-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-11-14
2012-11-07
2013-09-19
2013-08-29
2016-12-05
"Dymsza to przypadek jedyny w swoim rodzaju. Przypadek nieuleczalnie chory na dobry humor.
-'Czy ma Pan jakiegoś ulubionego autora?'- zapyta go pewnego razu dziennikarz, licząc zapewne na jakieś wynurzenia natury literackiej.
-'Właściwie najlepiej lubię czytać gazety, działy: wypadki i kradzieże. Jest to interesujące, a pozatem spotyka się nazwiska znajomych i przyjaciół. [...]
-Jak należy zdobywać kobiety i jak Pan to robi?
-Mam bardzo prosty sposób: uderzam pałką po głowie i już gotowa. A w ogóle postępuję z kobietami, jak cham: za rączkę i do domu" *
Czytając książkę śmiałam się nie raz i nie dwa. Na niemalże każdej stronie nie mogłam się powstrzymać, by nie zaśmiać się chociażby w duchu, od czasu do czasu śmiałam się pod nosem, a czasem śmiałam się w głos. Wszakże śmiech to zdrowie, więc naprawdę warto z każdej sytuacji wybrać coś, z czego można będzie zdrowo pośmiać się. I taka właśnie jest ta książka, na poprawę humoru, jednak przede wszystkim na uzupełnienie wiedzy o dwudziestoleciu międzywojennym- jak to wtedy naprawdę było. Na przykład "Warszawa, to w dwudziestoleciu międzywojennym miasto paradoksów. Z centrum tętniącym życiem i przedmieściami przypominającymi ubogie wsie. Tam, choć to wciąż stolica, nie brakuje chat ze słomianymi strzechami i bydła pasącego się na łące."
Fabuła książki została stworzona na podstawie różnej maści artykułów prasowych z międzywojnia i okraszona dowcipnymi komentarzami i spostrzeżeniami Autora. Pan Remigiusz Piotrowski zapewne ma poczucie humoru, co niezwykle się ceni w obecnych czasach -tak zabieganych i zestresowanych, bardzo brakuje nam zwykłego luzu, więc każda chwila z książką, powinna być chwilą relaksu. I myślę, że tak jak dla mnie i dla Was taką być może. Jak wspomniałam, artykuły prasowe dotyczą różnych dziedzin życia kultury, życia towarzyskiego. Jest tu mowa między innymi o ówczesnej reklamie, kanciarzach, złodziejach, aferach, nędzy i o miłości. No właśnie.
"Czego ludzie szukają w małżeństwie? Nie nastrajają one [ankiety] pozytywnie, bo czy wina to ankietowanych, czy też czasów, w jakich przyszło im żyć, jawi się małżeństwo bardziej jako rodzaj kontraktu, mniej natomiast jako związek dusz. Wyniki ankiety dowodzą, że dla panów istotny jest posag (najlepiej w dolarach) oraz zamiłowanie kandydatek do domowych zajęć"
I znów te czasy... Pytanie jest adekwatne, do każdych czasów- nie ma złych i gorszych, przecież jak to powiedział ksiądz z filmu "U pana Boga za piecem": czasy są zawsze takie same. Nam się wydaje, że ludzie się zmieniają, ich myślenie, dążenia, pragnienia, ale to nieprawda. Zmienia się moda, rządy, dyktatury, jednak moim zdaniem ludzie są zawsze tacy sami. Nieraz, czytając przedwojenną prasę -również jak Autor, czytam namiętnie i głównie z niej czerpię wiedzę (i dobry humor) na temat tamtych czasów- dziwiłam się, może nie dziwiłam, ale zaskakiwały mnie tematy, czy treść artykułów, tak bardzo pasująca do dzisiejszych czasów. I Wy się zdziwicie, już po kilku stronach książki, jak bardzo nasi przodkowie czy ich problemy były podobne do naszych. Może tylko prasa przekazywała to czasem w sposób dosyć grubiański, czy bez odpowiedniego doboru słów, co bywało w moim odczuciu, dosyć zabawne. Proszę tylko spojrzeć:
"A kiedy zawodzą kremy, diety i maseczki, kiedy coraz trudniej zamaskować zmarszczki znamionujące upływ czasu, ostatnią deską ratunku okazuje się sfałszowanie dokumentu tożsamości"
"Co za tym idzie, żadna to już ujma na honorze pani domu, gdy w obecności gości parzy wodę na herbatę i gdy potem osobiście ich obsługuje. Niektórych może to z początku szokować, ale szybko się do tych nowych norm towarzyskich przyzwyczajają, traktując widok pani domu własnoręcznie przygotowującej przekąski jako sympatyczną formę zabawy"
"Zwolennicy postępującej emancypacji za cel obierają sobie zatem wyswobodzenie kobiety z kajdan kuchennej niewoli, ponadto sprzeciwiają się utartym, a zakorzenionym w tradycji zwyczajom, na przykład całowania damskiej dłoni na przywitanie. A całują wtedy jeszcze wszyscy- całują w sklepie, całują na ulicy, na przyjęciu przed kościołem, całują interesanci, klienci, pracodawcy, całują zdrowi i chorzy. Całuśny zwyczaj towarzyski nie w smak jest jednak coraz większej grupie kobiet"
Jako, że książka ma wiele rozdziałów, właściwie nie powiązanych ze sobą, więc każdy rozdział to osobna historia. W jednym rozdziale czytamy wycinki kulturalne a w następnym już, tak dla odmiany i odskoczni, o osobnikach u których było na bakier z prawem. Można się tutaj dowiedzieć (dla własnego dobra) jak rozpoznać takiego: "kryminalista ma uszy duże lub bardzo małe, tępy wyraz twarzy i oczu, zrośnięte brwi, usta ściśnięte, nos nierzadko krzywy. Kieszonkowcy charakteryzują się małymi oczkami, zadartym nosem, niskim czołem i stałym zarostem na twarzy- często rumieni się. Mordercy mają z reguły szeroką twarz, silnie uwypuklone kości policzkowe, wyrazistą szczękę, przeszywające lodem spojrzenie i przekrwione oczy."
Odnośnie powyższego tekstu pojawiły się zalecenia od Autora: "jeśli wśród znajomych rozpoznali państwo jeden z powyższych typów, sugeruję niezwłocznie skontaktować się z najbliższym posterunkiem policji..."
Dowiemy się także z książki o zawodach, o których w dzisiejszych czasach, mało kto słyszał. Między innymi "zapowiadacze pomagali publiczności zrozumieć fabułę filmu, bo śledzenie jej w wyniku częstych przerw i kłopotów technicznych nastręczało widzom sporych kłopotów. Zapowiadacze wraz udźwiękowieniem kina odejdą w zapomnienie." Natomiast w rozdziale złote interesa dowiadujemy się także, że można zarobić "obłędnie a nawet na obłędzie". "Powstanie popyt na -jak to subtelnie określa ówczesna prasa- domy wariatów. Magistrat płaci pięćdziesiąt pięć złotych miesięcznie od każdego pacjenta. Rozpoczyna się zatem walka o klienta".
Pamiętam z dzieciństwa zabawę z łańcuchem szczęścia. Też w niej brałam udział, ale nie na pieniądze tylko widokówki. I nawet kilka dostałam z zagranicy. W przedwojennej Polsce również popularny był taki łańcuch, tyle że jednak na pieniądze. "...że w zabawie bierze udział cała Polska, zapewnia pewna warszawianka, która otrzymuje listy ze Lwowa, Grodna, Krakowa, a nawet od sióstr ze Zgromadzenia Niepokalanek, które za sprawą łańcucha pragną zdobyć środki na budowę kościoła". Nadzieja i wiara, że się uda, często sprawia cuda, więc nie powinniśmy wątpić nigdy.
By książka chwyciła za serce, nie wolno jej brać zupełnie na poważnie, to są kurioza i absurdy, które zdarzają się w każdych czasach. W naszych a jakże też- zmienia się tylko ich forma. Czy i dziś nie śmiejemy się, nie żartujemy (czy jak kto woli wyśmiewamy) z wszystkiego dookoła, z władzy, ze znajomych z pracy, z sąsiadów? Człowiek ma (czasem) wyrzuty sumienia, zwłaszcza jak spojrzy takiemu znajomemu w oczy, ale no niestety (mimo ofiar), by żyć w miarę normalnie i szczęśliwie, trzeba szukać ujścia dla stresu i problemów dnia codziennego- śmiech nadaje się do tego idealnie. I szukajmy go, szukajmy wszędzie gdzie się da. Szukajmy też przyjemności: do tego super nadają się, drobne zakupy (mogą być grube, ale to już od grubości portfela zależne) , ulubiony deser (od czasu do czasu), obiad z rodziną w dobrej restauracji- wszystko to uprzyjemnia nam codzienne chwile. "Do wnętrza lokalu mieszczącego się w próchniejącej drewnianej budzie prowadzi droga przez nadgryzioną zębem czasu i potwornie skrzypiącą werandę, na której gości oczekuje, głośno przy tym ujadając, zapchlony kundel. Dalej jest niestety tylko gorzej" Nie, no tego Wam nie życzę... chociaż czasem zdarza się , że i w najgorszych okolicznościach, gdy się tego najmniej spodziewamy spotyka nas coś dobrego "z myślą o spragnionych właściciel restauracji trzyma beczkę z piwem, butelkę wódki, oferuje również mocną herbatę (najpewniej na sodzie) i lemoniadę o mdłym smaku landrynek. Dzieci kusi zaś starymi waflami i czereśniami robaczywkami."
Zrobiło się sentymentalnie... ale cóż, zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, więc im bliżej do nich tym bardziej człowiek wpada w nostalgię. Chociaż zdarzają się osobniki, które wpadają w ... panikę.
Jednak, wypada chyba raz do roku, poświęcić się, że tak powiem, i znaleźć w tych rodzinnych spotkaniach, choć odrobinę przyjemności i powodu do uśmiechu. Najlepiej wziąć głęboki oddech.. "Jedna z reklam [przedwojennych oczywiście] głosi, że 'największa przyjemność podczas świąt- to dobry papieros' I teściowa przy nim jakby znośniejsza i żona wcale nie tak marudna".
Serdeczne podziękowania ode mnie dla Autora i oczywiście dla wydawnictwa PWN za egzemplarz recenzencki.
* tekst w cudzysłowie to cytaty z książki "Absurdy i kurioza przedwojennej Polski" Remigiusza Piotrowskiego
http://nie-wierzcie-zegarom.blogspot.com/
"Dymsza to przypadek jedyny w swoim rodzaju. Przypadek nieuleczalnie chory na dobry humor.
-'Czy ma Pan jakiegoś ulubionego autora?'- zapyta go pewnego razu dziennikarz, licząc zapewne na jakieś wynurzenia natury literackiej.
-'Właściwie najlepiej lubię czytać gazety, działy: wypadki i kradzieże. Jest to interesujące, a pozatem spotyka się nazwiska znajomych i przyjaciół....
2016-01-01
"Gdyby 1 września nie spadły z nieba bomby"...
Takie z pozoru zwyczajne i krótkie pytanie, a jakże swoją wymową sprawia ból i żal i jak bardzo uruchamia wyobraźnię. Co by było gdyby... Ileż to razy w swoim życiu, gdy popełniamy błędy, cofamy się w czasie i układamy w głowie ponownie daną sytuację czy zdarzenie z nowym, lepszym scenariuszem. Niestety, tego co minęło nie da się cofnąć, nic nie możemy już naprawić, chociażby potrzeba zmiany przeszłości rozrywała nas od środka właśnie... jak bomba.
"Zamiast wiszącego w powietrzu pyłu i wapna unosiłaby się się słodka woń kawy i obłoki tytoniowego dymu". Uwielbiam zapach kawy. Kojarzy mi się z domem, poczuciem bezpieczeństwa, może wymarzonym kominkiem z trzaskającymi w ogniu polanami i oczywiście dobrą książką. Nie można zmienić przeszłości, ale czy można zmienić swój sposób myślenia, przewartościowując swoje życie, ze względu na to co wydarzyło się w przeszłości? Można. Czy mogą na tą naszą wewnętrzną przemianę wpłynąć wojenne przeżycia bardziej lub mniej znanych osobistości ze świata kultury, których losy przybliża nam lektura Remigiusza Piotrowskiego "Artyści w okupowanej Polsce" ? Myślę, że tak. Czy zawarte w niej historie o przedwojennych artystach o różnorodnych sposobach na życie i ceniących różne wartości, okażą się na tyle interesujące, by usiąść z nimi przy kominku? Z pewnością. Zwłaszcza dla każdego pasjonata -takiego jak ja- lubiącego zanurzać się w przeszłości, po to by odkrywać tych zapomnianych, a których moim zdaniem warto i trzeba pamiętać. Czas okupacji i walki o wolność, o życie jest na pewno specyficznym czasem, nie podobnym do niczego o czym wcześniej każdy z nich marzył i w co wierzył.
"Niemieckie zbrodnie są na porządku dziennym. Przypominają o nich zainstalowane w różnych częściach okupowanych miast szczekaczki i rozlepiane na słupach ogłoszeniowych listy zakładników. Trwają łapanki, w czasie których ulice i tramwaje pustoszeją. "Są tacy sami jak ja, gdy idę ulicą, nic ich inaczej nie kwalifikuje, nic ich nie wyróżnia. Jest przypadkiem, że nie są mną, że nie są każdym z tych, którzy ocaleli"- zapisze w dzienniku Zofia Nałkowska. Do organizowanych przez okupanta obław, w które wpadają także polscy artyści, dochodzi oczywiście nie tylko w Warszawie, tutaj jednak żyje najwięcej aktorów, literatów i muzyków. Nad każdym z nich przez cały okres wojny będzie krążyć posępny cień kripo i gestapo". Proszę zatem, by podczas czytania tej ważnej dla historii polskiej kultury, książki, wstrzymać się od ostrej krytyki i wiecznego potępienia tych, którymi często zwyczajny strach o bliskich, o siebie powodował, że błądzili. Nie bądźmy powojennymi fryzjerami.
Uważam, że naprawdę mnóstwo pracy i zaangażowania trzeba było wykonać, by i tych bardziej i mniej znanych lub co gorsza całkowicie zapomnianych -w jednym miejscu, w jednej książce- niejako przywrócić do życia. Chociażby w naszej pamięci, a to już bardzo dużo. Brawa dla autora. Podziwiam i gratuluję. Przez strony książki przewija się bardzo wiele nazwisk artystów. Cieszyłam jeśli znałam chociażby zarys życiorysu któregoś, ponieważ niestety nie wszystkie nazwiska wcześniej słyszałam. Jak sam tytuł wskazuje losy gwiazd opisanych w książce, to czas okupacji. A więc akcja rozpoczyna się od napadu na Polskę i kończy na Powstaniu Warszawskim. Podczas czytania dowiemy się kto jest zdrajcą, kto pozostaje wierny swoim ideałom bez względu na koszty, które w każdym przypadku groziły aresztowaniem, torturowaniem, więzieniem, głodem, brudem i co w wielu przypadkach, śmiercią. W czasie okupacji, nierzadko musieli podejmować decyzje nie do końca zgodne ze swoim sumieniem, po to by po prostu przeżyć.
Wydaje mi się również, że autor książki jest bardzo odważnym człowiekiem. Przecież nie jest to temat, który jest popularyzowany w mediach i podawany w przystępnej dla przeciętnego widza czy słuchacza formie. Więc, nigdy nie wiadomo ilu czytelników sięgnie po książkę, zwyczajnie z obawy, że nie poradzi sobie z tematem. Wielka szkoda, naprawdę, żal serce mi ściska, że nie zobaczymy biograficznego filmu na dużym ekranie, o żadnym z opisywanych w książce artystów. A dlaczego tak myślę? To, że wcześniej była cisza, to rozumiem, taki mieliśmy ustrój polityczny. Ale ileż to już lat minęło od zakończenia wojny i okupacji hitlerowskiej, ile od upadku żelaznej kurtyny i okupacji ZSRR? I co? I wciąż cisza. Oprócz Eugeniusza Bodo, który doczekał się chociaż serialu (premiera na wiosnę), nikt inny, na poważnie nie zainteresował żadnego, zdolnego scenarzysty i reżysera. A wielu artystów naprawdę zasługuje na to, by o nich pamiętać. I by ich dzieje usłyszała cała Polska.
Jan Brzechwa, kto nie zna Jana Brzechwy? Przypuszczam, że każde dziecko (z mojego pokolenia na pewno :) i "Akademię pana Kleksa" również. A jakim był człowiekiem? Otóż, oprócz pracy miał on jeszcze jedną pasję- miłość. Wiecznie był w kimś zakochany. Więc na przykład "Brzechwie -Żydowi z pochodzenia- sen z powiek spędza nie kripo, SS czy los getta. Jego tragedia to nieszczęśliwa miłość". Czy owa miłość doczeka się spełnienia i kto nią jest? Zaintrygowani? Mam nadzieję, że tak, bo ja bym była.
Inny, ważny dla polskiej kultury artysta, to Stefan Jaracz- naprawdę ogromnie utalentowany. Stworzył niezapomniane kreacje teatralne i filmowe. Jednak przede wszystkim był aktorem teatralnym i kochał to co robił. Jak dowiedziałam się z książki, jednymi z jego ostatnich występów, były przedstawienia w stworzonym przez niego teatrze w ... Auschwitz. "A jednak i tutaj, w tym zdawałoby się kompletnie zapomnianym przez Boga kawałku ziemi przeklętej, aktor spróbuje nadać życiu jakiś sens".
Jedną z zapomnianych jest Nina Veidt. Utalentowana i piękna aktorka teatralna. Podobno działała w ruchu oporu i angażowała się w pracę dla wywiadu alianckiego. Aresztowana w Warszawie, przewieziona do Berlina i ścięta toporem katowskim. Kilka zaledwie zdań o niej w książce niezmiernie mnie zaintrygowało i bardzo chciałabym się doczekać rozwinięcia jej historii. Czy jest na to choćby cień szansy? Pewnie nie. "Podobnych, zapomnianych przez historię cichych bohaterów, jest w tamtym czasie wielu". Więcej ciekawych historii osobowości świata kultury, oczywiście w książce.
Czy nadal zadajecie sobie pytanie czy warto sięgnąć po książkę? Jeśli tak, to napiszę w ten sposób: by ich teatr i śpiew wciąż trwał, nie można, po prostu zwyczajnie nie można pozwolić, by zapomniano o nich. Więc pomimo zranionych serc, okaleczenia psychicznego czy fizycznego, bez wiary w przyszłość- uważnie patrzmy i słuchajmy. Po prostu bądźmy widzami, takimi jak Powstańcy. "Czy można przerwać koncert, gdy ma się przed sobą taką publiczność? Nierzadko są to obandażowane od stóp do głów ludzkie kukły, które nie są nawet w stanie podziękować Zimińskiej brawami, a jednak ich stłumione okrzyki to dla artystki najpiękniejsze owacje". Pamiętajmy. Oni wciąż dla nas grają i śpiewają.
Życzę wszystkim Polakom, by nigdy nie musieli bać się o życie swoje i swoich bliskich. "Być Polakiem nie jest to tak wielka rzecz, jak nam się wydaje. Ale przestać nim być, znaczyłoby przestać być człowiekiem. Ferdynand Goetel". I byśmy nigdy nie usłyszeli od okupanta, tak jak Mieczysław Fogg, po zaśpiewaniu piosenki "Ukochana ja wrócę", że |Polski już nigdy nie będzie!" Czyż są gorsze słowa dla prawdziwego Polaka, dla Polski, która nie tak dawno odzyskała niepodległość, by znów ją utracić? Uczcijmy chwilą ciszy pamieć ofiar okupacji- niesłusznie skazanych, pomordowanych i zamęczonych artystów, których ostatnie sceny życia były strasznym dramatem. "Nie ma braw, są tylko spływające po policzkach łzy".
* Teksty w cudzysłowie, to cytaty z książki "Artyści w okupowanej Polsce" Remigiusza Piotrowskiego
"Gdyby 1 września nie spadły z nieba bomby"...
Takie z pozoru zwyczajne i krótkie pytanie, a jakże swoją wymową sprawia ból i żal i jak bardzo uruchamia wyobraźnię. Co by było gdyby... Ileż to razy w swoim życiu, gdy popełniamy błędy, cofamy się w czasie i układamy w głowie ponownie daną sytuację czy zdarzenie z nowym, lepszym scenariuszem. Niestety, tego co minęło nie da...
Gdy tylko nauczyłam się dobrze czytać to jedną z pierwszych książek, która wpadła mi w ręce była książka "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. Zachwyciłam się ich przygodami i wymyślanymi przez nich zabawami. Gdziekolwiek by się nie znaleźli szukali okazji do śmiesznych lub też czasami groźnych dla siebie samych psot, które nawzajem sobie robili. Wracałam do tej lektury wielokrotnie, jako dziecko. I niedawno przypomniałam sobie, przez przypadek, o niej. Postanowiłam wrócić do tej dziecięcej lektury po ponad dwudziestu latach, by sprawdzić czy nadal jest we mnie jeszcze trochę dziecka a przygody dzieciaków z Bullerbyn zafascynują mnie ponownie. Zapewne większość z Was zna mniej więcej przygody opisane w tej książce, ponieważ jest ona lekturą i trzeba zapoznać się z nimi choćby ze streszczenia. Ale jakże przyjemnie czyta się całą książkę! Streszczenie nie zapewni możliwości przeżywania wspaniałych przygód razem z bohaterami.
Lisa, to na początku opowieści, siedmioletnia dziewczynka. To ona jest narratorem i to ona prowadzi nas przez swoje dziecięce rozterki oraz osób, ze swojego otoczenia. Jest bardzo dowcipnym i uważnym narratorem. Byc może nie zdawała sobie sprawy, że tak zabawnie jej to wyjdzie, a jednocześnie tak sielsko. Nie pominęła niczego, nawet może dla niektórych mało ważnych spraw, takich jak obowiązki domowe, jakie powinno mieć każde dziecko, by uczyć się samodzielności i wiary we własne siły. Pewnego deszczowego dnia mama zaproponowała Lisie by upiekła ciasto, a ona w pierwszej chwili zaskoczona, że przecież nie potrafi, to jednak końcowy efekt zaskoczył ją samą. Matka zaproponowała jej jeszcze pomalowanie stołu, co na początku również ją zdziwiło- mimo to, poradziła sobie z tym nowym zadaniem znakomicie. Lisa tak jak i i inne dzieci z Bullerbyn umiały też oszczędzać. Za plewienie rzepy rodzice zapłacili im. Lisa od razu wrzuciła pieniądze do skarbonki. Zbierała na czerwony rower.
Przez obowiązkową lekturę przepływa się niczym przez spokojne morze, cieszy się najzwyklejszym widokiem słońca i księżyca, jest tak sielsko, prawdziwie i naturalnie. Moje dzieciństwo właściwie było podobne. Nie było jeszcze komputerów, internetu- były klasy, skakanka, guma, zabawa w podchody, sekrety pod szkiełkiem.
W kilka godzin przeczytałam, i gotowa jestem stwierdzić, że wciąż jeszcze jestem dzieckiem, które tęskni za beztroską, za koniecznością wymyślania sobie aktywnego spędzania czasu, by się nie nudzić. Dzieci z Bullerbyn miały groty w stogach siana, mapę, tajemnicę poziomkową, spanie w jednej z grot siana. Lisa z Brittą i Anną urządziły pokoik w grocie skalnej: skrzynki po cukrze posłużyły im jako szafy a chusta mamy jako obrus. A na Nowy Rok prawdziwa wyżerka: miska z jabłkami, dzbanek z sokiem jeżynowym i talerz z orzechami...
cytat z książki:
-Żal mi jest doprawdy wszystkich ludzi, którzy nigdy o godzinie czwartej rano nie pływali po jeziorze i nie zbierali koszy na raki.
- Strasznie mi szkoda ludzi, którzy nie mają gdzie mieszkać - powiedziałam do Anny.
- A mnie szkoda jest tych, którzy nie mieszkają w Bullerbyn - powiedziała Anna.
Gdy tylko nauczyłam się dobrze czytać to jedną z pierwszych książek, która wpadła mi w ręce była książka "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren. Zachwyciłam się ich przygodami i wymyślanymi przez nich zabawami. Gdziekolwiek by się nie znaleźli szukali okazji do śmiesznych lub też czasami groźnych dla siebie samych psot, które nawzajem sobie robili. Wracałam do tej lektury...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-09
Cebula daje moc i chytrość, a krew to po cebuli tak kipi, jak w garnku!
cytat z książki "Gehenna" Heleny Mniszkówny
Po przeczytaniu książki doszłam do wniosku, że życie każdej kobiety musi, w pewnym momencie życia, być naznaczone cierpieniem przez mężczyznę. Przepraszam Was wszystkich panowie za to stwierdzenie, ale to tylko opinia dotycząca książki. Chociaż ;) I nie ważne jaką drogę ona wybierze, nie ważne, czy kobieta będzie uczciwa, łagodna, wybaczająca i dobra. Czy wręcz przeciwnie, tak jak Lorka, biorąca życie za rogi, pełnymi garściami, która bawi się życiem, zmienia kochanków, tłumacząc sobie i innym, że nie zwiąże się z żadnym, bo nie chce być niczyją niewolnicą.
Koniec końców każda jest niewolnicą- tęsknot, namiętności, żądz. Chce prawdziwego faceta, macho, takiego z krwi i kości, co to potrafi porządnie krew wzburzyć w kobiecie. Instynktownie takowego szuka. I różnie ten związek się kończy. Nie chciała Andzia porządnego, uczciwego i zakochanego na zabój w niej Jasia. "Baba" o nim mówiła, "mazgaj", gdy pisał do niej tęskne, delikatne listy. No to sobie wybrała, "sępa dzikiego, co się za orła przedstawił..."
Powieść podzielona jest na dwie części. W pierwszej, za sznurki pociąga ojczym, w drugiej jej mąż. A Handzia -tak też ją nazywano- zaślepiona w swej dobroci, nie dostrzega początkowo wad i złych zamiarów wobec niej. Jest piękna i bogata, to zestawienie "zalet", zniszczyło jej życie. Gdyby była tylko piękna i biedniejsza, ze swoim charakterem i nastawieniem do życia, być może osiągnęłaby szczęście ze swoim ukochanym Andrzejem, który niestety opuszcza padół ziemski, w tajemniczych i tragicznych dla głównej bohaterki okolicznościach. Powinna była lepiej zapamiętać wróżbę starej Cyganki, wszakże Cyganka prawdę ci powie:
- Dziwy, dziwy, rączka mała a duża księga... Znaki... znaki... trudne są tu te znaki - a ważne. Mościa damulka śmiała jest w sobie, a strachliwa, zdaje się;śmiała, bo młoda, urodna, bogata, idzie w świat niby złoty dla niej, ale chmury suną czarne... od nich płynie strach... O... o... i nieszczęście o... o... Jeden łańcuch twardy na was troje. Łańcuch trzyma w dziobie krwawym kruk czarny...
Gorąco polecam tę książkę, dla wielbicieli talentu Heleny Mniszkówny, dla miłujących przyrodę, dla wielbicieli gorących, dzikich a zarazem smutnych romansów i intryg z nimi związanych- choć z chwilowym rozbłyskiem szczerej i pięknej miłości, namiętności. Jak to w życiu- piękne są tylko chwile.
Szkoda, że takie cuda odchodzą w zapomnienie- i tu apel do redakcji-różnych. W żadnej księgarni internetowej nie ma możliwości zakupu nowej książki! Jak to możliwe? Proszę przeczytać poniższe fragmenty, czyż nie są warte uwagi? Czyż nie są mocne, życiowe i piękne?
Wybrane cytaty:
- Patrz, Andziu, jak kuropatwy parami już spacerują, wszystko się kocha na zabój i aż drży do miłości. Wczoraj widziałam bociana na topoli za stodołą. Muskał bocianicę dziobem i czochrał jej pióra; tak ją całował, a potem klekotali, klekotali razem; może to taki ich ślub?... Motyle tłuką się na świeżej trawie,żaby skrzeczą, bo także się kochają, ptaki, żuki, owady, wszystko romansuje, gzi się, szaleje! Gdzie spojrzysz, tam wesele i miłość!
*
- Jak to, ja dużo wymagam, bo kompletnej szczerości, co od kobiety najtrudniej wydębić. Ja chcę, aby kobieta żądz swych nie kryła pod korcem moralności, etyki, niewinności i tym podobnych letnich kluseczek na mleczku, ale żeby śmiało i szczerze szła tam, dokąd gna ją temperament i ta wyższa siła fizyczna, która nie od nas zależy, zatem i nie przez nas powinna być skrępowana.
Według utartych teorii kobieta, gdy do kogoś poczuje sympatię, mówmy ściślej, popęd krwi, powinna najpierw czekać, aż ten jej zauważony poczuje do niej taki sam apetyt, potem, gdy to nastąpi, musi przejść przez całą plejadę różnych ceremonii , tradycyjnych szablonów ,awantur rodzinno-kościelnych, , zanim raczy oddać się temu najdroższemu i to jeszcze w formie wielkiej łaski. On zaś musi czekać cierpliwie, aż spełni wszelkie formalności, by posiąść tę, na którą czyha z chciwością. Czy to normalne?
*
Wszyscy jesteśmy zwierzętami w ludzkim ciele.
*
Ty nie masz pojęcia, jaka to rozkosz, gdy się odczuje taki szalony popęd mężczyzny do siebie, to tak bierze kobietę, porywa jak huragan... Zniewala i... żądza rośnie, potężnieje, aż wybucha. Zmysły to potęga.
*
My potrzebujemy przestrzeni, słońca piękniejszego, morza, gór i świata. Stepy za ciasne dla nas, bory wasze nazbyt głuche, my chcemy życia w pełni blasku, ruchu, gorączki. Nie marzyć,lecz szaleć, nie tęsknić, jak ty, Andziu, ale chciwie zaspokajać wszystkie pragnienia i gnać, gnać na przełaj do coraz wyższej, niepojętej rozkoszy, ku ostatecznemu zapomnieniu o małostkach życia. Jeśli mnie potępiasz, żałuję, ale... ciebie.
*
W ogóle najczęściej bywa tak, że kobieta odchodząc od ołtarza widzi przed sobą niebo i marzenia swe najszczytniejsze w pełni rozkwitu, mężczyzna zaś tylko - pokój sypialny...
*
Nie może mieć szczęścia ten, kto go innym nie daje.
*
Zadrżał, przypomniawszy pocałunki Lory i sam ją przecież całował. Cóż za namiętność w tej dziewczynie! - Po co to robiłem? - pomyślał z żalem. Odczuł teraz różnicę pocałunku, gdy znał już usta Andzi. Tamta i ta... Ach, nie ma porównania. Smoczyńska rozwiała się w jego wyobraźni, pod wpływem cudownych wspomnień pieszczot Andzi.
I ona pełna ognia i ona ma temperament bujny, stepowy, jest entuzjastką, zapał w niej płonie, ale uczucie jest w niej głównym czynnikiem, dusza tej dziewczyny odbita jest w oczach, pociąga urokiem nieświadomym i nieprzepartym. To nie jest Lora, inny wzbudza zachwyt, inne pożądania; ponęty Andzi dają słodycz pogłębiającą miłość, obiecują szał bezkresny. Ona stopniowo wzbudza niepokój zmysłowy, pragnienie
posiadania jej rośnie, olbrzymieje, drażni.
*
- Tak, Andziu, ból to rylec genialny.
*
- Nie broń się, opór zawsze zwalczę... jestem spragniony ciebie. Tylko mi nie blednij, nie chudnij,tego nie lubię i nie bądźże taka apatyczna, to cię szpeci. Gdy jesteś słabiutka, rozczulasz mnie, ale nie bądź bierna. Opór bierze się przemocą, słabość łagodnością, bierność się pomija. Nie zechcesz chyba, abym cię pomijał. Co?... Tego żadna żona nie pragnie.
*
Wieczna gehenna!... Po co życie?... Dla kogo?... Pustka w duszy... w... sercu...- skarżyła się boleśnie.
- Bojarzynko, a ziemia? Taż ona została, ona wierna, da miłowana, dla niej trza silną być...
***
Ostatni cytat skojarzył mi się z zakończeniem z "Przeminęło z wiatrem": Ziemia, Tara, tam wrócę, nabiorę sił, tam wymyślę sposób jak zdobyć Retha. Ziemia to twoja siła i wszystko co masz. Ona jedyna jest wierna..
Oby choć przez chwilę, czara się przechyliła i zamiast goryczy dała Andzi trochę słodkiego nektaru, tylko kropelkę, jedną czarodziejską. Czy na więcej może liczyć? Czy może marzyć o szczęściu, po tylu nieszczęściach, które ją spotkały? Oby zapaliły się dla niej "gorejące ognie ze słońca spadłe i krew znowu w niej zawrzała..."
Jeszcze raz zachęcam Was do przeczytania tej książki. Temat miłości,jej władzy nad ludzkim umysłem i ciałem oraz siła niszczenia- jest zawsze aktualny.
Cebula daje moc i chytrość, a krew to po cebuli tak kipi, jak w garnku!
cytat z książki "Gehenna" Heleny Mniszkówny
Po przeczytaniu książki doszłam do wniosku, że życie każdej kobiety musi, w pewnym momencie życia, być naznaczone cierpieniem przez mężczyznę. Przepraszam Was wszystkich panowie za to stwierdzenie, ale to tylko opinia dotycząca książki. Chociaż ;) I nie...
Na tle prawdziwych wydarzeń historycznych rozgrywają się emocjonujące wątki fikcyjne: sensacyjny, wojenny i miłosny. Poza tym, autor wprowadził do powieści ciekawą i zabawną postać historyczną, Joannę Żubr- „żeński Zagłoba”, przez autora często nazywana po prostu... „babą”. Pierwszy raz powieść „Huragan” Wacława Gąsiorowskiego zaczęła ukazywać się w odcinkach na łamach „Dziennika dla wszystkich” w 1901 roku. Bardzo szybko zyskała sympatię czytelników za realistyczne przedstawienie odwiecznej ludzkiej odwagi, wiary i walki o wolność i niepodległość.
Główny bohater, Florian Gotartowski, jest byłym żołnierzem Legionów Dąbrowskiego. Powieść zaczyna się jego powrotem do domu i potyczką z Prusakami. W wyjściu z opresji pomagają Florianowi, Joanna i Maciej Żubr- niezwykle odważne i waleczne małżeństwo. Poprzez całą powieść ich losy splatają się i rozplatają, winna temu jest zawierucha wojenna. W książce przedstawiona jest obrona Częstochowy, wyprawa do Francji a potem do Hiszpanii na wojnę. W czasie kiedy rozgrywają się wydarzenia powieści (1806-1809) powstaje też Księstwo Warszawskie, które Napoleon utworzył na otarcie łez Polaków, a które jednak było całkowicie zależne od niego.
W Hiszpanii udaje się Florkowi Gotartowskiemu wykryć spisek na życie Napoleona, walczyć dzielnie pod Samosierrą, a potem nagle zostaje uznany za zaginionego. Przez wszystkie te wydarzenia towarzyszy mu dziewczyna, miłość od pierwszego wejrzenia- Zosia Dziewanowska. Niestety towarzyszy mu tylko w sercu, w głowie i myślach. Dziewczyna bowiem została porwana w tajemniczych okolicznościach i wszelki ślad po niej zaginął.
„Myśl o Zośce kołatała się w nim, snując mu obrazy pełne grozy. Wszystkiego od Prusaków mógł się spodziewać. W zapamiętaniu swym nie znali oni litości, w przemocy a gwałcie -pomiarkowania. Im pewniejsi byli w bezkarności, tym zwierzęcość ich występowała silniej!”
Książkę czyta się w miarę dobrze, mimo wielu wykrzykników w prawie każdym dialogu, które nieco przeszkadzają, ponieważ powieść może wydawać się „wykrzyczana”. Chyba, że o to autorowi chodziło? Brakuje trochę opisu emocji -które każdy człowiek przeżywa- i uczuć między głównymi bohaterami- Zosią i Florkiem. Jednak nie aż tak bardzo, żeby odrzucić powieść w połowie nieprzeczytaną. Momentami bywa też zabawnie, zwłaszcza przy opisach perypetii i wątków z życia Joanny Żubr i jej męża. Niestety, książka nie zawiera tylko wątku miłosnego i zabawnego, zawiera również drastyczne opisy okrucieństwa i bezwzględności wojny. Każda przynosi ze sobą spustoszenie i cierpienie. To były czasy kiedy jedna się kończyła, by za chwilę zaczynała następna. Gorsza.
"Pole bitwy zdawało się jakby obumarłe. Kałuże krwi krzepły, ciała stygły, prochem okopcone, miazgą obluzgane; na oblicza poległych zstępował majestat śmierci, ścierał ślady bólu, zmarszczone wygładzał czoła. Niekiedy wśród ponurej ciszy słychać było jeszcze cichy jęk... a niekiedy przeciągłe... ostatnie westchnienie konającego."
"Nieprzyjaciel sroższy od oblegających trawił Saragossę w jej ostatnich szańcach. Chleba już nie było. Konie i psy zjedzone. Każde ziarnko, każda łyżka najnikczemniejszej strawy szła na wagę złota...aż w końcu i ono utraciło wartość. Straż obywatelska coraz częściej w piwnicach domów znajdowała niezastygłe jeszcze zwłoki z wyrwanymi kawałami ciała...
Zaraza wybuchała coraz gwałtowniej, coraz zajadlej. Umarłych zaprzestano grzebać...Wrzucano ich do opuszczonych piwnic lub lochów – a gdy te się wypełniały, zawalano kamieniami otwór i ustawiano przy nich straż. Ludzie stali się już hienami."
wybrane cytaty
Mimo tej bolesnej prawdy, ukazanej w tak, być może dla niektórych odrażający sposób, powieść naprawdę warta przeczytania i szkoda, że zapomniana i na przykład niesfilmowana. Nadaje się do tego jak najbardziej, i należy jej się to tak samo jak twórczości Sienkiewiczowskiej- przedstawia ważne dla Polaków dzieje i losy bohaterów narodowych. Autentycznych.
Joanna Żubr, jedna z bohaterek książki, naprawdę istniała. Brała czynny udział w wojnach prowadzonych przez Napoleona, wierząc w jego szczere intencje wobec narodu polskiego. Tak jak i wielu innych Polaków. Walczyli zapamiętale i szczerze oddani cesarzowi, często wołając jego imię i ginąc z jego imieniem na ustach. Żubrowa nie ginie a wręcz wszędzie, gdzie się pojawi, wsławia się swoim bohaterstwem i odwagą. Jednak jej początki w armii nie były łatwe, ponieważ musiała ukrywać swą płeć i nosiła męski mundur . Dnia 19 maja 1809 roku, w czasie bitwy o Zamość, w wieku prawie pięćdziesięciu lat, przedostała się na czele grupy żołnierzy przez sekretną furtkę, i wdarła na mury zdobywając armatę. Za niezwykle odważny odruch została odznaczona przez księcia Józefa Poniatowskiego, krzyżem Virtuti Militari. Była jedną z pierwszych kobiet na świecie, która otrzymała order za bohaterstwo, a pierwszą Polką, która otrzymała najwyższe odznaczenie bojowe. Waldemar Łysiak nazwał ją "żeńskim Zagłobą". Zyskała ten przydomek dzięki odwadze, energii i sprytowi- z wyglądu była też dosyć korpulentna.
„-Gadajcie, coście za jedni?!
–Joanna Żubr, markietanka pierwszej legii, pierwszego batalionu – odparła dumnie baba– A to mój stary niedołęga...
–Maciej Żubr, podoficer pierwszej legii, pierwszego batalionu, drugiej kompanii! – poprawił chłop.”
cytat z książki
Joanna Żubr zmarła podczas epidemii cholery w 1852 roku. Jej grób znajduje się na cmentarzu w Wieluniu, przy ulicy 3 Maja. W Wieluniu zachował się też jej dom, na ulicy od jej nazwiska pod numerem jeden.
Kontynuacją powieści są „Rok 1809” i „Szwoleżerowie gwardii”.
Na tle prawdziwych wydarzeń historycznych rozgrywają się emocjonujące wątki fikcyjne: sensacyjny, wojenny i miłosny. Poza tym, autor wprowadził do powieści ciekawą i zabawną postać historyczną, Joannę Żubr- „żeński Zagłoba”, przez autora często nazywana po prostu... „babą”. Pierwszy raz powieść „Huragan” Wacława Gąsiorowskiego zaczęła ukazywać się w odcinkach na...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-05
Harry Potter!? To naprawdę ty? Można prosić o autograf? Przypuszczam , że wielu ludzi marzy o takiej sławie i o życiu w blasku fleszy. Ale nie ten Którego-Imię-Tak-Przyjemnie-Wymawiać. On, mimo że często łamie przepisy szkolne i jest niepokorny, to robi to w dobrej wierze i nie dla sławy, ale przed wszystkim po to, by ochronić lub ocalić innych. Bo przyjaźń najważniejsza jest w drodze ku sławie i nawet jeśli on o tym nie myśli ani nie marzy, to jednak mimowolnie podąża w kierunku właśnie takiego przeznaczenia, z każdym kolejnym krokiem.
Życie jedenastoletniego chłopca zmienia się diametralnie, kiedy trafia do Hogwartu. Co to jest Hogwart, chyba każdy wie, ale gwoli ścisłości , to prestiżowa szkoła dla czarodziejów. Szkoła naprawdę jest magiczna, ponieważ Harry, który nigdy wcześniej nie miał przyjaciół ani prawdziwej rodziny, tutaj ich odnajduje. A to, moim zdaniem, najważniejsze jest w magii życia. Nikt nigdy nie okazał biednemu chłopcu miłości- co prawda, dopiero gdy miał rok stracił rodziców, ale nie pamięta ich i ich rodzicielskiego ciepła i miłości. W Hogwarcie Harry zdobywa wiernych przyjaciół- Hermionę i Rona, ale niestety również wrogów- profesora Snape'a i Draco. Tych dwóch, cały czas knuje coś przeciwko Harremu, Dumbledore'owi czy Hagridowi.
Harry i pozostali uczniowie Hogwartu, nie mają zwykłych, nudnych zajęć szkolnych, przez które my przeszliśmy w zwyczajnym świecie Mugoli. Ich lekcje to między innymi eliksiry, opieka nad magicznymi stworzeniami, wróżbiarstwo i lekcje obrony przed czarną magią. Ten ostatni przedmiot jest pechowy dla nauczycieli, ponieważ żadnemu z nich nie udaje się zagrzać miejsca na tym stanowisku dłużej niż jeden rok szkolny. Czy tak będzie i tym razem? Nowy nauczyciel obrony profesor Lupin, wydaje się być idealnym kandydatem- jest miły, pomocny, uczniowie go lubią i przede wszystkim bardzo lubią lekcje prowadzone przez niego. Inną nową postacią występującą w książce jest nauczycielka wróżbiarstwa, profesor Sybilla Trelawney. Ten przedmiot dodatkowy w trzecim roku nauczania, jest jednak nie za bardzo lubiany przez większość uczniów. Na początku wydaje się im nawet dosyć zabawny, dopiero z czasem zaczyna ich drażnić- szczególnie Hermionę, która pewnego dnia wyprowadzona z równowagi porzuca naukę tego przedmiotu. Wróżenie ze srebrnej kuli czy fusów to jak szukanie igły w stogu siania- nic nie widać prócz siana.
Akcja książki toczy się głównie wokół tematu zbiegłego więźnia z Azkabanu, który uciekł stamtąd, prawdopodobnie specjalnie po to, by wyrządzić krzywdę Harry'emu. Nikt go nie widział, ale wszędzie czuć jego złą moc. Z tego powodu wszystkie wejścia do szkoły obstawione są przez Dementorów. Dementorzy, to niebezpieczne dla ludzkiego szczęścia monstra i strażnicy w Azkabanie. Harry szczególnie się ich boi i nie potrafi obronić się przed ich zimnem, zimnem wysysającym z niego siłę. Nawet czekolada nie pomaga. W tym względzie, nawiązuje współpracę z profesorem Lupinem. Jednak mimo, że bardzo się stara dokładnie korzystać ze wskazówek profesora, jego patron nigdy nie jest dostatecznie silny, by odesłać Dementorów gdzie pieprz rośnie. Więc, jak widać, nad życiem Harry'ego kolejny raz wisi kilka toporów śmierci, ponieważ po pierwsze, nie potrafi on obronić się przed wspomnianymi Dementorami, po drugie Snape i Draco dręczą go przy każdej okazji i po trzecie, najważniejsze, Syriusz Black uciekł z więzienia specjalnie po to by go zabić, tak jak wiele lat temu zabił jego rodziców. Tego roku będzie mu nazbyt ciężko ocalić swe życie.
Czy mimo wszystko, pokona swych wrogów i dokona niemożliwego? Wiadomo, nigdy nie wolno tracić nadziei, więc on nigdy się nie poddaje a i czytelnik powinien zastosować się do tej reguły. Nawet, pomimo tego, że z każdą kolejną stroną akcja powieści przybliża nas do ostrza noża. A może lepiej użyć tutaj słów ”ostrza różdżki”? Tak, z pewnością tak, to słowo lepiej pasuje- nikt tutaj nie chce by ostrze różdżki było wycelowane prosto w niego. Szczurek Rona, ma w tym roku szczególnie ciężkie dni- nie dosyć, że chudnie i łysieje to jeszcze nowy nabytek Hermiony, kot Krzywołapek, nigdy nie daje mu spokoju. Czepił się go jak przysłowiowy rzep psiego ogona. Ron i Hermiona popadają przez to w ostry konflikt i ich przyjaźń wisi na włosku. Jednak pod koniec książki wyjaśni się dlaczego kot nie znosił Parszywka a przyjaźnił się z wielkim psem- psem, którego Harry się bał a który, jak się okaże, nie jest wcale psem i z którym na dodatek też się zaprzyjaźni. Zawikłane? Wcale nie, gdy się czyta nie ma się w ogóle takiego wrażenia.
Myślę, że każdy wielbiciel przygody, czy wspomnień dzieciństwa i przede wszystkim magii, powinien przeczytać serię o Harrym. A szczególnie każdy wielbiciel filmów o Harrym Potterze, który do tej pory to zaniedbał- jak ja. Przyznam się, że mimo że było już nakręconych więcej niż dwie części, w mojej pamięci utkwiły tylko dwie pierwsze. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie rozumiałam o co chodzi z tymi Dementorami, dlaczego to czy tamto miało miejsce i w ogóle nie czułam się z filmem jakoś emocjonalnie związana. O książce nie wspomnę.
Jednak w tym roku, a dokładniej w te wakacje, postanowiłam z szesnastoletnią córką obejrzeć całą serię. Gdy czegoś nie rozumiałam ona mi tłumaczyła –czytała książki- i przyznam się, że tym razem zostałam wciągnięta dobrowolnie i z miłą chęcią w ten magiczny świat. Do tego stopnia, że całkowicie świadoma swego czynu, postanowiłam zakupić siedem tomów o przygodach Harry'ego Pottera. Oczywiście z myślą o prezencie dla córki. Dziwnym zbiegiem okoliczności i jakoś tak, jednak to ja zaczęłam pierwsza czytać.
I czytam. Skończyłam już trzeci tom i jestem w trakcie czytania czwartego. Nie wiem, może powinnam była się nie przyznawać publicznie, że mam prawie dorosłą córkę i czytam książki właściwie przeznaczone dla niej. Jednak uznałam, że nie ma to dla mnie znaczenia, co sobie inni pomyślą, więc dlaczego? Przecież czasem fajnie przenieść się do magicznego świata, gdzie dobro w końcu zawsze zwycięża, gdzie można polatać razem z samym, wielkim Harrym na Błyskawicy i gdzie szkoła pełna jest ciekawych zakamarków, tajnych przejść czy mówiących obrazów i duchów. A na koniec przyznam się jeszcze do czegoś: bardzo chciałabym choć raz spróbować, równie słynnego jak Harry, kremowego piwa, które podobno jest takie przepyszne. Najważniejszą jego zaletą jest to, że wprowadza człowieka w wesoły nastrój, mimo że nie jest napojem wyskokowym. Z czego go wyrabiają nie wiadomo. A szkoda. Czy jednak może nie? Bo chociaż poczucie szczęścia i uśmiech jest nam bardzo potrzebne na co dzień i chcielibyśmy wierzyć w magiczne właściwości niektórych trunków dla dorosłych, to mimo wszystko trzeba też wierzyć w to, że przykładowo zwykły sok jabłkowy ma takie właściwości. I to jest właśnie magia, której często na co dzień, po prostu, zdarza nam się nie dostrzegać.
Harry Potter!? To naprawdę ty? Można prosić o autograf? Przypuszczam , że wielu ludzi marzy o takiej sławie i o życiu w blasku fleszy. Ale nie ten Którego-Imię-Tak-Przyjemnie-Wymawiać. On, mimo że często łamie przepisy szkolne i jest niepokorny, to robi to w dobrej wierze i nie dla sławy, ale przed wszystkim po to, by ochronić lub ocalić innych. Bo przyjaźń najważniejsza...
więcej Pokaż mimo to