-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
2024-05
2024-03-29
Porządny reportaż, który jednak potrafi zboczyć w rejony chyba trochę zbyt detaliczne. Warto przeczytać, bo historia jest niesamowita.
Porządny reportaż, który jednak potrafi zboczyć w rejony chyba trochę zbyt detaliczne. Warto przeczytać, bo historia jest niesamowita.
Pokaż mimo to2024-03-24
"Stoner" to powieść prosta i skromna, która właśnie dzięki tym atrybutom potrafi powiedzieć więcej niż epickie, rozbuchane dzieła. Dzieje się tak, gdyż zamierzona przyziemność utworu znajduje z czytelnikiem wspólną częstotliwość - wchodzi mu pod skórę i subtelnie rozpycha się, by w końcu powalić delikwenta na deski.
Czy życie tytułowego bohatera jest ciekawe? Otóż w żadnym wypadku. Jest po prostu życiem, czyli wiecznym posmakiem goryczy, zagubienia i niespełnienia, przetykanym chwilami Objawień tak pięknych, że wynagradzają wszelkie trudy następujące przed i po.
Ocenę 10/10 wystawiam dlatego, że dla mnie jednym ze wspomnianych Objawień było właśnie samo dzieło Williamsa. Jestem niewypowiedzianie szczęśliwy, że trafiłem na tę książkę. A złapany bez gardy kilka minut po lekturze, uderzyłbym w patetyczne tony, mówiąc: jeśli żyje się po coś, to właśnie po to, aby czytać takie "Stonery". Czytać i płakać - po części dlatego, że samemu się nie potrafi czegoś takiego stworzyć, głównie jednak ze zwyczajnego wzruszenia. Bo to piękna literatura jest, kurczę blade.
"Stoner" to powieść prosta i skromna, która właśnie dzięki tym atrybutom potrafi powiedzieć więcej niż epickie, rozbuchane dzieła. Dzieje się tak, gdyż zamierzona przyziemność utworu znajduje z czytelnikiem wspólną częstotliwość - wchodzi mu pod skórę i subtelnie rozpycha się, by w końcu powalić delikwenta na deski.
Czy życie tytułowego bohatera jest ciekawe? Otóż w żadnym...
2024-03-14
Podziwiam i zazdroszczę pięknej podróży przez historię swojej rodziny i małej ojczyzny.
Podziwiam i zazdroszczę pięknej podróży przez historię swojej rodziny i małej ojczyzny.
Pokaż mimo to2024-02
2024-03-03
Z początku bardzo mi sie nie podobała, pod koniec bardzo ją polubiłem. Nie wiem, ile w tym zasługi przyzwyczajenia do specyficznego, oniryczno-absurdalnego stylu, a ile - po prostu ciekawszej fabuły w drugiej połowie.
Z początku bardzo mi sie nie podobała, pod koniec bardzo ją polubiłem. Nie wiem, ile w tym zasługi przyzwyczajenia do specyficznego, oniryczno-absurdalnego stylu, a ile - po prostu ciekawszej fabuły w drugiej połowie.
Pokaż mimo toPani autorka jest bardzo sprytna - już zasiała we mnie ziarno podejrzenia, że "Opowieści z Omanu" będą wyidealizowanym pejzażem "zdrowego patriarchatu" idącego krok w krok z miłością podpartą rozsądkiem. Tymczasem im dalej w treść, tym więcej wilków w tej bajce. Niesamowicie ciekawe historie, które najpierw stawiają bliskiemu wschodowi pomnik (odmiennej, ale jednak) normalności, by kilkadziesiąt kartek później pracowicie go burzyć.
Pani autorka jest bardzo sprytna - już zasiała we mnie ziarno podejrzenia, że "Opowieści z Omanu" będą wyidealizowanym pejzażem "zdrowego patriarchatu" idącego krok w krok z miłością podpartą rozsądkiem. Tymczasem im dalej w treść, tym więcej wilków w tej bajce. Niesamowicie ciekawe historie, które najpierw stawiają bliskiemu wschodowi pomnik (odmiennej, ale jednak)...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-01
Nie porwała mnie ani słabo zarysowana otoczka, ani większość opisów miast. Autor posługuje się plastycznym, poetyckim językiem, co czasem tworzy przepiękne obrazy, częściej jednak (w moim odczuciu) robi za zasłonę dymną, mającą wyciągnąć mało intrygującą treść na poziom "czegoś więcej". Ciężko to ocenić surowo, bo jest i ciekawy pomysł, i solidne wykonanie, natomiast całość robi mniejsze wrażenie niż poszczególne jej składowe - gdy już się bowiem rozgryzie styl oraz schemat, kolejne rozdzialiki czyta się niczym teksty z generatora.
Istnieje też szansa, że jestem niewrażliwym na "prozę poetycką" chamem, czego nie wykluczam, bo większość moich spotkań z tego typu twórczością pozostawia mnie po prostu zmęczonym :)
Nie porwała mnie ani słabo zarysowana otoczka, ani większość opisów miast. Autor posługuje się plastycznym, poetyckim językiem, co czasem tworzy przepiękne obrazy, częściej jednak (w moim odczuciu) robi za zasłonę dymną, mającą wyciągnąć mało intrygującą treść na poziom "czegoś więcej". Ciężko to ocenić surowo, bo jest i ciekawy pomysł, i solidne wykonanie, natomiast całość...
więcej mniej Pokaż mimo to2023
2023-12-29
Piękna miniaturkowa powieść - wspaniale napisana, dająca do myślenia, nieoczywista, pełna bardziej lub mniej ukrytych znaczeń. Jeśli ktoś nie zna twórczości Nabokova, "Maszeńka" może stanowić wspaniały start ("start", bo na jednym utworze zapewne się nie skończy...).
Piękna miniaturkowa powieść - wspaniale napisana, dająca do myślenia, nieoczywista, pełna bardziej lub mniej ukrytych znaczeń. Jeśli ktoś nie zna twórczości Nabokova, "Maszeńka" może stanowić wspaniały start ("start", bo na jednym utworze zapewne się nie skończy...).
Pokaż mimo to2023-12-25
Steiner brzmi jak bardzo sympatyczny gość, którego chętnie bym poznał. Szkoda jednak, że jego pamiętnik nie za bardzo mnie obchodził. Książka stanowi memuar z pełnego sezonu F1 - śledziłem ów sezon, więc nie za bardzo zaskakiwały mnie zdobycze punktowe, dramy, kraksy, etc., szczególnie że wszystko to jest opisane w sposób mocno sprawozdaniowy. Autor okrasza relację śmiesznostkami, wulgaryzmami i anegdotkami z całego życia, co wyciąga całość na poziom "można przy tym fajnie, choć nierewelacyjnie spędzić czas".
Dowiecie się na pewno co nieco o rutynie szefa zespołu F1, o tym jak wygląda praca teamu od środka. Są to jednak informacje raczej zdawkowe, taki odpowiednik lekkiego czytadła z pogranicza dzieła popularnonaukowego i plotkarskiego. Wasz stan wiedzy o samym sporcie raczej się nie poszerzy.
Na pewno dużą zaletą pozycji jest pokazanie czytelnikom ludzkiego aspektu całego przedsięwzięcia. Z pozoru Haas to banda przegrywów, którzy marnują miejsce w F1 komuś bardziej ambitnemu i zatrudniają jeżdżących emerytów. Taki wizerunek kontrastuje z obrazem malowanym przez Gunthera, gdzie wspomniana ekipa to pasjonaci zmagający się z niedofinansowaniem, małym doświadczeniem i wszelkimi plagami egipskimi (takimi jak atak Rosji na Ukrainę, przez który Haas na kilka tygodni przed sezonem stracił i kierowcę, i sponsora tytularnego). Opowieści Steinera uczą więc pokory i szacunku. Tym bardziej szkoda, że nie są odrobinę lepiej napisane :)
Steiner brzmi jak bardzo sympatyczny gość, którego chętnie bym poznał. Szkoda jednak, że jego pamiętnik nie za bardzo mnie obchodził. Książka stanowi memuar z pełnego sezonu F1 - śledziłem ów sezon, więc nie za bardzo zaskakiwały mnie zdobycze punktowe, dramy, kraksy, etc., szczególnie że wszystko to jest opisane w sposób mocno sprawozdaniowy. Autor okrasza relację...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-16
Tyleż obrzydliwa, co wybitna. Wyżyny literatury pod każdym względem. Czujcie się jednak ostrzeżeni - jeśli, w przeciwieństwie do mnie, nie zakochacie się w jej stylu, czeka was dość monotonna przeprawa, bo historia równie dobrze mogłaby skończyć się w połowie... Albo przynajmniej zostać podzielona na dwie powieści, z których ta pierwsza wymykałaby się skali, a ta druga stanowiła zaledwie wyborny fan service dla spragnionych świata przedstawionego.
Tyleż obrzydliwa, co wybitna. Wyżyny literatury pod każdym względem. Czujcie się jednak ostrzeżeni - jeśli, w przeciwieństwie do mnie, nie zakochacie się w jej stylu, czeka was dość monotonna przeprawa, bo historia równie dobrze mogłaby skończyć się w połowie... Albo przynajmniej zostać podzielona na dwie powieści, z których ta pierwsza wymykałaby się skali, a ta druga...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12
Uważam, że książka Davida Kushnera ("Masters of Doom") opowiada o tym temacie nieco ciekawiej. Pewnie dlatego, że skupia się mocno na holistycznym obrazie. Nie znaczy to jednak, że pozycja Romero jest zła - wręcz przeciwnie! Stanowi fajne uzupełnienie tamtej duo-biografii, dodając przy tym obfite rozdziały o przygodzie z Eidosem. Pewnie spodobałaby mi się jeszcze bardziej, gdyby wyszła wcześniej :)
Jeśli znasz wspomnianą książkę Kushnera i nadal ci mało - śmiało bierz się za "Doom Guy". Jeśli nie znasz historii id Software - zacznij od "Masters of Doom".
Uważam, że książka Davida Kushnera ("Masters of Doom") opowiada o tym temacie nieco ciekawiej. Pewnie dlatego, że skupia się mocno na holistycznym obrazie. Nie znaczy to jednak, że pozycja Romero jest zła - wręcz przeciwnie! Stanowi fajne uzupełnienie tamtej duo-biografii, dodając przy tym obfite rozdziały o przygodzie z Eidosem. Pewnie spodobałaby mi się jeszcze bardziej,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-26
Pesymistyczne pierdy stylizowane na intelektualne Prawdy Objawione. Autor ma do przekazania jakieś dwadzieścia stron ciekawych myśli, no ale dwudziestu stron nie da się sprzedać jako książki, więc męczy bułę dziesięć razy dłużej. Niektóre zdania to już takie kombinowanie pod górę, że nie da się tego zrozumieć bez przeczytania trzy razy - i to bynajmniej nie ze względu na zawartą głębię.
W repertuarze odraza do człowieka, do istnienia, do ciała, i w zasadzie do wszystkiego, co się nawinie pod rękę. Nie, żeby mi przeszkadzał negatywny ton - po prostu jest to marudzenie, w które tym ciężej uwierzyć, gdy wie się, że pragnący śmierci Cioran odszedł z tego świata po osiemdziesiątce.
Ogromny zawód. Może kiedyś dam szansę innemu dziełu autora - wiedząc, czego się spodziewać, pewnie nie odbiję się tak bardzo.
Pesymistyczne pierdy stylizowane na intelektualne Prawdy Objawione. Autor ma do przekazania jakieś dwadzieścia stron ciekawych myśli, no ale dwudziestu stron nie da się sprzedać jako książki, więc męczy bułę dziesięć razy dłużej. Niektóre zdania to już takie kombinowanie pod górę, że nie da się tego zrozumieć bez przeczytania trzy razy - i to bynajmniej nie ze względu na...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-01
Oj, tym razem kiepska przygoda z panem Ellisem. "Księżycowy Park" zaczyna się co prawda intrygująco - autor miksuje swoją biografię ze zmyśleniami i czyni protagonistą siebie samego - lecz im dalej w las, tym gorzej. Od około 1/4 książka jest już bowiem tylko kiepską powieścią "grozy". W dodatku nasz bohater robi wszystko, abyśmy go znienawidzili, więc czytamy słabo napisane paranormalne przygody infantylnego ćpuna.
Wszystko to zostaje wynagrodzone w końcówce, gdzie BEE serwuje nam miniaturowe arcydzieło: piękną przypowieść o relacjach ojców i synów. Kłopot w tym, że to ledwie dwie kartki. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w rozliczeniu końcowym "Księżycowy Park" jest w grubo ponad połowie objętości książką nużącą i denerwującą, pojawia się pytanie: czy warto dla zgrabnej, satysfakcjonującej puenty przedzierać się przez trzysta stron mierności?
Oj, tym razem kiepska przygoda z panem Ellisem. "Księżycowy Park" zaczyna się co prawda intrygująco - autor miksuje swoją biografię ze zmyśleniami i czyni protagonistą siebie samego - lecz im dalej w las, tym gorzej. Od około 1/4 książka jest już bowiem tylko kiepską powieścią "grozy". W dodatku nasz bohater robi wszystko, abyśmy go znienawidzili, więc czytamy słabo...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-26
Książka bardzo dla mnie ważna, gdyż uświadamiająca, że nie cierpię takiej nieustrukturyzowanej gawędy o niebie i chlebie, więc nie chcę jej nigdy ani czytać, ani uprawiać :) Literacko bardzo dobre, więc nie będę krzywdził oceną gwiazdkową, gdyż byłaby bez sensu.
Książka bardzo dla mnie ważna, gdyż uświadamiająca, że nie cierpię takiej nieustrukturyzowanej gawędy o niebie i chlebie, więc nie chcę jej nigdy ani czytać, ani uprawiać :) Literacko bardzo dobre, więc nie będę krzywdził oceną gwiazdkową, gdyż byłaby bez sensu.
Pokaż mimo to2023-09
Malutkie pastylki filozoficzne - akurat, żeby pokazać duży przekrój i zachęcić do dalszej eksploracji.
Malutkie pastylki filozoficzne - akurat, żeby pokazać duży przekrój i zachęcić do dalszej eksploracji.
Pokaż mimo to2023-08-15
Niezbyt wysoka ocena wynika z chaotyczności opowieści. To tak naprawdę kilkanaście felietonów, których słucha się jak xx-minutowych odcinków makłowiczowego programu kulinarnego. Sprawia to, że z treści zapamiętuje się pojedyncze fragmenty i myśl przewodnią, ale zapewne nie będę w stanie za pół roku odtworzyć fabuły którejkolwiek z historyjek, bo kończyły się szybko, jak dłuższe anegdotki.
To tyle "obiektywnej" (hehe) oceny. Teraz dwa małe wnioski ideowe.
Po pierwsze, podróże Makłowicza to w tej książce Tour de Chlanie. Z początku tłumaczyłem sobie, że wszak narrator jest smakoszem, więc nie dziwota, iż delektuje się również specjałami procentowymi. To jednak coś więcej - niemalże fiksacja na punkcie wszelkich trunków alkoholowych. Do śniadania wino, do obiadu rakija, później wieczorne tankowanie wszystkiego, co wskoczy pod rękę, a po przebudzeniu z takiej gastrycznej eskapady... oczywiście kieliszek śliwowicy, albo dwa. Ów schemat pojawia się w opowieściach autora dosłownie cały czas; on sam zaś narzeka na przykład, że korzystanie z polskich kolei i źródeł termalnych uniemożliwia mu zakaz sprzedaży alkoholu tamże. Fajnie - zazdroszczę żołądka :) Natomiast w świetle ogromnych problemów społecznych powodowanych przez tę używkę, szczeniackie przechwalanie się ilością wypitych płynów trochę nuży, a może wręcz zniesmacza.
No i tu na scenę wkracza wniosek drugi. Pan Robert to piekielnie inteligentny, pełen wiedzy człowiek. Jednostka wyjątkowa. Miło się czyta o jego przepełnionych rozkoszą przygodach z życiem, o podejściu do pewnych spraw. Niestety, autor nie zdaje sobie chyba sprawy, że gdyby jego postulaty (zezwolenie na jazdę pod wpływem [i awersja do świateł drogowych], sprzedaż alkoholu gdzie i kiedy popadnie, brak jakichkolwiek regulacji) stały się rzeczywistością, musiałby zmagać się ze światem pełnym warchołów, debili i moczymord, co z pewnością zabrałoby nieco magii z jego wojaży. Nie każdy wychował się, jak pan Robert, w porządnej rodzinie. Nie każdy doznał odpowiedniej edukacji. Nie każdy też ma na tyle rozumu, aby samemu sobie wyznaczać granice upojenia, po której wolno lub nie wolno mu wsiadać za kółko. Rozumiem i w dużej mierze podzielam niechęć do biurokracji, lecz bije z tego wszystkiego rżnięcie głupa. Makłowicz jest Makłowiczem, bo wybił się z przeciętnego społeczeństwa i dał radę wymyślić samego siebie w sposób elektryzujący innych, a na dodatek wyposażono go odpowiednio wcześnie w ogładę i kulturę. Zaaplikowane do "przeciętnego Kowalskiego", zasady autora stworzyłyby system nie do zniesienia...
Ale może to tylko moje wrażenie :)
Niezbyt wysoka ocena wynika z chaotyczności opowieści. To tak naprawdę kilkanaście felietonów, których słucha się jak xx-minutowych odcinków makłowiczowego programu kulinarnego. Sprawia to, że z treści zapamiętuje się pojedyncze fragmenty i myśl przewodnią, ale zapewne nie będę w stanie za pół roku odtworzyć fabuły którejkolwiek z historyjek, bo kończyły się szybko, jak...
więcej mniej Pokaż mimo toCała mafijna otoczka to tylko pretekst, aby opowiedzieć o tragicznej love story dziewczyny z luźną waginą i faceta z wielką fujarą. Serio - pietyzm, z jakim jest opisany ten wątek, i to, jak niespodziewanie powraca w drugiej połowie książki, zakrawa o absurd. Coś cudownego.
Cała mafijna otoczka to tylko pretekst, aby opowiedzieć o tragicznej love story dziewczyny z luźną waginą i faceta z wielką fujarą. Serio - pietyzm, z jakim jest opisany ten wątek, i to, jak niespodziewanie powraca w drugiej połowie książki, zakrawa o absurd. Coś cudownego.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-08-05
Luźna, krótka i ciekawa rozprawa, która szybko zdradza swe prawdziwe przeznaczenie: bieg to tylko płótno dla przedstawienia filozofii życiowej. Murakami zdaje się być na tyle poukładany i pokorny, że jego międzynarodowy sukces można rozpatrywać w kategoriach tych najbardziej zasłużonych. Fajnie i bardzo szybko się to czyta :) Stosunek treści do objętości jest bardzo korzystny.
Luźna, krótka i ciekawa rozprawa, która szybko zdradza swe prawdziwe przeznaczenie: bieg to tylko płótno dla przedstawienia filozofii życiowej. Murakami zdaje się być na tyle poukładany i pokorny, że jego międzynarodowy sukces można rozpatrywać w kategoriach tych najbardziej zasłużonych. Fajnie i bardzo szybko się to czyta :) Stosunek treści do objętości jest bardzo korzystny.
Pokaż mimo to
Skuteczne lekarstwo na szacunek do filantropii i nieregulowaną, prywatną służbę zdrowia. Przerażające, że wszystko to działo się pełną parą dosłownie w zeszłej dekadzie.
Skuteczne lekarstwo na szacunek do filantropii i nieregulowaną, prywatną służbę zdrowia. Przerażające, że wszystko to działo się pełną parą dosłownie w zeszłej dekadzie.
Pokaż mimo to