Koniec świata. Koniec naszej cywilizacji. Dla zwykłego człowieka – codzienna walka o przetrwanie, walka o życie, walka o człowieczeństwo. Człowieczeństwo, które przez tych nielicznych zostało już zatracone. Kim się staniesz, gdy zboczysz ze swej drogi? Utracisz siebie, utracisz swoje światło.
Bliżej nieokreślona katastrofa niszczy znany dotychczas świat. Nieliczni, którzy przeżyli walczą o przetrwanie, zmagają się z bezkresną pustką i brakiem jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro. Ci dobrzy wierzą, że nadejdzie jakieś jutro. Ci źli – nie szukają jutra, nie liczą się z innymi. Żyją z dnia na dzień – w ciemności.
Co to właściwie znaczy nieść ogień na Drodze? To nic innego, jak życie nadzieją, bycie dobrym. Niosącym ogień jest nasz Chłopiec, który wraz ze swoim ojcem przemierzał ciemne pustkowie pozbawione oznak życia, oznak nadziei. Musiał stawić czoło swym lękom, jak i wszelkiego rodzaju przeciwnościom losu. Mężczyzna, który towarzyszył Chłopcu – niestrudzony wędrownik – za wszelką cenę starał się doprowadzić syna do lepszego świata. Był jego przewodnikiem i nauczycielem. Opiekunem, na dobre i na złe.
Droga to nic innego, jak przerażający, postapokaliptyczny świat, w którym na porządku dziennym jest walka o przetrwanie. Nie ma nadziei. Nie ma lepszego jutra. Nie ma ptaków, nie ma roślin – nie ma nic, prócz bezprawia i ciemności. W tej nicości jesteśmy w stanie odnaleźć niewielką iskierkę, którą jest niewinność Chłopca i rodzicielskie poświęcenie Mężczyzny. Bezgraniczna miłość pomiędzy dwójką bohaterów pozwala im przetrwać nawet te najgorsze chwile, w których życie i bezpieczeństwo drugiego jest zagrożone.
Historia pełna miłości, pełna poświęcenia i trwogi. Chwyta za serce, a czytając, wielokrotnie zadawałam sobie pytanie – kiedy to nastąpi? Kiedy i nas spotka podobny los? Natura ludzka bywa przewrotna i dopiero w obliczu zagrożenia dowiadujemy się, jak daleko jesteśmy w stanie się posunąć, byle tylko przetrwać. A i tak nadal jesteśmy w stanie świadomie wybrać, czy chcemy pozostać dobrzy, czy jednak zejść na tę złą ścieżkę. Nie pytam czy, lecz kiedy, bo wiem, że prędzej czy później, również my znajdziemy w podobnej sytuacji.
Lektura wstrząsająca, wyzwalająca skrajne emocje – świat, który znamy, przeminął. Czytając, wielokrotnie zastanawiałam się, jak ja zachowałabym się na miejscu Mężczyzny i Chłopca. Podzieliłabym się jedzeniem? A może zignorowałabym potrzeby innych? Co zrobiłabym w obliczu zagrożenia? Wyszłabym naprzeciw wrogom, czy może ukryłabym się poza ich polem widzenia, by przeczekać i uniknąć niepotrzebnych ofiar? Nie mam pojęcia, który kierunek mogłabym wybrać. I mam nadzieję, że nigdy się tego nie dowiem.
Jestem pod ogromnym wrażeniem Drogi. Autor poprowadził historię w sposób prosty i zrozumiały, bez szaleństw, bez absurdów – czytając, nierzadko miałam wrażenie, że znajduję się razem z bohaterami właśnie na tytułowej drodze. Byłam świadkiem ich rozterek i walki o przetrwanie. Razem z nimi płakałam, przeżywałam chwile grozy i modliłam się do Boga, którego już nie ma.
Koniec świata. Koniec naszej cywilizacji. Dla zwykłego człowieka – codzienna walka o przetrwanie, walka o życie, walka o człowieczeństwo. Człowieczeństwo, które przez tych nielicznych zostało już zatracone. Kim się staniesz, gdy zboczysz ze swej drogi? Utracisz siebie, utracisz swoje świat...
Rozwiń
Zwiń