-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-01-10
2014-02-27
„Pieniądze to liczby, a liczby nigdy się nie kończą. Jeśli do szczęścia potrzeba wam pieniędzy, wasze poszukiwanie szczęścia nie skończy się nigdy.”
Chris Salewicz podjął się niezwykłego zadania – próby przybliżenia czytelnikom historii i postaci niezwykłego człowieka – Boba Marleya. Do tej pory nie odczuwałam potrzeby, by sięgnąć po biografię jakiegoś artysty, lecz zawsze musi być ten pierwszy raz. Tak więc, mój pierwszy raz miał miejsce właśnie z „Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae”. I nie zawiodłam się, a wręcz przeciwnie – jestem zachwycona tą pozycją. Sposób, w jaki autor przedstawia nie tylko postać muzycznej Legendy, ale i realia, które wówczas miały miejsce – urzekł mnie całkowicie. Ogromnym pozytywem jest to, że w tym wydawnictwie autor nie przekazuje czytelnikowi suchych faktów o głównym bohaterze, lecz znacznie przybliża jego otoczenie, ludzi z którymi Bob na swój sposób był związany. Z twórczością Boba Marleya mam styczność już od wielu, wielu lat. Do tej pory jednak nie wiedziałam, w jakich okolicznościach powstały poszczególne utwory – teraz moja ciekawość została zaspokojona.
Czy Chris Salewicz trafił i do mnie? Oczywiście, że tak. Jestem pewna, że każdy, kto kiedykolwiek sięgnie po tą właśnie pozycję, pochłonie ją jednym tchem i z wypiekami na twarzy.
„Pieniądze to liczby, a liczby nigdy się nie kończą. Jeśli do szczęścia potrzeba wam pieniędzy, wasze poszukiwanie szczęścia nie skończy się nigdy.”
Chris Salewicz podjął się niezwykłego zadania – próby przybliżenia czytelnikom historii i postaci niezwykłego człowieka – Boba Marleya. Do tej pory nie odczuwałam potrzeby, by sięgnąć po biografię jakiegoś artysty, lecz zawsze...
2015-11-11
„Czerwień Rubinu” pokochałam już od pierwszych stron. „Błękit Szafiru” - drugi tom Trylogii Czasu nie zawiódł mnie i za żadne skarby nie mogłam oderwać się od książki. Głodna przygód, wręcz pochłaniałam kolejne strony, by ze smutkiem stwierdzić, że to już koniec. Koniec części drugiej. Autorka nie rozczarowuje – a wręcz zachwyca lekkością i spójnością wszystkich wątków. Tajemnice, zagadki i intrygi – to jest to, co uwielbiam. Dużym plusem dla Trylogii Czasu są bohaterowie – nie tylko pierwszoplanowi. Drugoplanowe postacie są doskonałym uzupełnieniem, a nawet rozwinięciem tych pierwszoplanowych. Bez nich cała ta historia byłaby, delikatnie mówiąc, mdła. Humor przedstawiony w powieści wręcz zaraża!
Tak naprawdę, „Czerwień Rubinu” i „Błękit Szafiru” stanowią jedność. Akcja w pierwszej części urywa się w najciekawszym momencie, by w drugim tomie czytelnik mógł zaspokoić swoją ciekawość. Między tomami nie ma żadnego przeskoku w czasie. Gwendolyn nie ma łatwego zadania – musi stawić czoło nie tylko nieznanemu wrogowi, ale i swoim własnym słabościom, czego wcale nie ułatwia jej Gideon.
„Błękit Szafiru” - wspaniały! Cudowny! I na pewno jeszcze do niego wrócę!
„Czerwień Rubinu” pokochałam już od pierwszych stron. „Błękit Szafiru” - drugi tom Trylogii Czasu nie zawiódł mnie i za żadne skarby nie mogłam oderwać się od książki. Głodna przygód, wręcz pochłaniałam kolejne strony, by ze smutkiem stwierdzić, że to już koniec. Koniec części drugiej. Autorka nie rozczarowuje – a wręcz zachwyca lekkością i spójnością wszystkich wątków....
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-10
„Błękitnokrwiści” to pierwszy tom cyklu o tym samym tytule. Nie jest to mój pierwszy raz z tą pozycją i na pewno nie ostatni. Pierwszy raz sięgnęłam po Błękitnokrwistych krótko po premierze w Polsce i już wtedy byłam oczarowana światem wykreowanym przez autorkę. A teraz? Teraz, ni mniej, ni więcej, również jestem zauroczona światem przedstawionym w najmniejszych detalach. Każdy szczegół doskonale współgra z całą resztą, a nowojorskie wampiry nie są tylko „krwiopijcami”. Mają swoją historię. Motyw biblijny jest jak najbardziej na plus. Najistotniejsze jest jednak to, że nie można się wręcz oderwać od książki. Wciąga, a wręcz wsysa czytelnika w świat tak inny, tak różny od tego, z czym miało się do czynienia wcześniej.
„Błękitnokrwiści” to pierwszy tom cyklu o tym samym tytule. Nie jest to mój pierwszy raz z tą pozycją i na pewno nie ostatni. Pierwszy raz sięgnęłam po Błękitnokrwistych krótko po premierze w Polsce i już wtedy byłam oczarowana światem wykreowanym przez autorkę. A teraz? Teraz, ni mniej, ni więcej, również jestem zauroczona światem przedstawionym w najmniejszych detalach....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-03-28
„Mówienie jest rzeczą głupców, milczenie – tchórzy a słuchanie rzeczą mędrców.”
„Cień Wiatru” to nie jest historia, o której można zapomnieć zaraz po odstawieniu książki na półkę. To nie jest historia, która nie pozostawia po sobie gorzkiego smaku niezadowolenia. Niezadowolenia tylko dlatego, że trzeba było pożegnać się z bohaterami i ich tajemnicami oraz intrygami, a przede wszystkim – z piękną i równie tajemniczą Barceloną.
Nie wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. „Cień Wiatru” był dla mnie zagadką. Nie rozczarowałam się. Akapit po akapicie, strona po stronie coraz bardziej zatracałam się w tej bajecznej Barcelonie, którą przemierzali bohaterowie „Cienia Wiatru”, z Julianem i Danielem na czele, a ja – razem z nimi. Była to niezwykle emocjonująca podróż przez usłane tajemnicami ulice pięknego miasta naznaczonego bólem, rozpaczą, strachem i przerażeniem. Bardzo żałuję, że podróż ta właśnie dobiegła końca, gdyż bez wątpienia, „Cień Wiatru” jest jedną z najlepszych książek, z którymi miałam przyjemność się zapoznać.
„Mówienie jest rzeczą głupców, milczenie – tchórzy a słuchanie rzeczą mędrców.”
„Cień Wiatru” to nie jest historia, o której można zapomnieć zaraz po odstawieniu książki na półkę. To nie jest historia, która nie pozostawia po sobie gorzkiego smaku niezadowolenia. Niezadowolenia tylko dlatego, że trzeba było pożegnać się z bohaterami i ich tajemnicami oraz intrygami, a...
2015-03-23
„Zrobiłbym dla ciebie wszystko, nawet gdybym miał sprzeciwić się własnej naturze. Dla ciebie wyrzekłbym się wszystkiego, co posiadam, nawet duszy. Jeżeli to nie jest miłość, nie umiem zaofiarować ci niczego więcej.”
Jestem totalnie zauroczona. Totalnie zakochana.
To nie jest moja pierwsza przygoda z „Ciszą”; pierwszy raz sięgnęłam po tą książkę wiele lat temu, krótko po premierze. Już wtedy byłam zauroczona głównym bohaterem, co nie zmieniło się po dziś dzień.
Śmiertelniczka Nora Grey musi stawić czoło nieznanemu. Po kilku miesiącach w niewoli, Grey niespodziewanie budzi się na cmentarzu. Nie pamięta nic prócz przenikliwej czerni. Czerni kuszącej, seksownej, a przede wszystkim – niebezpiecznej.
„Cisza” to coś więcej, niż tylko paranormalny romans dla młodzieży. „Cisza” to przede wszystkim historia od której nie można się oderwać; wręcz „wsysa” czytelnika niespodziewanymi zwrotami akcji i niezwykle błyskotliwymi dialogami.
Saga „Szeptem” należy do moich ulubionych (ukochanych!) serii, do których wracam bardzo, bardzo często, nieustannie z niesłabnącym entuzjazmem!
„Zrobiłbym dla ciebie wszystko, nawet gdybym miał sprzeciwić się własnej naturze. Dla ciebie wyrzekłbym się wszystkiego, co posiadam, nawet duszy. Jeżeli to nie jest miłość, nie umiem zaofiarować ci niczego więcej.”
Jestem totalnie zauroczona. Totalnie zakochana.
To nie jest moja pierwsza przygoda z „Ciszą”; pierwszy raz sięgnęłam po tą książkę wiele lat temu, krótko po...
2015-07-05
„Trylogia Czasu jest tak wciągająca, że w zasadzie należałoby powiedzieć: „wsysa”; jest dowcipna, a zarazem totalnie romantyczna.” - te słowa można znaleźć na okładce książki. Nie dawałam im wiary; byłam przekonana, że to tylko puste słowa. Niestety, potem przekonałam się, że to prawda. Przepadłam na całe dwadzieścia cztery godziny, nie będąc w stanie oderwać się od książki. Już od pierwszych stron nie potrafiłam odłożyć lektury na bok, ciekawa tego, co stanie się za chwilę. Historia zabawna, która niejednokrotnie doprowadziła mnie do śmiechu, na długo zostanie w mojej pamięci. Historia inna, niż te, z którymi miałam już styczność. Historia, do której jeszcze wrócę.
W jednej chwili całe dotychczasowe życie Gwendolyn zostaje wywrócone do góry nogami, a wszystko przez pewien tajemniczy gen. Gen, który umożliwia dziewczynie podróże w czasie. Od tamtej pory nic już nie jest takie same. Każda błędna decyzja Gwen może mieć tragiczne skutki nie tylko w teraźniejszości, ale i w przeszłości oraz – jak najbardziej! - w przyszłości.
„Trylogia Czasu jest tak wciągająca, że w zasadzie należałoby powiedzieć: „wsysa”; jest dowcipna, a zarazem totalnie romantyczna.” - te słowa można znaleźć na okładce książki. Nie dawałam im wiary; byłam przekonana, że to tylko puste słowa. Niestety, potem przekonałam się, że to prawda. Przepadłam na całe dwadzieścia cztery godziny, nie będąc w stanie oderwać się od...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-26
Moi drodzy – oto prawdziwa Bridget Jones! Wspaniała, dowcipna i przecudowna, a przede wszystkim – ciężarna!
Jestem absolutnie oczarowana Bridget Jones, która bezwstydnie doprowadziła mnie do płaczu. Na szczęście, tym razem był to płacz spowodowany niezliczoną ilością przezabawnych sytuacji. Uśmiechałam się niemal przez cały czas, razem z Bridget przeżywając kolejne wzloty i upadki. I co najważniejsze – nie czuję, by czas, jaki przeznaczyłam na pannę – ups! Dętą Mamuśkę Jones – był choćby w najmniejszym stopniu zmarnowany. Ależ skąd! Z uśmiechem na twarzy przekazuję Bridget w ręce mamy, która również jest wielką fanką twórczości Helen Fielding.
Jestem absolutnie oczarowana Bridget Jones.
Moi drodzy – oto prawdziwa Bridget Jones! Wspaniała, dowcipna i przecudowna, a przede wszystkim – ciężarna!
Jestem absolutnie oczarowana Bridget Jones, która bezwstydnie doprowadziła mnie do płaczu. Na szczęście, tym razem był to płacz spowodowany niezliczoną ilością przezabawnych sytuacji. Uśmiechałam się niemal przez cały czas, razem z Bridget przeżywając kolejne wzloty i...
2017-09-09
„Dziewczyna z Brooklynu” Guillaume Musso – strzał w ciemno. Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po „Dziewczynie..”, chociażby przez wzgląd na to, że był to mój pierwszy raz z tym autorem. Udany? Nie mam co do tego choćby najmniejszych wątpliwości. Akcja, która wciąga już od pierwszych stron i trzyma w napięciu aż do samego końca. Tajemnice – jedna za drugą, które nie pozwalają czytelnikowi na zdjęcie nogi z gazu (przerwanie czytania) i bohaterowie – tak różni, tak indywidualni, wielowarstwowi! Wszystko to sprawia, że lektura „Dziewczyny z Brooklynu” to sama przyjemność – w każdym znaczeniu tego słowa.
Przy „Dziewczynie...” nie można się nudzić – autor zwalnia ani na chwilę. Strona po stronie – nie ma miejsca na nudę, a pytań jest coraz więcej i więcej. Odpowiedzi? Bądź cierpliwy, drogi czytelniku – otrzymasz je. Otrzymasz je dopiero na samym końcu. I jednego możesz być pewien - zakończenie sprawi, że jeszcze przez bardzo długi czas nie zapomnisz tej historii.
„Dziewczyna z Brooklynu” Guillaume Musso – strzał w ciemno. Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę spodziewać się po „Dziewczynie..”, chociażby przez wzgląd na to, że był to mój pierwszy raz z tym autorem. Udany? Nie mam co do tego choćby najmniejszych wątpliwości. Akcja, która wciąga już od pierwszych stron i trzyma w napięciu aż do samego końca. Tajemnice – jedna za drugą,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-24
Są historie, które już na samym początku wciągają czytelnika i nie wypuszczają ze swych szponów aż po samo zakończenie. Gra Anioła jest jedną z takich historii. Zaskakująca, niesamowita i całkowicie skradła mą duszę.
A właściwie... Czy książka naprawdę może skraść czyjąś duszę? Czy jest w stanie posiąść duszę autora, czytelnika i tych, którzy jeszcze jej nie mieli w swych rękach? Jak widać tak, to możliwe. Pisarz David Martn przekonał się o tym na własnej skórze.
Gra Anioła to historia, która pochłonie czytelnika doszczętnie, by na sam koniec zostawić go z masą pytań bez choćby jednej odpowiedzi. Zaintrygowana i całkowicie zauroczona pierwszą częścią - Cieniem Wiatru - ochoczo sięgnęłam po Grę Anioła. Nie wiedząc na co się porywam, chłonęłam każdy kolejny rozdział z szeroko otwartymi ustami, co chwilę zadając sobie jedno pytanie: co się dzieje? Z początku obawiałam się tego, co może mnie spotkać podczas lektury, jak wiele emocji będzie mnie kosztowało przebrnięcie przez Grę Anioła, a teraz, gdy spokojnie odłożyłam książkę na półkę, nogę stwierdzić jedno: było warto. Gra Anioła warta jest ryzyka.
Są historie, które już na samym początku wciągają czytelnika i nie wypuszczają ze swych szponów aż po samo zakończenie. Gra Anioła jest jedną z takich historii. Zaskakująca, niesamowita i całkowicie skradła mą duszę.
A właściwie... Czy książka naprawdę może skraść czyjąś duszę? Czy jest w stanie posiąść duszę autora, czytelnika i tych, którzy jeszcze jej nie mieli w swych...
2015-07-12
„Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej.”
Harry'ego poznałam, gdy byłam dzieckiem. Bardzo dobrze pamiętam nasze pierwsze spotkanie – na gwiazdkę dostałam książkę, choć wtedy uważałam książki za stratę czasu. Nie lubiłam czytać, a lektury szkolne były dla mnie prawdziwą udręką. Harry przekonał mnie, że książki nie są takie straszne. Dzięki niemu pokochałam świat, do którego możemy wejść tylko za pomocą wyobraźni.
Choć minęło wiele lat, odkąd pierwszy raz spotkałam Harry'ego, nadal z chęcią wracam do jego historii i z uśmiechem na twarzy mówię mu „cześć, przyjacielu!” i na nowo delektuję się twórczością pani Rowling. Za każdym razem zachwycam się światem magii i czarodziejów.
Seria o Harrym Potterze zawsze już będzie kojarzyć mi się z dzieciństwem!
„Patrząc na ciemność lub śmierć boimy się nieznanego - niczego więcej.”
Harry'ego poznałam, gdy byłam dzieckiem. Bardzo dobrze pamiętam nasze pierwsze spotkanie – na gwiazdkę dostałam książkę, choć wtedy uważałam książki za stratę czasu. Nie lubiłam czytać, a lektury szkolne były dla mnie prawdziwą udręką. Harry przekonał mnie, że książki nie są takie straszne. Dzięki niemu...
2015-09-02
„Harry Potter i Komnata Tajemnic” to drugi tom książek przygód o młodym Czarodzieju. Chłopiec znów staje w obliczu niebezpieczeństwa. Rozpoczyna się seria ataków na dzieci z rodzin mugoli. Kto za tym stoi? Kto otworzył Komnatę Tajemnic i kto jest Dziedzicem Slytherina? Harry Potter po raz kolejny odpowiedzialny jest za rozwikłanie tych wszystkich zagadek, a jeszcze bardziej motywuje go do działania napaść na jego przyjaciółkę, Hermionę.
Jestem totalnie zauroczona Harry'm Potter'em odkąd tylko pamiętam. Nie jest to mój pierwszy raz z tą serią książek. Jednak za każdym razem, kiedy sięgam po Harry'ego, nie mogę – i nie potrafię – się od niego oderwać. Zawsze działa na mnie tak samo – czuję się jak małe dziecko, które właśnie odkrywa zupełnie nowy, nieznany dotąd świat.
„Harry Potter i Komnata Tajemnic” to drugi tom książek przygód o młodym Czarodzieju. Chłopiec znów staje w obliczu niebezpieczeństwa. Rozpoczyna się seria ataków na dzieci z rodzin mugoli. Kto za tym stoi? Kto otworzył Komnatę Tajemnic i kto jest Dziedzicem Slytherina? Harry Potter po raz kolejny odpowiedzialny jest za rozwikłanie tych wszystkich zagadek, a jeszcze bardziej...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-19
Bardzo, bardzo długo przymierzałam się do tej pozycji. Wcześniej słyszałam same pochlebne opinie o „Hopeless” i właśnie dlatego tak długo wahałam się. Zwykle, gdy o czymś mówi się dobrze, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej, nierzadko dużo gorzej. „Hopeless” dostałam na urodziny. I zapewne dołączyłaby do pozostałych książek na półce, które czekają na swoją kolej, gdyby nie wpis w środku, a dokładniej fragment recenzji znajomej osóbki. Zaufałam jej. I jak na tym wyszłam?
Zaczęło się tak bardzo zwyczajne, że aż bardziej się nie dało. Dziewczyna. Z pozoru zwykła nastolatka, zmieniająca chłopaków jak rękawiczki. W pakiecie jest jeszcze najlepsza przyjaciółka Six – to ta bardziej szalona, żeby nie napisać, że doświadczona. Pierwszy dzień w szkole dla kogoś, kto całe życie uczył się w domu to przede wszystkim lęk przed nieznanym, jednak Sky doskonale sobie z tym radzi. I ten tajemniczy chłopak, który już od pierwszego spotkania całkowicie zawładnął życiem młodej Sky. W tym momencie kończy się zwyczajność i „normalność” tej historii. Od tej pory, każde kolejne wydarzenie wprawiło mnie, spragnionego wrażeń czytelnika, w niemałe osłupienie. Śmiałam się z bohaterami książki, płakałam razem z nimi, a potem docierała do mnie prawdziwość tych emocji, jakie odczuwałam wraz z bohaterką lub dzięki niej, przez nią. „Hopeless” ma wiele znaczeń i największą nieprawidłowością jest branie tego dosłownie. Bo Beznadziejność jest jednocześnie Nadzieją na lepsze jutro. To również wspomnienia, niekonieczne złe i niekoniecznie pozbawione szczęścia, i miłości. „Hopeless” to przypomnienie tego, co naprawdę jest w życiu najważniejsze.
Dla mnie „Hopeless” to emocjonalna huśtawka, jazda kolejką górską bez zapiętego pasa bezpieczeństwa.
Bardzo, bardzo długo przymierzałam się do tej pozycji. Wcześniej słyszałam same pochlebne opinie o „Hopeless” i właśnie dlatego tak długo wahałam się. Zwykle, gdy o czymś mówi się dobrze, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej, nierzadko dużo gorzej. „Hopeless” dostałam na urodziny. I zapewne dołączyłaby do pozostałych książek na półce, które czekają na swoją kolej, gdyby...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-30
„Musisz obiecać, że się we mnie nie zakochasz.”
Jesienna Miłość to przepiękna historia, która na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Historia o miłości i wierze. Historia, od której nie sposób się oderwać.
Landon Carter, buntowniczy siedemnastolatek, ma przed sobą całe życie. Łamie zasady w imię dobrej zabawy. Jamie Sullivan jest przeciwieństwem Landona. Córka pastora, dziewczyna wyróżniająca się spośród rówieśników. Nie jest taka jak oni – nie jest buntowniczką, nie jest rozpieszczoną nastolatką. Spokojna, opanowana, dojrzalsza od swych kolegów, dostrzega w ludziach to, czego oni nie są w stanie w sobie zobaczyć – dobroć. Niespodziewanym zrządzeniem losu, Jamie i Landon zakochują się w sobie. Siła ich miłości, przetrwała próbę czasu i wszelkie przeciwności losu.
Ekranizacja – niesamowita, lecz książka – mistrzostwo! Jestem pewna, że w przyszłości wrócę do historii Landona Cartera i Jamie Sullivan.
„Musisz obiecać, że się we mnie nie zakochasz.”
Jesienna Miłość to przepiękna historia, która na długo pozostaje w pamięci czytelnika. Historia o miłości i wierze. Historia, od której nie sposób się oderwać.
Landon Carter, buntowniczy siedemnastolatek, ma przed sobą całe życie. Łamie zasady w imię dobrej zabawy. Jamie Sullivan jest przeciwieństwem Landona. Córka pastora,...
2020-03-24
Niezmiernie żałuję, że moja przygoda z rodziną Sempere właśnie dobiegła końca. Doskonale pamiętam ten dreszczyk emocji, który towarzyszył mi podczas czytania pierwszego tomu – Cienia Wiatru. Jeszcze nie wiedziałam, był to dopiero początek. Początek wielu intryg oraz tajemnic. Początek przygody w towarzystwie wspaniałych postaci.
Cmentarz Zapomnianych Książek to wielowątkowa saga, która przenosi czytelnika do przepięknej Barcelony, co wraz z aurą tajemniczości już od samego początku sprawiło, że nie byłam w stanie ani na chwilę oderwać się od lektury. Z dumą mogę stwierdzić, że ten stan utrzymywał się aż do ostatniej strony ostatniej części – Labiryntu Duchów. Zawiłość akcji oraz barwni bohaterowie – to właśnie te elementy nie pozwalały mi choćby na chwilę oddechu. Zakończenie zaskakujące – jakżeby inaczej! Jedno jest pewne – również w tej części autor nie zawiódł czytelnika wpuszczając go w ten niezwykły świat rodziny rodziny Sempere.
Niezmiernie żałuję, że moja przygoda z rodziną Sempere właśnie dobiegła końca. Doskonale pamiętam ten dreszczyk emocji, który towarzyszył mi podczas czytania pierwszego tomu – Cienia Wiatru. Jeszcze nie wiedziałam, był to dopiero początek. Początek wielu intryg oraz tajemnic. Początek przygody w towarzystwie wspaniałych postaci.
Cmentarz Zapomnianych Książek to wielowątkowa...
2014-08-02
„Wszystko jest Hybrydą” to niezwykła biografia, którą powinien przeczytać każdy fan zespołu Linkin Park. Biografia zawierająca więcej faktów i ciekawostek z życia zespołu, niż niejeden.. portal internetowy. Nie miałam okazji zapoznać się z pierwszym wydaniem biografii, czego naprawdę żałuję, bowiem fotografie, które mogłam podziwiać w trakcie czytania – wręcz zapierały mi dech w piersi. Jednakże – nie o zdjęcia tu chodzi. Przy niektórych przytoczonych wypowiedziach muzyków wręcz śmiałam się na głos – uwielbiam poczucie humoru panów z Linkin Park. Niektóre fakty przedstawione w książce – wprawiły mnie w osłupienie. Poza tym, miło było poznać historię swoich ulubionych (ukochanych?) utworów, czy chociażby proces powstawania tak wspaniałych albumów jak Hybrid Theory, Meteora, czy ATS. W całej historii znalazłam kilka bezpośrednich nawiązań do Polski – nie tylko pierwszy koncert w Polsce w 2007 roku, ale i przede wszystkim kilkakrotnie był „ten chłopak z Polski”, czyli Czesław Sakowski, szerzej znany jako NoBraiN. Nie ukrywam, ale za każdym razem, gdy przejawiał się polski akcent – na mojej buzi pojawiał się coraz to większy uśmiech.
Słucham Linkin Park od początku pojawienia się chłopaków w świecie muzycznym. Dla kogoś takiego jak ja - „Wszystko jest Hybrydą” to coś więcej niż tylko książka, tylko biografia. „Wszystko jest Hybrydą” to przede wszystkim możliwość poszerzenia swojej.. wiedzy na temat zespołu, poznania ich jeszcze lepiej, jeszcze dokładniej.
„Wszystko jest Hybrydą” to niezwykła biografia, którą powinien przeczytać każdy fan zespołu Linkin Park. Biografia zawierająca więcej faktów i ciekawostek z życia zespołu, niż niejeden.. portal internetowy. Nie miałam okazji zapoznać się z pierwszym wydaniem biografii, czego naprawdę żałuję, bowiem fotografie, które mogłam podziwiać w trakcie czytania – wręcz zapierały mi...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-15
"Oczywiście nie zajęło jej to dużo czasu. I kiedy raz jeszcze, po pięćdziesięciu latach, magiczna cisza znowu ich objęła, potrafili tylko wpatrywać się w swoje oczy. I uśmiechać."
A co jeśli los zechce z nas zażartować i zawsze – ale to zawsze! – będzie działał na przekór nam? Będzie robił wszystko, byle tylko zniszczyć nasze szczęście i powiedzieć potem „przepraszam, to był tylko żart!” To nie jest tak, że życie powinno być idealne, dokładnie takie, jakie sobie wymarzył każdy z nas. Nie. Po prostu, życie jest pełne niespodzianek. I nieoczekiwany splot wydarzeń jest w stanie drastycznie zmienić przyszłość, na co doskonałym dowodem są bohaterowie powieści Cecelii Ahern – Rosie Dunne i Alex Stewart.
Na przykładzie wymienionej dwójki śmiało można stawiać pytania „a co by było, gdyby?” Prawda jest jednak taka, że „gdybanie” nie ma sensu i trzeba po prostu docenić to, co się ma, co dotychczas się osiągnęło.
Bezgranicznie zakochałam się w tej historii. „Love, Rosie” należy do tych opowieści, które na długo pozostają w pamięci czytelnika.
"Oczywiście nie zajęło jej to dużo czasu. I kiedy raz jeszcze, po pięćdziesięciu latach, magiczna cisza znowu ich objęła, potrafili tylko wpatrywać się w swoje oczy. I uśmiechać."
A co jeśli los zechce z nas zażartować i zawsze – ale to zawsze! – będzie działał na przekór nam? Będzie robił wszystko, byle tylko zniszczyć nasze szczęście i powiedzieć potem „przepraszam, to...
2022-11-05
Co się dzieje, gdy kończysz szkołę i nie przeczytałeś obowiązkowej lektury? Przez pół życia męczą cię wyrzuty sumienia i postanowienie „kiedyś to nadrobię”. Tak właśnie było w przypadku Mistrza i Małgorzaty. Nie pamiętam powodów, dla których w liceum nie dokończyłam lektury. Może wówczas nie wciągnęła mnie tak, jak teraz? Może po prostu musiałam dojrzeć do niektórych historii i tekstów? Powodów mogło być mnóstwo. Najważniejsze, że po wielu latach nadrobiłam zaległości i z dumą mogę pochwalić się swojej polonistce, że lekturę Mistrza i Małgorzaty mam już za sobą.
Początki nie były łatwe. Być może to przez niejasne wspomnienie lat szkolnych niebywale trudno było przetrwać przez nużący (dla mnie) początek opowieści o Piłacie. Wystarczyło tylko tyle. Tak niewiele, by w mgnieniu oka dotrwać do samego końca. A była to niezwykła przygoda. Przygoda, w której rzeczywistość mieszała się z marzeniami sennymi. Rzeczywistość zacierała się, gdy tylko pojawiała się zgraja Wolanda, co dla kogoś kto twardo stąpa po ziemi, było przyjemną odskocznią od szarej codzienności.
Co się dzieje, gdy kończysz szkołę i nie przeczytałeś obowiązkowej lektury? Przez pół życia męczą cię wyrzuty sumienia i postanowienie „kiedyś to nadrobię”. Tak właśnie było w przypadku Mistrza i Małgorzaty. Nie pamiętam powodów, dla których w liceum nie dokończyłam lektury. Może wówczas nie wciągnęła mnie tak, jak teraz? Może po prostu musiałam dojrzeć do niektórych...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-06
„My, dzieci z dworca ZOO” to wstrząsająca relacja młodziutkiej narkomanki z Berlina. Christiane nie miała łatwego dzieciństwa. Blokowisko, które było jej domem, zdawało się być miejscem kompletnie zapomnianym przez Boga. Zakazy, zakazy i jeszcze raz zakazy. Zakazy wszędzie. Dodatkowo niezwykle surowy ojciec i bezradna matka. Wszystko to doprowadziło do tego, że dziewczynka znalazła się w najmniej odpowiednim dla siebie towarzystwie. Towarzystwie narkomanów. Narkomanów, których styl bycia początkowo imponował młodej Christiane. Zaczęło się od haszyszu. A potem z górki: inne środki odurzające, a na koniec heroina. Nie bez powodu mówi się, że to właśnie na heroinie kończy się życie. Heroina uzależnia. Psychicznie i fizycznie. Christiane, choć była tego świadoma, nie robiła nic, by uniknąć nędznego losu równie nędznej narkomanki i prostytutki.
Nim sięgnęłam po „My, dzieci z dworca ZOO”, doskonale wiedziałam, z czym się przyjdzie mi się zmierzyć, bowiem nie jest to pierwsza książka o tej tematyce, którą miałam w rękach, a przede wszystkim.. narkotyki nie są mi obce. Na przykładzie znajomych wiem, jak bardzo narkotyki potrafią zniszczyć życie, odebrać przyszłość, zmienić osobowość.
Generalnie Christiane niczym nie różniła się od innych narkomanów. Niczym, prócz wiekiem. Dziewczynka reprezentowała ówcześnie najnowszą generację ćpunów – dzieci. Jako dziecko, miała jeszcze trudniej, niż inni. Dziecko postrzega życie po swojemu, a wszelkie „gadki moralizujące” spływają po takiej osobie jak po kaczce, czego przykładem jest właśnie Christiane.
Podczas lektury były momenty, kiedy to po prostu odkładałam książkę na półkę, nie mając ani siły, ani ochoty, by dalej śledzić poczynania Christiane. Męczyły mnie ciągłe postanowienia po prawy, które tak naprawdę nie miały żadnego odzwierciedlenia w czynach. Mimo to, jestem totalnie zachwycona tą pozycją i kiedyś na pewno do niej powrócę.
„My, dzieci z dworca ZOO” to wstrząsająca relacja młodziutkiej narkomanki z Berlina. Christiane nie miała łatwego dzieciństwa. Blokowisko, które było jej domem, zdawało się być miejscem kompletnie zapomnianym przez Boga. Zakazy, zakazy i jeszcze raz zakazy. Zakazy wszędzie. Dodatkowo niezwykle surowy ojciec i bezradna matka. Wszystko to doprowadziło do tego, że dziewczynka...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-19
„Odnaleźć Gobi” to nie jest historia, o której można ot tak zapomnieć. To historia, która pozostaje z czytelnikiem na długi, długi czas – wiem to z własnego doświadczenia. Książkę odłożyłam na półkę jakiś czas temu – jednak nadal jestem absolutnie zauroczona małą Gobi, jej wytrwałością i zaufaniem, jakim obdarzyła swego właściciela. Właściciela, którego sama sobie wybrała.
Zanim zaczęłam umilać sobie czas lekturą, nie wiedziałam, że „Odnaleźć Gobi” jest historią prawdziwą. Nie miałam choćby najmniejszego pojęcia o tym, że to, co za chwilę przeczytam, wydarzyło się naprawdę – nie było to jednak żadną przeszkodą, a samo zakończenie mile mnie zaskoczyło.
„Odnaleźć Gobi” to nie jest historia, o której można ot tak zapomnieć. To historia, która pozostaje z czytelnikiem na długi, długi czas – wiem to z własnego doświadczenia. Książkę odłożyłam na półkę jakiś czas temu – jednak nadal jestem absolutnie zauroczona małą Gobi, jej wytrwałością i zaufaniem, jakim obdarzyła swego właściciela. Właściciela, którego sama sobie...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Black Ice” nie jest pierwszą książką Becci Fitzpatrick, z którą mam do czynienia. Poprzednia seria autorstwa Becci ujęła mnie całkowicie, a „Black Ice”? Obserwuję bloga autorki i odkąd pojawiły się pierwsze wzmianki o nowej książce, wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż poznam nowego bohatera, na którego dźwięk imienia będę uśmiechała się szeroko.
Nowa powieść Becci Fitzpatrick to nie tylko romans, czy też zwyczajna opowieść dla nastolatków. Historia, którą serwuje nam autorka, pełna jest zagadek i ślepych uliczek, a czytelnik niemal na każdym kroku zadaje sobie pytanie „CO?!” A co gorsza, odpowiedzi na wszelkie pytania uzyskujemy dopiero pod koniec książki. Trzyma w napięciu, co bardzo mi się spodobało. Mało tego, główna bohaterka, Britt, nie jest jedną z tych fikcyjnych przesłodzonych panienek, które czekają na księcia z bajki. Britt nie czeka na miłość. Nie czeka też na kogoś, kto ją uratuje. Czeka raczej na jedno konkretne słowo – „przepraszam” i na to, by w końcu wrócić do domu. Niemniej, Britt zdobyła moją sympatię właśnie przez swoją odwagę i fakt, że na każdym kroku nie była zależna od drugiej osoby.
W książce wiele się dzieje. Nie ma miejsca i czasu na ckliwe i nudne zarazem miłosne sceny czy też wewnętrzne rozterki bohaterki. Akcja to jest to, co naprawdę lubię. No i wisienką na torcie jest ten zimowy klimat.
„Black Ice” nie jest pierwszą książką Becci Fitzpatrick, z którą mam do czynienia. Poprzednia seria autorstwa Becci ujęła mnie całkowicie, a „Black Ice”? Obserwuję bloga autorki i odkąd pojawiły się pierwsze wzmianki o nowej książce, wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż poznam nowego bohatera, na którego dźwięk imienia będę uśmiechała się szeroko.
więcej Pokaż mimo toNowa powieść Becci...