-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać3
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Biblioteczka
2022-03-01
2021-01-15
2022-06
2022-01-12
2018-09-22
2017-08-30
Doskonały słownik dla najmłodszych
Doskonały słownik dla najmłodszych
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-08-30
Niektóre hasła nie tracą znaczenia pomimo wyjścia z epoki Gierka. I to mi się podoba :)
Niektóre hasła nie tracą znaczenia pomimo wyjścia z epoki Gierka. I to mi się podoba :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-02
2014-10-18
2014-08-28
2014-08-26
2014-08-18
2014-06-19
2013-09-10
2013-07-22
2013-07-15
Byłam uczestniczką pobytu Benedykta XVI w Wadowicach(27 V 2006) oraz na Krakowskich Błoniach(28 V 2006). Być może dlatego umknęło mi tak wiele szczegółów z tej pielgrzymki. Nagroda na koniec gimnazjum za aktywny udział w konkursach religijnych pozwoliła mi na nowo cieszyć się tymi chwilami. Publikację "Rafaela" można podzielić na trzy części - pierwsza nawiązuje do pielgrzymek Jana Pawła II do Warszawy, Krakowa, Kalwarii Zebrzydowskiej, Wadowic, Częstochowy oraz Oświęcimia, czyli miejsc, do których przybywał Benedykt XVI. Druga to opis czterech dni pielgrzymki, wraz z homiliami i przemówieniami papieża. Na trzecią część składa się biografia Josepha Ratzingera. Całość zwieńczają przepiękne zdjęcia zarówno z pielgrzymki, jak i poszczególnych etapów życia Ojca Świętego. Album wydany jest na pięknym, kredowym papierze. Piękna pamiątka nie tylko pielgrzymki, ale i całego pontyfikatu Benedykta XVI.
Byłam uczestniczką pobytu Benedykta XVI w Wadowicach(27 V 2006) oraz na Krakowskich Błoniach(28 V 2006). Być może dlatego umknęło mi tak wiele szczegółów z tej pielgrzymki. Nagroda na koniec gimnazjum za aktywny udział w konkursach religijnych pozwoliła mi na nowo cieszyć się tymi chwilami. Publikację "Rafaela" można podzielić na trzy części - pierwsza nawiązuje do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od jakiegoś czasu zastanawiam się, jak to jest, że jako małe dzieci raczej lubimy matematykę, a wraz z biegiem lat u niektórych w nas ten zapał słabnie. Popatrzmy na małe dzieci - ciągle coś budują, porównują, segregują, tworzą zbiory i proste obliczenia. Instynktownie wiedzą kiedy czegoś jest mniej, kiedy więcej. Ale jest coś, co odróżnia je od uczniów - oni robią to na przedmiotach z codziennego życia, przeliczają resoraki, budują wieże z klocków, porównują ilość ziemniaków na swoim i kogoś innego talerzu. I ciągle pytają o wszelakie rzeczy, stając się tym samym młodymi odkrywcami świata. A później przychodzi okres szkoły, który narzuca na najmłodsze pewne schematy myślowe. Już nie ma dodawania do siebie misiów, czy też cukierków, ale abstrakcyjne liczby. Jeszcze kilka lat temu pomocami naukowymi były liczydła, cz wy też liczmany, dziś powoli odchodzi się od tych metod. Dzieciaki od najmłodszych klas uczą się na abstrakcyjnych liczbach, co nie raz wzbudza w nich frustracje oraz zniechęcenie. Bo ileż można dodawać w słupkach, bądź przeliczać pieniądze widząc je tylko na papierze.
Niewielu nauczycielom z pierwszych klas szkoły podstawowej chce się wychodzić poza narzucony program. Wiadomo, trzeba zrobić minimum programowe, bo z tego są rozliczani. Z drugiej jednak strony nie wszyscy mają rodziców-nauczycieli lub pedagogów, którzy wiedzą jak edukować swoje pociechy w dziedzinie matematyki.
Z pomocą może tutaj przyjść publikacja napisana przez panią Maję Kramer, a wydana przez fundację mBanku - "Matematyka jest wszędzie. Rodzinne przygody z matematyką". Trochę upłynęło, zanim zdecydowałam się ją nabyć, jednak kiedy już wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać, wiedziałam, że to była słuszna decyzja.
Publikacja została podzielona na różne rozdziały dotyczących naszego codziennego życia, w których pojawia się chociaż odrobinka matematyki. A wynika z niej, że znajdziemy ją wszędzie - od oczywistych, jakimi są chociażby zakupy, upływ czasu i obliczanie powierzchni pokoju, poprzez relacje matematyki do przyrody, aż po tak abstrakcyjne na pierwszy rzut oka działy jak sztuka, muzyka, czy też... nasz język ojczysty(wszak akcentujemy wyrazy na trzeciej sylabie od tyłu, dzielimy wyrazy na sylaby, a nasza narodowa epopeja została napisana trzynastozgłoskowcem - czysta matematyki). Od matematyki nie da się więc uciec, dlatego lepiej się z nią zaprzyjaźnić. Ale przyznacie, że trudno to zrobić przy narzuconych schematach?
W tej książce nie ma żadnych schematów, regułek, wzorów, ba trudno w niej znaleźć nawet typowe matematyczne zadania zapisane przy pomocą cyfr i znaków. A jednak uważam, że jest doskonałym uzupełnieniem zajęć szkolnych. Wiadomo, że ich nie zastąpi, ale może być pomocna w utrwaleniu materiału. Jak? Jest pełna problemowych pytań i zadań z życia wziętych. W typowym podręczniku zadanie będzie brzmiało: pewien prostopadłościan ma ściany o wymiarach a, b i c - oblicz jego powierzchnię. A jak będzie ono brzmiało we wspomnianej książce? "Zmierz długość, szerokość i wysokość twojego pokoju, a następnie pomnóż uzyskane wartości przez siebie. Jaki ci wyszedł wynik?". Robi wrażenie? Tak jak pisałam, w książce znalazło się wiele problemowych pytań, nad którymi trzeba się zastanowić, ponieważ odpowiedź na nie nie jest taka oczywista. Ale za to daje satysfakcje, że coś nowego się odkryło.
Pozycja jest przyjazna dla oka, chociaż zabrakło mi w niej spisu treści. Pomimo tego jest bardzo przejrzysta, materiał został w ciekawy sposób pogrupowany. Pokazuje matematykę nie poprzez utarte przez program tematy, ale od tej bardziej ludzkiej, codziennej, przyjemniejszej strony. Nawet rodzice, którzy są na bakier z matematyką, znajdą w niej dużo inspiracji(które nie są zawile wytłumaczone) do pracy z pociechami. Komu bym ją poleciła? Na pewno rodzicom(tudzież nauczycielom) pierwszych klas szkoły podstawowej, kiedy wprowadza się podstawy tego przedmiotu, a z drugiej strony da się jeszcze odnieść matematykę do wielu dziedzin codziennego życia(bo w sumie dziwne by było, gdyby tak taką trygonometrię odnosić do codzienności, prawda?). Bo tak naprawdę matematyka jest wszędzie. Trzeba tylko chcieć ją dostrzec.
Od jakiegoś czasu zastanawiam się, jak to jest, że jako małe dzieci raczej lubimy matematykę, a wraz z biegiem lat u niektórych w nas ten zapał słabnie. Popatrzmy na małe dzieci - ciągle coś budują, porównują, segregują, tworzą zbiory i proste obliczenia. Instynktownie wiedzą kiedy czegoś jest mniej, kiedy więcej. Ale jest coś, co odróżnia je od uczniów - oni robią to na...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to