Książka reklamowana jako kryminał w stylu "Imienia róży" Umberto Eco, i takaż właśnie jest. Tylko, że akcja dzieje się nie w średniowieczu, a podczas reformacji za czasów Henryka VIII w Anglii, a "detektywem" nie jest charyzmatyczny mnich w typie Seana Connery'ego, a garbaty prawnik. No i autor, C.J. Sansom, to jednak nie Umberto Eco, ale to akurat nie zarzut, gdyż styl powieści całkiem znośny, dość lekki ale przesączony sporą (ale bez przesady) dawką wiadomości historycznych i kulturowych o czasach, zwyczajach, ludziach epoki itd.
Jest trup w klasztorze przeznaczonym do likwidacji, jest zagadka morderstwa, są coraz większe przeszkody i komplikacje w odkryciu prawdy. Jest nawet urodziwa niewiasta, która odegra niepoślednią rolę w intrydze, czemu i nie dziwota, boć to przecie niemożebna, coby białogłowa w klasztorze jakowychś kłopotów nie przysporzyła. Co do głównego bohatera, Mathew Shardlake'a, wzbudził on we mnie sympatię, jest ludzki, nieco filozofujący, ale i naiwny, a przez swe kalectwo doświadczony przez los i ludzi. Jest także inteligentny, w końcu pracuje dla samego Cromwella, i zdaje sobie sprawę, jak ważne zadanie ma do wykonania.
Na minus zaliczam, iż domyśliłem się, kto zabił. Dla kryminału to zawsze niedobrze, jeśli przed zakończeniem znam mordercę, ale mimo to chętnie przeczytam kolejne części cyklu, jak i zapoznam się z innymi dziełami autora. Lekka, niemęcząca lektura, czysto rekreacyjna, czyli generalnie jestem na tak!

Książka reklamowana jako kryminał w stylu "Imienia róży" Umberto Eco, i takaż właśnie jest. Tylko, że akcja dzieje się nie w średniowieczu, a podczas reformacji za czasów Henryka VIII w Anglii, a "detektywem" nie jest charyzmatyczny mnich w typie Seana Connery'ego, a garbaty prawnik. No i autor, C.J. Sansom, to jednak nie Umberto Eco, ale to akurat nie zarzut, gdyż styl...