoli sobą pomiatać i wie czego chce. Nie boi się ona swojej seksualności, ba! czesto nawet zamienia się w seksualnego drapieżnika. Potrafi kopnąć faceta w jaja i ma niesamowicie cięty i ostry język. Jej riposty i sarkastyczne poczucie humoru sprawiły, że pokochałam tą dziewczynę od pierwszej strony. Postać Kacey jest jak podmuch świeżego powietrza w natłoku zamkniętych w sobie, płaczliwych, bojących się życia i własnego cienia samotnic, które potrafią tylko czekać na księcia na białym koniu. A niestety to takie bohaterki są dziś najbardziej popularne. Zatem jeżeli odpowiada Ci ten trend, nie sięgaj nawet po 'Ten Tiny Breaths' gdyż w Kacey Cleary nie znajdziesz nic takiego.
Ja natomiast dziś zaczynam modlić się, żeby jakieś polskie wydawnictwo pokusiło się o wykupienie praw do tej książki, gdyż już teraz wiem, że będzie to jedna z moich ulubionych pozycji na długie lata.
06.05.2014 EDIT: HURRAY!!! Już wiadomo, że polskie wydanie ukaże się 18 czerwca! Podwójnie cieszy fakt, że to nie Amber wykupiło prawa tylko inne wydawnictwo. Teraz pozostaje czekać i modlić się aby tłumacz nie zniszczył pracy autorki!
Kiedy zaczynasz czytać książkę z naprawdę świetnymi recenzjami, nie możesz poradzić nic na to, że oczekujesz od tej pozycji po prostu czegoś naprawdę dobrego i porywającego. Tak było w moim przypadku z 'Ten Tiny Breaths'. Przyznam szczerze, że nie lubię czytać książek po angielsku. Jestem chyba zbyt leniwym czytelnikiem i zawsze wolę poczekać na tłumaczenie. Oficjalne bądź...
więcej Pokaż mimo to