W miastach monet i korzeni

Okładka książki W miastach monet i korzeni
Catherynne M. Valente Wydawnictwo: Mag Cykl: Opowieści sieroty (tom 2) Seria: Uczta Wyobraźni fantasy, science fiction
462 str. 7 godz. 42 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Opowieści sieroty (tom 2)
Seria:
Uczta Wyobraźni
Tytuł oryginału:
The Orphan's Tales. In the Cities of Coin and Spice
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2009-11-01
Data 1. wyd. pol.:
2009-11-01
Liczba stron:
462
Czas czytania
7 godz. 42 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374801331
Tłumacz:
Maria Gębicka-Frąc
Tagi:
baśnie mity magia
Średnia ocen

                7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Nowa Fantastyka 487 (04/2023) Ewa Białołęcka, Agnieszka Hałas, Alicja Janusz, Tomasz Krzywik, Django Mathijsen, Luigi Musolino, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Catherynne M. Valente
Ocena 6,5
Nowa Fantastyk... Ewa Białołęcka, Agn...
Okładka książki Nowa Fantastyka 466 (07/2021) Mike Gelprin, Mark Jacobsen, Marek Nowak, Wiktor Orłowski, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Catherynne M. Valente, Carrie Vaughn
Ocena 5,8
Nowa Fantastyk... Mike Gelprin, Mark ...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
222 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
631
65

Na półkach: , , ,

Drugi tom "Opowieści sieroty" sprawia na mnie wrażenia jeszcze bardziej szalonego tańca wyobraźni, niż poprzedni. Jednocześnie zauważyłem, że nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia, jak "W ogrodzie nocy". Bardzo możliwe, że to efekt desensytyzacji - bombardowany tak długo i uporczywie niesamowimi wykwitami imaginacji Valente po prostu straciłem (oby chwilowo) dotychczasową wrażliwość zmysłu odbiorczego.
Wydaje mi się także, że w tomie drugim Valente jest jeszcze bardziej poetką niż prozatorką i że poetycka fraza ponosi ją czasem w rejony tak odległe, że trudno za nią nadążyć. Prawdopodobne jest również to, że trzeba dać tej książce czas, aby ją wewnętrznie poukładać i przetrawić. Jest to bowiem jedna z tych powieści, które żyja własnym intensywnym, nieprzewidywalnym życiem wewnętrznym po jej przeczytaniu.

Sama "gęstość" dwóch tworzących całość powieści oraz ich struktura (opowieść szkatułkowa) dodatkowo komplikują odbiór. Przyznaję, że w wielu momentach gubiłem się co do miejsc, wydarzeń i postaci. Jest ich bardzo wiele, poszczególne historie menadrują w koleinach czasu i przestrzeni, podmioty liryczne zmieniają się jak w kalejdoskopie, relacje między nimi przypominają skomplikowaną pajęczynę. Im dalej w ten literacki las, tym trudniej zapamiętać skąd przybyliśmy i tym trudniej dostrzec dokąd zmierzamy. Żeby zrozumieć zakończenie łączące oba tomy musiałem się sporo naszukać i przypomnieć sobie kilka kwestii. To wszystko jednak najprawdopodobniej wina mojej nienadzwyczajnej pamięci oraz przerw w lekturze - obie książki warto chyba przeczytać w jednym ciągu, a ja na taką przygodę nie bardzo mogłem sobie pozwolić.

Valente ma niesamowity styl. Jej poetycka fraza, jakość pozornie osobliwych, lecz niemal zawsze trafiających w sedno sprawy metafor są godne podziwu:

"Dwie postacie czerniały na tle ciężkiego, wełnistego nieba, z którego przygaszone, ponure światło ciekło jak pot wyżymany z odzienia".

"Ostatnie słowo, wyplute jak złamany ząb, zawisło między nimi, lśniące i jaskrawe".

Głos ognistego ptaka był "jak zielona gałąź spadająca w popiół".

"Kałuże nocy zbierały się na cienkich deskach podłogi".

Część druga książki rozpoczyna opisem, mogącym słuźyć za przykład owych mistrzowskich, sugestywnych obrazów Valente, którymi dosłownie szturmuje ona umysł czytelnika:

"Na jałowej równinie, na którą nie patrzą Gwiazdy, dął wiatr gorący jak podmuchy z miechów i szałwia pełzła po białej skale. Na tej równinie na wielkiej żelaznej ramie wisiała wielka żelazna klatka i wiatr wrzeszczał w niej, jak kobieta otwierana żywcem na stole chirurga".

Tego nie trzeba sobie wyobrażać, te wizje wyobrażają się za nas, bez żadnego wysiłku :)

Nawet jeśli nie wszystkie opowieści w drugim tomie są fascynujące z czysto fabularnego punktu widzenia, to niezwykle sugestywne obrazy, które maluje słowami autorka odciskają się w mózgu jak każda dobra poezja. Tylko dla tych krajobrazów, niczym z grafik Boscha, Durera, Beksińskiego, warto zanurzyć się w "Miasta monet i korzeni". Tytułowe miasta rzeczywiście są niesamowite - Amberabad "jest miastem na niebie, zawieszonym między pniami wielkich nadmorskich cyprysów", a w Urimie, mieście nieuleczalnie chorych, wszystkie okna obwieszone są kirem.

Jednak to zwłaszcza kreacja Szadukiam, martwego miasta zamieszkanego przez istoty niczym wyjęte z surrealistycznej wyobraźni Salvadora Dalego robi wielkie wrażenie. Jednocześnie wygląda to na rodzaj satyry na współczesną mentalność handlowo-konsumencką, która zdominowała świat. Chorobliwa chciwość i i barokowo odmalowana dekadencja zgubiła piękny Szadukiam, gdzie ludzie modyfikowali swoje ciała, niczym w jakiejś wizji postludzkiej przyszłości. Nawet po apokalipsie mieszkańcy nie zaprzestali wydawania pieniędzy, handlu zniszczonymi towarami, albowiem "to nawyk i przymus, i nie podlega przemianie".

Upadły Szadukiam i jego odmienieni, potworni mieszkańcy to jedna z najbardziej sugestywnych plastycznie wizji literackich entropii i śmierci, z jakimi miałem do czynienia. "Wiatr (...) nosi nas z miejsca na miejsce. Wiatr trzyma nas razem, póki może, a potem znikamy, aż znajdzie się nowa dolina albo urwisko, gdzie przywraca nam dawną postać".

I tego typu nastroje dominują w książce. Drugi tom "Opowieści sieroty" jest jeszcze bardziej mroczny, ponury i brutalny niż pierwszy, który także przecież nie był zbiorem radosnych bajek. Upadły Szadukiam, od którego zwiedzania rozpoczynamy lekturę książki przypomina skrzyżowanie sennego koszmaru z Gułagiem i hitlerowskim obozem zagłady. Schwytane dzieci pracują i umierają w Mennicy, wytwarzając w pozbawionym sensu rytuale taśmy produkcyjnej kościane monety z tych, którzy stali się surowcem.

Wizje zaludniających tę niezwykłą książkę przerażających istot robią spore wrażenie i nie powstydziłby się ich żaden horror literacki, czy filmowy. Oto np. stworzenie złożone wyłącznie z zębów:

"Cztery nogi były mieszaniną trzonowych, przedtrzonowych, siekaczy. Błysnęły oczy: wilcze kły pożółkłe ze starości. Wielki płaski cios słonia tworzył kręgosłup, a długie kły tygrysie zakrzywiały się w żebra. Stopy były kopytami z zębów, żuchwa zwisała łakomie otwarta, biała i żółta. Twarz delikatna: rząd po rzędzie mlecznych ząbków, perłowych i bladych. Stwór nie miał w sobie niczego, co nie byłoby zębami - pomiędzy zgrzytającymi trzonowcami widziałam pustkę".
Istota ta symbolizuje życie rozumiane jako niekończące się pożeranie. Żyć znaczy jeść, a zatem żyć znaczy niszczyć i zabijać. I jest to jedna z tych mrocznych prawd o życiu, których Valente nie tylko nie szczędzi, ale eksponuje na kaźdym kroku.

A oto Przewoźnik, który kieruje promem zmierzającym ku Wyspie Umarłych:

"Skóra Idylli kończyła się tuż pod szyją. Resztę stanowiły kości, duże, długie, żółte kości. Szkielet nie był zupełnie ludzki, bo nad kręgosłupem wyginała się para dużych skrzydeł tworzących starczy garb". W przestrzeniach między żebrami "pomykały dwie czarne jaszczurki, goniące się w klatce piersiowej (...) Szczebiotały i syczały, muskając językami jego obojczyk, jego miednicę. Ślepka miały białe niczym oczy ślepca".

Mamy też plażę, którą zaścielały "nie szare kamyki, lecz tysiące zamkniętych oczu, lśniących wilgocią i srebrem, unoszących powieki, ilekroć na nie nastąpił, z tęczówkami bladymi i oskarżycielskimi. Wciąż płakały, a ich łzy mieszały się z pianą jeziora niesioną przez słonawe fale".

A oto harpia-płaczka: "W razie potrzeby tygodniami mieszkamy z trupem, mieszkamy z naszym lamentem, dopóki nie nabierze kształtu i ciężaru, dopóki nie zyska wagi zwłok, i w gazach gnilnych wykrywamy cnotę lub zwyrodnienie osoby, którą był zmarły. Rozkład nie kłamie".

Nawet jednorożce dalekie są od powszechnych, idyllicznych wyobrażeń. Ich róg jest stworzony do "żłobienia i dziurawienia, do rozdzierania boków jeleni i rozbijania skorup żółwi. Może nawet do przebijania skóry niewinnych - nie powiem, że pierwszy jednorożec, natknąwszy się na cnotliwe dziewczę, natychmiast przebił je rogiem, że zapach krwi okazał się tak słodki i korzenny, iż pragniemy go od tej pory. Nie powiem tego, ale może to być prawda. Jesteśmy drapieżnikami, jemy konie, parzymy się, łamiemy drzewa kopytami, walczymy ze sobą ze splecionymi rogami, pędzimy z taką szybkością, że ziemia drze się pod nami na pasy. Krzywdzimy. Nie wstydzimy się tego; taka jest nasza natura".

Życie jawi się w "Opowieściach sieroty" jako pełna strasznego cierpienia i bezwzględnego okrucieństwa, niewyobrażalnie krwawa, ale fascynująca przygoda.

Barok, to słowo ciśnie mi się na usta - wszystkiego jest tu tak wiele i w tak bezwstydnie bogatej ornamentyce, że trudno nie poczuć się przytłoczonym liczbą opowieści w opowieściach z ich niezliczonymi bohaterami. Światy Valente to mikro i makrokosmos kipiący różnorodnym życiem i w tym sensie książka jest czymś znacznie więcej niż pokazem stylu, pisarskich umiejętności i wyobraźni. Jest to opowieść o życiu jako takim, o jego trzeszczących, wilgotnych mechanizmach, zgrzytających krwawo trybach, jego upadkach, wzlotach, nieuchronnościach i koniecznościach.

Każda istota jest opowieścią. Dlatego Valente oddaje głos nawet złotej rybce, która zapragnęła zostać smokiem i dopięła swego. Nawet ptak, którego historia jest prosta, bo zawiera w sobie zwyczajne ptasie życie, dostanie od niej kilka zdań. Dziesiątki bohaterów. Jest Siódmy Syn Siódmego Syna, są Syreny, pająki, lamie, ogniste ptaki, dżiny, foki/selkie, satyry, olbrzymy, lamparty, mantykory, gwiazdy, kappy (jak się dowiedziałem po przeczytaniu książki są to istoty z japońskiego folkloru, nad wyraz dziwaczne: żółwiopodobne, z naturalną miską wypełnioną wodą na wierzchu głowy, która to woda stanowi źródło ich świadomości i tożsamości), huldry (to z kolei istoty z folkloru norweskiego - kobiety z krowimi ogonami), myszy, bazyliszki, a nawet kamienne żony, mechaniczne kobiety, martwe kobiety i ... cynamonowe buty posiadające moc wskrzeszania zmarłych kobiet. I wszystkie te istoty dzielą się z nami swoimi niezwykłymi, splątanymi i przenikajacymi się wzajemnie opowieściami. Wszystkie posiadają życie wewnętrzne. Trudno to wszystko ogarnąć.

To za mało? A zatem możemy jeszcze wspomnieć, iż w Królestwie Szklanego Deszczu hoduje się jaszczurki, które dostarczają wypisanych i wyrysowanych na ich grzbietach zaklęć, map, czy recept na rozmaite użyteczne substancje. "Jeśli jaszczurka z wypisaną na grzbiecie metodą wyrobu pięknej miedzianej łyżki została skrzyżowana z tą, która pokazała nowy sposób wydobywania cyny, z jaj wykluwały się tłuściutkie młode z instrukcją wykuwania brązowego miecza, albo ze schematami wiertła wodnego, albo z poematem epickim o dwóch posągach na przeciwnych krańcach pałacu, beznadziejnie w sobie zakochanych, jednym miedzianym i drugim cynowym".

Drugi tom kończy pętlę rozpoczętą w tomie pierwszym, zamykając całą ogromną "opowieść opowieści" w eleganckiej, wyrafinowanej "nadszkatułce". Pozostaje wrażenie oślepiającego kalejdoskopu, fascynującej podróży, niezmierzonego bogactwa, z którym mogliśmy obcować. I oczywiście nieco żalu, że to już koniec:

"Zawsze jest chwila, gdy opowieść się kończy, i chwila, gdy wszysko jest niebieskie, czarne i milczące, i narrator nie chce wierzyć, że to już koniec, i słuchacz też nie wierzy, i obaj wstrzymują oddech z gorączkową nadzieją pielgrzymów, że to nie koniec, że są kolejne opowieści, niezliczone, połączone razem jak ogniwa długiego łańcucha. Wstrzymują oddech; drzewa wstrzymują oddech, i powietrze, i lód, i las, i brama. Ale nikt nie może bez końca wstrzymywać oddechu i wszystkie opowieści się kończą".

Obcowanie z prozą Valente jest unikalnym, cennym doświadczeniem. Na tyle cennym i unikalnym, że nie mam zamiaru go zakończyć i sięgnę teraz po "Palimpsest" i "Nieśmiertelnego". Po co wstrzymywać oddech, skoro są nowe opowieści? :)

"Czy tak snujesz opowieść? Otwierasz usta i dzwonisz, pozwalasz, by płynęło to, co wydaje się piękne i masz nadzieję, że bardziej przypomina kuranty niż wytężone tykanie zegara?"

Drugi tom "Opowieści sieroty" sprawia na mnie wrażenia jeszcze bardziej szalonego tańca wyobraźni, niż poprzedni. Jednocześnie zauważyłem, że nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia, jak "W ogrodzie nocy". Bardzo możliwe, że to efekt desensytyzacji - bombardowany tak długo i uporczywie niesamowimi wykwitami imaginacji Valente po prostu straciłem (oby chwilowo) dotychczasową...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    581
  • Przeczytane
    290
  • Posiadam
    213
  • Uczta Wyobraźni
    54
  • Fantastyka
    36
  • Ulubione
    30
  • Fantasy
    14
  • Teraz czytam
    12
  • Uczta wyobraźni
    9
  • 2012
    7

Cytaty

Więcej
Catherynne M. Valente W miastach monet i korzeni Zobacz więcej
Catherynne M. Valente W miastach monet i korzeni Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także